Wiersze Wielkanoc

Transkrypt

Wiersze Wielkanoc
Wiersze na
Wielkanoc
Składamy życzenia pełnych
spokoju i radości świąt
Wielkiej Nocy oraz z tej
okazji przekazujemy
w prezencie okazjonalną
książeczkę z wierszami Kory,
Zbigniewa Macheja,
Dariusza Sośnickiego
i Julii Szychowiak.
Wszystkie utwory pochodzą
z premierowych książek
zaplanowanej na ostatni
weekend kwietnia 20. edycji
Portu Literackiego. Życzymy
przyjemnej lektury.
Redakcja Biura Literackiego
Zbigniew Machej
Sceny pasyjne i wielkanocne z Budapesztu
I
(Wielki Czwartek)
Pod wieczór na kolację
w górę serpentynami
jechali biedni ludzie
mieszkający w Budzie
Z tamtej strony Dunaju
w imperialnym Peszcie
ręka świętego Stefana
machała do nich od rana
uwierzcie we mnie uwierzcie
a dostąpicie raju
II
(Wielki Piątek)
Pośrodku białej ściany
nad stołem w kuchni wisi
małe zdjęcie truskawki
Na obrazku w zielonej ramce
dojrzały krwisty owoc
jakby ponakłuwany
nalotem żółtawych drzazg
błyszczy na tle stalowoszarym
Biedne serduszko
wyrwane z piersi natury
z truskawkowego pola
odwrócone do góry
i położone na koronie
listków własnej szypułki
którą potem po zjedzeniu owocu
ludzie pozostawiają na talerzu
albo rzucają precz
A po obu stronach obrazka
solidnie wbite w ścianę
tkwią dwa czarne gwoździe
symetrycznie oddalone
od serduszka
najwyżej o łokieć
ale nic na nich
nie wisi
W sumie ot taka sobie
mała przypadkowa
pasyjna aluzja
w pokojach gościnnych
polskiej ambasady
w Budapeszcie
III
(Wielka Sobota)
Budavári Labiryntus
Przechodząc przez labirynt tamtego świata
dobrze by było przytulić głowę
choćby do końskiego pyska
i dobrze by było gdyby jakiś płomyk
gdzieniegdzie w ciemności rozbłyskał
mogłyby nawet z oddali grać
jakieś stare graty i idiotyczne gadżety
ach nakręcona Wenus puszczalska
laleczka z plastiku
zastygła już niestety
w brykiecie pleksiglasu
choć nieopodal obrośnięta bluszczem
fontanna tanim winem tryska
w czaszce króla olbrzyma
woda drąży przecieki
przez uszy oczodoły
i nozdrza ścieka do rzeki
przez mityczne podziemia
kloaki historii
ścieki mistyfikacji
połączone przemyślnie
dla uciechy turystów
którzy już zapomnieli
za jakie to grzechy
kwiecień ma taką złą
reputację
IV
V
(Niedziela Wielkanocna)
Śpiewy Bachusa
(wg Boscha)
Pozostawiwszy plecak i walizkę
w przechowalni bagażu
na dworcu Keleti
idziemy na pobliski cmentarz
włóczymy się pośród nagrobków
pomników kolumn sarkofagów urn
jednak żaden kamień
nie został tu odsunięty
żadna nagrobna płyta
odwalona
jednak żadnego zmartwychwstania
tu nie było
po godzinie rezygnujemy
ze zwiedzania
narodowej nekropolii Węgrów
bo trzeba jeszcze coś zjeść
przed wyjazdem
Wiersz z tomu Mroczny przedmiot podążania
Hej tam w gospodzie
gdzie miejsca jest sporo
mieszane towarzystwo przy stole
pochyla się unisono
nad otwartym menu
z obrazkami frykasów
wielką partyturą
świątecznej uczty
W drodze na dworzec
zajrzyjmy tam dyskretnie
przez witrynę
może usłyszymy
ich wesołe alleluja
Ale nie wszyscy śpiewają
w półmroku na skraju stołu
ktoś odwrócony bokiem
właśnie wymiotuje
ciemną strugą
na podłogę
Kora
Głęboko w sercu
Mówią że serce mam dzikie
Że moje ciało to pole bitwy
Że oprócz ciała mam jeszcze duszę
Gdy dusza śpi to serce milczy
Patrzę na chmury nisko skłębione
A one każą mi myśleć o Tobie
Bo każde serce gdy jest samotne
Szuka aż znajdzie coś dla siebie
Nie można żyć pod jednym dachem
W tym samym łóżku bez miłości
Bo miłość łączy obcych ludzi
I oczy które gubią łzy
Głęboko w sercu mojego serca
Zamknięte są Twoje imiona
Po każdej zimie przychodzi wiosna
Nawet gdy bardzo jest spóźniona
Po każdej zimie przychodzi wiosna
Nawet gdy bardzo jest spóźniona
Bo moje serce jest dzikie
To samotny myśliwy
Czeka na każde Twoje spojrzenie
Czułe na każdy dotyk Twój
Głęboko w sercu mojego serca
Zamknięte są Twoje imiona
Po każdej zimie przychodzi wiosna
Nawet gdy bardzo jest spóźniona
Po każdej zimie przychodzi wiosna
Nawet gdy bardzo jest spóźniona
Po każdej zimie przychodzi wiosna
Nawet gdy bardzo jest spóźniona
Wiersz z tomu Stoję, czuję się świetnie
Julia Szychowiak
[to się jeszcze dzieje]
To się jeszcze dzieje,
to sobie jakoś radzi,
to się jeszcze skończy.
To podzieli się nami między siebie
Wiersz z tomu Intro
Dariusz Sosnicki
Przy wspólnym stole
Kiedyś szukano formuły dla tego, co się tu dzieje.
Burza nie pasowała, ni napór. Także krytyka społeczna.
Nie pasowały skok w bok ani wierność dawno wytyczonym ścieżkom.
Budynek mieszkalny A przy ulicy B, w środku lokal C,
w nim najmniejsza komórka społeczna siedzi przy wspólnym stole
i konsumuje deser, chyba papieskie kremówki.
Chodź, pomaluj mój świat na żółto i na niebiesko,
nuci ojciec z głupim uśmiechem. Matka gromi go wzrokiem.
Omego, filetowy promieniu Jej Oka, dodaje zbuntowany syn,
z którym tak naprawdę nigdy nie było problemów.
Ze wszystkich stron nadchodzi potwierdzenie, nie nadążają przyjmować,
i to jest ostatnia rzecz, którą robią razem. Tutaj, w tym wierszu,
bo nigdzie więcej ich nie ma i nigdy nie było.
Wiersz z tomu Spóźniony owoc radiofonizacji
Książki znajdziesz w księgarni internetowej
Zamów
Zamów
Zamów
Zamów

Podobne dokumenty