Himalaje - tu nikt nie szuka śmierci, a wielu ją znajduje

Transkrypt

Himalaje - tu nikt nie szuka śmierci, a wielu ją znajduje
Himalaje - tu nikt nie szuka śmierci, a wielu
ją znajduje...
Wydawnictwo Dolnośląskie w serii „Z różą wiatrów” wydało dwie świetne książki autorstwa miłośników gór,
himalaistów, ludzi, którzy przeszli do legendy. To „Naga Góra. Nanga Parbat – brat, śmierć i samotność”
Reinholda Messnera oraz „Wspinaczka” Anatolija Bukriejewa i G. Westona DeWalta. Obie są prawdziwą
gratką dla każdego miłośnika gór zaczytanego w historie z dachu świata i marzącego o Himalajach.
Pierwsza z książek jest zapisem wydarzeń z czerwca 1970 roku, kiedy to Reinhold Messner (Włoch z Tyrolu) wraz ze
swoim młodszym bratem Güntherem po wyczerpującej wspinaczce uznawaną wówczas za niemożliwą do przejścia
flanką Rupal wchodzą na Nanga Parbat. Ale zwycięstwo zamienia się w klęskę. Wspinacze bez zapasów, sprzętu i
skrajnie wyczerpani muszą znaleźć inną drogę ze szczytu, bo powrót tą samą drogą oznacza pewną śmierć. Niestety,
przed obozem młodszy z braci ginie przysypany lawiną. A książka jest spowiedzią ocalonego brata. Odtwarzającą
dzień za dniem, godzinę za godziną dramatyczne przeżycia z wyprawy.
Zanim jednak dojdziemy do dramatycznych wydarzeń z 27 czerwca 1970 roku, mamy historię wcześniejszą. To
opowieść o niemieckim himalaizmie i ich „Świętym Graalu”, czyli dziewiątym co do wysokości ośmiotysięczniku
świata - mierzącej 8125 metrów Nanga Parbat. Nagiej Górze, która cieszy się tak samo złą sławą jak K2. Była też
przedostatnim z ośmiotysięczników niezdobytych zimą. Przez blisko połowę wieku stanowiła dla elity niemieckich
alpinistów wyzwanie. 36 lat wcześniej przed zwycięstwem i tragedią Messnerów podczas burzy na Srebrnym
Płaskowyżu zginął wspinacz Willy Merkl. Jego brat, Karl, uznał zdobycia tej góry przez himalaistów z niemieckiego
obszaru etnicznego za testament zmarłego. To także góra ważna dla polskiego himalaizmu. Andrzej Zawada mówił o
niej: „Ta wspaniała ściana przez 58 lat opierała się zdobywcom, nawet latem. Pochłonęła prawie 40 ofiar. Zimą
próbowało ją zdobyć osiem wypraw. Z czterech polskich dwie prowadziłem ja. Trudności w jej zdobyciu to brak
miejsca na założenie bazy pod ścianą, ciągłe lawiny, wiatr 150 - 250 km/godz., śnieżne seraki, mróz - 45° C, 1 200
metrów prawie pionowej ściany, którą trzeba pokonać w 12-15 godzin, bez możliwości założenia obozu”.
Michał Miłosz
fot. pixabay.com/CC0
Cały artykuł w najnowszym numerze "TS" (21/2016) - do kupienia również w wersji cyfrowej TUTAJ

Podobne dokumenty