Rodzinna historia - ZGODA i Kopanina Kaliszańska
Transkrypt
Rodzinna historia - ZGODA i Kopanina Kaliszańska
ww w .zg od a-l ub e lsk ie. cb a.p l „Rodzinna historia. Opowieść o zdarzeniu z lat wojny i okupacji (1 września 1939 r. - maj 1945 r.)” Opracowanie Radosław Wróbel „Los dał ludziom odwagę znoszenia cierpień.” l Homer ww w .zg od a-l ub e lsk ie. cb a.p Zgoda, Kopanina Kaliszańska i Wólka w czasie wojny były niewiele znaczącymi punktami na mapie. Podobnie, jak w wielu innych miejscach na świecie, w ówczesnych latach żyli tam ludzie, którzy każdego dnia musieli wykazywać się odwagą i pokonywać trudy wojennego losu. Naszymi przewodnikami po tamtym okresie są: Wacław, Stanisław i Edward. ,,Gdy zaczęła się wojna miałem 11 lat. Większość wojny spędziłem w Wólce wspomina Stanisław. Pasłem krowy u wuja, gdy w radio (na słuchawki) usłyszałem komunikat polskiego rządu: „Nie damy guzika od munduru. Jesteśmy silni, zwarci i gotowi.” Byli gotowi, ale do ucieczki i tak zostawili nas na pastwę losu. A czasy to były trudne… W ostatnich latach przed wojną ludzie żyli w nędzy. Niektóre osoby pracowały u dziedzica w Kluczkowicach. Na jego polu uprawiali zboże, kartofle, buraki i pomidory. Zarabiali 80 groszy na dzień - dawało to możliwość kupna 1 kg cukru lub 3 bochenków chleba. W tym czasie rolnicy za metr (kwintal) żyta mogli otrzymać od 8 do 10 złotych. Był tam również w 1939 roku browar1, więc chodziłem tam do pracy. Zarabiałem złotówkę na dzień. Moim zadaniem było czyszczenie maszyn i rur z osadów. Byłem szczupły i mieściłem się w rurach. Zdarzało się, że z powodu monotonnej pracy zasypiałem. Wówczas towarzysze z pracy ruszali mnie za nogi, gdy się budziłem mówiłem im, że nie śpię tylko się zmęczyłem i odpoczywam.” Również Wacław był małym dzieckiem, gdy wybuchła wojna. „Gdy zaczęła się wojna miałem 11 lat – wspomina - pamiętam ostatnie miesiące pokoju. Organizowano wtedy szkolenia dla młodzieży; dziewczęta uczono opatrywania ran, natomiast chłopców kopania okopów, aby były jak najbezpieczniejsze. Wojna zaczęła się 1 września, natomiast do nas front dotarł 15. Najpierw przyszła piechota. Wypuszczali patrole, które penetrowały wsie w poszukiwaniu polskich żołnierzy. Dobrze pamiętam te głosy: „Polnischer Soldat ist?” Mój ojciec znał trochę niemiecki, więc rozumiał co mówią i natychmiast odpowiadał nieco łamanym niemieckim „Nein geht”. To działo się rano, zaś dopiero następnego dnia przyszło wojsko, które wolało iść przez naszą miejscowość, gdyż jest ona położona wyżej niż inne i było z niej więcej widać. Niemcy zrobili sobie z naszej wsi przystanek w drodze na Wschód”. Armia niemiecka była bardzo dobrze zorganizowana, uzbrojona, wyszkolona i zmotoryzowana w przeciwieństwie do armii rosyjskiej. Rosjanie mieli o wiele mniejsze konie, żołnierze byli mniej sprawni, nie posiadali zbyt wielu sanitariuszy toteż większość żołnierzy miała nieopatrzone rany, widoczne otwarte złamania. Rosjanie początkowo nie mieli własnych samochodów, te którymi jeździli, były amerykańskie, na każdym samochodzie na boku był napis Canada – wspomina. Nie mieli dobrych dowódców; przykładem może być śmierć bardzo licznej grupy Rosjan w okolicach Basonii z powodu błędnych decyzji dowódców.” Stanisław wraca wspomnieniami do wczesnej młodości.„Na początku wojny Niemcy przyjeżdżali na Kopaninę Kaliszańską, a my tj. młodzież byliśmy ciekawi co się dzieje. Poszliśmy na skrzyżowanie dróg (ja, Stanisław Kalinowski, Goździk, Henryk Radziński), tam gdzie przejeżdżali Niemcy. Jeden z okupantów wskazał palcem na mnie i wołał do siebie. Wziął mnie na samochód (willisa 2) i zawiózł mnie na koniec wsi – na miejsce ich przystanku. Dali mi organki i cukierki. Ludzie mówili, że niemieckie cukierki są zatrute, więc nie chciałem ich jeść, dopóki Niemcy sami nie zaczęli ich jeść. Wcale nie były zatrute. Bałem się 1 Od drugiej połowy XIX wieku do końca II wojny browar był własnością rodziny Kleniewskich. Po wojnie został upaństwowiony i w połowie lat pięćdziesiątych zamknięty. Za: www.browar.biz 2 Typowy samochód wojenny. http://pl.wikipedia.org/wiki/Willys_Jeep Strona 2 z 6 ww w .zg od a-l ub e lsk ie. cb a.p l wtedy, gdyż to było jedno z pierwszych moich spotkań z nimi i nie wiedziałem czego się mogę po nich spodziewać. Innym razem młodzież urządziła sobie zabawę na placu w lesie niedaleko Wólki. Niemcy dowiedzieli się o niej i przyjechali z Kluczkowic, gdzie aktualnie przebywali. Gdy przyjechali, śpiewali różne piosenki. W jednej z nich były słowa: „Zabraliśmy Polskę, kiedy róży kwiat, Zabierzemy Anglię, Francję i pójdziemy na cały świat”. Polską wersję znam, gdyż przetłumaczył to mój znajomy, Markiewicz. W czasie wojny nasza rodzina utrzymywała się z pracy na roli. Często pracowałem całymi dniami z ojcem na polu. Hodowaliśmy świnie, 3 krowy i jakoś staraliśmy się przeżyć. Pewnego dnia przyszło do nas 3 zmarzniętych Żydów i chcieli trochę kartofli. Mój ojciec nie miał nogi, więc dał im klucz do piwnicy, zawołał psa do domu, i pozwolił im wziąć sobie tyle ile chcą. Nie wiadomo ile dokładnie wzięli, bo mieliśmy dość dużo tamtego roku. Potem ogrzali się u nas w domu, zjedli świeżego chleba upieczonego przez mamę, i poszli. Po tygodniu przyszedł jeszcze jeden, wziął jedzenie. Ojciec zabronił im później przychodzić w obawie o własne życie. Niemcy zabijali całe rodziny za to, że pomagały Żydom; w Piotrawinie – rodzinę Kułagów, Kolczynie – Pochwatków, Basonii - Sobków, Świdrach Flasińskich, Opolu Lubelskim – Niezgodów. Zdarzyło się, że Niemcy zabrali nam 2 krowy, zboże i inne zbiory. Nie można było im się sprzeciwiać, gdyż groziły za to wysokie kary. Partyzanci również starali się zabrać tylko broń lub uzyskać informacje, zamiast zabijać jednego lub dwóch Niemców. Niemcy stosowali przelicznik: za 1 zabitego Niemca zabijali 100 Polaków” – ze łzą w oku mówi Stanisław. Podczas wojny ludzie musieli oddawać Niemcom tzw. kontyngenty3, np. z 1ha 200 kg zboża. Jeżeli ktoś nie oddał całego były wyciągane konsekwencje. Pewnego roku wszystkich dłużników zwołano w jedno miejsce, kazano się kłaść na ławce i bito nahajami4. Prawie wszystkich mężczyzn pobili (np. Stanisława Bonarskiego, Stanisława Rędzię, Adama Kamińskiego, Franciszka Wróbla), niektórych nawet do krwi. Kobiety wtedy płakały, krzyczały. Niemiec powiedział, że puści je wolno, ale przy wyjściu stał jeden żołnierz z karabinem i ponownie bił wszystkich wychodzących. Moja mama też została uderzona tym karabinem. Gdy o tych wydarzeniach dowiedzieli się mieszkańcy sąsiedniej wsi, pojechali do wojewody i przedstawili mu całą sprawę – ten załatwił ją polubownie z Niemcami. W innych latach za brak kontyngentu dłużnika zabierano do obozu w Kazimierzu Dolnym. Było tam około 50 osób m. in.: mój ojciec, Tomala, Gozdur, Rękas. Spali na pryczach zbitych z desek, nie mieli opieki medycznej, karmiono ich brukwią. Często nosiłem ojcu jedzenie. Później podzielono ich na starszych i młodszych: młodych wywieziono na Majdanek, a starych i chorych zostawiono, żeby sami poumierali. Gdy w Opolu Lubelskim zrobiono szpital5, zimą przywieziono tam chorych więźniów. W tym szpitalu był również mój ojciec, którego przywieźliśmy do domu po 2 tygodniach pobytu.” – mówi Wacław. Podobne wspomnienia związane z kontyngentem miał Stanisław: „Miałem 9-cioro rodzeństwa, więc nie mogliśmy sobie pozwolić na oddawanie pożywienia Niemcom. Wykopaliśmy na polu dół i tam zakopaliśmy w beczkach zboże. Gdy przyszli do nas do domu z pytaniem o kontyngent i go nie uzyskali Niemiec zbił mojego ojca nahajem. Rozciął mu skórę na plecach, ale przynajmniej mieliśmy co jeść zimą. Niemcy sprawdzali w szopach, i komorach, czy nikt nie schował żywności. Chodzili z długimi drutami lub bagnetami, nałożonymi na broń, i szukali w słomie, ziemi. W moim domu schowaliśmy zboże w słomie. Gdy przyszli Niemcy i szukali w komorach zboża, udało nam się, bo Niemiec porzucił szukanie pół metra przed beczką.” 3 Na rok 1940/1941 na województwo lubelskie nałożono kontyngent w wysokości 449 200 ton zboża. Zob. http://www.rudnik.gmina.pl/index.php?id=5 4 Nahaj – skórzany, pleciony bicz na krótkiej rękojeści. Słownik wyrazów obcych PWN, Warszawa 1980, PWN, s. 500. 5 Obecnie w tym budynku znajduje się szkoła. Strona 3 z 6 ww w .zg od a-l ub e lsk ie. cb a.p l Wśród wspomnień Wacława znajdują się również informacje dotyczące frontu. „Niemcy podążali dalej w głąb Rosji, ale nie byli przyzwyczajeni do mrozu, więc pewna ich część zmarła z wycieńczenia. Rosjanie stosowali taką taktykę, która szarpała Niemców. Pod Stalingradem spotkali się z armią Paulusa, było tam 9 generałów. Nie wiem jaka była liczebność tego wojska ale musiała być duża. W gazetach pisano, że 2 generałów zmarło naturalną śmiercią, natomiast 7 wróciło żywych, ale dopiero w 1955 roku. Spod Stalingradu wzięto do niewoli 22 tysiące jeńców i tych 7 generałów6. Byli oni zatrudnieni przy produkcji materiałów zbrojeniowych w fabrykach wybudowanych na pustym polu. O takich informacjach wiedzieliśmy z gazet, które czasami kupowaliśmy. Pewnego dnia w gazecie niemieckiej przeczytałem nagłówek: Polska świnia imieniem Tadeusza Kościuszki oprosiła się w Rosji i ma 3 tysiące prosiąt. Potem interesowaliśmy się działaniami Polaków, czytaliśmy trochę artykułów w gazetach. Sformowano armię nad Oką, później zwaną Pierwszą Armią Wojska Polskiego na terenie Rosji. Pierwszą walkę mieli pod Lenino. Oficerowie nieudolni byli, gdyż bezmyślnie puścili żołnierzy na Niemców i po dojściu do Wisły Pierwsza Armia nie nadawała się na wojnę. W 1944 roku stworzono Drugą Armię Wojska Polskiego, nabór prowadzono w Lublinie. Z naszych okolic wzięto 4 roczniki. Wśród nich znalazł się mój brat Antoni. Powołano go do saperów, zdobył rangę starszego sapera. Należał do 2 dywizji. Wraz z nim ze Zgody poszło jeszcze paru młodych m. in.: Jan Kamiński. Gdy przez Wisłę przeszedł front, zwolniono Antoniego i jego towarzyszy do Warszawy, aby tam rozminować okolice stolicy. Tuż po wyjściu z samochodu weszli na minę i większość z nich zginęła. Zostali pochowani na Powązkach. Nie wszyscy mieli takie szczęście, że rodziny wiedziały o ich śmierci. O śmierci mojego brata powiadomił nas kolega, napisał jeszcze, że po wybuchu miny żył tylko 2 godziny, miał obrażenia klatki piersiowej. Zaraz po otrzymaniu listu odpisałem aby się dowiedzieć gdzie został pochowany, ale nikt mi nie odpowiedział. Chciałem wtedy pojechać tam z ojcem, aby poszukać brata, jednak mama, która się martwiła o nas nie pozwoliła na to. Później mój młodszy brat napisał list do Czerwonego Krzyża i dopiero za drugim razem powiedziano nam, gdzie jest pochowany i gdzie możemy uzyskać informacje o szczegółach. Janek Kamiński zginął pod Berlinem, jednak nie wiadomo gdzie jest pochowany. Pewnego dnia przysłano do nas 3 rodziny z poznańskiego. Jedni z nich, Szymańscy, tworzyli 5-cio osobową rodzinę. Nie przywieźli ze sobą nic, bo Niemcy dali im tylko 15 minut na zabranie niezbędnych rzeczy. Musieliśmy im zapewnić jakieś warunki, każdy się czymś podzielił; jeden dał mieszkanie, sołtys furmankę, inny koszyk kartofli, mąki, kaszy itp. Niemiec, który zajął ich gospodarkę w poznańskim zrobił sobie parobka z ich syna. Często nam opowiadali różne rzeczy o ich życiu, np. o drodze w nasze strony, że byli wiezieni w przeludnionych krowich wagonach, bez możliwości zabrania większej ilości rzeczy. Rosjanie też wysiedlali Polaków, w 10 minut trzeba było zabrać dorobek całego życia. Samochodami dowozili na pociąg, a później na Sybir i 3 miesiące jazdy w wagonie. Podczas jazdy dawano zesłańcom po litrze zupy na osobę. Na miejscu dawano łopaty i kazano kopać ziemianki na mieszkania. Transporty, które dojechały w lecie na Syberię były żywe, natomiast te które dojechały w zimę (40 – 50 stopni poniżej zera) były w większości martwe, zamarznięte. Rosjanie toporami ich rozcinali i wywozili do lasu. Wiem to z opowiadań tych, którzy wrócili. Rozmawiałem z takim człowiekiem, który miał odmrożone palce u stóp i dłoni, amputowano mu je. Straszne były losy Polaków na Wschodzie…” – mówi Wacław. Na Święta Bożego Narodzenia do Zgody wkroczyła armia rosyjska, zostaliśmy o tym uprzedzeni około 2 miesięcy wcześniej. Wygoniono wszystkich ludzi, aby Rosjanie mieli dużą przestrzeń. Ja nie poszedłem nigdzie, podobnie jak kilka innych osób, zostaliśmy aby 6 Według G. Knoppa do niewoli wzięto 100 tysięcy niemieckich żołnierzy, z których 95% nie przeżyło następstw Stalingradu. Najmniejszy ubytek nastąpił wśród oficerów najwyższych rangą (z 24 generałów tylko 1 zmarł w niewoli). Por. G. Knopp, Stalingrad, Warszawa 2007, Świat Książki. Strona 4 z 6 od a-l ub e lsk ie. cb a.p l pilnować dobytku. Rosjanie zabierali z gospodarstw świnie, krowy, zapasy żywności. Najbardziej prześladowano członków AK i BCH”7. Gdy wojsko rosyjskie było na Zgodzie, wraz ze znajomymi Mieczysławem Dziwiszem i Edwardem Mordelem, postanowiliśmy przejść przez wieś. Przy Krzyżu przydrożnym zobaczyliśmy armatę; była przysypana tak, że widać było tylko fragment lufy i była skierowana w kierunku Wisły. Kolejną armatę zobaczyliśmy w miejscu gdzie dzisiaj jest las, również była skierowana w kierunku Wisły i obstawiona mendlami8. Wtedy trochę się przestraszyliśmy i wróciliśmy się do domu. Bardzo dobrze mi utkwiła w pamięci ta wyprawa. Rosyjscy żołnierze opowiadali nam o Niemcach, że byli słowni; powiedzieli im że mogą sobie wykopać okopy i w tym czasie nie będą strzelać. I tak zrobili. Rosjanie mówili, że rozmawiali sobie z Niemcami przez Wisłę. W tym roku praktycznie bez przeszkód zebraliśmy zboże i wykopali kartofle. Innego lata, w stodołach byli Rosjanie, więc snopki trzymaliśmy na polach, aby nam nie zmokły, przekładaliśmy je na jedną stertę. Nie mogliśmy zostać w domach, musieliśmy opuścić wieś. Nie uciekaliśmy zbyt daleko, bo do Wrzelowca, Kluczkowic. Gdy wojsko opuściło wieś, zwieźliśmy zboże” – mówi Wacław. W 1944 roku, gdy u nas był front, przeczytałem w gazecie o 2 wioskach w woj. radomskim. Były położone pomiędzy lasami, a w nich przebywał wówczas 22 i 27 Pułk Piechoty. Stoczyli bitwę z Niemcami i wygrali ją. Niemcy postanowili zrównać z ziemią te wioski, a na ich miejscu zasiać łubin, później zasadzili las. Zdarzało się, że Niemcy przyjeżdżali w nasze okolice, aby zabrać kilka osób na Majdanek. Zabrali m.in.: Bronisława Krupę, Stefana Rędzię, Łukasika, dwóch Śpiewaków, Dziwisz, Adama Tomalę, Chemperka. Z nich wszystkich wrócili tylko Tomala i Chemperek, który po powrocie ważył tylko 27 kg. „Rozmawiałem z nim w szpitalu. Marnie wyglądał.” – z żalem mówi Edward. W Piotrawinie Niemcy dokonywali różnych zbrodni np. spalili kobietę z dwójką małych dzieci. Inna kobieta, która była wówczas w piwnicy dostała wskazówkę od Niemca, aby nie wychodziła z niej, a on upozoruje jej śmierć, i tak ocalił jej życie. Straszna była ta wojna…” Wojna na każdej z tych osób odcisnęła trwałe piętno. Nie wiemy skąd czerpali swoją siłę i odwagę do pokonywania trudności w codziennym życiu. Czyżby tak, jak w sentencji Homera to „los dał ludziom odwagę znoszenia cierpień?” *** .zg Materiał zgromadzono na podstawie przekazu ustnego Stanisława Zyski, Wacława Sobki, Edwarda Głodzika. Zdjęcie na okładce pochodzi z rodzinnych zbiorów autora niniejszej pracy. ww w Źródła: 1. http://pl.wikipedia.org/wiki/Willys_Jeep 2. G. Knopp, Stalingrad, Warszawa 2007, Świat Książki 3. Z. Mańkowski, J. Markiewicz, J. Naumiuk , Kalendarium walk Batalionów Chłopskich na Lubelszczyźnie, Lublin 1964, Wydawnictwo Lubelskie. 4. Słownik wyrazów obcych PWN, Warszawa 1980, PWN 5. www.browar.biz 6. www.rudnik.gmina.pl/index.php?id=5 7 Działalność BCH na terenie Lubelszczyzny opisuje Z. Mańkowski, J. Markiewicz, J. Naumiuk, Kalendarium walk Batalionów Chłopskich na Lubelszczyźnie, Lublin 1964, Wydawnictwo Lubelskie. 8 Mendel – 15 (czasem 12 lub 10) snopów zboża ustawionych razem na polu. Za: Słownik wyrazów…, s. 466. Strona 5 z 6 l a.p cb lsk ie. Wacław Sobka z żoną Zofią Edward Głodzik ub e © Copyright Radosław Wróbel ww w .zg od a-l Wszelkie prawa zastrzeżone. Strona 6 z 6