Notatki ze Szkoły Wspólnoty
Transkrypt
Notatki ze Szkoły Wspólnoty
Notatki ze Szko y Wspólnoty z ks. Juliánem Carrónem Mediolan, 12 pa dziernika 2011 r. Teksty b d ce punktem odniesienia: Zmys religijny, rozdz. X, ss. 161–174 oraz Zawsze intensywnie prze ywa rzeczywisto (Tekst z inauguracji roku pracy, 1 X 2011 r. w Mediolanie). Piosenki: – Le stoppie aride ( ciernisko) – Il mio volto (Moje oblicze) Chwa a Ojcu... Ja rozpoczynam od zera, to znaczy, od momen„W Bycie pozwól mi w drowa ”. Pro my, aby to tu, kiedy podczas Dnia inauguracji roku przywoby a w drówka tego roku. Dzie inauguracji roku, jak widzieli my, jest a e nas tym zdaniem ks. Giussaniego, e nie propozycj dla rozumu i dla wolno ci ka dego traktujemy rzeczy obecnych jako obecnych, od z nas, aby odpowiada na pilne potrzeby ycia. li cia poczynaj c. I to jest rzeczywi cie prawda, Lecz t propozycj rozumie si tylko w do wiad- tak jak prawd jest równie to, e kiedy podejmuczeniu, poniewa my mo emy by nieporuszeni j prac i wobec rzeczy id c a do ko ca, dochodz wobec tego stanowczego wskazania, jakie zawsze do rozpoznania Jego, kiedy tam docieram, wszystdawa nam ks. Giussani: rzeczywisto staje si ko si zmienia, poniewa prawd jest, e poruszoprzejrzysta w do wiadczeniu. Dlatego prawdy na zostaje tak e afektywno i na nowo wydarza propozycji nie osi gnie si my lowo i intencjo- si jedno . Lecz to zdarza si raz na tysi c, natonalnie: osi gnie si j weryfikuj c w do wiadcze- miast wszystko, wszystko, dos ownie wszystko da ode mnie takiej pracy, jakiej nigdy nie wykoniu. Z tego powodu ka dy jest wezwany, otrzymuje wyzwanie, by weryfikowa propozycj nuj , z wyj tkiem sytuacji, gdy jestem zobligowaw rzeczywisto ci, w yciu, w taki sposób, aby na ny przez rzeczywisto . Przestraszy em si , dlatenaszych oczach mog a objawi si jej prawda. go zapyta em siebie: gdzie ja naprawd yj ? Je li W przeciwnym razie pozostanie tylko s owami, traktuj wszystkie rzeczy jako „co normalnego” my za b dziemy uwa ali, e zrozumieli my. Nie i nigdy nie docieram do ich prawdy, do zobaczenia pojmiemy, czym jest mi o , czytaj c jedynie Jego, to w jakiej rzeczywisto ci prze ywam ca y ksi ki o mi o ci; rozumie si j , gdy si jej do- dzie ? Po Dniu inauguracji oczywisto ci dla wiadcza! St d te praca, jak tu podejmujemy, mnie jest istnienie owego przera aj cego rozpronie mo e zast powa do wiadczenia. Nasze spo- szenia, sprawiaj cego, e nie potrafi nawet zda tkania s wzajemnym towarzyszeniem sobie sobie sprawy z wielko ci problemu zaproponowacelem weryfikowania obecnego do wiadczenia, nego mi ponownie przez ks. Giussaniego. To, o czym mówisz, jest prac , której zazwyczaj potwierdzanego przez samo do wiadczenie. Jeste my tutaj razem, by nawzajem sobie wiad- nie wykonujemy, to za pokazuje nam równoczenie, do jakiego stopnia przyzwyczaili my si (jak czy o pracy, któr wykonali my i by opowiada sobie o faktach, które pomagaj nam rozumie to mówili my podczas Dnia inauguracji, cytuj c prawd propozycji, w taki sposób, by my poma- ks. Giussaniego) do s abego u ywania rozumu. gali jedni drugim, poniewa praca wykonana Konsekwencj za tej s abo ci w u ywania rozuprzez jednego jest dobrem dla wszystkich, odkry- mu, jak widzimy, jest trwaj ce p kni cie pomi cie, którego jeden dokonuje, jest dobrem dla dzy rozpoznaniem i afektywno ci . Jest rzecz nawszystkich, aska dana jednemu jest dobrem dla prawd wa n , aby my zacz li naprawd i za wszystkich. Owa relacja mi dzy osobist prac ks. Giussanim, poniewa my zbyt atwo s dzimy, i wspóln weryfikacj jest decyduj ca, aby ka dy e istniej bardziej istotne sprawy; tymczasem on z nas móg dozna pomocy, otrzyma wsparcie podkre la z moc , e to jest w a nie najwa niejsza i towarzystwo w do wiadczeniu, które prze y- rzecz: Czy jeste my gotowi pój za tym czy te nie? Zwykle, bowiem, w ogóle tego nie czynimy: wamy. 1 Szko a Wspólnoty z ks. Carrònem 12 X 2011 ile razy w naszym yciu przeczytali my Zmys religijny czy cho by tylko jego dziesi ty rozdzia , i ile razy zacz li my go w tym na ladowa ? St d te wa ne jest od samego pocz tku, by my nie mówili: „Ale ja ju to wiem...”. Pierwsz rzecz , z której musimy zda sobie spraw jest to, e wcale tego nie wiemy. A nie wiemy tego nie dlatego, e nie rozumiemy s ów: nie wiemy tego dlatego, e nigdy nie podj li my w naszym yciu ryzyka, aby zweryfikowa to, co on nam mówi! I faktycznie, wielu z was mi o tym mówi i pisze: „Ale tej pracy ja nigdy nie wykonuj ”. Uznanie tego wydaje si by czym ma o znacz cym, ale to jest pierwszy decyduj cy krok. Konsekwencj bowiem jest – jak powiedzia ten, który przed chwil zabra g os – e „Ja nie yj w rzeczywisto ci”. y , nie krocz c drog zaproponowan przez ks. Giussaniego, nie jest prze ywaniem rzeczywisto ci, poniewa w ten sposób nie docieram nigdy do rzeczywisto ci takiej, jak ona naprawd jest. I tak mo emy anga owa si w wiele spraw, lecz tym, co dominuje jest rozproszenie, a najgorsze jest to, e wcale sobie z tego nie zdajemy sprawy. I nadal my limy, e jest co bardziej interesuj cego do zrobienia, co bardziej znacz cego do wykonania; potem mo emy nawet ustami wyznawa „Giussani, Giussani, Giussani”, ale wcale za ks. Giussanim nie idziemy, bo w a nie w tym punkcie nic sobie z niego nie robimy [w ogóle si z nim nie liczymy]. Jak napisa do mnie pewien przyjaciel: „U wiadamiam sobie, e to, co powiedzia e w Dniu Inauguracji roku jest decyduj ce dla mojego ycia i czuj potrzeb , aby ty móg korygowa mnie w tej pracy. By obecnymi w obecnych sprawach, móc dr e ca ym sob w obliczu rzeczy obecnych jest tym, czego najbardziej pragn , jest tym, czego najbardziej potrzebuj , poniewa zdaj sobie spraw , e czym nie do zniesienia dla mnie staje si ycie z pacjentami, z moj rodzin , z moj narzeczon , z przyjació mi, oczekuj c mojej satysfakcji chwil pó niej po czym obecnym; to znaczy, czym nie do zniesienia jest y tak, jak gdyby obecno ci nie by o, jak gdyby to, co mam przed oczyma nie by o w stanie zainteresowa mojego ycia [nie do zniesienia jest to, e pragniemy zawsze, aby sko czy a si chwila obecna i nadesz o co potem, itd.]. A jednak u wiadamiam sobie, e zdumienie w obliczu bytu i rzeczy, o których mówisz, a do którego – jak powiedzia e – musimy si na nowo wychowywa , ja w 99% przy- padków redukuj do zdumienia sentymentalnego, do jakiej reakcji, która jako taka nie zale y ode mnie i zmienia si zgodnie z moj wra liwo ci i moim stanem ducha [nastrojem]. Zdaj sobie tak e spraw z tego, e taka uwaga wobec bytu, wobec rzeczywisto ci nie mo e by owocem mojego my lenia lub mojej dobrej i s usznej intencji; lepiej, mo e nawet by , ale nie przetrwa, poniewa mój w asny wysi ek szybko mnie nu y, poniewa zamiast czyni ycie bardziej intensywnym, czyni je uci liwym. Natychmiast i bardzo atwo mo na dostrzec ró nic pomi dzy kim , kto jest zdumiony, a kim , kto rozwa a, e powinien si zdumie ”. Otó , pierwszym sygna em decyzji wej cia na drog , do jakiej zaprasza ks. Giussani jest to, e je li tego nie uczyni , ycie okazuje si nie do zniesienia. Mimo, e czyta am o tym wiele razy, nie jestem pewna, czy uchwyci am [poj am] w a ciwie dowiadczenie, które pragnie nam pokaza ks. Giussani. Dlatego chcia abym lepiej zrozumie , kiedy rozpoznanie tej nieuchronnej obecno ci jest prawdziwym aktem rozumu, a kiedy jedynie sentymentalnym doznaniem. I to jest druga wa na sprawa zwi zana z tym, o czym mówimy. Podstawowa ró nica tkwi w tym, e sentymentalne doznanie (kontruderzenie) pozostawia nas [czyni nas] niesta ymi, tzn. tkwimy w hu tawce stanów ducha [nastrojów], tak jakby rzeczywi cie nie by o czego , czego mo na by si uchwyci . Dlatego podoba mi si przyk ad z niesionym przez potok kamieniem. Kto porwany przez rw cy potok, w czym dostrzega czy jest jedynie jakim momentem sentymentalnym czy te naprawd ujmuje jaki fragment rzeczywisto ci? [Poznaje] po tym, e uwalnia si od owej hu tawki nastrojów i e ma co , do czego mo e przylgn . Bez tego yj ci gle w zale no ci od stanów ducha; mo e zmieni si w jednej chwili, a ju w nast pnym momencie na nowo jestem w szponach hu tawki nastrojów. Natomiast, u wiadamiam sobie, e w a ciwie u ywam rozumu dzi ki przemianie, jaka zachodzi we mnie. A widz to, kiedy ca e moje „ja” jest zaanga owane w to [pochwycone przez to], co mam przed sob . Dlatego nie znajduj lepszej formu y od tej, jak stosowa ks. Giussani: ca y problem rozumu i inteligencji jest tre ci epizodu z Janem i Andrzejem, oni obydwaj, bowiem, zostali pochwyceni, do tego stop- 2 Szko a Wspólnoty z ks. Carrònem 12 X 2011 nia pochwyceni, e od tamtej chwili, nawet b dz c tysi ce razy, na zawsze pozostali Jego [Jezusowi]. To bycie „Jego” nie mog o przetrwa inaczej, jak tylko dzi ki temu, e po ród wszystkich spraw, oni uchwycili si czego na zawsze. W czasie twojej lekcji w Assago niesamowicie uderzy a mnie jedna rzecz, z której nigdy wczeniej nie zdawa am sobie sprawy: nasza historia u ywa s owa „Obecno ”, aby okre li tak ostateczn natur rzeczywisto ci, jak i wydarzenie Chrystusa teraz, a tak e nasze zadanie. U ywamy tego samego s owa, aby wyrazi trzy sprawy, które w s owniku wiata wyra ane s trzema ró nymi wyrazami (Chrystus, rzeczywisto , ja). Bardzo mnie to uderzy o, poniewa jest to jakby podpowied , i ja potrzebuj Jego obecno ci, aby u wiadomi sobie, e rzeczywisto jest obecnoci , to za z kolei mnie czyni obecno ci . Powtórz to! Powtórz tak, jak powiedzia a , gdy jest to bardzo jasna formu a. Ja potrzebuj obecno ci Chrystusa, by zda sobie spraw , e rzeczywisto jest obecno ci , i e to jest to, co mnie czyni obecno ci . Je li tak nie jest, to moje zadanie, np., w mojej pracy, ma nadal polityczny b d ideologiczny charakter. W poniedzia ek po Dniu inauguracji wesz am do klasy, która w tym roku przysparza mi wiele problemów, i przeprowadzi am bardzo pi kn lekcj ; po wyj ciu z klasy zapyta am sam siebie: dlaczego [ta lekcja] by a tak pi kna? Co tak bardzo interesuj cego wydarzy o si ? I w a nie, sta o si , e nie tyle skupi am si na mojej lekcji, ile raczej na tym by zda sobie spraw z tego, co si dzia o w m odzie y, i dlatego mog am naprawd wej w dialog z nimi. To w a nie wtedy, kiedy zdajesz sobie spraw z kogo drugiego jako obecno ci, ty jeste obecno ci , je li nie, to nigdy ni nie jeste ; moesz by przywódc ludu, mo esz indoktrynowa ludzi, ale nie jeste tak obecno ci . A tamtego dnia, co pozwoli o ci uzna twoich uczniów jako obecno ? To, co wydarzy o si w sobot . Wydaje mi si bardzo interesuj ce takie u ycie s owa „obecno ”, w tym potrójnym znaczeniu. Natura rzeczywisto ci: rzeczy istniej ce [obecne] jako obecno . Natura chrze cija stwa: wyj tkowa Obecno . I natura zadania: stanie si obecno ci dla innych: w rzeczywisto ci, w wiecie, w historii. Tymczasem to bycie obecno ci wielokrotnie jest jakby pozbawione zwi zków, jest pojmowane w jaki dualistyczny sposób, jak napisa a mi pewna osoba: „Kiedy przemawia e w Assago wiele razy dozna am poczucia entuzjazmu i wzruszenia, a do ez, i to nie z powodu jakiej sentymentalnej sk onno ci, której nie posiadam, i nie dlatego, e s ucha am jakiej nowej doktryny, ale dlatego, e to by o prawdziwe. Przez to, co powiedzia e i przez przywo ane s owa ks. Giussaniego, poczuam si znowu, jak za pierwszym razem, ogarni ta jego spojrzeniem, w taki sposób, e bez zapominania czegokolwiek czy bez dokonywania prostych rozrachunków, powiedzia mi raz jeszcze, obejmuj c mnie, kim jestem i z czego uczyniona jest rzeczywisto . Ponownie powiedzia e mi, e moje pragnienie bycia nie jest utopi , ale tym, co czyni c interesuj c dotychczas przebyt drog , teraz naprawd zacz o stawa si cia em. A nast pnie staranno , z jak zosta przygotowany ka dy szczegó gestu. To nie by o co innego, co zosta o dodane do twoich s ów, ale ulotny, lecz sakramentalny fragment owej Obecno ci. Poczu am, jak odezwa a si we mnie owa prostoduszna zuchwao , pozwalaj ca mi wypowiedzie jako w asne s owa psalmu responsoryjnego z niedzieli: „Bo z Tob zdobywam wa y, mur przeskakuj dzi ki mojemu Bogu” (Ps 18, 30) i która pozwala mi podejmowa prac i rozmaite codzienne obowi zki jako obszar wielkiego b agania, aby wszystko by o prawdziwe a zatem i zbawione. W obliczu tego zaskoczy a mnie troch postawa niektórych moich przyjació , którzy, gdy im o tym opowiada am, odpowiadali mi: «Tak, to prawda, ale potem o tym zapominamy», albo «Tak, ale potem spójrz na ycie, ja chcia bym zrozumie , jak prac nale y wykona », albo jeszcze «Tak, tak, ale jak si potem anga owa w rodowisku?» [wszystko bez zwi zku, oderwane]. Kiedy to by a tak e moja postawa, ale teraz u wiadamiam sobie, e owe «ale» i «jednak» s niszcz ce i s potwierdzeniem owego braku dr enia, o którym mówi ks. Giussani,. To za nie pozwala zatrzyma si nawet na chwil w obliczu tego, co powiedzia e , patrz c na to i patrz c na siebie z odrobin ca kowitej sympatii [nie ma tu nawet odrobiny owej „bierno ci”, o której mówili my]. Wydaje si , e praca nad odkrywaniem rzeczywisto ci jako obecno ci, w gruncie rzeczy, jest ci gle jeszcze jak przes ank , dzi ki której pr dzej czy pó niej ods onisz nam tajemnic bycia obecnymi w rodowisku [jest to niesamowite: poniewa to wydaje si nam czym 3 Szko a Wspólnoty z ks. Carrònem 12 X 2011 abstrakcyjnym, w konsekwencji musimy doda cokolwiek, co pozwoli nam by obecnymi w rodowisku], aby pomaga sobie nawzajem, aby by zadowolonymi z tego, czym yjemy”. Oto w a nie dualizm, kompletny i sko czony! Istotnie, co czyni nas prawdziwie obecno ci ? Co pozwala nam uznawa rzeczy obecne jako obecne? Przeprowad cie nast puj cy test (ja przeprowadzi em go na sobie): o czym opowiadali cie przyjacio om, kiedy si z nimi ponownie zobaczyli cie pod koniec lata? Co podczas wakacji by o dla was t obecno ci , do tego stopnia, e czuli cie potrzeb opowiadania o niej innym? Jakie aspekty, fakty, w których by o co , co wzbudzi o w was zdumienie. A dlaczego was zdziwi o? Poniewa w tym by o co niezwyk ego (co , czego nie da o si zredukowa do zwyk ych rzeczy), jaka wielko , dzi ki której atwiej nam by o rzeczy obecne uzna za obecne. To jest w a nie to, o czym opowiadali my. Rzeczy sta y si dla nas tak obecne, poniewa by y przepe nione Tajemnic , która nas zdumiewa a. Rzeczywisto jest interesuj ca, rzeczywisto tego lata zainteresowa a nas dzi ki mo liwo ci uchwycenia obecnej w rzeczach Tajemnicy. I dobrze wiemy, czym staje si ycie, kiedy wydarzaj si takie rzeczy. Przez nie jeste my wychowywani, by coraz bardziej dostrzega ka d obecn [istniej c ] rzecz, od li cia poczynaj c, poniewa obecno Chrystusa w tych faktach, w tym, co si dzieje, czyni je tak obecnymi dla nas, e wyrywa nas z rozproszenia, w jakie nieustannie popadamy. I to jest sposób, w jaki Tajemnica wychowuje nas, aby my wszystko rozpoznawali jako obecno , aby my wszystko uznawali za znak. I dopiero wtedy, gdy w taki sposób zaczniemy prze ywa rzeczywisto , stajemy si obecno ci . Nasze stawanie si obecno ci nie jest jakim dodatkiem do naszej relacji z rzeczywistoci : jest po prostu sposobem odnoszenia si do rzeczywisto ci! W tym dokonujemy weryfikacji czy stali my si obecno ci , poniewa to jest w anie to, co czyni ró nic ; w przeciwnym razie w rzeczywisto ci yjemy znudzeni, jak wszyscy, dusz c si jak wszyscy, a nast pnie podejmujemy jaki gest, aby powiedzie [pokaza ], e jeste my obecni (a jest to mieszny sposób pojmowania obecno ci). Dlatego w a nie, niejednokrotnie, nawet jaki wielki gest, który podejmujemy – a kiedy nale y podj go, to si go podejmuje – nie ma nale ytej wiarygodno ci; nie widz c nas, bowiem, obecnymi w rzeczywisto ci, w codzienno ci, jakie znaczenie ma jaki wielki gest? Wiarygodno , szansa pos uchu wobec wielkiego gestu, jakiego gestu, który proponujemy wszystkim, ma miejsce, je li zostanie wzbudzona ciekawo wzgl dem tego, jak yjemy na co dzie , tzn. je li stali my si obecno ci . Je li nie przezwyci ymy tego dualizmu, wówczas owe trzy znaczenia s owa „obecno ” nigdy si nie zbiegn , a wtedy chrze cija stwo staje si abstrakcj , my za musimy „co zrobi ”, by ono sta o si konkretne. Lecz ks. Giussani powiedzia nam, e chrze cija stwo jest poruszaj cym i zaskakuj cym sposobem prze ywania zwyczajnych rzeczy! Stajemy si obecno ci , yj c zwyczajnymi sprawami z ow odmienno ci , b d c istotnym czynnikiem prawdziwej obecno ci. Jaka obecno nie jest wi ksza tylko dlatego, e jest liczniej reprezentowana czy bardziej widowiskowa; prawdziwa obecno , bowiem, nie polega ani na jej widowiskowo ci ani na liczbie zaangaowanych osób, ale na jej odmienno ci! Ta za odmienno rodzi si jedynie z takiego sposobu uczenia si relacji z rzeczywisto ci . Bez tego nic nie uczynimy. Chc opowiedzie o pewnym epizodzie, jaki przydarzy mi si tego lata. Wyrusza am na wakacje nad morze, cokolwiek zoboj tnia a na wszystko, a nade wszystko wzgl dem samej siebie. Razem z nami by a pewna mama z przedszkola mojego syna, zupe nie mi nieznana, i ja robi am wszystko, aby unika kontaktu z ni , poniewa skoro nie znosi am samej siebie, pomy l, o ile bardziej innych. Pewnego dnia spotka am j przypadkowo, a ona zacz a opowiada mi o swoim m u, który le si czu . Zacz am jej radzi to i owo, i nagle zdziwi am si sama sob , e czyni am to z tak wolno ci (otó to, z wolno ci , z powodu której mówi am sama do siebie: „Ale ja nie jestem ja”). Wtedy zda am sobie spraw , e to Chrystus sta si we mnie wydarzeniem: od tego momentu zacz am patrze na wszystko z nieprawdopodobn wdzi czno ci : na mojego m a, na moje dzieci, na morze. Tym, co mnie zdumia o by sposób, w jaki patrzy am potem na moje zwyczajne sprawy, czyli z sercem wzruszonym, i chwila by a naprawd pe na Jego obecno ci. Dzi kuj . Na uniwersytet Katolicki dotar a wystawa z Meetingu na temat 150. lat zjednoczenia W och. W pi tek odby o si spotkanie, podczas którego 4 Szko a Wspólnoty z ks. Carrònem 12 X 2011 my, starsi przewodnicy, wprowadzali my w ni nowych przewodników; na koniec jeden z nowych zada nam pytanie: „A zatem, g ówn my l tej wystawy jest to, e w ró nych epokach historycznych cz owiek poruszony przez pragnienie, faktycznie tworzy tak Itali ”? Odpowiedzia am mu: „Tak, ale dzi ki pragnieniu, które jest konkretne: pragnienie zarabiania pieni dzy, pragnienie wp ywu na debat polityczn , pragnienie wychowywania, pragnienie prze ycia”. Jednak natychmiast u wiadomili my sobie, e to nie wystarczao... Inna przewodniczka z Meetingu powiedzia a: „B d my jednak uwa ni, poniewa teza ks. Giussaniego, umieszczona przez nas na ostatniej tablicy, jest bardzo precyzyjna, mówi c, e moce zmieniaj ce wiat s tymi samymi, które przemieniaj serce ludzkie, lecz moc zmieniaj c wiat jest Cz owiek, który zbudowa swój przybytek po ród nas, czyli Chrystus”. I zdali my sobie spraw , w jaki sposób taka wiadomo na nowo rozpocz a przygod z wystaw : nie dlatego, e by a jakim doczepionym stwierdzeniem, ale poniewa domaga a si naprawd prze o enia jej na szczegó y. I tak – jak mówi e – dochodzi si do punktu, w którym przezwyci a si strach, a zatem mówisz o tym wiatu i wypowiadasz to z tak wiadomo ci i godno ci , z której sobie zdajesz spraw . Tak wi c odczytywanie na nowo tego zdania jest jakim nowym nawróceniem si na to, co si wydarza, i wszystko staje si nowe, wszystko jest dane: a pierwsz rzecz podarowan mi jest moje serce, na nowo rozpalone przez to, co si wydarza. I to wszystko sprawia, e stajesz si obecno ci . A co tobie pozwoli o przej ca t drog (tu nie mo emy utraci nawet jednego okruchu)? Fakt obja nienia na nowo wystawy kolejnym przewodnikom. Czyli? U wiadomienie sobie, e ta teza ks. Giussaniego ma imi i nazwisko. Lecz ty, dlaczego dotar e a do tego punktu? Dzi ki owemu ch opakowi, który zada ci pytanie. Gdyby je zlekcewa y – „Co mnie obchodzi to pytanie? Ca e lato oprowadza em po tej wystawie, a teraz przybywa taki jeden ze swoimi obiekcjami?” – nie prze y by do wiadczenia, o którym mówisz. Pozwoli e , by pytanie kogo , kto dopiero przyby , sta o si dla ciebie prowokacj . Zaakceptowanie tego elementu rzeczywisto ci: „Lecz czy wystarcza pragnienie?”, pozwoli o ci przej ca t drog . I tak poszed e na nowo przeczyta tre ostatniej tablicy, mówi cej w a nie o tym, e samo pragnienie nie wystarcza, e Kto Inny zbudowa swój przybytek po ród nas. Przez ca y tydzie Meetingu oprowadza e po wystawie, ale nie do ko ca zdawa e sobie z tego spraw . Czy widzicie, co znaczy, e rzeczy obecne staj si obecno ci ? Ka da okoliczno – jak w tym przypadku – mo e sta si cenn okazj , by na nowo to zrozumie . I to jest nowo , która teraz mo e sprawi , e oprowadzanie po wystawie mo e by jeszcze bardziej interesuj ce. W przeciwnym razie stanie si jedynie powtarzaniem tego, co ju robili cie wcze niej. Natomiast, je li staramy si nie zgubi niczego z tego, co si wydarza, nieprzewidziana sytuacja, ów sposób, w jaki rzeczywisto rzuca mi wyzwanie, sprawia, e zaczynamy prze ywa pasjonuj c przygod , coraz bardziej pasjonuj c , poniewa wszystko staje si nowe. Dlaczego? Dlatego, e nie zgubili my z oczu nawet obecnego li cia. Wyobra cie sobie, czym mog oby by ycie, gdyby my tak yli! Zamiast narzeka zacznijmy postrzega okoliczno ci nie jako przeszkod , ale przeciwnie, jako mo liwo , która pozwali nam na nowo wszystko zrozumie . Op aca si nam to, czy nie? Ka dy musi sam podj decyzj ! Po Dniu inauguracji roku zda am sobie spraw , e od pewnego czasu y am przyzwyczajona do wszystkiego, cznie z sob sam , i tak by am chwilow reakcj lub sentymentem samej siebie. Podam przyk ad, studiuj c – obecnie pisz prac magistersk – zdarza o mi si , e kiedy uda o mi si napisa wi cej ni pi linijek tekstu, by am zadowolona; kiedy jednak nie udawa o mi si niczego napisa , wówczas wszystko mnie przyt acza o. Albo w relacjach: je li potrafi am traktowa przyjació we w a ciwy sposób, wówczas czu am si w porz dku i by am zadowolona; je li jednak nie, to gorszy am si natychmiast sob i stawa am si sum przeró nych stanów ducha. Do ich towarzystwa do cza a zazwyczaj jaka g boka nostalgia, która mnie nie opuszcza a i która nigdy nie daje mi spokoju, a zatem, kiedy by am ca kiem niespokojna, stawa am si moim niepokojem. Natomiast w tym tygodniu zda am sobie spraw z pewnej niesamowitej sprawy, która pozwoli a mi odetchn i by pogodn we wszystkim, czym yam. Zacz am na serio traktowa prac , jak nam zaproponowa e , to znaczy, aby u ywa rozumu we w a ciwy sposób, a zatem, nie zatrzymuj c si na czystej mojej reakcji w obliczu rzeczy, ale id c a do ko ca „mojego oblicza”, tego kim je- 5 Szko a Wspólnoty z ks. Carrònem 12 X 2011 stem. I zacz am odczuwa zdumienia nade wszystko z faktu, e kiedy si budz rano, to nie ja daj sobie siebie, podobnie jak nie daj sobie sama pragnienia bycia szcz liw , i nie ja decyduj o tym, by na nowo odczuwa ow nostalgi , i ju to przypomina mi, e ja jestem ci g relacj z Tym, który mnie czyni. Sama z siebie nie daj sobie ani pragnienia, ani niepokoju, one s mi dane. W ten sposób za Papie em zaczynam powtarza : „On jest bardziej wewn trz mnie ni ja sama”. Zacz am patrze na siebie nie jako na sum wszystkich moich dozna , lecz jako na obecno mojego obecnego pragnienia. Moje imi zwi zane jest z owym Ty, który nieustannie mnie kocha, zarówno wtedy, gdy „nawalam”, jak i wtedy, gdy co potrafi zrobi . I jak powiedzia e , ycie zaczyna mie jaki solidny – a nie sentymentalny czy zmienny – niezale ny od stanów ducha, pewny punkt oparcia, dzi ki owej wi zi rozumu z rzeczywisto ci , a po jej ród o. Zaczynam zdumiewa si sob i przestaj by na asce i nie asce moich stanów ducha, moich osi gni czy moich upadków; wr cz zaczynam patrze z sympati tak e na mój smutek, niezale nie od sprzyjaj cych lub niesprzyjaj cych okoliczno ci. To za uzasadnia to, co si wydarzy o wczoraj na uniwersytecie, gdzie zorganizowali my punkt zbiórki pieni dzy na rzecz AVSI. I by o to niesamowite, poniewa wobec wszystkich osób, które wraz z moimi przyjació mi spotyka am, czu am si wolna od rezultatu, poniewa wiedzia am, kim jestem, a patrz c na nich [na innych] mog am czyni ich uczestnikami tej samej preferencji, która mnie czyni. Dzi kuj . To jest przyk ad nawi zuj cy do pytania, jakie zosta o postawione wcze niej: jak mo emy rozpozna , kiedy nasze u ywanie rozumu nie jest zredukowane, a kiedy wyst puje jedynie jako kontruderzenie sentymentalne. Widzimy bowiem jasno, co znaczy pokona hu tawk stanów ducha, aby dotrze do „najg bszego” fundamentu wszystkich owych hu tawek. I aby zda sobie spraw , e ja jestem czym wi cej ni wszystkie moje stany ducha [nastroje], sentyment nie wystarcza, potrzebne jest jeszcze w a ciwe u ywanie rozumu. To tak, jakby kto znalaz si w bagnie: aby znale pewny grunt, musi kopa bardzo g boko, by dotkn ska y. Albo, kiedy leci si samolotem i wyst puj turbulencje: jedyn mo liwo ci , aby je przekroczy [przetrzyma ] jest trzymanie si kursu. My nie mo emy nie y w „turbulencji”, wskutek wszystkich owych stanów ducha, jakie nieustannie nas dopadaj , wywo ywane przez ró ne rzeczy. Problem w tym, czy pozostajemy w owej turbulencji lub bagnie albo czy te turbulencje lub bagno przekraczamy. W a ciwe u ywanie rozumu jest w a nie owym przekraczaniem tych okoliczno ci. I ja zdaj sobie z tego spraw , poniewa dochodz do czego , co przekracza hu tawk stanów ducha. A przez co to wida ? Przez to, e osi gam wiadomo siebie jako relacji z Ty, to za przynosi mi pe ni , która czyni mnie wolnym od rezultatu rzeczy [spraw]. Có za wiadomo ! Cz sto przychodzi mi na my l to stwierdzenie Jezusa, kiedy uczniowie wracali „ubogaceni” z misji, do której ich posy a : „Czy nie zdajecie sobie sprawy, e to nie wystarcza, nawet je li dokonali cie wielu cudów i wyp dzali cie z e duchy? Nie cieszcie si jedynie z tego powodu, nie uzale niajcie si od tego; cieszcie si raczej z faktu, e wasze imiona s zapisane w niebie, tzn. cieszcie si z tego, e zostali cie wybrani”. To tak, jakby Jezus chcia ich poprowadzi w g b relacji z rzeczywisto ci samych siebie, której oni nie byliby w stanie osi gn nawet za pomoc ich pe nego sukcesu duszpasterskiego czy misyjnego. Bez owej g bi my zale ymy od wszystkiego, poniewa nie znajdujemy i nie osi gamy owego punktu, który ostoi si jakiejkolwiek hu tawce; to za czyni nas niepewnymi, na asce i nie asce jakiejkolwiek rzeczy. Co mnie utwierdza w tym, e istnieje co znacznie g bszego ni wszystkie stany ducha razem wzi te? To, i ja w jakimkolwiek momencie mog powiedzie , e owa g boka nostalgia, owo pragnienie, które w sobie odkrywam, owa przepastna pe nia, która mnie stanowi – to wszystko jest mi dane, nie mog tego wszystkiego da sobie sam. W mentalno ci pozytywistycznej, w której jeste my zanurzeni, im bardziej kto odczuwa w sobie ow udr k , tym atwiej uznaje j za znak braku odpowiedzi. Tymczasem, spójrz w twarz owym rzeczom: nostalgii, pragnieniu, udr ce – czy dajesz je sobie sam? Wr cz przeciwnie: w uznaniu tego pragnienia jest wyra ny znak Jego obecno ci, poniewa musi istnie Kto Inny, kto z tak moc nieustannie je w tobie wzbudza. Tak wi c to, co dla nas jest podstawowym zastrze eniem, tak naprawd jest najbardziej zdecydowanym potwierdzeniem. I odwrotnie, my nic nie rozumiemy! Dlaczego? Dlatego, e dla nas te rzeczy obecne nie s obecno ci , ich istnienie z góry traktujemy jako 6 Szko a Wspólnoty z ks. Carrònem 12 X 2011 oczywiste. A to wcale nie jest z góry oczywiste, nic nie jest z góry oczywiste! Szczyt tego bezkresnego pragnienia jest wiadectwem Jego obecnoci. I to czyni nas obecno ci w wiecie, w rzeczywisto ci, w pracy, w relacji z kolegami, z on , z dzie mi; stajemy si odmienn obecno ci . „Dlaczego ty jeste taki?”, to pytanie pojawia si nie dlatego, e wykonujesz jaki gest wielkiego kalibru, ale z powodu tego, e jeste obecno ci . I to wywiera wp yw na wiat, tak czy nie? Jest w stanie poruszy co wewn trz tych, którzy s wokó nas, tak czy nie? To bowiem jest najwi kszym wyzwaniem dla jakiej istoty ludzkiej: zobaczy , e istnieje to, czego pragnie, e jest mo liwe do osi gni cia. To jest w a nie to, co w Janie i Andrzeju wzbudzi o ostateczne pragnienie pój cia za Nim. Nie da si komunikowa chrze cija stwa w inny sposób. Tylko wtedy, gdy my zgodzimy si kroczy t drog , zaczniemy nade wszystko widzie to, co si dzieje w nas, a przez to by take pe ni czu o ci wzgl dem nas samych, pe ni wdzi czno ci i wzruszenia z powodu tej wyró niaj cej nas mi o ci Chrystusa, który pozwala nam tak y , a do tego stopnia, e mo emy o Nim wiadczy poprzez nasze odmienione oblicze. To, czyli owa odmienno , czyni nas prawdziwie obecnymi w rzeczywisto ci. I wydaje mi si , e taka droga jest dla nas korzystna; ale, jak zauwa amy, ona ods ania si tylko temu, kto godzi si , by weryfikowa propozycj charyzmatu. Nast pna Szko a wspólnoty odb dzie si 26 pa dziernika o godz. 21.30. Nadal b dziemy pracowali nad dziesi tym rozdzia em Zmys u religijnego i nad tekstem z Dnia inauguracji roku, nad którym zacz li my pracowa . Przypominam, e jest aktywny adres mailowy, na który mo na wysy a pytania i krótkie wypowiedzi dotycz ce tematu Szko y wspólnoty. Prosz jednak, by ten adres u ywa wy cznie na potrzeby Szko y wspólnoty. Oto adres: [email protected] Zwa ywszy na donios o wypowiedzi papie a Benedykta XVI podczas pielgrzymki do Niemiec wydrukowali my specjaln wk adk z fragmentami jego przemówie , poniewa s one wiadectwem Papie a jako obecno ci. Pokazuje nam on, co znaczy by obecnymi, poniewa kto mo e dotrze do Bundestagu i przej niezauwa ony, inny natomiast przybywaj c tam, zdumiewa wszystkich. A dlaczego zadziwi , czy tylko z faktu, e jest papie em, czy te z powodu tego, co powiedzia ? [Zadziwi ] dzi ki owej odmienno ci, tzn. dzi ki innemu u yciu rozumu, który nie redukuje rzeczywisto ci do pozytywizmu, ale pozwala zobaczy co , co by o tam obecne, a czego inni nie dostrzegali, mianowicie zjawiska ekologii; to za pokazuje nam, jak cz sto i my redukujemy rzeczywisto do czego , co nie jest prawdziwe. Papie natomiast podj t okazj – ruch ekologów – aby powiedzie : widzicie, e jest pewien sposób patrzenia na rzeczywisto , w którym jest co b dnego, gdy spogl damy na ni w zredukowany sposób, a który teraz wszyscy mog stwierdzi [uzna ]? Dlatego Papie wypowiada zdanie, które winni my nauczy si na pami , jakby wry w pami : „Rozum i natura we wzajemnej korelacji!” [Rozum i natura jako prawdziwe ród a prawa]. Niesamowite! Rozum i natura we wzajemnej korelacji. Poniewa tylko wtedy, gdy rozum staje w obliczu natury we wzajemnej korelacji, niemo liwe jest ani redukowanie rozumu, ani redukowanie natury. To jest wielka batalia, jak toczy Papie . Czy jest to wam bliskie? Czy idziemy jego ladami? A to jest dok adnie to samo, co czyni ks. Giussani od samego pocz tku, od pierwszej lekcji religii, rozumiecie? Trzymamy si tego czy nie? Kiedy Papie mówi: „Rozum otwarty na j zyk bytu”, na istnienie, czy staramy si to zrozumie ? Nie chodzi bowiem o to, e mamy bzika na punkcie rozumu czy rzeczywisto ci (w przeciwnym razie czym bardziej interesuj cym by oby zaj cie si czym innym). Natomiast trwajmy przy tym, co Papie postrzega jako najpilniejsz spraw , poniewa jest on jedyny, który nieustannie toczy bój, by poszerza u ywanie rozumu, w przeciwnym razie Chrystus b dzie wci czym przyczepionym, dodatkiem do zredukowanego u ycia rozumu b d do rzeczywisto ci w pe ni ju ukonstytuowanej. Dlatego wydaje mi si , e warto czyta Papie a, by rozumie tak e donios o drogi, któr kroczymy. Niektórzy bowiem nie potrafi po czy tych dwóch spraw. Szczególnie zwracam uwag na przemówienie do spo eczno ci protestanckiej oraz do polityków w Bundestagu. Ka dy z nich polecam z innych powodów: ten do Parlamentu niemieckiego ze wzgl du na to, co tam Papie wyja nia , drugi natomiast – do protestantów – z powodu sposobu, w jaki na nich patrzy , sposobu bycia wobec nich. Niektórzy bowiem mogliby powiedzie : „Id c do protestan- 7 Szko a Wspólnoty z ks. Carrònem 12 X 2011 tów Papie powinien wypomnie im wszystkie b dy, jakie pope nili, od Lutra poczynaj c”. Przeczytajcie, co powiedzia i zobaczcie, jaki zwrot w sposobie pojmowania ekumenizmu. Czy mo emy si czego nauczy ze sposobu, w jaki Papie jest obecny w rzeczywisto ci, równie wobec tych, którzy nie do ko ca si z nim zgadzaj ? Potwierdzaj c to, co nas czy, a nie tylko szukaj c tego, co nas ró ni. Czy mo emy powiedzie , e jestemy bardziej obecni, poniewa z zawzi to ci mówimy o tym, czego nam brakuje? Wydaje mi si , e jeszcze niejednej rzeczy musimy si nauczy . Udost pniajmy innym teksty Papie a, aby oferowa im os d i nadziej , które pomagaj nam stawa wobec dramatycznej rzeczywisto ci, w której yjemy, poniewa to jest najpilniejsz potrzeb . Ksi k miesi ca na pa dziernik/listopad jest Koniec romansu [La fine di una storia (znana take pod tytu em La fine dell’avventura)] Grahama Greena. W Zmy le religijnym (w rozdziale XIII – Wychowanie do wolno ci) ks. Giussani przytacza pewien epizod z tej powie ci, aby pomóc nam zrozumie , e w obliczu rzeczywisto ci czym ludzkim jest wyj cie od jakiej pozytywnej hipotezy. Powiada tam: „Czym straszliwym bowiem jest stawanie wobec rzeczywisto ci, je li nie wprost z negatywn hipotez , to w ka dym razie z jakim niedopowiedzeniem [zawieszeniem], a wtedy nie ma mowy o jakimkolwiek ruchu” (Zmys religijny, s. 200). Pod koniec miesi ca b dzie dost pna w oska wersja ebook powie ci Greena. Przyjd Duchu wi ty, przyjd przez Maryj . 8