pełny tekst - Muzealnictwo
Transkrypt
pełny tekst - Muzealnictwo
Muz., 2013(54): 20-23 Rocznik, ISSN 0464-1086 data przyjęcia – 02.2013 data akceptacji – 03.2013 CZY MUZEA POTRAFIĄ KOMUNIKOWAĆ SIĘ ZE SPOŁECZEŃSTWEM? OBECNY STAN MEDIÓW I REAKCJI SPOŁECZNYCH W POLSCE Piotr Czarnowski Można odnieść wrażenie, że istniejemy coraz bardziej wirtualnie. Bezpośrednie spotkania zastępowane są telekonferencjami, listy e-mailami, nawet kontakty rodzinne przenoszą się na Facebook. Pióro staje się przedmiotem bardziej kolekcjonerskim niż użytkowym, a sztuka poprawnej czy choćby zrozumiałej polszczyzny, sądząc po prezenterach TV, błyskawicznie zanika. Mimo wszystko jednak nadal po obu stronach tej komunikacji są ludzie, a nie awatary. To przeniesienie komunikowania się na nowe pla ormy to tylko jedna z cech dzisiejszej komunikacji, choć np., wbrew opiniom wypowiadanym od początku epoki ekranów, prasa tradycyjna ciągle funkcjonuje i wszystko wskazuje na to, że będzie funkcjonować nadal. Inna strona komunikacji to sama technika. 25 lat temu rozmowy zamiejscowe trzeba było zamawiać u telefonistki, a w nowoczesnych biurach stały telexy. Później pojawiły się faksy i internet. Skokową zmianę spowodowały telefony komórkowe, dziś ewoluujące w uniwersalne smar ony. Technika sama w sobie nic by nie zmieniła, ale w połączeniu z naturalną chęcią człowieka do pozyskiwania i przekazy- 20 MUZEALNICTWO 54 wania informacji spowodowała, że komunikacja stała się coraz szybsza, aż wreszcie natychmiastowa. Dostęp do informacji, nawet w Polsce przy naszych ograniczeniach sieci i horrendalnych cenach, jest powszechny i możliwy z każdego miejsca, nawet w czasie biegu. Tempo życia też jest coraz szybsze. Przyszłość dzieje się już dziś, teraźniejszość błyskawicznie przechodzi do historii. W muzeach można obejrzeć telexy, pamięci ferrytowe, pierwsze komputery czy pięciokilowe telefony komórkowe. Nigdzie lepiej niż właśnie w muzeach nie widać tego, jak przebiegały zmiany komunikacji i co znaczyły dla rozwoju cywilizacyjnego. Człowiek zawsze chciał się komunikować i choć czytając tabloidy lub słuchając w CB intelektualnej wymiany myśli kierowców, trudno w to uwierzyć, to przeszliśmy długą drogę od neandertalskiego chrząkania i argumentowania kijem do jakże wysublimowanego wzajemnego komplementowania się opozycyjnych polityków. Ale idea pozostała ta sama. I to prowadzi do głównej myśli: muzeum jest o tyle dobre, o ile potrafi się komunikować. Jeśli tego nie robi, to jest promocja muzeum / promocja w muzeum tylko statycznym zbiorem eksponatów, a nie dynamicznym elementem społecznego rozwoju. *** Każda dobra firma musi się komunikować. Na komunikacji opiera się nie tylko reputacja, ale także zaufanie, a więc możliwość działania i rozwoju firmy. A im bardziej rozwinięte społeczeństwo, tym bardziej potrzebna i doceniana jest komunikacja. Jak zatem komunikować się? Trzeba tu odpowiedzieć na sześć podstawowych pytań. Pierwsze, to co chcemy osiągnąć? Zwiększenie sprzedaży jest zawężeniem odpowiedzi do prostego marke ngu. Prawdopodobnie odpowiedź powinna brzmieć: zainteresowanie maksymalnie wielu ludzi tym, co robimy, stworzenie reputacji interesującego, atrakcyjnego miejsca wartego odwiedzania. Pytanie drugie będzie więc brzmiało: kto jest naszym odbiorcą? Pewnie można wymienić co najmniej kilka różnych grup odbiorców. Im dokładniej je zdefiniujemy, tym łatwiejsza będzie odpowiedź na trzecie pytanie: jak chcemy się z tymi odbiorcami komunikować? Czyli jakich użyjemy narzędzi. Nie wszyscy czytają „Financial Times”, ale też nie wszyscy kupują „Fakt” albo korzystają z Facebooka. Zasada jest taka, że stosuje się wszystkie te narzędzia, które mogą być w danej sytuacji efektywne, nie warto natomiast stosować tych, które są modne, bo na ogół powodują więcej strat, niż pożytku. Odpowiedzi na te trzy pytania dają nam strukturę komunikacji, teraz trzeba zapytać o zawartość, czyli: co chcemy przekazać? I tu jest miejsce na precyzyjne komunikaty o tym, co robimy i o czym myślimy. Na koniec proponuję jeszcze dwa pytania porządkowe: jaki mamy budżet i jak chcemy mierzyć efekt? Tego drugiego nie warto traktować w tabelkach i słupkach, bo nikt jeszcze nie wymyślił dostatecznie dobrej metody mierzenia skutków komunikacji. Warto natomiast słuchać odbiorców i na podstawie ich reakcji oceniać efekty, bo w ten sposób można szybko i trafnie modyfikować przyjętą koncepcję komunikacji. To wszystko na świecie nazywa się public rela ons, ale staram się unikać używania nazwy PR, ponieważ w specyficznym polskim znaczeniu odnosi się ona do taniego substytutu reklamy, a więc działalności dość prymitywnej i dającej krótkotrwałe skutki, a do tego niekoniecznie korzystającej z prawdziwych informacji. Naprawdę profesjonalny PR używa wyłącznie informacji prawdziwych i ma sens tylko wtedy, kiedy stosowany jest rozważnie i stale. I jeszcze jedna cecha profesjonalnego PR – jest to komunikacja dwustronna, polegająca i na słuchaniu, i na mówieniu. Czasem nawet wyłącznie na słuchaniu, zanim cokolwiek się powie. Media mogą, ale nie muszą być naszym sprzymierzeńcem w komunikacji. Niby interes mamy ten sam: uczciwie informować odbiorcę. W cywilizacjach bardziej dojrzałych niż polska istnieje wiele mechanizmów samonaprawczych i eliminujących złe praktyki (głównie przez reakcje społeczne) i tam można zakładać, że media działają w interesie odbiorców, a więc dziennikarz zawsze weryfikuje informację przed publikacją, nie spekuluje, obiektywnie relacjonuje fakty, nie osądza ani nie opiniuje i – co w praktyce bardzo ważne – jest dobrym partnerem, o rzetelnej wiedzy warsztatowej i specjalistycznej. W polskiej rzeczywistości dziennikarz musi być krytyczny, tzn. negatywny, musi być agresywny, tzn. nie akceptować faktów i wreszcie, co najgroźniejsze, musi wypowiadać własną opinię – jeśli sprzeczna z faktami, tym gorzej dla faktów. Ze złożonych powodów polski dziennikarz z definicji nie raportuje rzeczywistości, on ją subiektywnie kreuje i niestety im więcej jest w tym subiektywizmu, tym media chętniej to kupują. Dlatego jednym z naszych podstawowych zadań jest nie tylko znalezienie mediów trafiających do odbiorców, ale także odszukanie w tych mediach dziennikarzy pasujących do profilu uczciwego reportera, a nie komentatora-gwiazdora. Jest to często tak samo trudne, jak znalezienie dziennikarza, który zna się na tym, co opisuje. Trzy największe zagrożenia naszej pracy z mediami to dziennikarz misjonarz, ale bez wiedzy, dziennikarz z gotową tezą oraz dziennikarz komentator-pasjonat. Tylko ok. 30% dziennikarzy uznaje dziennikarstwo za zawód, a prawie 70% jest zdania, że to misja, pasja i powołanie – w tym wypadku, jak wiadomo, trudno dyskutować posługując się zdroworozsądkowymi argumentami. Na ogół można jednak znaleźć w mediach ludzi zajmujących się przekazywaniem, a nie wymyślaniem informacji, i ci mogą stać się naszymi cennymi partnerami. Inna sprawa, że bardzo wiele problemów utrudniających współpracę z mediami pojawia się także po stronie polskiego nadawcy informacji, który często blokuje i opóźnia informację, nie odbiera telefonu i nie oddzwania, a jeśli już rozmawia z dziennikarzem, to poucza go, co ma robić. Nie można też przyjmować, że dziennikarze są tak głupi, że kupią każdą opowieść. Trzeba po prostu pamiętać, że naszym celem nadrzędnym w kontaktach z dziennikarzami jest prawdziwe partnerstwo, dzięki któremu potraktują nas jako wiarygodne źródło rzetelnych informacji. Trzeba też pamiętać, że źródło informacji i media to tylko dwa elementy całego systemu informacji, w którym bardzo ważną rolę odgrywa odbiorca końcowy. Ponieważ w polskich warunkach nie jest on dostatecznie świadomy i nie wie, czego może wymagać, to cały system pozbawiony jest samoregulacji. W 2012 r. SMG/KRC zbadało, co przeciętny odbiorca myśli o mediach i o informacji. Otrzymane wyniki były szokujące. Zdaniem opinii publicznej media zajmują się przekazywaniem ukrytych interesów firm i polityki (68%), a PR to sposób na oszukiwanie opinii publicznej (39%). Co gorsze jednak – 28% uważa, że to nic złego, że firma płaci dziennikarzowi za pozytywny artykuł bez wskazania, że to reklama, a 24%, że to nic złego, że firma płaci dziennikarzowi, żeby opublikował krytyczny artykuł o konkurencji. Inteligentna komunikacja musi więc w polskich warunkach brać pod uwagę nie tylko mechanizmy działające między nami i mediami, ale także ogólne tło i reakcje społeczne. Z pewnym opóźnieniem pojawiły się w Polsce media społecznościowe i od razu stały się modne. Jeśli nie ma cię na Facebooku, to nie ma cię w ogóle ogłosili samozwańczy „eksperci” PR. W tegorocznym badaniu Proto aż prawie 60% „ekspertów” PR twierdziło, że menedżerowie powinni mieć swoje blogi, bo w ten sposób będą się promować. Tymczasem na świecie wiadomo od dawna, że informacja upowszechnia się w internecie wtedy, gdy ma naprawdę dobrą zawartość, bezpośrednio interesującą odbiorcę (aż 65%), wtedy, gdy stanowi gorący news (19%) i na koniec, gdy jest zabawna lub niezwykła (tylko 16%). Ile blogów w Polsce spełnia takie kryteria? Polskie blogi, podobnie jak profile na Facebooku i inne media społecznościowe, służą raczej jako imitacja i iluzja oraz źródło dochodu zaj- MUZEALNICTWO 54 21 mujących się tym agencji, a nie jako profesjonalna komunikacja. Potrzeba było aż trzech trudnych lat, żeby polski rynek zaczął powoli weryfikować bezsensowny owczy pęd, ale nawet teraz z trudem przebija się prawda, że media społecznościowe to też media, tylko posługujące się innymi pla ormami, i że mogą, choć nie muszą, być przydatne w komunikacji, bo to zależy od tego, co chcemy przekazać i komu. W ogromnej większości przypadków trzeba je stosować (lub nie) po prostu z wyczuciem, umiarem i rozsądkiem. Zwłaszcza, jeśli weźmie się pod uwagę, że co najmniej 40% zawartości polskiego internetu to sztucznie generowane i niekoniecznie prawdziwe treści reklamowe. Nie sposób jednak nie brać pod uwagę zalet mediów społecznościowych: możliwości natychmiastowej dystrybucji informacji, szansy na zbudowanie wartościowego dialogu oraz minimalnych kosztów finansowych całej operacji. Przy skromnych budżetach muzeów, media społecznościowe – o ile pamięta się o ich ułomnościach i zagrożeniach – mogą stanowić bardzo ciekawą pla ormę komunikacyjną. Ich zaleta w intelektualnej komunikacji to przede wszystkim możliwość szybkiego dialogu z odbiorcą, jeśli dobrze prowadzonego, to budującego silne i trwałe więzi emocjonalne. Właśnie możliwość dialogu powinna być podstawowym argumentem za zastosowaniem mediów społecznościowych i podstawową cechą naszej komunikacji. Czy jesteśmy na to przygotowani? Czy mamy dostatecznie dużo treści, które zainteresują odbiorcę i będą dla niego przydatne? Czy gotowi jesteśmy do rozmowy 24 godziny na dobę i 7 dni w tygodniu? I wreszcie czy potrafimy mówić tak, żeby nas rozumiano? Ten ostatni punkt jest tylko pozornie prosty. Polscy nadawcy telewizyjni twierdzą, że tylko 3% odbiorców rozumie programy informacyjne. Inne sformułowanie tej samej tezy: 97% Polaków jest zbyt głupich, żeby rozumieć programy newsowe. Ja mam tezę całkowicie przeciwną: 97% programów informacyjnych w polskiej TV jest tak idiotycznych, że odbiorcy nie potrafią ich śledzić. Oscar Wilde mawiał, że media nie potrafią odróżnić wypadku rowerowego od zagłady cywilizacji. Materializację tej opinii widać u nas doskonale: polskie media uważają, że to, że jeden polityk napluł na drugiego, to właśnie informacja, bez której żaden Polak nie może przeżyć dnia. Do tego trzeba dodać jeszcze wypadki i katastrofy, trochę sportu i pogody, i już mamy zdaniem TV niezbędny komplet programowy. Budowanie komunikacji tak, żeby informowała o tym, co rzeczywiście jest potrzebne odbiorcy, to jedna strona medalu. Druga polega na sposobie, w jaki informacja jest przekazywana. Dwie najbardziej bzdurne polskie mody w tej dziedzinie mówią, że 97% przekazu to mowa ciała (proszę to zweryfikować przedstawiając 97% programu muzeum za pomocą min i gestów) oraz, że im bardziej skomplikuje się przekaz, tym lepiej świadczy on o nadawcy. Dlatego dziennikarz nie powie np. idę kupić gazetę, tylko moja osoba udaje się na teren obiektu handlowego celem dokonania realizacji faktu nabycia medialnego środka masowego przekazu. Niestety, to nie tylko maniera dziennikarska, ale także urzędów i instytucji, jak również wielu ludzi, którzy zamiast powiedzieć do rzeczy, prosto i klarownie, budują wypowiedź tak, że nie sposób jej zrozumieć. Dotyczy to nie tylko słownictwa, ale i intonacji. Dobry przykład tego, jak nie należy mówić, dają prezenterki TVN24, które potrafią przeczytać cały serwis, pomijając kropki i przecinki wszędzie tam, gdzie powinny być, a stawiając je zawsze tam, gdzie ich być nie powinno. Ujmę to inaczej: nie jest sztuką mówienie o czymś, ale wielką sztuką jest takie mówienie, żeby słuchacz zrozumiał i odniósł pożytek. W komunikacji nie ma gotowych recept. Każdy przypadek jest indywidualny i zmienny, to, co dziś skuteczne, jutro może okazać się bez sensu. Są jednak ogólne reguły: po pierwsze komunikujemy dla dobra odbiorcy, po drugie – komunikacja musi być otwarta, uczciwa i oparta na dialogu, po trzecie – efektem i nagrodą powinno być zaufanie odbiorcy. Brzmi prosto, ale wymaga sporego wkładu intelektualnego i nieprzerwanej pracy. Za to jaką daje satysfakcję! Słowa – klucze: komunikowanie się, świadomość społeczna, rozwój cywilizacyjny, efektywność. Literatura Z polską literaturą na temat PR jest problem, ponieważ niemal wszystkie publikacje pochodzą od teoretyków, ludzi, którzy ani chwili nie spędzili w zawodzie. PR jest dziedziną wybitnie praktyczną i nieustannie zmienną, publikacje te nadają się raczej dla badaczy historii komunikacji, niż współczesnych komunikatorów. Z literaturą międzynarodową też jest pewien problem – odnosi się ona bowiem do innego wymiaru cywilizacji i świadomości społecznej, mówi więc o zjawiskach innych niż polskie. Co więcej, międzynarodowe terminy bardzo często w Polsce mają inne znaczenie niż na świecie, więc nieprzygotowanego odbiorcę mogą wprowadzać w błąd. To samo odnosi się do polskich tłumaczeń. Jeśli jednak ktoś chce śledzić rozwój PR na świecie (bez odniesienia do spraw polskich), to polecam literaturę zwłaszcza amerykańską i – choć w mniejszym stopniu – brytyjską. Tym, którzy chcą śledzić polski rynek, polecam www.proto.pl, bezpłatny codzienny serwis informacyjny. Tam też jest duża baza danych i informacji archiwalnych. Jedna tylko uwaga – Proto odzwierciedla rynek na takim poziomie, na jakim on jest u nas, więc sporo wypowiedzi specjalistycznych trzeba traktować ostrożnie. Niezłą i ponadczasową systematykę komunikacji można znaleźć w grubym podręczniku F.P. Seitel, Public Rela ons, Felberg 2003. Jest to tłumaczenie, ale jedno z nielicznych zrobione ze zrozumieniem tematu. Dla poznania wielu uwarunkowań komunikacji polskiej i w innych krajach polecam książkę, która z komunikacją pozornie nie ma wiele wspólnego: N. Davies, Europa, Wydawnictwo Znak, 1998. Świetna lektura. I na koniec jeden z moich ulubionych podręczników PR, w wersji oryginalnej, angielskiej, lepszy niż w polskiej, ale w każdym przypadku nieoceniony i zmuszający do myślenia: J. Powers, Mały Poradnik Kubusia Puchatka, Dom Wydawniczy Rebis, 1998. Jest to właściwie zbiór rozmaitych definicji, np. definicji dobrego prowadzenia PR: pamiętaj, że rzecz, która przedstawia się dorzecznie w twoim łebku, może wyglądać mniej dorzecznie poza nim. 22 MUZEALNICTWO 54 promocja muzeum / promocja w muzeum CAN MUSEUMS COMMUNICATE WITH SOCIETY? THE PRESENT DAY STATE OF THE MEDIA AND SOCIAL REACTIONS IN POLAND Piotr Czarnowski Everyone and everywhere needs communica on, and the greater the degree of civiliza onal development and social awareness the more important the role it plays. How is one to communicate and to what is one to draw a en on if there are no ready instruc ons and formulas? O en we see only a part of the communica on system: us and the media. For communica on to become effec ve one has to Keywords: communica keep in mind the social background and reac ons. Even in this simplified system there are certain principles that can facilitate communica on and steer it onto a suitable track, only if they are no ced in me. This ar cle is not a guidebook how to communicate but merely an abbreviated list of intellectual problems to be solved. on, social awareness, civiliza onal development, effec veness. Piotr Czarnowski Z wykształcenia inżynier, z pierwszego zawodu dziennikarz; szkolił się przez kilkanaście lat u specjalistów PR w wielkich ponadnarodowych korporacjach, głównie w USA i Europie Zachodniej; w 1988 przeszedł do public rela ons i w 1990 założył pierwszą polską agencję PR; w miarę upowszechniania się PR zajął się także edukacją w tej dziedzinie, dziś jest wykładowcą public rela ons w kilku wyższych uczelniach; e-mail: [email protected] MUZEALNICTWO 54 23