Sycylijskie wesele.indd
Transkrypt
Sycylijskie wesele.indd
Rozdział szósty N asz pierwszy wspólny wieczór był bardzo dziwny. Tancredi przyjechał po mnie czerwonym, sportowym alfa romeo spiderem z otwartym, składanym dachem. Samochody tej marki można było wówczas spotkać jedynie we Włoszech. W tamtych latach ruch na drogach w Rzymie był niewielki, dzięki czemu można było szybko przemieszczać się po mieście i parkować przy krawędziach ulic, co dzisiaj jest niemożliwe. – Mój ojciec jest w mieście – powiedział Tancredi po krótkim powitaniu. – Próbowałem się do pani dodzwonić, ale... – Czy to znaczy, że nie wychodzimy dziś razem? – zapytałam. – Wręcz przeciwnie, ale będzie troszkę inaczej, niż zaplanowałem – wyjaśnił, otwierając mi drzwi od strony pasażera. Ujął moją dłoń i pomógł mi wsiąść do środka. Byłam zadowolona, że nie założyłam nic krótkiego, bo w tym niskim samochodzie moja spódnica znalazłaby się w pasie, odsłaniając całe nogi. 59 Sycylijskie wesele – Co ma pan na myśli, mówiąc, że spędzimy ten czas nie tak, jak było planowane? – Niestety Ettore odwołał spotkanie. Kazał panią przeprosić – wyjaśnił. Tancredi usadowił się za kierownicą. Silnik zawył. – Jak to? – Markiz nie potrafi się porozumieć z moim ojcem. Tancredi ruszył z piskiem opon, co spowodowało, że wcisnęło mnie w siedzenie. Skręciliśmy w Via della Carozze i skierowaliśmy się w stronę Piazza di Spania. – A myśli pan, że ja dogadam się z pańskim ojcem? – zapytałam zaintrygowana. – Tak, bo jest pani kobietą – odpowiedział, a po jego twarzy przemknął uśmiech. Nie spodobało mi się, że podczas naszej pierwszej randki miał nam towarzyszyć papa di Lorenzo. – Co Ettore ma przeciwko pańskiemu ojcu? – dociekałam. – Uważa, że rozmowy z nim są jednostronne. – Tancredi, ja nie chcę przeszkadzać, jeśli pan i pański ojciec mieliście dzisiaj wieczorem... – próbowałam go przekonać, żebyśmy się umówili innym razem. – Jestem pewien, że go pani polubi. Zapewne z wzajemnością – nie dał mi dokończyć. Mimo że jechaliśmy dość szybko, spojrzał mi w oczy i powiedział: – Proszę mówić do niego wyraźnie i na niego patrzeć, gdy będzie pani z nim rozmawiała. – Dlaczego? – zapytałam zdziwiona. 60 Rozdział szósty – Tata jest głuchoniemy. Na Via dei Due Macelli na dobre ugrzęźliśmy w wieczornym korku. Ojciec Tancrediego czekał na nas w barze na Via Veneto, promenadzie, którą każdy w Rzymie chciał zobaczyć i być na niej zauważony. Wieczorami ulica była pełna gwiazd i tych, którzy pragnęli nimi zostać. Spacerowali nią księżniczki i hrabiowie, którym towarzyszyli chłopcy ubrani modnie w białych, świetnie leżących garniturach i koszulach rozpiętych prawie do pępka. W tym miejscu koktajle miały zawrotne ceny. Na nocne łowy wyszli papagalli* i naprzykrzali się turystkom, które spacerowały samotnie. Nawet ja, przyzwyczajona do bycia blisko gwiazd w Cinnecittà, musiałam przyznać, że na Via Veneto było zupełnie inaczej. Claudia Cardinale**, Mastroianni***, Mangano**** − same sławy otoczone przez paparazzich. Jeśli ktoś chciał zobaczyć którąś z gwiazd, wystarczyło się rozejrzeć za błyskiem fleszy. – Ciao, papa – przywitał się z ojcem Tancredi. Zaparkował w drugim rzędzie, więc musieliśmy przeciskać się między samochodami. Przy powitaniu ojciec poklepał go po plecach. Calogero di Lorenzo wyglądał na pięćdziesięciolatka. Miał kanciastą, prostą twarz i zaciśnięte usta, po których * Podrywacz, nieustępliwy, wręcz natarczywy (wł.). ** Włoska aktorka filmowa. Obok Sophii Loren i Giny Lollobrigidy największa gwiazda włoskiego kina (przyp. tłum.) *** Marcello Mastroianni, włoski aktor (przyp. tłum.). **** Silvana Mangano, włoska aktorka (przyp. tłum.). 61 Sycylijskie wesele widać było, że jest niemową. Jego włosy były gładko zaczesane do tyłu, podczas gdy Tancredi pozwalał swoim swobodnie opadać na czoło. Ubrany był w elegancki garnitur, który krojem bardzo przypominał przedwojenną modę. Tancredi przedstawił mnie jako swoją znajomą z Cinecittà. Ciepła dłoń jego ojca przykryła moją. W tym momencie poczułam się nieco zakłopotana, ale jednocześnie zadowolona, że mogliśmy się poznać. – Dobry wieczór. Proszę mi wybaczyć mój słaby włoski – zwróciłam się do jego ojca, wyraźnie akcentując. – Nie musi pani krzyczeć – roześmiał się Tancredi. – Wystarczy, że będzie pani mówiła w jego kierunku. Wtedy prawie wszystko zrozumie. Spojrzał na talerz Calogera. – Tato, ty już jadłeś? – zapytał. Ojciec pokazał na swój zegarek i brzuch. Układał przy tym usta tak, jakby mówił. – No tak, ale w domu zdarza nam się jadać jeszcze później – powiedział i przysunął mi krzesło. – To pewnie podróż sprawiła, że zgłodniałeś. Ojciec Tancrediego właśnie przyjechał z Monteleone. Tę nazwę usłyszałam pierwszy raz w życiu. To miejsce będzie mi się później kojarzyło z pięknem, namiętnością, a jednocześnie więzieniem. – Signore, co robi pan w Rzymie? – zapytałam, podczas gdy Tancredi zamawiał dla nas campari. Calogero nakreślił trzema palcami okrągłe gesty, które oznaczały interesy. 62 Rozdział szósty – Tata ma jutro spotkanie w ministerstwie – odpowiedział Tancredi. – Będę mu towarzyszył. – Co robi pański ojciec zawodowo? – zapytałam. – Zawodowo? O, nie, źle pani zrozumiała. Chodzi o dofinansowanie przez ministerstwo środowiska naszego na nowo zdobytego kraju. Nie wiedziałam, że Lorenzowie byli jednymi z największych posiadaczy ziemskich, którzy rozdzielali między sobą południe Sycylii. Zastanawiałam się wtedy, jak Calogero porozumie się w ministerstwie i będzie pertraktował. Dopiero później przekonałam się, że ten wpływowy mężczyzna bez problemu potrafił zainspirować swoje otoczenie do tego, by mu usługiwało. Wówczas zapominało się o tym, że jest głuchy, natomiast milknęli ci, którzy próbowali się z nim porozumieć. Calogero siedział wyprostowany, nie wychylał się, jego klatka piersiowa pozostawała w bezruchu, ale energicznie gestykulował. Jego twarz pozostawała nieruchoma, tak jakby nie chciał zrozumieć tego, co się do niego mówiło. To, czego nie dosłyszał, wyrażała jego mina, która wskazywała, że to, co ktoś inny miał do przekazania, nie było istotne. Dzisiaj wiem, że naszemu pierwszemu spotkaniu towarzyszyło dziwne napięcie spowodowane obecnością jego ojca. Tancredi miał wobec mnie oczywiste zamiary, dlatego z niecierpliwością czekałam na dalszy rozwój. Jednak sytuacja tego wieczoru przedstawiała się zupełnie inaczej. Ja i Tancredi byliśmy jak dwójka dzieciaków, która siedziała, wpatrując się w człowieka, który nic nie mówił, ale doskonale wszystko rozumiał. Musiałam opowiedzieć coś o sobie. Zrobiłam to chętnie i mówiłam trochę 63 Sycylijskie wesele wolniej niż zwykle. Dla Sycylijczyka życie samotnej Angielki, która zjawiła się w obcym kraju, musiało być czymś niewarygodnym. Mimo że byłam w takim wieku, że mogłabym wyjść za mąż, nie miałam narzeczonego i mieszkałam sama w Rzymie. Ojcu Tancrediego to imponowało, ale jednocześnie przyjął to jako wyraz nowych czasów i coś zupełnie mu obcego. Podczas spotkania zjedliśmy kilka włoskich dań, co trwało dość długo, i gdy piliśmy kawę, nagle zrobiła się północ. Następnego dnia musiałam wcześnie wstać i opisać mundury dla stu statystów. Dlatego przeprosiłam moich towarzyszy i wstałam od stołu. Calogero zaczął wykonywać jakieś wesołe gesty. – Już teraz? – spytał zaskoczony Tancredi. – Przecież możemy jeszcze iść do nocnego klubu. Ojciec wskazał miasto. Tancredi mu przytaknął. – Zgadza się, tato. Jeśli raz na jakiś czas przyjeżdżasz do Rzymu, to powinieneś się dobrze zabawić. – Dla mnie jest już za późno. Muszę już iść – powiedziałam. Starszy mężczyzna wziął mnie za rękę. W jego spojrzeniu było coś magnetycznego. – Myślę, że ojciec nie chce rezygnować z pani czarującego widoku – przetłumaczył Tancredi. – Jest pani dzisiaj jego maskotką. – No dobrze, ale zgodzę się tylko na jednego drinka. Calogero wziął rachunek spod talerza i kiwnął ręką na kelnera. Tancredi zaproponował, że wybierzemy się do pobliskiego lokalu, do którego można było dojść na piechotę. 64 Rozdział szósty Na promenadzie porwał nas tłum. Lokal mieścił się w piwnicy. Spodziewałam się jakiegoś mrocznego miejsca z małymi stoliczkami, a ku mojemu zaskoczeniu w środku było wesoło i trwał jakiś program rozrywkowy. Calogero usadowił się we wnęce, a Tancredi zamówił whisky. Dziewczyna śpiewająca na scenie miała na sobie za ciasny gorset. Obawiałam się, że przy wyższych dźwiękach, jakie z siebie wydobędzie, z gorsetu coś nagle jej wyskoczy. Ten występ był nieprzyzwoity. Byłam bardzo ciekawa, jak zareaguje na to mężczyzna z sycylijskiej prowincji. Calogero protekcjonalnie obserwował dziewczynę, jakby była jego uzdolnioną córką, dla której chciałby jak najlepiej. Gdy na stole pojawiły się napoje, wznieśliśmy toast za nasze spotkanie. Po chwili dostrzegłam przy barze młodą kobietę w opiętej, czerwonej sukience, która za wszelką cenę chciała zwrócić na siebie uwagę ojca Tancrediego. On zaczął się jej przyglądać w momencie, gdy na niego nie patrzyła. Wyglądało to tak, jakby ją przeszywał na wskroś. Hostessa zachęcająca gości do picia alkoholu wykazała coraz większe zainteresowanie ojcem Tancrediego i nagle podeszła do naszego stolika. – Trójka jest nieparzysta – powiedziała szeptem. – Widzę, że obok ciebie jest wolne miejsce. Przysunęła się do Calogera, a on zawiesił wzrok na grubej warstwie szminki na jej ustach i seksownej sukience. W jego oczach można było dostrzec wyraz politowania i jednocześnie współczucia, jakby chciał ją zapytać, dlaczego to sobie zrobiła. Jeszcze bardziej zaskakująca była reakcja syna. Tancredi przypominał niedoświadczonego młokosa, który przygląda się ojcu. 65 Sycylijskie wesele Nie miałam zbyt wielu okazji, żeby widzieć go później w podobnej sytuacji. Nie zostaliśmy tam długo. Gdy już wyszliśmy, Tancredi ustalał z ojcem, kogo najpierw odwiezie do domu. Miał nadzieję, że mnie odwiezie jako drugą. Byłam zmęczona i nie chciałam już więcej przygód. Zanim on porozumiał się z ojcem, machnęłam ręką i zatrzymałam taksówkę. I tak skończyła się ta dziwna i pełna napięcia randka.