Wywiad z trenerem koszykówki Tomaszem Semmlerem

Transkrypt

Wywiad z trenerem koszykówki Tomaszem Semmlerem
Wywiad z trenerem koszykówki Tomaszem Semmlerem
W jakich klubach rozwijał się pana sportowy talent?
Swoją koszykarską karierę rozpoczynałem
w MKK (Młodzieżowym Klubie Koszykówki)
„PYRA” Poznań, pod okiem trener Małgorzaty Karpowicz. Do 23 roku życia byłem zawodnikiem Politechniki Poznańskiej, grając na poziomie 2. i 1. ligi.
W sezonie 2008/2009 reprezentowałem barwy GKS
„Tarnovia” Tarnowo Podgórne w rozgrywkach
2. ligi. Sezon 2009/2010 spędziłem na parkietach
ekstraklasy w barwach PBG „Basket” Poznań. Sezon
później pojechałem grać do Szczecina w drużynie
AZS „Radex” Szczecin na poziomie 1. ligi. Później
przytrafiła się kontuzja, okazja do pracy w szkole
i tak zostało do dziś.
Co skłoniło Pana do gry w koszykówkę?
Mój tata mnie do tego namówił. To on zaszczepił
we mnie miłość do koszykówki, a później to już rola
trenerów i moje samozaparcie.
Jaki jest Pana największy sukces jako zawodnika?
Przede wszystkim możliwość gry na najwyższym
poziomie, czyli w ekstraklasie. Jeżeli chodzi
o młodzieżowe rozgrywki to: wicemistrzostwo Polski
kadetów w 2001 roku oraz powołanie do kadry Polski do lat 18.
Czy miał Pan wsparcie ze strony rodziny?
Oczywiście, że tak. Rodzice zawsze wspierali mnie
w mojej pasji. Zawsze mogłem na nich liczyć, przychodzili do mnie na wszystkie mecze, dopingowali,
cieszyli się moimi sukcesami, a także wspierali po porażkach.
Z jakim numerem lubił Pan grać?
Grałem z różnymi numerami na koszulkach i nie
miało to dla mnie większego znaczenia. Były to numery 4, 5, 11, 13, 15. Jednak najwięcej spotkań rozegrałem z numerem 13, ponieważ nikt nie chciał
z nim grać, więc ja sobie go wziąłem i nie musiałem
się martwić przed każdym sezonem, z jakim numerem będę grał. Poza tym, to nie numer gra, tylko zawodnik.
Czy zamiłowanie do koszykówki przeszkadzało
Panu w nauce?
Było ciężko połączyć swoją pasję z obowiązkami
szkolnymi. Dobra organizacja czasu wystarczyła, aby
to wszystko ze sobą zgrać. Wszystko się działo oczyStr. 8
wiście kosztem czegoś, np. spotkań z kolegami. Dla
chcącego jednak, to nic trudnego. Trzeba tylko dobrze wszystko zaplanować.
Czy brał Pan udział w meczach za granicą?
Dzięki koszykówce zwiedziłem trochę miejsc
w Polsce i za granicą. Razem z moimi drużynami
młodzieżowymi byliśmy na turniejach m.in. w Berlinie, Brnie, Nottingham, Paryżu.
Od kiedy jest Pan trenerem w klubie „MUKS”?
Swoją przygodę trenerską rozpocząłem w 2008
roku. Pierwsze zajęcia prowadziłem w Szkole Podstawowej nr 80.
Jaki jest Pana największy sukces trenerski?
Jestem na początku tej przygody i mam nadzieję,
że największe sukcesy dopiero przede mną. Do tej
pory największym sukcesem jest mistrzostwo Polski
Kadetek z rocznikiem 1996 w roli asystenta trenera,
u boku trenera Macieja Brodzińskiego. Jako samodzielny trener prowadzę drużynę dopiero 2 lata. Z tą
drużyną awansowaliśmy do półfinału Mistrzostw
Polski U14 w sezonie 2012/2013.
Jak motywuje Pan swoje zawodniczki?
O to trzeba by je zapytać ☺
ZSMS News Nr 5 (wrzesień 2014 r.)
Jak ocenia Pan szansę swojej drużyny w tegorocznych rozgrywkach?
Szansa zawsze jest. Wszystko zależne jest od podejścia dziewczyn do treningów i zdrowia zawodniczek. A co przyniesie sezon, to zobaczymy po pierwszych meczach.
Czy w Pana drużynie są szczególnie uzdolnione
młode koszykarki?
Oczywiście, że są. Kilka dziewczyn znalazło się
w kadrze województwa wielkopolskiego, a także parę
z nich było brane pod uwagę do szerokiego składu
kadry Polski U15. Uzdolnienie do koszykówki to jedna sprawa, natomiast ciężka praca to druga. Mój trener zawsze powtarzał: talent to 10%, a 90% to ciężka
praca na treningu. Zgadzam się z nim całkowicie.
Czy Pana córeczka będzie trenować koszykówkę?
Pożyjemy, zobaczymy. Na pewno predyspozycje
genetyczne posiada po rodzicach i dziadkach, a to czy
będzie chciała, to już tylko od niej zależy. Moja żona,
Aleksandra Semmler (z d. Jabłońska) również była
świetną koszykarką. Grała w takich klubach jak:
„Olimpia” Poznań, „Ślęza” Wrocław, „Macabi” Tel
Aviv i „MUKS” Poznań oraz ROW Rybnik. A teściowie to Iwona i Andrzej Jabłońscy, założyciele
„MUKS-u”. Zarówno ja, jak i moja żona na pewno
będziemy starali się zaszczepić w niej miłość do koszykówki.
Jaki jest Pana ulubiony film?
Mam parę swoich ulubionych pozycji filmowych,
a wśród nich na pewno na podium jest „Coach Carter” z Samuelem L. Jacksonem.
Jaka jest Pana ulubiona książka?
Bez wątpienia „Zły do szpiku kości” Denisa
Rodmana
Dziękujemy za miłą rozmowę i cieszymy się, że
możemy szlifować nasze koszykarskie umiejętności z Panem ☺!
ZSMS News Nr 5 (wrzesień 2014 r.)
Julia Perła i Ala Jóźwiak
Str. 9