Pamięć, tożsamość i creative tension. Papieska historiozofia i
Transkrypt
Pamięć, tożsamość i creative tension. Papieska historiozofia i
Pamięć, tożsamość i creative tension. Papieska historiozofia i geopolityka Grzegorz Lewicki P amięć i tożsamość Jana Pawła II (2005a), jak na esej o niewielkiej objętości, ma w sobie nieproporcjonalnie dużo treści. Zawarte w książce myśli Papieża o roli Polski w świecie, jej historycznej swoistości i perspektywach rozwoju stanowią podstawę oryginalnej i spójnej narracji historiozoficznej. W tym tekście zrekonstruuję i praktycznie rozwinę kilka wątków papieskiej historiozofii. „Praktyczność” ujęcia będzie polegać na celowym pominięciu wątków teologicznych i skupieniu się na tym, co ważne z punktu widzenia kulturowej i politycznej pozycji Polski w Europie. Minimalizm i maksymalizm w historiozofii Historiozofia, czyli filozofia historii (nie mylić z historią filozofii) zajmuje się poszukiwaniem sensu czy porządku w historii. Sens ten można rozumieć maksymalistycznie – jako odwoływanie się do jakichś ogólnych mechanizmów, ale można też minimalistycznie. W tym drugim, charakterystycznym dla współczesności ujęciu nie chodzi o szukanie sensu metafizycznego, ale raczej o znalezienie konkretnych regu- 76 Pressje Teka XXIV Klubu Jagiellońskiego larności w dziejach konkretnych grup społecznych czy cywilizacji. Podczas gdy maksymalizm spekuluje o historii na przykład jako drodze zbawienia (historiozofia chrześcijańska) czy pochodzie Rozumu ku samoświadomości (heglizm), minimalizm jest bardziej pragmatyczny i zamiast mówić o sensie całej historii, opisuje swoiste, wytworzone historycznie cechy konkretnych społeczeństw. Minimalista rozpatruje nie całą historię, ale dzieje historycznych grup ludzkich, aby dostrzec w nich jakiś rys szczególny. W tym duchu na przykład Pitirim Sorokin (2010) twierdził, że społeczeństwa tworzą dotychczas w historii trzy przyczynowo powiązane ze sobą typy kultur, Arnold Toynbee (2000) badał kulturotwórczą rolę religii i zależności między nimi, Joseph Tainter (1988) śledził losy imperiów, aby powiązać ich upadki z niedostatkami energii, a Jared Diamond (2005) uzależniał możliwości rozwoju cywilizacji od środowiska geograficznego, w jakim powstały. Minimalista z chęcią przystanie na analizę wyjątkowości cywilizacji zachodniej ze względu na stworzenie przez nią podstaw dla nauki i techniki oraz będzie stosował w toku argumentacji dane empiryczne. Jednak już z rezerwą podejdzie do tematów takich, jak przeznaczenie, zbawienie czy ostateczny cel historii. W tym eseju przyjmuję stanowisko minimalistyczne. Wyraźna deklaracja jest konieczna z dwóch powodów. Po pierwsze, wielu filozofów zwraca uwagę, że generalizacje historiozoficzne są ryzykowane i nieuzasadnione. To prawda, takie właśnie bywają. Prawdą jest jednak też to, że ujęcie minimalistyczne unika takich generalizacji. Niestety, wielu filozofów nie ma o tym pojęcia i zniechęca studentów do historiozofii w ogóle, uznając ją za wróżenie z fusów. Po drugie, w książce Karola Wojtyły przeplatają się ujęcia maksymalistyczne i minimalistyczne. Jest to oczywiście zrozumiałe, wszak głowa Kościoła katolickiego podczas rozważań na tematy historyczne ma prawo odwoływać się do Boga. Co ciekawe, te dwa ujęcia dają się również dość łatwo oddzielić od siebie. W mojej interpretacji pomijam całkowicie wątki teologiczne, a skupiam się na skromnym odczytaniu papieskiej myśli jako historiozofii o zacięciu cywilizacyjnym i geopolitycznym. Ten tekst w żaden sposób nie wyczerpuje zagadnienia, ale stanowi przyczynek do jego dalszego rozwinięcia. Wątki społeczne i cywilizacyjne u Jana Pawła II trzeba wyeksponować tym bardziej, że literatura na temat jego nauczania zazwyczaj powiela schematy hagiografii lub rozważań o tematyce stricte religijnej, przez co raczej nie trafi do serc wielu praktycznie nastawionych Polaków, podziwiających Papieża jako Polaka, a nie teologa. Tym bardziej nie trafi do wątpiących czy niewierzących, którzy widzą w Karolu Wojtyle wyłącznie intelektualistę ubranego w liturgiczne szaty. Analizując polską historię, Jan Paweł II dostrzega pewne wyjątkowe cechy, stanowiące o naszym szczególnym wkładzie w cywilizację zachodnią. Polacy, tak jak każdy inny naród europejski, mają swoją specy- fikę, trudno uchwytną w słowach, ale mimo wszystko dającą się opisać. Ich charakter i sposób myślenia są warunkowane przez położenie kraju i jego historię. Ojciec Święty podkreśla rolę Polski jako bufora geopolitycznego, który ma wpływ na charakter naszej tożsamości. Polska: geopolityczny bufor Europy Według Jana Pawła II wpływ Polski na Europę polegał między innymi na obronie jej przed zagrożeniami płynącymi ze Wschodu. Polska w tym ujęciu stanowi przedmurze cywilizacji europejskiej, przez co w wielu wypadkach jako pierwsza musiała konfrontować się z zewnętrznymi naporami i dawać im odpór, z czego korzystał Zachód. Należy podkreślić, że Jan Paweł II rozumie tę obronną rolę Polski o wiele szerzej niż teoretycy standardowo obecnego w polskiej historiozofii pojęcia „przedmurza chrześcijaństwa” (Jakubowski 2004). Oczywiście, fakt, że religia chrześcijańska była dla Polaków spoiwem tożsamości i często dawała motywację do działania, pozostaje dla Papieża poza wszelką wątpliwością. W wielkim błędzie byłby jednak ktoś, kto jego historiozofię sprowadzałby do wychwalania Polski jako wiernej córy Kościoła, broniącej Europy przed niechrześcijańskim złem. Pół biedy, jeśli w ten sposób odczytuje myśl Jana Pawła II lud, któremu czarno-białe widzenie świata pomaga w uporządkowaniu rzeczywistości. Gorzej, jeśli te okle- Pół biedy, jeśli w ten sposób odczytuje myśl Jana Pawła II lud pane formułki przejmują intelektualiści, od których – jak się zdaje – powinniśmy wymagać głębszego wniknięcia w istotę badanych spraw. Niestety, również wielu z nich interpretuje myśl Papieża jako dychotomię nas, Pamięć, tożsamość i creative tension. Papieska historiozofia i geopolityka 77 dobrych chrześcijan, i złej całej reszty świata. Co ciekawe, jedni czynią to świadomie, w celu trywializacji i wyszydzenia dziedzictwa intelektualnego Jana Pawła II (na lewicy), natomiast inni są przekonani, że proponują jedyną słuszną interpretację nauk katolickich (na prawicy). W ten przedziwny sposób nieświadomie współpracują ze sobą dwa przeciwstawne nurty kulturowe, wykrzywiając myśl jednego z największych polskich myślicieli minionego wieku. W myśli Karola Wojtyły można dostrzec intuicje socjologiczne i geopolityczne, dające się – podkreślam to raz jeszcze – dość łatwo oddzielić od teologii. Papież, jak mało kto był świadomy tego, że za modlitwami o pomoc Ducha Świętego muszą każdorazowo iść konkretne działania ludzkie. Choć oczywiście publicznie przypisywał klęskę Za modlitwami o pomoc Ducha Świętego muszą każdorazowo iść konkretne działania ludzkie komunizmu opatrznościowej roli Maryi, to doskonale zdawał sobie sprawę, że pomoc Maryi na nic by się zdała, gdyby poprzestać jedynie na modlitwach. Jan Paweł II wierzył, że Opatrzność dawała mu natchnienie do rozważnego wpływania na sytuację międzynarodową, do posyłania właściwych dyplomatów we właściwe miejsca o właściwym czasie i do skutecznego wlewania nadziei w serca wierzących. Narracja teologiczna była więc obecna, co nie znaczy, że była jedyną narracją, którą uznawał. Druga narracja to opowieść Papieża o Polsce jako marchii cywilizacji zachodniej, o Polsce jako państwie buforowym. Taką rolę przypisywał nam także angielski historyk Arnold Toynbee. Traktował on kultury nadwiślańskie jako współczesne tereny graniczne Zachodu, czyli marchie stanowiące przednią straż chroniącą przed 78 Grzegorz Lewicki naporami zewnętrznymi (2000: 113) – nie tylko militarnymi, ale również politycznymi i duchowymi. Twierdził wręcz, że żywotność całych cywilizacji „zwykła koncentrować się w kolejnych marchiach, w miarę jak zmieniała się intensywność relatywnych […] parć zewnętrznych na poszczególne marchie” (tamże:115). Uważał, że Polska jako marchia, czyli teren graniczny, posiada rozeznanie w tym, czym jest cywilizacyjna istota Zachodu. Według jego teorii marchie mogą w wypadku stagnacji cywilizacyjnego centrum przejąć rolę wiodącą, ponieważ mają rozeznanie zagrożeń zewnętrznych, jako że spotykają się z nimi na co dzień; są także rezerwuarem kreatywności ludzkiej ze względu na stale doświadczane wyzwania. Podobną myśl o cywilizacyjnej wadze marchii rozwija Jan Paweł II, pisząc o kluczowej roli Polski w odpieraniu potężnych naporów militarnych, które mogły na stałe zmienić kulturę Europy. Wspomina o bitwie pod Legnicą w 1241 roku, kiedy Polacy zbrojnie zatrzymali najazd Mongołów, a także bitwie pod Wiedniem, podczas której Polacy zatrzymali ekspansję otomańską w sposób tak dotkliwy, że do dziś rok 1683 jest na Bliskim Wschodzie traktowany jako data cywilizacyjnej klęski Arabów (Jan Paweł II 2005a: 142–144). Obronna rola marchii nie sprowadza się jednak tylko do oporu militarnego – Polacy zmagali się również z naporami ideologicznymi i duchowymi. Najpierw tuż po pierwszej wojnie światowej odparli w 1920 roku zbrojnie pochód komunizmu, a następnie walczyli przeciw hitleryzmowi. Była to w pierwszej kolejności walka duchowa, zmaganie z obcym duszy polskiej systemem wartości. Jan Paweł II pisze: „Społeczeństwo nie tylko odrzucało hitleryzm jako system zmierzający do zniszczenia Polski, a z kolei komunizm jako system narzucony ze Wschodu, ale w swym oporze trzymało się wartości o wielkiej pozytywnej treści. Nie chodziło o zwyczajne odrzucenie tamtych wrogich systemów. W owych czasach było to odzyskiwanie i potwierdzanie fundamentalnych wartości, jakimi społeczeństwo żyło i jakim pragnęło pozostać wierne” (tamże: 52). Kilkadziesiąt lat później to zmaganie duchowe zaowocowało upadkiem komunizmu. Papież był niewątpliwie przekonany o specyficznie polskim harcie ducha, a utwierdzał się w tym przekonaniu dzięki opiniom Europejczyków, takim jak cytowane przez niego słowa pewnego polityka: „Jeżeli komunizm sowiecki pójdzie na Zachód, my nie będziemy w stanie się obronić […]. Nie ma siły, która by nas zmobilizowała do takiej obrony” (tamże: 56). Choć Papież zdawał sobie sprawę, że podział na Wschód i Zachód jest do pewnego stopnia arbitralny, dostrzegał również pewien rys różnicujący: w kulturze zachodniej Europy etos sprzeciwu wobec antychrześcijańskich wartości jest słabiej zakorzeniony niż w Polsce, co przekłada się na siłę potencjalnego oporu wobec takich ideologii jak komunizm. Wielu komentatorów nie eksponuje dostatecznie faktu, że Karol Wojtyła często spoglądał na religię nie tylko oczami teologa, ale również psychologa społecznego, postrzegając wiarę jako psychologiczną zmienną, która modyfikuje kultury lokalne, by stworzyć nowe tożsamości. Katolicyzm zasiany na polskiej glebie i powiązany z naszym położeniem geopolitycznym doprowadził według niego do rozkwitu postaw antytotalitarnych. Antytotalitaryzm i liberalizm Powyższa teza o katolicyzmie, dla większości Polaków niekontrowersyjna, jest nie do przyjęcia dla wielu Europejczyków, którzy – z różnych powodów – kojarzą religię z autorytaryzmem. Tymczasem Jan Paweł II za- znaczał, że w XX wieku Polacy swoim odrzuceniem totalitaryzmu „wyrażali nie tyle jakiś wybór oparty na motywacjach teoretycznych, ile po prostu to, że nie mogą się nie sprzeciwiać. Była to sprawa jakiegoś instynktu czy intuicji, chociaż sprzyjało to również procesom pogłębiania świadomości wartości religijnych i ideałów społecznych stanowiących fundament tego odrzucenia, na skalę nieznaną nigdy przedtem w dziejach Polski” (tamże: 53). Oczywiście, komunizm jako system komunistyczny upadł ostatecznie w związku z brakiem wydajności ekonomicznej, jednak niezmiernie ważna jest rola Polaków w ograniczeniu jego ekspansji, co uniemożliwiło mu dalsze rozprzestrzenienie się na Zachód. Paradoksalnie, właśnie ze względu na ograniczenie ekspansji na Zachód, komunizm jest wciąż żywy jako ideologia, a „w pewnych kręgach na Zachodzie wciąż jeszcze jego zmierzch uważa się za szkodę i odczuwa jego brak” (tamże: 56). Intuicyjne odrzucanie duchowego „bestialstwa” jest zatem wykształconą historycznie względnie stałą cechą Polaków. Jan Paweł II przedstawia proces naszej ewolucji za pomocą dwóch następujących po sobie typów polskości – „piastowskiej” i „jagiellońskiej”. Pierwsza służyła jednoczeniu etnicznemu Polaków i tworzeniu zrębów państwowości we wczesnym średniowieczu, druga była zaś kamieniem węgielnym Rzeczypospolitej wielu narodów, kultur i religii. Według Papieża przez wiele wieków „wszyscy Polacy nosili w sobie tę religijną i narodową różnorodność” (tamże: 92). Nawiasem mówiąc, ciekawie prezentuje ten motyw Animowana historia Polski Tomasza Bagińskiego (2010), w której wiek XVI przedstawiony jest jako czas bijących dzwonów, sąsiedztwa synagog, kościołów i zborów oraz intelektualnego wpływu Polski na Europę. Jan Paweł II ocenia, że owe umiłowanie wolności po pewnym czasie doprowadziło Pamięć, tożsamość i creative tension. Papieska historiozofia i geopolityka 79 do powstania anarchii i okazało się dla nas zgubne. Współistnienie demokracji szlacheckiej oraz monarchii konstytucyjnej stanowiło początkowo o sile państwa polsko-litewsko-ruskiego, jednak z czasem ustrój ten stawał się coraz bardziej niewydolny. Brak reformy doprowadził państwo polskie do ruiny, a w konsekwencji do zaprzepaszczenia dziedzictwa jagiellońskiego. Jak pisze: „Jeżeli Polacy zawinili czymś wobec Europy i ducha europejskiego, to zawinili przez to, że pozwolili zniszczyć wspaniałe dziedzictwo XV i XVI stulecia” (Jan Paweł II 2005a: 144). Jak do tego doszło? Ojciec Święty dokonuje rachunku sumienia: „Wiadomo, że powierzenie narodu królom z dynastii saskiej dokonało się pod presją zewnętrzną, zwłaszcza Rosji, która dążyła do zniszczenia nie tylko Rzeczypospolitej, ale także tych wartości, których była ona wyrazem. Polacy w ciągu XVIII wieku nie zdobyli się na to, aby ten proces zahamować, ażeby obronić się przed niszczącym wpływem liberum veto. Szlachta nie zdobyła się na przywrócenie praw stanu trzeciego, a przede wszystkim praw wielkich rzesz chłopów polskich przez uwłaszczenie ich i uczynienie obywatelami współodpowiedzialnymi za Rzeczpospolitą. To są starodawne winy społeczeństwa szlacheckiego, a zwłaszcza znacznej części arystokracji, dygnitarzy państwowych i niestety także niektórych dygnitarzy kościelnych” (tamże: 144–145). Słabość państwa i koncentracja na interesie własnym poszczególnych grup społecznych stanowiła zatem zachętę dla zaborców. Bagiński ilustruje ten fakt obrazem wyrzucanych ze szlacheckiej ręki w kierunku widza monet oraz „obstawienie” – jak w kasynie – polskiego terytorium przez obce mocarstwa. Wraz z rozbiorami dziedzictwo jagiellońskie i polski wkład w tożsamość Europy zostały zatarte. Wiele było powodów tego stanu rzeczy. Ideologiczne uzasadnienie 80 Grzegorz Lewicki rozbiorów i osłabienie kaca moralnego wśród ludności państw-zaborców − przeciwnikiem rozbiorów był na przykład Immanuel Kant − mogło się dokonać tylko dzięki wykreowaniu wizerunku podbitego państwa jako niższego kulturowo. O tym, jak nasz wizerunek ewoluował od czasów zaborów do współczesności pisałem gdzie indziej (Lewicki 2008b); należy w tym miejscu podkreślić, że Papież wzywa współczesnych Polaków do odnowienia tradycji jagiellońskich i przestrzega przed tym, abyśmy nie zmarnowali wywalczonej wolności. Równocześnie grozi palcem integrystom i nacjonalistom, którzy marzyliby o odtworzeniu polskości dawnej, „piastowskiej”. Pisze: „Polskość to w gruncie rzeczy wielość i plu- Polskość to w gruncie rzeczy wielość i pluralizm, a nie ciasnota i zamknięcie ralizm, a nie ciasnota i zamknięcie. Wydaje się jednak, że ten «jagielloński» wymiar polskości […] przestał być, niestety, w naszych czasach czymś oczywistym” (2005a: 92). Fanom Radia Maryja, wśród których najwyraźniej popularne są marzenia o Polsce „piastowskiej”, należałoby zatem zalecić medytację nad rozróżnieniem, które Papież wprowadza jakby specjalnie dla nich. Patriotyzm − pisze − różni się od nacjonalizmu tym, że przyznaje równą wartość kulturze własnej i cudzym, podczas gdy nacjonalizm ocenia kulturę własną jako wyższą i lepszą od innych (tamże: 73). Na podstawie tych definicji można stworzyć podział semantyczny, który pokazuje, że patriotyzm sprzyja integracji, natomiast nacjonalizm separacji kraju na arenie międzynarodowej (Lewicki 2008a). Przyjęcie jednolitych znaczeń tych dwóch słów w duchu myśli Wojtyły z pewnością zaoszczędziłoby Polsce wielu bezowocnych debat intelektualnych. Co dalej z dziedzictwem JP2? W myśli Jana Pawła II jest o wiele więcej idei na temat Polski, jednak ich szczegółowe opracowanie domagałoby się oddzielnej publikacji. Inspirując się jego twórczością, można by stworzyć cały katalog cech charakterystycznych dla duszy polskiej, a także być może kilka praw historycznych (co byłoby bardziej ryzykowne). Nasza specyfika obyczajowa obejmowałaby w każdym razie również takie cechy, jak aprobata dla etyki w sferze publicznej czy akceptacja instytucji religijnych jako inicjatorów pozytywnych zmian społecznych. W innych społeczeństwach Unii Europejskiej takie poglądy nie są wcale powszechne. Na przykład w Holandii nie istnieje norma powoływania się na wartości uniwersalne czy uznanie moralności za strażnika zdrowego rozsądku. Tam, jak również w Wielkiej Brytanii i innych krajach Unii Europejskiej, Kościół nie ma też pozytywnego wizerunku, co wyraźnie widać na przykładzie sekowania inicjatyw Watykanu przez instytucje unijne. Polacy ze swoją specyfiką mogą dobrze wpasować swoją konserwatywno-liberalną kulturę w niszę różnorodnych tożsamości. To właśnie miał na myśli Wally Olins, gdy proponował jako znak rozpoznawczy polskiej marki w Europie frazę creative tension, czyli twórcze napięcie, tworzące się na styku tradycji i nowoczesności (Lewicki 2008b). Niestety w Polsce środowiska intelektualne zazwyczaj traktują naszą tożsamość nie całościowo, jak to robił Jan Paweł II, lecz wyrywkowo. Bardzo często popadają w radykalizm, koncentrując się wyłącznie na jej przywarach (lewica laicka spod znaku „Gazety Wyborczej”) lub tylko na jej zaletach (religijna prawica spod znaku „Naszego Dziennika”). Umiarkowanego, zakorzenionego w wartościach, a przy tym krytycznego wizerunku Polaków nie promuje wśród młodego pokolenia w zasadzie żadne większe środowisko medialne. Tym bardziej aktualna i niepokojąca staje się przestroga Papieża, że „podstawowym zagrożeniem dla Europy Wschodniej jest jakieś przyćmienie własnej tożsamości” na tle europejskim (2005a: 148). Radykalizm lewicowy tę tożsamość przyćmi, odrzucając polskość jagiellońską, natomiast radykalizm prawicowy przyćmi ją przez koncentrację na emocjonalnym przeżywaniu własnej zaściankowości, snuciu utopijnych marzeń podszytych nacjonalizmem i strachem przed nowoczesnością. Na szczęście fragmenty Pamięci i tożsamości są już teraz, kilka lat po wydaniu książki, analizowane w szkołach średnich na lekcjach polskiego. Nie bez powodu. Takiego ładunku pozytywnej energii w refleksjach nad historią nie było w rodzimej literaturze od dawna. Młode pokolenie może mieć szansę przyswojenia myśli Jana Pawła II bez lukru i nudnej trywializacji, jeśli tylko na rynku pojawią się odpowiednie syntezy dydaktyczne i akademickie. Wciąż ich jednak brakuje. Szczególnie użyteczne z punktu widzenia tożsamości polskiej wydają się papieska myśl społeczna i historiozofia, które można przy odrobinie kreatywności prezentować bez nadmiaru teologii i moralizatorstwa – ani bez lukru, ani bez dziegciu. Papież i geopolityka adaptacyjna Jestem przekonany, że Pamięć i tożsamość powstała po to, by w krótkim, przystępnie napisanym dziełku przypomnieć nam, młodym Polakom, o czym powinniśmy pamiętać, a także zasugerować, kim możemy być. Z pewnością Jan Paweł II miał wielką nadzieję, że po odzyskaniu niepodległości zdziałamy dla Europy coś dobrego. W utworze Myśląc Ojczyzna pisał o narodach: Pamięć, tożsamość i creative tension. Papieska historiozofia i geopolityka 81 „Słaby jest lud, jeśli godzi się ze swoją klęską, gdy zapomina, że został posłany, by czuwać, aż przyjdzie jego godzina. Godziny wciąż powracają na wielkiej tarczy historii” (1979: 90). Co też mógł mieć na myśli? Wbrew pozorom, nie musiało mu chodzić o mesjanizm, ponieważ naród dla Jana Pawła II miał wyłącznie sens histo- Papieżowi chodziło raczej o to, o czym mówi historyk i politolog z Uniwersytetu Stanforda, Ian Morris (2010) ryczny (2005a: 80), a poza tym utwór nie dotyczy żadnej konkretnej wspólnoty. Nie trzeba też w tych słowach dopatrywać się Heglowskiej dialektyki. Papieżowi chodziło raczej o to, o czym mówi historyk i politolog z Uniwersytetu Stanforda, Ian Morris (2010): świat podlega nieustannym, skomplikowanym zmianom, które przeformułowują relacje między wspólnotami. W rezultacie pojawiają się coraz to nowe wyzwania, a różne wspólnoty udzielają na nie różnych odpowiedzi. Ewolucja premiuje te kultury i systemy polityczne, które w danym czasie znajdą najlepszą odpowiedź na wyzwanie. Dlatego też, pisze Morris, centra wpływów kulturowych i politycznych nieustannie przenoszą się z miejsca na miejsce. Co to oznacza dla Polski? Wpływ, jaki ma dana kultura na otoczenie, zależy od warunków wyboru, jakie posiada. Owe warunki ogranicza geografia (Morris 2010). Pojęcie „geografia” na szczęście zmienia znaczenie w czasie. Dwieście lat temu geografia wyznaczała nam sąsiedztwo dwóch nieprzyjaznych, wojowniczych mocarstw, które zdołały dokonać rozbiorów. Choć w XXI wieku mocarstwa wciąż istnieją, to ich charakter, środki polityczne, jakimi dysponują, a także nastawienie wobec państw zewnętrznych jest inne. Co więcej, ponad głowami wszyscy mamy międzynarodowy system ekonomicznych i dyplomatycznych zależności, co dodatkowo powoduje, że zmiany na mapie Europy nie mogą być już zbyt gwałtowne. Geografia jest więc dla Polski dziś bardziej łaskawa niż kiedyś. W związku z tym w obliczu głębokich przemian Unii Europejskiej, zarówno demograficznych, jak i religijnych oraz tożsamościowych, Polska może się przydać ze względów praktycznych. Typowo polski antytotalitaryzm i liberalizm, a także katolicyzm mogą za dziesięć, dwadzieścia lat stać się w Unii Europejskiej pożytecznym narzędziem równoważenia wpływów innych religii i kultur, które promują inne zestawy wartości. Jan Paweł II – podróżnik, myśliciel i kosmo-Polak – nie mógł tego nie wiedzieć. Co dalej? Grzegorz Lewicki i Jan Paweł II stawiają diagnozę podobną do tej, którą zaproponował George Friedman, o którym pisał w poprzedniej tece Krzysztof Gauer. Polacy mogą przydać się światu. Polecamy naszą Polskę Ejdetyczną! 82