Immanuel Kant jedzie do Gołdapi [podpis] Paweł Kwaśniewski
Transkrypt
Immanuel Kant jedzie do Gołdapi [podpis] Paweł Kwaśniewski
Immanuel Kant jedzie do Gołdapi [podpis] Paweł Kwaśniewski Gazeta Wyborcza nr 254, wydanie z dnia 30/10/1996 REPORTAŻ, str. 14 Profesor Mirosław Żelazny z uniwersytetu toruńskiego znalazł dokumenty świadczące, że wielki filozof przynajmniej raz w życiu opuścił swój rodzinny Królewiec. Trzy kamienne bloki - dwa w ziemi pionowo, trzeci na nich poprzecznie. Ponad dwa metry wysokie, tyle samo wzdłuż. Na poprzeczce imię i nazwisko złożone z mosiężnych liter. Na lewej nodze tablica:"Immanuel Kant; 1724-1804; profesor i rektor Uniwersytetu Królewieckiego >>Albertina<<; filozof, logik, matematyk, fizyk, geograf; najwybitniejszy filozof XVIII stulecia; jeden z największych filozofów w dziejach świata. Twórca krytycyzmu, autor >>Krytyki czystego rozumu<<. Zimą 1765/66 po raz pierwszy przebywał w Gołdapi na zaproszenie dowódcy garnizonu gen. Daniela Fryderyka von Lossow. Była to najdłuższa podróż w życiu królewieckiego samotnika". "...wąskie plecy obleczone brunatnym suknem, wątłe ramiona, biały harcap przewiązany czarną wstążką i w lustrze odbita twarz: sklepione czoło, oczy w sieci zmarszczek, cienki nos, zapadłe policzki i zwiędłe wargi - twarz Immanuela Kanta". Naprzeciwko jelenia Pomnik stanął w sobotę, 12 października, na skwerku, kilkadziesiąt metrów od gołdapskiego rynku, tuż obok banku PKO BP. Naprzeciwko pomnika z piaskowca, po drugiej stronie drogi, stoi dużo wyższy pomnik z brązu. Przedstawia jelenia. Jeleń przypomina jelenia. Pomnik Kanta nie jest podobny do Kanta. "...stałem się panem moich myśli i umiałem je odwrócić od bólów, które wypływały z wadliwej budowy klatki piersiowej, krępującej ruch serca i płuc". Szczupły, niemal ułomny, o płaskiej piersi i nierównych ramionach, podobny był do drzewa, z którego trudno zrobić coś prostego". (...) Po odsłonięciu miejscowy dwutygodnik "Z bliska" pisał: "Niewielkie było zainteresowanie gołdapian tym wydarzeniem". - Przyszło z 50 osób - mówi pomysłodawca pomnika, wiceburmistrz miasteczka Jarosław Słoma, historyk, członek Rady Krajowej Unii Wolności. Zaproszeni goście: prof. Karol Bal z Wrocławia, członek światowego stowarzyszenia filozofów kantystów i wydawca dzieł wszystkich filozofa, prof. Mirosław Żelazny z Torunia, prof. Zbigniew Kuderowicz z filii Uniwersytetu Warszawskiego w Białymstoku i prof. Leonard Kalinnikow z Kaliningradu, prezes Ogólnorosyjskiego Towarzystwa Kantowskiego. Byli także przedstawiciele Kreisgemeinschaft Goldap ze Stede, stowarzyszenia przedwojennych mieszkańców miasta. I uczniowie miejscowego liceum. Profesor Kalinnikow mówił: "Przez tę wąską bramę trudno jest się przecisnąć, podobnie jak ciężko jest przebrnąć przez filozoficzną myśl Kanta. Jednak ten, kto to uczyni, zobaczy nad sobą rozgwieżdżone niebo". Dwa dni bez spaceru! "Teraz jest godzina siódma i Kant wypalił już fajkę (...) Przeszedł przez salon, pochylił nad spełzłym lustrem, uderzył kościstym palcem w szkło barometru i stanął w drzwiach domu. (...) Wąską aleją lipową Kant idzie w stronę Uniwersytetu na wykład. (...)" Żaden z filozofów z pewnością nie prowadził życia równie bezbarwnego i systematycznego. Niemiecki poeta Heinrich Heine mawiał, że Kant podobny był do zegara z wieży królewieckiej: beznamiętny i dokładny. O tej samej godzinie pobudka, potem czas na fajkę, wykład, partyjka bilardu, obiad wciąż w tym samym gronie. Zawsze samotny spacer w szarym surducie z hiszpańską trzcinką. Czasem po spacerze wizyta u angielskiego kupca Greena. To był czas na drzemkę gospodarza. Filozof cicho wsuwał się do pokoju i siadał w fotelu. Drzemali razem. Podobno ówcześni mieszkańcy Królewca regulowali zegarki według rozkładu jego dnia. Podobno Kant nigdy nie ruszył się ze swego prowincjonalnego Królewca, choć w XVIII stuleciu wielu jeździło studiować do Niemiec, Francji, Anglii. Profesor Mirosław Żelazny, kantysta z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, znalazł dokumenty świadczące, że Kant ruszył w świat. W świat, czyli do Gołdapi. Być może podróży było więcej, ale pewna jest ta jedna. W styczniu 1766 r. J.J. Kanter, królewiecki wydawca i drukarz, przedstawił uniwersyteckiej cenzurze nie rękopis, jak wymagano, lecz gotową już książkę Kanta "Sny o upiorach". Ukarano go grzywną dziesięciu talarów. W piśmie z 5 marca 1766 r. tłumaczył, że nie dopełnił wymaganej procedury, gdyż Kant wyjechał do Gołdapi. Prawdopodobnie filozof odwiedził wtedy swojego przyjaciela gen. Daniela Fryderyka von Lossowa, dowódcę gołdapskiego garnizonu (von Lossow zasłynął ze zbudowania w pobliskiej Niedrzwicy oranżerii - celu niedzielnych spacerów gołdapian. Dziś po oranżerii nie ma śladu). Podróż, w linii prostej 125 km, Kant odbył najprawdopodobniej saniami; była przecież zima. Musiał jechać pełne dwa dni. Dwa dni bez wykładu, bilardu, spaceru lipową aleją i rozmyślań w gabinecie z portretem Rousseau! "Upór, z jakim obstawał przy regulaminie życia codziennego, zdradzał osłabione poczucie rzeczywistości. (...) Teraźniejszość, jeśli jej z góry nie przewidział, była intruzem i stawała w drzwiach gabinetu jak nieoczekiwany gość, jak anioł śmierci, który drwi z czasu. (...) Zdarzyło się, że dostrzegłszy brak guzika przy surducie studenta przerwał wykład. Tak samo się zająknął i splątał myśl, gdy student guzik przyszył: >>zechce pan odciąć guzik, od którego odwykłem<< - poprosił nieśmiało". Chciał odkupić koguta Czy Kant jechał tą samą drogą, na której trzy kilometry od Gołdapi zbudowano polsko-rosyjskie przejście graniczne - otwarte tylko pół doby, tylko dla ruchu kołowego i tylko dla obywateli dwóch graniczących państw. Wieczorem, po pracy, Polacy pedałują na rowerach (bo piechotą nie można) do sklepu wolnocłowego po tanią wódkę i papierosy. Rosjanie przyjeżdżają rano - na targ, po elektronikę, perfumy i żywność. W porze obiadu wracają. Dzień w dzień ponad tysiąc osób. Na pomnik i seminarium zorganizowane po jego odsłonięciu miasto wydało trochę ponad 2 tys. zł. Bloki piaskowca były za darmo - leżały w krzakach od 26 lat, gdy na rynku postawiono pomnik polsko-radzieckiego braterstwa broni. Projektant pomnika Kanta, dyrektor miejscowego domu kultury Zbigniew Mieruński, ograniczony materiałem i finansami, wymyślił pomnik-bramę, symbol otwarcia miasta na różne nacje i idee. Burmistrz Marek Miros: - W ramach Euroregionu Niemen miasto współpracuje z Rosjanami, Litwinami, Białorusinami. Od pięciu lat przyjaźni się z niemieckim Stede i izraelskim Givat Shmouel. Co roku młodzież spędza razem wakacje w tych trzech krajach. Marek Miros, niegdyś warszawski ekonomista, przyjechał do Gołdapi 13 lat temu zmuszony głodem mieszkaniowym. Jest burmistrzem już drugą kadencję. Gołdap z gminą to 21 tys. ludzi. Bezrobotni - 35 proc. O Kancie wiedzą niedużo i niedużo ich on interesuje. Jan Osiński, taksówkarz, czeka na klienta. Słyszał, że "to Niemce mędrzcowi pomnik postawiły". - Ale czy on był taki wielki? - zastanawia się. - Pomnik ma mniejszy od jelenia. Burmistrz: - Musimy stawiać mieszkańców przed faktami dokonanymi. Tak było, gdy odsłoniliśmy na cmentarzu pierwszy po wojnie obelisk poświęcony pamięci 16 niemieckich pokoleń żyjących na terenie Prus Wschodnich. Ludzie się burzyli, ale się przyzwyczaili. Tak samo z Kantem, przynajmniej dowiedzą się, kto to był. A przy okazji Kant promuje miasto. Znów o nas było głośno. Tuż po odsłonięciu pomnika do burmistrza przyszedł list z Wrocławia. Aktorzy Teatru Polskiego gratulowali pomysłu i przypomnieli, że grają właśnie sztukę Thomasa Bernharda "Immanuel Kant" w reżyserii Krystiana Lupy. - Już ich zaprosiliśmy na przyszłoroczny "Przystanek Gołdap" - mówi burmistrz. - Chcemy, by w mieście odbywało się wiele imprez kulturalnych - dodaje wiceburmistrz Jarosław Słoma. - To promuje miasto i pokazuje, że nie musimy być prowincją. Przy organizacji corocznej imprezy artystycznej "Przystanek Gołdap" miasto współpracuje z Centrum Sztuki Współczesnej na Zamku Ujazdowskim w Warszawie. Gościli jazzmana Tomasza Stańkę i zespół Voo Voo. Poeci przyjeżdżają na Jesienne Dni Literatury, tancerze na Spotkania Taneczne (w samej Gołdapi działają trzy zespoły). W domu kultury prezentują się teatry, a w galerii K-2 plastycy z Polski i nie tylko. Rada miasta ufundowała stypendium naukowe dla wybitnie uzdolnionych muzycznie młodych Polaków z Wilna. ">>...jest w muzyce pewna nieobyczajność, która wynika już z natury samych instrumentów przedkładał Kant towarzyszom. - Często niepożądana odwiedza sąsiadów i mąci spokój tych, którzy nie należą do zespołów muzycznych<<. (...) Nie lubił wizyt nieproszonych, wybuchów śmiechu, łez i muzyki. A muzyka nawiedzała go zbyt często. Czas toczył się nad Królewcem i budził go pianiem koguta z sąsiedztwa. Chciał odkupić koguta sąsiad odmówił. >>Ach, masz pan uszy zwyczajne - westchnął - ja mam słuch metafizyczny<<". Zbiorowisko istot rozumnych Ponad 500 uczniów liceum dziennego i 168 wieczorowego uczy się w szkole bez patrona. Zespół Szkół Ogólnokształcących nosił dawniej imię Garuszy Sergiusza Konstantinowa, młodego żołnierza Armii Czerwonej, który zginął wyzwalając miasto. Była nawet izba pamięci z jego portretem. Ale przed wojną w tym samym budynku niemiecka młodzież uczyła się w szkole Kanta Kantschule. Może do tego wrócić? - Zastanawialiśmy się nad patronem - mówi dyrektor Ryszard Wisznieski. - Zygmunt August, może ksiądz Popiełuszko, nawet Jerzy Kukuczka wchodził w grę. Ale myślimy i o Kancie. Nasi uczniowie wygłosili referaty o myśli kantowskiej na seminarium po odsłonięciu pomnika, wkrótce otwieramy wystawę poświęconą Kantowi. Za powrotem do starej nazwy są dawni uczniowie Kantschule, którzy często przyjeżdżają do Gołdapi. Z tym mogą się wiązać pieniądze, tak potrzebne na remont. "(...) W drodze powrotnej zamyślony, wiązał rozpierzchłe słowa: >>...zorganizować zbiorowisko istot rozumnych - choćby to miały być demony.... zorganizować, aby stanowiły społeczeństwo...<<. Sformułował tę myśl w gabinecie, w cieniu portretu Rousseau, o godzinie szóstej...". Wystrzegać się złych snów Jeszcze telefony komórkowe tu nie dotarły, ale już w hotelu można płacić kartami kredytowymi. Gołdap leży daleko od głównych dróg, trzy kilometry od granicy, półtorej godziny autobusem z Suwałk. Kamieniczki przy rynku odnowione, ładne. Ale tylko z dwóch stron. Z pozostałych stron straszą gomułkowskie bloki. - Pomysł, by ożywić Gołdap, opiera się na pięciu filarach - mówi burmistrz. - Pierwszy i drugi już stoi. Te filary to: przejście graniczne, o które zabiegali przez cztery lata (pawilon toalety zbudowano z funduszu PHARE) i specjalna strefa ekonomiczna. Przeznaczyli na nią 20 przygranicznych hektarów. Strefę oficjalnie otwarto 1 września. Miasto czeka na inwestorów. - Najbardziej z branży spożywczej, ale każdy zainteresowany znajdzie dla siebie miejsce - mówi Jarosław Słoma. - A w zależności od wielkości inwestycji można dostać zwolnienie z podatku dochodowego nawet do 20 lat. Trzecim filarem ma być uzdrowisko klimatyczno-borowinowe. Są już inwestorzy zainteresowani budową lub przystosowaniem obiektów sanatoryjnych. Uzdrowisko wydłuży sezon turystyczny w miasteczku, a turystyka to czwarty filar burmistrzowskiej wizji - w okolicach Gołdapi są lasy, jeziora, Piękna Góra z wyciągiem orczykowym. Jarosław Słoma: - W dwa lata zainstalujemy jeszcze jeden wyciąg, armatki śnieżne, oświetlenie stoku. Piątym filarem ma być rolnictwo - po rozpadzie Romińskiego Kombinatu Rolnego 20 tys. hektarów zostało bez gospodarza. Teraz na 7 tys. gospodaruje spółka Rominagro. Reszta gruntu też powoli znajduje dzierżawców. Jarosław Słoma: - Do szczęścia brakuje tylko, by Gołdap została powiatem i by odbudowano miejscowy browar. Na razie w klub-kinie Capitol barmanka nudzi się samotnie wśród butelek z piwem. - Klienci tylko po wypłatach wpadają. Koło dwudziestego nikt nie przychodzi. Bieda. Ktoś na pomniku braterstwa flamastrem napisał "No Future". Zmrok. W parku na gołdapskim rynku cisza, jak w królewieckiej lipowej alei obok domu filozofa. O dziesiątej Kant wchodzi do zimnej sypialni o wiecznie przysłoniętych oknach. Rozbiera się "według metody" i "według metody" starannie owija się w brunatną kołdrę jak w kokon. Za chwilę zaśnie. Wtedy z kokona wyfrunie ogromna ćma i chwiejnym lotem okrąży głowę. Jutro Kant zapisze w notesie: "wystrzegać się złych snów". PS W tekście wykorzystano fragmenty eseju Bolesława Micińskiego "Portret Kanta". Paweł Kwaśniewski [autor fot./rys] Rys. Hanna Pyrzyńska RP-DGW Tekst pochodzi z Internetowego Archiwu