Siła perswazji - Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami
Transkrypt
Siła perswazji - Związek Pracodawców Gospodarki Odpadami
Ustawa o utrzymaniu czystości i porządku w gminach (u.c.p.g.) i stojący za nią racjonalny ustawodawca nie mogli przewidzieć wszystkich interakcji podmiotów, struktur, strumieni i innych czynników, bo zmiana ustrojowa odbywa się w biegu. Poza tym nie jest to zamknięta kompania karna, w której wszelkie zachowania można spokojnie i drobiazgowo unormować. Dlatego tak ważne jest, aby przedsiębiorcy (skądinąd i konsumenci) zawalczyli o właściwe bądź właściwsze praktyki na bazie istniejących przepisów. Przykładem niech będzie nasilająca się presja samorządów, aby to przedsiębiorcy zajęli się rozwiązywaniem swoich umów cywilnoprawnych z właścicielami nieruchomości. A niby dlaczego? Trzeba było nalegać na ustawodawcę, aby rozwiązał te umowy „z mocy prawa” i tematu by nie było! Ale chodziło o to, by nie dać przedsiębiorcom argumentów w sprawie ewentualnych odszkodowań, jednocześnie w praktyce wymuszając wypowiedzenie tych umów ze względów ekonomicznych. Zatem jedna z gmin dzisiaj nalega, aby przedsiębiorca rozwiązał swoją umowę z dniem 30 czerwca 2013 r., a jeśli tego nie zrobi, to aby po tym terminie… nie odbierał odpadów. W tym ostatnim żądaniu samorząd działa już całkowicie bezprawnie, bowiem nie jest on właścicielem odpadów, ma tylko obowiązek zorganizowania systemu ich odbioru i zagospodarowania (i w tej intencji pobrania daniny publicznej). Niespodzianka dla konsumenta W uzasadnieniu (z 8 listopada 2010 r.) projektu noweli u.c.p.g. z 1 lipca 2011 r. odnajdujemy fragment: „Podkreślenia wymaga też fakt, że wprowadzenie na danym terenie opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi nie wprowadza prawnego zakazu świadczenia usług w zakresie odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości. Żaden przepis ustawy nie wprowadza takiego zakazu. Utrata rynku na odbieranie odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości przez przedsiębiorców będzie więc związana nie z prawnym zakazem prowadzenia takiej działalności, lecz wyłącznie ze spodziewanym faktycznym brakiem zainteresowania właścicieli nieruchomości usługami w zakresie odbierania odpadów komunalnych od właścicieli nieruchomości, świadczonymi przez przedsiębiorców”. Oznacza to, że właścicielem odpadów pozostaje posiadacz nieruchomości, a umowy cywilnoprawne nie są ani zakazane, ani też niewskazane. Co więcej, w art. 6s noweli znajduje się na pozór dziwne postanowienie. A dlaczego dziwne? Bo zewsząd słyszymy, że za wszystko odpowiada gmina i że śmieciami zajmie się „od kołyski po grób”. A tu dla konsumenta niespodzianka! Nie dość, że ma „bulić” co miesiąc w sto- sunku publicznoprawnym niemałe – a i tak zaniżone w prognozach – pieniądze, to jeszcze – jak gmina się nie sprawi – ma z powrotem wrócić do firmy i zawrzeć z nią stosunek cywilnoprawny. Co więcej, może obciążyć za to gminę! Aż I Prezes Sądu Najwyższego delikatnie wskazywał w opinii na temat projektu noweli u.c.p.g., przesłanej w marcu ub.r. do szefa Kancelarii Sejmu, że zmyślny właściciel nieruchomości może „pojeździć na gminie”, skoro nie określono, co to znaczy, że nie będzie ona wykonywać swoich obowiązków w zakresie odbioru. To jednak wskazuje, że ustawodawca wolałby, aby w razie braku aktywności gminy „w odwodzie” pozostały podmioty do „wykonawstwa zastępczego”. A zatem wejście stosunku publicznoprawnego w rynek nie likwiduje swobody zawierania umów cywilnoprawnych, a wręcz go asekuruje. Pod pierzynką blichtru Dlaczego? Bo ten rynek jest własnością ogólną (konsumentów). Władza samorządowa już dawno się wyalienowała i w tym zakresie ma całkowicie sprzeczne ze swoimi mieszkańcami interesy. W interesie tych ostatnich jest, aby usługi komunalne wykonywały firmy najlepsze i najtańsze, co w warunkach monopolu jest niemożliwe, a w warunkach monopolu, w ramach którego władza publiczna dotuje, absolutnie niemożliwe. Dlatego nie pytajmy, co przeszkadza, aby gminy mogły bez przetargu dawać zlecenia swoim spółkom. Pytajmy: dlaczego jest lepiej – jeśli w tej strefie nie ma ani zakazów, ani carte blanche – żeby spółki gminne stawały na równych prawach w szranki przetargów? Nie mówiąc już o tym, że taka była umowa, której efektem jest ubiegłoroczna nowela. Negując tę umowę, wprowadzalibyśmy swoisty rodzaj społecznej anarchii. Niestety, trend jest inny: „Polskie samorządy są – według danych Skarbu Państwa – właścicielem blisko 4,2 tys. przedsiębiorstw komunalnych i spółek. I wciąż bardzo niechętnie je prywatyzują, nawet mimo kryzysu. (…) Lokalne władze coraz częściej dokapitalizowują je, zamiast sprzedawać lub likwidować te słabsze”1. Ale nawet wytykany przez nas Kraków nie odważył się zlecać „z wolnej ręki” odbioru odpadów (co nie znaczy, że spór co do np. oczyszczania ulic nie powinien być kontynuowany), bowiem ubrane w „czystość i porządek” Miejskie Przedsiębiorstwo Oczyszczania (MPO) utworzyło spółkę córkę – Małopolskie Przedsiębiorstwo Gospodarki Odpadami – z trzyprocentowym udziałem podmiotu „out house”, tj. Komisji Zakładowej NSZZ Solidarność przy MPO, a samo MPO w statucie wyłączyło działalność odbioru odpadów od mieszkańców. Pytanie: czy to oznacza brak powiązań pod kątem prawidłowości organizowanego przetargu? Formalnie może i tak, ale w istocie, funkcjonalnie – naszym zdaniem – MPGO nie może startować w przetargach organizowanych przez spółkę matkę. Zbyt wiele jest między nimi powiązań – jak to w rodzinie… Jest jeszcze poważniejszy front perswazji, który działa na zasadzie „życia własnego poglądów”. Wyraża się je zrazu na własne ryzyko, ale następnie stają się one „doktryną”, po czym „ważnym elementem systemu prawnego”, a w końcu „powszechnie obowiązującym prawem”. Tak jest np. z ostatnio obserwowaną modą wśród samorządów na bezprzetargowe powierzanie zadań własnych spółkom z udziałem gminy, które dotąd były przetargowane (oczyszczanie ulic, pielęgnacja zieleni itp.), tworząc swoistego rodzaju sensu communis. Od jakiegoś czasu na szkoleniach, w mediach itd. zaczyna się perswadować, na podstawie pseudodoktryny „in house”, że samorząd może dać swoim spółkom zlecenie, kiedy tylko zechce. Co więcej, niektórzy poważni prawnicy zaczynają upowszechniać pogląd, że takie zapisy w Prawie zamówień publicznych są. Rodzi się tylko pytanie, który przepis Źródło o tym mówi. Nic dziwnego, że wojewodo- 1. Kraj I.: W mieście dobrze być prezesem. wie stają bezradni i „puszczają” takie prze- „Rzeczpospolita” z 17 listopada 2012 r. mycane pod pierzynką prawniczego blichtru, dopychane kolanem rozwiązania. Witold Zińczuk Perswazja odnosi skutek. Trzeba zatem zapytać: na jakiej podstawie gminy chcą zlecać jednoosobowym spółkom skarbu gminy bez przetargu zadania, w realizacji których wydatkują publiczne przewodniczący Rady Programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami Śródtytuły od redakcji Przegląd Komunalny nr 12/2012 FORUM Siła perswazji pieniądze podatników? ,,In house’’? Jakieś żarty? Wzorowana na prawie niemieckim polska spółka nigdy nie będzie spełniała warunków z tych kilku wyroków Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. A to, że gmina jest jej właścicielem, to jest jej przypadłość, która nie stanowi o prawie do wyłączności na danym rynku komunalnym. 79