Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Sen 3
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
roxetka
Od jakiegoś czasu w moim domu rodzinnym działo się naprawdę koszmarnie i w pewnym momencie podjęłam ciężką
bądź co bądź decyzję o zwianiu stamtąd. Jedyną osobą, która wiedziała gdzie uciekam była Dagmara. Napisałam jej
SMSa ze słowami: „Zwiewam do Szwecji, szukać szczęścia pod jednym z magicznych adresów, jak się urządzę – dam ci
znać, o tobie oczywiście też w swoim momencie pomyślę”. Jak napisałam – tak zrobiłam. Kiedy dotarłam na miejsce –
widok zaparł mi dech w piersiach… Jakiś czas później, przelotem dowiedziałam się, że jedno z członków zespołu
potrzebuje kogoś do opieki nad dzieckiem. Po moich głębszych „dociekaniach” okazało się, że to Per szuka kogoś do
pomocy. „Czemu by nie spróbować, nie mogę przecież ciągle krążyć po lotnisku, plaży czy dokach” – myślałam. (Tak
źle ze mną było na początku…). Pewnego dnia z duszą na ramieniu podeszłam pod dom Pera i zapukałam do drzwi.
Najbardziej bałam się tego, że może otworzyć Asa. Miałam to szczęście, że tak się nie stało; otworzył mi Per z lekko
zaspanym Gabrysiem na rękach. „Słodko tak razem wyglądają…” – pomyślałam.
- O co chodzi? – zapytał Per – Jak mogę ci pomóc? – w jego pytaniach słyszałam troskę, zastanowienie. A w spojrzeniu
widziałam zaskoczenie, smutek. Patrzył jakby chciał spytać: „Co się stało, czemu wyglądasz tak źle, tak mizernie?”
- Dowiedziałam się, że mogłabym znaleźć tu pracę przy opiece nad tym dżentelmenem – po tych słowach
uśmiechnęłam się do Gabrysia, który niemal natychmiast zanurkował główką w ramiona Pera. To wyglądało tak słodko,
że aż nie powstrzymałam się i zachichotałam cicho – Czy to jeszcze jest aktualne…? – spytałam, poważniejąc.
- Tak, oczywiście – odpowiedział Per niemal bez zastanowienia. „Muszę pomóc tej dziewczynie i to co odpowie na to
Asa nie jest ważne” – myślał, odpowiadając mi i wprowadzając do domu.
- Teraz weźmiesz kąpiel a my tu coś dla nas upichcimy i obgadamy resztę warunków – powiedział, przygotowując
jakieś ręczniki i inne tego typu rzeczy. Przez większość czasu byłam oszołomiona i nie mogłam wykrztusić z siebie ani
słowa jednak przemogłam się i powiedziałam ze wstydem:
- Te ciuchy to jedyne jakie mam, jeśli wrzucimy je do prania – nie będę miała w co się ubrać… - było mi cholernie
wstyd o czymś takim mówić.
- Spokojnie, coś się znajdzie – mówił beztrosko Per – Powinny być tu jeszcze jakieś ciuchy Marie a w najgorszym
wypadku – wrzucisz na siebie coś z rzeczy Asy. Ma ich tak wiele, że się nie połapie.
- Na pewno…? – nadal byłam niepewna, zawstydzona…
- Tak, nie martw się – pewność z jaką mi odpowiedział – uspokoiła mnie, choć myśli miałam dziwne. „Takie głupstwa a
ja tak o to wypytuję…” – myślałam wchodząc pod prysznic. Kiedy spod niego wyszłam – założyłam ciuchy czekające na
szafce. „To muszą być ciuchy Marie, Asa nie założyłaby na siebie czegoś takiego” – myślałam, zakładając na siebie
koszulkę w stylu hippi i spodnie „dzwony”. Po wejściu do kuchni, usiedliśmy do posiłku. Chciałam jakoś przełamać
ciszę ale bałam się, znów się zablokowałam.
- Coś cię gryzie – powiedział przyglądając mi się bacznie.
- Boję się po prostu reakcji… - urwałam, nie wiedziałam jak dokończyć.
Strona: 1/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Asy? Nie ma obaw, nie bój się jej. I coś jeszcze: mów nam po imieniu – powiedział – Wszystkim, nie tylko mnie i Asie –
dodał, widząc mój pytający wzrok. Spojrzałam pytająco, bo pomyślałam wtedy też o Marie ale nie miałam odwagi
wspomnieć o niej, wypowiedzieć jej imienia, coś mnie blokowało.
- Na pewno by tego chciała…?
- Jasne, w końcu znam ją już jakiś czas – zaśmiał się. Potem zaczęliśmy omawiać resztę warunków związanych z moją
pracą opiekunki Gabrysia. W miarę upływu czasu byłam już coraz bardziej rozluźniona, coraz częściej się śmiałam. Po
tym jak omówiliśmy wszystko – Per pokazał mi pokój, który mogłam zająć. Od razu po wszystkim napisałam do Dagi
SMSa ze słowami: „Adres homara przyniósł szczęście, na razie jestem ustawiona; za jakiś czas pomyślę o tobie”. W
pewnym momencie do domu weszła Asa. Zrobiła oczywiście Perowi olbrzymią, karczemną prawie awanturę o mnie.
Kłócąc się – domyśliłam się, że chodzi o mnie mimo tego, że kłócili się po szwedzku. Coś mi po prostu podpowiadało,
że to chodzi o mnie. Po kłótni – Per słysząc mój płacz dochodzący z pokoju – od razu tam wszedł i zaczął mnie
uspokajać.
- Nie powinnam była wchodzić do waszego życia, pojawiać się tu... – łkałam.
- Przestań, nie mów tak, ona często wkurza się o drobiazgi – uspokajał mnie Per, przytulając do siebie. „Marie nie
zachowywałaby się tak… – myślał, trzymając mnie w ramionach – Gdyby dowiedziała się o sytuacji Lisy (po jakimś
czasie zaczęli mnie tak nazywać ze zwyczajnej wygody choć Marie nie chodziło tylko o wygodę. Wyczuwałam to ale nie
drążyłam, po prostu zgodziłam się) też tak jak ja zaczęłaby jej pomagać zamiast robić karczemne awantury”. Jego
słowa uspokoiły mnie zupełnie. Ale płacz wyczerpał mnie tak, że po krótkiej chwili – przy okazji lekko odurzona
specyficznym, mocnym zapachem perfum Pera – zasnęłam. Mijały tygodnie, miesiące a ja opiekowałam się Gabrielem,
moja przyjaźń z Marie i Perem rosła, znałam też po pewnym czasie resztę zespołu. Jedyna osoba, której musiałam
unikać – to oczywiście Asa. Czepiała się naprawdę o wszystko, mimo że nie zajmowała się Gabrysiem, opieka nad
chłopcem spadła na mnie i Pera. To było naprawdę denerwujące. Kilka razy zdarzyło się, że nie wytrzymałam,
zaczęłam krzyczeć żeby wreszcie się odczepiła albo też zaczęła zajmować chłopcem. Każda taka reakcja z mojej strony
– kończyła się atakiem. Wtedy musiałam albo radzić sobie sama albo prosić o pomoc Pera lub Marie, to zależało od
tego które było bardziej „w zasięgu”. Często też zdarzało się, że dostawałam takiego napadu, musiałam radzić sobie
sama, Gabriel zaczynał płakać i sytuację w domu uspokajał dopiero Per, wracając z nagrania czy innego „zdarzenia”,
które miał planowane na dany dzień. Był wtedy strasznie wściekły, bo domyślał się przez kogo stało się to wszystko.
„Kiedy tylko ją dorwę…” – myślał wściekły, pomagając najpierw mnie a potem uspokajając synka. Było mi strasznie
wstyd po każdym takim „wyskoku” ale Per zawsze wtedy powtarzał:
- To nie twoja wina, przecież w trakcie ataku musisz zadbać o własne bezpieczeństwo. A z Asą sobie pogadam…
No i faktycznie jeszcze tego samego dnia zrobił jej karczemną awanturę. Na wszelki wypadek zabrałam wtedy
śpiącego Gabriela do siebie żeby móc mieć go na oku. Ale po kolejnych kilku miesiącach względnego spokoju (ja i tak
miałam oczy dookoła głowy) stało się coś co przelało czarę goryczy. Dzień – do tego momentu – nie zapowiadał się tak
źle jak się skończył. Wczesnym popołudniem ja i Per rozmawialiśmy o czymś w jego pokoju, pokazywał mi jakieś
zdjęcia i różne inne rzeczy, opowiadał różne anegdoty, z których zaśmiewaliśmy się do rozpuku. Drzwi oczywiście były
otwarte żebyśmy mogli mieć na oku buszującego wszędzie Gabriela. W pewnym momencie zauważyłam, że chłopiec
poszedł za Asą. „Oby tylko nic mu nie zrobiła…” – serce od razu wdrapało mi się pod gardło. W pewnym momencie
jednak usłyszeliśmy uderzenie i głośmy płacz Gabrysia. Tak głośny jakiego nigdy nie słyszałam.
- Co tam mogło się stać?! – zawołałam, podrywając się z miejsca.
- Chodźmy to sprawdzić! – zawołał Per, wybiegając z pokoju.
To co zobaczyliśmy – wprawiło nas w osłupienie: chłopiec płakał na podłodze, z główki leciała mu krew a Asa
przyglądała się wszystkiemu bez słowa.
- Zajmij się nim, szybko! – zawołał do mnie Per. Kiedy wzięłam chłopca na ręce i biegłam z nim do łazienki – usłyszałam
pukanie. Szepcząc do małego: „Wytrzymaj jeszcze chwilkę, kochanie” – otworzyłam. Zrobiłam to, bo w tej wrzawie jaka
wybuchła – nie rozpoznałam specyficznego pukania Marie.
- Co się stało?! – zawołała, widząc Gabrysia.
- Potem ci to opowiem, na razie pomóż mi opatrzyć tą jego nieszczęsną główkę…
Strona: 2/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
Pobiegłyśmy z małym do łazienki, rana została zdezynfekowana, opatrzona fachowo (jak na nasze możliwości) i z
płaczącym nadal Gabrielem przesmyknęłyśmy się do mojego pokoju. Na zmianę próbowałyśmy go uspokajać ale łatwe
to nie było, niestety…
- Mogłabyś podsłuchać o co się kłócą? – poprosiłam Marie. Mimo, że spędziłam u Pera już dobre kilka miesięcy – nadal
słabo znałam szwedzki, częściej rozmawialiśmy po angielsku.
- O to co się stało. „Jak mogłaś go tak uderzyć i to jeszcze nie reagując na płacz” – tłumaczyła dziewczyna. W pewnym
momencie usłyszałyśmy uderzenie i upadek.
- Uderzył ją? – spytałam, patrząc z niedowierzaniem na Marie
- Na to wygląda… - mruknęła też niedowierzając
Po kolejnej chwili usłyszałyśmy brzęk obrączki rzucanej na podłogę i słowa: (oczywiście wypowiadane po szwedzku,
które Marie musiała mi przetłumaczyć)
- Żądam rozwodu a o prawach do małego możesz zapomnieć.
- Nie spodziewałabym się czegoś takiego… - mruknęłam zaskoczona.
- Ja też… - zgodziła się Marie.
Po chwili do pokoju, w którym byłyśmy wszedł też Per. To była dość długa chwila; musiał stracić dość dużo czasu na to
żeby się uspokoić na tyle żeby być pewnym, że nie uderzy w przypływie złości chłopca czy którejś z nas.
- Dzięki, że nam pomogłaś – powiedział, biorąc z rąk Marie synka i całując najpierw ją a potem jego.
- To nic… takiego… - szepnęła zakłopotana dziewczyna. Jej zakłopotanie wzięło się stąd, że ten pocałunek sprawił jej
wielką przyjemność ale nie zdążyła tego ukryć.
- Nie bójcie się, jestem po waszej stronie, nie musicie się ukrywać – powiedziałam, puszczając porozumiewawcze oczko.
Następnego dnia po całej tej historii zagadnęłam Pera na temat Dagmary.
- Coś się wymyśli, nie zostawię jej tak jak ciebie – zapewnił mnie Per kiedy opowiedziałam mu jej historię. Po
zastanowieniu powiedział:
- Przekaż jej, że może zająć pokój obok ciebie, na poddaszu.
- Dziękuję! – zawołałam uradowana. W przypływie radości pocałowałam Pera w policzek co – na moje nieszczęście –
widziała Asa. Odciągnęła mnie wtedy do tyłu za włosy i uderzyła w twarz. Zatoczyłam się ale w porę przytrzymałam się
czegoś więc nie upadłam.
- Tknij którekolwiek z nich jeszcze choć raz… - syknął złowieszczo Per, odpychając Asę ode mnie. Mówiąc te słowa miał
na myśli mnie, Dagmarę, Gabriela i Marie. Po kilku dniach od tego zajścia zaczęła się sprawa rozwodowa Asy i Pera.
Była bardzo długa i żmudna, trzeba było też przeprowadzić eksmisję Asy, która tak łatwo nie dała wykurzyć się z domu.
Kiedy to wszystko się wreszcie skończyło i Per był wolny – poprosił mnie:
- Czy mogłabyś pomóc mi w… - zawiesił głos, spuścił zawstydzony wzrok w dół.
- W czym, mów śmiało – zachęciłam go delikatnie.
- W wyborze pierścionka zaręczynowego dla Marie, chciałbym wykorzystać szansę, oświadczyć się jej – Per wyrzucił te
słowa z siebie na jednym wydechu.
- Jasne, że ci pomogę – odpowiedziałam bez wahania – Tylko co zrobimy z Gabrielem…? – spytałam, poważniejąc na
moment.
- Spokojnie, zostanie albo z Marie albo z moją mamą. Uwielbia ją. Ona jego zresztą też – uśmiechnął się Per.
Strona: 3/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- Skoro tak… - to mnie uspokoiło. Gabriela zostawiliśmy u mamy Pera. Nie mogliśmy zostawić go pod opieką Marie, bo
po pierwsze dziewczyna nie mogła się nim zająć a po drugie – mogłaby zacząć coś podejrzewać. Po dość długich
poszukiwaniach wybraliśmy pierścionek z pięknym olbrzymim diamentem w oprawie z białego złota.
- Jest piękny, na pewno jej się spodoba – powiedziałam, patrząc na to cudo.
- Tak, na pewno jej się spodoba zwłaszcza, że kiedyś w żartach przyznała mi się, że chciałaby taki dostać. Pomyślałem
wtedy: „Choćbym miał czekać nie wiem ile czasu, zrobić nie wiem co – dostaniesz go”. No i – szansa zapukała więc
czemu jej nie wpuścić?
- Tak, masz rację – zgodziłam się.
Kiedy wracaliśmy – po drodze odebraliśmy Gabriela. Spał tak słodko, że biorąc go na ręce bardzo bałam się, że mogę
go obudzić. Na szczęście nic takiego się nie stało. Obudził się kiedy dojechaliśmy do domu. Na szczęście nie zapłakał,
po prostu cichutko zaczął gaworzyć. „Niedługo się tobą zajmę, już jesteśmy blisko” – pomyślałam. Kiedy dojechaliśmy
– zobaczyliśmy Marie krążącą przed domem.
- Długo już czekasz? – spytał Per, witając się z dziewczyną.
- Trochę… - dziewczyna była lekko zdenerwowana.
- Nie złość się… - poprosił Per, myśląc: „Mam dla ciebie coś, co cię ucieszy i to bardzo”. Spojrzał na dziewczynę wtedy
tak… specyficznie, tak inaczej niż zwykle. „Teraz już naprawdę nie będziemy musieli się ukrywać” – zdawało się mówić
spojrzenie jego pięknych brązowych oczu.
- Chodź, kochanie, zobaczymy co twojemu tacie uda się wskórać u Marie… - powiedziałam, biorąc Gabrysia na ręce i
idąc cichaczem za nimi w stronę plaży – Może będziesz miał nową mamę…? Chciałbyś pewnie co? Wtedy już byłbyś
bezpieczny – szeptałam, przypominając sobie całą tą akcję z uderzeniem Gabrysia przez Asę. Tymczasem Marie i Per
doszli do wydmy, z której pięknie było widać wschody i zachody słońca (w tym momencie zaczynał się zachód).
- Po co przyprowadziłeś mnie tutaj? – spytała Marie – Chciałam porozmawiać z tobą w domu o tym co teraz zrobisz, jak
pogodzisz Roxette i opiekę nad Gabrielem… - dziewczyna nie dokończyła, bo poczuła palec Pera na ustach.
- Ciii… - szepnął, po czym pocałował ją delikatnie; klękając wyjął pudełeczko z pierścionkiem i otwierając je, szepnął:
- Chciałbym żeby to miejsce kojarzyło ci się pozytywnie, dlatego cię tu przyprowadziłem. Chciałbym żeby kojarzyło ci
się z tą jedną chwilą… Wyjdziesz za mnie? – wypalił nagle, patrząc dziewczynie w oczy; widząc jak jej wzrok staje się
zaszklony.
- Oczywiście! – zawołała uradowana Marie – A ten pierścionek… Pamiętałeś, wziąłeś to na poważnie… - szepnęła
wzruszona, przypominając sobie ich rozmowę sprzed lat.
- Nie mógłbym inaczej. Kochałem cię od zawsze, nawet będąc z Asą – powiedział, biorąc Marie na ręce i zbiegając z nią
z wydmy.
- Oświadczył mi się! – zawołała Marie, pokazując mi pierścionek.
- Gratulacje – ucieszyłam się szczerze, puszczając przy tym porozumiewawcze oczko do Pera. Po kilku miesiącach od
tego zdarzenia, Marie i Per pobrali się, pojawiły się też kolejne dzieci, Gabriel rósł jak na drożdżach, szybko zaczął
uważać Marie za mamę, była wzruszona kiedy pierwszy raz tak się do niej zwrócił. Dagmara i ja nadal mieszkałyśmy
na tym poddaszu, bardzo przywiązałyśmy się do swoich pokoików.
Strona: 4/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl

Podobne dokumenty