Bajka o (Nie)marzeniu Dawno, dawno temu czyli wczoraj albo jakiś

Transkrypt

Bajka o (Nie)marzeniu Dawno, dawno temu czyli wczoraj albo jakiś
Bajka o (Nie)marzeniu
Dawno, dawno temu czyli wczoraj albo jakiś tydzień temu, żyła sobie Dziewczynka.
Dziewczynka ta była ani duża ani mała-taka w sam raz, włoski miała ani długie ani krótkie też
takie w sam raz. Miała ładne zabawki, śliczne sukienki, miłych rodziców- właściwie wszystko
miał i wszystko było w sam raz. Gdy wstawała rano zawsze czekało na nią ciepłe kakao
przygotowane przez mamusię i góra rumianych naleśników polanych sosem klonowym. Już
na samą myśl o tych pysznościach cieknie ślinka a buzia uśmiecha się od ucha do ucha-ale
nie u Dziewczynki- jej mina na pewno nie była w sam raz! Każdego ranka w lustrze witało ją
skwaszone odbicie i smutne oczka. Gdy tatuś zawoził wystrojoną Dziewczynkę do szkoły
codziennie widział w lusterku tylko jej niezadowoloną buzię. W szkole, gdzie czekała
sympatyczna pani, miłe koleżanki i koledzy było podobnie. I tak zawsze i wszędzie.
Cokolwiek by się nie działo zawsze było źle i nigdy w sam raz!
Rodzice bardzo kochali swoją córcię i od razu spełniali wszystkie jej zachcianki, ale
ona i tak zawsze była niezadowolona i smutna. Martwili się o nią tak bardzo, że wybrali się
nawet do lekarza żeby ten sprawdził czy nic nie dolega ich skarbowi, ale Dziewczynka była
zdrowa jak ryba a na zły humor i grymasy lekarz nie znał lekarstwa. Zdarzało się czasami, że
znudzona i skwaszona Dziewczynka wieczorami siadała na balkonie i wpatrywała się w
niebo. Gdy kiedyś zauważyła to babcia Dziewczynki z uśmiechem podeszła do niej i
powiedziała, że jak zobaczy spadającą gwiazdę to spełni się jej życzenie. Dziewczynka
jednak pokręciła noskiem i odpowiedziała, że w niebo patrzy z nudów a marzeń nie ma bo
wszystko czego chce zaraz dostaje od rodziców.
Równie dawno temu jak Dziewczynka żyło sobie Coś. To Coś wszyscy nazywali
Niemarzeniem, choć Coś nie lubił tego określenia; tak naprawdę to niczego nie lubił. Całymi
dniami błąkał się po świecie bez celu z niewyraźną miną, marudził, narzekał, a że był bardzo
malutki prawie nikt go nie zauważał- właściwie to tylko inne Cosie czasami go dostrzegały.
Unikały jednak jego towarzystwa jak mogły, ale nie ma co się dziwić, bowiem gdziekolwiek
się pojawiał wszyscy robili się smutni i markotni i nawet największy dowcipniś tracił ochotę
na żarty. Coś najmniej nie lubił nocy, bowiem kiedy już wszyscy spali on mógł siedzieć
godzinami i wpatrywać się w gwieździste niebo, nikomu nie psuł humoru, a że gwiazdy były
za wysoko nawet dla Cosia, nie było zagrożenia, że jego smutek dotrze i do nich i że na
przykład przestaną radośnie pomrugiwać czy nawet świecić.
Pewnego wieczoru Niemarzenie postanowił wybrać się na nocny spacer, ale jak to u
niego zawsze bywało wszystko poszło nie tak. Nagle ciemne chmury przysłoniły gwieździste
niebo a potem zerwał się silny wiatr i porwał Cosia hen, hen daleko w nieznanym kierunku.
Biedak leciał tak przez dłuższą chwilę, zamknął nawet ze strachu oczy i zacisnął zęby. Aż tu
nagle, równie nieoczekiwanie jak wzbił się w powietrze, zatrzymał się na czymś ciepłym,
mięciutkim i pachnącym. Gdy otworzył oczy zobaczył nad sobą postać dziewczynki, która
wpatrywał się w niego z niedowierzaniem. Nie wiedział dlaczego, ale gdy wyciągnęła do
niego dłoń wskoczył na nią bez namysłu i poczuł dziwny spokój i zadowolenie. Ktoś go
dostrzegł i zechciał! Dziewczynka też wydawała się być zadowolona z tego spotkania i
pierwszy raz od dłuższego czasu szeroko i serdecznie się uśmiechnęła do niespodziewanego
gościa. Ten wieczór zmienił ich oboje. Dziewczynka stała się pogodna i radosna, a Marzenie,
bowiem razem stwierdzili że „Nie” stanowczo nie pasuje do odmienionego Cosia, w końcu
znalazł swoje miejsce na ziemi.
Aż do teraz są nierozłączni. Dziewczynka ze swoim Marzeniem i Marzenie ze swoją
tylko dziewczynką. Do szczęścia potrzebne są marzenia- no przynajmniej jedno!