Poniedziałek, 30 listopada 2009 r. (cz. II)
Transkrypt
Poniedziałek, 30 listopada 2009 r. (cz. II)
20 Współorganizator akcji Poniedziałek 30 listopada 2009 Gazeta Wyborcza www.wyborcza.pl + + LECZYĆ PO LUDZKU Partnerzy medialni Rozpoczynamy nową akcję społeczną „Gazety” oraz Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej Przepraszamy, że żyjemy ARCHIWUM RODZINNE Z listu do redakcji: „Nie piję, nie palę, nie śmierdzę, przychodzę do lekarza z duszą na ramieniu, bojąc się nawet odezwać, a mimo to jestem traktowany jak odpad” M Dostał opier... Co dalej, zobaczymy Jan Woźniak zSieradza od 19 lat leczy się na cukrzycę. Przyszedł na wizytę kontrolną. Jej przebieg opisywał „Dziennik Łódzki”. – Lekarz spojrzał na wyniki badań, zobaczył skok poziomu cukru. Iwściekł się. Tak się darł, że ludzie w poczekalni powstawali z krzeseł – opowiada pacjent. Lekarz potwierdza wersję chorego itłumaczy: –No, nie wytrzymałem. Powiedziałem, żeby przestał żreć, azaczął jeść. Dostał opeer, żeby się zaczął leczyć, a nie zawracał głowę. Pan Jan zdecydował: natychmiast zmieni lekarza. Wziął historię choro- by, spojrzał na ostatnie wpisy i... tym razem on się wściekł. Pierwszy wpis [pisownia oryginalna]: „Rozpoznanie –cukrzyca. Leczenie – na razie dostał opierdol. Co dalej, zobaczymy”. Kolejny świadczył o słuszności lekarskiej „terapii krzykiem”: „Jak dostał opierdol, to się wreszcie uspokoił” –zanotował lekarz. Swoje notatki skomentował: –No cóż, piszę czasem złote myśli. Małe guzki w dużej piersi – Radioterapia, chemioterapia, biopsja – lekarz rzucał hasła – opowiada Ewa Grabiec-Raczak z Warszawy. – W głowie miałam jedno: Rak. Zaraz umrę. „Zachorowałam kilkanaście lat temu. Oleczeniu nowotworów nie pisało się tak dużo jak dziś. Oczywiście, że zgodziłam się na terapię, choć nie miałam pojęcia ani o rokowaniach, ani możliwych powikłaniach. Podpisałabym wszystko, chciałam żyć. Po pierwszej chemii podczas mycia głowy zostały mi w dłoniach kępki włosów. Strasznie to przeżyłam, myślałam, że coś złego się dzieje. Wtedy nie było internetu – skąd miałam wiedzieć, że po chemii włosy tak szybko wypadają? Być może dla lekarza to było oczywiste, dla mnie nie”. Małgorzata Rosa usłyszała od lekarza: – Takie małe guzki w takiej dużej piersi, nie ma co się przejmować. Była nieprzytomna ze strachu, płakała. Przecież ma małe dzieci. Dziś mówi: – Nauczyłam się, że jeśli wszpitalu nie będę owszystko pytać do skutku, niczego się nie dowiem. Jeden lekarz coś burknie, ale inny wytłumaczy. Większość się spieszy, choć są wyjątki. Na szczęście jest internet, dr Google jest cierpliwy. ALINA GAJDAMOWICZ am raka. Leczę się od trzech lat. Być może miałem wyjątkowego pecha, ale na siedmiu lekarzy, z którymi stykałem się w szpitalu, tylko jeden zachował się profesjonalnie i taktownie. Widocznie dla każdego z tych sześciu jestem już martwy. Przepraszam, że żyję. (...) Gdybym któregoś z nich zapytał na ulicy o drogę, z pewnością udzieliliby mi wyczerpujących informacji. Ale w szpitalu? To zupełnie coś innego, i to mimo mądrych zapisów w Karcie Praw Pacjenta”. Czy prawa pacjentów i rzeczywistość to dwa różne światy? NFZ WYDAŁ DZIESIĄTKI TYSIĘCY ZŁOTYCH, ŻEBY URATOWAĆ ŻYCIE SZYMKA. NIE MA PIENIĘDZY, BY GO REHABILITOWAĆ | Szymek urodził się 12 tygodni przed terminem, ważył ok. 500 gramów. 67 dni spędził na intensywnej terapii. Dziś ma sześć miesięcy. Rodzice z własnej kieszeni płacą za rehabilitację 600 zł miesięcznie Jest 2006 r., policjant z Gdańska idzie na okresowe badania. Pielęgniarka proponuje: – Może zrobi pan test na HIV? Nie jest obowiązkowy, ale nie trzeba płacić, więc czemu nie? Wynik jest dodatni. „Łzy ci płyną po twarzy jak zkranu. – Co to oznacza? – pytasz. Każdy najpierw zadaje to durne pytanie. Lekarka też pierwszy raz wżyciu ma do czynienia z pozytywnym wynikiem. Drżą jej ręce, gdy wypisuje orzeczenie. – Czy stracę też pracę? – pytasz, żeby się już dobić”. Lekarz przekazuje wynik nieobowiązkowego badania komisji lekarskiej. Chory jest pewien – złamał tajemnicę lekarską. Ale to bez znaczenia, komisja decyduje: III grupa inwalidzka. I zwolnienie ze służby. „Tracisz wszystko. Zdrowie, pracę, plany, marzenia, miłość. Nie jesteś wstanie nad sobą zapanować. Ty, mężczyzna, ty policjant. Płaczesz”. EWA GRABIEC-RACZAK z Warszawy zachorowała na raka kilkanaście lat temu. Wtedy nie było internetu, gdzie można doczytać to, czego lekarz nie wyjaśnił – co to jest chemioterapia, jakie są rokowania, jakie mogą być powikłania MAŁGORZATĘ ROSĘ lekarz tak pocieszał, gdy płakała: – Takie małe guzki w takiej dużej piersi, nie ma co się przejmować. Była nieprzytomna ze strachu. Miała małe dzieci Siedem praw pacjenta | Ale czy w Polsce się je respektuje? Mam prawo do tego, by zostać | potraktowany 1cunkiem godnie i z szadla mojej intymności. mojej choroby i mam prawo wymagać, by chroniono moje dane przed osobami przeze mnie nieupoważnionymi. Mam prawo wiedzieć, na co Mam prawo dostępu do świad| choruję, 2leczenie jakie jest proponowane 4 | czeń opieki zdrowotnej (w tym dii rokowanie, a jeśli mam wąt- agnostyki, rehabilitacji, leków, środków pliwości co do diagnozy, mam prawo poprosić o drugą opinię lub o zwołanie konsylium lekarskiego. 3| Mam prawo dostępu do dokumentacji medycznej dotyczącej medycznych, pobytu w szpitalu) finansowanych ze środków publicznych. prawo korzystać z na| Mam jnowszych zdobyczy medycyny 5zarówno w diagnostyce, jak i leczeniu. prawo do towarzystwa | Mam 6u lekarza bliskiej osoby podczas wizyty czy zabiegu, a także do kon- taktowania się z bliskimi i korzystania z ich opieki podczas pobytu w szpitalu. prawo do opieki dusz7ności.| Mam pasterskiej i umierania w godOpracowanie: „Gazeta” oraz Instytut Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej Zostaje sąd. Po trzech latach batalii wsprawie wypowiada się Trybunał Konstytucyjny. – Przepisy mówiące o tym, że osoby, u których stwierdzono wirusa, nie mogą być zatrudnione w policji, są niezgodne z konstytucją – orzeka. Policjant może wrócić do służby. Starczyło na intensywną terapię, brakło na rehabilitację Wyrzucony za HIV ALINA GAJDAMOWICZ MARIA BIELICKA, EWA FURTAK, AGNIESZKA POCHRZĘST-MOTYCZYŃSKA, ADAM CZERWIŃSKI Przez najbliższe dwa tygodnie wyjaśnimy te prawa w „Gazecie” i podpowiemy, jak je egzekwować. A jak potraktowano Ciebie lub Twoich bliskich? „Po ludzku” czy raczej jak przedmiot? Opowiedz nam: [email protected] W czwartek 10 grudnia opublikujemy informator „Leczyć po ludzku” dla pacjentów, lekarzy, pielęgniarek i personelu medycznego. To cud, że Szymek żyje inie jest kaleką. Agnieszkę coś tknęło i zrobiła prywatnie USG. –Dziecko od kilku tygodni nie rozwija się i w każdej chwili może umrzeć – usłyszała. Natychmiast jedzie do Centrum Zdrowia Matki Polki. Kolejne badanie. Pół godziny później jest już po cesarskim cięciu. Szymek rodzi się w28. tygodniu ciąży – 12 tygodni przed terminem. Waży niewiele ponad pół kilo, kładą go do inkubatora na intensywnej terapii noworodka. – Lekarz dawał mu 50 proc. szans – opowiada Agnieszka. Na intensywnej terapii malec dostaje masę leków, bada go kilkunastu różnych specjalistów: neurolodzy, kardiolodzy, okuliści, laryngolodzy. Dopiero po 67 dniach może sam oddychać. Waży teraz półtora kilograma i można go przenieść na zwyczajny oddział noworodkowy. Po kolejnych dwóch tygodniach jedzie do domu. Lekarzu, pielęgniarko, napisz swój list do pacjentów Winicie nas za wszystko, spójrzcie na siebie! Pacjenci wyładowują na nas, lekarzach, złość za cały kulejący system. Aprzychodzą brudni i agresywni. Notorycznie kłamią, nie robią zleconych badań, nie biorą leków albo szprycują się na własną rękę. Nie szanują ani siebie, ani nas, ani innych pacjentów – pisze do „Gazety” lekarka z 20-letnim stażem. Opublikujemy ten list jutro. Jeśli chcesz coś dodać, wyślij swój list e-mailem: [email protected] 1 Leczyć po ludzku 21 Partnerzy akcji www.wyborcza.pl Gazeta Wyborcza Poniedziałek 30 listopada 2009 + + Nasza strona w internecie: Wyborcza.pl/leczyc Czytaj jutro: Intymnie jak na porodówce Nasz e-mail: [email protected]. Pisz też na: „Leczyć po ludzku”, „Gazeta Wyborcza” ul. Czerska 8-10, 00-732 Warszawa Zgiełk: lekarze, pielęgniarki, pacjentki, stażyści, ojcowie z aparatami fotograficznymi. W boksie obok, na fotelu ginekologicznym, kobieta jęczy, płacze, prosi o znieczulenie. Czuję się skrępowana. Odwracam wzrok. Za chwilę sama rodzę Jedni rodzice płaczą ze szczęścia. Innym umierają dzieci Mukopolisacharydoza typu II – inaczej choroba Huntera. W Polsce cierpi na nią kilkadziesięcioro dzieci (w oficjalnych statystykach – 40). Ich organizm nie produkuje enzymów rozkładających niektóre rodzaje cukrów – odkładają się one w komórkach, niszcząc je. Dzieci z chorobą Huntera żyją krótko i bardzo cierpią. Objawy są różne. – Potworne bóle stawów, męczące biegunki, kłopoty z oddychaniem – wylicza Czesława Grulich, mama dziesięcioletniego Adasia. W styczniu 2007 r. dla dzieci cierpiących na chorobę Huntera pojawiła się iskierka nadziei. W Unii Europejskiej został dopuszczony lek Elaprase powstrzymujący jej rozwój. Roczna kuracja dla jednego dziecka kosztuje 1,5 mln zł. Leczenie było refundowane we wszystkich krajach Unii z wyjątkiem Polski. Nasi urzędnicy twierdzili, że lek jest drogi i tylko łagodzi przebieg choroby, więc trzeba się zastanowić. Zastanawiali się miesiącami. Zdesperowani rodzice urządzili manifestację w Warszawie. – Mieliśmy czekać na śmierć dzieci? – pyta Teresa Matulka, szefowa Stowarzyszenia Chorych na Mukopolisacharydozę i Choroby Pokrewne. W końcu rok temu Ministerstwo Zdrowia ogłosiło: leczenie elaprase będzie finansowane. Mama Adasia rozpłakała się ze szczęścia. Od września chłopiec co tydzień jeździ do cieszyńskiego szpitala, gdzie dostaje kroplówkę z lekiem. – Ale połowa z 40 dzieci, które powinny brać elaprase, nadal go nie dostaje – mówi Teresa Matulka. Dlaczego? Oddziały NFZ ogłaszają przetargi, ale szpitale zwlekają ze zgłaszaniem się. Matulka: – Rodzice są rozgoryczeni. Mówią, że najpierw ich dzieci zostały ukarane za to, że są Polakami, teraz odbywa się selekcja ze względu na miejsce zamieszkania. Kilka dni temu zmarł chłopiec z centralnej Polski. Leku nie dostał. Mama małego pacjenta, czyli intruz w szpitalu Rodzice dzieci leczonych w poznańskiej klinice kardiologii i nefrologii mogą tylko siedzieć na krześle. Niektórzy siedzą tak przez kilka dni. – Nie wolno rozłożyć na noc składanego materaca ani usiąść na nim z dzieckiem. – Powód? Bakterie, które grasują na podłodze, mogą być groźne, gdy zabiorę materac do domu. Apoza tym materac przeszkadza personelowi – opowiada Małgorzata Sikorska, która była w szpitalu z rocznym synkiem. Wylicza, czego jeszcze nie wolno rodzicom: – Otworzyć okna, wyjść z dzieckiem na korytarz, zrobić sobie w kuchni czegoś do picia ani wziąć prysznica. Nie rozumiem też, dlaczego wyrzucali nas z pokoju, gdy przychodzili zrobić coś przy dzieciach. Traktowano nas jak intruzów. Bywa, że matki, których dzieci są dłużej leczone, śpią w samochodzie pod szpitalem. Dyrekcja szpitala odpowiada. – Wszystkie te zakazy mają uzasadnienie. Na oddziale przebywają głównie małe dzieci. Na korytarz nie wolno z nimi wychodzić ze względów epidemiologicznych. Ciepłych napoi nie wolno pić dla bezpieczeństwa dzieci, ale można iść do barku – zapewnia wicedyrektor szpitala ds. medycznych Dorota Woźnicka. A prysznic? – Prysznic jest zarezerwowany dla personelu. Jak będzie pani grzeczna, dam cukierka „Mama całe życie była sprawną, inteligentną, błyskotliwą osobą. Pamiętam jej pełne zdziwienia oczy, gdy lekarz mówił do niej: »Jak będzie pani grzeczna, dam pani cukierka«. Gdy traktował ją jak dziecko. Umierała w szpitalu Akademii Medycznej w Gdańsku. Cała rodzina mieszka w Elblągu – codziennie pielgrzymowaliśmy do Gdańska, chcąc choć przez chwilę posiedzieć z mamą. Początkowo chodziło o operację – tak mówili lekarze. Pamiętam pocieszające frazesy, odwracanie wzroku, wymijające słowa. Mój ojciec – lekarz z długoletnim doświadczeniem, mój brat – też lekarz – bezskutecznie próbowali dowiedzieć się co dalej. Przytrzymując lekarza za rękaw fartucha, błagałam o informację. Unikając mego wzroku pokręcił głową i poszedł. Nikt nie zdobył się, by powiedzieć wprost: »Proszę państwa, nie ma nadziei«. Nikt nie przygotowywał mamy na odejście. Mama straciła przytomność, odzyskiwała ją rzadko. Leżała na sali z trzema innymi pacjentkami, które były w lepszej kondycji. Pamiętam niedzielę, którą spędzałam przy łóżku, trzymając ją za rękę i przykładając zimne kompresy do czoła. Obok chore przyjmowały wizyty, były głośne śmiechy, żarty. Mama odchodziła, a ja nie miałam nawet parawanu, żeby odgrodzić jej łóżko, zyskać odrobinę intymności. Potem mama trafiła na salę, gdzie jej życie podtrzymywane było przez aparaty. Leżała sama. Pielęgniarki i lekarze sprawdzali jedynie aparaturę, na nasz widok spuszczali wzrok, chroniąc się za maską profesjonalizmu i pozornej obojętności. Mama umarła wcześnie nad ranem, nas przy tym nie było.” Wykorzystaliśmy fragmenty reportażu Mikołaja Lizuta „Wyrzucony za HIV” („Duży Format”, 2007) i listy czytelników Pacjent jest jak rzecz Sondaż „Gazety”: Połowa Polaków ocenia, że pacjenci w Polsce traktowani są raczej jak przedmiot niż po ludzku. PACJENT I LEKARZ Spytaliśmy, jak Polacy oceniają zachowania lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników służby zdrowia wobec pacjentów. Nie pytaliśmy o kompetencje, o jakość diagnozy, o wynik leczenia, lecz o styl kontaktów – i obraz wyszedł smutny. Połowa badanych, na podstawie doświadczeń własnych lub osób bliskich, uważa, że pacjenci są traktowani raczej jak przedmiot niż po ludzku. 34 proc. jest przeciwnego zdania. Warto zauważyć, że krytycyzm narasta wraz z wykształceniem – o przedmiotowym traktowaniu chorych przekonanych jest aż 61 proc. osób z wyższym wykształceniem. Zapewne dlatego, że bardziej oczekują partnerskiego traktowania w szpitalach i przychodniach. Pytaliśmy też o konkretne przykłady zachowania lekarzy. Okazuje się, że nie podają rąk pacjentowi (74 proc. wskazań); nie pukają przed wejściem do sali (70 proc.); nie przepraszają, gdy się spóźnią (66 proc.), anawet nie witają się z pacjentem (51 proc.). Sondaż potwierdza obserwację, że leczenie w Polsce jest kiepsko zorganizowane. 52 proc. odpowiada, że pacjenci bez powodu tracą czas, atylko 30 proc. – że są obsługiwani sprawnie. Podzielone są opinie co do tego, jak respektuje się prawo pacjentów do in- Tylu Polaków na podstawie doświadczeń swoich i osób bliskich twierdzi, że: 74 proc. lekarze nie podają ręki pacjentowi 70 proc. lekarze nie pukają przed wejściem do sali 66 proc. lekarze nie przepraszają, gdy się spóźnią 51 proc. lekarze nie witają się z pacjentem formacji. 46 proc. czuje, że pacjenci są informowani ochorobie wtaki sposób, że itak niczego nie rozumieją, a40 proc. – że informacje są wyczerpujące i zrozumiałe. To oznacza, że po rozmowie z lekarzem większość Polaków nie wie, na co choruje, a zatem nie może rozumieć stosowanej terapii. Co się dzieje, gdy publiczna służba zdrowia zawodzi? 72 proc. ankietowanych skorzystało zprywatnej, a58 proc. zdecydowało się dodatkowo zapłacić za usługę wpublicznej służbie zdrowia. 30 proc. zrezygnowało z leczenia. Zaledwie (a może aż?) 9 proc. przyznało się do łapówki. Spytaliśmy też o uczucia, które towarzyszą pacjentom wkontaktach zpracownikami opieki medycznej. Tu dominują odczucia pozytywne – tak jakby Polacy przeszli do porządku dziennego nad tym, jak są traktowani: ulga (69 proc.); nadzieja (65 proc.), zaufanie (64 proc.), wdzięczność (60 proc.). Znacznie rzadziej ludzie czuli wstyd i upokorzenie (po 17 proc.), zagubienie (27 proc.). Blisko połowa czuła zaś bezsilność i złość, przy czym to pierwsze uczucie towarzyszyło częściej ludziom z wyższym wykształceniem, a to drugie –ludziom zwykształceniem podstawowym. WOJCIECH SZACKI Badanie telefoniczne PBS DGA dla „Gazety”, 26 listopada, próba 500 osób. Pytaliśmy o doświadczenia własne lub osób bliskich Odrobina empatii nie kosztuje ROZMOWA Z ks. Arkadiuszem Nowakiem prowincjałem oo. kamilianów, prezesem Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej FILIP KLIMASZEWSKI Rodzice dostają listę lekarzy, do których trzeba się zgłosić. Po kolei odhaczają neurologa, pulmunologa i rehabilitanta. Ten ostatni zleca serię ćwiczeń, żeby chłopczyk nie zostawał w tyle za rówieśnikami. Ale od października gabinety w całej Łodzi odsyłają Szymka. Bo wyczerpały się limity NFZ. Rodzice sami więc płacą za rehabilitację. Miesięcznie ponad 600 zł. – Szymek i tak ma szczęście – mówi Agnieszka. – Wyszedł z tarapatów bez komplikacji. Ma rodziców, których stać na rehabilitację. Ale szlag mnie trafia, że najpierw NFZ wydaje dziesiątki tysięcy na ratowanie noworodka, a później żałuje mu się ćwiczeń za kilkaset złotych. DOROTA FRONTCZAK: Od czerwca obowiązuje ustawa o prawach pacjenta. Ale z badań Instytutu wynika, że większość Polaków swoich praw nie zna. KS. ARKADIUSZ NOWAK: Idlatego robimy wspólnie akcję „Leczyć po ludzku”. Przez wiele lat zajmowałem się zakażonymi HIV i chorymi na AIDS, walczyłem o ich prawa. W końcu doszedłem do wniosku, że AIDS to jedna z wielu chorób, że każdy z nas był lub będzie pacjentem. Chciałbym, by prawa pacjenta były czymś więcej niż pustymi hasłami na ścianie szpitala iprzychodni. Premier powołał Rzecznika Praw Pacjenta. Mam nadzieję, że urząd ten nabierze takiej rangi jak Rzecznik Praw Obywatelskich. Barbara Kozłowska, wcześniej dyrektorka biura praw pacjenta w Ministerstwie Zdrowia, ma trudne zadanie – już dziś dostaje sto skarg dziennie. Czy w interesie szpitali nie byłoby, by każdy miał rzecznika? – Tak, potrzebna jest osoba, do której niezadowolony pacjent pójdzie wyżalić się w pierwszej kolejności. Która podpowie mu, jak swoich roszczeń dochodzić, izadba, by takich błędów więcej w tym szpitalu nie było. Funkcję tę mogłaby pełnić pielęgniarka zwyższym wykształceniem. Pielęgniarki na studiach uczą się sporo o relacjach międzyludzkich, aponadto ich ustawowym obowiązkiem jest informowanie pacjenta o przysługujących mu prawach. NFZ zapowiedział cięcia budżetowe na przyszły rok. Niezbyt fortunny czas, by mówić o prawach pacjenta. – Ale nie wszystkie one wymagają pieniędzy. Wymagają raczej sprawnej komunikacji, życzliwości izmiany sposobu myślenia o pacjencie, czasami zmian organizacyjnych. Oczywiście realizowanie prawa dostępu do zdobyczy medycyny czy do bezpłatnych świadczeń kosztuje. Je- stem jednak pewien, że pacjent inaczej przyjmie informację otym, że musi poczekać kilka tygodni wkolejce na zabieg, jeżeli lekarz powie mu to zempatią, kulturalnie i wytłumaczy powód. Jeżeli lekarz dwa razy zapyta, czy diagnoza jest jasna, nie będzie to natarczywością, tylko wyrazem troski. To są drobiazgi. Ale właśnie one poprawiają komfort pacjenta. Pacjent, przychodząc do lekarza, jest zagubiony, powinien odczuć, że jest dla lekarza czy pielęgniarki kimś ważnym – w końcu oni są tam dla niego. Jako pacjenci mamy też obowiązki? – Oczywiście! Sami musimy m.in. dbać o nasze zdrowie, stosować się do zaleceń lekarza i traktować personel z szacunkiem, jakiego sami oczekujemy. Pamiętajmy, że możemy się odwoływać i dochodzić swoich praw, ale to oznacza, że musimy się nauczyć się, jak to robić. Akcja „Leczyć po ludzku” nie jest skierowana przeciwko pracownikom medycznym. Nie chodzi oto, by pacjent stał się bardziej roszczeniowy i uprzedzony do lekarza, ale oto, by umiał asertywnie z nim rozmawiać i by się go nie bał. Nowoczesny model leczenia ustawia pacjenta w pewnym sensie w roli partnera lekarza. Obie strony muszą do tej roli dojrzeć. R Polska Lista Kolejkowa | A ile ty czekasz? Dwa lata Rok i jeden miesiąc już na operację 4-letni Michai siedem miesięcy czeka łek z Łodzi. Urodził się z ciężką wadą poczeka na badanie 41-letni Mariusz ze Szczecina. Ma bezdech śródsen- 1 ny. Wizytę w szpitalu w Szczecinie-Zdunowie (jedyny wmieście ma aparaturę do monitorowania snu) wyznaczono mu na 29 maja 2012r. Za 500-1000zł może badanie zrobić prywatnie. Ale to tylko diagnostyka, kolejne etapy leczenia są owiele droższe. serca – tzw. zespołem Fallota – i zarośniętą zastawką tętnicy płucnej. Miał już dwie operacje, przed nim trzecia – ostatnia. Zaplanowano ją w Centrum Zdrowia Matki Polki. Kardiochirurdzy mają tylu pacjentów, że muszą ustawiać dzieci w kolejce. Co rusz przed Michałka „wskakuje” dziecko w cięższym stanie. K L A M A Gorąca linia „Gazety” Zadzwoń do prawnika! A jak długo i na jaki zabieg, operację czy konsultację czekasz ty lub twoi bliscy? Chcesz wiedzieć, czy złamano twoje prawo pacjenta gwarantowane przez ustawy? Nie wiesz, jak dochodzić swoich praw? Dzwoń: Pomóż nam ułożyć Polską Listę Kolejkową. Wypełnij formularz w internecie: Wyborcza.pl/leczyc 885 521 721 Sprawdzimy, jak się mają oficjalne dane Narodowego Funduszu Zdrowia o czasie oczekiwania na świadczenia do rzeczywistości. Wyniki opublikujemy w najbliższy piątek, 4 grudnia. E Dyżur pełni dziś w godz. 15-17 Ernest Jędrzejewski, radca prawny, ekspert Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej 28643956