Poniedziałek, 30 listopada 2009 r. (cz. II)

Transkrypt

Poniedziałek, 30 listopada 2009 r. (cz. II)
20
Współorganizator
akcji
Poniedziałek 30 listopada 2009 Gazeta Wyborcza www.wyborcza.pl
+
+
LECZYĆ PO LUDZKU
Partnerzy
medialni
Rozpoczynamy nową akcję społeczną „Gazety”
oraz Instytutu Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej
Przepraszamy, że żyjemy
ARCHIWUM RODZINNE
Z listu
do redakcji:
„Nie piję,
nie palę,
nie śmierdzę,
przychodzę
do lekarza
z duszą
na ramieniu,
bojąc się nawet
odezwać,
a mimo to jestem
traktowany
jak odpad”
M
Dostał opier...
Co dalej, zobaczymy
Jan Woźniak zSieradza od 19 lat leczy
się na cukrzycę. Przyszedł na wizytę
kontrolną. Jej przebieg opisywał
„Dziennik Łódzki”. – Lekarz spojrzał
na wyniki badań, zobaczył skok poziomu cukru. Iwściekł się. Tak się darł,
że ludzie w poczekalni powstawali
z krzeseł – opowiada pacjent.
Lekarz potwierdza wersję chorego itłumaczy: –No, nie wytrzymałem.
Powiedziałem, żeby przestał żreć, azaczął jeść. Dostał opeer, żeby się zaczął
leczyć, a nie zawracał głowę.
Pan Jan zdecydował: natychmiast
zmieni lekarza. Wziął historię choro-
by, spojrzał na ostatnie wpisy i... tym razem on się wściekł.
Pierwszy wpis [pisownia oryginalna]: „Rozpoznanie –cukrzyca. Leczenie
– na razie dostał opierdol. Co dalej, zobaczymy”.
Kolejny świadczył o słuszności lekarskiej „terapii krzykiem”: „Jak dostał
opierdol, to się wreszcie uspokoił” –zanotował lekarz.
Swoje notatki skomentował: –No cóż,
piszę czasem złote myśli.
Małe guzki w dużej piersi
– Radioterapia, chemioterapia, biopsja
– lekarz rzucał hasła – opowiada Ewa
Grabiec-Raczak z Warszawy. – W głowie miałam jedno: Rak. Zaraz umrę.
„Zachorowałam kilkanaście lat temu. Oleczeniu nowotworów nie pisało
się tak dużo jak dziś. Oczywiście, że zgodziłam się na terapię, choć nie miałam
pojęcia ani o rokowaniach, ani możliwych powikłaniach. Podpisałabym
wszystko, chciałam żyć. Po pierwszej
chemii podczas mycia głowy zostały mi
w dłoniach kępki włosów. Strasznie to
przeżyłam, myślałam, że coś złego się
dzieje. Wtedy nie było internetu – skąd
miałam wiedzieć, że po chemii włosy
tak szybko wypadają? Być może dla lekarza to było oczywiste, dla mnie nie”.
Małgorzata Rosa usłyszała od lekarza: – Takie małe guzki w takiej dużej
piersi, nie ma co się przejmować.
Była nieprzytomna ze strachu, płakała. Przecież ma małe dzieci.
Dziś mówi: – Nauczyłam się, że jeśli
wszpitalu nie będę owszystko pytać do
skutku, niczego się nie dowiem. Jeden
lekarz coś burknie, ale inny wytłumaczy. Większość się spieszy, choć są wyjątki. Na szczęście jest internet, dr Google jest cierpliwy.
ALINA GAJDAMOWICZ
am raka. Leczę się od
trzech lat. Być może miałem wyjątkowego pecha,
ale na siedmiu lekarzy,
z którymi stykałem się
w szpitalu, tylko jeden zachował się
profesjonalnie i taktownie. Widocznie dla każdego z tych sześciu jestem
już martwy. Przepraszam, że żyję.
(...) Gdybym któregoś z nich zapytał
na ulicy o drogę, z pewnością udzieliliby mi wyczerpujących informacji. Ale w szpitalu? To zupełnie coś
innego, i to mimo mądrych zapisów
w Karcie Praw Pacjenta”.
Czy prawa pacjentów i rzeczywistość to dwa różne światy?
NFZ WYDAŁ DZIESIĄTKI TYSIĘCY ZŁOTYCH, ŻEBY URATOWAĆ ŻYCIE SZYMKA. NIE MA PIENIĘDZY, BY GO REHABILITOWAĆ | Szymek urodził się 12 tygodni przed
terminem, ważył ok. 500 gramów. 67 dni spędził na intensywnej terapii. Dziś ma sześć miesięcy. Rodzice z własnej kieszeni płacą za rehabilitację 600 zł miesięcznie
Jest 2006 r., policjant z Gdańska idzie
na okresowe badania. Pielęgniarka proponuje: – Może zrobi pan test na HIV?
Nie jest obowiązkowy, ale nie trzeba płacić, więc czemu nie?
Wynik jest dodatni.
„Łzy ci płyną po twarzy jak zkranu.
– Co to oznacza? – pytasz. Każdy najpierw zadaje to durne pytanie. Lekarka
też pierwszy raz wżyciu ma do czynienia z pozytywnym wynikiem. Drżą jej
ręce, gdy wypisuje orzeczenie. – Czy
stracę też pracę? – pytasz, żeby się już
dobić”.
Lekarz przekazuje wynik nieobowiązkowego badania komisji lekarskiej.
Chory jest pewien – złamał tajemnicę
lekarską. Ale to bez znaczenia, komisja
decyduje: III grupa inwalidzka. I zwolnienie ze służby.
„Tracisz wszystko. Zdrowie, pracę,
plany, marzenia, miłość. Nie jesteś wstanie nad sobą zapanować. Ty, mężczyzna, ty policjant. Płaczesz”.
EWA GRABIEC-RACZAK z Warszawy
zachorowała na raka kilkanaście lat
temu. Wtedy nie było internetu, gdzie
można doczytać to, czego lekarz nie
wyjaśnił – co to jest chemioterapia,
jakie są rokowania, jakie mogą być
powikłania
MAŁGORZATĘ ROSĘ lekarz tak
pocieszał, gdy płakała: – Takie małe
guzki w takiej dużej piersi, nie ma co
się przejmować.
Była nieprzytomna ze strachu. Miała
małe dzieci
Siedem praw pacjenta | Ale czy w Polsce się je respektuje?
Mam prawo do tego, by zostać
| potraktowany
1cunkiem
godnie i z szadla mojej intymności.
mojej choroby i mam prawo wymagać,
by chroniono moje dane przed osobami przeze mnie nieupoważnionymi.
Mam prawo wiedzieć, na co
Mam prawo dostępu do świad| choruję,
2leczenie
jakie jest proponowane 4 | czeń opieki zdrowotnej (w tym dii rokowanie, a jeśli mam wąt- agnostyki, rehabilitacji, leków, środków
pliwości co do diagnozy, mam prawo poprosić o drugą opinię lub
o zwołanie konsylium lekarskiego.
3|
Mam prawo dostępu do dokumentacji medycznej dotyczącej
medycznych, pobytu w szpitalu) finansowanych ze środków publicznych.
prawo korzystać z na| Mam
jnowszych zdobyczy medycyny
5zarówno
w diagnostyce, jak i leczeniu.
prawo do towarzystwa
| Mam
6u lekarza
bliskiej osoby podczas wizyty
czy zabiegu, a także do kon-
taktowania się z bliskimi i korzystania
z ich opieki podczas pobytu w szpitalu.
prawo do opieki dusz7ności.| Mam
pasterskiej i umierania w godOpracowanie: „Gazeta” oraz Instytut
Praw Pacjenta i Edukacji Zdrowotnej
Zostaje sąd. Po trzech latach batalii
wsprawie wypowiada się Trybunał Konstytucyjny. – Przepisy mówiące o tym,
że osoby, u których stwierdzono wirusa, nie mogą być zatrudnione w policji,
są niezgodne z konstytucją – orzeka.
Policjant może wrócić do służby.
Starczyło na intensywną
terapię, brakło na rehabilitację
Wyrzucony za HIV
ALINA GAJDAMOWICZ
MARIA BIELICKA, EWA FURTAK,
AGNIESZKA POCHRZĘST-MOTYCZYŃSKA, ADAM CZERWIŃSKI
Przez najbliższe dwa tygodnie
wyjaśnimy te prawa w „Gazecie”
i podpowiemy, jak je egzekwować.
A jak potraktowano Ciebie lub
Twoich bliskich? „Po ludzku”
czy raczej jak przedmiot?
Opowiedz nam: [email protected]
W czwartek 10 grudnia
opublikujemy informator „Leczyć po
ludzku” dla pacjentów, lekarzy,
pielęgniarek i personelu medycznego.
To cud, że Szymek żyje inie jest kaleką.
Agnieszkę coś tknęło i zrobiła prywatnie USG. –Dziecko od kilku tygodni nie
rozwija się i w każdej chwili może
umrzeć – usłyszała.
Natychmiast jedzie do Centrum
Zdrowia Matki Polki. Kolejne badanie.
Pół godziny później jest już po cesarskim cięciu.
Szymek rodzi się w28. tygodniu ciąży – 12 tygodni przed terminem. Waży
niewiele ponad pół kilo, kładą go do inkubatora na intensywnej terapii noworodka.
– Lekarz dawał mu 50 proc. szans
– opowiada Agnieszka.
Na intensywnej terapii malec dostaje
masę leków, bada go kilkunastu różnych
specjalistów: neurolodzy, kardiolodzy,
okuliści, laryngolodzy. Dopiero po 67
dniach może sam oddychać. Waży teraz półtora kilograma i można go przenieść na zwyczajny oddział noworodkowy. Po kolejnych dwóch tygodniach
jedzie do domu.
Lekarzu, pielęgniarko,
napisz swój list do pacjentów
Winicie nas za wszystko, spójrzcie
na siebie! Pacjenci wyładowują na nas,
lekarzach, złość za cały kulejący system.
Aprzychodzą brudni i agresywni. Notorycznie kłamią, nie robią zleconych
badań, nie biorą leków albo szprycują
się na własną rękę. Nie szanują ani siebie, ani nas, ani innych pacjentów – pisze
do „Gazety” lekarka z 20-letnim stażem.
Opublikujemy ten list jutro.
Jeśli chcesz coś dodać, wyślij swój list
e-mailem: [email protected]
1
Leczyć po ludzku 21
Partnerzy
akcji
www.wyborcza.pl Gazeta Wyborcza Poniedziałek 30 listopada 2009
+
+
Nasza strona w internecie: Wyborcza.pl/leczyc
Czytaj jutro: Intymnie jak na porodówce
Nasz e-mail: [email protected]. Pisz też na: „Leczyć po ludzku”,
„Gazeta Wyborcza” ul. Czerska 8-10, 00-732 Warszawa
Zgiełk: lekarze, pielęgniarki, pacjentki, stażyści, ojcowie z aparatami fotograficznymi. W boksie obok, na fotelu
ginekologicznym, kobieta jęczy, płacze, prosi o znieczulenie. Czuję się skrępowana. Odwracam wzrok. Za chwilę sama rodzę
Jedni rodzice płaczą
ze szczęścia.
Innym umierają dzieci
Mukopolisacharydoza typu II – inaczej
choroba Huntera. W Polsce cierpi na
nią kilkadziesięcioro dzieci (w oficjalnych statystykach – 40). Ich organizm
nie produkuje enzymów rozkładających niektóre rodzaje cukrów – odkładają się one w komórkach, niszcząc je.
Dzieci z chorobą Huntera żyją krótko i bardzo cierpią. Objawy są różne.
– Potworne bóle stawów, męczące biegunki, kłopoty z oddychaniem – wylicza Czesława Grulich, mama dziesięcioletniego Adasia.
W styczniu 2007 r. dla dzieci cierpiących na chorobę Huntera pojawiła
się iskierka nadziei. W Unii Europejskiej został dopuszczony lek Elaprase
powstrzymujący jej rozwój. Roczna
kuracja dla jednego dziecka kosztuje
1,5 mln zł.
Leczenie było refundowane we
wszystkich krajach Unii z wyjątkiem
Polski. Nasi urzędnicy twierdzili, że lek
jest drogi i tylko łagodzi przebieg choroby, więc trzeba się zastanowić. Zastanawiali się miesiącami. Zdesperowani rodzice urządzili manifestację
w Warszawie. – Mieliśmy czekać na
śmierć dzieci? – pyta Teresa Matulka,
szefowa Stowarzyszenia Chorych na
Mukopolisacharydozę i Choroby Pokrewne.
W końcu rok temu Ministerstwo
Zdrowia ogłosiło: leczenie elaprase będzie finansowane. Mama Adasia rozpłakała się ze szczęścia. Od września
chłopiec co tydzień jeździ do cieszyńskiego szpitala, gdzie dostaje kroplówkę
z lekiem.
– Ale połowa z 40 dzieci, które powinny brać elaprase, nadal go nie dostaje – mówi Teresa Matulka. Dlaczego? Oddziały NFZ ogłaszają przetargi,
ale szpitale zwlekają ze zgłaszaniem
się. Matulka: – Rodzice są rozgoryczeni. Mówią, że najpierw ich dzieci zostały ukarane za to, że są Polakami, teraz odbywa się selekcja ze względu na
miejsce zamieszkania. Kilka dni temu
zmarł chłopiec z centralnej Polski. Leku nie dostał.
Mama małego pacjenta,
czyli intruz w szpitalu
Rodzice dzieci leczonych w poznańskiej klinice kardiologii i nefrologii mogą tylko siedzieć na krześle. Niektórzy
siedzą tak przez kilka dni.
– Nie wolno rozłożyć na noc składanego materaca ani usiąść na nim
z dzieckiem. – Powód? Bakterie, które
grasują na podłodze, mogą być groźne, gdy zabiorę materac do domu. Apoza tym materac przeszkadza personelowi – opowiada Małgorzata Sikorska, która była w szpitalu z rocznym
synkiem.
Wylicza, czego jeszcze nie wolno
rodzicom: – Otworzyć okna, wyjść
z dzieckiem na korytarz, zrobić sobie w kuchni czegoś do picia ani wziąć
prysznica. Nie rozumiem też, dlaczego wyrzucali nas z pokoju, gdy
przychodzili zrobić coś przy dzieciach. Traktowano nas jak intruzów.
Bywa, że matki, których dzieci są dłużej leczone, śpią w samochodzie pod
szpitalem.
Dyrekcja szpitala odpowiada.
– Wszystkie te zakazy mają uzasadnienie. Na oddziale przebywają głównie
małe dzieci. Na korytarz nie wolno z nimi wychodzić ze względów epidemiologicznych. Ciepłych napoi nie wolno pić dla bezpieczeństwa dzieci, ale
można iść do barku – zapewnia wicedyrektor szpitala ds. medycznych Dorota Woźnicka.
A prysznic? – Prysznic jest zarezerwowany dla personelu.
Jak będzie pani grzeczna,
dam cukierka
„Mama całe życie była sprawną, inteligentną, błyskotliwą osobą. Pamiętam
jej pełne zdziwienia oczy, gdy lekarz
mówił do niej: »Jak będzie pani grzeczna, dam pani cukierka«. Gdy traktował
ją jak dziecko.
Umierała w szpitalu Akademii Medycznej w Gdańsku. Cała rodzina
mieszka w Elblągu – codziennie pielgrzymowaliśmy do Gdańska, chcąc
choć przez chwilę posiedzieć z mamą.
Początkowo chodziło o operację
– tak mówili lekarze. Pamiętam pocieszające frazesy, odwracanie wzroku,
wymijające słowa. Mój ojciec – lekarz
z długoletnim doświadczeniem, mój
brat – też lekarz – bezskutecznie próbowali dowiedzieć się co dalej. Przytrzymując lekarza za rękaw fartucha,
błagałam o informację. Unikając mego wzroku pokręcił głową i poszedł.
Nikt nie zdobył się, by powiedzieć
wprost: »Proszę państwa, nie ma nadziei«. Nikt nie przygotowywał mamy
na odejście.
Mama straciła przytomność, odzyskiwała ją rzadko. Leżała na sali
z trzema innymi pacjentkami, które
były w lepszej kondycji. Pamiętam
niedzielę, którą spędzałam przy łóżku, trzymając ją za rękę i przykładając zimne kompresy do czoła. Obok
chore przyjmowały wizyty, były głośne śmiechy, żarty. Mama odchodziła, a ja nie miałam nawet parawanu,
żeby odgrodzić jej łóżko, zyskać odrobinę intymności.
Potem mama trafiła na salę, gdzie
jej życie podtrzymywane było przez
aparaty. Leżała sama. Pielęgniarki i lekarze sprawdzali jedynie aparaturę,
na nasz widok spuszczali wzrok, chroniąc się za maską profesjonalizmu i pozornej obojętności.
Mama umarła wcześnie nad ranem,
nas przy tym nie było.” Wykorzystaliśmy fragmenty reportażu
Mikołaja Lizuta „Wyrzucony za HIV”
(„Duży Format”, 2007) i listy
czytelników
Pacjent jest jak rzecz
Sondaż „Gazety”: Połowa Polaków
ocenia, że pacjenci w Polsce traktowani są raczej jak przedmiot niż po
ludzku.
PACJENT I LEKARZ
Spytaliśmy, jak Polacy oceniają zachowania lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników służby zdrowia wobec pacjentów. Nie pytaliśmy o kompetencje, o jakość diagnozy, o wynik
leczenia, lecz o styl kontaktów – i obraz wyszedł smutny.
Połowa badanych, na podstawie doświadczeń własnych lub osób bliskich,
uważa, że pacjenci są traktowani raczej
jak przedmiot niż po ludzku. 34 proc.
jest przeciwnego zdania. Warto zauważyć, że krytycyzm narasta wraz z wykształceniem – o przedmiotowym traktowaniu chorych przekonanych jest aż
61 proc. osób z wyższym wykształceniem. Zapewne dlatego, że bardziej oczekują partnerskiego traktowania w szpitalach i przychodniach.
Pytaliśmy też o konkretne przykłady zachowania lekarzy. Okazuje się, że
nie podają rąk pacjentowi (74 proc.
wskazań); nie pukają przed wejściem
do sali (70 proc.); nie przepraszają,
gdy się spóźnią (66 proc.), anawet nie
witają się z pacjentem (51 proc.).
Sondaż potwierdza obserwację, że
leczenie w Polsce jest kiepsko zorganizowane. 52 proc. odpowiada, że pacjenci bez powodu tracą czas, atylko 30 proc.
– że są obsługiwani sprawnie.
Podzielone są opinie co do tego, jak
respektuje się prawo pacjentów do in-
Tylu Polaków na podstawie
doświadczeń swoich
i osób bliskich twierdzi, że:
74 proc.
lekarze nie podają ręki
pacjentowi
70 proc.
lekarze nie pukają przed
wejściem do sali
66 proc.
lekarze nie przepraszają,
gdy się spóźnią
51 proc.
lekarze nie witają się
z pacjentem
formacji. 46 proc. czuje, że pacjenci są
informowani ochorobie wtaki sposób,
że itak niczego nie rozumieją, a40 proc.
– że informacje są wyczerpujące i zrozumiałe. To oznacza, że po rozmowie z
lekarzem większość Polaków nie wie,
na co choruje, a zatem nie może rozumieć stosowanej terapii.
Co się dzieje, gdy publiczna służba
zdrowia zawodzi? 72 proc. ankietowanych skorzystało zprywatnej, a58 proc.
zdecydowało się dodatkowo zapłacić za
usługę wpublicznej służbie zdrowia. 30
proc. zrezygnowało z leczenia. Zaledwie (a może aż?) 9 proc. przyznało się
do łapówki.
Spytaliśmy też o uczucia, które towarzyszą pacjentom wkontaktach zpracownikami opieki medycznej. Tu dominują odczucia pozytywne – tak jakby Polacy przeszli do porządku dziennego
nad tym, jak są traktowani: ulga (69
proc.); nadzieja (65 proc.), zaufanie (64 proc.), wdzięczność (60 proc.).
Znacznie rzadziej ludzie czuli wstyd
i upokorzenie (po 17 proc.), zagubienie
(27 proc.). Blisko połowa czuła zaś bezsilność i złość, przy czym to pierwsze
uczucie towarzyszyło częściej ludziom
z wyższym wykształceniem, a to drugie –ludziom zwykształceniem podstawowym. WOJCIECH SZACKI
Badanie telefoniczne PBS DGA dla
„Gazety”, 26 listopada, próba 500
osób. Pytaliśmy o doświadczenia
własne lub osób bliskich
Odrobina empatii nie kosztuje
ROZMOWA Z
ks. Arkadiuszem
Nowakiem
prowincjałem oo. kamilianów,
prezesem Instytutu Praw Pacjenta
i Edukacji Zdrowotnej
FILIP KLIMASZEWSKI
Rodzice dostają listę lekarzy, do których trzeba się zgłosić. Po kolei odhaczają neurologa, pulmunologa i rehabilitanta. Ten ostatni zleca serię ćwiczeń, żeby chłopczyk nie zostawał w tyle za rówieśnikami. Ale od października gabinety w całej Łodzi odsyłają
Szymka. Bo wyczerpały się limity NFZ.
Rodzice sami więc płacą za rehabilitację. Miesięcznie ponad 600 zł.
– Szymek i tak ma szczęście – mówi
Agnieszka. – Wyszedł z tarapatów bez
komplikacji. Ma rodziców, których stać
na rehabilitację. Ale szlag mnie trafia,
że najpierw NFZ wydaje dziesiątki tysięcy na ratowanie noworodka, a później żałuje mu się ćwiczeń za kilkaset
złotych.
DOROTA FRONTCZAK: Od czerwca obowiązuje ustawa o prawach pacjenta.
Ale z badań Instytutu wynika, że większość Polaków swoich praw nie zna.
KS. ARKADIUSZ NOWAK: Idlatego robimy wspólnie akcję „Leczyć po ludzku”.
Przez wiele lat zajmowałem się zakażonymi HIV i chorymi na AIDS, walczyłem o ich prawa. W końcu doszedłem do wniosku, że AIDS to jedna
z wielu chorób, że każdy z nas był lub
będzie pacjentem. Chciałbym, by prawa pacjenta były czymś więcej niż pustymi hasłami na ścianie szpitala iprzychodni.
Premier powołał Rzecznika Praw
Pacjenta. Mam nadzieję, że urząd ten
nabierze takiej rangi jak Rzecznik Praw
Obywatelskich. Barbara Kozłowska,
wcześniej dyrektorka biura praw pacjenta w Ministerstwie Zdrowia, ma
trudne zadanie – już dziś dostaje sto
skarg dziennie.
Czy w interesie szpitali nie byłoby, by
każdy miał rzecznika?
– Tak, potrzebna jest osoba, do której niezadowolony pacjent pójdzie wyżalić się w pierwszej kolejności. Która
podpowie mu, jak swoich roszczeń dochodzić, izadba, by takich błędów więcej w tym szpitalu nie było. Funkcję tę
mogłaby pełnić pielęgniarka zwyższym
wykształceniem. Pielęgniarki na studiach uczą się sporo o relacjach międzyludzkich, aponadto ich ustawowym
obowiązkiem jest informowanie pacjenta o przysługujących mu prawach.
NFZ zapowiedział cięcia budżetowe na
przyszły rok. Niezbyt fortunny czas, by
mówić o prawach pacjenta.
– Ale nie wszystkie one wymagają
pieniędzy. Wymagają raczej sprawnej
komunikacji, życzliwości izmiany sposobu myślenia o pacjencie, czasami
zmian organizacyjnych.
Oczywiście realizowanie prawa dostępu do zdobyczy medycyny czy do
bezpłatnych świadczeń kosztuje. Je-
stem jednak pewien, że pacjent inaczej
przyjmie informację otym, że musi poczekać kilka tygodni wkolejce na zabieg,
jeżeli lekarz powie mu to zempatią, kulturalnie i wytłumaczy powód.
Jeżeli lekarz dwa razy zapyta, czy
diagnoza jest jasna, nie będzie to natarczywością, tylko wyrazem troski. To są
drobiazgi. Ale właśnie one poprawiają
komfort pacjenta.
Pacjent, przychodząc do lekarza, jest
zagubiony, powinien odczuć, że jest dla
lekarza czy pielęgniarki kimś ważnym
– w końcu oni są tam dla niego.
Jako pacjenci mamy też obowiązki?
– Oczywiście! Sami musimy m.in.
dbać o nasze zdrowie, stosować się do
zaleceń lekarza i traktować personel
z szacunkiem, jakiego sami oczekujemy. Pamiętajmy, że możemy się odwoływać i dochodzić swoich praw, ale to
oznacza, że musimy się nauczyć się, jak
to robić.
Akcja „Leczyć po ludzku” nie jest
skierowana przeciwko pracownikom
medycznym. Nie chodzi oto, by pacjent
stał się bardziej roszczeniowy i uprzedzony do lekarza, ale oto, by umiał asertywnie z nim rozmawiać i by się go nie
bał. Nowoczesny model leczenia ustawia pacjenta w pewnym sensie w roli
partnera lekarza. Obie strony muszą do
tej roli dojrzeć. R
Polska Lista Kolejkowa | A ile ty czekasz?
Dwa lata
Rok i jeden miesiąc
już na operację 4-letni Michai siedem miesięcy czeka
łek z Łodzi. Urodził się z ciężką wadą
poczeka na badanie 41-letni Mariusz
ze Szczecina. Ma bezdech śródsen-
1
ny. Wizytę w szpitalu w Szczecinie-Zdunowie (jedyny wmieście ma aparaturę do monitorowania snu) wyznaczono mu na 29 maja 2012r. Za 500-1000zł może badanie zrobić prywatnie. Ale to tylko diagnostyka, kolejne
etapy leczenia są owiele droższe.
serca – tzw. zespołem Fallota – i zarośniętą zastawką tętnicy płucnej. Miał
już dwie operacje, przed nim trzecia
– ostatnia. Zaplanowano ją w Centrum
Zdrowia Matki Polki. Kardiochirurdzy mają tylu pacjentów, że muszą
ustawiać dzieci w kolejce. Co rusz
przed Michałka „wskakuje” dziecko
w cięższym stanie.
K
L
A
M
A
Gorąca linia „Gazety”
Zadzwoń do prawnika!
A jak długo i na jaki zabieg, operację
czy konsultację czekasz ty lub twoi
bliscy?
Chcesz wiedzieć, czy złamano twoje
prawo pacjenta gwarantowane
przez ustawy? Nie wiesz, jak dochodzić
swoich praw? Dzwoń:
Pomóż nam ułożyć Polską Listę
Kolejkową. Wypełnij formularz
w internecie: Wyborcza.pl/leczyc
885 521 721
Sprawdzimy, jak się mają oficjalne
dane Narodowego Funduszu Zdrowia
o czasie oczekiwania na świadczenia
do rzeczywistości. Wyniki opublikujemy
w najbliższy piątek, 4 grudnia.
E
Dyżur pełni dziś
w godz. 15-17
Ernest Jędrzejewski,
radca prawny, ekspert
Instytutu Praw Pacjenta
i Edukacji Zdrowotnej
28643956