Rymantas Černiauskas TORFOWISKO
Transkrypt
Rymantas Černiauskas TORFOWISKO
Rymantas Černiauskas TORFOWISKO Pewnego razu, jeszcze w czasach sowieckich, dostałem przydział do małego miasteczka głęboko głęboko w lasach. W miasteczku były cztery bloki, w których mieszkali torfiarze i cztery prywatne domy, z których w jednym ulokował się dyrektor torfowiska, w drugim kierownik sklepu, w trzecim urzędnik pocztowy, a w czwartym funkcjonariusz milicji. Była tam jeszcze szkoła, w której miałem i mieszkać i uczyć dzieci torfiarzy. Jechałem tam, gdyż obiecywano mi wynagrodzenie dwukrotnie wyższe niż w innych szkołach. Teraz zrozumiałem dlaczego wyszedł po mnie sam dyrektor torfowiska. Miasteczko było miejscem z którego jeszcze nikt nigdy się nie wyrwał. Nie było tam normalnych dróg tylko podmokłe koleiny, którymi ciężkie traktory woziły torf. Torfiarze zarabiali wielkie pieniądze i z miejsca wydawali je na kiełbasy i wódkę w sklepie w miasteczku. Mężczyźni wykonywali ciężką, brudną pracę i picie było ich jedyną rozrywką. Kobietom nie wystarczało już na to czasu ani sił; pociechy musiały szukać u dyrektora, sprzedawcy czy też funkcjonariusza milicji. Naczelnik poczty był stary jak sama poczta. Co sobotę w naszej szkole odbywały się potańcówki na które przychodziły jedynie kobiety. Podpierały ściany albo tańczyły z sobą nawzajem. Wycieczki do teatru lub inne rozrywki ludziom tym nie były potrzebne. Kiedy wspomniałem o takiej możliwości dyrektorowi kopalni; spojrzał na mnie jak na prowokatora. Zwariowałeś? Przeszkodzisz w wykonaniu państwowego zlecenia. I ci ludzie na torfowisku byli szczęśliwi. Mieli swoje domy, pracę, rodzinę, telewizor, którego program trwał zaledwie kilka godzin – podawano wiadomości, pokazywano obrazy ze świata: płonące miasta, spadające samoloty, demonstracje które gazem i pałkami rozganiała policja a także stare filmy. O wiele później dowiedziałem się od swojej dziewczyny, że dostawali premie. Przyznawano je za dostarczanie informacji na temat mieszkańców torfowiska: kto jak pracuje, co mówi, z kim żyje i, co najważniejsze, czy nie zamierza uciec. Zbieranie informacji stało się bardzo modne – wszyscy tropili się nawzajem nawet małżonkowie. Moja asystentka zakochała się we mnie od razu. Młodziutka dziewczyna, która pięć lat temu ukończyła miejscową szkołę, pisywała smutne wiersze i wciąż prosiła żebym jej opowiadał o Wilnie, które mieszkańcom miasteczka wydawało się tak samo dalekie i nierealne jak Moskwa. O ludziach w ogromnym mieście – jak się ubierają i co czytają, o teatrach, nowych spektaklach i koncertach. Powiedziałem jej, że wszystko zobaczy sama, gdy po trzech latach będę mógł stąd wyjechać gdzie zechcę. Nigdzie nie pojedziesz, westchnęła dziewczyna. Dlaczego? Jestem w ciąży... Tym bardziej, aż zerwałem się z miejsca, nie chcę żeby nasze dziecko całe życie przesiedziało na torfowisku. Ja też nie, odpowiedziała dziewczyna. A w piątek mnie zatrzymano. Udział brali funkcjonariusz milicji, sprzedawca oraz ona – świadek przestępstwa. Jaką premię dostaniesz, zapytałem. Nie wiem, asystentka smutno wzruszyła ramionami i dodała przez łzy, do zobaczenia kochanie. Tłumaczyła Anna Jelenska