Grudzień
Transkrypt
Grudzień
IMPREZY KULTURALNE LEGNICA GRUDZIEŃ 2004 18-19 grudnia 10.00-18.00 SDK „Atrium” – Wystawa gołębi pocztowych 18 grudnia 10.00 Hala widowiskowo-sportowa ul. Lotnicza Świąteczny Turniej Siatkówki „Makutra 2004” czasopismo młodzieżowe Liceum Ogólnokształcącego Nr 5 im. Jana Heweliusza 2/1 12.2004r. CENA: 1,50 zł 18 grudnia 16.30 SDK „Atrium” – Młodzieżowe Grand Prix Legnicy w szachach 18 grudnia 18.00 LCK – 40 Koncert zespołów rockowych WYSTĄPIĄ: Farben Lehre X’s always win Sanflower 21 grudnia 15.30 MCK , ul. Mickiewicza 3 uroczyste otwarcie wystawy plastycznej „Tradycje i zwyczaje Świąt Bożego Narodzenia” i XV Konkurs Szopek Bożonarodzeniowych 27 grudnia 18.00 KMF, kino „Piast” „Miasteczko Pleasentville” 28-29 grudnia 10.0 hala sportowa, ul. Sejmowa 5 11.0 Puchar Pocieszenia Dzikich Drużyn 31 grudnia 19.00 Teatr im. H. Modrzejewskiej „Pomnik Wdzięczności, czyli wieczór sentymentalno-kabaretowy wg legniczan Bronisława Freidenberga (nadal) i Ryszarda Wrzaskały (emigranta w Kanadzie)’ W NUMERZE… Co nas czeka? – czas na społeczniaków... Móc zatrzymać czas Made in Poland Na początku nie było chaosu... Kubusiowe rozważanki c.d. Jak być kobiecą? kulinaria uff… Czasopismo młodzieżowe Liceum Ogólnokształcącego Nr 5 im. Jana Heweliusza rok trzeci nasz adres: V LO im. Jana Heweliusza ul. Senatorska 32 mail: [email protected] Redaktorki Naczelne Magdalena Pietrewicz Paulina Dobosz Współpraca Anna Kriegel Adam Kamiński Anna Borowiec Maja Berezowska Magdalena Trzeciak Marcin Rojcewicz Janusz Dąbkiewicz ...a nad wszystkim czuwają: prof. Tomasz Adamowski prof. Teresa Jasińska To już prawie zima a do Waszych rąk trafia właśnie najświeższy numer „5 wymiaru”. Mamy nadzieję, że jego lektura choć częściowo wypełni okres dziesięciodniowej laby. A ponieważ nie spotkamy się już w tym roku chcielibyśmy pożegnać się z Wami nastrojowo. Stąd nasze życzenia – optymistyczne, choć nastrój ten niekoniecznie odbija się we wszystkich artykułach. Świąt białych, pachnących choinką, skrzypiących śniegiem pod butami, spędzonych w ciepłej, rodzinnej atmosferze, pełnych niespodziewanych prezentów. Świąt dających radość i odpoczynek, oraz nadzieję na Nowy Rok, żeby był jeszcze lepszy niż ten, co właśnie mija. Gorąco polecam owoce z sosem bananowo - jogurtowym. Zajadają się tym sosem przede wszystkim Włosi. Tenże przepis trafił do mnie zupełnie przypadkowo. Przeglądałam zeszyt z przepisami cioci (wielkiej podróżniczki) i jakimś dziwnym sposobem znalazł się u mnie. Sos robi się szybko, nie stracimy dużo czasu, kiedy niezapowiedziani goście nawiedzą nas w domu (warunkiem jest posiadanie składników ) A zatem: Składniki na 4 porcje: 4 szklanki świeżych owoców - banan - mały jogurt naturalny - 2 łyżki soku z cytryny - łyżka płynnego miodu - 4 łyżeczki posiekanych orzechów pistacjowych/laskowych Wykonanie: 1. owoce umyj, osusz i w razie potrzeby pokrój na kawałki; możesz wziąć dowolną mieszankę swoich ulubionych owoców, albo zdecydować się tylko na jeden ich rodzaj 2. banana obierz, pokrój w plasterki, skrop sokiem z cytryny i bardzo dokładnie rozgnieć widelcem; dodaj jogurt i miód i dokładnie wymieszaj 3. owoce rozłóż do miseczek, polej sosem i posyp posiekanymi pistacjami / orzechami laskowymi. Redakcja . INFORMACJA BEZPŁATNA Ogłoście sobie, co chcecie! Macie do sprzedania Książkę Płytę kapcie? Chcielibyście coś kupić, pożyczyć, oddać? Macie ochotę komuś pomóc, chcecie uzyskać pomoc lub po prostu chcecie coś ogłosić? Ja osobiście ogłaszam, że przyjmuję ogłoszenia! Powtórzę jeszcze raz (mimo, że to nie stylistycznie): Ogłoście sobie, co chcecie! Nasz adres e-mailowy: [email protected] Pozwolicie, że będę pierwsza: Z racji mojej walki z kleptomanią chciałam zwrócić się z prośbą do wszystkich tych, którym ukradłam długopisy, aby mi o tym przypomnieli, a oddam! Magda 2e 2 5 WYMIAR grudzień `04 Smacznego, wasza sexgwiazdka 5 WYMIAR grudzień `04 19 nasz temat Idą do Nas Święta. Wręcz biegną. Na wystawach sklepowych pojawiły się już miesiąc temu. One idą biegnąc a ja stoję. I nie wiem , jak co roku, czy uciekać przed nimi czy wyjść na spotkanie. W rezultacie wychodzi na to, że rok w rok stoję wbita w ziemię i co roku patrzę jak mijają. A mijają szybko, bo zawsze dużo roboty. A to już zabawne być przestaje. Cała lista poleceń: ZRÓB! POKRÓJ! WYNIEŚ! KUP! PRZYNIEŚ! PODAJ! RUSZ SIĘ! NIE GADAJ! RÓB! Zapomnieli już dawno o gwiazdce, o tym, żeby wierzyć w Mikołaja i rozmawiać ze zwierzętami. Żeby się godzić, uśmiechnąć i nie złościć. A najważniejsze: spotkać. Zawsze jest o jeden talerz więcej. Ale tylko po to, żeby był. Nieznajomy nie jest zaproszony. Drzwi są zamknięte. Oczy zamknięte i serca. Społeczniara? Napisałam piękny, poetycki artykuł o marzeniach i planach przyszłej przewodniczącej Samorządu Uczniowskiego. O pomysłach na kampanię wyborczą i obietnicach, których i tak nie mogłabym spełnić… Odmierzałam minuty i sekundy, przeliczałam krzyżyki postawione przy moim nazwisku, operowałam liczbami, których właściwie nie rozumiałam. Wychwalałam się pod niebiosa… ale po co? Przecież dobrze wiem, że nikt nie czyta rozwlekłych, lirycznych reportaży! Drogi czytelniku, wiedz, że nie jest to „wzruszająca historia o dziewczynie z prowincji, która robi karierę polityczną u siebie w szkole”. Szanuję Twój czas, bo wiem, że masz go tak niewiele… Jeśli się nie przedstawię, niektórzy mogą to uznać, za przejawy gwiazdorstwa, dlatego zacznę tradycyjnie. Nazywam się Marta vel Julka Grocka i jestem przewodniczącą Samorządu Uczniowskiego:-) Mam do dyspozycji swoją pieczątkę, pokój, nawet prysznic mam na wyłączność, co nie ukrywam, wprawia mnie w lekkie zakłopotanie, bo nie przywykłam do takich wygód i z pewnością nie to było moim nadrzędnym celem. Startując do SU chciałam wprowadzić pewne zmiany, a przede wszystkim reanimować ten organ, który przez ostatni rok był w stanie agonalnym. Oczywiście nie można mojemu poprzednikowi- Karolowi zarzucić braku kompetencji do piastowania tej funkcji, ale uwierzcie mi, że trudno jest okiełzać grupę tak indywidualnych osób, które mają mnóstwo pomysłów i chcą je wszystkie wcielić w życie. Dlatego chciałabym podziękować Karolowi za roczną współpracę i życzyć powodzenia na maturze! W mojej ślicznej, rodzinnej Złotoryi byłam nazywana „dobrą organizatorką”, „świetną konferansjerką”, ewentualnie „człowiekiem od brudnej roboty”… Natomiast w Legnicy po raz pierwszy spotkałam się z jakże pieszczotliwym określeniem… SPOŁECZNIAK! Mogę być i społecznikiem, byleby skutecznym w działaniu, a działać lubię! Mam mnóstwo pomysłów i chęci do ich realizacji, a także (nieskromnie mówiąc) odrobinę talentu :-) Drażni mnie wszelka szarość, bylejakość i marazm, dlatego uwielbiam nadawać charakteru wszystkiemu, co robię. Imprezy szkolne, bądź różnego rodzaju przedsięwzięcia muszą być z tak zwanym „pazurem”. Mają interesować i bawić społeczność szkolną, która w pogoni za wiedzą często zapomina, że „okres ogólniaka” to najpiękniejsze lata naszego życia. Plany i ambicje Samorządu Uczniowskiego są, jak na razie, objęte tajemnicą. Mogę jedynie 5 WYMIAR grudzień `04 18 5 WYMIAR grudzień `04 3 nadmienić, że nie wyobrażam sobie, aby nasza szkoła nie miała swojego hymnu, a jak pewnie wiecie, nie ma. Jestem w trakcie pisania tekstu i mam nadzieję, że będzie na tyle ambitny i satysfakcjonujący, że pozostanie tylko dobór odpowiedniego podkładu muzycznego. Jeżeli chcecie napisać swoją propozycję hymnu, serdecznie zachęcam, a teksty można dostarczać do pomieszczenia samorządu. W tym roku ruszy również skrzynka internetowa SU i uaktywnimy stanowisko rzecznika ucznia, aby każdy miał dostęp do statusu szkoły i możliwość zapoznania się ze swoimi prawami oraz obowiązkami. Również mamy nadzieję wygospodarować kilka minut na audycje w radiowęźle. Chcemy zrobić bardzo dużo, ale bez waszej pomocy niczego nie dokonamy, dlatego liczymy na współpracę! Na koniec chciałabym podziękować wszystkim, którzy pokładają we mnie pewne nadzieje i oddali na mnie swój cenny głos. Przez rok mojej działalności postaram się udowodnić, że nie był to głos stracony. I już na sam koniec, końców zdradzę Wam pewną ciekawostkę, otóż atrybutem Samorządu Uczniowskiego jest byczek, który został przemianowany teraz na krówkę, (bo dlaczego „kobiety” mają być dyskryminowane) także mając taką maskotkę wszystko MUUUUUUUUUUUsi się udać!!! PAJACYK Wyglądał jak purpurowy pajacyk z parasolem w lewej ręce, gdy spadał na ziemię. Parasol udawał spadochron. Ale nie powiodło mu się udawanie. Pajacyk połamał swój drewniany nos przy upadku i stał się chłopcem. Oswoił się. Uwielbiał, gdy dzwonią świerszcze. Strasznie lubił świergotać dzwonkiem od roweru. Czytał od tyłu, pisał lewą ręką. Wszystko na odwrót. Czyli był nie do przyjęcia. Kiedy już trochę starszy szedł nie tą stroną ulicy, przez wybite okno na czwartym piętrze wyskoczyła pestka. Zaznaczyła swą obecność – wylądowując na jego głowie. Zanim wskazówki zegarów odwiecznego maratonu zrobiły tysiąc okrążeń stał się człowiekiem z wiśnią na głowie i podbił wszystkie cyrki. Pajacyk z parasolem staje się człowiekiem z wiśnią a każdy Pan, każda Pani, ma gdzieś swój przypadkowy uśmiech ukryty za firanką. MADA (Marta vel Julka Grocka kl. IId) 4 5 WYMIAR grudzień `04 5 WYMIAR grudzień `04 17 nasz temat Co do muzyki to nie była to żadna rewelacja, ale i tak stała na dobrym poziomie umiejętnie budując nastrój. Scenografia natomiast, a raczej jej brak (niecałkowity) to również dość ciekawe rozwiązanie, głównie ze względu na uniwersalność i przestrzenny układ sali ( niepotrzebna scenografia mogłaby w tym wypadku być elementem przeszkadzającym i rozpraszającym uwagę). Podsumowując uważam, że spektakl „Made In Poland” jest po prostu rewelacyjny: ciekawe pomysły, świetna gra aktorów – naprawdę kawał dobrej roboty. Moim zdaniem Móc zatrzymać czas jedna z ciekawszych sztuk wystawionych ostatnio w Legnicy. Gorąco polecam wszystkim miłośnikom teatru i nie tylko. Janusz Dąbkiewicz Jest marzec 2003 roku i wreszcie upragniona wycieczka szkolna do Anglii. Pamiętam, że gdy wyjeżdżaliśmy było zimno, zresztą jak przez całą podróż, a na miejscu ani razu nie padał deszcz, choć prognozy pogody twierdziły inaczej. Jak zwykle zapomniałam grzebienia, a niektórzy pasty do zębów, dlatego sama wróciłam po pięciu dniach bez połowy opakowania .! Podróż w jedną stronę to co najmniej 24 godzin jazdy i trzeba się czymś zająć, bo ileż można spać ! Najczęściej było to opowiadanie sobie anegdot szkolnych, kawałów, narzekanie na ból szyi, czy wspólny śpiew, który, niestety, nie zawsze nam wychodził, ale z pewnością przynosił wiele radości, nawet największym śpiochom ( przeciwnikom czegokolwiek, co nie jest związane ze snem). Najgłośniej śpiewaliśmy w drodze powrotnej. Siedziałam na tyłach ( bo, jak wiadomo są najlepsze) z całą ekipą z mojej klasy i darłam się niemiłosiernie. Wraz z nami dwie niepozorne, na pierwszy rzut oka osóbki: Karolina- uczennica naszej szkoły i jej młodsza siostra Ewelina. Kiedy je widziałam razem , myślałam sobie zawsze: „ co za zgrany duet. Czy one na pewno są siostrami?” Uśmiechnięte, spontaniczne, pełne idei i pomysłów, czym by tu znowu zakłócić sen śpiochom... Niedawno wręczono mi bilecik z napisem: „ Pomaga nam nie tyle pomoc przyjaciela, ileż możność polegania na niej”. Był to bilecik umożliwiający mi wstęp na koncert charytatywny zorganizowany na rehabilitację dla Karoliny i Eweliny. Tak! Dla tych samych dziewczyn! Zebraliśmy się, wiec wszyscy w sali sportowej i ci starsi, i ci młodsi. 5 WYMIAR grudzień `04 16 5 WYMIAR grudzień `04 5 Pierwszaki nie miały niestety okazji poznać ani jednej z naszych koleżanek, ale mimo to przyszły, a my byliśmy im wdzięczni, choć nie powiedzieliśmy tego głośno. A sam koncert naprawdę się udał i nie jest to tylko moja opinia. Spodziewałam się najgorszego, czyli że będzie tak źle, że najdzie mnie senność, a okazało się, że koncert był tak dobry, że nie chciałam wyjść z sali i pragnęłam by orkiestra zagrała choć jeszcze jedną melodię. Myślę, że inni mieli podobne odczucia. Niektórzy nawet tańczyli, a jeszcze inni śpiewali. Orkiestra( która grała za darmo!!!) bisowała parokrotnie. Zbiórka pieniędzy również się udała, a na 7 grudnia planowana jest już kolejna tego typu impreza, tylko tym razem będzie miała charakter meczu. „ Mecz Mistrzów”- trzeba przyznać, że zapowiada się nieźle, ale nie zabawa, lecz pomoc liczy się najbardziej i fakt, że nie zapominamy o osobach, które są w potrzebie. Pamiętam, że na wycieczce Karolina i Ewelina kręciły kamerą film i robiły wiele zdjęć... Chciałabym móc je spotykać na szkolnym korytarzu, jednak wiem, że nie nastąpi to szybko... a później stopniową jego przemianę, najpierw pod wpływem strachu, później miłości. Naprawdę świetna rola. Podobały mi się również role Bogdana Grzeszczaka, jako księdza próbującego, nie bacząc na koszty, sprowadzić Bogdana na dobrą drogę i pomóc mu się odnaleźć, Anity Poddębniak, matki samotnie wychowującej syna, z sentymentem do Krzysztofa Krawczyka, jednak niemogącej zapewnić mu dobrej przyszłości, a także Tomasza Radawca, bardzo przekonująco garjącego niepełnosprawnego, jeżdżącego na wózku stróża parkingu. Jednak wszystkie wyżej wymienione kreacje i tak nie mogą się w żaden sposób równać z postacią Wiktora, byłego nauczyciela Bogdana, granej przez Janusza Chabiora, który po raz kolejny udowodnił, że jest najlepszym aktorem legnickiego teatru. Stworzył on przerażający, choć nieco groteskowy obraz człowieka pogrążonego w strasznym nałogu. Początkowo nie wykazuje on żadnego zainteresowania problemami chłopaka, który uważa go za swojego mentora. Jego przemianę obserwujemy dopiero w scenie w barze(swoją drogą najlepszej w całej sztuce): z jednej strony próbuje w jakiś sposób natchnąć Bogdana, stara się mu pomóc, z drugiej jednak coraz bardziej wpada w wir nałogu, nałogu, który zniszczył nie tylko jego życie, ale także życie jego rodziny: żony i córki. Zdecydowanie Paulina najlepsza rola w całym, spektaklu oklaski na stojąco! Oczywiście trzeba również zaznaczyć, iż jest to do dość ostra i brutalna (momentami) sztuka, przy czym cała ta wulgarność jest w pełni adekwatna do samej jej treści, jest elementem niezbędnym, wzmacniającym siłę wyrazu i ekspresję sztuki. Po trzecie: przestrzenny układ spektaklu. Na pewno dużą zaletą „Made In Poland” jest „przestrzenność toczenia się akcji”. O ile nie jest to żadna nowość w teatralnym światku, to zabieg ten w tym przypadku świetnie buduje klimat przedstawienia, pozwalając widzom jeszcze bardziej wczuć się w opowiadaną historię (czyniąc ją jeszcze bardziej realistyczną), jak chociażby początkowa scena (na dworze, przed dyskoteką), można wręcz odczuć, iż znajdujemy się w samym centrum wydarzeń. Jedynym mankamentem tego układu jest to, iż w głównym centrum wydarzeń (na sali), siedząc na którejś z trzech różnie rozmieszczonych trybun, nie można zobaczyć niektórych, niekoniecznie znaczących, wydarzeń znajdujących się bezpośrednio za trybuną. 6 5 WYMIAR grudzień `04 5 WYMIAR grudzień `04 15 Made in Poland Recenzja spektaklu teatralnego teatralnego z reguły ma za zadanie zachęcić bądź O, znów z drzewa spadły liście… też zniechęcić potencjalnego widza do obejrzenia danej sztuki. Moim zdaniem spektakl Przemysława Wojcieszka „Made In Poland” jest jak najbardziej wart obejrzenia. Po pierwsze: aktualność tematów oraz problematyka utworu. Sztuka ta porusza ważne problemy naszej codziennej rzeczywistości. Główny bohater nie może odnaleźć się w otaczającym go świecie, co powoduje jego wściekłość, która to z kolei przeradza się w agresję jako formę buntu przeciwko niej. Buntu wymierzonego także przeciwko ludziom, którzy jakoś w tym świecie funkcjonują. Z problemem tym, choć może nie w takiej formie, spotykamy się, na co dzień: brak perspektyw na przyszłość, brak celu i sensu egzystencji młodych, rodzi niechęć i agresję. Powody te zarazem wywołują również pytania o istnienie Boga i sens naszej wiary. Taki kryzys przechodzi na początku główny bohater Bogdan. Niezwykle wymowna w tym To już było jakiś czas temu i dziś spadających liści nie uświadczysz. Konkurs jednak się odbył i pora powiedzieć o jego zwycięzcach. A jest ich trójka, bo i nagrody przewidziano zaledwie na trzy stopnie podium. Obradujące za oszklonymi drzwiami jury nie było tym razem jednomyślne (no, może poza jednym przypadkiem). Czwórka wspaniałych (!) w składzie: najpierw kobiety (hm, dziewczyny) Magdalena Trzeciak i Anna Kriegel z I e oraz dwóch belfrów (żeby było symetrycznie, panów) Marek Biskup i Tomasz Adamowski bezdyskusyjnie i jednogłośnie pierwsze miejsce przyznało Joannie Banasik z klasy II e za bukiet wykonany z liści klonu. temacie jest też scena (jedna z końcowych), w której to Wiktor polemizuje z Księdzem na temat istnienia Boga. Historia Wiktora ponadto ukazuje nam problem alkoholizmu i jego zgubnego wpływu na nasze życie i szczęście naszych rodzin i nas samych. Po drugie: fabuła i gra aktorów. Historia opowiedziana w „Made In Poland” jest przede wszystkim bardzo realistyczna, ciekawa i wciągająca. Cały czas coś się dzieje, podczas całego przedstawienia, które trzeba powiedzieć do krótkich nie należy, widz nie ma możliwości się znudzić, sztuka wprowadza nas w trans, który od samego początku do końca nie pozwala nam się wyrwać. Co do gry aktorów, nie ma powodów by któregokolwiek krytykować. Chciałbym jednak wymienić tych, którzy według mnie zagrali najlepiej. Przede wszystkim bardzo podobała mi się postać Bogdana, głównego bohatera, w którego rolę wcielił się Eryk Lubos. Chciałbym dodać, iż nigdy wcześniej nie widziałem tego aktora w żadnym spektaklu, tym większy był mój podziw dla jego umiejętności. Bardzo realistycznie przedstawił wściekłość ogarniającą młodego chłopaka, jego gniew i agresję, oraz potrzebę ich wyładowania (jak stwierdził w jednej ze scen bohater: „wkurwienie jest jak AIDS, zżera mnie od środka!” i niewątpliwie było to najlepiej zagrane wkurwienie jakie Dwa równorzędne drugie miejsca przypadły panom: Kamilowi Halot z klasy I d oraz Marcinowi Majkowskiemu z I e. W nagrodę, oprócz pamiątkowych dyplomów, zwycięzcy mogli być nie pytani w wybrane przez siebie dni. widziałem) 14 5 WYMIAR grudzień `04 5 WYMIAR grudzień `04 7 kultura kultura O znów.. Historia Jednej Znajomości O znów z drzewa spadły liście i zrobiło się szaro W moim ogrodzie stoi ktoś I znowu trzeba jak co roku wstawać o siódmej rano Ktoś bardzo stary A najgorsze, Odrzucony i niekochany że to tylko początek Chcę dotknąć go I będziesz, W ogrodzie stoi stary klon ciągle będziesz tylko czekać na piątek. Który kiedyś miał szczęście ref. Spadają liście, spadają liście Przyszła jesień smutek lecą ich na ziemie całe kiście dotknął go Spadają liście, spadają liście Szczęście stadło na ziemię podczas gdy deszcz pada rzęsiście O znów się rozpoczęły długie wędrówki po korytarzach ref. Niezauważone I znów trzeba jak co roku Liście w różnych kolorach męczyć się na lekcjach w salach Pięknych kolorach A najgorsze, Bez powodu deptane przez że to tylko początek zło I będziesz, ciągle będziesz tylko czekać na piątek Stoi stary klon Porzucony za młodu ref. Spadają liście, spadają liście.. Został sam więc odszedł O znów się powtórzyło stąd to samo co wczoraj Nie wołając o pomoc I znowu dostałeś banię bo myślałeś, że szkoła to raj A najgorsze, że to tylko początek I będziesz, ciągle będziesz tylko czekać na piątek ref. Niezauważony Miał liście w różnych Pięknych kolorach Bez powodu deptane przez zło W moim ogrodzie stał kiedyś klon Niekochany przez nikogo Odszedł stąd dotknięty przez zło Chciałem dotknąć go 8 5 WYMIAR grudzień `04 W latach pięćdziesiątych czarnoskórzy muzycy zaczęli tworzyć zespoły gitarowe, które grały pierwotnego rock’n’rolla. Jeśli ktoś się nie domyśla to były to nieco żywsze dźwięki od tych początkowych. Gdy w nury włączyli się biali, doszło instrumenty perkusyjne i bardziej zwrócono uwagę na wokal, wtedy objawił się Buddy Holly oraz Elvis Presley. Jednym słowem: zaczęła się zabawa. Dotychczas wszystko toczyło się powoli, po kolei. Chaos szeroko pojęty wybuchł dopiero teraz. Rock and roll stał się muzyką wszystkich nastolatków. W latach sześćdziesiątych w rytm rock’n’rolla grało już wiele kapel rockowych, np. legendarni The Beatles. Nic nie mogło powstrzymać tego, co niosła ze sobą owa muzyka; szaleństwa, które trwa do dziś. Piosenka Pidżamy Porno, z której pochodzą poniższe słowa jest świetna. Z jednym fragmentem tekstu niestety nie mogę się zgodzić. Grabarz śpiewa tam: „Rock’n’roll umarł, rock jest martwy, stary, po co kończyć to piwo, masz karabin zamiast gitary”. Nie wiem, ile w tym ironii, ale to kompletna bzdura. Gdyby Rock umarł, nie powstawałoby nadal tyle zespołów i utworów, które hołdują starej zasadzie rock’n’rolla. Ta muzyka nadal się rozwija, niekoniecznie w obrębie jednego nurtu – czasem przybiera rózne, nawet zaskakujące, formy. Ale to ciągle ROCK AND ROLL. oxygene 5 WYMIAR grudzień `04 13 kultura ROCK – na początku nie było chaosu, byli tylko smutni murzyni Rock to muzyka młodzieży. Wiele osób się z tym pewnie nie zgodzi, lecz ja wiem, że to najszczersza prawda. Bez przerwy owa muzyka przyciąga do siebie młode, w większości skrzydlate, serca. Dzięki nim może się rozwijać, dzielić i transformować. Ludzie w naszym wieku są pełni idei, a czasem zepsuci, mili lub wredni, olewający system, a także zastraszeni, wielu jest cwaniaczków i niemało malowanych laleczek, są mili chłopcy, bądź troszeczkę chamscy, zamknięte w sobie desperatki lub niby rozrywkowi… Cała ta zbiorowość jednak dostrzega w rocku pewien azyl, a przede wszystkim mobilizację do tworzenia. Tak dzieje się na drodze wiodącej do oświecenia tj. dojrzałości. Wielu jednak w muzyce tej pozostaje już na zawsze. Rock to nie tylko rodzaj muzyki – jest on również zjawiskiem kulturowym, do którego artyści są bardzo skorzy; społecznym, bo potrafi zmieniać otoczenie szczególnie, gdy sąsiad wścieka się na hałasy dobiegające z naszego mieszkania. Patrząc na wszystkie oblicza opisywanej muzyki dochodzimy do wniosku, że objawia się ona także jako zjawisko obyczajowe, ciągle obecne w naszej rzeczywistości. Istnienie muzyki rockowej jest stosunkowo krótkie, liczy zaledwie pięćdziesiąt lat – jest o połowę młodsze od telewizji! Mimo wszystko zdążyła spłodzić już wiele dzieci, m.in. wychowany na śmieciach Punk Rock, czy delikatny, choć ze zdartym gardłem tzw. Soft Rock. Wyobrażacie sobie, że to co kiedyś grali Beatlesi dziś z powodzeniem uprawia chociażby Manson? To wszystko jedna familia! Rodziny się nie wybiera, więc te różnice są normalne, a nawet pożądane. Współczesna muzyka wypełniona jest po brzegi tanecznymi rytmami. Bo jakby bez nich wyglądała? Ta cała zbieranina nurtów i styli, różnych typów brzmień oraz sposobów grania i śpiewu wywodzi się z jednego źródła: muzyki Murzynów amerykańskich. Z ich smutnych, rytmicznych pieśni, którymi rozbrzmiewał Nowy Orlean pod koniec XIX wieku. Był to oczywiście blues oraz jazz. Murzyni śpiewali w domach i kościołach; utwory pełne prawdy o swych przodkach, korzeniach, czyli Afryce To po prostu trzeba przeżyć… Dolnośląskie Warsztaty Teatralne 26 – 28 listopada to z pewnością niezapomniane chwile dla uczestników V Dolnośląskich Warsztatów teatralnych. W tych dniach mieliśmy okazje wziąć udział w szeregu zajęć, nie tylko teatralnych, ale również tanecznych, muzycznych, sprawnościowych… Mimo, że byliśmy podzieleni na dwie odrębne grupy zdołaliśmy się przez ten tak krótki okres zintegrować i razem stworzyć etiudy pokazane szerszej widowni w ostatni dzień warsztatów. Cały pokaz skomentować można wspomnieniem naszych prowadzących. Karol: - Myślałem, że moje etiudy są erotyczne, ale po obejrzeniu Twoich zmieniłem zdanie… Oczywiście my – czyli grupa naszego kochanego Łukasza Dudy – całkowicie się z tym stwierdzeniem nie zgadzamy. Można posądzić nas o głupotę spektaklu, ale na pewno nie o erotykę. Z pewnością nie zapomnimy momentu, kiedy to Łukasz tłumaczył dziewczynom (po kilku nieudanych próbach) jak być kobiecym. Poprzez potoki wylanych łez wspólnie stwierdziliśmy, że kobiecość bardziej wychodzi jemu, niż naszym doświadczonym koleżankom. – No, jak to nie potraficie?! – spytał Łukasz. Po czym wstał i z jakże wielką płynnością ruchów oraz dwuznacznym tonem głosu zademonstrował. Salwy śmiechów i jednocześnie ciężkiej pracy przeplatane były wieczornymi spektaklami w wykonaniu zespołów młodzieżowych z Dolnego Śląska. Trzeba przyznać, że niektóre z nich warte były obejrzenia. A jak podsumowałybyśmy tegoroczne warsztaty? – nie wiem, to po prostu trzeba przeżyć… Maga i Zielone Uszko 12 5 WYMIAR październik `04 5 WYMIAR grudzień `04 9 kultura KUBUSIOWE ROZWAŻANKI, CZ. 2 Możecie pomyśleć sobie o mnie co najmniej dziwnie, ale ja znów ślęczę nad biologią ( piszę tak, nie dlatego, ze nie mam innego pomysłu, ale dlatego, że w poniedziałek mam właśnie tę lekcję). Dziś jestem trochę przygnębiona ( może dlatego, że właśnie mierzę swoje IQ...ufff...no, no zobaczymy..) I właśnie a propos tego mojego stanu pomyślałam sobie o Kłapouchym ( szary, z czarną grzywką, z przybitym ogonem do..., ogólnie osioł). Nawet osoba, która choć minimalnie, tak troszenieńkę zetknęła się z mieszkańcami Stumilowego Lasu ( nie wyobrażam sobie, że tak mogło by być!) wie, że Kłapouch bardzo rzadko jest wesoły.. Ja tak sobie myślę, że chyba znam tego przyczynę. A mianowicie to nic innego jak to, że nie wzięliście sobie do serca moich ostatnich słów w związku z ...kępką ostu! Jak sobie wyobrażę, że moglibyście nieczule zdeptać ( czyt. położyć stopę na oście) mały, niewinny krzaczek- to chyba sama robię się smutna... Czy wy w ogóle zdajecie sobie sprawę, że w ten sposób pozbawiacie osiołka jedzonka!? Wezmę was sposobem.. Uwaga! Wyobrażamy sobie tort! Taki Śliczny, słodki torcik. Już widzimy siebie jak go jemy, już wyciągamy po niego rękę...a tu ...buuu! Zostaje on : a) przygnieciony jakimś ciężkim przedmiotem, b) siada na niego całe stado much ( lub inne brzydkie owady), c)zostaje zjedzony przez kogoś innego (właściwe podkreśl) i po naszym jedzonku nici! Ja bym się zdołowała, albo mocno zaskoczyła (do wyboru). Ale brnijmy dalej: Nie wiem czy miło by wam było , gdybyście zgubili ogon ( albo co tam sobie sami wymyślicie, ogólnie coś ważnego). Szukalibyście tego przez wiele godzin, aby po tym wszystkim dowiedzieć, że zguba była przez ten cały czas na swoim stałym miejscu! O nie! Moja wytrzymałość psychiczna po prostu by pękła! Więc chyba nie może nas dziwić zachowanie Kłapouchego. Ale uwaga! I to nie wszystko! Jaka byłaby wasza reakcja na to, że nagle wasze uszy są...no cóż nieco przyklapnięte? W sumie to my, mieszkańcy cywilizowanego (?) świata znaleźlibyśmy jakiś sposób na to (lakier, spinki, żele, a w ostateczności - operacja plastyczna). Ale co ma powiedzieć osioł - mieszkaniec lasu (co prawda nie byle jakiego, bo Stumilowego), który nie może liczyć na chirurga, czy kosmetyczkę! Kurcze, ja już wiem dlaczego biedak jest taki zdołowany... W ogóle to wiecie co? Głupio mi się zrobiło, że tak bezczelnie tu sobie z wami o nim plotkuję. Nie dość, że ma uszy przyklapnięte to teraz na pewno i czerwone...Więc wypada by zakończyć. 10 5 WYMIAR grudzień `04 Ale jeszcze zanim to błagam (!)was nie deptajcie więcej już po tych nieszczęsnych ostach!!! Jak sam mówi osiołek: „Jeśli nie lubisz ostu, to nie lubisz też znakomitego ostu, wiec go nie marnuj.” Pomyślcie sobie, że to o jeden problem mniej. Zostaje jeszcze kwestia uszu i ogona, ale na to ja już wpływu nie mam... niestety. Kłapouszku, mój kochany – głowa do góry! No to cześć ( lub pa, pa) ! Myślę, że najodpowiedniejsze będzie zamieścić w tym miejscu parę kłapouszych myśli, czyli tzw. Ponurnik Kłapouchego: -Pamiętaj: Co komu do tego, skoro i tak mniejsza o to? -Nie tłumacz się z dobrego kawału, bo był do przewidzenia. -Bo Wypadek to dziwna rzecz. Nigdy go nie ma, dopóki się nie wydarzy. -Jeśli wskutek nadmiernego jedzenia utkniesz w drzwiach frontowych czyjegoś domku, będziesz zmuszony pozwolić swemu gospodarzowi używać twoich tylnych łapek zamiast wieszaka na ręczniki. Cóż, tak to bywa. -Ktokolwiek ci mówi, że aby schudnąć, potrzebny jest z tydzień, kłamie. -Trochę Względów, trochę Troski o Innych. W tym cała rzecz. Tak przynajmniej mówią. -Jeżeli zaproszono cię na przyjęcie, to z pewnością przez nieporozumienie. Tylko żeby nie mieli do ciebie żalu, jeżeli będzie padał deszcz. -Ale zresztą... czym są urodziny ? Dziś są, jutro ich nie ma. Motto miesiąca: Lepszy niewielki aplauz niż. żaden, choćby był z lekka pozbawiony zapału. majosława 5 WYMIAR grudzień `04 11