Klinika Silnej Woli Magdalena Jarzębowska

Transkrypt

Klinika Silnej Woli Magdalena Jarzębowska
Klinika Silnej Woli
Magdalena Jarzębowska
Anna długo zastanawiała się - nim zdecydowała, że odwiedzi klinikę. Tym co odstręczało ją od
zasięgnięcia porady była konieczność podzielenia się tymi wszystkim krępującymi historiami,
dotyczącymi jej stosunku do jedzenia, do siebie samej, do innych ludzi, z jakąś obcą osobą. Ostatecznie
przekonała ją – jej własna Wola, która nie będąc w stanie kontrolować już niczego w życiu Anny –
postawiła ultimatum.
- Szukamy pomocy, albo szukasz sobie innej towarzyszki niedoli. Bo jak tak dłużej nie wytrzymam –
powiedziała któregoś dnia.
Życie ze słabą wolą jest bardzo trudne, ale bez woli w ogóle – niewyobrażalne . A ponieważ słyszała
wiele - o niezwykłej klinice i jeszcze bardziej niezwykłej terapeutce – umówiła się w końcu na wizytę.
Kiedy weszła do gabinetu całe napięcie, jakie w sobie miała ustąpiło uczuciu ulgi, siadając na kanapie
wiedziała, że może czuć się bezpiecznie, że nic złego się nie wydarzy, że nikt do niczego jej nie zmusi.
Pani Doktor z uśmiechem wyciągnęła rękę na przywitanie.
- Dzień dobry Pani, co Panią do mnie sprowadza? – zapytała uprzejmie
- Jak to co ? To chyba jasne, jestem gruba, chcę schudnąć, ale nie mam silnej woli – pomyślała. A na głos
powiedziała:
- Nie mam już siły na walkę sama ze sobą. Od wielu lat staram się panować nad tym co jem i im bardziej
się staram tym mniej mi wychodzi.
- Chętnie poznam Pani historię – powiedziała terapeutka, rozsiadając się wygodnie w fotelu i przyjmując
pozę, która wskazywała na to, że gotowa jest wysłuchać Anny.
- Moja historia, nigdy w ten sposób o tym nie myślałam – a jednak faktycznie można tak nazwać te
stracone lata.
- Zacznijmy od początku, kiedy pierwszy raz popatrzyła Pani na siebie krytycznym okiem i postanowiła
coś z tym zrobić – zapytała doktor.
- Miałam wtedy 20 lat, zaczynałam studiować w obcym mieście, z dala od wszystkiego co znałam i
wszystkich których kochałam. Czułam się mała i bezbronna, nic nie wiedziałam o prawdziwym życiu.
Niańczona przez kochających rodziców – zupełnie nie byłam przygotowana na zderzenie z
rzeczywistością - z niczym strasznym – raczej przyziemnym, zwyczajnym – jak choćby sprzątanie,
zakupy, gotowanie. Do tej pory we wszystkim wyręczała mnie mama – ja miałam się tylko uczyć i nie
sprawiać kłopotu. W wieku 20 lat nie potrafiłam sama zadbać o swoje potrzeby – w tym o jedzenie.
Skoczyło się na tym, że jadłam to co oferowały bary fast food - od rana do wieczora – nie martwiąc się o
konsekwencję. I po roku czasu, nie mieściłam się w żadną spódnicę, w której szłam na jego rozpoczęcie.
Od października do czerwca przytyłam 15 kg. Rodzina nie zostawiła na mnie suchej nitki, mama
powtarzała – jak mogłam tak się spaść. A ja nie umiałam odpowiedzieć na to pytanie. Powzięłam wtedy
Klinika Silnej Woli
Magdalena Jarzębowska
mocne postanowienie, że przez okres wakacji zgubię ten ciężar i lżejsza wejdę w nowy rok akademicki.
Siadłyśmy z mamą przy stole wypisałyśmy wszystkie pokarmy, których jeść nie powinnam i te zdrowe,
które spowodują że schudnę, przeszłam szybki kurs gotowania i pod koniec września ważyłam 10 kg
mniej. Wtedy tez obiecałam mamie, że będę dbała o swoje menu, że będę gotować, że nie będę objadać
się fast foodami. Proszę mi uwierzyć, że tak bardzo nie chciałam przytyć, że trzymałam się tych
wszystkich zasad bardzo sztywno. Szło mi nawet całkiem dobrze, zgubiłam kolejne kilogramy – ważyłam
już tyle co na początku studiów. I właśnie wtedy zaczęły się dziać dziwne rzeczy.
- Co Pani ma na myśli ? – spytała zasłuchana terapeutka
- Zaczęłam łapać się na tym, że moje myśli ciągle krążą wokół jedzenia, że cały dzień organizuję wokół
tego co i o której będę jadła, że przeglądam się w każdej witrynie sklepowej - sprawdzając jak wyglądam,
że codziennie dzień zaczynam od porannego ważenia się – jak inni od kawy. Muszę to zrobić, bo inaczej
myślę potem ciągle o tym, czy nie przytyłam.
Z dalszej części rozmowy dr Wola dowiedziała się, że Anna dzieli jedzenie na dobre ( dietetyczne) i złe
(tuczące) – może nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w tej pierwszej grupie znajdowały się
prawie wszystkie pokarmy na czele z chlebem. Co znajdowało się na liście – dozwolonych : produkty liht,
warzywa na parze, pieczywo ryżowe, mąka kukurydziana , kiełki, gotowany kurczak i ryba – za którą
Anna nie przepadała. Zapytana jak podoba jej się ta lista, tylko się skrzywiła.
- Nie znoszą warzyw na parze ale wiem że mogę jeść je bezkarnie – powiedziała. - Jeśli zjem coś innego
natychmiast mam wyrzuty sumienia i zmarnowany dzień.
A jednak problem, z którym zgłosiła się Anna nie dotyczył tego, że skromny jadłospis spowodował duży
ubytek masy ciała. Było wręcz przeciwnie. Anna miała sporą nadwagę, jak to się mogło stać, że jedząc
produkty z pierwszej listy systematycznie tyła.
- Nie powiedziałam Pani jeszcze najgorszego, od co najmniej dwóch lat zmagam się z napadami
jedzenia. Raz bądź dwa razy w tygodniu zjadam wszystko, co mi wpadnie w ręce, najczęściej niestety są
to produkty, które mam na indeksie. Proszę mi wierzyć, że nic wówczas się nie liczy. I o ile przez większą
część czasu potrafię zachować silną wolę ( tu uśmiechnęła się do swojej towarzyszki – do tej pory
siedzącej cichutko obok) – kiedy zaczynam jeść wbrew sobie – ona staje się zupełnie bezbronna. Proszę
nam pomóc ?
- A w czym konkretnie ? – zapytała przezornie terapeutka
- Chciałabym umieć pilnować się przez cały czas i nie mieć napadów obżarstwa, którego w żaden sposób
nie potrafię teraz kontrolować – powiedziała smutno ale stanowczo Anna.
- Rozumiem, obawiam się jednak, że to co chciałabym teraz Pani powiedzieć - nie będzie tym, co
chciałaby Pani usłyszeć. Ale mam nadzieję, że Wola Pani, która teraz siedzi cichutko i wzdycha słuchając
Pani opowieści – poczuje się lepiej, kiedy dowie się jaki mam plan.
Klinika Silnej Woli
Magdalena Jarzębowska