Ach, co to był za ślub

Transkrypt

Ach, co to był za ślub
HARCUŚ
Wrzesień 2003
str. 2
Ach, co to był za ślub ...
Jakoś tak pod koniec czerwca na GG zagadała do mnie moja harcerka z drużyny czyli
„Malina”. Pytała czy będę na zbiórce zastępu HS a ja potwierdziłem, że tak. Niestety moja
praca zawodowa miała na ten temat inne zdanie i zamiast na zbiórkę pomaszerowałem do
„fabryki”. Jakoś później nie widzieliśmy się a i wakacje też zrobiły swoje. Aż tu na
początku sierpnia „Malina” znowu zagadała do mnie na GG w dość tajemniczy sposób
pytając, czy ja i druhna Helena jesteśmy w sierpniu na miejscu. Kiedy potwierdziłem, że na
100% tak i że oboje mamy wolne, to ona powiedziała, że pyta dlatego, iż szykuje się „mała
impreza”. Coś mi w tym wszystkim nie pasowało ale kojarzyłem to, z planowanym
biwakiem HS-ów. Aż tu nagle dowiaduję się, że tu chodzi o ŚLUB ! Trochę mnie
zamurowało ale dzielnie pytam z kim – wiedząc przecież kto jest wybrankiem serca. No
tak, to najprzystojniejszy przewodnik w naszym hufcu czyli Robert Podolak. Fiu fiu ... nie
spodziewałem się, że to nastąpi tak szybko ale przecież oboje są już dorosłymi ludźmi.
Termin ślubu został wyznaczony na dzień 23 sierpnia br. na godzinę 11.00. Oprócz mnie i
druhny Heleny na weselisko zostali z drużyny zaproszeni : Ola Kadis, Tomek Krawczyk,
Artur Michalcewicz, Marcin Antoniak i Marek Bajek, który został świadkiem młodej pary.
Dzień przed uroczystością wybrałem się z chłopakami na wybór i zakup prezentu a także
zamówienie wiązanek pięknych kwiatów. W sobotę od rana już chodziliśmy z Heleną na
wysokich obrotach : prasowanie, szczotkowanie, makijaż, odbiór kwiatów, przystrojenie
samochodu ... i lekki niepokój jak to wszystko wyjdzie. O 10.30 jedziemy na spotkanie z
pozostałymi gośćmi pod Urząd Miasta. Kilkanaście minut później przyjeżdża młoda para.
Wyglądają ślicznie : „Malina” czyli Małgosia Maliszewska ma na sobie pastelowo-błękitną
kreację, ładny makijaż i fajną fryzurę. Robert ubrany w elegancki garnitur i muszkę
zaskakuje elegancją nas wszystkich. Witamy się z nimi a zdjęcia robi Maciek Opala.
Żartujemy sobie, pokrzykując, że jeszcze mają czas, żeby się jeszcze zastanowili.
Zwłaszcza panowie, coś tam sugerują, że za rogiem stoi zatankowany do pełna maluch, w
bagażniku którego jest kasa i plan dojazdu do „mety” pod Berlinem ☺ Robert jednak
wygląda na zdecydowanego (zdesperowanego hihihi). Tuż przed jedenastą wchodzimy do
sali USC witani przez odświętnie ubraną urzędniczkę. Młodzi stają z przodu, po lewej
stronie świadkowie a po prawej rodzice. Tym ostatnim łezki powoli stają w oczach. I już
rota ślubowania małżeńskiego. I to głośno i radośnie wypowiedziane TAK ! Potem pora na
wymianę obrączek i podpisanie aktów zawarcia małżeństwa. I oświadczenie urzędniczki :
od tej pory jesteście małżonkami ! Błyskają flesze aparatów fotograficznych a świeżo
upieczeni małżonkowie dają sobie pierwszego w ich karierze małżeńskiego całusa. Heh ...
później tłum gości rzuca się do gratulacji i życzeń. Po ich zakończeniu wychodzimy na
zewnątrz i formujemy samochodową kolumnę do rajdu weselnego po mieście. Heheheh ...
Robert zawsze miał wiele przygód więc i jego ślub nie mógłby się bez nich obejść. Tuż za
skrzyżowaniem ulic Piłsudskiego i Hołdu Pruskiego nagle pomiędzy jadące samochody
wyskakuje zza drzewa mały chłopiec. Pisk opon samochodów ... i trzask tłuczonego szkła.
Ufff ... w kolizji wzięły udział 3 auta a sprawca zamieszania uciekł. Na szczęście nic
groźnego się nie wydarzyło. Potem już wszyscy goście bez przeszkód docierają na pętlę
autobusową na końcu Krzywej. Tam w pięknie przystrojonej sali zarządu ogrodów
działkowych „Granica” następuje część artystyczna czyli weselisko. Cóż, były pyszne
potrawy, wspaniały tort weselny i dobra zabawa do białego rana. I ja tam byłem. Miód i
wino piłem, a co widziałem Wam opowiedziałem.
Wszystkiego najlepszego młodym małżonkom !!!
hm. Marek Niewiarowski