Jolanta Supińska - Ekologia i Sztuka
Transkrypt
Jolanta Supińska - Ekologia i Sztuka
Jolanta Supińska Instytut Polityki Społecznej, Uniwersytet Warszawski PORTRET POLSKIEGO NEOLIBERAŁA1 Polska polityka społeczna przeżywa kłopoty dwojakiego rodzaju: realne i mentalne. Po pierwsze, odzwierciedlony przez statystykę poziom zaspokojenia ludzkich potrzeb materialnych jest niski w porównaniu z zachodnimi sąsiadami, a rozpiętości dochodowe są wysokie, zatem nie dziwi fakt, że ludzie przeżywają deprywację i frustrację. Po drugie, szczególnie dotkliwy jest zamęt w ludzkiej świadomości wywoływany przez agresywne promowanie idei wolnorynkowych, łączonych często – żeby było śmieszniej – z konserwatyzmem obyczajowym. Gdyby byt określał świadomość, takie idee odrzucaliby ci, którzy więcej stracili niż zyskali w okresie transformacji. Jednak wielkie rzesze kupują pogląd, że wolnorynkowość jest naukowa i zawiera klucz do dobrobytu. A politycy wystrzegają się kwestionowania neoliberalizmu, bowiem boją się kompromitacji. W głównym nurcie polskich debat na tematy społecznogospodarcze najwyraźniej słychać te właśnie głosy neoliberalnych dyskutantów. Neoliberalizm bywa utożsamiany z ekonomią tout court, a ekonomia z neoliberalizmem; bowiem nie mieszczą się w wyobraźni społecznej tacy dziwni ekonomiści, którzy by nie byli neoliberałami. Zaznaczmy, że nazywanie rzeczników tej ideologii neoliberałami zanadto ich wywyższa. Termin ten wydaje się nawiązywać do podstaw 1 Tekst tego wystąpienia, przedstawionego w Toruniu, przygotowałam na konferencję międzynarodowej grupy ekonomistów Euromemorandum - Bruksela, wrzesień 2006. 10-letnia działalność tej grupy zasługuje na szczególną uwagę i sympatię polskich polityków społecznych. W Internecie można czytać ich coroczne memoranda. Przykładowe tytuły: Full Employment, Social Cohesion and Equity for Europe - Alternatives to Competitive Austerity, Better Institutions, Rules and Tools for Full Employment and Social Welfare in Europe, Full Employment, Welfare and a Strong Public Sector - Democratic Challenges in a Wider Union. Pozostałe tytuły są równie obiecujące, a raporty – solidne. Patrz: http://www.presom.eu/ oraz: http://www.epoc.uni-bremen.de/home.htm Syntetyczną prezentację tej grupy można znaleźć w artykule: Justyna Godlewska, Tomasz Mering, Grupa Euromemorandum – alternatywna polityka gospodarcza dla Europy, w: - Problemy Polityki Społecznej nr 8/2005, str. 296 teoretycznych, choć większość używających tego terminu po prostu powtarza stereotypy; a od stereotypów do nauki jest jeszcze daleko. Typ mentalny polskiego neoliberała nie jest niczym niespotykanym w starej piętnastce Unii Europejskiej. Mam jednak wrażenie, że w XXI wieku takich prostackich neoliberałów jest tam już tylko mniejszość wśród uczestników życia publicznego – a jeśli większość, to nieznaczna. W neoliberalizmie przoduje nowa dziesiątka, a w dziesiątce – Polska, omalże przezeń zmonopolizowana2. Naszkicowany tu portret jest pamfletem; będzie bardzo uproszczony, choć nieprzesadzony. W pięciu tezach przedstawię economic correctness a la polonaise. Jest to więc pentalog polskiego neoliberała. Pierwsza teza ma charakter mikroekonomiczny: głosi, że przedsiębiorcy byliby wydali każdego zaoszczędzonego miedziaka na tworzenie nowych miejsc pracy. Nie mieliby innych pokus i pomysłów. Jednakże w Polsce są obarczeni olbrzymimi kosztami pracy. W miarę zmniejszania tych kosztów, przedsiębiorcy ujawnialiby swoje preferencje i zdolności do tworzenia miejsc pracy. Druga teza jest makroekonomiczna: budżet państwa i finanse publiczne są zbędne, a nawet marnotrawne. Konsumują środki finansowe i nie produkują w zamian niczego, ani dóbr, ani popytu. Te publiczne fundusze jakby opuszczają gospodarkę i idą do nikąd (wprawdzie niektórzy neoliberałowie nauczyli się ostatnio używać terminów kapitał ludzki i dobra publiczne; ale i tak czynią to bez przekonania i nie włączają tych wielkości do swych kalkulacji). Trzecia teza wydaje się psychologiczna, należy do gatunku psychologii ubóstwa. Otóż każdy biedak, winny swej biedy albo i niewinny, jest zdolny – i moralnie zobowiązany – do skutecznej samozaradności. Właśnie brak wsparcia ze strony podmiotów publicznych zapewniłby mu wybrnięcie z biedy i życiowy sukces. Natomiast wsparcie publiczne prowadzi do apatii i uzależnienia (neoliberałowie nie słyszeli o tym, że coś takiego jak na przykład praca socjalna jest zawodem dodającym sił - the empowering profession; że 2 taki właśnie pogląd wyraził prowadzący brukselski panel Joże Mencinger ze Słowenii. pracownicy socjalni, tak jak lekarze i nauczyciele, mogą wzmocnić wspomaganych ludzi; a zatem i pomnożyć kapitał ludzki). Czwarta teza jest ideologiczna: każda ingerencja w imię tzw. sprawiedliwości społecznej, która ma zakłócać podział dóbr wynikły ze spontanicznego działania mechanizmów rynkowych, jest niemoralna; przesuwa dobra od zasłużonych do niezasłużonych. Bowiem to rynek ma kompetencje Sądu Ostatecznego. Ale – dodają z zadowoleniem neoliberałowie – sprawiedliwości nie da się pogodzić z efektywnością. A każdy wie, że to efektywność jest wartością najwyższą. I wreszcie piąta teza – najnowsza, objawiona po wejściu Polski do Unii Europejskiej. Pozostaje ona w logicznej sprzeczności z czterema poprzednimi „klasycznie neoliberalnymi” tezami. W debatach na temat polskiej polityki podziału nasi neoliberałowie zwykli ironicznie nazywać swoich adwersarzy „Janosikami”3. Ten ironiczny przydomek miał się kojarzyć z nieracjonalną, nieusprawiedliwioną i naiwną redystrybucją dóbr w kierunku od „dobrych bogaczy” do „podejrzanych biedaków”. Jest to więc emocjonalny ornament tezy czwartej. Jednak w epoce rozpoczętej wstąpieniem Polski do UE nawet ci politycy, którzy wcześniej byli konsekwentnymi przeciwnikami „Janosikowania”, zaczęli krytykować władze unijne za to, że nie przeznaczały one dostatecznych środków ze wspólnego budżetu na potrzeby nowych, biedniejszych, państw członkowskich. Czyli na nasze potrzeby. Piąta teza - o wyższości Robin Hooda nad Janosikiem brzmi zatem: Robin Hood, nastawiony na redystrybucję w ramach Unii, jest pożyteczny i słuszny, w odróżnieniu od Janosika, szkodliwego, bo redystrybuującego w obrębie naszych granic. Kiedyś nazywano to moralnością Kalego, choć moim zdaniem w książce Sienkiewicza to raczej pan Rawlison wykazywał się zbyt daleko posuniętym relatywizmem moralnym. Czym wytłumaczyć ten potężny potok wciąż powtarzanych stereotypów i narzuconego języka? Obecny wszędzie, od tabloidów i telewizji, poprzez przemówienia parlamentarne, aż do spotkań ekspertów? Może jest przykrywką dla lobbingu, dla gry interesów 3 W angielskim tekście tego wystąpienia musiałam tłumaczyć: „Polish legend of ‘Johnny the Robber’ is similar to the English Robin Hood”. ekonomicznych? Czy też oznacza, że neoliberalna teoria ekonomiczna jest wiecznie żywa? Wracając do zestawu neoliberalnych tez: każda z nich zawiera ziarno prawdy. Tak, zdarza się, rzadko a czasem nawet częściej niż rzadko, że bogaci są szlachetni i potrafią myśleć perspektywicznie, że biedni są leniwi i grzeszni, że pomoc okazuje się przeciwskuteczna, że decyzje podejmowane przez nabywców na rynku są rozsądniejsze niż decyzje głosujących w parlamencie… I jakie wnioski z tego wynikają? Różne, bowiem każdy komentator „słucha własnymi uszami”. Wnioski te mogą być destruktywne lub konstruktywne. Mogą paraliżować politykę społeczną (bo niby „najlepszą polityką jest brak polityki”), mogą – ostrzegając przed błędami – wskazywać na konieczność i możliwość ulepszeń polityki społecznej. Jak się traktuje liczby? Jednym z przykładów aplikowania tego neoliberalnego „pentalogu” jest stosunek do tzw. „klina podatkowego” (tax wedge); pojęcia, które robi ostatnio karierę. Czasami jest mowa o nim w wartościowych analizach ekonomicznych4, czasami zaś pobieżnie, pośpiesznie i kategorycznie przedstawia się negatywne konsekwencje behawioralne owego klina dla gospodarki. Politycy w mediach, dziennikarze pisujący w tabloidach, czują się bardzo profesjonalni i nowocześni, używając tego terminu. Pojawia się on na pierwszych stronach gazet, w tytułach ostrzegających przed tym „wrogiem publicznym numer jeden”. Ponoć ów klin jest wrogiem polskiej konkurencyjności na rynkach międzynarodowych. Tezę taką głoszą również ekonomiści5. Nie rozwijając tego zagadnienia warto tylko wspomnieć, że statystyki porównawcze i tak nie pozwalają piętnować Polski jako kraju o szczególnie wysokim klinie. Oto przykładowe zestawienie; wprawdzie sprzed kilku lat, ale dające wyobrażenie o rozmiarach rozpiętości tego 4 Zofia Jacukowicz pokazuje, że w pewnych okolicznościach, gdy siła pracodawców jest nieugięta, pracownicy mogą jedynie walczyć o doraźnie korzystną dla nich poprawę relacji między zarobkiem „na rękę” a narzutami. Albo wspólnie z pracodawcami uciekać do „beznarzutowej” szarej strefy. Jest to analiza przydatna, bowiem pokazuje ewentualne koszty uboczne pewnych mechanizmów finansowych i skłania do konstruktywnych modyfikacji. Następnie trzeba jednak podjąć nie mniej doniosłą kwestię niezbędnych rozmiarów systemu zabezpieczenia społecznego, sektora publicznego i alternatywnych sposobów finansowania tych dóbr publicznych. Por. Zofia Jacukowicz, Koszt indywidualnych wynagrodzeń a szara strefa płac, Polityka Społeczna 2006, nr 8 5 Marek Góra, Artur Radziwiłł, Agnieszka Sowa, Mateusz Walewski, Tax Wedge and Skills: Case of Poland in International Perspective, Case reports Nr 64/2006, Warsaw 2006 wskaźnika dla Polski i dla innych krajów OECD. Zakładam, że OECD gromadzi dane nieprzypadkowe i porównywalne. We wszystkich tych krajach płaci się pracownikom, firmy osiągają zyski, a jednocześnie zbiera się środki na utrzymanie systemu zabezpieczenia społecznego i innych ważnych instytucji publicznych, które umożliwiają rozkwit gospodarczy i spójność społeczną. Wybiera się różne formuły tego fund raisingu. Jeśli praca ma być niżej opodatkowana, trzeba wyżej opodatkować inne czynniki produkcji, zyski lub dobra konsumpcyjne. I odwrotnie. Wybór nie jest łatwy. A przecież – mówiąc o porównaniach międzynarodowych – musimy zwrócić uwagę na dużo istotniejsze dane; na poziom zarobków, kosztów pracy i konsumpcji. Dane te są powszechnie dostępne, zrozumiałe, mają oczywistą wymowę, a rzadko są zauważane. Sygnały na ten temat mijają bez echa. Przykładowo, nie pomogło umieszczanie ich na powszechnie dostępnej stronie internetowej rządu, w Biuletynie Rady Społecznej6, pomyślanym m.in. jako ściągaczka dla piszących o sprawach społeczno-ekonomicznych. Nadal media huczały i huczą: mamy olbrzymie koszty pracy… Zgaduj zgadula: w którym z 30 krajów OECD najczęściej słychać narzekania na wysokie koszty pracy? I obietnice, że obcięcie tych kosztów szybko doprowadzi do poprawy wskaźników zatrudnienia i konkurencyjności międzynarodowej? Między rokiem 2004 a 2006 nie zaszła w tej kwestii rewolucja. Patrz niżej: 30 wybranych krajów OECD 2004 r. Koszt pracy (PPP$) Stopa bezrobocia Podatek PIT (% kosztów pracy) Składki na ubezpieczenia społeczne (% kosztów pracy) Płacone przez Płacone przez pracownika pracodawcę 10,7 23,0 Obciążenia łącznie (% kosztów pracy) 1.Belgia 2.Niemcy 46 261 7,8 20,5 42 543 9,5 16,2 17,3 17,3 50,7 3.Australia 4.Holandia 40 630 39 614 5,5 4,7 22,9 7,3 0,0 22,2 5,7 14,0 28,6 43,6 5.Szwajcaria 6.Kanada 7.Dania 38 213 4,4 8,9 10,0 10,0 28,8 37 856 7,2 16,0 6,2 10,1 32,3 37 788 5,4 30,4 10,5 0,5 41,5 8.USA 37 606 5,5 15,4 7,1 7,1 29,6 9.Norwegia 10.Finlandia 37 550 4,5 18,5 6,9 11,5 36,9 37 174 8,9 19,5 4,9 19,4 43,8 11.UK 36 159 4,6 14,5 7,8 9,0 31,2 12.Korea 36 125 2,0 6,5 8,1 16,6 13.Luxemburg 14.Francja 15.Japonia 16.Włochy 17.Szwecja 35 767 3,7 4,2 7,9 12,1 11,9 31,9 35 443 9,6 9,4 9,8 28,2 47,4 35 103 4,7 5,2 10,3 11,1 26,6 35 005 8,0 14,0 6,9 24,9 45,7 34 606 6,3 18,1 5,3 24,6 48,0 18.Austria 34 356 4,5 8,4 14,0 22,5 44,9 19.Islandia 20.Irlandia 21.Hiszpania 22.Nowa Zelandia 32 194 3,3 24,1 0,2 5,4 29,7 30 236 4,5 9,6 4,5 9,7 23,8 29 382 10,8 9,7 4,9 23,4 38,0 28 228 3,9 20,7 0,0 0,0 20,7 23.Grecja 22 138 10,5 0,5 12,5 21,9 34,9 6 Ryszard Szarfenberg, Czy mamy najwyższe podatki na świecie? Czy wysokie podatki to czynnik odpowiedzialny za wysoką stopę bezrobocia w Polsce? Biuletyn Rady Społecznej nr 4/2005, s.75 Jest to jeden z dziesiątek artykułów, które udało nam się w ciągu roku istnienia Rady opublikować w czterech biuletynach, do dziś dostępnych na stronie http://www.kprm.gov.pl/3585_14902.htm . Nasze publikacje nie wywołały rezonansu. Natomiast niesłabnące powodzenie mają wciąż powtarzane fałszywe tezy. 54,2 24.Turcja 25.Czechy 26.Polska 27.Portugalia 28.Słowacja 29.Węgry 30.Meksyk 20 003 10,0 12,7 12,3 17,7 42,7 19 395 8,3 8,4 9,3 25,9 43,6 17 319 18,8 5,1 21,1 17,0 43,1 16 128 6,7 4,5 8,9 19,2 32,6 13 997 18,0 5,8 9,9 26,3 42,0 13 229 5,9 9,0 9,9 26,9 45,8 2,6 1,3 11,4 15,4 10 278 3,5 Jak widać, bardziej uderzają różnice w poziomie kosztów pracy niż w ich wewnętrznej strukturze. Polska wyczerpała już możliwości konkurowania tanią siłą roboczą, a niekoniecznie pożądanym i planowanym skutkiem utrzymywania niskiej ceny polskiej pracy była emigracja: wyruszanie znaczącej części polskich pracowników na te rynki pracy, gdzie cena siły roboczej jest kilkakrotnie wyższa (a często jest tam wyższe także obciążenie podatkowo-składkowe). A więc zadziałał – i okazał się dla wielu sprawiedliwszy - „czysty rynek”. Warto dodać, że polscy pracownicy pracują znacznie dłużej niż pracownicy reszty nowej i starej Unii (w przykładowym roku 2003 – 1984 godziny na 1 pracownika w Polsce i 1323 godziny w Holandii). Zaś wydajność polskiej pracy rosła w trakcie ostatniej dekady wyraźnie szybciej niż płaca przeciętna i płaca najniższa. Relacja płacy minimalnej do przeciętnej wciąż się u nas pogarsza, oscylując obecnie wokół 35 %. A standard europejski wynosi 50% a nawet 68%7. Analiza porównawcza kosztów pracy należy do kwestii bardzo złożonych, a zarazem podatnych na manipulację8. Pozostawiam te analizy znawcom, a w tym szkicu chciałam tylko przypomnieć tę banalną prawdę, że opowiadania neoliberałów, jakoby Polska wyróżniała się wysokimi płacami brutto i netto, zasługują na pusty śmiech. I wyrazić 7 Por. Ryszard Łepik, Czy w Polsce możliwe jest podnoszenie płac? Biuletyn Rady Społecznej nr 4/2005, str.50 http://www.kprm.gov.pl/3585_14902.htm 8 Warto tylko dodać, że Polska wyróżnia się wysokim obciążeniem płac niskich i niskim obciążeniem płac wysokich – „…co wynika z jednej z najsłabszych w Europie progresji”. Por. Julian Daszkowski, Oszacowanie składkowych i podatkowych obciążeń płac w 2003 roku, tamże, str. 31 Ten sam autor poświęcił kilka publikacji dokonywanym u nas manipulacjom statystycznym mającym dowieść, że Polska ma zbyt wysokie wydatki społeczne. Por. Julian Daszkowski, Podatki między psychologią a statystyką, w: - Polska po przejściach. Barometr społecznoekonomiczny 2001-2003, Warszawa 2003, str. 117 ubolewanie, że schizofrenia. mówi się to bezkarnie. To jest właśnie ta polska Można długo przytaczać przygnębiające dane statystyczne. Wciąż wysoka stopa bezrobocia, niski udział bezrobotnych pobierających zasiłek i niskość tego zasiłku. Niski poziom płac otrzymywanych przez szczęśliwców, których nie dotyka bezrobocie. Nawet jeśli się przeciętnie zarabia, trudno jest utrzymać 4-osobową rodzinę na poziomie minimum socjalnego. Zaś pieniądze w prywatnej kieszeni to nie wszystko, co ważne dla dobrobytu. Rozmaite dobra publiczne, usługi edukacyjne, lecznicze, pielęgnacyjne, są komplementarne albo substytucyjne wobec budżetu gospodarstwa domowego i pomagają rodzinom w zachowaniu niezależności. Trzeba więc zrobić zrzutkę – podatkowo-skladkową - na te instytucje, bez których także gospodarka długo nie pociągnie. Usługi publiczne jeszcze gorzej niż dochody indywidualne wypadają w międzynarodowych porównaniach i w odniesieniu do ogromnych potrzeb. A nasze kolejne rządy, chcąc popisać się gospodarskim podejściem, co roku obiecują zmniejszać wydatki społeczne. Kto jest rzeczywistym adresatem tych obietnic? Aprobata dla Robin Hooda, szanse dla Janosika? Wśród instytucji publicznych mających zaufanie społeczne zwycięża Unia Europejska (w maju 2006, 2 lata po wejściu do UE, było to 62%, natomiast zaufanie do polskiego parlamentu żywiło wówczas 30%, a do rządu – 47%. Jak wiadomo, w kolejnych miesiącach polskie instytucje nadal traciły). Niezwykle niskie oceny sytuacji politycznej i ekonomicznej w Polsce to marnotrawienie kapitału społecznego, a w ślad za tym – dezorganizacja państwa, społeczeństwa, gospodarki – i mentalności. Jak widać, cała nadzieja w Unii. I to najlepiej w takiej Unii, do jakiej dąży grupa Euromemorandum. Kończąc przygotowywanie tego tekstu do druku miałam okazję zapoznać się z jeszcze ciepłym raportem CBOS (z badań zrealizowanych na reprezentatywnej próbie dorosłych mieszkańców Polski 6-9 października 2006 na zlecenie UKIE) dotyczącym omawianych tu zagadnień9. Pozwalają one bliżej scharakteryzować rozrzut stanowisk polskiej opinii publicznej. Oto kwestie, w których największy odsetek respondentów wypowiadał się – jeśli można tak rzec – nieneoliberalnie, po stronie Robin Hooda i Janosika; na rzecz rozwiązań wspierających ludzi słabszych, działań antydyskryminacyjnych i egalitaryzujących ale nie uzależniających: 66% uważa, że UE powinna dążyć do zmniejszenia różnic w poziomie życia jej obywateli poprzez utworzenie programu dofinansowywania inicjatyw gospodarczych stwarzających miejsca pracy dla jej najbiedniejszych obywateli; 65% twierdzi, że obywatelom polskim pracującym za granicą należą się wynagrodzenia w wysokości równej zarobkom w kraju, w którym pracują; 61% sądzi, że we wszystkich krajach unijnych, bez względu na poziom ich zamożności, należy wprowadzić jednolitą płacę minimalną (np.400 Euro); 60% popiera ujednolicenie standardów bhp, tak aby były one takie same we wszystkich krajach członkowskich Unii; 58% chce, by Unia tworzyła prawo, które będzie sprzyjać przede wszystkim wyrównywaniu nierówności społecznych, nawet kosztem wolniejszego wzrostu gospodarczego10; 54% opowiada się za kierowaniem środków z funduszów Unii przeznaczonych na walkę z bezrobociem do wszystkich (a nie tylko do najbiedniejszych) krajów, gdzie brakuje miejsc pracy. Optymistyczny jest fakt, że Polacy – konsekwentnie, mimo wszystko, we kolejnych badaniach opinii publicznej po 1989 roku – opowiadają się za państwem opiekuńczym. I za opiekuńczą Unią. A więc może jednak byt określa świadomość? Trzeba jednak zadać kłopotliwe pytanie: dlaczego demokracja nie wzmacnia instytucji polityki społecznej? Dlaczego tak rzadko politycy próbują wygrać wybory prezentując konsekwentny program społeczny? I wierzą w popularność neoliberalnej retoryki? Czy są zorientowani 9 - Oczekiwania dotyczące roli Unii Europejskiej w polityce społecznej – wyniki badania ilościowego, CBOS listopad 2006, maszynopis 10 Chwała autorom kwestionariusza niesugerującego, iż egalitaryzacja musi kolidować z szybkim wzrostem. Tak sformułowane pytanie niczego nie sugeruje, a pozwala wykryć hierarchię takich wartości jak równość i efektywność. bardziej na biznesowe grupy zawiadujące mediami niż na masy wyborców? Nadal uważam, że kłopotem jest zamulanie polskiego dyskursu publicznego przez neoliberalną nowomowę. Uderza schizofreniczna niespójność między twardą rzeczywistością, powszechnie akceptowanymi systemami wartości (ujawnionymi m.in. w powyższej tabeli) a językiem, który podpowiada, że liberalna maksyma laissez faire, laisser passer jest panaceum. Niech będą pozytywnym akcentem końcowym wyrazy nadziei, że postawy tych Polaków, którym wciąż jeszcze chce się uprawiać lobbing w słusznej sprawie, sprzyjają nawiązywaniu kontaktów między polskimi i europejskimi zwolennikami welfare state i sustainable development. W jedności siła11. 11 Starałam się sygnalizować członkom międzynarodowej grupy Euromemorandum, jak potrzebni są swoim krajom i – szczególnie – społeczeństwom „po przejściach”, nowym członkom UE.