Gazetka wyborcza TWÓJ RUCH (plik PDF)
Transkrypt
Gazetka wyborcza TWÓJ RUCH (plik PDF)
TWÓJ RUCH www.mariuszorlowski.edu.pl J AK napisać o sobie w kilku zdaniach? Jak zamknąć dorobek życiowy w paru linijkach tekstu? Polonista, konsultant Gdańskiego Wydawnictwa Oświatowego, teolog, pedagog, nauczyciel akademicki, dziennikarz, redaktor, kompozytor, manager i producent muzyczny, działacz społeczny – tak było do tej pory. Czy zostanę politykiem? – zdecydujecie Państwo. Każdy wynik wyborczy przyjmę z pokorą, ponieważ życie nauczyło mnie, że nie wszystko zależy od nas samych… ORŁOWSKI Mimo że jestem osobą wierzącą, zdecydowanie opowiadam się za państwem świeckim, w którym Kościoły (bo nie jedynie rzymskokatolicki) są tylko jednym z równouprawnionych uczestników dialogu społecznego. Jest to rozwiązanie korzystne zarówno dla obywateli, jak i samych Kościołów, które powinny stawiać na jakość, a nie na ilość. Potoczne w naszym kraju przekonanie o tym, iż lewica to ateiści, a prawica to ludzie Kościoła, jest z gruntu fałszywe. Utożsamiam się z programem Ruchu Palikota, gdyż nie walczy on z Kościołem, a jedynie z patologiami w Kościele. Nie zgadzam się z poglądem, według którego miałaby rzekomo istnieć jakaś sprzeczność pomiędzy byciem chrześcijaninem i przynależnością do partii o lewicowej proweniencji. Co więcej, doświadczenie podpowiada, że partie lewicowe mogą mieć – podobnie jak prawicowe – chrześcijańskie korzenie. Przykładem może tu być chociażby brytyjska Partia Pracy. O MNIE W PIGUŁCE Data i miejsce urodzenia: • 14.04.1965 r. w Chełmie Ukończone kierunki studiów: • pedagogika kultury (Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej) • filologia polska (Uniwersytet Warszawski) • teologia (TCM International Institute w Austrii) • z arządzanie oświatą (Wyższa Szkoła Przedsiębiorczości i Administracji w Lublinie) Aktualne zatrudnienie: • Zespół Szkół nr 2 im. Natalii Nekraszowej w Jaszczowie • Wyższa Szkoła Teologiczno-Humanistyczna im. Michała Beliny-Czechowskiego w Podkowie Leśnej Działalność społeczna: • w latach 1999-2000 sekretarz, a następnie – w latach 2000-2007 – przewodniczący Ekumenicznego Stowarzyszenia Charytatywnego „Unitas” • organizator i prowadzący comiesięczne Ekumeniczne Spotkania Dyskusyjne w „Unitasie” w latach 1999-2004, które od 2005 roku przekształciły się w Teologiczne Spotkania Dyskusyjne • inicjator akcji charytatywnej „Gwiazdkowa Niespodzianka” w Lublinie Publikacje naukowe i popularnonaukowe: • r ocznik „Kalendarz Ekumeniczny” (współred.) • k wartalnik „Scriptores Scholarum” (współred.) • S iostra Stanisława Andronowska i jej ekumeniczne dzieło. Lubelska Szarytka we wspomnieniach nierzymskokatolików, Podkowa Leśna 2010 (współred.) • I slam a chrześcijańska Trójca Święta, [w:] Lux lucet in tenebris, pod redakcją K. Granta-Skiby i Z. Lwa-Wojciechowskiego, Podkowa Leśna 2010 • P ropozycja realizacji treści edukacji czytelniczej i medialnej w gimnazjum w oparciu o dorobek naukowy Profesora Janusza Gajdy, [w:] Kultura – wartości – kształcenie wobec wyzwań i zagrożeń XXI wieku, pod redakcją J. Gajdy i J. Izdebskiej, Suwałki 2004 • Kultura religijna w kręgu kultury popular- nej – implikacje pedagogiczne, [w:] Edukacja zorientowana na XXI wiek, pod redakcją J. Gajdy, Lublin 2000 • a rtykuły w: „Pielgrzymie Polskim”, „Methodosie”, „Studiach i Dokumentach Ekumenicznych”, „Zeszytach Naukowych KUL”, „Signa Temporis”, „Z eszytach Naukow ych WSS-M”, „Forum Akademickim”, „Oświacie i Wychowaniu”, „Zeszytach Szkolnych. Edukacji Humanistycznej”, „Ad Rem”, „Wiadomościach – Opiniach – Myślach” Ulubione lektury: • opracowania z zakresu religioznawstwa Dewiza życiowa: • Możemy różnić się pięknie Ulubiona sentencja: • Simul iustus et peccator (Marcin Luter) Hobby: • muzyka od punk rocka do art rocka • f ilm (Luis Buñuel, Lindsay Anderson, Stanley Kubrick, Carlos Saura, Woody Allen, Claude Lelouch) Przynależność partyjna: • Ruch Palikota Podczas uroczystej graduacji w punkcie konsultacyjnym Wyższej Szkoły Teologiczno-Humanistycznej w Lublinie (drugi z prawej) Więcej o mnie na stronie www.mariuszorlowski.edu.pl Zapraszam Państwa do zapoznania się z kilkoma moimi tekstami dotyczącymi zagadnień, które interesują mnie szczególnie. Życzę miłej lektury 2 7 października 2011 r. Mariusz Orłowski, lista nr 4, pozycja 5 www.mariuszorlowski.edu.pl Pamięci Henryka Zomerskiego (1942-2011) Wciąż grają i śpiewają najgłośniej w Polsce Józefów Biłgorajski – miasteczko na Roztoczu liczące ok. 3 tys. mieszkańców. Od 1993 r. jest tu organizowany w sierpniu Festiwal Kultury Ekologicznej. Co roku konkursom festiwalowym towarzyszy występ jakiejś gwiazdy polskiej estrady. W 2003 r. gościem festiwalu był zespół... Czerwone Gitary. Powspominajmy… Na kompleksie boisk sportowych Szkoły Podstawowej w Józefowie ustawiono scenę, a przed nią kilkadziesiąt rzędów ławek. Jest 700 miejsc siedzących, ale cały kompleks może pomieścić kilka tysięcy osób. Około 20.00 członkowie zespołu docierają do szkoły, w której urządzono im garderobę. Tutaj też zjedzą kolację po koncercie. O 21.30 rozpoczyna się próba instrumentów. Kolejno odsłuchiwane są: perkusja, bas, klawisze, gitary. Na koniec jeszcze próba mikrofonów. Wszystkie miejsca siedzące są już zajęte, ale ludzi wciąż przybywa. Otaczają scenę z trzech stron. Jest już na pewno kilka tysięcy osób. To więcej niż liczy całe miasteczko. Przyjechali z Biłgoraja, Tomaszowa Lubelskiego, Zamościa, Lublina, aby zobaczyć Czerwone Gitary. Na widowni publiczność należąca do trzech pokoleń: dziadkowie, rodzice i ich dzieci. W powietrzu daje się wyczuć lekkie podniecenie. Za chwilę „dotkniemy” zespołu-legendy... Punktualnie o 22.00 wychodzą na scenę, entuzjastycznie witani przez widownię. - Zanim oficjalnie się z Wami przywitamy, chcemy bardzo Was prosić, abyście w ten początek koncertu wstąpili razem z nami – mówi Jerzy Skrzypczyk, perkusista zespo- Koncert CZERWONYCH GITAR w Józefowie Biłgorajskim łu. – Pytanie będzie proste. Czy wystartujecie z nami!? (aplauz). No to uwaga. Liczymy od pięciu do jednego. Pięć – cztery – trzy – dwa – jeden. Zaczęło się. „Nie zadzieraj nosa” – piosenka, którą Czerwone Gitary od lat rozpoczynają większość swoich występów. Wszyscy wstają ze swych miejsc i nikt już nie usiądzie na nich do końca koncertu. Tłum pod sceną faluje. - Baw się razem z nami! – to ostatnie słowa piosenki, po której następuje krótka prezentacja zespołu występującego na scenie. Jerzy Kossela i Henryk Zomerski to muzycy, którzy w 1965 r. wymyślili Czerwone Gitary i stworzyli koncepcję artystyczną tego zespołu. Co ciekawe, Zomerski jako pierwszy w Polsce grał na gitarze basowej, która zastąpiła w zespołach beatowych kontrabas. Kolejny muzyk to Jerzy Skrzypczyk – jedyny członek Czerwonych Gitar, który brał udział w nagrywaniu wszystkich płyt zespołu i uczestniczył we wszystkich koncertach grupy. Na gitarach akustycznych gra Mieczysław Wądołowski, który wygrał konkurs na interpretację piosenki Krzysztofa Klenczona w Szczytnie i jest laureatem festiwalu w Zielonej Górze. Całość uzupełniają młodzi muzycy – basista Arkadiusz Wiśniewski i grający na gitarze solowej Dariusz Olszewski. - W ciągu 38 lat istnienia Czerwonych Gitar przez zespół przewinęło się czternastu muzyków – kończy prezentację grupy jej aktualny lider, Jerzy Skrzypczyk i zapowiada kolejny utwór. Piosenka napisana przez Jerzego Kosselę, od której wszystko się zaczęło – „Bo Ty się boisz myszy”. Zaraz po niej „Pluszowe niedźwiadki” – utwór z tego samego okresu. Następnie napisana w 1965 r. przez Klenczona i Kosselę „Historia jednej znajomości”. Kolej na „Jak mi się podobasz” – piosenkę z zabawnym tekstem autorstwa Seweryna Krajewskiego, do którego muzykę napisał Krzysztof Klenczon. Wesoły nastrój udziela się muzykom. – W zespole mamy dwóch młodych chłopaków o podobnie brzmiących imionach – Arek i Darek – zaczyna Jerzy Skrzypczyk. - I jeżeli to Was dziewczęta interesuje, mogę zdradzić, że obaj są kawalerami (aplauz). Ale tak naprawdę do końca kawalerem jest Arek, a Darek tylko wtedy, kiedy wyjeżdża z domu – żartuje Skrzypczyk jak za dawnych lat. To wstęp do piosenki „Trzecia miłość – żagle” – kompozycji Seweryna Krajewskiego, do której słowa napisał Krzysztof Dzikowski. Atmosfera koncertu podnosi się. - Za chwilę posłuchacie utworu, w którym każdy z muzyków zaśpiewa o swojej ulubionej porze roku: „Cztery pory roku” – zapowiada Skrzypczyk. - Wiosna, lato, jesień, zima przypomina mi Ciebie – Wywiad z Jerzym Skrzypczykiem, liderem zespołu Czerwone Gitary, przeprowadzony 23 sierpnia 2003 r. w Józefowie Biłgorajskim podczas XI Festiwalu Kultury Ekologicznej www.czerwonegitary.pl Jeszcze gra muzyka... Czy często można usłyszeć Czer wone Gitar y na żywo w Polsce? - Przewaga występów w Polsce ma miejsce w okresie lata. Ruszamy najczęściej w pierwszy weekend maja, a kończymy we wrześniu. I to jest ta największa ilość koncertów. Natomiast okres jesieni, zimy i wiosny przeznaczamy na koncerty dla Polonii w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Niemczech, Austrii. Gramy w ładnych, dużych salach z pełnym wyposażeniem jeżeli chodzi o światła, natomiast aparaturę wozimy ze sobą albo zagraniczny manager dba o to, by wszystko było przygotowane. Podczas dzisiejszego koncertu nie wystąpił Bernard Dornowski – wieloletni członek Czerwonych Gitar. Czy grywa jeszcze z zespołem? - Niestety nie, ze względu na zły stan zdrowia. Sprawy procesowe o nazwę zespołu z Sewerynem Krajewskim spowodowały, że nie wytrzymał tego psychicznie i… fizycznie. Ma silną nerwicę serca. Lekarz powiedział mu, że albo będzie pracował, albo będzie żył. Wybrał to drugie. Czy spór o nazwę zespołu został ostatecznie rozstrzygnięty? - Po orzeczeniu sądu drugiej instancji sprawa jest definitywnie zakończona. Krajewski nie miał najmniejszego prawa zachować dla siebie nazwy zespołu z trzech powodów. Po pierwsze, nie wymyślił tej nazwy. Po drugie, nie był w pierwszym składzie Czerwonych Gitar. Przyszedł do zespołu, który był już popularny. Zanim do nas dołączył, mieliśmy już na swym koncie pierwsze przeboje: „Bo ty się boisz myszy”, „Licz do stu”, „Pluszowe niedźwiadki”, „Historia jednej znajomości”. Współpracował z nami w tym czasie jedynie w krótkich okresach. Na stałe przyszedł dopiero po roku istnienia Czerwonych Gitar, zastępując Henryka Zomerskiego, który dostał powołanie do wojska. Po trzecie, odszedł od zespołu z niewyjaśnionych do tej pory przyczyn. Trudno więc, aby w takich okolicznościach uzurpował sobie prawo do decydowania o tym, kto ma używać nazwy Czerwone Gitary. Takie też stanowisko zajął sąd. Trasa koncertowa z okazji 25-lecia Czerwonych Gitar, z udziałem Krajewskiego, Dornowskiego, Skrzypczyka i Kosseli, nie zapowiadała, że wszystko potoczy się w ten sposób. - 1991 r. to był początek naszego słynnego come back’u i wtedy wszystko było OK, aż do roku 1996, kiedy o rozwiązaniu zespołu Czerwone Gitary dowiedzieliśmy się z „Super Expressu”, z artykułu „Koniec Czerwonych Gitar”, autoryzowanego przez Seweryna Krajewskiego; notabene jadąc razem z Krajewskim na koncert. Proszę sobie wyobrazić paradoks całej sytuacji. Jednak nagrana już bez Krajewskiego płyta Czerwonych Gitar „…jeszcze gra muzyka” nie odniosła sukcesu komercyjnego. - Jej wydanie zbiegło się z naszymi procesami sądowymi o nazwę zespołu. Żaden poważny wydawca nie włoży w takiej sytuacji wielkich pieniędzy w promocję płyty zespołu, który nagle może się przestać nazywać Czerwone Gitary. Nie było więc promotora i wielkiej promocji. Podobny los spotkał kiedyś Waszą czwartą płytę – „Na fujarce”. Był to bardzo dobry album, który również nie zyskał szerszej popularności wśród słuchaczy w momencie ukazania się. Czy obecnie gracie coś z tej płyty na swoich koncertach? - Niestety, nie. Zresztą nigdy nie graliśmy na koncertach utworów z tej płyty. Próbowali- śmy „Czekam na twój przyjazd”, ale ponieważ przechodziło to tak sobie, zrezygnowaliśmy nawet z tego. Co innego jest wartość muzyczna płyty, a co innego jej wartość komercyjna. Nie zawsze idzie to w parze. Płyta była absolutnie inna niż to, co kojarzy się z Czerwonymi Gitarami. Przy zmianie stylu grania w sposób zdecydowany, zawsze istnieje niebezpieczeństwo, że utraci się dotychczasową publiczność, a nie pozyska nowej. Czy młodzi muzycy, których oglądaliśmy na dzisiejszym koncercie, współpracują z Czerwonymi Gitarami na stałe? - Nie. Zasada jest taka, że są to ludzie, których lansujemy. Mają oni olbrzymi komfort, polegający na tym, że omijają te przeszkody, z którymi myśmy się borykali. Wchodzą do dobrej nazwy, do dużej widowni i są od razu dobrze odbierani i zapamiętywani przez publiczność, która przychodzi na nasze koncerty. Jeżeli któryś poczuje się na tyle silny, aby stworzyć coś własnego, to proszę bardzo. Weźmiemy następnego i będziemy go lansować. Moim marzeniem jest stworzenie zespołu złożonego z młodych ludzi, który w przyszłości pod naszym patronatem będzie kontynuował działalność Czerwonych Gitar, grając jednocześnie stary repertuar grupy na koncertach. Byłby to – jak sądzę – pierwszy tego typu przypadek na świecie. Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę Czerwonym Gitarom 100 lat. Rozmawiał: Mariusz Orłowski (wywiad nieautoryzowany) śpiewa z zespołem publiczność... Po pierwszych taktach „Płoną góry, płoną lasy” na widowni robi się naprawdę gorąco. Utwór był wielkim przebojem na początku lat 70. Kolej na blok piosenek poświęconych pamięci Krzysztofa Klenczona: „Kwiaty we włosach” – utwór z trzeciej i zarazem ostatniej płyty nagranej przez artystę z Czerwonymi Gitarami, „Wróćmy na jeziora” – jedna z najpiękniejszych ballad Klenczona, ściśle związana z Mazurami, z których pochodził. I wreszcie piosenka, którą Czerwone Gitary wykonują w hołdzie tragicznie zmarłemu koledze – „Nie spoczniemy” Seweryna Krajewskiego z lirycznym tekstem także już nieżyjącej Agnieszki Osieckiej. Po króciutkiej przerwie zespół „startuje” po raz drugi piosenką „Nie zadzieraj nosa”, po której następują kolejne dynamiczne utwory: „Powiedz stary gdzieś ty był”, „Jeśli tego chcesz” i „Najpiękniejsze są polskie dziewczyny”. Utwór w stylu boogie-woogie „Baw się razem z nami” staje się pretekstem do wspólnej zabawy z publicznością, która powtarza za zespołem dwa słowa: „Józefów – śpiewa”. Po nim następuje czas na prezentację czegoś nowego. Utwór „Już nie jestem tym chłopcem”, z ostatniej płyty zespołu „…jeszcze gra muzyka”, stylistycznie nawiązuje do starych piosenek Czerwonych Gitar, zarówno w warstwie muzycznej, jak i słownej. Zaraz po nim „10 w skali Beauforta” – największy przebój Krzysztofa Klenczona, nagrany z zespołem Trzy Korony. Publiczność ochoczo powtarza za zespołem tytułową frazę. I jeszcze dwie piosenki Krajewskiego: „Takie ładne oczy” i „Tak bardzo się starałem” oraz Klenczona: „Nikt na świecie nie wie”. Koncert nabiera jeszcze większego tempa. To już prawdziwa „jazda bez trzymanki”. Na zakończenie ponownie „Nie zadzieraj nosa”. Publiczność nie przestaje klaskać. Pierwsze bisy. Aby nieco ostudzić atmosferę zespół wykonuje utwory „Anna Maria” i „Niebo z moich stron”. - Jeszcze, jeszcze, jeszcze – krzyczy rozentuzjazmowany tłum. Zanim nastąpi kolejny bis, Jerzy Skrzypczyk, w imieniu całego zespołu, dziękuje organizatorom za zaproszenie, a licznie zgromadzonej publiczności za udział we wspólnej zabawie. Potem rozpoczyna się... „Matura”. Jak zwykle utwór staje się okazją do żartobliwej, improwizowanej dyskusji między członkami zespołu. Do zabawy wciągnięta zostaje również publiczność, decyzją której Arek, najmłodszy członek zespołu, nie może zdać przyszłorocznej matury. Koncert dobiega końca. - Dziękujemy z całego serca! Dobranoc! – krzyczy Jerzy Skrzypczyk. Zespół opuszcza scenę. Oklaski powoli milkną, a za sceną zaczynają gromadzić się łowcy autografów. Okazja do zdobycia podpisu któregoś z członków zespołu może się przecież nie powtórzyć... *** Gdy w roku 2003 pisałem powyższe słowa, nie przypuszczałem, że niecałe 10 lat później nabiorą one realnego kształtu. 16 kwietnia 2011 r. zmarł Henryk Zomerski – pierwszy basista Czerwonych Gitar, od 1999 r. ponownie występujący z tym zespołem. Cześć Jego Pamięci. Mariusz Orłowski Demokracja katolicka? Koncert zespołu IN OTHER TONGUES w Rykach. Byłem organizatorem ich trasy koncertowej w Polsce Według statystyk Kościół rzymskokatolicki w Polsce obejmuje 95% ludności, za swego członka uważając każdego ochrzczonego w tym wyznaniu. Prawdopodobnie z tego powodu wiedza przeciętnego Polaka na temat innych wyznań chrześcijańskich (i niechrześcijańskich) oraz głoszonych przez nie prawd wiary utrzymuje się na żenująco niskim poziomie. I w zasadzie trudno się temu dziwić. Przecież większość mieszkańców tego kraju nawet nie widziała na własne oczy prawosławnego czy protestanta. Z drugiej strony interesujące jest również to, że odwiedzający Polskę obcokrajowcy nie orientują się z reguły w specyfice wyznaniowej naszego kraju. Świadczyć może o tym chociażby następująca historia. W 1996 roku organizowałem trasę koncertową zespołowi IN OTHER TONGUES z Londynu. Była to grupa baptystów wykonująca muzykę gospel, która dała koncerty w kilkunastu miejscowościach leżących na terenie byłych województw lubelskiego i radomskiego. Pewnego dnia, gdy przemieszczaliśmy się z jednej miejscowości do drugiej, zaczęli zadawać mi pytania o mijane po drodze obiekty sakralne. Anglicy byli zainteresowani, do jakich wyznań one należą. Gdy po raz kolejny z rzędu odpowiedziałem, że mijamy świątynię należącą do Kościoła rzymskokatolickiego, zaczęli coś między sobą szeptać, a następnie przestali zadawać pytania o kolejne mijane przez nas kościoły. Pewnie uznali, że jestem osobą niekompetentną i rozmowa ze mną na temat różnorodności chrześcijaństwa w Polsce jest dla nich stratą czasu. Prawdopodobnie nie mieściło się im w głowach, jak mogło dojść do tego, aby w kraju, który mieni się demokratycznym, tak niepodzielnie panowało jedno wyznanie. No cóż, obcokrajowcy nie muszą przecież znać naszej historii. Gorzej, że my Polacy nie znamy jej również. Ilu Polaków wie na przykład o tym, że Konstytucja 3 Maja z 1791 roku, którą chlubimy się, już w pierwszym swym artykule głosi: „Religią narodową panującą jest i będzie wiara święta rzymska katolicka ze wszystkimi jej prawami. Przejście od wiary panującej do jakiegokolwiek wyznania jest zabronione pod karami apostazji”? Tak oto demokrację szlachecką w Polsce zastąpiła demokracja… katolicka. (mario) Mariusz Orłowski lista nr 4, pozycja 5 Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan w Lublinie, czyli dwóch aktorów i statyści Kolejny Tydzień Modlitw o Jedność Chrześcijan, który w tym roku przebiegał pod hasłem „Trwali oni w nauce apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach” (Dz 2, 42), przeszedł do historii. Po kilkuletniej przerwie postanowiłem ponownie uczestniczyć we wszystkich nabożeństwach, które od 18 do 25 stycznia odbywały się w świątyniach różnych Kościołów chrześcijańskich Lublina. To, co zobaczyłem i usłyszałem podczas całego Tygodnia, skłania mnie, niestety, do smutnej refleksji. Odnoszę bowiem wrażenie, że ekumeniczny dialog w Kozim Grodzie ogranicza się do dwóch największych Kościołów chrześcijańskich, a pozostałym pozostawiono rolę statystów. Co więcej, z przeprowadzonych przeze mnie rozmów z innymi uczestnikami ekumenicznych nabożeństw wynika, że nie jestem w tej opinii odosobniony. Kilka lat temu rozmawiałem z pewnym emerytowanym księdzem z Kościoła Polskokatolickiego, który większość swej posługi duszpasterskiej pełnił w USA, a na emeryturę powrócił do Polski i zamieszkał w mieście nad Bystrzycą. Gdy próbowałem zachęcić go do zaangażowania się w pewną inicjatywę o charakterze ekumenicznym, odpowiedział mi, że może zaangażować się w jakąkolwiek ekumeniczną inicjatywę dopiero wtedy, gdy miejscowy Arcypasterz Kościoła większościowego będzie gotów wynająć swoją archikatedrę na potrzeby innego Kościoła chrześcijańskiego. Do takiego bowiem wymiaru ekumenizmu przyzwyczaił się, przebywając w Stanach Zjednoczonych. Nikt jednak nie spodziewa się aż tak wiele… Ks. dr Sławomir Pawłowski z Instytutu Ekumenicznego KUL twierdzi, że ekumenizm uczy go słuchania z cierpliwością tych, z którymi się nie zgadza1. Cały problem polega jednak na tym, że w Lublinie prawie nikt nie ma ochoty na słuchanie głosu Kościołów mniejszościowych poza… członkami Kościołów mniejszościowych. Dlatego też przestaje mnie już dziwić fakt, że jeden z tych Kościołów wycofał się w tym roku z udziału w Tygodniu Modlitewnym. Inny rozważa podjęcie takiej decyzji w przyszłym roku… (mario) 1 Por. Rozróżnianie różnic, „Gość Niedzielny” 2011, nr 3, s. 29. Wspomnienie o niezwykłej Szarytce Książka Siostra Stanisława Andronowska i jej ekumeniczne dzieło. Lubelska Szarytka we wspomnieniach nierzymskokatolików ma charakter zbioru wspomnień o postaci-symbolu lubelskiego ekumenizmu. Do utrwalenia na papierze swoich wspomnień o tej legendarnej już rzymskokatolickiej zakonnicy udało się nakłonić zarówno duchownych, jak i świeckich, reprezentujących różne nierzymskokatolickie środowiska wyznaniowe, którzy znali lubelską Szarytkę osobiście. Siostra Stanisława Andronowska urodziła się 12 czerwca 1905 r. w Bowsku (łot. Bauska) – mieście w południowej części Semigalii na Łotwie, położonym niedaleko granicy z Litwą. Młoda Stanisława jakiś czas przebywała w Wercholesiu koło Kobrynia. Przed wybuchem I wojny światowej rodzina Andronowskich przeniosła się do Chocimia na Besarabię, a stamtąd do Lublina. Gdy w toku działań wojennych w 1915 roku do Lublina miały wkroczyć wojska austriackie, rodzina Andronowskich została ewakuowana przez władze carskie do Rosji – na Kaukaz. Do Lublina Andronowscy powrócili dopiero w 1922 roku. Stanisława Andronowska była córką Marii z Korsaków (zm. 31 marca 1939 r.) i Stefana (zm. 11 lutego 1925 r.) Andronowskich. Ojciec Stanisławy Andronowskiej pełnił m.in. funkcję naczelnika Wydziału Portowego w Rydze, a po powrocie w 1922 r. rodziny Andronowskich do Lublina – naczelnika Urzędu Skarbowego Podatków i Opłat Skarbowych w tym mieście. Natomiast jej dziadek – Jan Korsak – był uczestnikiem powstania styczniowego, a brat – porucznik Bohdan Andronowski – dostał się do niewoli sowieckiej w 1939 roku i został zamordowany na Białorusi. Stanisława Andronowska uczęszczała do Gimnazjum Sióstr Urszulanek w Lublinie, a po maturze podjęła – na Uniwersytecie Lubelskim (późniejszym KUL) – studia z zakresu filologii klasycznej, których ostatecznie nie ukończyła. W 1929 roku wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo (siostry szarytki) w Warszawie. Po ukończeniu szkoły pielęgniarskiej pracowała w Szpitalu Praskim pw. Przemienienia Pańskiego. Pracując w szpitalu, przeżyła obronę stolicy we wrześniu 1939 roku i niemiecką okupację. Jesienią 1943 roku siostra Stanisława z grupą 40 dziewcząt, dla których prowadziła kursy z zakresu gospodarstwa domowego, przeniosła się do Domu ks. Boduena. W marcu 1944 roku została skierowana do pracy w Szpitalu św. Wincentego à Paulo (szpital sióstr szarytek) przy ulicy Staszica w Lublinie. W 1945 roku włączyła się do pracy charytatywnej prowadzonej przy parafii pw. Nawrócenia św. Pawła na ulicy Dąbrowskiego (obecnie Bernardyńskiej). Zajmowała się niesieniem pomocy samotnym matkom i osobom starszym. Pełniła też obowiązki referentki ds. ekumenizmu przy Kurii Biskupiej w Lublinie. W 1976 roku przeszła na emeryturę i zamieszkała w mieszkaniu należącym do sióstr szarytek przy ul. Bieruta (obecnie Lwowskiej). W 1993 roku, z racji podeszłego wieku, została przeniesiona do Zakładu Sióstr Miłosierdzia św. Wincentego à Paulo przy ulicy Tamka w Warszawie, gdzie spędziła ostatnie lata swego życia. (mario) Siostra Stanisława Andronowska i jej ekumeniczne dzieło. Lubelska Szarytka we wspomnieniach nierzymskokatolików, Wydawnictwo „Signa Temporis”, Podkowa Leśna 2010, ss. 65. www.mariuszorlowski.edu.pl Luter poza Kościołem? Jest takie powiedzenie, które głosi, iż punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. O jego prawdziwości miałem okazję po raz kolejny przekonać się, przeglądając książki w jednym z lubelskich antykwariatów. Moją uwagę zwróciła bowiem publikacja pt. W świetle Chrystusa – Prawdy. Podręcznik do religii dla II klasy liceum i technikum. Wydana w 2003 roku przez Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium” książka pod redakcją ks. dra Ryszarda Lisa posiada kościelne imprimatur. A oto, co możemy przeczytać w tej publikacji w rozdziale pt. Rozłam w Kościele – reformacja: „[…] kiedy w 1520 r. papież potępił czterdzieści tez Lutra i oznajmił mu to w bulli, Luter publicznie spalił bullę papieską, za co w 1521 r. papież go ekskomunikował. Marcin Luter nie zmienił jednak swoich poglądów i do końca życia trwał poza Kościołem”1. I co ma sobie myśleć o tym ostatnim stwierdzeniu młody człowiek (bo przecież mamy do czynienia z podręcznikiem dla licealistów), kiedy czyta powyższe słowa? Jeżeli dodać do tego obiegowe, w kręgach katolickich, zdanie o pochodzeniu Lutra od szatana2 oraz wyjęte z właściwego mu kontekstu znane starożytne sformułowanie: „Poza Kościołem nie ma zbawienia” (Extra ecclesiam nulla salus)3, Luter i jego nauczanie jawią się przeciętnemu katolikowi jako coś, do czego należy podchodzić z wielką ostrożnością. Tymczasem sam Luter nauczał, że Kościołem są „wierzący, czyli święci4, owieczki słuchające głosu swego pasterza [Jezusa Chrystusa – przyp. M.O.]. Tak Z Romanem Zającem, znakomitym biblistą z KUL, podczas Ekumenicznego Spotkania Dyskusyjnego w „Unitasie” bowiem modlą się (już) chłopcy: Wierzę w święty Kościół powszechny, czyli chrześcijański. A świętość ta nie polega na lnianej koszulce, świetnej zwierzchniej szacie, powłóczystej todze ani na innych ich [Kościoła rzymskokatolickiego – przyp. M.O.] ceremonialnych urządzeniach, wymyślonych przeciwko Pismu św., lecz na Słowie Bożym i na prawdziwej wierze”5. Luterański teolog Reinhard Slenczka podkreśla, że Lutrowi chodziło „nie o utworzenie nowego Kościoła, a już zupełnie nie o to, aby odwrócić się od Kościoła. Chodziło mu o powrót do Kościoła takiego, jaki był zawsze i jakim winien pozostać”6. Po wielu latach zrozumieli to również katolicy (przynajmniej niektórzy). W 1970 roku przewodniczący Sekretariatu do Spraw Jedności Chrześcijan kardynał Willebrands powiedział w swym wystąpieniu przed zgromadzeniem Luterańskiego Związku w Evian, że chociaż Luter bezpardonowo atakował papiestwo, to „zachował jednak godną uwagi treść dawnej katolickiej wiary” i w związku z tym może być uznany za nauczyciela wszystkich chrześcijan7. Współcześni katoliccy teologowie doszli bowiem do wniosku, że „pojęcie usprawiedliwienia jest u Lutra w pełni katolickie, takie, jakie można znaleźć w wypowiedziach Bernarda z Clairvaux, Tomasza z Akwinu, Orygenesa, Hilarego, Chryzostoma, Augustyna, Aleksandra”8. Z kolei ewangeliccy teolodzy stwierdzili, że Sobór Watykański II przyjął główne postulaty luterskiej reformacji: „1) jasno zaznaczono, że Jezus Chrystus jest jedynym Pośrednikiem i Zbawcą wszystkich ludzi (Lumen gentium 60); 2) Pismo św. jest norma normans przepowiadania, a „całe” przepowiadanie Kościoła […] musi się zbliżyć do Pisma św. i być przez nie sterowane (Dei Verbum 21); 3) znaczenie Słowa Bożego, przez które Bóg przemawia do nas, zostaje podkreślone w szczególny sposób. Kościół „nie przestaje brać i podawać wiernym chleba żywota tak ze stołu Słowa Bożego, jak Ciała Chrystusowego” (Dei Verbum 21); 4) urząd nauczycielski nie jest ponad Słowem Bożym, ale jemu służy (Dei Verbum 10); 5) nabożeństwo jest liturgią, to jest najpierw zwróceniem się Boga niosącego zbawienie ludziom w słowie i sakramencie, oraz naszą odpowiedzią, ale nie jest „kultem”, w którym usiłowalibyśmy pojednać się z Bogiem 7 października 2011 r. 3 przez nasze własne uczynki (Sacrosanctum Concilium 7); 6) powszechne kapłaństwo wszystkich wierzących i ochrzczonych jest należycie przedstawione i szeroko potraktowane (Lumen gentium 10, 11, 31, 33, 35 i nn.); 7) reforma, odnowa własnego Kościoła zostaje podkreślona jako warunek jedności (Unitatis redintegratio 4, 6)”9. Zbliżenie teologów luterańskich i katolickich doprowadziło do podpisania 31 października 1999 roku Wspólnej deklaracji w sprawie nauki o usprawiedliwieniu przez Światową Federację Luterańską i Papieską Radę ds. Jedności Chrześcijan. Dokument ten stwierdza osiągniętą przez luteran i katolików zgodę w nauce o usprawiedliwieniu10. Drodzy autorzy podręczników do religii katolickiej, nie straszcie więc dzieci i młodzieży Lutrem! (mario) 1 W świetle Chrystusa – Prawdy. Podręcznik do religii dla II klasy liceum i technikum, pod redakcją ks. dra R. Lisa, Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”, Lublin 2003, s. 72. 2 Por. F.P. Sonntag, Luter w refleksji katolickiej, [w:] Misterium Verbi, pod redakcją ks. H. Muszyńskiego i ks. A. Skowronka, Akademia Teologii Katolickiej, Warszawa 1985, s. 104. 3 Jak pisze ks. Henryk Pietras, „najważniejszym świadkiem posługiwania się sformułowaniem „Poza Kościołem nie ma zbawienia” jest św. Cyprian z Kartaginy (ok. 200-258). […] z czysto eklezjalnego dyskursu Cypriana, poprzez nie do końca zrozumianą koncepcję Augustyna, doszło do sformułowań zdecydowanie ekskluzywistycznych, którymi straszono nieochrzczonych”. Zob. Ks. H. Pietras SJ, Poza Kościołem nie ma zbawienia… na ziemi, „Tygodnik Powszechny” nr 2 (3053) z 13 stycznia 2008. 4 Luter był przekonany o tym, że człowiek może być simul iustus et peccator, jednocześnie usprawiedliwiony (czyli święty) i grzeszny. 5 M. Luter, Artykuły szmalkaldzkie, XII. O Kościele, [w:] Księgi Wyznaniowe Kościoła Luterańskiego, Ośrodek Wydawniczy „Augustana”, Bielsko-Biała 1999, s. 355. 6 R. Slenczka, Luter a katolickość Kościoła, [w:] Misterium Verbi, op. cit., s. 167. 7 J. Willebrands, Gesandt in die Welt, [w:] Evian 1970, Epd-Dokumentation, Witten 1970, s. 97 i n., podaję za: H. Schutte, Ekumeniczne wnioski z nauki Lutra, [w:] Misterium Verbi, op. cit., ss. 121-122. 8 F.P. Sonntag, op. cit., s. 114. 9 H. Schutte, op. cit., s. 123. 10 Por. S.C. Napiórkowski, Augsburg 1999 – koniec XVI wieku?, „Scriptores Scholarum. Kwartalnik wielowartościowy” 2000, nr 1 (26), s. 34. Moja pierwsza praca w charakterze wychowawcy miała miejsce w Szkole Podstawowej w Jaszczowie w roku szkolnym 1991/1992. Zasnąłem podczas wykonywania zdjęcia Niestety, to nie moje dziecko, ale chciałbym mieć podobne. Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi jeszcze dane… Ja, Mariusz... Po raz drugi zostałem wychowawcą, pracując w Szkole Podstawowej nr 4 w Dęblinie w roku szkolnym 1992/1993. Spóźniłem się na wspólne zdjęcie, za co po 20. latach przepraszam moich wychowanków Fischerhütte (2049 m) w Alpach Austriackich. Zdobyłem ten dwutysięcznik podczas studiów w TCM International Institute (pierwszy z lewej) – z niewielką pomocą moich przyjaciół Akcja „Gwiazdkowa Niespodzianka” w szkole przy ul. Maszynowej 2 w Lublinie. Rozdawaniu świątecznych paczek towarzyszyły spore emocje 4 7 października 2011 r. Mariusz Orłowski, lista nr 4, pozycja 5 www.mariuszorlowski.edu.pl OTO MÓJ PROGRAM W interesie nauczycieli, uczniów i rodziców Na spotkaniu z Januszem Palikotem pod lubelskim Teatrem w Budowie NAUCZYCIELE 1. Podniesienie wynagrodzeń nauczycieli do poziomu zarobków tej grupy zawodowej w krajach rozwiniętych Od 2010 r. Polska zaliczana jest do grupy krajów bardzo wysoko rozwiniętych, jednak uposażenia polskich nauczycieli są pięciokrotnie niższe w stosunku do zarobków tej samej grupy zawodowej w Niemczech czy Finlandii. Zdaję sobie oczywiście sprawę z faktu, iż zarobki nauczycieli w Polsce są większe od zarobków kasjerek zatrudnionych w marketach, ale – z całym szacunkiem dla tych ostatnich – chyba nie jest to właściwy punkt odniesienia. Nierzadkim zjawiskiem w polskich szkołach jest to, że pracujący tam nauczyciele posiadają ukończone dwa kierunki studiów. Na swoją edukację musieli poświęcić więc sporo czasu, a często również własnych pieniędzy. Już najwyższy czas, aby praca nauczycieli była doceniana tak, jak praca lekarzy, prawników czy inżynierów, gdyż podobnie jak oni stanowią elitę polskiego społeczeństwa. 2. Utrzymanie Karty Nauczyciela W ankiecie przeprowadzonej przez Związek Nauczycielstwa Polskiego w kwietniu i maju 2010 r. 250 tys. nauczycieli w całej Polsce, a więc większość aktywnych zawodowo pedagogów, opowiedziało się przeciw jakimkolwiek zmianom w Karcie Nauczyciela. Likwidacja Karty oznaczałaby w naszych realiach decydowanie przez samorządy o wysokości kosztów usług oświatowych, co doprowadziłoby do zapaści systemu edukacji i jakości polskiej szkoły. 3. Likwidację szkolnej biurokracji Wewnątrzszkolny system oceniania, przedmiotowe systemy oceniania, rozkłady materiału, kryteria oceniania, plany wynikowe, ewaluacja pracy szkoły, monitorowanie wdrażania podstawy programowej: ankiety o sposobach poznawania przez nauczycieli szkół podstawy programowej, ankiety o stosowanych przez szkoły rozwiązaniach organizacyjnych i metodycznych związanych z wdrażaniem podstawy programowej, uwzględniających zalecane warunki i sposoby jej realizacji, których stosowanie sprzyja osiąganiu zamierzonych efektów edukacyjnych, ankiety o roli rodziców w szkołach, Indywidualne Programy Edukacyjno-Terapeutyczne, Karty Indywidualnych Potrzeb Ucznia, Plany Działań Wspierających, monitorowanie efektywności udzielanego wsparcia itp. itd. Jak przekłada się to wszystko na poziom wyników, jakie osiągają UCZNIOWIE 1. Zmniejszenia liczebności uczniów w oddziałach Z powodu bardzo dużej liczebności uczniów w oddziałach nauczyciel nie jest w stanie poświęcić odpowiedniej ilości czasu i uwagi każdemu uczniowi. Tracą na tym zarówno uczniowie szczególnie uzdolnieni, jak i słabsi. Optymalny model to 15 uczniów w klasie. 2. Reaktywacji szkolnictwa zawodowego Już w 2003 roku pisałem, że likwidowanie średnich i zasadniczych szkół zawodowych w Polsce jest błędem. Zainteresowanym polecam lekturę mojego artykułu Szansa na zmniejszenie bezrobocia młodzieży („Oświata i Wychowanie” 2003, nr 8, ss. 24-26). 2. Powszechny dostęp do żłóbków i przedszkoli Powszechny dostęp do żłobków i przedszkoli nie może być luksusem – musi być standardem! Kobiety nie mogą być wciąż skazywane na wybór – praca zawodowa albo dziecko. 3. Zaprzestanie nieuzasadnionych likwidacji szkół To prawda, że niż demograficzny w Polsce powoduje spadek uczniów i wymusza także zmiany w strukturze sieci szkół. Często jednak prowadzona przez władze samorządowe lokalna polityka edukacyjna jest krótkowzroczna i mamy do czynienia z nieuzasadnionymi likwidacjami placówek edukacyjnych. Zamiast zamykać szkoły, należy prowadzić politykę prorodzinną, wyrażającą się m.in. w prorodzinnym systemie podatkowym, jak we Francji, gdzie przyniosło uczniowie? Nijak! Poziom spada na łeb, na szyję! 4. Zniesienie tzw. godzin karcianych Wprowadzenie dodatkowych nieodpłatnych godzin zajęć edukacyjnych nauczyciela poddaje w wątpliwość fakt, że tygodniowy czas pracy nauczycieli w Polsce wynosi 40 godzin, w tym: od 18 do 30 godzin – w zależności od stanowiska i rodzaju szkoły – to wymiar zajęć dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych (pensum). Czas pracy nauczycieli w Polsce nie ogranicza się jednak wyłącznie do pensum. To także m.in. przygotowywanie zajęć, dodatkowe zajęcia, poprawa i ocena prac, prace organizacyjne i administracyjne, spotkania, czynności związane z życiem szkoły, praca z rodzicami i zewnętrznymi organizacjami czy współpraca z innymi nauczycielami. 2 godziny tygodniowo dodatkowych zajęć dla uczniów w szkołach podstawowych i gimnazjach oraz 1 godzina w szkołach ponadgimnazjalnych sprawia, że nauczyciele muszą dosłownie zmuszać uczniów zmęczonych całym dniem nauki, aby zostawali po lekcjach na dodatkowe zajęcia. W małej szkole, gdzie zatrudnionych jest przykładowo 20 nauczycieli i każdy z nich ma do przeprowadzenia dodatkowo dwie godziny zajęć w tygodniu, daje to w sumie 40 godzin, na które z konieczności muszą przychodzić w zasadzie ci sami uczniowie. W ten sposób uczniowie spędzają w szkole 7-8 godzin dziennie, co jest absurdem. 5. Wyposażenie wszystkich klasopracowni w Internet, laptop i projektor do dyspozycji nauczyciela Prowadząc zajęcia dydaktyczne ze studentami, od kilku lat nie używam tradycyjnej tablicy i kredy. Zastąpiły je projektor i laptop. Nie widzę powodu, aby w szkołach nie mogło być podobnie. Dlatego też jako poseł będę walczył o to, aby Internet, laptop i projektor nie były dostępne jedynie w szkolnych pracowniach informatycznych (z reguły niedostępnych dla nauczycieli innych przedmiotów niż informatyka), lecz aby stanowiły standardowe wyposażenie każdej klasopracowni. Jako poseł będę dążył do: 3. Wybudowania sal gimnastycznych i boisk przy każdej szkole To hańba, że w XXI wieku jeszcze są w Polsce szkoły, które nie posiadają sal gimnastycznych i szkolnych boisk. Najwyższy czas to zmienić! RODZICE 1. Utrzymanie wieku szkolnego na poziomie 7 lat Polskie szkoły nie są przygotowane na przyjęcie sześciolatków. Ostatnio zrozumiała to nawet pani minister Hall. Niestety, dość późno! Jako poseł będę walczył o: 4. Wprowadzenia edukacji seksualnej w szkołach Wiedza polskich nastolatków na temat płciowości człowieka pozostaje na zastraszająco niskim poziomie. Tak dłużej być nie może! 5. Wyposażenia szkół w szafki dla każdego ucznia Szafki dla każdego ucznia pozwolą na pozostawianie w szkole niektórych podręczników i przyborów szkolnych oraz usuną konieczność dźwigania ciężkich plecaków. Jako poseł będę zabiegał o: to wymierne efekty. Przekazywanie przez samorządy szkół do prowadzenia innemu podmiotowi z ominięciem procesu likwidacyjnego proponowane przez MEN nie sprawdzi się na szerszą skalę w polskich warunkach. 4. Zredukowanie wydatków na książki i przybory szkolne Wprowadzenie VAT-u na książki i podnoszenie stawek przez wydawców to główne przyczyny wzrostu cen podręczników szkolnych. Książki do nauki szkolnej są droższe nawet o 10 procent w stosunku do cen z ubiegłego roku. Ponieważ z ministerialnego programu „Wyprawka szkolna” mogą korzystać aktualnie tylko osoby z rodzin najuboższych, być może rozwiązaniem problemu byłyby e-podręczniki. Oczywiście pod warunkiem naliczania na nie 5 procent podatku VAT, jak na podręczniki drukowane, a nie 23 procent, jak ma to miejsce obecnie. Aktualny poziom rozwoju technologii informatycznej umożliwia już produkcję tanich czytników do e-booków, dlatego też ceny takich czytników będą coraz niższe. Sfinansowano ze środków Komitetu Wyborczego Ruch Palikota [bez dotacji!] 5. Współpracę nauczycieli z rodzicami z w celu wszechstronnego rozwoju dziecka Tylko wzajemne zaufanie i partnerskie relacje między nauczycielami a rodzicami mogą zapewnić właściwy rozwój dzieci i młodzieży w polskich szkołach. Nieufność czy wrogość jednej lub obu stron zawsze odbije się negatywnie na harmonijnym rozwoju dziecka.