Minęło kilkadziesiąt sekund. Mniej więcej tyle zajęło
Transkrypt
Minęło kilkadziesiąt sekund. Mniej więcej tyle zajęło
Meta na Rynku w Krakowie. Uczestnicy zmęczeni i szczęśliwi już myślą o organizacji kolejnego rajdu Minęło kilkadziesiąt sekund. Mniej więcej tyle zajęło przeczytanie powyższego akapitu. Mniej więcej tyle czasu potrzebowałem ja, aby zebrać myśli, kiedy rozszyfrowałem tajemnicę „czarnych koszulek”. Wróćmy więc z powrotem na Rynek, gdzie w dalszym ciągu jestem bombardowany tysiącem informacji. Już wiem, że piętnastu rowerzystów przejechało dystans 113 km w ciągu dwóch dni. Pokonanie trasy z Zabrza do Krakowa zajęło im sześć i pół godziny. To już drugi rajd członków Stowarzyszenia Transplantacji Serca przy klinice w Zabrzu. Rok temu pojechali na pielgrzymkę dziękczynną do Częstochowy. Tegoroczną trasę przeplatano na przemian odcinkami rowerowymi i autokarowymi. Dystans podzielono na dwa etapy z noclegiem w Olkuszu - nieopodal Pustyni Błędowskiej. - Nigdy nie zapomnę atmosfery tego rajdu - opowiada z wypiekami na Krzysztof Miś, przyjaciel „składaków” i zarazem jeden z trzech, w pełni zdrowych uczestników rajdu. - Są takie drobiazgi, z których człowiek zdrowy zupełnie nie zdaje sobie sprawy. A to, że górka za stroma, jaskinia za chłodna albo zbyt szybkie tempo. Niby takie tam pierdoły, ale one właśnie uświadamiają problemy innych. Uczą nas tolerancji i zrozumienia potrzeb drugiej osoby. Rozmowa nabiera tempa, kiedy chwilę wcześniej przedstawiam się jako redaktor „bikeBoardu”. Uczestnikom szczególnie zależy na tym, aby na łamach prasy gorąco podziękować Jurkowi Górskiemu - Mistrzowi Świata w triathlonie, który bezinteresownie współorganizował z nimi tegoroczny rajd. To dla nich bardzo wielkie przeżycie i każdy próbuje sobie przypomnieć jakąś przygodę z trasy. - Poruszyła mnie serdeczność, z jaką ludzie odnosili się do nas na postojach. W Dąbrowie Górniczej było niezwykle uroczyste powitanie. Później podchodziło wielu przechodniów, aby o coś zapytać, czy zwyczajnie pogadać. Kiedy dowiadywali się, że w większości na rowerach jadą ludzie po przeszczepie serca, często nie chcieli w to wierzyć. Zdarzali się i tacy, szczególnie młodzi ludzie, którzy deklarowali chęć uczestnictwa w takim rajdzie w następnym roku - mówi nieco ze śląskim akcentem Marek Breguła, który jako pierwszy Polak poddał się jednoczesnemu przeszczepowi serca i płuc. Pytanie o to, czy były jakieś problemy na trasie, Krzysztof Miś kwituje krótko: - „Składaki” mają takie bezprecedensowe podejście do życia, że w zasadzie nie ma problemu, którego nie można rozwiązać. - Karetka, która towarzyszyła uczestnikom rajdu była potrzebna jedynie dla przypadkowych rowerzystów. - Byliśmy świadkami wypadku, kiedy to dwóch nieostrożnych rowerzystów zderzyło się w Parku Ojcowskim. Z początku wyglądało to bardzo groźnie i dobrze, że nasz ambulans znalazł się na miejscu - wspomina Renata Maternik. Naszą rozmowę przerywa gwałtowna cisza. Na scenie pojawia się profesor Marian Zembala - kierownik zabrzańskiej kliniki. Moi rozmówcy słuchają wpatrzeni niczym w ikonę. Dla nich to człowiek, który darował nowe życie. Przemówienie nie trwa długo, ale w mojej pamięci szczególnie mocno odcisnęły się jego ostatnie zdania. - Transplantologii będziemy bronić jak dekalogu, bo jest to siła medycyny. Także polskiej medycyny. Ci ludzie dzisiaj i każdego dnia swoim życiem to pokazują - mówi odwracając się z uśmiechem do rowerzystów w czarnych koszulkach, którzy chwilę wcześniej wrócili na scenę. Większość nie kryje wzruszenia rozmazując policzki rękawami t-shirtów. Stojąc na tej scenie czują się szczególnie wyróżnieni. Nie dlatego, że spoglądają na nich tłumnie przybyli na Rynek przechodnie. Bohaterowie tego dnia mają świadomość, że należą do tych nielicznych stu wybrańców, którym ktoś dał drugą szansę. Tyle bowiem, w skali całego kraju, przeprowadzanych jest co roku operacji przeszczepu serca. Wśród członków Stowarzyszenia Transplantacji Serca aż 250 jest na co dzień aktywnych fizycznie. Większość jest też aktywna zawodowo. Wśród „składaków”, którzy przyjechali na rajd do Krakowa, są też medaliści Mistrzostw Polski dla Osób po Transplantacji i Dializowanych w Lekkiej Atletyce, Tenisie i Tenisie Stołowym. Są też sportowcy o międzynarodowym formacie. Antoni Leśniczek i Janusz Chmurczyk zdobyli po trzy medale na międzynarodowych zawodach dla osób po Transplantacji Serca i Płuc organizowanych w Neapolu w 2006 r. Pierwszy z nich jest pięć lat po przeszczepie. Drugi ma rok dłuższy staż. Po zejściu ze sceny uczestnicy rajdu kręcą się pomiędzy przechodniami rozdając ulotki. - To oświadczenia woli - tłumaczy mi Janek Statuch, pokazując niewielkie, żółte karteczki z wizerunkiem Jana Pawła II. - Przecież nie są potrzebne. Jeśli ktoś za życia nie zgłosił sprzeciwu w centralnym rejestrze, wtedy działa zasada domniemania zgody. - Tak jest w teorii - odpowiada ze smutkiem Pan Chmurczyk. - Często sprzeciw rodziny jest tak duży, że lekarze nie są w stanie nic zrobić, chociaż prawo jest po ich stronie. Chcemy nagłośnić problem. Aby ludzie porozmawiali na ten temat w swoich domach. Kiedyś ktoś pomógł nam. Tekst: Mateusz Teraz my próbujemy w ten sposób pomóc innym. Nowak, zdjęcia: www.start.bielsko.pl, Mirosław Jurek, www.sport-on.com, Więcej na ten temat znajdziecie na www.bikeboard.pl Krzysztof Miś bi k e Boa r d # 1 st y c z e ń 2 0 0 8 57