Nowa diagnoza stare recepty

Transkrypt

Nowa diagnoza stare recepty
Nowa diagnoza stare recepty
Jacek śakowski
2010-02-08, ostatnia aktualizacja 2010-02-09 19:20
Źródłem sukcesów gospodarczych nie jest gospodarka. Są nim kapitały społeczne.
Demografia, więzi międzyludzkie, kapitał intelektualny. W poniedziałek - śakowski
Początek artykułu Witolda Gadomskiego w "Gazecie Świątecznej" ("Ostatnie takie 10 lat")
zapowiadał intelektualny przełom. Bo zaczął się od opisu groźnych dla Polski deficytów
społecznych i wyzwań cywilizacyjnych. Bliski Balcerowiczowi autor przez lata karmił nas
technicznym, monetarystyczno-libertariańskim opisem procesów gospodarczych. Docenienie
miękkich, społecznych wyzwań, takich jak demografia, kapitał społeczny, nietrwałość łatwo
przenoszących się z miejsca na miejsce obcych inwestycji czy "zielona rewolucja", wydawać
się więc mogło owocem kryzysu korygującego takŜe poglądy myślących ekonomistów.
Nadzieja prysła, gdy od opisu Gadomski przeszedł do recept. Do nowej diagnozy próbował
bowiem dopasować te lekarstwa co zawsze (zwłaszcza swobodę gospodarczą, deregulację i
demonopolizację). Na kryzys demograficzny - imigracja. Na "zieloną rewolucję" - dalsze
urynkowienie energii. Na słaby kapitał społeczny - transparentność władzy. Jakbyśmy się
niczego nowego o świecie nie dowiedzieli. A to wszystko w sosie kultu wielkich reform,
który od dwóch dekad towarzyszy polskiej transformacji. Gadomski wzywa do nowej "fali
reform", jakby Ŝadna nauka jeszcze nie wypłynęła z poprzedniej - uruchomionej przez Buzka
i Balcerowicza - fali, która zrodziła potworki OFE, gimnazjów, Kas Chorych, doprowadziła
do masowego zamykania przedszkoli, likwidowania oddziałów połoŜniczych, rozdęcia
deficytu, stworzenia "wyŜszych szkół wstydu". Czy te pomysły były tak fatalne jak ich
konsekwencje? Nie sądzę. Wszystkie mogły się sprawdzić. Stało się inaczej, bo kult wielkiej
reformy przesłonił intencję dobrego reformowania. To nie jest przypadek. To ideologia
obezwładniającego skalą zmiany szoku hipnotyzującego tych, którzy za niego zapłacą, a
pozwalającego ukryć swoje interesy tym, którzy go wprowadzają w Ŝycie. Za parę tygodni do
kin wejdzie film "Doktryna szoku" pokazujący, jak to z grubsza działa. Warto się wybrać, by
zobaczyć, w czym problem.
Równie powaŜnym problemem są hasła. Urynkowienie energetyki brzmi dobrze, ale rynek
działa, gdy tworzy go wielu z grubsza równorzędnych graczy. A w energetyce liczy się kilku
graczy. By stworzyć spontaniczny rynek, trzeba ich przymusowo podzielić na kilkadziesiąt
niepowiązanych spółek, jak Reagan podzielił spółki telefoniczne. Gadomski do tego nie
wzywa. A rezygnując z podziału, musimy wybierać między oligopolem dyktującym
odbiorcom warunki (zwłaszcza ceny) a rynkiem mocno kontrolowanym i regulowanym przez
państwo, czego Gadomski nie lubi. Domaga się słabszej regulacji, która wzmocni oligopol.
Najbardziej niebezpieczne jest jednak przekonanie, Ŝe za pomocą ekonomicznych sztuczek i
politycznych trików moŜna zniwelować skutki kryzysów społecznych, jak deficyt dzieci albo
zaufania. Imigracja moŜe łagodzić brak siły roboczej i kryzys finansów, ale wywołuje
napięcia polityczne, a nie rozwiązuje problemu opieki nad osobami starszymi. Przykład
Olisadebe pokazuje absurd szukania ratunku w imigracji. Imigrant będzie bez sentymentów
szukał najlepszej ekonomicznie oferty, więc lepsi przeniosą się do krajów bogatszych, a w
Polsce zostaną za słabi, by sobie poradzić w Niemczech czy Irlandii.
Źródłem sukcesów gospodarczych nie jest gospodarka. Są nim kapitały społeczne.
Demografia, więzi międzyludzkie, kapitał intelektualny. Przez 20 lat, modernizując Polskę
wedle logiki, którą prezentuje Gadomski, eksploatowaliśmy je beztrosko i rabunkowo. Dziś
mamy problem. Nie da się go obejść. Trzeba się nim zająć. I trzeba to zaplanować na lata.
śadnych big-bangów juŜ nam nie potrzeba. Za 20 czy 30 lat moŜemy być krajem sukcesu,
tylko jeśli stworzymy warunki, w których Polacy nie będą się bali mieć dzieci, w przedszkolu
i szkole uczniowie nauczą się więcej kooperacji, a mniej rywalizacji, na najlepszych
uczelniach będą studiowali najzdolniejsi, a nie najzamoŜniejsi, państwo zaś będzie
realizowało długofalowy interes publiczny, a nie Ŝądania grup interesów, które wciąŜ
dominują w polityce i mediach.