W wiadomościach przekazano, że w okolicę Rosji a Polski

Transkrypt

W wiadomościach przekazano, że w okolicę Rosji a Polski
W wiadomościach przekazano, że w okolicę Rosji a Polski uderzył mały meteor, którego fala nie
dotarła do mojego miasta, Katowic. Zdziwiłem się, że fala uderzeniowa jednak dotarła do
Warszawy i przez nią zginęło wiele osób w tym kilka tych ważniejszych dla kraju, jak nasz
prezydent czy premier. Byliśmy pogrążeni w żałobie, zarówno Rosja i nasze państwo były
bezradne. Dzień później do koreańskiej telewizji trafiły następujące wieści...
„Współczujemy, że meteor, który uderzył mniej więcej w granicę Polski i Rosji przyniósł ogromne
szkody. Mamy kolejną złą wiadomość. Dokładnie chwilę temu dowiedzieliśmy się również, że
kolejny meteor zmierza w stronę Ziemi, wejdzie w jego atmosferę i uderzy w Europę.
Przypuszczamy, że w podobny punkt co ten pierwszy. Prosimy o zachowanie spokoju i jak
najszybszą ewakuację do innych rejonów naszej planety.”
Nigdy nie wierzyłem w koniec świata a w tej chwili coraz bardziej do niego się przekonałem. Było
mi trudno, mojej rodzinie zresztą też. Kilka dni później, tydzień przed wiarygodnym uderzeniem
meteorytu wieść z koreańskiej stacji telewizyjnej trafiła do naszego kraju. Wszczęto
natychmiastową pomoc dla polaków i ewakuowano. Ja z moim ojcem i matką wsiedliśmy do
samochodu i pokierowaliśmy się w stronę centrum Katowic gdzie ponoć czekał na nas duży,
pojemny helikopter, który miał zabrać nas z Polski gdzieś indziej.
Kiedy dojechaliśmy usłyszeliśmy strzały, spodziewaliśmy się najgorszego. Nagle na jednym z
budynków można było dostrzec zamaskowanych żołnierzy, nie byliśmy w stanie ich rozpoznać.
Brakowało miejsca w helikopterze, co prawda to rodzina chciała, żebym to ja ratował życie a oni
zostali. Pilot tego pojazdu jednak wystartował wcześniej niż się zapowiadało ze względu na
zagrożenie. Jeden z wojskowych wykrzyczał z helikoptera następujące zdanie.
„Łap ten pistolet **wówczas złapał za ten, który miał za paskiem i rzucił na chodnik tuż obok
mnie** Dasz radę! Znajdź schronienie, wrócimy po ciebie!”
Co mam robić?! - zapytałem samego siebie, jednakże bez zastanowienia chwyciłem za pistolet
obok, wyglądał mi na najzwyklejszego glocka a zresztą... Pobiegłem i schowałem się za jedną z
ławek gdzie nikt nie mógłby we mnie trafić. O dziwo w ogóle we mnie nie próbowano strzelać.
Kilka sekund później kiedy helikopter uniósł się na bezpieczną wysokość odleciał. Ja korzystając z
okazji, uciekłem podziemiami i zdołałem dotrzeć do swojego domu, na szczęście nie mieszkałem w
bloku.
W domu miałem ze sobą laptopa i zacząłem przeglądać różne fora w poszukiwaniu jakiś informacji,
niestety nie znalazłem nic. Do dnia kiedy miał uderzyć meteor zapowiadany przez Koreę spędzałem
czas w łóżku z bronią pod poduszką. Nie potrafiłem z niej strzelać i nie miałem zamiaru się teraz
uczyć. Skoro myśl o tym, że gdzieś mogą być tamci przestępcy i gdybym wychylił chociaż głowę z
okna byłoby po mnie.
Dziś... dziś jest ten dzień! Spodziewam się najgorszego – albo dziś uderzy meteor albo dorwą mnie
tamci ludzie. Zero wiadomości na temat nadciągającej pomocy, cały kraj pewnie jest już pusty a ja
zostałem na pastwę losu. W końcu odważyłem się wyjść na ulicę, na której nikogo nie było.
Przeszukiwałem każdy pusty już dom. Nagle usłyszałem szczekanie, migiem zacząłem się
rozglądać i szukać kto wydawał te głosy. Okazało się, że jacyś właściciele porzucili na pastwę losu
jakiegoś owczarka niemieckiego – zupełnie jak mnie. Westchnąłem, zabrałem psa ze sobą, który
okazał się jednak przyjazny i razem walczyliśmy o przetrwanie do czasu...
Minął ten dzień. Meteor nie uderzył, chociaż, że powinien uderzyć w granicę Rosji a Polski to
powinienem go widzieć a nie widziałem. Coś mi tu śmierdzi. W końcu zdecydowałem się po raz
kolejny wyjść tym razem do sklepu po jakieś pożywienie, którego mi brakowało. W końcu tak
zrobiłem. Z psem niepewnym krokiem wstąpiłem do sklepu zabierając jakieś chipsy i jakiś napój.
Usłyszałem szelest, co dziwne nie był on wydany przeze mnie. Doszedłem do wniosku, że to jeden
z napastników, pies zaczął węszyć, schowałem się za jednym regałem i owczarka straciłem ze
wzroku. Widocznie dorwał już kogoś, słyszę krzyki, mowę w jakimś zagranicznym języku, którego
nie byłem w stanie rozpoznać. Zacząłem szukać i znalazłem tego człowieka. Odsunąłem psa,
odwróciłem wzrok wcześniej wycelowałem i oddałem strzał. Kiedy był już martwy, zdarłem szmatę
z niego, która zasłaniała mu twarz – był to koreański żołnierz.
Zaczęły nachodzić mnie przeróżne myśli i wywnioskowałem... okazało się, że ten meteor był bujdą,
którą sprzedali w tych swoich telewizjach, kto im kazał? Wszystko to, żeby przejąć tereny Polski a
może i całej Europy? Zastanawiałem się po co to wszystko. Przecież Europa nie ma nic
wartościowego a zwłaszcza Polska, przynajmniej tak mi się wydaje. To nie na moją głowę. Pomoc
nieprzybyła a ja walczyłem o to, żeby przeżyć. Przeglądając internet w laptopie znalazłem
informację, że każdy z helikopterów, który wyleciał z Polski został zestrzelony przez nieznanych
napastników – a ja wiem, że była to Korea. Zatem moja rodzina, także nie żyje.
Zadałem to samo pytanie co wcześniej, kiedy ta wojna była pewna – co mam robić?!
Odpowiedziałem sobie tym razem, że będę walczyć, przetrwam, będę żyć. Polska jeszcze nie
zginęła póki my żyjemy. Wydaje się to być na bohaterski czyn ale wiem, tak, wiem, że ktoś jeszcze
żyje i ocalimy siebie nawzajem. Nazywam się Łukasz i mam siedemnaście lat, jestem patriotą.
(imię i nazwisko osoby, która opowiadała i przedstawiła się na samym końcu nie ma związku z
moją osobą)

Podobne dokumenty