my (,) angel - Publikatornia.pl
Transkrypt
my (,) angel - Publikatornia.pl
YACHU YOVO METEOR C Z Y LI MY (,) ANGEL Yachu Yovo METEOR czyli MY (,) ANGEL 1 METEOR czyli MY (,) ANGEL Autor: Yachu Yovo (ze szczególnym zwróceniem uwagi na właściwe umiejscowienie spacji pomiędzy jednym a drugim członem Autora) 2 Wyszedłem z siebie. Nie, nie, nie żeby po coś konkretnie, ot tak, spontanicznie. Jak wychodzi się z lasu, żeby zerknąć, z której strony się jest, albo z zadymionego lokalu, żeby ochłonąć. Otóż chłonąłem, chłonąłem i chłonąłem zewnętrzny świat, pozaustrojowe jestestwo, przygraniczną zadumę i kilka innych chorób. Naprzeciw mnie stanął real, wulgarny, schamiały, plujący na przekór i w poprzek, aż do obrzydzenia. Spojrzałem na siebie z boku, zmierzyłem od stóp do głów (do głowy chyba, wszak jam nie smok) i dupa – zero zadumy, żadnej refleksji pogłębionej, powierzchowność jeno, facjata durna duraka. Jak tu się skupić ? Jak dotrzeć do głębi? Jak serce pojąć ? Jak czegoś się imnąć? Gdzie punkt zaczepienia wyodrębnić? Gdzie jest lekarz? Stałem zatem tak i zerkałem bykiem spode łba na się. Zatęskniłem za meteorem, rozświetlił właśnie czarne jak noc (a niby jakie jak właśnie noc ?) niebo i przepadł. Wspomnienie jeno, zalążek myśli i kupa bezużytecznych wrażeń. Jakże to, ja meteorem nie mogę być? Będę! Właśnie że będę! Niebo ruszę z posad i Ziemię z orbity, a... Nie dokończywszy szalonej myśli zostałem porwany. 3 Coś szarpnęło mnie (nie, nie, nie w dół) i uniosło w przestworza. Ja jak debil stałem osłupiały dalej. Kto durakiem urodzony, debilem najwyżej pozostanie – pomyślałem i poddałem się (bo że niby miałem inna możliwość...) i uleciałem. Ziemia z góry nieco inna jest. Nie widać kurzu, czarnoziem z syfem i kolorami tropikalnych lasów, jak i wodami zlewa się w jedna całość i miast białą być (ponoć to mieszanka kolorów, yhy, tak) błękitem zionie. Ani to piękne, ani ciekawe, zwykły fakt zarejestrowany receptorami wzrokowymi . Rykoszetem prawie trąciłem Księżyc – czarną, zlodowaciałą skorupę, relikt zasranej przeszłości Kosmosu. Tak rozmyślając, nie zauważyłem, jak minąłem Jowisza, Saturna i inne koraliki naszego Układu. Będąc już poza nim, gnałem dalej. Jakaś tandetna, tania Droga Mleczna zamajaczyła na horyzoncie (horyzoncie czego niby ?), jakby nie było stać Go na Autobahnę Mleczna. Podrzędna Droga setnej kolejności odśnieżania. Bez oświetlenia, bez melioracji, bez toalet na parkingach z miejscem na grilla,wyboista. Dziura na dziurze w dziurze – słowem Kosmos. 4 Nie da się tak lecieć nie myśląc o dotychczasowym życiu. Właśnie przemykało mi przed oczyma, całe, calusieńkie. Moje. Niczym meteor właśnie. Meteor. Me teor. Mete Or.Nie – Meteor. Bez chronologicznego ładu ni składu. Poszatkowane jak Pulp Fiction. I weź tu się człeku skup, poukładaj jak należy, podrasuj, gdzie konieczne. Życie to niby moje (bo czyje niby?), a obce jakoweś. Tu zrębek wspomnień, tam zapomniane obrazy. Jakieś ślady (moje zapewne, wskazujące wszak na pogłębione płaskostopie), tropy, psychotropy... Gdzieniegdzie majaczy człowiek. Gdzieniegdzie nawet kobieta. Obraz kobiety, kobiet, wszak kilka ich znałem (tak, miałem tę przyjemność oraz parę nieprzyjemności również). W oddali nawet jakiś barak rodzinny i te kłótnie przy kolacji. Tu tropikalny las, tam rustykalny krajobraz pomieszane razem z miastem. Popieprzona ta wizja jak nie wiem co. A jak nie wiem co, to wiadomo... trzeba na baczności się mieć nieustannie. (Oczywiście, wszyscy pamiętają doskonale, że śmigam sobie w Kosmosie i miast zachłystywać się chwilą obecną, 5 jakieś durne obrazy interpretuję...). Nagle myśl o woli cichaczem wkradła się do łba. Nic dziwnego, wszak próżnia poza mną – Kosmos – a nie we mnie. Że Bóg to taki konstruktor statku, zaprojektował, zaprogramował, skonstruował wreszcie, dobrał załogę, zaopatrzył w co konieczne i wysłał w przestrzeń (choćby czasową). Raz wysłany pojazd, poprawionym już nie może być z Bazy, wszystko w rękach załogi i ich głowach. Jedynie co, to sterowanie nim radiem z HQ pozostaje. Tak aby katastrof uniknąć w przestrzeni, aby nie zderzyć się z innymi obiektami. Wydawanie komend załodze, ale... załoga zaopatrzona została w wolną wolę (tak, kurwa, wolną, ja to niby teraz gnam z własnej woli ? tak na marginesie myśli, czy też nawiasem myśląc). W pojeździe zainstalowano wiele urządzeń i jak się wie, chce oraz potrafi, można z nich skorzystać. Instrukcja jest, ale nie zawiera opisu wszystkich możliwości, zbyt gruba i skomplikowana byłaby. Zawarto jej ogólne jedynie zarysy zasad, korzystanie zatem ze wszystkich zainstalowanych w pojeździe bajerów jest możliwe, ale stopniowo. Jeśli załoga to osiągnie, zawróci statek i podążą z powrotem do HQ Boga. 6