Pobierz plik

Transkrypt

Pobierz plik
BRYTYJSKA RÓWNIA
POCHYŁA: OD RAPORTU
WARNOCK DO
„KROWO-CZŁOWIEKA”
Przypisy:
1. Artykuł ukazał się pierwotnie w „First Things” z listopada 2008 r. Redakcja dziękuje autorom za zgodę na przedrukowanie.
2. Luddyzm – XIX-wieczny ruch przeciwników uprzemysłowienia działający w Anglii, znany
z niszczenia maszyn fabrycznych, które obwiniane były o brak pracy i niskie płace. Tu symbolizuje przeciwników postępu technologicznego [przyp. red.].
Joseph Bottum (ur. 1959):
redaktor naczelny miesięcznika „First
Things” (www.firstthings.com).
Maria Środoń
Ryan T. Anderson (ur. 1981):
redaktor „The Public Discourse” (www.
thepublicdiscourse.com).
258
L
ondyn w zeszłym roku po raz kolejny wyprzedził świat na ścieżce ingerencji w początki życia ludzkiego.
Nastąpiło to w duchu niemalże powszechnego zaczarowania rzeczywistością zapoczątkowaną stworzeniem Louise Brown
w próbówce w 1978 roku. Władze rządowe najwyraźniej ponownie objęły prowadzenie w wyścigu po równi pochyłej.
Pod pozorem poddania nowych praktyk
kontroli prawnej, zalegalizowały hybrydy
ludzko-zwierzęce, klonowanie embrionów
oraz tworzenie dzieci, zakładając z góry,
że będą musiały żyć bez ojców. Zezwoliły na laboratoryjne wytwarzanie embrionów ludzkich z tkanek pobieranych nawet
bez zgody dawców i ułatwiły agresywne
poszukiwanie „terapeutycznych” zastosowań dla komórek pochodzenia embrionalnego. Dopuszczalności wytwarzania
dzieci w próbówkach już nikt nie kontestuje, debata raczej dotyczy tego, czy kobiety
w siódmej czy ósmej dekadzie życia mają
prawo do stawania się matkami. Gazety
cieszą się niewyczerpanym strumieniem
afer rodem z klinik in vitro – wciąż powtarzają się tytuły o białych rodzicach rodzących czarne dzieci, o embrionach przekazywanych heterologicznym matkom bez
zgody rodziców genetycznych, o młodych
ludziach dowiadujących się w przeddzień
ślubu, że są rodzeństwem, bo użyto nasienia tego samego dawcy itp. Medialne
doniesienia o aferach w rzeczywistości
sprowadzają się do kryptoreklamy dla
sztucznego rozrodu jako niekwestionowanego dobrodziejstwa dla ludzi. Badania
nad embrionami, nawet absurdalne, stały
się obecnie regułą. Wbrew doniesieniom
naukowym, w prasie zostały ukazane jako
największa obietnica jutra dla szerokich
rzesz nieuleczalnie chorych oraz osób niepłodnych. Natomiast za zgodą na taki stan
rzeczy podążyć musiał stan prawny.
Repressje
259
260
Prace parlamentarne trwały rok i były
priorytetem dla rządu Browna w tak dużej
mierze, że zostały objęte trójstopniową
dyscypliną partyjną (three line whip), którą zazwyczaj stosuje się tylko wówczas,
gdy na szali leżą sprawy najwyższej wagi
państwowej czy przetrwanie rządu (np.
przy uchwalaniu budżetu). W efekcie, 13
życia ludzkiego. Stały się one niemalże wizytówką Wielkiej Brytanii.
Nowe prawo przewiduje licencje na
klonowanie ludzi i wykorzystywanie ludzkich tkanek do laboratoryjnego tworzenia
embrionów nawet bez zgody dawców.
Zakłada również prawo do sztucznego
rozrodu dla kobiet zgłaszających się bez
listopada 2008 roku królowa brytyjska
podpisała najnowszą ustawę zawierającą
potencjalnych ojców dla dzieci, których
stworzenia się domagają. Przewiduje także zezwolenie na programowe tworzenie
dzieci tylko jako źródła tkanek i organów
dla wcześniej urodzonego rodzeństwa
oraz licencje do wykorzystywania embrionów w badaniach niezależnie od tego, czy
istnieją alternatywy, jak i do tworzenia hybryd ludzko-zwierzęcych2.
Gazety cieszą się niewyczerpanym
strumieniem afer rodem z klinik in
vitro – wciąż powtarzają się tytuły o białych rodzicach rodzących
czarne dzieci, o embrionach przekazywanych
heterologicznym
matkom bez zgody rodziców genetycznych, o młodych ludziach
dowiadujących się w przeddzień
ślubu, że są rodzeństwem, bo użyto nasienia tego samego dawcy.
regulacje dotyczące ludzkiego rozrodu,
tworzenia i wykorzystywania embrionów,
The Human Fertilisation and Embryology
Act1. Pod pozorem „zaostrzenia przepisów”, ww. ustawa rozszerzyła jedynie zasięg uprawnień Urzędu ds. Zapłodnienia
i Embriologii Człowieka (HFEA) zawartych
w ustawie z 1990 roku i zdecydowanie
utwierdziła protagonistów świata sztucznego rozrodu i eksperymentów nad embrionami w poczuciu niemalże jednogłośnego prawno-politycznego i społecznego
poparcia dla coraz to kolejnych „innowacji” i manipulacji w dziedzinie początków
W czołówce badań embrionalnych
Co prawda Londyn już od lat zdecydowanie był światową stolicą badań nad
komórkami macierzystymi pochodzenia
embrionalnego, ale wsparcie rządowe stało się nieodzowne. Badania tego rodzaju
obecnie mogą być kontynuowane jedynie
w sektorze publicznym, przy dofinansowaniu unijnym lub rządowym, bo sektor
prywatny (silniejszy, np. w USA) już od
dłuższego czasu skonstatował, że są to
poszukiwania skazane na porażkę. W przeciwieństwie do komórek macierzystych
pochodzenia somatycznego (tkanek dorosłych czy z krwi pępowinowej), embrionalne nie dają terapeutycznych sukcesów,
gdyż są niefizjologiczne i łatwo przekształcają się w nowotwory. Jednakże ich wytwarzanie wiąże się z przekraczaniem
nowych barier, z pewnym zbiorowym poruszeniem i taką władzą jednych nad drugimi
– dorosłych nad życiem dzieci – że zdrowy
rozsądek przestaje być najważniejszy. Jak
zauważył poseł dr John Pugh (Southport)
(LD) w decydującej debacie w Izbie Gmin 12
maja 2008 roku:
Unikając kontrowersji, pozwolę sobie zacząć
od sześciu niekwestionowanych i niekwestionowalnych prawd. Po pierwsze, nie jest pewne, czy badania na zarodkowych komórkach macierzystych do-
Po pierwsze, nie jest pewne, czy
badania na zarodkowych komórkach macierzystych doprowadzą
do powstania istotnych terapii.
Po drugie, nawet jeżeli tak się stanie, najprawdopodobniej jest to
odległa perspektywa.
prowadzą do powstania istotnych terapii. Po drugie,
nawet jeżeli tak się stanie, najprawdopodobniej jest
to odległa perspektywa. Po trzecie, żadne rzeczywiste terapie nie zostały jak do tej pory wprowadzone
w wyniku badań nad zarodkowymi komórkami macierzystymi, ale, po czwarte, wiele terapii powstało
z badań nad komórkami macierzystymi pobranymi
od osób dorosłych. Po piąte, ostatecznie to badania nad komórkami pobranymi od osób dorosłych
– do tej pory tego nie podkreślano – stanowią klucz
do masowej produkcji komórek macierzystych. Po
szóste, badania nad komórkami macierzystymi pobranymi od osób dorosłych – z krwi pępowinowej
itp. – nie są moralnie problematyczne.
Pomimo tego wszystkiego środowisko naukowe pragnie kontynuować rozszerzanie programu
badań nad zarodkowymi komórkami macierzystymi, chociaż wyraźnie część tego środowiska
zrezygnowałaby z tych badań, gdyby okazały się
bezcelowe i prowadzące w ślepą uliczkę. Parlament został poproszony o rozszerzenie tego pro-
gramu. Podczas spotkania, do którego odnosił się
przedstawiciel Buckingham (John Bercow), profesor Colin Blakemore, były przewodniczący Rady
Badań Medycznych (Medical Research Council), poprosił mnie o więcej wiary. Dlaczego nie mielibyśmy jej mieć? Cóż, pierwszym podstawowym powodem jest możliwy wpływ, jaki badania mają na
swobodne podejście lub nawet brak szacunku dla
ludzkiego życia. […] Gdy brak nam jasnej wykładni tego, co chcemy prawnie wykluczyć, brak nam
również jasności co do tego, co chcemy prawnie
przewidzieć. Jesteśmy społeczeństwem będącym
w moralnym i intelektualnym zagubieniu, odbijającym się w debacie rysującej limity czasowe ad
hoc i post hoc, wymyślającej prawodawstwo dla
już istniejącej praktyki […]. Przekonywano mnie,
abym okazał więcej wiary w tę sprawę, ale wolałbym w tym kontekście swoją wiarę móc oprzeć co
najmniej na racjonalności.
W podobny sposób przerysowywane
są obietnice, jakie niesie ze sobą sztuczny
rozród w zakresie pomocy dla par niepłodnych. Jak ukazują suche statystyki, wprowadzenie in vitro, pomimo tak dużych
kosztów w postaci niszczonych embrionów, doprowadziło nawet do ogólnego
pogorszenia wskaźników leczenia niepłodności. W dobie pozaustrojowego wytwarzania dzieci w dużej mierze zaniechano
konwencjonalnego postępowania medycznego. Kliniki in vitro w Londynie odnotowują „nieznaną przyczynę niepłodności”
aż u 50% zgłaszających się do nich par, gdyż
szukanie przyczyn przestało kogokolwiek
interesować. Natomiast ogólnie przyjęte
zasady medycyny hipokratejskiej zakładają, iż najpierw przeprowadzana jest diagnostyka, a potem leczenie – najlepiej przyczynowe. Ostatnio modelem „powrotu”
do tych klasycznych zasad stała się opracowana przez profesora Thomasa Hilgersa
Repressje
261
w USA metoda NaProTechnology, dzięki
której zaczynamy poznawać skalę zaniedbań w leczeniu niepłodności w dobie po
in vitro. Jeden z polskich pionierów naprotechnologii, ginekolog położnik, doktor Maciej Barczentewicz, w żądaniu sprostowania, które nadesłał do „Gazety Wyborczej”
po ostatnich atakach ze strony polskiego
„ojca” in vitro, profesora Mariana Szama-
262
Kliniki in vitro w Londynie odnotowują „nieznaną przyczynę niepłodności” aż u 50% zgłaszających
się do nich par, gdyż szukanie
przyczyn przestało kogokolwiek
interesować. Natomiast ogólnie
przyjęte zasady medycyny hipokratejskiej zakładają, iż najpierw
przeprowadzana jest diagnostyka, a potem leczenie.
towicza, podał dwa szczegółowe przykłady
takiej tendencji, które warto zacytować:
W przypadku niedrożności jajowodów wyniki
klasycznego leczenia mikrochirurgicznego z pracy
Gomel V. Salpingostomy by microsurgery (Fertility
& Sterility 29; 380-387, 1978) to 29% ciąż, a nie 3%,
jak sugeruje „Gazeta Wyborcza” za prof. M. Szamatowiczem. Natomiast wyniki leczenia przy pomocy
metod mikrochirurgii rozwiniętych przez prof. Thomasa Hilgersa sięgają 58% przy obserwacji pacjentów do 42 miesięcy po zabiegu operacyjnym (Pope
Paul VI Institute Research 2004). Wyniki procedury
„in vitro” w przypadku niedrożności jajowodów
za pracą 2001 Assisted Reproductive Technology
Success rate: National Summary and Fertility Clinics
Report (United States Department of Health and
Human Services) to tylko 27,5% żywych urodzeń.
Pomimo upływu czasu wyniki te nie ulegają poprawie w następnych latach.
Jeśli przyczyną niepłodności jest endometrio-
żonków4. Czy regulacje mogą jednak spra-
za to porównanie wyników klasycznego leczenia
chirurgicznego – 53,9% (wyniki za pracą Jones HW,
wić, że ten świat stanie się bardziej ludzki?
Rock JA: Reperative and Constructive Surgery of the
Female Genital Tract, Williams and Wilkins Baltimore/
London 1983) z wynikami „in vitro” – 30,8% (badanie jw. 2001 ART Success rate) pokazuje zmniejszenie się skuteczności na przestrzeni 20 lat po wprowadzeniu ART. Wyniki Instytutu Pawła VI z 2004 r.
to 78% skuteczności przy obserwacji prowadzonej
do 36 miesięcy po zabiegu operacyjnym3.
W wyobraźni medialnej, natomiast,
sztuczne zapłodnienie szybko stało się
„wielkim przełomem w leczeniu niepłodności” i nieprędko straci taki status
w oczach osób, które uznały możliwość
tworzenia ich dzieci przez osoby trzecie
w laboratoriach za pożądaną.
Rodzicielstwo sprowadzone
czynników „W” i „M”
do
Ustawa brytyjska określa klientów klinik in vitro, zamawiających pacjentów,
dawców gamet i nosicielki transferowanych dzieci, nie mianem „rodziców”, „matek” czy „ojców”, lecz jako „W” (woman)
lub „M” (man). Kobiety sięgające po dzieci
z próbówek już nie będą musiały zgłaszać
się do klinik wraz z potencjalnymi ojcami,
bo taki wymóg uznano za dyskryminujący
wobec lesbijek. Rodzicielstwo stało się prawem konsumenta. Cud życia został odarty
z poszanowania, wydarty z intymnego języka miłości. Świat sztucznego rozrodu od
początku zakłada, że ludzka prokreacja zostaje wyjęta ze sfery wyrazów właściwych
tylko dla porządku miłości pełnej, wiernej,
lojalnej, całościowej i wyłącznej dla mał-
Samo nazewnictwo przyjęte w brytyjskiej
Litera „W” chyba nie oddaje tej
głębi co wyraz „matka”.
sprawozdawca rządowy, Alan Johnson5.
Zaczął od przedstawienia trzydziestoletniej historii laboratoryjnych ingerencji
w początki ludzkiego życia. Opisał kluczowe, zdaniem Rządu, przełomy w duchu
triumfu wokół dokonanych „postępów”:
Gdy Louise Brown, pierwsze na świecie dzie-
ustawie wydaje się temu przeczyć. Litera
cko z probówki, urodziła się w Anglii 30 lat temu,
„W” chyba nie oddaje tej głębi co wyraz
jej poród zwiastował zasadniczy przełom w ba-
„matka”. Historia i analiza natury rzeczy
daniach nad płodnością, dokonany dzięki bry-
też wydają się przeczyć takim nadziejom.
tyjskim naukowcom. Nadejście zapłodnienia in
Postępująca akceptacja dla manipulacji początkami ludzkiego życia
jako efekt stopniowego procesu
vitro – powstanie embrionów w laboratorium
– przyniosło również ważne pytania etyczne,
które wymagały wyczulonego i uważnego rozważenia. W 1982 roku baronowa Warnock została zaproszona przez rząd do przewodniczenia
zespołowi, który miał rozważyć część z tych py-
Nowe regulacje były efektem długiego
nieprzerwanego procesu. Jak podkreśliła
zeszłoroczna minister zdrowia, Dawn Primarola, opierały się one na prawnych zało-
tań. W 1984 roku opublikowano raport jej Komitetu na rzecz Badań nad Zapłodnieniem i Embriologią Człowieka. Po długim procesie debaty
i konsultacji powstała Ustawa o zapłodnieniu i embriologii z 1990 roku.
żeniach pierwszej ustawy embriologicznej
Owe przełomowe [landmark] prawodawstwo
z 1990 roku i były raczej ewolucją, a nie re-
utworzyło limity na używanie embrionów i zapew-
wolucją, o wyraźnie zarysowanych celach:
niło, że całość badań i leczenia za pomocą metod
Zadeklarowanym celem rządu jest zapewnienie Wielkiej Brytanii pozostania na czele rozwoju
najnowocześniejszych nauk i technologii, które
stanowią wielką obietnicę dla poszczególnych
ludzi, ich rodzin i społeczeństwa. Przedstawiciel
Wyre Forest (dr Taylor) opisał to obrazowo, gdy
mówił o chorobach, które niszczą ludzkie życia.
Aby osiągnąć te cele, najważniejsze jest, aby dobra regulacja mogła utrzymać tempo i dostarczyć
właściwego nadzoru. Postępy w technologii idą
krok w krok z postępami w regulacjach. Są one
ściśle ze sobą połączone poprzez system nadzoru
i publicznego zaufania.
Debatę przy drugim czytaniu nowelizacji do Ustawy o zapłodnieniu i embriologii
człowieka w dniu 12 maja 2008 roku otwarł
wspomaganej prokreacji było odpowiednio licencjonowane przez ciało niezależne zarówno od rządu, jak i naukowców. Utworzony został Urząd ds.
Zapłodnienia i Embriologii Człowieka, pierwsza taka
instytucja na świecie. Zdobyła sobie międzynarodowe uznanie i podziw, nie tylko za ważną pracę, jaką
wykonuje, ale również za sposób, w jaki to robi.
Wierzę, że ustawa z 1990 roku i proces prowadzący do jej powstania pokazały Parlament z jego
najlepszej strony. Baronowa Warnock powiedziała wówczas: „Jesteśmy świadomi wzrastającego
poczucia naglącej konieczności, aby wprowadzić
kontrolę tam, gdzie jej dotychczas nie ma, oraz
aby prawo zostało zaktualizowane tak, by społeczeństwo było chronione przed realnymi i słusznymi obawami wobec pozbawionej steru podróży na
nieznane i groźne wody”.
Repressje
263
Celem Parlamentu zawsze było popieranie
postępu naukowego przynoszącego korzyści pacjentom i ich rodzinom, zabezpieczonego przez
jasne ramy prawne, moralne i etyczne, które dostarczają właściwej kontroli i zabezpieczeń oraz
odzwierciedlają obawy, które wiele osób żywi nt.
badań dotyczących komórek macierzystych i embriologii.
Warto zauważyć, jakie wydarzenia zostały przedstawione przez rządowego
sprawozdawcę jako punkty przełomowe.
Pozwalają one przeanalizować proces,
264
Raport pani Warnock wydany
w 1984 roku przedstawiał całkowicie utylitarną argumentację za
dopuszczeniem eksperymentów
nad embrionami do 14 dnia lub
do momentu pojawienia się rysy
pierwotnej.
który ostatecznie zezwolił na tworzenie
„krowo-człowieka”:
1. Pierwszy sukces w postaci uzyskania
zapłodnienia pozaustrojowego. Wydaje
się, iż w niepamięć poszły kilkunastoletnie
badania prof. Edwardsa i dr. Steptoe’a,
które poprzedziły narodziny Luise Brown,
a wiązały się ze zniszczeniem kilku tysięcy
embrionów oraz ze skrzywdzeniem kilkuset kobiet. Jak donosi prof. Jones z Virginii w USA, już w 1965 roku dokonywano
sztucznych zapłodnień i uzyskiwano ludzkie embriony w próbówkach, ale wszystkie
dzieci były skazane jedynie na zniszczenie.
W niepamięć też poszedł fakt, jak ciężko
było powtórzyć „sukces” Louise. W Stanach Zjednoczonych dopiero trzy lata prób
i wykorzystanie licznej grupy niepłodnych
par, którym zamiast leczenia zaproponowano nową „technologię dla uzyskania
ciąży”, doprowadziły do pierwszej donoszonej ciąży w 1981 roku.
2. Podjęcie „wydłużonych” i „wrażliwych” rozważań nad etycznymi konsekwencjami nowego przełomu, jakim stała się
możliwość tworzenia dzieci w próbówkach.
ry niejako był kontynuacją Komitetu pani
Warnock. W swoich założeniach HFEA zachowuje niezależność od rządu i od świata nauki, choć wśród członków występują
wyłącznie osoby, które popierają eksperymenty dokonywane na dzieciach w fazie
embrionalnej oraz ich sztuczne wytwarzanie w próbówkach1. Jest instytucją, która
bodę w ingerencjach w życie dzieci w fazie
embrionalnej, a które, jak sama wyznaje,
nie znajdują poparcia w faktach biologicznych, zmierzając jedynie do niwelowania
społecznych niepokojów:
Johnson słusznie zauważył, że propozycje
tworzenia dzieci na szkiełkach laboratoryjnych nie spotkały się ze zdecydowanym
odrzuceniem społecznym, lecz otwarły jedynie długą, skomplikowaną debatę. Miało to
duże znaczenie w procesie prowadzącym do
szerokiego uniewrażliwienia na nowe realia.
3. Powierzenie pani baronowej Warnock
poprowadzenia przesłuchań społecznych
i komitetu badawczego w przedmiocie
sztucznego rozrodu i badań nad embrionami. Sprawę oddano w ręce inteligentnej,
postępowej kobiety przynależącej do brytyjskich elit, która miała zapewnić pozory
ich ucywilizowania.
4. Raport pani Warnock wydany w 1984
roku przedstawiał całkowicie utylitarną
argumentację za dopuszczeniem eksperymentów nad embrionami do 14 dnia lub do
momentu pojawienia się rysy pierwotnej.
5. Ustawa z 1990 roku, uchwalona po
długich konsultacjach i debatach, która
stworzyła system licencji dla klinik in vitro
i dla programów badawczych wykorzystujących embriony. Minister określa ją jako
„przełomową” i „przykładową”. Miała
ulec jedynie „uaktualnieniu” na drodze
proponowanych przez nią nowelizacji.
6. Powołanie HFEA6, czyli Urzędu ds.
Zapłodnienia i Embriologii Człowieka, któ-
właściwie przed nikim nie odpowiada za
swoje decyzje. Szczyci się tym, że udziela
cały ten proces się rozpoczął, nie ma żadnego
szczególnego etapu rozwoju, który jest ważniejszy od innych; wszystkie etapy rozwoju stanowią
część ciągłego procesu i w sytuacjach, gdy jakiś
etap nie będzie miał normalnego przebiegu, nie
nastąpi we właściwym czasie i w odpowiedniej
kolejności, dalszy rozwój ustanie. Tym samym
z biologicznego punktu widzenia nie istnieje jeden
identyfikowalny punkt w rozwoju embrionu, poza
którym nie powinien on być utrzymywany przy życiu w szkle. Jednakże uzgodniliśmy, że to był obszar,
w którym należy podjąć jakąś precyzyjną decyzję
w celu uspokojenia publicznych niepokojów.
HEFA jest instytucją, która właściwie przed nikim nie odpowiada za
swoje decyzje. Szczyci się tym, że
udziela licencji by return of post.
licencji by return of post – czyli zwrotną pocztą – i w najmniejszym stopniu nie hamuje
działań laborantów prowadzących badania
nad dziećmi w fazie embrionalnej. Udziela
im jedynie prawnej legitymizacji. W 2007
roku twórca sklonowanej owcy Dolly, prof.
Wilmut, uzyskał licencję HFEA na klonowanie ludzi. Często udzielane są licencje na
eugeniczne praktyki w zakresie diagnostyki
preimplantacyjnej, uznawane w większości
państw świata za zupełnie niedopuszczalne.
Niemniej jednak urząd HFEA stał się prekursorem dla wielu innych urzędów, rad bioetycznych i komisji eksperckich na świecie.
Niewątpliwym „liderem” wyżej wymienionego procesu była pani Warnock, której
raport był stale cytowany w zeszłorocznej
debacie parlamentarnej, pomimo iż został
napisany 25 lat temu. Właśnie baronowa
Warnock pierwsza zastosowała i opisała
metodę decydowania o zasadach, które
miałyby nam zezwolić na daleko idącą swo-
Podczas gdy synchronizacja kolejnych etapów rozwoju w czasie jest rzeczą krytyczną
[w rozwoju embrionu – MŚ], od momentu gdy
Metodologia pani Warnock jeszcze
w latach 80. spotkała się z ostrą krytyką.
Jak napisali Clarke i Linzey: „Jest to oczywisty przykład zastosowania kryteriów zewnętrznych wobec problemu wymagającego wytyczenia twardych i jednoznacznych
kryteriów wewnętrznych”7. Pani Warnock
niemalże wprost przyznaje, że wyznaczyła
limit czasu dla dopuszczalności badań na
drodze własnej arbitralnej decyzji, gdyż jej
celem nie była zgodność z prawdą, lecz nagięcie rozumowania do konkluzji pożądanej przez autorów. Wskazanie na 14. dzień
rozwoju dziecka w fazie embrionalnej było
po prostu arbitralną decyzją, aby ludzie się
nie obawiali, że rozwój dzieci będzie kontynuowany w szkle tak długo, aż byłyby one
gołym okiem widzialne i rozpoznawalne.
Łatwiej znieczulić na rzeczy niewidzialne.
Repressje
265
266
W niewielkiej grupie społeczeństwa to jej
rozumowanie wzbudziło wstręt. Silniejszy
natomiast okazał się entuzjazm dla propozycji, które miały zaradzić niepokojom
społecznym i zarazem zezwolić na nieskrępowany dostęp do technologii sztucznego
wzburzone decyzją o podążeniu w rzeczy
nieetyczne. Pozorna ostrość regulacji może
też dawać pozory kontroli dla praktyk, które w rzeczywistości stały się łatwiejsze
towana ze szczególnym szacunkiem, oraz dlatego,
do przeprowadzenia. Podczas debat nad
niezależnie od Parlamentu, polityków i ministerstw,
nowelizacjami do ustawy głosy ze wszyst-
gdy chodzi o poszczególne obszary badań, ale urząd
Pani Warnock niemalże wprost
przyznaje, że wyznaczyła limit czasu dla dopuszczalności badań na
drodze własnej arbitralnej decyzji,
gdyż jej celem nie była zgodność
z prawdą, lecz nagięcie rozumowania do konkluzji pożądanej
przez autorów.
kich stron świata politycznego układały się
ustanowiono dla celów kontrolnych.
rozrodu i nieskrępowane możliwości nowych badań wkraczających w tajemnice
początków ludzkiego życia.
Zgodnie z tym samym tokiem rozumowania, co również potwierdza sprawozdawca Johnson, celem parlamentu zawsze było
wspieranie przełomów naukowych poprzez
dostarczenie ram prawnych i etycznych,
które udzielałyby odpowiedzi wobec pojawiających się niepokojów. Johnson również
kilkakrotnie odwoływał się do faktu, iż Pani
Warnock wciąż pilotowała prace nad nowelizacją regulacji, których wprowadzenie zainicjowała 25 lat wcześniej.
Dalsza debata zawierała częste wzmianki o tym, jak ważne były standardy kontroli
i restrykcji, aby społeczeństwo mogło czuć
się bezpieczne i spokojne. Wydaje się, że
położenie akcentu na ostrość regulacji po
udzieleniu sankcji prawnej dla określonych
wątpliwych praktyk ma na celu uspokojenie sumienia społecznego, które zostało
strony. Członkowie Partii Pracy, jak i Partii
że wszyscy zdali sobie sprawę, iż podniesione zostały
poważne obawy etyczne w odniesieniu do tego, co
było czynione. Zdecydowano, że decyzje (etyczne)
powinny być podejmowane, do pewnego stopnia,
w zgodny chór opiewający postępy doko-
Mój szanowny przyjaciel, członek Izby Lordów
nane na drodze badań nad dziećmi w fazie
z South Cambridgeshire (pan Lansley), stwierdził, że
embrionalnej i ich obiecane konsekwencje
szczęśliwym skutkiem ubocznym prawa z 1990 roku
w postaci terapii dla milionów chorych. Wydawały się głuche na fakty, iż tak właściwie
postępów nie dokonano i coraz więcej na-
było to, iż uczyniło ono ten kraj jednym z liderów
w światowych badaniach nad niszczącymi chorobami genetycznymi oraz w badaniach powiązanych na
różny sposób z ludzkimi embrionami. Nie było to ce-
ukowców, a wśród nich nawet twórca Dol-
lem tej legislacji i nie powinno to być celem ustawy,
ly, prof. Wilmut, już nie wierzy w te obiet-
nad którą obecnie debatujemy, aby zaprojektować
nice i przekierowało swoje badania w inne
Konserwatystów, która wprowadziła pierw-
reżim w większym stopniu zezwalający na konkurencję z innymi systemami. Celem jest zapewnienie
obywateli, iż Parlament ma wzgląd na potrzebę ustanowienia prawidłowych ram prawnych i etycznych,
szą formę regulacji w 1990 roku, właściwie
w których zakresie najlepsi naukowcy i medycy mogą
udzielali niemalże jednogłośnego wsparcia
czuć się pewni w swojej pracy.
dla planów rządowych. Warto w tym miejscu
W trakcie debaty głosy ostrożności i sprzeciwu,
przytoczyć słowa byłego Ministra Zdrowia,
na przykład posłanki Geraldine Smith, posła Davida
konserwatysty, Kennetha Clarke’a, który pi-
Amessa czy posła Williama Casha, pozostały całkowi-
lotował prace nad ustawą z 1990 roku:
cie odosobnione, i odnosiły się jedynie do szczegó-
Niezbędne jest uświadomienie sobie, o czym
jest ta ustawa, gdy będziemy ją teraz zmieniać tak,
jak bez wątpienia musimy. Badania na embrionach
były przeprowadzane w tym kraju przez około 20
lat przed ustawą z 1990 roku. Pierwsze dziecko
z probówki narodziło się w 1978 roku, a metody
sztucznej prokreacji stawały się coraz powszechniejsze. Podczas 12 lat poprzedzających ustawę
z 1990 roku takie badania były zupełnie samorzutną, nieuregulowaną aktywnością; każdy badacz
czynił własne sądy etyczne nt. tego, jak daleko te
badania powinny pójść. […]
lacjach, na przykład do sprawy zapłodnienia in vitro
Celem prawa z 1990 roku było ustanowienie
ram ustawowych. Stało się tak dokładnie dlatego, że
wszyscy zgadzali się, iż ludzka tkanka musi być trak-
łowych kwestii zawartych w proponowanych regudla par homoseksualnych, a nigdy do ich ogólnej zasadności. Były to głosy wysoce kompetentne, ale nie
wywarły żadnego wpływu. Smith podkreśliła, że według rejestrów HFEA już co najmniej 2 miliony dzieci
w fazie embrionalnej zostało umyślnie zniszczonych
w praktykach licencjonowanych przez tę instytucję.
Niemniej jednak nikt się tą liczbą nie przejął. Fakt, że ta liczba już nie mogła nikogo
poruszyć, wynika z natury rzeczy. Niszczenie dużych liczb ludzkich dzieci jest niejako
dalszą konsekwencją tego, że w ogóle przyjęte zostało założenie, że dziecko można
stworzyć na zamówienie – poprzez działa-
nia laborantów łączących gamety na szkle
– zamiast w miłości. To, iż rodzice nie oponują przeciwko takiemu wykorzystaniu ich
potencjału prokreacyjnego, ich gamet, też
wynika z wcześniejszego poniżenia i instrumentalizacji ich samych. Są poniżeni poprzez
zezwolenie na to, że to lekarz lub laborant
będzie inseminatorem lub impregnatorem
kobiety, jak i na to, że mężczyzna dostarczy plemniki na drodze samopobudzenia,
gdy psychofizyczne pobudzenie normalnie
Głosy innych liderów, zwłaszcza
przedstawicieli wspólnot religijnych czy Kościoła katolickiego,
również nie odbiły się znacząco na
całym procesie.
wyrażające miłość, intymność i wyłączność
będącą składową aktu małżeńskiego jest
osiągane za pomocą pornografii w klozecie
kliniki. Początku tej równi pochyłej, która
prowadzi do lodówek pełnych dzieci, hybryd ludzko-zwierzęcych, prób klonowania
i eugeniki preimplantacyjnej, tak naprawdę
należy szukać jeszcze wcześniej niż w pojawieniu się Louise Brown8.
Głosy innych liderów, zwłaszcza przedstawicieli wspólnot religijnych czy Kościoła
katolickiego, również nie odbiły się znacząco na całym procesie. Jak wskazują ataki
medialne na Kościół katolicki w przeddzień
decydujących debat, to właśnie głosów
jego przedstawicieli obawiano się najbardziej. Osoby, które wypowiedziały się publicznie, nie wyraziły jednak jednoznacznego sprzeciwu wobec tworzenia dzieci
w szkle, lecz raczej nawoływały jedynie do
Repressje
267
stworzenia nowej narodowej Rady Bioetycznej lub skupiały się wyłącznie na niektórych niepożądanych konsekwencjach
sztucznego rozrodu, nie odnosząc się do
samej istoty rzeczy. Można było odnieść
wrażenie, że biskupi sami sobie odmawiali
racji. Współorganizowali debaty9, ale nie
czerpali z całego zasobu nauczania Koś-
268
cioła, zwłaszcza z zasobów teologii ciała,
aby bronić godności przekazywania życia
ludzkiego. Z pewnością mogło to mieć
decydujące znaczenie dla uzyskania iluzji jednogłośności całego społeczeństwa
w akceptacji dla zasady in vitro.
W efekcie w głosowaniu w Izbie Gmin
nowe propozycje liberalizujące poprzednią, już liberalną, ustawę uzyskały 340
głosów za i 78 przeciw. Proporcje w Izbie
Lordów – w której zasiadają obecnie też
odznaczeni pionierzy świata sztucznego
rozrodu, np. baronowa Warnock czy lord
Robert Winston – zapewniły jeszcze większe poparcie dla nieskrępowanej swobody
badań i rozrodu kosztem życia dzieci.
Czy ten wynik może nas dziwić? Wydaje się po prostu przykładem, jak niebezpieczne i demoralizujące może być samo
otwarcie debaty nad rzeczami zgoła nieludzkimi, i następnie tworzenie dla nich
ram prawnych. Jak ostatnio zauważył
dr Tadeusz Wasilewski, były kierownik
jednej z polskich klinik in vitro w Białymstoku, który zaniechał praktyk w sztucznym rozrodzie dwa lata temu: „jeśli tylko
otworzymy furtkę dla takich praktyk, to
koń się tak rozpędzi, że i zawiasy złamie,
i przęsło pęknie…”10. Wyręczanie Pana
Boga w tworzeniu dzieci pod mikrosko-
pem jest na swój sposób narkotyzujące dla
wszystkich współuczestników takiego procederu – także dla izb legislacyjnych. Ma
charakter spektakularnego cudu. Okrzyk
Goethego, na koniec opisu stworzenia
dziecka w szkle w Fauście, „Wydarta naturze chwała!”, wydaje się zagłuszać wszystkie ciemne strony tej rzeczywistości.
Efekty zgodne lub sprzeczne z deklaracjami, ale w istocie takie same
Niemniej, jedno musimy Anglikom oddać: dopięli swoich deklarowanych celów.
Pani Warnock uzyskała dokładnie to, do
czego otwarcie dążyła. Uzyskała społeczną
akceptację dla nowych praktyk oraz wyciszenie wszelkich niepokojów. Dużo mówiła o „kontroli”, o „nadzorze” i o całkowitym zakazie klonowania reprodukcyjnego
(dopuszczając tym samym klonowanie
„terapeutyczne”), aby pozostawić wrażenie, iż nowe regulacje dokonają pożądanej
poprawy sytuacji. W rzeczywistości jednak
ogromnie ułatwiły nieskrępowane wykorzystywanie i następnie niszczenie dzieci
w fazie embrionalnej i umiejscowiły Wielką
Brytanię at the forefront of embryo research – na czele badań nad embrionami.
W wielu innych państwach, na przykład
w Niemczech czy we Włoszech, protagonistami raportów i ustaw regulujących
sztuczny rozród i laboratoryjne manipulacje nad embrionami stały się osoby deklarujące priorytet obrony interesów embrionów. Pisali i poddawali pod głosowanie
kompromisowe propozycje legislacyjne,
które lepiej odpowiadały wrażliwości da-
nego społeczeństwa niż liberalna wersja
angielska, gdyż były w różnym stopniu
bardziej restrykcyjne11. Podejmowali się ról
takich, jakich w Anglii podjęła się baronowa Warnock, i – jak ukazują dostępne dane
– uzyskali te same efekty w postaci coraz
większej społecznej akceptacji i prawnych
ułatwień dla praktyk związanych ze sztucz-
bo nikt nie odważył się prosić o powrót do
punktu wyjścia. Pomimo iż protagonistami
tego ustawodawstwa były osoby związane z Movimento per la Vita, skutki są porównywalne do tych osiągniętych w Anglii,
z tą różnicą, że pani baronowa otwarcie do
nich dążyła, a dla nich staje się to owocem
naiwności czy braku roztropności.
nym rozrodem.
We Włoszech, na przykład, po wprowadzeniu ustawy z 2004 roku wiele osób
uwierzyło, że już przynajmniej nie będzie
takich przypadków jak 79 letnia kobieta
Podobna perspektywa otwiera się
obecnie przed Polską. Jest istotne, aby
talenty polityczne naszych przywódców
nie uczyniły z nich kolejnych pań Warnock.
Decydujące może być też wyraziste stanowisko chociażby kilku biskupów, jak też
brzemienna w skutkach może okazać się
jakakolwiek niejednoznaczność w ich wypowiedziach, jeśli takie panie lub panowie
Warnock mieliby się w Polsce uaktywnić.
Ważne jest też tworzenie pozytywnych
modelów postępowania, jak na przykład
w systemie NaProTechnology, aby złamać
monopol sztucznych metod rozrodu w myśleniu o leczeniu niepłodności. Potrzebna
będzie wytrwałość i cierpliwość, aby nie
ulec argumentom „stanu faktycznego”
i „powszechnych sentymentów” czy pokusie pozornego uporządkowania rzeczy
niepodlegających jak dotychczas prawnej
kontroli. Ceną kontroli prawnej zawsze
pozostanie legitymizacja dla sztucznego
rozrodu, chyba że byłby wyegzekwowany
całkowity zakaz tworzenia dzieci przez jakiekolwiek laboratoryjne interwencje. Wydaje
się, iż lepiej jest w ogóle nie tworzyć złego
prawa, aniżeli tworzyć ramy regulacyjne dla
rzeczy zgoła nieludzkich, które, co więcej,
działają jak środek narkotyzujący, osłabiający rozum i serce całych społeczeństw.
Podobna perspektywa otwiera się obecnie przed Polską. Jest
istotne, aby talenty polityczne
naszych przywódców nie uczyniły
z nich kolejnych pań Warnock.
rodząca dziecko w Mediolanie. Jednakże
raport Ministerstwa Zdrowia na rok 2007
odnotował funkcjonowanie 352 licencjonowanych placówek przeprowadzających
in vitro, co daje wynik porównywalny do
całych Stanów Zjednoczonych razem wziętych, w których działają 402 kliniki przy pięciokrotnie wyższej populacji. Strony internetowe Ministerstwa zdradzają, że włoski
rząd sam organizuje szkolenia na temat
tego, jak przeprowadzać proceder laboratoryjnego tworzenia dzieci. Trwa przy tym
społeczne przekonanie, że wszystko jest
pod kontrolą i negatywne zjawiska zostały wyeliminowane, choć „wspomaganego
rozrodu” jako takiego nie można już zakwestionować. Zsuwanie się po równi pochyłej
z pewnością nie zostało powstrzymane,
Repressje
269
270
Przypisy:
1. Pełen przebieg debaty i prac legislacyjnych jest dostępny na stronie: http://services.parliament.uk/bills/2007-08/humanfertilisationandembryology.html. Omawiane nowelizacje są
dostępne pod adresem: http://www.opsi.gov.uk/acts/acts2008/ukpga_20080022_en_1.
2. Odkąd coraz lepiej poznane są poważne komplikacje oraz skutki uboczne związane z pobieraniem większej liczby komórek jajowych od kobiet – zwłaszcza zespół hiperstymulacji
jajników, który może prowadzić nawet do śmierci – i pojawiły się utrudnienia w uzyskaniu
zagranicznych źródeł ludzkich komórek jajowych (były przez wiele lat sprowadzane z Rumunii), powzięte zostały starania wykorzystywania zwierzęcych komórek jajowych, których
jądrowy materiał genetyczny może zostać zastąpiony ludzkim genomem.
3. List dra Macieja Barczentewicza, prezesa Fundacji Instytut Leczenia niepłodności małżeńskiej imienia Jana Pawła II, do Redaktora Naczelnego Lubelskiego wydania „Gazety Wyborczej” z dnia 2 kwietnia 2009 roku.
4. „Metody wspomaganego rozrodu niszczą ludzki akt, który jest najbardziej podstawowym
aktem wytwarzającym więzi rodzinne, radykalnie separując symbolikę i wzmocnioną ekspresję miłości pary od procesu prowadzącego do powstania ich potomstwa. Zamiast bycia
traktowanym jako równe w godności wobec tych, którzy dali mu życie, tak jak to jest w przypadku prokreacji naturalnej, dziecko powstałe metodą wspomaganego rozrodu znajduje się
w pozycji głębokiego podporządkowania woli technologów i rodziców. Technolodzy stają się
»twórcami« innego bez ochrony ze strony kochających rodziców”, Anthony Fisher, IVF: The
Critical Issues, Collins Dove, Melbourne, 1989, s. 170.
5. Tekst wystąpienia na stronie: http://www.publications.parliament.uk/pa/cm200708/
cmhansrd/cm080512/debtext/80512-0004.htm.
6. Aktualne dane o wydawanych decyzjach są zawarte na oficjalnej stronie Urzędu: http://
www.hfea.gov.uk.
7. P.A.B Clarke, A. Linzey, Research on Embryos: Politics, Theology and Law, Lester Crook,
Londyn 1988, s. 26.
8. Pierwszą znaczącą na świecie instytucją, która oficjalnie poparła propozycje rozdzielenia
prokreacji od jednoczącego znaczenia aktu seksualnego, czyli udzieliła oficjalnej aprobaty
dla praktyk antykoncepcyjnych, stał się Kościół anglikański w słynnej deklaracji Lambeth
w 1930 roku. Wkrótce w tym samym kierunku podążyły inne wspólnoty protestanckie,
a w Wielkiej Brytanii też wielu katolików. Treści zawarte w encyklice Pawła VI, Humanae
Vitae, były powszechnie przemilczane przez biskupów w Anglii. Nie jest to bez znaczenia,
gdyż sztuczny rozród jest w zasadzie „zerwaniem związku między dwojakim znaczeniem
tkwiącym w stosunku małżeńskim: między oznaczaniem jedności i oznaczaniem rodzicielstwa” (HV9), którego wcześniej, przed dobą powszechnie stosowanej antykoncepcji, prawie
nikt, poza sektami manichejskimi, nie kwestionował.
9. Na przykład debata publiczna w dniu 16 maja 2008 roku współorganizowana przez Konferencję Episkopatu Anglii i Walii oraz Uniwersytet Oksfordzki pt. Science, Ethics and Faith
– a conversation about the Human Fertilization and Embryology Bill, patrz: http://www.
flyonthewall.com/FlyBroadcast/wellcome.ac.uk/16May2008/.
10. Cytat z konferencji pt. NaProTechnology – wyzwanie dla współczesnej medycyny, Warszawa, 22 marca 2008 roku.
11. Warto też bliżej przyjrzeć się propozycjom ograniczenia procederu sztucznego zapłodnienia do tworzenia tylko jednego embrionu i jego transferu. Również te propozycje nie dają
dostatecznej ochrony embrionom. Patrz: Creation and Transfer of a Single Embryo in Reproductive Technology: Commentary to assist with the development of a policy, Southern Cross Bioethics Institute, July 2008.
Maria Środoń (ur. 1977):
ukończyła historię i medycynę na Cambridge University. Jest dyrektorem wykonawczym polskiego oddziału MaterCare
International. Matka trójki dzieci.
271
Repressje