Pobierz plik
Transkrypt
Pobierz plik
BRYTYJSKA RÓWNIA POCHYŁA: OD RAPORTU WARNOCK DO „KROWO-CZŁOWIEKA” Przypisy: 1. Artykuł ukazał się pierwotnie w „First Things” z listopada 2008 r. Redakcja dziękuje autorom za zgodę na przedrukowanie. 2. Luddyzm – XIX-wieczny ruch przeciwników uprzemysłowienia działający w Anglii, znany z niszczenia maszyn fabrycznych, które obwiniane były o brak pracy i niskie płace. Tu symbolizuje przeciwników postępu technologicznego [przyp. red.]. Joseph Bottum (ur. 1959): redaktor naczelny miesięcznika „First Things” (www.firstthings.com). Maria Środoń Ryan T. Anderson (ur. 1981): redaktor „The Public Discourse” (www. thepublicdiscourse.com). 258 L ondyn w zeszłym roku po raz kolejny wyprzedził świat na ścieżce ingerencji w początki życia ludzkiego. Nastąpiło to w duchu niemalże powszechnego zaczarowania rzeczywistością zapoczątkowaną stworzeniem Louise Brown w próbówce w 1978 roku. Władze rządowe najwyraźniej ponownie objęły prowadzenie w wyścigu po równi pochyłej. Pod pozorem poddania nowych praktyk kontroli prawnej, zalegalizowały hybrydy ludzko-zwierzęce, klonowanie embrionów oraz tworzenie dzieci, zakładając z góry, że będą musiały żyć bez ojców. Zezwoliły na laboratoryjne wytwarzanie embrionów ludzkich z tkanek pobieranych nawet bez zgody dawców i ułatwiły agresywne poszukiwanie „terapeutycznych” zastosowań dla komórek pochodzenia embrionalnego. Dopuszczalności wytwarzania dzieci w próbówkach już nikt nie kontestuje, debata raczej dotyczy tego, czy kobiety w siódmej czy ósmej dekadzie życia mają prawo do stawania się matkami. Gazety cieszą się niewyczerpanym strumieniem afer rodem z klinik in vitro – wciąż powtarzają się tytuły o białych rodzicach rodzących czarne dzieci, o embrionach przekazywanych heterologicznym matkom bez zgody rodziców genetycznych, o młodych ludziach dowiadujących się w przeddzień ślubu, że są rodzeństwem, bo użyto nasienia tego samego dawcy itp. Medialne doniesienia o aferach w rzeczywistości sprowadzają się do kryptoreklamy dla sztucznego rozrodu jako niekwestionowanego dobrodziejstwa dla ludzi. Badania nad embrionami, nawet absurdalne, stały się obecnie regułą. Wbrew doniesieniom naukowym, w prasie zostały ukazane jako największa obietnica jutra dla szerokich rzesz nieuleczalnie chorych oraz osób niepłodnych. Natomiast za zgodą na taki stan rzeczy podążyć musiał stan prawny. Repressje 259 260 Prace parlamentarne trwały rok i były priorytetem dla rządu Browna w tak dużej mierze, że zostały objęte trójstopniową dyscypliną partyjną (three line whip), którą zazwyczaj stosuje się tylko wówczas, gdy na szali leżą sprawy najwyższej wagi państwowej czy przetrwanie rządu (np. przy uchwalaniu budżetu). W efekcie, 13 życia ludzkiego. Stały się one niemalże wizytówką Wielkiej Brytanii. Nowe prawo przewiduje licencje na klonowanie ludzi i wykorzystywanie ludzkich tkanek do laboratoryjnego tworzenia embrionów nawet bez zgody dawców. Zakłada również prawo do sztucznego rozrodu dla kobiet zgłaszających się bez listopada 2008 roku królowa brytyjska podpisała najnowszą ustawę zawierającą potencjalnych ojców dla dzieci, których stworzenia się domagają. Przewiduje także zezwolenie na programowe tworzenie dzieci tylko jako źródła tkanek i organów dla wcześniej urodzonego rodzeństwa oraz licencje do wykorzystywania embrionów w badaniach niezależnie od tego, czy istnieją alternatywy, jak i do tworzenia hybryd ludzko-zwierzęcych2. Gazety cieszą się niewyczerpanym strumieniem afer rodem z klinik in vitro – wciąż powtarzają się tytuły o białych rodzicach rodzących czarne dzieci, o embrionach przekazywanych heterologicznym matkom bez zgody rodziców genetycznych, o młodych ludziach dowiadujących się w przeddzień ślubu, że są rodzeństwem, bo użyto nasienia tego samego dawcy. regulacje dotyczące ludzkiego rozrodu, tworzenia i wykorzystywania embrionów, The Human Fertilisation and Embryology Act1. Pod pozorem „zaostrzenia przepisów”, ww. ustawa rozszerzyła jedynie zasięg uprawnień Urzędu ds. Zapłodnienia i Embriologii Człowieka (HFEA) zawartych w ustawie z 1990 roku i zdecydowanie utwierdziła protagonistów świata sztucznego rozrodu i eksperymentów nad embrionami w poczuciu niemalże jednogłośnego prawno-politycznego i społecznego poparcia dla coraz to kolejnych „innowacji” i manipulacji w dziedzinie początków W czołówce badań embrionalnych Co prawda Londyn już od lat zdecydowanie był światową stolicą badań nad komórkami macierzystymi pochodzenia embrionalnego, ale wsparcie rządowe stało się nieodzowne. Badania tego rodzaju obecnie mogą być kontynuowane jedynie w sektorze publicznym, przy dofinansowaniu unijnym lub rządowym, bo sektor prywatny (silniejszy, np. w USA) już od dłuższego czasu skonstatował, że są to poszukiwania skazane na porażkę. W przeciwieństwie do komórek macierzystych pochodzenia somatycznego (tkanek dorosłych czy z krwi pępowinowej), embrionalne nie dają terapeutycznych sukcesów, gdyż są niefizjologiczne i łatwo przekształcają się w nowotwory. Jednakże ich wytwarzanie wiąże się z przekraczaniem nowych barier, z pewnym zbiorowym poruszeniem i taką władzą jednych nad drugimi – dorosłych nad życiem dzieci – że zdrowy rozsądek przestaje być najważniejszy. Jak zauważył poseł dr John Pugh (Southport) (LD) w decydującej debacie w Izbie Gmin 12 maja 2008 roku: Unikając kontrowersji, pozwolę sobie zacząć od sześciu niekwestionowanych i niekwestionowalnych prawd. Po pierwsze, nie jest pewne, czy badania na zarodkowych komórkach macierzystych do- Po pierwsze, nie jest pewne, czy badania na zarodkowych komórkach macierzystych doprowadzą do powstania istotnych terapii. Po drugie, nawet jeżeli tak się stanie, najprawdopodobniej jest to odległa perspektywa. prowadzą do powstania istotnych terapii. Po drugie, nawet jeżeli tak się stanie, najprawdopodobniej jest to odległa perspektywa. Po trzecie, żadne rzeczywiste terapie nie zostały jak do tej pory wprowadzone w wyniku badań nad zarodkowymi komórkami macierzystymi, ale, po czwarte, wiele terapii powstało z badań nad komórkami macierzystymi pobranymi od osób dorosłych. Po piąte, ostatecznie to badania nad komórkami pobranymi od osób dorosłych – do tej pory tego nie podkreślano – stanowią klucz do masowej produkcji komórek macierzystych. Po szóste, badania nad komórkami macierzystymi pobranymi od osób dorosłych – z krwi pępowinowej itp. – nie są moralnie problematyczne. Pomimo tego wszystkiego środowisko naukowe pragnie kontynuować rozszerzanie programu badań nad zarodkowymi komórkami macierzystymi, chociaż wyraźnie część tego środowiska zrezygnowałaby z tych badań, gdyby okazały się bezcelowe i prowadzące w ślepą uliczkę. Parlament został poproszony o rozszerzenie tego pro- gramu. Podczas spotkania, do którego odnosił się przedstawiciel Buckingham (John Bercow), profesor Colin Blakemore, były przewodniczący Rady Badań Medycznych (Medical Research Council), poprosił mnie o więcej wiary. Dlaczego nie mielibyśmy jej mieć? Cóż, pierwszym podstawowym powodem jest możliwy wpływ, jaki badania mają na swobodne podejście lub nawet brak szacunku dla ludzkiego życia. […] Gdy brak nam jasnej wykładni tego, co chcemy prawnie wykluczyć, brak nam również jasności co do tego, co chcemy prawnie przewidzieć. Jesteśmy społeczeństwem będącym w moralnym i intelektualnym zagubieniu, odbijającym się w debacie rysującej limity czasowe ad hoc i post hoc, wymyślającej prawodawstwo dla już istniejącej praktyki […]. Przekonywano mnie, abym okazał więcej wiary w tę sprawę, ale wolałbym w tym kontekście swoją wiarę móc oprzeć co najmniej na racjonalności. W podobny sposób przerysowywane są obietnice, jakie niesie ze sobą sztuczny rozród w zakresie pomocy dla par niepłodnych. Jak ukazują suche statystyki, wprowadzenie in vitro, pomimo tak dużych kosztów w postaci niszczonych embrionów, doprowadziło nawet do ogólnego pogorszenia wskaźników leczenia niepłodności. W dobie pozaustrojowego wytwarzania dzieci w dużej mierze zaniechano konwencjonalnego postępowania medycznego. Kliniki in vitro w Londynie odnotowują „nieznaną przyczynę niepłodności” aż u 50% zgłaszających się do nich par, gdyż szukanie przyczyn przestało kogokolwiek interesować. Natomiast ogólnie przyjęte zasady medycyny hipokratejskiej zakładają, iż najpierw przeprowadzana jest diagnostyka, a potem leczenie – najlepiej przyczynowe. Ostatnio modelem „powrotu” do tych klasycznych zasad stała się opracowana przez profesora Thomasa Hilgersa Repressje 261 w USA metoda NaProTechnology, dzięki której zaczynamy poznawać skalę zaniedbań w leczeniu niepłodności w dobie po in vitro. Jeden z polskich pionierów naprotechnologii, ginekolog położnik, doktor Maciej Barczentewicz, w żądaniu sprostowania, które nadesłał do „Gazety Wyborczej” po ostatnich atakach ze strony polskiego „ojca” in vitro, profesora Mariana Szama- 262 Kliniki in vitro w Londynie odnotowują „nieznaną przyczynę niepłodności” aż u 50% zgłaszających się do nich par, gdyż szukanie przyczyn przestało kogokolwiek interesować. Natomiast ogólnie przyjęte zasady medycyny hipokratejskiej zakładają, iż najpierw przeprowadzana jest diagnostyka, a potem leczenie. towicza, podał dwa szczegółowe przykłady takiej tendencji, które warto zacytować: W przypadku niedrożności jajowodów wyniki klasycznego leczenia mikrochirurgicznego z pracy Gomel V. Salpingostomy by microsurgery (Fertility & Sterility 29; 380-387, 1978) to 29% ciąż, a nie 3%, jak sugeruje „Gazeta Wyborcza” za prof. M. Szamatowiczem. Natomiast wyniki leczenia przy pomocy metod mikrochirurgii rozwiniętych przez prof. Thomasa Hilgersa sięgają 58% przy obserwacji pacjentów do 42 miesięcy po zabiegu operacyjnym (Pope Paul VI Institute Research 2004). Wyniki procedury „in vitro” w przypadku niedrożności jajowodów za pracą 2001 Assisted Reproductive Technology Success rate: National Summary and Fertility Clinics Report (United States Department of Health and Human Services) to tylko 27,5% żywych urodzeń. Pomimo upływu czasu wyniki te nie ulegają poprawie w następnych latach. Jeśli przyczyną niepłodności jest endometrio- żonków4. Czy regulacje mogą jednak spra- za to porównanie wyników klasycznego leczenia chirurgicznego – 53,9% (wyniki za pracą Jones HW, wić, że ten świat stanie się bardziej ludzki? Rock JA: Reperative and Constructive Surgery of the Female Genital Tract, Williams and Wilkins Baltimore/ London 1983) z wynikami „in vitro” – 30,8% (badanie jw. 2001 ART Success rate) pokazuje zmniejszenie się skuteczności na przestrzeni 20 lat po wprowadzeniu ART. Wyniki Instytutu Pawła VI z 2004 r. to 78% skuteczności przy obserwacji prowadzonej do 36 miesięcy po zabiegu operacyjnym3. W wyobraźni medialnej, natomiast, sztuczne zapłodnienie szybko stało się „wielkim przełomem w leczeniu niepłodności” i nieprędko straci taki status w oczach osób, które uznały możliwość tworzenia ich dzieci przez osoby trzecie w laboratoriach za pożądaną. Rodzicielstwo sprowadzone czynników „W” i „M” do Ustawa brytyjska określa klientów klinik in vitro, zamawiających pacjentów, dawców gamet i nosicielki transferowanych dzieci, nie mianem „rodziców”, „matek” czy „ojców”, lecz jako „W” (woman) lub „M” (man). Kobiety sięgające po dzieci z próbówek już nie będą musiały zgłaszać się do klinik wraz z potencjalnymi ojcami, bo taki wymóg uznano za dyskryminujący wobec lesbijek. Rodzicielstwo stało się prawem konsumenta. Cud życia został odarty z poszanowania, wydarty z intymnego języka miłości. Świat sztucznego rozrodu od początku zakłada, że ludzka prokreacja zostaje wyjęta ze sfery wyrazów właściwych tylko dla porządku miłości pełnej, wiernej, lojalnej, całościowej i wyłącznej dla mał- Samo nazewnictwo przyjęte w brytyjskiej Litera „W” chyba nie oddaje tej głębi co wyraz „matka”. sprawozdawca rządowy, Alan Johnson5. Zaczął od przedstawienia trzydziestoletniej historii laboratoryjnych ingerencji w początki ludzkiego życia. Opisał kluczowe, zdaniem Rządu, przełomy w duchu triumfu wokół dokonanych „postępów”: Gdy Louise Brown, pierwsze na świecie dzie- ustawie wydaje się temu przeczyć. Litera cko z probówki, urodziła się w Anglii 30 lat temu, „W” chyba nie oddaje tej głębi co wyraz jej poród zwiastował zasadniczy przełom w ba- „matka”. Historia i analiza natury rzeczy daniach nad płodnością, dokonany dzięki bry- też wydają się przeczyć takim nadziejom. tyjskim naukowcom. Nadejście zapłodnienia in Postępująca akceptacja dla manipulacji początkami ludzkiego życia jako efekt stopniowego procesu vitro – powstanie embrionów w laboratorium – przyniosło również ważne pytania etyczne, które wymagały wyczulonego i uważnego rozważenia. W 1982 roku baronowa Warnock została zaproszona przez rząd do przewodniczenia zespołowi, który miał rozważyć część z tych py- Nowe regulacje były efektem długiego nieprzerwanego procesu. Jak podkreśliła zeszłoroczna minister zdrowia, Dawn Primarola, opierały się one na prawnych zało- tań. W 1984 roku opublikowano raport jej Komitetu na rzecz Badań nad Zapłodnieniem i Embriologią Człowieka. Po długim procesie debaty i konsultacji powstała Ustawa o zapłodnieniu i embriologii z 1990 roku. żeniach pierwszej ustawy embriologicznej Owe przełomowe [landmark] prawodawstwo z 1990 roku i były raczej ewolucją, a nie re- utworzyło limity na używanie embrionów i zapew- wolucją, o wyraźnie zarysowanych celach: niło, że całość badań i leczenia za pomocą metod Zadeklarowanym celem rządu jest zapewnienie Wielkiej Brytanii pozostania na czele rozwoju najnowocześniejszych nauk i technologii, które stanowią wielką obietnicę dla poszczególnych ludzi, ich rodzin i społeczeństwa. Przedstawiciel Wyre Forest (dr Taylor) opisał to obrazowo, gdy mówił o chorobach, które niszczą ludzkie życia. Aby osiągnąć te cele, najważniejsze jest, aby dobra regulacja mogła utrzymać tempo i dostarczyć właściwego nadzoru. Postępy w technologii idą krok w krok z postępami w regulacjach. Są one ściśle ze sobą połączone poprzez system nadzoru i publicznego zaufania. Debatę przy drugim czytaniu nowelizacji do Ustawy o zapłodnieniu i embriologii człowieka w dniu 12 maja 2008 roku otwarł wspomaganej prokreacji było odpowiednio licencjonowane przez ciało niezależne zarówno od rządu, jak i naukowców. Utworzony został Urząd ds. Zapłodnienia i Embriologii Człowieka, pierwsza taka instytucja na świecie. Zdobyła sobie międzynarodowe uznanie i podziw, nie tylko za ważną pracę, jaką wykonuje, ale również za sposób, w jaki to robi. Wierzę, że ustawa z 1990 roku i proces prowadzący do jej powstania pokazały Parlament z jego najlepszej strony. Baronowa Warnock powiedziała wówczas: „Jesteśmy świadomi wzrastającego poczucia naglącej konieczności, aby wprowadzić kontrolę tam, gdzie jej dotychczas nie ma, oraz aby prawo zostało zaktualizowane tak, by społeczeństwo było chronione przed realnymi i słusznymi obawami wobec pozbawionej steru podróży na nieznane i groźne wody”. Repressje 263 Celem Parlamentu zawsze było popieranie postępu naukowego przynoszącego korzyści pacjentom i ich rodzinom, zabezpieczonego przez jasne ramy prawne, moralne i etyczne, które dostarczają właściwej kontroli i zabezpieczeń oraz odzwierciedlają obawy, które wiele osób żywi nt. badań dotyczących komórek macierzystych i embriologii. Warto zauważyć, jakie wydarzenia zostały przedstawione przez rządowego sprawozdawcę jako punkty przełomowe. Pozwalają one przeanalizować proces, 264 Raport pani Warnock wydany w 1984 roku przedstawiał całkowicie utylitarną argumentację za dopuszczeniem eksperymentów nad embrionami do 14 dnia lub do momentu pojawienia się rysy pierwotnej. który ostatecznie zezwolił na tworzenie „krowo-człowieka”: 1. Pierwszy sukces w postaci uzyskania zapłodnienia pozaustrojowego. Wydaje się, iż w niepamięć poszły kilkunastoletnie badania prof. Edwardsa i dr. Steptoe’a, które poprzedziły narodziny Luise Brown, a wiązały się ze zniszczeniem kilku tysięcy embrionów oraz ze skrzywdzeniem kilkuset kobiet. Jak donosi prof. Jones z Virginii w USA, już w 1965 roku dokonywano sztucznych zapłodnień i uzyskiwano ludzkie embriony w próbówkach, ale wszystkie dzieci były skazane jedynie na zniszczenie. W niepamięć też poszedł fakt, jak ciężko było powtórzyć „sukces” Louise. W Stanach Zjednoczonych dopiero trzy lata prób i wykorzystanie licznej grupy niepłodnych par, którym zamiast leczenia zaproponowano nową „technologię dla uzyskania ciąży”, doprowadziły do pierwszej donoszonej ciąży w 1981 roku. 2. Podjęcie „wydłużonych” i „wrażliwych” rozważań nad etycznymi konsekwencjami nowego przełomu, jakim stała się możliwość tworzenia dzieci w próbówkach. ry niejako był kontynuacją Komitetu pani Warnock. W swoich założeniach HFEA zachowuje niezależność od rządu i od świata nauki, choć wśród członków występują wyłącznie osoby, które popierają eksperymenty dokonywane na dzieciach w fazie embrionalnej oraz ich sztuczne wytwarzanie w próbówkach1. Jest instytucją, która bodę w ingerencjach w życie dzieci w fazie embrionalnej, a które, jak sama wyznaje, nie znajdują poparcia w faktach biologicznych, zmierzając jedynie do niwelowania społecznych niepokojów: Johnson słusznie zauważył, że propozycje tworzenia dzieci na szkiełkach laboratoryjnych nie spotkały się ze zdecydowanym odrzuceniem społecznym, lecz otwarły jedynie długą, skomplikowaną debatę. Miało to duże znaczenie w procesie prowadzącym do szerokiego uniewrażliwienia na nowe realia. 3. Powierzenie pani baronowej Warnock poprowadzenia przesłuchań społecznych i komitetu badawczego w przedmiocie sztucznego rozrodu i badań nad embrionami. Sprawę oddano w ręce inteligentnej, postępowej kobiety przynależącej do brytyjskich elit, która miała zapewnić pozory ich ucywilizowania. 4. Raport pani Warnock wydany w 1984 roku przedstawiał całkowicie utylitarną argumentację za dopuszczeniem eksperymentów nad embrionami do 14 dnia lub do momentu pojawienia się rysy pierwotnej. 5. Ustawa z 1990 roku, uchwalona po długich konsultacjach i debatach, która stworzyła system licencji dla klinik in vitro i dla programów badawczych wykorzystujących embriony. Minister określa ją jako „przełomową” i „przykładową”. Miała ulec jedynie „uaktualnieniu” na drodze proponowanych przez nią nowelizacji. 6. Powołanie HFEA6, czyli Urzędu ds. Zapłodnienia i Embriologii Człowieka, któ- właściwie przed nikim nie odpowiada za swoje decyzje. Szczyci się tym, że udziela cały ten proces się rozpoczął, nie ma żadnego szczególnego etapu rozwoju, który jest ważniejszy od innych; wszystkie etapy rozwoju stanowią część ciągłego procesu i w sytuacjach, gdy jakiś etap nie będzie miał normalnego przebiegu, nie nastąpi we właściwym czasie i w odpowiedniej kolejności, dalszy rozwój ustanie. Tym samym z biologicznego punktu widzenia nie istnieje jeden identyfikowalny punkt w rozwoju embrionu, poza którym nie powinien on być utrzymywany przy życiu w szkle. Jednakże uzgodniliśmy, że to był obszar, w którym należy podjąć jakąś precyzyjną decyzję w celu uspokojenia publicznych niepokojów. HEFA jest instytucją, która właściwie przed nikim nie odpowiada za swoje decyzje. Szczyci się tym, że udziela licencji by return of post. licencji by return of post – czyli zwrotną pocztą – i w najmniejszym stopniu nie hamuje działań laborantów prowadzących badania nad dziećmi w fazie embrionalnej. Udziela im jedynie prawnej legitymizacji. W 2007 roku twórca sklonowanej owcy Dolly, prof. Wilmut, uzyskał licencję HFEA na klonowanie ludzi. Często udzielane są licencje na eugeniczne praktyki w zakresie diagnostyki preimplantacyjnej, uznawane w większości państw świata za zupełnie niedopuszczalne. Niemniej jednak urząd HFEA stał się prekursorem dla wielu innych urzędów, rad bioetycznych i komisji eksperckich na świecie. Niewątpliwym „liderem” wyżej wymienionego procesu była pani Warnock, której raport był stale cytowany w zeszłorocznej debacie parlamentarnej, pomimo iż został napisany 25 lat temu. Właśnie baronowa Warnock pierwsza zastosowała i opisała metodę decydowania o zasadach, które miałyby nam zezwolić na daleko idącą swo- Podczas gdy synchronizacja kolejnych etapów rozwoju w czasie jest rzeczą krytyczną [w rozwoju embrionu – MŚ], od momentu gdy Metodologia pani Warnock jeszcze w latach 80. spotkała się z ostrą krytyką. Jak napisali Clarke i Linzey: „Jest to oczywisty przykład zastosowania kryteriów zewnętrznych wobec problemu wymagającego wytyczenia twardych i jednoznacznych kryteriów wewnętrznych”7. Pani Warnock niemalże wprost przyznaje, że wyznaczyła limit czasu dla dopuszczalności badań na drodze własnej arbitralnej decyzji, gdyż jej celem nie była zgodność z prawdą, lecz nagięcie rozumowania do konkluzji pożądanej przez autorów. Wskazanie na 14. dzień rozwoju dziecka w fazie embrionalnej było po prostu arbitralną decyzją, aby ludzie się nie obawiali, że rozwój dzieci będzie kontynuowany w szkle tak długo, aż byłyby one gołym okiem widzialne i rozpoznawalne. Łatwiej znieczulić na rzeczy niewidzialne. Repressje 265 266 W niewielkiej grupie społeczeństwa to jej rozumowanie wzbudziło wstręt. Silniejszy natomiast okazał się entuzjazm dla propozycji, które miały zaradzić niepokojom społecznym i zarazem zezwolić na nieskrępowany dostęp do technologii sztucznego wzburzone decyzją o podążeniu w rzeczy nieetyczne. Pozorna ostrość regulacji może też dawać pozory kontroli dla praktyk, które w rzeczywistości stały się łatwiejsze towana ze szczególnym szacunkiem, oraz dlatego, do przeprowadzenia. Podczas debat nad niezależnie od Parlamentu, polityków i ministerstw, nowelizacjami do ustawy głosy ze wszyst- gdy chodzi o poszczególne obszary badań, ale urząd Pani Warnock niemalże wprost przyznaje, że wyznaczyła limit czasu dla dopuszczalności badań na drodze własnej arbitralnej decyzji, gdyż jej celem nie była zgodność z prawdą, lecz nagięcie rozumowania do konkluzji pożądanej przez autorów. kich stron świata politycznego układały się ustanowiono dla celów kontrolnych. rozrodu i nieskrępowane możliwości nowych badań wkraczających w tajemnice początków ludzkiego życia. Zgodnie z tym samym tokiem rozumowania, co również potwierdza sprawozdawca Johnson, celem parlamentu zawsze było wspieranie przełomów naukowych poprzez dostarczenie ram prawnych i etycznych, które udzielałyby odpowiedzi wobec pojawiających się niepokojów. Johnson również kilkakrotnie odwoływał się do faktu, iż Pani Warnock wciąż pilotowała prace nad nowelizacją regulacji, których wprowadzenie zainicjowała 25 lat wcześniej. Dalsza debata zawierała częste wzmianki o tym, jak ważne były standardy kontroli i restrykcji, aby społeczeństwo mogło czuć się bezpieczne i spokojne. Wydaje się, że położenie akcentu na ostrość regulacji po udzieleniu sankcji prawnej dla określonych wątpliwych praktyk ma na celu uspokojenie sumienia społecznego, które zostało strony. Członkowie Partii Pracy, jak i Partii że wszyscy zdali sobie sprawę, iż podniesione zostały poważne obawy etyczne w odniesieniu do tego, co było czynione. Zdecydowano, że decyzje (etyczne) powinny być podejmowane, do pewnego stopnia, w zgodny chór opiewający postępy doko- Mój szanowny przyjaciel, członek Izby Lordów nane na drodze badań nad dziećmi w fazie z South Cambridgeshire (pan Lansley), stwierdził, że embrionalnej i ich obiecane konsekwencje szczęśliwym skutkiem ubocznym prawa z 1990 roku w postaci terapii dla milionów chorych. Wydawały się głuche na fakty, iż tak właściwie postępów nie dokonano i coraz więcej na- było to, iż uczyniło ono ten kraj jednym z liderów w światowych badaniach nad niszczącymi chorobami genetycznymi oraz w badaniach powiązanych na różny sposób z ludzkimi embrionami. Nie było to ce- ukowców, a wśród nich nawet twórca Dol- lem tej legislacji i nie powinno to być celem ustawy, ly, prof. Wilmut, już nie wierzy w te obiet- nad którą obecnie debatujemy, aby zaprojektować nice i przekierowało swoje badania w inne Konserwatystów, która wprowadziła pierw- reżim w większym stopniu zezwalający na konkurencję z innymi systemami. Celem jest zapewnienie obywateli, iż Parlament ma wzgląd na potrzebę ustanowienia prawidłowych ram prawnych i etycznych, szą formę regulacji w 1990 roku, właściwie w których zakresie najlepsi naukowcy i medycy mogą udzielali niemalże jednogłośnego wsparcia czuć się pewni w swojej pracy. dla planów rządowych. Warto w tym miejscu W trakcie debaty głosy ostrożności i sprzeciwu, przytoczyć słowa byłego Ministra Zdrowia, na przykład posłanki Geraldine Smith, posła Davida konserwatysty, Kennetha Clarke’a, który pi- Amessa czy posła Williama Casha, pozostały całkowi- lotował prace nad ustawą z 1990 roku: cie odosobnione, i odnosiły się jedynie do szczegó- Niezbędne jest uświadomienie sobie, o czym jest ta ustawa, gdy będziemy ją teraz zmieniać tak, jak bez wątpienia musimy. Badania na embrionach były przeprowadzane w tym kraju przez około 20 lat przed ustawą z 1990 roku. Pierwsze dziecko z probówki narodziło się w 1978 roku, a metody sztucznej prokreacji stawały się coraz powszechniejsze. Podczas 12 lat poprzedzających ustawę z 1990 roku takie badania były zupełnie samorzutną, nieuregulowaną aktywnością; każdy badacz czynił własne sądy etyczne nt. tego, jak daleko te badania powinny pójść. […] lacjach, na przykład do sprawy zapłodnienia in vitro Celem prawa z 1990 roku było ustanowienie ram ustawowych. Stało się tak dokładnie dlatego, że wszyscy zgadzali się, iż ludzka tkanka musi być trak- łowych kwestii zawartych w proponowanych regudla par homoseksualnych, a nigdy do ich ogólnej zasadności. Były to głosy wysoce kompetentne, ale nie wywarły żadnego wpływu. Smith podkreśliła, że według rejestrów HFEA już co najmniej 2 miliony dzieci w fazie embrionalnej zostało umyślnie zniszczonych w praktykach licencjonowanych przez tę instytucję. Niemniej jednak nikt się tą liczbą nie przejął. Fakt, że ta liczba już nie mogła nikogo poruszyć, wynika z natury rzeczy. Niszczenie dużych liczb ludzkich dzieci jest niejako dalszą konsekwencją tego, że w ogóle przyjęte zostało założenie, że dziecko można stworzyć na zamówienie – poprzez działa- nia laborantów łączących gamety na szkle – zamiast w miłości. To, iż rodzice nie oponują przeciwko takiemu wykorzystaniu ich potencjału prokreacyjnego, ich gamet, też wynika z wcześniejszego poniżenia i instrumentalizacji ich samych. Są poniżeni poprzez zezwolenie na to, że to lekarz lub laborant będzie inseminatorem lub impregnatorem kobiety, jak i na to, że mężczyzna dostarczy plemniki na drodze samopobudzenia, gdy psychofizyczne pobudzenie normalnie Głosy innych liderów, zwłaszcza przedstawicieli wspólnot religijnych czy Kościoła katolickiego, również nie odbiły się znacząco na całym procesie. wyrażające miłość, intymność i wyłączność będącą składową aktu małżeńskiego jest osiągane za pomocą pornografii w klozecie kliniki. Początku tej równi pochyłej, która prowadzi do lodówek pełnych dzieci, hybryd ludzko-zwierzęcych, prób klonowania i eugeniki preimplantacyjnej, tak naprawdę należy szukać jeszcze wcześniej niż w pojawieniu się Louise Brown8. Głosy innych liderów, zwłaszcza przedstawicieli wspólnot religijnych czy Kościoła katolickiego, również nie odbiły się znacząco na całym procesie. Jak wskazują ataki medialne na Kościół katolicki w przeddzień decydujących debat, to właśnie głosów jego przedstawicieli obawiano się najbardziej. Osoby, które wypowiedziały się publicznie, nie wyraziły jednak jednoznacznego sprzeciwu wobec tworzenia dzieci w szkle, lecz raczej nawoływały jedynie do Repressje 267 stworzenia nowej narodowej Rady Bioetycznej lub skupiały się wyłącznie na niektórych niepożądanych konsekwencjach sztucznego rozrodu, nie odnosząc się do samej istoty rzeczy. Można było odnieść wrażenie, że biskupi sami sobie odmawiali racji. Współorganizowali debaty9, ale nie czerpali z całego zasobu nauczania Koś- 268 cioła, zwłaszcza z zasobów teologii ciała, aby bronić godności przekazywania życia ludzkiego. Z pewnością mogło to mieć decydujące znaczenie dla uzyskania iluzji jednogłośności całego społeczeństwa w akceptacji dla zasady in vitro. W efekcie w głosowaniu w Izbie Gmin nowe propozycje liberalizujące poprzednią, już liberalną, ustawę uzyskały 340 głosów za i 78 przeciw. Proporcje w Izbie Lordów – w której zasiadają obecnie też odznaczeni pionierzy świata sztucznego rozrodu, np. baronowa Warnock czy lord Robert Winston – zapewniły jeszcze większe poparcie dla nieskrępowanej swobody badań i rozrodu kosztem życia dzieci. Czy ten wynik może nas dziwić? Wydaje się po prostu przykładem, jak niebezpieczne i demoralizujące może być samo otwarcie debaty nad rzeczami zgoła nieludzkimi, i następnie tworzenie dla nich ram prawnych. Jak ostatnio zauważył dr Tadeusz Wasilewski, były kierownik jednej z polskich klinik in vitro w Białymstoku, który zaniechał praktyk w sztucznym rozrodzie dwa lata temu: „jeśli tylko otworzymy furtkę dla takich praktyk, to koń się tak rozpędzi, że i zawiasy złamie, i przęsło pęknie…”10. Wyręczanie Pana Boga w tworzeniu dzieci pod mikrosko- pem jest na swój sposób narkotyzujące dla wszystkich współuczestników takiego procederu – także dla izb legislacyjnych. Ma charakter spektakularnego cudu. Okrzyk Goethego, na koniec opisu stworzenia dziecka w szkle w Fauście, „Wydarta naturze chwała!”, wydaje się zagłuszać wszystkie ciemne strony tej rzeczywistości. Efekty zgodne lub sprzeczne z deklaracjami, ale w istocie takie same Niemniej, jedno musimy Anglikom oddać: dopięli swoich deklarowanych celów. Pani Warnock uzyskała dokładnie to, do czego otwarcie dążyła. Uzyskała społeczną akceptację dla nowych praktyk oraz wyciszenie wszelkich niepokojów. Dużo mówiła o „kontroli”, o „nadzorze” i o całkowitym zakazie klonowania reprodukcyjnego (dopuszczając tym samym klonowanie „terapeutyczne”), aby pozostawić wrażenie, iż nowe regulacje dokonają pożądanej poprawy sytuacji. W rzeczywistości jednak ogromnie ułatwiły nieskrępowane wykorzystywanie i następnie niszczenie dzieci w fazie embrionalnej i umiejscowiły Wielką Brytanię at the forefront of embryo research – na czele badań nad embrionami. W wielu innych państwach, na przykład w Niemczech czy we Włoszech, protagonistami raportów i ustaw regulujących sztuczny rozród i laboratoryjne manipulacje nad embrionami stały się osoby deklarujące priorytet obrony interesów embrionów. Pisali i poddawali pod głosowanie kompromisowe propozycje legislacyjne, które lepiej odpowiadały wrażliwości da- nego społeczeństwa niż liberalna wersja angielska, gdyż były w różnym stopniu bardziej restrykcyjne11. Podejmowali się ról takich, jakich w Anglii podjęła się baronowa Warnock, i – jak ukazują dostępne dane – uzyskali te same efekty w postaci coraz większej społecznej akceptacji i prawnych ułatwień dla praktyk związanych ze sztucz- bo nikt nie odważył się prosić o powrót do punktu wyjścia. Pomimo iż protagonistami tego ustawodawstwa były osoby związane z Movimento per la Vita, skutki są porównywalne do tych osiągniętych w Anglii, z tą różnicą, że pani baronowa otwarcie do nich dążyła, a dla nich staje się to owocem naiwności czy braku roztropności. nym rozrodem. We Włoszech, na przykład, po wprowadzeniu ustawy z 2004 roku wiele osób uwierzyło, że już przynajmniej nie będzie takich przypadków jak 79 letnia kobieta Podobna perspektywa otwiera się obecnie przed Polską. Jest istotne, aby talenty polityczne naszych przywódców nie uczyniły z nich kolejnych pań Warnock. Decydujące może być też wyraziste stanowisko chociażby kilku biskupów, jak też brzemienna w skutkach może okazać się jakakolwiek niejednoznaczność w ich wypowiedziach, jeśli takie panie lub panowie Warnock mieliby się w Polsce uaktywnić. Ważne jest też tworzenie pozytywnych modelów postępowania, jak na przykład w systemie NaProTechnology, aby złamać monopol sztucznych metod rozrodu w myśleniu o leczeniu niepłodności. Potrzebna będzie wytrwałość i cierpliwość, aby nie ulec argumentom „stanu faktycznego” i „powszechnych sentymentów” czy pokusie pozornego uporządkowania rzeczy niepodlegających jak dotychczas prawnej kontroli. Ceną kontroli prawnej zawsze pozostanie legitymizacja dla sztucznego rozrodu, chyba że byłby wyegzekwowany całkowity zakaz tworzenia dzieci przez jakiekolwiek laboratoryjne interwencje. Wydaje się, iż lepiej jest w ogóle nie tworzyć złego prawa, aniżeli tworzyć ramy regulacyjne dla rzeczy zgoła nieludzkich, które, co więcej, działają jak środek narkotyzujący, osłabiający rozum i serce całych społeczeństw. Podobna perspektywa otwiera się obecnie przed Polską. Jest istotne, aby talenty polityczne naszych przywódców nie uczyniły z nich kolejnych pań Warnock. rodząca dziecko w Mediolanie. Jednakże raport Ministerstwa Zdrowia na rok 2007 odnotował funkcjonowanie 352 licencjonowanych placówek przeprowadzających in vitro, co daje wynik porównywalny do całych Stanów Zjednoczonych razem wziętych, w których działają 402 kliniki przy pięciokrotnie wyższej populacji. Strony internetowe Ministerstwa zdradzają, że włoski rząd sam organizuje szkolenia na temat tego, jak przeprowadzać proceder laboratoryjnego tworzenia dzieci. Trwa przy tym społeczne przekonanie, że wszystko jest pod kontrolą i negatywne zjawiska zostały wyeliminowane, choć „wspomaganego rozrodu” jako takiego nie można już zakwestionować. Zsuwanie się po równi pochyłej z pewnością nie zostało powstrzymane, Repressje 269 270 Przypisy: 1. Pełen przebieg debaty i prac legislacyjnych jest dostępny na stronie: http://services.parliament.uk/bills/2007-08/humanfertilisationandembryology.html. Omawiane nowelizacje są dostępne pod adresem: http://www.opsi.gov.uk/acts/acts2008/ukpga_20080022_en_1. 2. Odkąd coraz lepiej poznane są poważne komplikacje oraz skutki uboczne związane z pobieraniem większej liczby komórek jajowych od kobiet – zwłaszcza zespół hiperstymulacji jajników, który może prowadzić nawet do śmierci – i pojawiły się utrudnienia w uzyskaniu zagranicznych źródeł ludzkich komórek jajowych (były przez wiele lat sprowadzane z Rumunii), powzięte zostały starania wykorzystywania zwierzęcych komórek jajowych, których jądrowy materiał genetyczny może zostać zastąpiony ludzkim genomem. 3. List dra Macieja Barczentewicza, prezesa Fundacji Instytut Leczenia niepłodności małżeńskiej imienia Jana Pawła II, do Redaktora Naczelnego Lubelskiego wydania „Gazety Wyborczej” z dnia 2 kwietnia 2009 roku. 4. „Metody wspomaganego rozrodu niszczą ludzki akt, który jest najbardziej podstawowym aktem wytwarzającym więzi rodzinne, radykalnie separując symbolikę i wzmocnioną ekspresję miłości pary od procesu prowadzącego do powstania ich potomstwa. Zamiast bycia traktowanym jako równe w godności wobec tych, którzy dali mu życie, tak jak to jest w przypadku prokreacji naturalnej, dziecko powstałe metodą wspomaganego rozrodu znajduje się w pozycji głębokiego podporządkowania woli technologów i rodziców. Technolodzy stają się »twórcami« innego bez ochrony ze strony kochających rodziców”, Anthony Fisher, IVF: The Critical Issues, Collins Dove, Melbourne, 1989, s. 170. 5. Tekst wystąpienia na stronie: http://www.publications.parliament.uk/pa/cm200708/ cmhansrd/cm080512/debtext/80512-0004.htm. 6. Aktualne dane o wydawanych decyzjach są zawarte na oficjalnej stronie Urzędu: http:// www.hfea.gov.uk. 7. P.A.B Clarke, A. Linzey, Research on Embryos: Politics, Theology and Law, Lester Crook, Londyn 1988, s. 26. 8. Pierwszą znaczącą na świecie instytucją, która oficjalnie poparła propozycje rozdzielenia prokreacji od jednoczącego znaczenia aktu seksualnego, czyli udzieliła oficjalnej aprobaty dla praktyk antykoncepcyjnych, stał się Kościół anglikański w słynnej deklaracji Lambeth w 1930 roku. Wkrótce w tym samym kierunku podążyły inne wspólnoty protestanckie, a w Wielkiej Brytanii też wielu katolików. Treści zawarte w encyklice Pawła VI, Humanae Vitae, były powszechnie przemilczane przez biskupów w Anglii. Nie jest to bez znaczenia, gdyż sztuczny rozród jest w zasadzie „zerwaniem związku między dwojakim znaczeniem tkwiącym w stosunku małżeńskim: między oznaczaniem jedności i oznaczaniem rodzicielstwa” (HV9), którego wcześniej, przed dobą powszechnie stosowanej antykoncepcji, prawie nikt, poza sektami manichejskimi, nie kwestionował. 9. Na przykład debata publiczna w dniu 16 maja 2008 roku współorganizowana przez Konferencję Episkopatu Anglii i Walii oraz Uniwersytet Oksfordzki pt. Science, Ethics and Faith – a conversation about the Human Fertilization and Embryology Bill, patrz: http://www. flyonthewall.com/FlyBroadcast/wellcome.ac.uk/16May2008/. 10. Cytat z konferencji pt. NaProTechnology – wyzwanie dla współczesnej medycyny, Warszawa, 22 marca 2008 roku. 11. Warto też bliżej przyjrzeć się propozycjom ograniczenia procederu sztucznego zapłodnienia do tworzenia tylko jednego embrionu i jego transferu. Również te propozycje nie dają dostatecznej ochrony embrionom. Patrz: Creation and Transfer of a Single Embryo in Reproductive Technology: Commentary to assist with the development of a policy, Southern Cross Bioethics Institute, July 2008. Maria Środoń (ur. 1977): ukończyła historię i medycynę na Cambridge University. Jest dyrektorem wykonawczym polskiego oddziału MaterCare International. Matka trójki dzieci. 271 Repressje