Po co były dyktator wrócił na Haiti

Transkrypt

Po co były dyktator wrócił na Haiti
Fundacja Otwarty Dialog
Al. J. Ch. Szucha 11a/21
00-580 Warszawa
T: +48 22 307 11 22
Po co były dyktator wrócił na Haiti
59-letni Jean-Claude Duvalier przybył niespodziewanie do Port-au-Prince po 25 latach
spędzonych na wygnaniu we Francji.
– Wróciłem, by pomóc – oświadczył po wylądowaniu w niedzielę w stolicy Haiti. Rodzina
Duvalierów rządziła tym krajem 29 lat. Jean-Claude był 19- latkiem, kiedy w 1971 roku przejął
władzę po zmarłym ojcu Francois Duvalierze, z zawodu lekarzu, nazywanym pieszczotliwie "Papa
Doc", choć rządził krajem twardo, a prezydentem został (w 1957 r.) dzięki sfałszowanym
wyborom. Zanim umarł, wyznaczył na następcę syna, zwanego "Baby Doc".
Dzięki złowrogim Tontons Macoutes, osobistej policji Duvalierów, najmłodszy przywódca świata
utrzymał władzę jeszcze dłużej niż jego ojciec. Uciekł z kraju, gdy po piętach deptali mu
powstańcy. Osiadł na francuskim Lazurowym Wybrzeżu. Żył dostatnio, bo nim opuścił kraj w
popłochu, wyprowadził ponoć z kasy państwa ponad 100 mln dolarów. Co jakiś czas napomykał,
że chce wrócić do kraju. Trzy lata temu za pośrednictwem haitańskiego radia przeprosił rodaków
za "błędy". Prezydent René Préval powiedział wtedy, że prócz przebaczenia jest też
sprawiedliwość. Haitańska organizacja obrońców praw człowieka RNDDH oskarża juniora o
nieulegające przedawnieniu zbrodnie przeciw ludzkości (za jego rządów miało zginąć 60 tys.
ludzi) i okradanie kasy państwa.
Teoretycznie mógłby zostać zatrzymany.
Władze Haiti twierdzą, że powrót wygnańca kompletnie je zaskoczył, ale na lotnisku na "Baby
Doca" i jego żonę czekała godna pary prezydenckiej eskorta złożona z 15 motocyklistów i sześciu
samochodów terenowych.
Zapewne nim zdecydował się na powrót, dostał gwarancje bezpieczeństwa. Premier Jean-Max
Bellerive tłumaczył, że Jean-Claude Duvalier jak każdy Haitańczyk ma prawo wrócić do ojczyzny.
– Oby tylko jego obecność nie skomplikowała już i tak napiętej sytuacji politycznej – dodał szef
rządu. W dniu, w którym "Baby Doc" wylądował w Port-au-Prince, na Haiti miała się odbyć druga
tura wyborów prezydenckich. Przełożono ją na później, bo wyborcy są przekonani, że wyniki
pierwszej zostały sfałszowane. Mogłoby dojść do zamieszek.
Rok po trzęsieniu ziemi, w którym zginęło prawie ćwierć miliona ludzi, Haiti, borykające się w
dodatku z epidemią cholery, wciąż potrzebuje pomocy. Właśnie kataklizm miał przesądzić o
powrocie "Baby Doca".
Na lotnisku i przed luksusowym hotelem w Port-au-Prince na Duvaliera czekały setki
zwolenników przekonanych, że tylko on może doprowadzić do pojednania narodowego.
Większość Haitańczyków zastanawia się jednak, jak zamierza on wykorzystać chaos w swoim
kraju do własnych celów.
Źródło: Rzeczpospolita
facebook.com/OpenDialogFoundation | [email protected] | www.odfoundation.eu