ZMÓWINY
Transkrypt
ZMÓWINY
ZMÓWINY Osoby: Błażej - gospodarz Błażejowa -gospodyni Kasia - córka Błażeja Szymek - narzeczony Kasi Mateusz - ojciec Szymka Wojcieszka - sąsiadka Dróżba Grajek Młodzież Opracowanie - Anna Leśkiewicz Adaptacja - Wojciech Ziółko AKT I SCENA I Wiejska izba. Proste sprzęty: ławy, stół. Na środku, na wprost widowni siedzi Błażej i majstruje koło cep. Z boku siedzi Błażejowa i obiera ziemniaki. Światło półpełne, z podświetleniem tej części sceny, gdzie toczy się akcja. ~ ~ ~ ~ ~ ~ Błażej Błażejowa Błażej Błażejowa Błażej Błażejowa ~ Błażej ~ Błażejowa ~ Błażej - ... Ty słysałaś? - No, cegóz? - Chciołem ci powiedzieć, ze druzbujom do Kaśki. - Do Kaśki?! Niby kto?.. - To się nie spodziwos kto! No, juści Michoł od Mądrego. - Coo!? Michoł!? A cóz to, Kaśka nie worto lepsego, sykowniejsego kawalyra?... Aa, zreśtą, cy jej juz tak pilno do chłopa? Skotyra końcy dopiero dwudziesty rok, to jesce śtyry latka moze być w panieństwie.... - Ty myślis, ze się znajdzie taki głupi jak jo, co cie juz po pół kopy lotek broł? Teroz takich nima. Kazdy chce młodom i do zecy dziewcyne - a nie starego grzmota! - Widzicie go! Przypomniołeś se swoje kawalyrstwo? A dyć dziękuj Bogu zem cie chciała! Bo i co z ciebie był za kawalyr? Niemrawy, nieruchawy - prowdziwo ciemienga. Dopieroś przy mnie nabroł ruchu i wyglądu chłopskiego! - Staro! Waguj się z twojom gębom, bo moze dojść do obrazy Boskiej. Mnie nie przyganioj, zebym jo ci nie wypomnioł. To ci ino rzeknę - zeby nie jo, dziywką byś została do tego czasu! ~ Błażejowa tych ~ Błażej ~ Błażejowa to ~ Błażej Bo kto by taką leciwą Magde broł. A jo se myśle: starso, bo starso, ale moze będzie pokorno.. A dzisiok patrzcie! Gębe se rozwiyro i to na mnie - gospodorza i chłopa! Pazyra zatracono! - Moze byś juz skońcył z tym godaniem, bo to nijak na chłopa nie pasuje.... Lepiej godej o druzbach. Któz ci o nich godoł? - Nie kces słuchać prowdy? Myślis ze jo wszyćko zabacył? A jo i to pamientom, ze się wszyćcy ze mnie prześmiewali, ze takom starom Magde biere! A jo wszyćko ścierpioł - i ona mnie dzisiok od niemrawców wyzywo! Pocekoj - bedzies mieć niemrawca, jak się po chłopsku do ciebie zabiere i wielo kiela paskiem przeciągne... - A cóz se myślis ze jo się dom?! Jak koze paskiem przeganiać?! Nie dałam się do tej chwili, i dali się nie dom! Godej co trza, gęby se nie poniewiyroj, bo jo nie tako strachliwo - i pod ręke ci sama nie podleze.... No, któz ci o tych drózbach godoł?.. - Jakosi ścierpieć nie mozes od ciekawości.... Kto mi godoł... A juści - Wojciech Kuźma. Spotkoł ci mnie i od tego do tego tak zacyno... Wiys co Błazek? Michoł od Mądrego chce się żynić i upatrzył se twojom Kaśke... I jak ci się rozgodoł, tak ci tego Michała wychwoloł, ze nie przeklętnik, nie zodno powsinoga, a i nie biydny! Ano nima mu co przyganić - jakby ~ Błażejowa ~ Błażej ~ Błażejowa ~ Błażej ~ Błażejowa ~ Błażej się Kaśce nadoł, to niechby się pożynili.... - To tyz trza se z Kaśką pogodać - gwołtu nima co robić, bo skłytyra jesce młodo. A jakby się jej ten Michoł spodoboł, to niechby.... A nie wiys co mu ojcowie dajo?... - Cóz się tak pytos?.. Bogoca byś chciała? Ej, Magda, Magda - ty się ino patrz, zeby uczciwy był i stateczny - nie przymierzając - jak jo!!! - Tak ino godos. Wiym ze się do bogatego az polis. Mało to mnie naprzygadujes, zem mało wniesła... Juści zem bogato nie była, alem ci robiła od świtu do zmroku i wszyćkiego przysporzyła! Może powis ze nie?! - Co ta bede o tym godoł... O Kaśce teroz godka. Trza ją zawołać ... Kaśkaaa!!! - (podchodzi do drzwi) ...Kasiu.... A pójdź ze chaw! - Kaśka!!! Cóz to, jak dziedzicke trza cieprosić?! Skoranie Boskie ze skotyrom... SCENA II ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ Kaśka Błażej Kaśka Błażej Kaśka Błażej Błażejowa ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ Błażej Kaśka Błażej Kaśka Błażej Kaśka Błażejowa Błażej ~ Kaśka ~ Błażejowa ~ Błażej ~ ~ ~ ~ Kaśka Błażej Kaśka Błażej ~ Kaśka ~ Błażej ~ Kaśka ~ Błażej ~ Błażejowa ~ ~ ~ ~ ~ ~ Błażej Kaśka Błażejowa Błażej Błażejowa Błażej - (wpada zdyszana) Wołaliście tatusiu?.. - I jo wołom i matka się drze, a tyś przygłuchła cy co? - Iii, gdziem ta głucho - przy płocie inom stoła, to i nie słysałam.... - Przy płocie? Cóześ tam sukała? Godałaś tam z kim cy co? - Iii, jo tam wcale nie godała, inom więcej słuchała.... - Słuchałaś? Niby kogo! - Dejno ojciec spokój... Tak z niej wyciągos, jak nieprzymierzając - flaki z bydlęcia... Godała, to godała... no i cóz z tego? - Juści, o to chodzi, z kim godała. No, powiedz Kasiu, kto stoł przy płocie? - (wstydliwie) Jo stoła z jedny strony, Symek od Matusa z drugi iii... - No, godej dali.... - Jii... godoł... - Co godoł!! - (zakrywa oczy fartuszkiem) ..Ze mnie lubi.... - To juści prawdziwie godoł, bo któz by cie Kasiu nie lubioł... - Bezkurcyjo jedna... nijak mi nie dos dokońcyć tej gadki... Przestaj, aż jo wypenetruje, co ona se myśli. - A tyś mu co na to pedziała?.. - (milczy i oczy zasłania fartuszkiem) - A dyć powiedz Kasiu, nie wstydaj się... - Idź no matka zaźryć do stajni, bo się tam cosi tłuce...- A to niewyparzony babski jęzor, nie wytrzymoiściewy, jino miele nim, a miele (do Kasi) - A teroz ty skotyro, godej coś mu pedziała. - Nic, boście wołali - tatusiu... - A jakbym nie wołoł? - To bym mu sepła, ze tyz go barz lubie... - Nie będzie nic z tego lubienio, bo jo cie kce za Michała wydać. Przydom tu dzisiok druzby i wszyćko się z nimi ugodzi... - Za Michała?! (z płaczem) - Tatusiu! Jo za Michała nie pódę. Taki paskudny, tako niezdara... - (nie zważa na słowa Kaśki) ... Grontu kawoł pieknego dostanie, chołpa tez nicego sobie, krzoki jakieś tyz majom, bydląt sporo, sprzęty w chołpie - sporo tego wszyćkiego. Dlo ciebie nima lepsego kawalyra... - Jo go i tak nie kce!! (wybiega z płaczem) - Mo tu przyjść Wojciech Kuźma, to go piyknie przywitej, w ręke pocałlluj, a potem se jidź, a my juz wszyćko uradzimy...Cy ty wies, ze ojca trzeba słuchać? Drzewi tak bywało i teroz tyz, ze ojciec w żyniacce rządzom, a nie dziewki. Jo ta lepi wiem. Na biyde cie nie dom... - (w drzwiach spotyka się z Kaśką) - Lo Boga, Kasiu, cóz to ojciec z tobą wydziwio? Sproł cie cy co? - (nie zwraca na nikogo uwagi - siedzi za stołem i myśli) - (płacze) - No godejcies, cegłe ona tak ślocho? - Ranny dysc skotyry płac, prętko przejdzie, nima się cym turbować. - Ale cegóz się ślimardzy? - Ano, juści ślocho, ze Symek dlo nii za biydny i nijak za niego wydać się nie moze, bo jo dlo ni Michała sykuje. Bierz się do roboty, nie dumaj, bo nie twoja w tym głowa ino moja. ~ Błażejowa ~ Błażej ~ Błażejowa - Błazek, cosi tu nieakuratnie robis. To tak niby gwołtem bedzies jom za tego Michoła pchoł? - Juści, na biyde jom dom?.. Nie wtykoj nosa, gdzie nimos zodnego rozrachunku. (ogląda cepy) Bez wos tylem casu zmitręzył, zem ani uczciwie koło cyp nie zrobił... Zacnij no z babami, to cie tak zacnom motać... Jino ze jo chłop jak się patrzy i zodny się nie dom. (do Błażejowej) - Bierz się i ty do jakiegoś obrządku, bo nikaj twoi roboty nie widać. - A twojom to niby doźryć mozno?! SCENA III ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ Błażejowa Wojcieszka Błażejowa Wojcieszka Błażejowa Błażej Wojcieszka Błażejowa Wojcieszka Błażej Wojcieszka Błażej Wojcieszka Błażejowa Błażej Wojcieszka ~ Błażej ~ Wojcieszka ~ Błażejowa ~ Wojcieszka ~ Błażej ~ Wojcieszka ~ Błażej - (ma zamiar wychodzić z Kaśką, w drzwiach spotyka się z Wojcieszką) - Pochwolony Jezus Chrystus. - Na wieki wieków. - Witejcies oboje razem! - Bóg zapłać... - A cóz wos do nos przygnało (podsuwa ławę) - usiądźcie. - Jiiii... takem wpadła spoźryć, co ta u wos. - Nima ta nima u nos nic ciekawego. - No, moze teroz nima, ale będzie.... - A juści, będzie nowe ziarno, bo se juz cepy na młocke sykuje... - Jiii... nie o tym godom, jino o zmówinach, co to majom być dzisiok u wos - juści z Kasią. - Niby kto mo przyjść. - A dyć chyba wiecie, ze Symek od Matusa mo niby przyjść z Druzbom i ojcem... - (rozradowana) Symek? Kawalyr z niego jak się patrzy. - Zdatny, cy nie zdatny, ale jo se innego w głowie rozrachowoł. - Nie rachujcie Kumie nic inkszego, bo oni pasują dosiebie, jak te dwie gwiozdki. Sykowny z niego parobek. - Ale bidny. - Nie wydziwiojcie - bogactwa tam nima, to prowda, ale dostatku sporo, bo tam wszyćko pracowite jak te mrówecki, i co zapracują, wszyćko na jedną kupę znoszą. - Sprawiedliwie kumosiu godocie. Jino mój stary, to taki dumac. Cięgiem cosi dumo i myśli ze co dobrego wydumo. Ano uźrymy jak przydom. A przydom? - Przydom, przydom. Godoł mi Symek, ze mu się Kasia straśnie nadała... Ale juz lece, bo tam dzieciska same w chołpie zostały. Ale tu wiecorkiem jesce wpadne, dowiedzieć się jak i co. Ostańcie z Bogiem. - Boże prowadź! - (wychodzi, a z nią Błażejowa) - A tyz miele językiem jak w zarnach. Juz gdziesik przepenetrowała i dali z nowinkami na chołpy. Ile to ona juz chołp obleciała?...(chodzi po izbie i głośno myśli) - Symek powiado, juści Symek - parobek jak się patrzy.... prosty jak topola, a i na gębie zdatny... Cóz, kiej niebogaty!... Michoł zasobny - ale sykownego nic w nim nima. Pokrzywione to jak staro wiyrzba, a i na gębie do nicego. Jakosi to trza uczciwie rozmyślić..... AKT II SCENA IV Światło przygasa do minimum. Wchodzi człowiek z lampą naftową, zapala i wychodzi. Wchodzi Błażej, podkręca lampę, ustawia ławy. Światło trochę mocniejsze. Oświetlenie punktowe postaci na scenie. Wchodzi Drużba, Mateusz i Szymek. ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ Wszyscy Błażej Drużba Błażej Drużba Błażej Mateusz - Pochwolony Jezus Chrystus... - Na wieki wieków! Witajcie wszyscy razem. (podsuwa ławę) Usiądźcie... - Bóg zapłać. A to i spoczniemy odrobinę... A cózeście to sami? A gdzie Wasa i Kasia? - A kręcom się tam w drugi izbie. - To mozebyście tu zawołali Wasą? Pogodomy, z cym my tu przyśli. - A cóz to, bez baby się nie obydzie? Sami nie domy rady pogodać? - To tak nie uchodzi - trza jom zawołać, trza... ~ ~ ~ ~ ~ ~ Błażej Błażejowa Wszyscy Szymek Błażejowa Drużba ~ Szymek ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ Błażej Mateusz Błażejowa Drużba Błażej Mateusz Błażej - (podchodzi do drzwi i woła) - Magda! Słysałaś! A pódź no haw! - (wchodzi) - A cóz ci znowu tak pilno?! (spostrzega gości) - Witejcie moiściewy.. - Bóg zapłać! - (usiłuje pocałować Błażejową w rękę) - Nie kłaniaj się Symuś, nie! (ściera stół zapaską) - (wstaje) - Taki to juz u nos stary zwycoj, ze druzba kazde młode stadło łący. Casem się mu to udo akuratnie, a casem ni ku rzecy. Dzisiok mnie tu przywiódł Symek, zeby go złącyć z Kasią. Mnie się widzi, ze ten interes będzie dobry, a Symkowi jesce lepsy. No Symuś, bierz się do rzecy! - (kłania się do nóg Błażeja i Błażejowej) - Przysedem tu z Tatusiem i drużbom piyknie prosić, zebyście mi Kasie dali, bo jo bym się kcioł ożynić, a ona mi się barz nadała.... - (chodzi po izbie i myśli) - To jakze, Błazeju, nic nie godocie? - Pocekojcie, on ta powie, ino troche podumo. - Juści, niech podumo... - Idź staro, zawołaj Kasię. - Prowdziwie, trza zawołać Kasię. - A przynieś ze tam kwasu chlebowego, bo cięzko się o suchy gębie godo!.....Ciepło.... SCENA V ~ ~ ~ ~ Kaśka Drużba Kaśka Błażejowa ~ Drużba ~ Mateusz ~ Błażejowa ~ Drużba - (wchodzi, stawia dzbanek z kwasem na stole i wita się z Mateuszem i Drużbą.) - Witej Kasiu! To o tobie idzie interes, a ty się kasi zawierusyłaś.... - (staje trochę z boku, nieśmiało zerkając na Szymka. To samo robi Szymek) - (wchodzi Błażejowa z kubkami, stawia je na stole i rozlewa napój. W tym czasie Drużba spostrzega co robią młodzi i mówi) - Widzicie Błazeju, jak to się majom ku sobie, jak nie przymierzając - dwa gołąbki. Trza je złączyć, trza, niech se gruchajo... - (spogląda na Kasię) -Ale zeście Kasie pięknie wychowali, no, no... - A nicego, Bogu dziękować, dziewcyna i do roboty skoro i do tońca jakoby zapolił. (kładzie na stole chleb i kiełbasę) - Ujedzcie moiściewy! Cym chata bogata! (przechodzi na drugi koniec izby i przygotowuje dalszy poczęstunek - jabłka) - Ujimy, ujimy, ale wprzódzi mówcie Błażeju, cy Kasie Szymkowi docie? (zwraca się do młodych) - Ty Szymuś i ty Kasiu, idźcie spoźryć po świecie a my tu z ojcami pogodomy jak i co.... SCENA VI ~ Mateusz ~ ~ ~ ~ ~ Drużba Błażejowa Błażej Drużba Mateusz ~ Drużba ~ Błażej ~ Błażejowa ~ ~ ~ ~ Drużba Błażejowa Błażej Drużba (po wyjściu młodych) - Nie bede ta Szymka chwolił, ale widzicie sami: zdotny jest, robotny tyz, statecny i dobry chłopok. No powiedzcie Druzba?! - Sprawiedliwie ojciec godo. Co juz robotny, to robotny, a co zdatny, to sami widzicie! - Nima co przyganiać, nima... No, przegryście tym darem Bożym.... - Ano, galanty to on jest, ale tu się więcy rozchodzi, co mu Mateusu docie. - Nie będzie mioł krzywdy, nie. - Co mu dom.... Dom mu dwa morgi grontu, prosie na pocątek, a i na chołpe dom drzewa. Jo ta niebogaty, a jesce tego drobiozgu w chołpie kilkoro. Ale zodnego z gołą ręką nie pusce. Tak mi Panie Boze dopomóz.... - Galancie się Mateuszu sprawiocie... A teroz wy Błazeju rzeknijcie, jak wasą Kasie myślicie wianować. - Ty, słysałaś?! Co ta myślis dać Kasi na wiano?.. - Juści, krowe łyjsą, pore kur, cornego koguta, pierzyne, poduszki, wszelaki przyodziewek z zielonom skrzyniom.... - Ale tu więcy o grunt idzie... - O grunt? To juz mój stary dzielił będzie, bo on od tego gospodorz. - Dwa morgi za potokiem. - Nie skąpcie Błazeju, bo juści własnemu dziecku dajecie. ~ ~ ~ ~ ~ Mateusz Błażej Drużba Błażej Mateusz ~ Błażejowa ~ Drużba ~ Błażej ~ ~ ~ ~ ~ Mateusz Błażejowa Błażej Błażejowa Drużba ~ Mateusz ~ Błażej ~ Drużba ~ Błażej ~ Mateusz ~ Drużba ~ ~ ~ ~ ~ Błażejowa Błażej Drużba Błażej Drużba ~ Razem ~ Drużba ~ Błażejowa ~ Drużba ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ ~ Drużba Szymek Drużba Razem Szymek Wojcieszka Błażejowa Szymek Błażejowa Drużba Wojcieszka Błażejowa ~ Szymek - Docyńcie ta jesce kapke, niech się zapomogą. - Do chołpy docynie, jak zacno stawiać. - A wielo tego docynicie? - Chyba ze stówke. - (odciąga Drużbę na bok i chwilę o czymś dyskutują, po czym wracają na miejsce) - Błażeju, grontu mi się widzi, mało dajecie! - On ta docyni, docyni, ino se dokumentnie obrachuje. - Nima co rachować, starcy wom starcy, no Błażeju, przycyńcie ta jesce z mórg. - Jak juz tak ze mnie ciągniecie, to dom jesce górke pod lasem, będzie tego lepi jak mórg, a pszenicka się tam rodzi na cuda. Ale nie zaroz, aż uźre jak się gospodarzom. - Niechze i tak będzie... A grotów do chołpy - niby: ławy, stół, łóżko - docie? - Co niby do chołpy będzie trza,to domy - jakze by było?.. - Patrzejcie no jako hojno! - Dejno spokój, przecie nie uchodzi z niczym z chołpy puścić. - Po prowdzie godocie moja Błażejowo, po bożemu rachujecie. ( pochyla się w stronę Mateusza i coś mu szepce) - A konika to im nie docie? Cymze bedom orać? - He! He! He! To widze Mateuszu, ze umicie dobrze ciągnąć. Jesce i konia, a jak konia to i wóz, a i płóg, to jesce i brony.... - Nie kpinkujcie Błażeju, wiecie, ze do gospodarki wszyćkiego potrzeba, a wyście nie biydok, ale gospodorz całom gębom. - To jo córke bede koniem wianowoł, a Mateusz syna prosienciem? - Daje co mom i co moge dać. Konika mom jednego - jakze go dom.... - Jakze dadzom, bez konia zostawiom gospodarke? A wy Błażeju mocie dwa, a jesce i źróbka. - Dej stary dej - dziecku przecie dajes. - Ty ino, dej, dej, dej, no dej wszyćko, a ty se bedzies na starość dorobiać... - Jiii.. Błażeju, mocie ta mocie sporo tego wszyćkiego - nie żałujcie! - Jak juz mom dać, to chyba tego rocnego źróbka, niech się konia dochowają. - To mi się widzi, ze to tak prosto. To juz Błażeju i ty Mateuszu, godzicie się na to, coście rzekli? - (podając sobie ręce) - Godzimy się - a juści!! - Na te zgode trza chyba zaśpiewać: „Druzbom być, druzbom być, nigdy nie zawadzi zapije, przekąsi, i jesce doradzi” - Zakąściez odrobine, nie dejta się przecie prosić „ Nie dejta nom Boze, jak chłop łeb zaleje wraca o północku i w chołpie saleje” - Piekniście i prowdziwie powiedzieli (śmieje się), ale trza juz tamtych zawołać. (podchodzi do drzwi i woła) - Szymek! Kasiu! - a pójdźcis no haw! ( młodzi wchodzą i rozglądaja się niepewnie) - Galanto wszyćko załatwione. Podziękujcie ojcom. - To nie wzbraniajom się nom ożynić? - Godom ze dziękujcie!! - (kłaniją się i dziękują) - Bóg wom wielki zapłać! - Bóg wom zapłoć ojce, matko, zeście Kasie dali, nie bedziecie tego nigdy załowali. - O lopaności, a cóz to za goście!! - A toć zmówiny Kasi, wywrózyliście przecie!.. - Pozwólcie nom przyprowadzić grojka, zeby się z ty wielki uciechy w koło obrócić. - A dyć przyprowadz, to i my się obrócimy. - Wojciesko, kumosiu, a spocnijze z nami na ławie... - To widze, ze się już wszyćko dobrze ułozyło, a nie mówiłam? - Co racja to racja - o słychać już grojka - zarozki tu młodzi wejdo... ( wchodzi grupa młodzieży ze śpiewem ) „Na moim polu, rośnie topola powiedzże mi miła Kasiu, cy bedzies moja” - Kapela!! Drąga!!! (cała grupa tańczy taniec „Drąg”) ~ Drużba - Piyknie wom dziękujemy za gościne i toniec, ujrzymy się na Szymkowym weselu, co dej Boże zeby wnetki było. Kapela: „Furmana” „Wyjeżdżaj furmanie bo już na cie czas Wyjeżdżaj furmanie bo już na cie czas Bo tam nie przejedziesz, bo tam nie przejedziesz Przez ten ciemny las” KONIEC