Marta Jakubiec, Zakładnik pająka
Transkrypt
Marta Jakubiec, Zakładnik pająka
Marta Jakubiec, Zakładnik pająka Jesień. Pająk Krzyżak przeciągnął się ospale, rozprostowując ciało. Całą noc misternie umacniał pajęczą twierdzę, która teraz błyszczała w bladym słońcu wrześniowego poranka. Skracające się dni nie nastrajały go optymistycznie. Coraz trudniej było o zdobycz, toteż pająk ograniczył swoje menu do minimum. Obiadokolacja była jego ostatnim posiłkiem dnia. Złowione większe trofea odkładał „na czarną godzinę”. Krzyżak nie przepadał za jesienią, ale też specjalnie nie lękał się jej. Wiedział że sobie poradzi. Przyczajony w kryjówce kędzierzawego szczawiu czekał cierpliwie. Najdelikatniejsze pociągniecie liny sprawiało, że jednym susem znajdował się przy swojej ofierze i za pomocą znieczulającego jadu odcinał jej drogę ucieczki. Tym razem szarpnięcie było mocniejsze. Gdyby nie podwójna nić, Krzyżak straciłby całą pajęczynę. Na wszelki wypadek wychylił się ostrożnie, w każdej chwili przygotowany do ucieczki. Nie mógł uwierzyć – w sieć złapał się prawdziwy polny konik! Za wszelką cenę pająk postanowił nie stracić tak cennego nabytku. Dwoił się i troił, pociągając za lepkie sznurki, raz z prawej, raz z lewej strony. W całej tej szamotaninie zapomniał o wypuszczeniu jadu! Obłożony niciową siatką konik spoczął w górnej półce firankowego koła. Pająk zadowolony z owocnego łupu zjadł zasuszoną muchę złowioną latem, pozwalając odpocząć wytężonym zmysłom. Początek dnia zapowiadał się więc pomyślnie. Krzyżak znów powrócił do swojej czatowni, czekając na kolejne zdobycze. Nagle usłyszał cudowną muzykę. - E tam, niemożliwe. Pewnie mam jakieś omamy! Nie, no, wyraźnie słychać skrzypce. Co jest?! – zastanawiał się rozgorączkowany. Dźwięk skrzypiec był coraz wyraźniejszy i osłabiał koncentrację Krzyżaka, nie pozwalając mu się skupić. Znienawidził ten dźwięk. Przywodził mu bowiem na myśl nieznane uczucia, osłabiając siłę walki. Krzyżak zaczął więc szukać wzrokiem sprawcy tej muzyki i omal nie zemdlał z wrażenia. Jego zdobycz – konik polny – oswobodziwszy się nieco z utkanych sideł, grała na skrzypcach, tęsknie zawodząc. - Natychmiast przestań! Przestań mnie drażnić! Nie weźmiesz mnie na litość! – wrzeszczał pająk do konika. Świerszczyk nie słuchał słów Krzyżaka, był bowiem pogrążony w nieziemskim uniesieniu. Podczas gry jego oczy tkwiły w gdzieś w złocistych ścierniskach. Grał z pamięci, używając przenośni i porównań. Krzyżakowi nigdy by nie przyszło do głowy nazwać pajęczych nici włosami babiego lata, a szerokich przestrzeni pól – przytulnym domem. Z tego wszystkiego pająk zapomniał o wieczornym posiłku. Pierwszy raz w życiu nie był w stanie spokojnie się zdrzemnąć ani zbudować kolejnej sieci. A konik grał i grał… W końcu Krzyżak nie wytrzymał i zaczął ze świerszczem rozmowę: - Zwrócę ci wolność pod jednym warunkiem – oddasz mi swoje skrzypce. - Nie mogę – odparł konik. - Jak to nie możesz?! Oczywiście, że możesz! Co ci po nich? – zdenerwowany do granic możliwości pająk aż poczerwieniał ze złości. - Skrzypce to wszystko co mam najcenniejszego – ze spokojem odpowiedział świerszcz. Bez nich nie będę już tym, kim jestem. Nawet za cenę wolności. Krzyżak podrapał się po głowie. Coś go wyraźnie męczyło. W końcu odezwał się: - W takim razie zostajesz u mnie, dopóki nie zdecyduję o dalszym twym losie. Minęła ciepła jesień. Pierwszy szron pokurczył ostatnie zielone. Krzyżak postanowił przezimować w korze dębowego drzewa, zabierając za sobą swojego zdolnego zakładnikamuzyka. Pająk nigdy w życiu nie był tak szczęśliwy. Podziwiał kunszt konika-wirtuoza, jego zdolności, znajomość gry na skrzypcach. Z każdym dniem zmieniało się coś w sercu Krzyżaka. Coś, co sprawiało, że pękał stary, twardy pająk, a rodził się nowy, lepszy. Z nastaniem wiosny pająk Krzyżak zwolnił swojego więźnia. Odtąd nie potrzebował już jego skrzypiec, bo muzykę konika miał w duszy. Opracowanie graficzne: MiGBP w Tyczynie www.tyczyn-biblioteka.pl