gapa dla technika

Transkrypt

gapa dla technika
GAPA DLA TECHNIKA
2013-04-27
Jak będzie wyglądała odznaka specjalności techników pokładowych? Inżynierowie, tak jak
piloci, chcą nosić lotniczego orła.
W jednostkach lotnictwa transportowego technicy pokładowi od lat noszą na swoich mundurach „gapę” lotniczą – znak orła trzymającego w dziobie
wieniec laurowy, a w szponach koło zębate. Noszą jednak nielegalnie.
Jakiś czas temu w środowisku lotniczym zrodziła się inicjatywa, by sprawę uporządkować pod względem prawnym. Technicy pokładowi zamierzają
prosić ministra obrony narodowej o zgodę na powrót do tradycji z 1942 roku, by mogli nosić ten historyczny znak pełnoprawnie.
Historia z RAF-u
Jesienią 1939 roku formowało się po klęsce wrześniowej polskie lotnictwo na Zachodzie. Do Wielkiej Brytanii trafiło ponad dwa tysiące lotników.
Zasilili oni szeregi Ochotniczej Rezerwy Królewskich Sił Powietrznych (Royal Air Force Volunteer Reserve, RAF VR). Polscy żołnierze służący na
wyspach nosili mundury brytyjskie z oznaczeniem VR. Naszych lotników wyróżniały jedynie haftowane naszywki z napisem „Poland”, które
przyszywano na kurtkach i płaszczach wojskowych, oraz haftowane orły noszone przez oficerów na czapkach i bluzach. Metalowe orły na czapkach
nosili podoficerowie i szeregowi.
Początkowo polscy lotnicy służący w RAF-ie mogli nosić wyłącznie odznaki brytyjskie. Zmieniło się to w 1940 roku wraz z rozkazem naczelnego
wodza i ministra spraw wojskowych. W dokumencie tym opisane zostało umundurowanie żołnierzy służących w Wielkiej Brytanii, uszczegółowiono
także zasady noszenia polskich odznak specjalności wojskowych i pamiątkowych. Każdy lotnik na potwierdzenie posiadanej specjalności
otrzymywał, poza „gapą”, także legitymację uprawniającą go do noszenia odznaki.
Najpopularniejszym i najbardziej rozpoznawalnym znakiem lotniczym jest właśnie odznaka pilota, tak zwana gapa. Wzór tego znaku zatwierdzony
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 1
został już w lutym 1919 roku. Przedstawia on stylizowanego orła, lecącego na wprost i trzymającego w dziobie wieniec laurowy. Równie długą
tradycję mają znaki obserwatora (noszone także przez strzelców i radiotelegrafistów), prezentujące orła, z którego szponów wychodzą błyskawice.
Obie odznaki pilota i obserwatora w niezmienionej formie obowiązywały do końca działania Polskich Sił Powietrznych na Zachodzie, to znaczy do
1947 roku. Od 1940 wznowiono też przyznawanie odznak polowych dla lotników, którzy uczestniczyli w lotach bojowych na froncie. Polową gapę
wyróżniał zielony wieniec.
Znaczące zmiany znaków noszonych przez polskich lotników wprowadzono w 1942 roku (rozkaz naczelnego wodza i ministra spraw wojskowych
numer 2 z 23 kwietnia 1942 roku). Na podstawie tego dokumentu wprowadzono odrębne specjalności personelu latającego i zgodnie z tym odznaki
dla radioobserwatora, strzelca-radiotelegrafisty i po raz pierwszy dla mechanika pokładowego.
Wyróżniony mechanik
Pierwszy znak mechanika pokładowego obowiązywał przez dwa lata: od kwietnia 1942 roku do marca 1944. Mimo że „gapa” mechanika
nawiązywała wizualnie do klasycznego znaku pilota, to wśród pozostałych odznak lotników mocno się wyróżniała. Projekt przedstawiał orła z
wieńcem laurowym w dziobie i z kołem zębatym w szponach. „Emblemat zaprojektowano w kolorze srebrnym. Był wykonany z białego,
oksydowanego metalu. Początkowo, jako pierwszą partię, planowano zamówienie 200 sztuk odznak, jednak z uwagi na nieliczną grupę lotników tej
specjalności zamówiono ich tylko 100”, pisze Paweł Tuliński w magazynie „Gapa” w artykule dotyczącym odznak lotniczych powstałych w Wielkiej
Brytanii. Podaje on dalej, że produkcją znaku zajęła się londyńska firma J. R. Gaunt&Son Ltd. Zadaniami mechanika pokładowego, latającego
wówczas na samolotach wielosilnikowych, były nadzorowanie pracy instalacji paliwowych i hydraulicznych oraz kontrola nad parametrami samolotu
podczas startu i lądowania. „Gapa” mechanika miała także swoją odmianę polową – z zielonym wieńcem laurowym.
W 1944 roku modyfikacje w „gapach” mechaników wprowadził rozkaz naczelnego wodza PSP generała broni Kazimierza Sosnkowskiego (rozkaz
MON numer 12 z 3 marca 1944 roku). Zgodnie z nowym projektem miał to być orzeł lotniczy z wieńcem laurowym, w który wpisana została litera
„M”. Zdaniem ekspertów, odznaka była nietrafiona i mało czytelna, bowiem bardzo podobna do odznaki meteorologa pokładowego. Dzisiejszym
lotnikom litera „M” odnosząca się do mechanika kojarzy się raczej z oznaczeniem mistrzowskiej klasy pilota wojskowego.
Po rozwiązaniu Polskich Sił Powietrznych w 1947 roku odmiany odznaki inne niż te, które przysługiwały pilotom i nawigatorom, przestały być
nadawane.
Mimo że „gapa” technika zniknęła z oficjalnych dokumentów, to w Polsce można było niekiedy zobaczyć na mundurach pilotów orła lotniczego z
kołem zębatym. Podobno na początku lat dziewięćdziesiątych przyznawanie odznak techników pokładowych regulowały osobne rozkazy dowódców
pułków czy eskadr. Ponieważ jednak żaden z ministrów obrony narodowej takiej odznaki nie wprowadził odrębną decyzją, to noszenie tego
emblematu było nielegalnie.
Koniec z prowizorką?
Inicjatorem wprowadzenia zmian w przepisach i ustanowienia nowej odznaki specjalności dla techników pokładowych jest dowództwo 3 Skrzydła
Lotnictwa Transportowego. Major Sebastian Paluch, inżynier pokładowy z 3 SLTr z Powidza, ma świadomość, że nosi historyczną „gapę” technika
na mundurze wbrew oficjalnym przepisom mundurowym. „Techniczny personel latający tak samo wykonuje zadania specjalne w powietrzu, jak
piloci i nawigatorzy. Współpracują w jednej załodze, siedzą w jednym rzędzie. Historia polskich żołnierzy służących w RAF-ie pokazuje, że
mechanicy mieli swój znak. Dla tych, którzy dziś pełnią służbę na tym stanowisku, jest to tak samo ważne. Chcielibyśmy nawiązać do tradycji”,
przyznaje oficer.
Major jest merytorycznym przełożonym personelu technicznego, który pracuje w jednostkach lotniczych 3 Skrzydła. Niemal wszyscy noszą na
swoich mundurach „gapę” technika. „Warto wrócić do odznaki technika pokładowego przede wszystkim ze względu na jej piękną tradycję. To
szczególna forma uznania za naszą pracę jako członków załogi statku powietrznego”, dodaje kapitan Piotr Nowak, technik pokładowy samolotu C130. Oficer ukończył szkolenie w Stanach Zjednoczonych i otrzymał tam amerykańskie „skrzydełka” (symbol lotników). „Mam nadzieję, że niedługo
takiego zaszczytu doświadczymy w Polsce”, dodaje.
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 2
W jednostkach 3 Skrzydła Lotnictwa Transportowego służy około stu techników, którzy mają uprawnienia do wykonywania swoich zadań w
powietrzu. To najliczniejsza reprezentacja tej specjalności wojskowej w siłach zbrojnych. Technicy pokładowi służą także w 4 Skrzydle Lotnictwa
Szkolnego i w lotniczych jednostkach Wojsk Lądowych i Marynarki Wojennej.
Inżynier z 8 Bazy Lotnictwa Transportowego porucznik Karol Bałdyga przyznaje, że drażni go to, iż ludzie utożsamiają lotnictwo wyłącznie z
pilotami. „Siły Powietrzne to także inżynierowie, technicy pokładowi i naziemni, loadmasterzy i wielu innych. Mam wrażenie, że praca mechaników
jest spychana w cień”, opowiada oficer. „Najważniejszym zadaniem jest zawsze wykonanie lotu, ale wcześniej ktoś musi maszynę dobrze
przygotować. Na ten jeden cel pracuje wielu ludzi”.
Starszy chorąży sztabowy rezerwy Dariusz Janeczko „gapę” przypiął w 2000 roku, ale od 1986 roku był technikiem pokładowym samolotu An-26.
Kiedy nosił odznakę, wiele razy spotkał się z wymówkami i uwagami dowódców oraz kolegów pilotów. „Przykro mi było zwłaszcza wtedy, gdy
żegnałem się ze służbą. Dano mi do zrozumienia, że mam nielegalną odznakę i powinienem ją zdjąć”, opowiada były żołnierz. Mocno to przeżył, bo
ze znakiem technika pokładowego bardzo się identyfikował. Był dla niego powodem do dumy.
Czas na działanie
„Nieraz zwracano mi uwagę na to, że noszę nieregulaminową odznakę na mundurze. Najczęściej jednak ludzie przyglądali się z ciekawością.
Niektórzy technicy z obawy przed uwagami przełożonych zdjęli ją z munduru”, potwierdza major Sebastian Paluch, główny inicjator wprowadzenia
„gapy” z kołem zębatym. Oficer przyznaje, że największym problemem było odnalezienie przepisów z 1942 roku, które wprowadzały w życie
odznakę mechanika pokładowego. Z pomocą przyszli oficerowie skrzydła, stołeczne Muzeum Wojska Polskiego i Muzeum Lotnictwa Polskiego w
Krakowie. Odnalezienie historycznych rozkazów było niezbędne, by lotnicy mogli przygotować pismo do ministra obrony narodowej z prośbą o
przywrócenie znaku z 1942 roku.
Piloci z Powidza kończą właśnie prace nad wnioskiem do MON-u i opracowują zasady, na jakich „gapa” miałaby trafić na mundury personelu
latającego. Żołnierze będą się ubiegać o zgodę, by odznakę technika według wzoru z 1942 roku mogli nosić technicy pokładowi i technicy
załadunku (loadmasterzy). „Żołnierze tych specjalności wchodzą w skład załóg samolotów transportowych oraz śmigłowców – w zależności od typu
– i wykonują swoje obowiązki na ziemi i w powietrzu. Z dumą będą nosić odznaki na równi z pilotami i nawigatorami”, wyjaśniają lotnicy z Powidza.
Michał Wiater, pracownik Departamentu Wychowania i Promocji Obronności (DWiPO), specjalista do spraw symboliki wojskowej, przyznaje, że gdy
wniosek trafi do MON-u, to na pewno stanie się przedmiotem obrad Komisji Historycznej do spraw Symboliki Wojskowej, która zbiera się w DWiPO
średnio co dwa miesiące. „Jeżeli w samym 3 Skrzydle Lotnictwa Transportowego dotyczy to około stu osób, to można sobie wyobrazić, że w skali
całego personelu latającego Sił Powietrznych wcale nie jest to mała liczba. Najważniejsze, by inicjatywa wychodziła od zainteresowanych oraz by
nie było prawnych przeciwwskazań i sprzeciwu społecznego”, mówi Michał Wiater. Wyjaśnia on jeszcze, że w tym wypadku decydująca nie będzie
tylko liczba uprawnionych do noszenia tego znaku. W ostatnim czasie komisja historyczna MON-u zatwierdziła odrębny wzór odznaki
rozpoznawczej dla żołnierzy, którzy służą w amerykańskiej bazie w Ramstein.
W 2011 roku MON wprowadził na przykład osobną odznakę także dla marynarzy jednostek pływających. Pozwala ona rozróżnić marynarzy, którzy
pracują w sztabach, od tych, którzy pełnią służbę na morzu. W przypadku techników latających w składzie danej załogi byłoby podobnie: odznaka
technika odróżniałaby ich od naziemnego personelu technicznego.
Komisja historyczna MON-u po posiedzeniu wyda opinię w sprawie przywrócenia odznaki, ale ostateczną decyzję podejmuje zawsze minister
obrony narodowej.
„To bardzo dobra inicjatywa. Na pewno wiele osób będzie nosić takie odznaki z dumą”, mówi Dariusz Janeczko, chorąży rezerwy, który na
pokładzie samolotu An-26 spędził przeszło
6 tysięcy godzin. Początkowo był technikiem naziemnym, ale za dobrą pracę, w drodze wyróżnienia (takie kiedyś obowiązywały zasady)
skierowano go na kurs i został technikiem pokładowym, a później instruktorem latającego personelu technicznego. „Wprowadzenie odznaki
podniesie prestiż tej służby. Mechanik zawsze był traktowany gorzej, a to przecież bardzo odpowiedzialne stanowisko. «Gapa» jest symbolem
Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 3
lotnictwa. Wszystkie modyfikacje tego znaku powinny być wprowadzane z delikatnością. Dobrze, jeśli ideę przywrócenia «gapy» dla techników
zaaprobuje też środowisko pilotów”. Autor: Magdalena Kowalska-Sendek
Strona: 4