Po co nam władza działająca w interesie kilku banków, czyli

Transkrypt

Po co nam władza działająca w interesie kilku banków, czyli
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
Po co nam władza działająca w interesie kilku banków,
czyli „nachuizm” po polsku
prof. Witold Modzelewski Współtwórca Instytutu Studiów Podatkowych
Przypomnę, że użyte w tytule określenie wprowadził Wiktor Jerofiejew charakteryzując negatywny i obojętny stosunek obywateli jego kraju nie tylko do wartości publicznych, lecz również do władzy, która żyje sama dla siebie, względnie dla związanych z nią oligarchów. Ów
stosunek od dawna prezentuje wielu bezsilnych i zrezygnowanych Rosjan, niewierzących w to,
że władza może działać w interesie innym niż własny. W wersji optymistycznej my, z nieukrywanym poczuciem wyższości wynikającej z „przynależności do Zachodu”, uważamy, że
nasze państwo działa w interesie publicznym, wolne jest od dyktatury oligarchów, przestrzega
prawa i chroni interesy obywateli. Czy afera z tzw. kredytami frankowymi potwierdza nasze
dobre samopoczucie?
Foto: ShutterstockModzelewski: Po co nam władza działająca w interesie kilku banków?
Desperacja oszukanych, stojących na skraju bankructwa „kredytobiorców” w ogóle nie wzbudza większego zainteresowania: jedyną odpowiedzią jest subtelna sugestia, że „widziały gały co brały”. W zgodnym dwugłosie z
bankami oficjele np. twierdzą, że „wszystko było legalne”, mimo że nikt – jak dotąd – nie przeprowadził tu formalnych kontroli.
Poszkodowanym radzi się siedzieć cicho, nie zgłaszać żadnych pozwów i czekać na zmiłowanie (Boże?), a
przede wszystkim pokornie płacić wszystko, czego żądają banki. Czyli ta narracja niczym nie różni się od słów,
które padają ze strony „kredytodawców”, wyrażających optymistyczne przekonanie, że frankowicze „zaabsorbują” (piękne określenie) kurs franka nawet w wysokości 5 zł.
Materia³y prasowe – 2015
1
INSTYTUT STUDIÓW PODATKOWYCH
Owa zgodność przypomina spontaniczne reakcje władzy na krętactwa podatkowe pod nazwą umów luksemburskich: resort finansów z góry wiedział, że wszystko tam było „w pełni legalne”. Wtedy mówił językiem biznesu
optymalizacyjnego, dziś – banków. O interesie publicznym i poszkodowanych obywatelach ani słowa, bo czy
oni kogoś obchodzą w wielkim, oczywiście „zachodnim” świecie instytucji finansowych, międzynarodowego
biznesu doradczego i brukselskich urzędników, czyli tam, gdzie chcą się obracać nasze elity, a przynajmniej ci,
do których kompetencji należą sprawy finansowe naszego kraju.
Już przyzwyczailiśmy się do tego, że przepisy podatkowe pisze się na zlecenie lobbystów - nawet znamy cennik tych usług. Władza dobrze wie, kto napisał te przepisy, bo ich autorów powołuje do gremiów, które mają
jej doradzać w sprawach podatkowych. To jest już normą i nic nikogo nie obchodzi stan polskich podatków: tu
już zagnieździła się przywołana na wstępie postawa „nachuizmu”, bo przecież czym gorzej w podatkach dla
państwa polskiego, tym lepiej, bo dzięki przepisom napisanym przez lobbystów mogą zarobić również inni podatnicy, których nie stać na wynajęcie „renomowanych firm doradczych”.
Z tzw. kredytami frankowymi jest jeszcze gorzej. Cóż bowiem zrobił urzędujący minister finansów, gdy załamał się kurs złotówki? Otóż spotkał się z… prezesami banków, które wprowadziły na rynek ów wynalazek, a
ich przedmiotem troski było tylko to, czy nie zagrozi to interesom tych podmiotów. Czy to jest rolą ministra finansów? Problem jest dużo bardziej delikatny. Rodzi się bowiem pytanie o klasyczny konflikt interesów, bo
przecież obecny szef resortu był przez lata głównym ekonomistą jednego z banków.
Jeśli ów bank udzielił choć jednego „kredytu” z tej półki, to jakiekolwiek uczestnictwo w podejmowaniu decyzji publicznych osób działających w interesie tychże podmiotów jest wykluczone. W polityce oznacza to tylko
jedno – dymisja, bo działania obciążone zarzutem stronniczości mogą być dla rządu zbyt dużym ciężarem.
Wiemy, że już powstał w niektórych głowach scenariusz, że koszty afery frankowej ma ponieść obecny rząd,
który w wyniku swoich działań i zaniechań „wyrządził szkody sektorowi finansowemu” (tak, tak), a banki będą
jeszcze żądać zrekompensowania poniesionych z tego tytułu strat.
Sądzę, że niezależnie od politycznych sympatii większość frankowych „kredytobiorców” nie interesuje się politycznymi przepychankami, lecz właśnie działaniem rządu w imię prawa i uczciwości. Wiadomo, kto na tym zarobił i kto stracił i ma jeszcze dalej tracić. Rząd powinien poprzeć postulat KNF, aby nienależnie uzyskane korzyści banków z tego tytułu zostały zwrócone „kredytobiorcom”. Czy taka polityka jest możliwa z byłym głównym ekonomistą jednego z banków w roli ministra finansów? Może, ale mam wątpliwości. Może go trzeba wysłać na urlop, jeśli politycy nie stracili jeszcze instynktu samozachowawczego. A jak będzie, to zobaczymy.
Prawdopodobnie dalej lobbyści będą pisać dla siebie ustawy podatkowe, a rząd będzie działał w interesie banków. Czyli posługując się „sienkiewiczowską” narracją, państwo polskie „istnieje tylko teoretycznie”, a postawą obronną obywateli będzie tytułowy „nachuizm”.
Źródło: Instytut Studiów Podatkowych Modzelewski i Wspólnicy
http://biznes.onet.pl/waluty/analizy/po-co-nam-wladza-dzialajaca-w-interesie-kilku-bankow-czyli-nachuizm-po-polsku/sh8x2
Materia³y prasowe – 2015
2