Filozofia analityczna a argument z przygodności.
Transkrypt
Filozofia analityczna a argument z przygodności.
FORUM PHILOSOPHICUM Facultas Philosophica Ignatianum Cracovia Kraków, 5: 2000, 201-219 Stanis aw ZIEMIA SKI SJ* FILOZOFIA ANALITYCZNA A ARGUMENT Z PRZYGODNO CI Wst p W Encyklice Fides et ratio Jan Pawe II nawo uje do wspó pracy teologii z filozofi (n. 100). Podkre laj c inspiruj c rol teologii dla filozofii, wi kszy nacisk k adzie jednak na potrzeb dowarto ciowania filozofii, zw aszcza metafizyki, która w wielu rodowiskach, nawet w uczelniach ko cielnych, zosta a zaniedbana. W ród licznych antymetafizycznych nurtów wspó czesnych, Papie wymienia pozytywizm, materializm, scjentyzm i relatywizm (n. 47). Ró ni c si od siebie nurty te maj jednak z sob co wspólnego. Pozytywizm (i neopozytywizm) za ród o i kryterium prawdy uznaje do wiadczenie zmys owe. Zdania o zjawiskach danych w do wiadczeniu maj warto prawdopodobn . Zawsze istnieje mo liwo ich zakwestionowania. St d relatywizm prawdy. Prócz tego ograniczenie poznania do empirii implikuje zamkni cie si na rzeczywisto pozazmys ow , duchow . Z nieuprawnionego metodologicznie przekonania, e to co niepoznawalne zmys ami nie istnieje, rodzi si materializm. Konieczno dotyczy systemów formalnych, one jednak nie maj charakteru ontologicznego, nie mówi same z siebie niczego o rzeczywisto ci. Opieraj si na konwencjach. To stanowi inne ród o relatywizmu. * Wy sza Szko a Filozoficzno-Pedagogiczna Ignatianum w Krakowie; E-mail: [email protected] www.jezuici.krakow.pl/sj/ziemian/ Stanis aw Ziemia ski SJ Po odrzuceniu metafizyki pozytywi ci i neopozytywi ci zakwestionowali mo liwo filozoficznego poznania zarówno istnienia jak i natury Boga. Zamiast uprawia filozofi religii badaj c prze ycia cz owieka zwi zane z sacrum lub filozofi Boga jako przedmiotu aktu religijnego, neopozytywi ci skupieni szczególnie w rodowisku anglosaskim zaj li si analiz j zyka religijnego. Wi kszo analityków angielskich deklaruje agnostycyzm a nawet ateizm. Filozofia analityczna jednak podlega pewnej ewolucji. Podczas gdy w okresie mi dzywojennym, kiedy du y wp yw mia o Ko o Wiede skie, analitycy tacy jak A. Ayer, odmawiali j zykowi religijnemu wszelkiej warto ci poznawczej, pó niejsi, jak L. Wittgenstein, J. Wisdom, zajmowali stanowisko umiarkowane, dzisiaj natomiast spotyka si analityków, którzy j zykowi religijnemu nie odmawiaj sensowno ci, a zdaniom tego j zyka przyznaj pewien stopie racjonalno ci. Do nich nale np.: J. Hick, R. Swinburne, A. MacIntyre, N. Malcolm czy W. A. Austin. Sama zreszt programowa antymetafizyczno pozytywizmu zosta a zakwestionowana. Jak stwierdzi ks. doc. Stanis aw Wszo ek, okazuje si , e pod retoryczn warstw antymetafizycznego programu mo na odkry wiele oryginalnych i cennych metafizycznych idei, które do dnia dzisiejszego budz zainteresowanie i s ród em inpiracji do dalszych bada 1. Analizy dotycz ce przygodno ci jako jednego, a mo e nawet g ównego faktu, który stanowi punkt wyj cia argumentacji za istnieniem Boga, b d w tym artykule prowadzone w klimacie krytyki ze strony niektórych analityków angielskich, z jak si ta argumentacja spotka a. Do nich nale m. in.: B. Russell2, P. Edwards3, A. Kenny4, K. Nielsen5. Bli sz okazj dla tych rozwa a b dzie trzycz ciowy artyku Ireneusza Ziemi skiego pt.: Argument z przygodno ci bytu na istnienie Boga. Próba analizy krytycznej6, nawi zuj cy do angielskiej filozofii lingwistycznej. Od razu zaznaczam, e nie b d korzysta z oryginalnej wersji argumentu z przygodno ci, jaka znajduje si w ród pi ciu dróg w. Tomasza, lecz odwo am si do innych jego tekstów, np. De potentia Dei, q. 3, a. 5; Contra gentiles, I, c.18; II, c. 15; S.Th. I, q. 1, a. 7. Czyni to wiadomie. W oryginalnym bowiem argumencie w. Tomasza synonimem przygodno ci jest zmienno bytów. Wydaje si jednak, e sama zmienno tej roli nie spe nia. Ona jest tylko jednym ze wska ników przygodno ci, w tym znaczeniu, e gdy si co zmienia, to dana cecha czy doskona o jawi si jako lu nie zwi zana z podmiotem, tzn. e nie jest wzgl dem niego w relacji jednoznacznej, a to wiadczy o przygodnym po czeniu tej cechy z podmiotem. 1. Sensowno poj cia przygodno ci Zdaniem B. Russella kategori przygodno ci mo na odnosi tylko do zda , a nie do faktycznie istniej cych przedmiotów. St d wyprowadzanie wniosku na temat istnienia Boga jest przeskokiem logicznym, a mówienie o Bogu jako bycie koniecznym zawiera wewn trzn sprzeczno . O. Copleston odrzuci ten zarzut jako aprioryczny, wynikaj cy z arbitralnego zaw enia poj cia konieczno ci do porz dku logicznego. Tymczasem konieczno w zastosowaniu do Boga znaczy absolutn Jego bytow autonomi . Jest to konieczno ontologiczna7, inaczej mówi c faktualna. Byt w tym sensie konieczny jest samoistny, to znaczy posiadaj cy w sobie racj w asnego istnienia, niezale ny od czegokolwiek. B. Russell arbitralnie uzna , e poj cie konieczno ci nale y rozumie tylko jako konieczno zdania. 1 Nieusuwalno metafizyki. Logiczno-lingwistyczne aspekty debaty Rudolfa Carnapa z Ludwigiem Wittgensteinem i Karlem Popperem. Tarnów 1997, s. 13. 2 Why I Am Not a Christian?, London 1927; The Existence of God. A Debate between Bertrand Russell and Father F. C. Copleston SJ, London 1948. Autoryzowany tekst dyskusji znajduje si w rozprawce: Why I Am Not Christian and Other Essays on Religion and Related Subiects, London 1959, ss. 144-168. 3 The Cosmological Argument, The Rationalist Annual 1959, s. 63-77. 4 5 6 The Five Ways. St. Thomas' Proofs of God' Existence, London 1969. Wprowadzenie do filozofii, t . Z. Szawarski, Warszawa 1995. Kwartalnik Filozoficzny , t. XXV (1997) z. 1, ss. 129-144; z. 2, ss. 82-99; z. 3, ss. 91-108. Por. S. Kowalczyk, Bertrand Russell a problem Boga, Zeszyty Naukowe KUL , XVIII (1975), n. 4 (72), ss. 32-48; K. Nielsen, Wprowadzenie do filozofii, t . Zbigniew Szawarski, Warszawa 1995, s. 210-211. 7 Filozofia analityczna a argument z przygodno ci Tymczasem s owo konieczno jest wieloznaczne. Inaczej rozumie si je w matematyce, w logice, a inaczej w fizyce i jeszcze inaczej w filozofii, gdzie ponadto mo na jeszcze wyró ni jego znaczenie w ontologii, w epistemologii czy w etyce. Przy tym, je li potraktuje si j zyk jako narz dzie opisu obiektywnych stanów rzeczowych, to konieczno zdania, je li nie ma by czysto tautologiczna, powinna odzwierciedla konieczno bytow 8. Zwi zki konieczne mi dzy przedmiotami istniej cymi w wiecie s niezb dnym warunkiem jego stabilno ci, sta o ci i porz dku9. W argumentacji z przygodno ci nie wychodzimy z definicji Boga, bo by by to argument ontologiczny w. Anzelma, krytykowany ju przez w. Tomasza, a nast pnie przez D. Hume'a i I. Kanta. Zdanie o istnieniu Boga nie jest prawd analityczn , bo nie mamy a priori poj cia Boga, z którego mogliby my wyprowadzi Jego istnienie. Tak e domaganie si przed sformu owaniem argumentu okre lenia, czym jest byt konieczny, jest nies uszne10. Wystarczy stwierdzi w wiecie przygodno bytów, np. na podstawie ich z o enia z czynników stoj cych wobec siebie wzajemnie w relacji wieloznacznej, a dopiero w konkluzji argumentu stwierdzi , e byt potrzebny do ich wyja nienia jest nieprzygodny i w tym sensie konieczny. Gdyby wszystkie byty by y przygodne, to nawet gdyby tworzy y a cuch o niesko czenie licznych ogniwach, ten a cuch by by nadal przygodny i domagaj cy si ostatecznie bytu koniecznego, poniewa mno enie czego niedoskona ego przez niesko czono nie sprawi, e niedoskona e stanie si doskona ym. Gdy mowa jest o bycie koniecznym, chodzi o taki byt, którego negacja zmusza aby do zaprzeczenia istnienia wiata jako zbioru bytów przygodnych11. Wobec tak rozumianego poj cia bytu koniecznego zarzut jego bezsensowno ci, sformu owany przez B. Russella i K. Nielsena, upada12. 2. Problem przygodno ci ca ego wiata W tym miejscu pojawia si problem: czy w argumentacji z przygodno ci wychodzimy z poszczególnych bytów, czy ze wiata jako ca o ci? B. Russell i P. Edwards zarzucaj obro com argumentu z przygodno ci, e traktuj oni wiat jako co istniej cego ponad sk adaj cymi si na niego przedmiotami13. Zarzut brzmi: Je li si da wyja ni istnienie danej rzeczy przez podanie jej bezpo redniej przyczyny, nie by oby ju potrzeby pyta , dlaczego istnieje wiat jako ca o . Je li zadaje si mimo tego pytanie o ca o wiata, to traktuje si wiat jako co istniej cego obok lub ponad bytami, czyli rzeczami konkretnymi. Tymczasem wiat to zbiór wszystkiego, co istnieje. Dowolne za zdanie o wiecie by oby koniunkcj zda dotycz cych dystrybutywnie wzi tych jego sk adników, a wi c poj cie ca o ci wiata jest w tym argumencie niepotrzebne. Takim poj ciem wiata jako ca o ci pos uguje si P.T. Geach14. Natomiast F.C. Copleston15 i E.L. Mascall16 obywaj si bez poj cia ca ego wiata. Traktuj oni wiat jako zbiór bytów konkretnych i relacji mi dzy nimi. Nie ma wi c sensu mówienie o wiecie jako o czym ró nym od jego sk adników. M.K. Munitz17 obstaje jednak przy zdaniu, e wiat, jako ca o tego co istnieje, jest czym ró nym od poszczególnych elementów, z których si sk ada. Za ilustracj s u y mu orkiestra, która jest czym wi cej ni tylko zbiorem poszczególnych muzyków, symfonia, która jest czym wi cej ni zbiór osobno granych partii, oraz obraz, który jest czym wi cej ni zbiorem barwnych plam. Zdanie K. M. Munitza nie jest przekonuj ce. Do poj cia orkiestry, symfonii czy obrazu wchodz 8 Por. J. yci ski, Pasja i filozofia, w: M. Heller, J. yci ski, Drogi my l cych, Kraków 1985, s. 53; S. Kami ski, Mo liwo prawd koniecznych, w: S. Kami ski, Pisma wybrane, t. 1. Jak filozofowa ? Studia z metodologii filozofii klasycznej, przyg. T. Szubka, Lublin 1989, s. 106, 119. 9 Por. J. yci ski, Teizm i filozofia analityczna, t. 2, Kraków 1988, s. 216. 10 Zob. L. Ko akowski, Religion. If there is no God, 1982, s. 68-9; K. Nielsen, dz. cyt., s. 209. 11 Por. S. Kami ski, op. cit., s. 106. 12 Por. J. Hick, Necessary Being, Scottish Journal of Theology , t. 14 (1961), nr 4, s. 354. The Existence of God. A Debate ..., s. 152-153; P. Edwards, The Cosmological Argument ..., s. 71. Aquinas, w: G.E. Anscombe, P.T. Geach, Three philosophers, Oxford 1961, s. 113-114. 15 The Existence of God. A Debate..., s. 145, 151. 16 Ten, który jest, Studium z teizmu tradycyjnego, t . J.W. Zieli ska, Warszawa 1958, s. 91-164. 13 14 17 The Ways of philosophy, New York London 1979, s. 144. Stanis aw Ziemia ski SJ nie tylko oderwane elementy, ale te relacje mi dzy nimi. Tak samo w klasycznej filozofii do wiata jako ca o ci nale nie tylko poszczególne byty substancjalne, ale i relacje mi dzy nimi. Od strony fizyki za do ca o ci wszech wiata nale nie tylko poszczególne cia a, ale i pola si mi dzy nimi. Sk ad tego wiata, nawet gdyby by ró ny od tego, jaki jest teraz, nie powodowa by zachwiania tezy, e jest on zbiorem bytów, powi zanych ró nymi relacjami. Zniszczenie pewnych przedmiotów lub pojawienie si nowych modyfikuje wprawdzie wiat jako ca o , ale fakt pozostaje faktem, e wiat jest zbiorem przedmiotów. Tylko w tym znaczeniu poj cie wiata jako ca o ci jest sensowne. Traktowanie wiata jako rzeczywisto ci istniej cej poza i ponad obecnymi w nim rzeczami jest pewnego rodzaju platonizmem. To Platon przyjmowa hierarchi idej, z których jedne partycypowa y w drugich, stanowi c osobne byty idealne. Arystoteles skrytykowa ten pogl d, zbli aj c si do nominalizmu Speuzyppa, cho równocze nie nie zaprzeczaj c wspólnocie bytów w takich samych formach, wcielonych w materi . Mo na go wi c nazwa seminominalist . W matematyce typu plato skiego dopuszcza si ró ne zbiory, które wyzyskuj te same elementy. W takiej matematyce zbiór zbiorów b dzie nowym zbiorem, cho z o onym na ni szym pi trze z tych samych elementów. artobliwie mówi c, z nóg krowy mo na utworzy wiele zbiorów, np. zbiór nóg lewych, zbiór nóg prawych, zbiór nóg tylnych i zbiór nóg przednich, wreszcie zbiór wszystkich nóg oraz zbiór wszystkich poprzednich zbiorów, ale przez to krowa nie b dzie posiada a wi cej ni cztery nogi. Podobnie zbiór wszystkich rzeczy nazywany wiatem mo na traktowa jako now rzeczywisto my ln , ale nie jest to nowa rzeczywisto bytowa. G ówny problem argumentu polega na tym, czy mo na rozci gn na ca o wiata cech przygodno ci, która dotyczy poszczególnych bytów sk adaj cych si na ten wiat? Problem ten rozwa a John R.T. Lamont18. Zauwa a on, e niektóre cechy przys uguj zarówno poszczególnym jednostkom zbioru, jak i ca emu zbiorowi z nich z o onemu. Inne cechy tej w asno ci nie posiadaj . Na przyk ad: Ka da sztacheta w p ocie jest drewniana i ca y p ot jest drewniany. Ale: Ka da ceg a wa y 1 kg, ale ca y mur ceglany nie wa y 1 kg. Ka de dziecko w klasie ma dwie r ce, ale nie ma sensu zdanie: ca a klasa ma dwie r ce. Przymioty relacyjne, jak: wi kszy od , b d cy na prawo od , czasem daj si uogólni , czasem nie. Np. zdanie: ka dy dorsz jest mniejszy od wieloryba wszystkie dorsze razem s mniejsze od wieloryba, jest fa szywe. Poprawne zdanie brzmia oby: wszystkie dorsze razem wzi te s mniejsze od wszystkich wielorybów w równej im liczbie razem wzi tych. J.R.T. Lamont przyznaje, e nie wie, w czym le y ta ró nica. Wydaje si , e ró nica le y w istotno ci lub nieistotno ci cechy, na któr zwraca si uwag w ca o ci. I tak w przyk adzie z dzie mi, dla poj cia klasy nie jest istotna dwur czno dzieci, lecz same dzieci. To jest klasa dzieci osób, a nie ich ró nych cech. Natomiast w przyk adzie: Ka da sztacheta jest drewniana, p ot jest drewniany, chodzi o o materia , którego w asno ci s istotne. Stosuj c t sugesti do przygodno ci, mo emy powiedzie , e cecha przygodno ci poszczególnych bytów jest cech dla nich istotn , dlatego i ca o z takich bytów z o ona b dzie przygodna. Nast pny problem, jaki nale y rozwi za to: czy do wiata jako ca o ci w czamy te byt konieczny, czyli Boga?19 Oczywi cie tei ci rozumiej wiat w ziej: wiat to zbiór bytów przygodnych20. Natomiast wiat razem z Bogiem tworzy ca rzeczywisto . W proponowanej wersji argumentu z przygodno ci ka dy z bytów wiata zale y bezpo rednio od Boga. Dlatego nie ma sensu uciekanie si do szeregów przyczynowych i rozwa anie, czy one s sko czone czy niesko czone. Takie szeregi mia yby sens, gdyby my pytali o zmiany substancjalne czy przypad o ciowe, nie maj jednak sensu, gdy idzie o zale no wiata w istnieniu. Co do przemian w obr bie wiata mo na przyzna racj tym, którzy twierdz , e na mocy zasady przyczynowo ci zamkni tej zmieniaj si tylko relacje i kombinacje elementów wiata, ale ich warto sumaryczna pozostaje sta a. W argumencie z przygodno ci chodzi natomiast o tak przyczyn , która da a (a mo e lepiej daje) istnienie wszystkim tym elementom wiata. 18 An Argument for an Uncaused Cause, The Thomist , 59 (1995) n. 2, ss. 261-277. Por. S. Judycki, Co to jest metafizyka? Trzy wielkie koncepcje Zachodu, w: Studia metafilozoficzne, t. 1: Dyscypliny i metody filozofii, red. A.B. St pie i T. Szubka, Lublin 1993, s. 39-91. 19 20 Por. H. Meynell, The Intelligent Universe. A Cosmological Argument. London Akwinata, op. cit., s. 141. Basingstoke 1982, s. 72; P.T. Geach, Filozofia analityczna a argument z przygodno ci 3. Czy istniej byty przygodne? Po rozstrzygni ciu problemu sensowno ci poj cia przygodno ci i konieczno ci przychodzi kolej na zadanie pytania, czy poj ciu przygodno ci odpowiada co w rzeczywisto ci? S. Kowalczyk komentuj c trzeci drog w. Tomasza, widzi przygodno w z o eniu z materii i formy oraz w czasowo ci istnienia bytów. Jako cechy bytu przygodnego wymienia: ograniczenie czasowe i przestrzenne, sko czono posiadanych doskona o ci, zmienno , niesamodzielno i zale no w istnieniu, zniszczalno , potencjalno 21. Jak zauwa ono wy ej, nie wszystkie z tych cech mo na uzna za istot przygodno ci. Sama np. zmienno substancjalna czy przypad o ciowa nie wskazuje na zale no w istnieniu w sensie naj ci lejszym. Taka zmienno nie jest przechodzeniem bytu do nico ci, ani wydobywaniem si z nico ci. Zmiany substancjalne i przypad o ciowe polegaj tylko na przechodzeniu z jednej struktury na inn . Zmienia si konfiguracja elementów, wprawdzie nie w sensie radykalnego mechanicystycznego atomizmu staro ytnych, ale te nie w sensie kreacji i anihilacji. Wobec tego s uszniejsze, jak si zdaje, jest takie okre lenie przygodno ci, które zawiera si u w. Tomasza w innych tekstach poza trzeci drog , np: Je li co jednego stanowi wspóln w asno wielu, to musi to by w nich spowodowane jedn przyczyn . [...] Gdy wi c istnienie jest wspólne dla wszystkich rzeczy, a one ró ni si od siebie wzajemnie w istnieniu, to z konieczno ci istnienie musi by im nadane nie dzi ki nim samym, lecz dzi ki jakiej jednej przyczynie 22. Je li wi c co dwom rzeczom przys uguje, nie przys uguje ka dej z nich samej ze siebie. [...] Istnienie za orzeka si o ka dej rzeczy, dlatego, e ona jest. 23 Przygodno wi c jest mo no ci bycia i niebycia, ujawniaj c si w z o eniu bytów z tre ci (istoty) i istnienia, ale nie w tym sensie, e musia y kiedy powsta lub e kiedy musz zgin , jak twierdzi Akwinata w trzeciej drodze , lecz e s niesamoistne i zale ne, poniewa ich istnienie nie wynika z ich istoty24. Z wy ej przytoczonych dwóch tekstów w. Tomasza wynika, e do wykazania przygodno ci konieczne jest za o enie pluralizmu bytowego. Byty za s mnogie, poniewa posiadaj ró ne tre ci (istoty). Aby wi c móc przeprowadzi argument z przygodno ci, trzeba wykluczy monizm absolutny, wszystko jedno, czy materialistyczny czy panteistyczny, poniewa w tym wypadku extrema se tangunt. a) Gdy idzie o monizm materialistyczny, sprowadza si w nim wielo zjawiskow do jedno ci noumenalnej, najcz ciej do materialnego pod o a. Powstaje jednak problem, jak mo na pogodzi absolutne niezró nicowanie na poziomie materii z tak bogat ró norodno ci bytów na poziomie fenomenów? Przecie z ca kowitej symetrii nie powstanie asymetria. To prawda, e id c w g b i odkrywaj c coraz to nowe elementy bytów materialnych dochodzimy do coraz prostszych elementów. Obecnie za najmniejsze cz stki s uwa ane kwarki. One jednak te s ró norakie, a wi c i na najni szym znanym dzi poziomie panuje wielo . W 1981 r. pojawi a si ciekawa hipoteza, któr opracowali H. Harari i N. Seiberg25. Wed ug tej hipotezy istniej dwie jako ciowo ró ne cz stki, zwane riszonami, prekwarkami lub preonami: T i W oraz ich dwa negatywne odpowiedniki: anty-T i anty-W. Kombinacje trójkowe tych riszonów dawa yby kwarki lub leptony. Z nich za powstawa yby wy ej zorganizowane znane nam cz stki, jak protony, neutrony, mezony, a nast pnie atomy itd. Hipoteza ta uderza swoj elegancj i logik . Riszony stanowi yby o podstawowej wielo ci, niesprowadzalnej do jedno ci. Atak na pluralizm idzie tak e z innej strony, mianowicie od teorii kwantów, a w a ciwie od tzw. ortodoksyjnej lub kopenhaskiej jej interpretacji. Z jednej strony monizmowi materialistycznemu zdaje si sprzyja nielokalno cz stek bli niaczych, tj. powstaj cych parami w jakim procesie, z drugiej strony w inflacyjnym modelu Wszech wiata zjawisko tzw. fluktuacji pró ni, tzn. samorzutnego Por. Argument z przygodno ci na istnienie Boga w. Tomasza z Akwinu. Uwagi analityczno-krytyczne, Filozoficzne (KUL), t. 21 (1973), z. 1, ss. 31-41; Ten e, Filozofia Boga, Lublin 1993, ss. 121-124. 21 Roczniki De potentia Dei, q. 3, a. 5. Contra gentiles, II, q. 15. Zob. S. Ziemia ski SJ, Teologia naturalna. Filozoficzna problematyka Boga, Kraków 1995, s. 149. 24 Por. E.L. Mascall, Otwarto bytu, op. cit., s. 137-138. 25 Zob. M. Luba ski, Hipoteza riszonów i jej aspekty filozoficzne, Studia Philosophiae Christianae , 22 (1986) z. 1, ss. 63-74. 22 23 Stanis aw Ziemia ski SJ powstawania cz stek z niezró nicowanego pod o a. Co do nielokalno ci, jest ona do dobrze uzasadniona na poziomie subatomowym, zanika na poziomie makroskopowym. Hipoteza fluktuacji pró ni wynika z ontologicznie interpretowanej teorii nieoznaczono ci, wykluczaj cej determinizm na poziomie subatomowym. Wydaje si , e ta interpretacja jest konsekwencj neopozytywistycznych za o e , przenikaj cych do fizyki26. Pozostaje jeszcze do omówienia sprawa monizmu jako ciowego. Polega by on na redukcji elementu duchowego w cz owieku do struktur biologicznych, tych za chemicznych, a ostatecznie do fizycznych. W tym kierunku zmierza np. socjobiologia, wywodz c wszystkie zachowania cz owieka z ewolucji; podobnie redukcjonistyczny charakter maj próby wyja nienia zjawisk psychicznych za pomoc procesów neurologicznych, szczególnie w mózgu, który mia by by mi kkim komputerem. Wydaje si jednak, e abstrakcyjny sposób my lenia ludzkiego wskazuje na transcendencj cz owieka w stosunku do zwierz t, a semantyczny wymiar ludzkiego poznania odró nia cz owieka od komputera, który dzia a jedynie w p aszczy nie syntaktycznej. Wykazawszy, e pewne zjawiska psychiczne s wewn trznie niezale ne od materii, mo na przyj , e ich podmiot tak e jest niematerialny, a jako taki jest zdolny do istnienia poza czynnikami fizycznymi. Tak w a nie przebiega argumentacja za nie miertelno ci duszy. Trzeba tu zauwa y , e dla potrzeb rozwa anego argumentu z przygodno ci, nawet gdyby nie uda o si obroni pluralizmu jako ciowego, pozosta by jeszcze pluralizm numeryczny, tzn. wielo jednostek. Taki pluralizm pozwala by na stwierdzenie istnienia bytów przygodnych w wiecie i na poszukiwanie dla nich wyja nienia w bycie absolutnym. Monista mo e jeszcze kwestionowa pluralizm z racji teoriopoznawczych, atakuj c realizm poznawczy, uznaj cy realne istnienie bytów poza ja ni . Reali ci, usi uj c przeciwstawi si idealizmowi, odwo uj si do takich prze y , jak odczuwanie oporu ze strony rzeczy zewn trznych wobec naszego ja, ich nieusuwalno ci i niezale no ci27. Takiego istnienia nie kwestionowa nawet I. Kant, chocia traktowa noumeny jako ignotum x. b) Gdy idzie o monizm panteistyczny, prób jego wykluczenia przeprowadzi C. Tresmontant28. Stwierdza on, e nie mo na pogodzi jedno ci Absolutu i wielo ci bytów wiata, bo to co ró norodne nie mo e by przejawem absolutnej jedno ci. Gdyby Absolut by to samy ze wiatem, musia by by wewn trznie sprzeczny, stanowi c jednocze nie doskona o i niedoskona o , jedno i wielo , jednorodno i ró norodno . To prawda, e i w teizmie trudno rozwi zalnym problemem pozostaje uzgodnienie jedno ci i prostoty Boga z ró norodno ci wiata, który od Niego pochodzi. Wydaje si jednak, e argument z przygodno ci omija ten problem, poniewa zaczyna nie od pytania, jaki jest Bóg i czy wiat jest panteistyczny czy nie, ale najpierw bada byty nas otaczaj ce i szuka dla nich ostatecznego wyja nienia. Prawd jest te , e problem uzgodnienia wielo ci i jedno ci nie jest specyficzn trudno ci panteizmu, lecz wyst puje równie na p aszczy nie doktryn kreacjonistycznych, respektuj cych odr bno bytow absolutu (Boga) i wiata 29, bo i w wiecie istnieje wiele typów jedno ci (np. jedno bytu ludzkiego, jedno urz dze mechanicznych, jedno struktur typu pa stwa czy uniwersytetu itd.), które ufundowane s na wielo ci ró nych, podbudowuj cych je elementów 30. Problem ten jest jednak rozwi zywany na dwóch p aszczyznach: hylosystemowo w naukach przyrodniczych oraz w teorii aktu i mo no ci w filozofii. c) Wyja nienie hylesystemiczne odwo uje si do 4 g ównych oddzia ywa mi dzy sk adnikami uk adów fizycznych: grawitacyjnego, elektromagnetycznego, atomowego s abego i atomowego mocnego. Spójno uk adów jest wtedy silna, kiedy elementy uk adu na danej, rozpatrywanej p aszczy nie spadaj na dno , tzn. na najni szy poziom energetyczny. I tak kryszta powstaje wtedy, gdy jednorodne sk adniki opadn na miejsca, w których si y przyci gania tych sk adników nie s równowa one si ami 26 Na te tematy pisa em w artykule: Filozoficzne implikacje ortodoksyjnej interpretacji teorii kwantów, Forum Philosophicum , t. 3 (1998), ss. 77-93. 27 Por. E.L. Mascall, Otwarto bytu..., op. cit. s. 137. Problem istnienia Boga. Warszawa 1970. 29 I. Ziemi ski, Argument z przygodno ci bytu na istnienie Boga..., Kwartalnik Filozoficzny , t. XXV (1997) z. 2, s. 85. 30 Tam e, s. 86. 28 Filozofia analityczna a argument z przygodno ci tego samego rz du, a energia wewn trzna uk adu nie jest zdolna do jego rozbicia. Jedno uk adu funkcjonalnego, jakim jest np. cz owiek, wyja nia si nie tylko mechanicznie przewag si spójno ci nad si ami rozrywaj cymi oraz mechanizmem regulacji, prowadz cym do homeostazy, ale te najprawdopodobniej czynnikiem niematerialnym, zwanym dusz , który kieruje ca o ci procesów i którego dzia anie uwidocznia si w procesie epigenezy oraz regeneracji31. Natomiast jedno grupy spo ecznej wyja nia si nie tyle si ami fizycznymi, co na p aszczy nie intencjonalnej, wspólnot celów, jakie ka dy z cz onków wspólnoty przyjmuje za swoje. Dzi ki tym wspólnym celom grupa dzia a zgodnie jako pewna ca o , pozostawiaj c jednostkom w innych sprawach swobod . d) Wyja nienie dynergetyczne ( v mo no , v akt, doskona o ) odwo uje si do z o e metafizycznych na ró nych poziomach, przy czym o jedno ci decyduje akt (doskona o ), o ró norodno ci mo no . W cz owieku tak doskona o ci jest dusza jako forma materii. Ona nadaje jedno cz owiekowi, podporz dkowuj c sobie ni sze warstwy z o e hylesystemicznych. Maj one w organizmie charakter wirtualny, tzn. nie w pe ni aktualny, jakby cz ciowo wycofany. Po mierci cz owieka te warstwy uaktualniaj si , ale pozbawione czynnika nadrz dnego ulegaj wp ywom destruktywnym. adne z tych wyja nie nie dotyczy Absolutu, poniewa w wypadku jakiegokolwiek z o enia by by On przygodny i jako taki zale a by od innego bytu absolutnego. Po tych uwagach nale a oby stwierdzi , e monista czy to materialistyczny czy panteistyczny, obstaj c przy swoim, musia by uzna , e pluralizm, jaki si narzuca naszemu poznaniu, jest z udzeniem i e w takim razie nasze w adze poznawcze nas zwodz , bo w gruncie rzeczy pozorna wielo , jego zdaniem, jest naprawd jedno ci . Jest to jednak twierdzenie obosieczne. Je li bowiem nasze poznanie jest z udzeniem, to nie mo emy mu ufa , ale tym samym nie mo emy ufa zapewnieniom monisty, e akurat jego zdanie jest pewne i e on si nie udzi. Wprawdzie w yciu codziennym do wiadczamy wielu z udze , potrafimy je jednak odkry i ukaza mechanizm powstawania tych z udze , np. z udzenia wzrokowe wyja niamy prawami optyki, z udzenia innych zmys ów t umaczymy ich w a ciwo ciami fizjologicznymi. Tak e istnienie z a w wiecie k óci si z panteizmem. Trudno bowiem uzna za Absolut taki byt, który ma w sobie braki sprzeciwiaj ce si jego naturze. Istnienie braków zak ada oddzia ywanie jednych bytów na drugie w wyniku konkurencji mi dzy nimi. Jedne byty uszkadzaj inne, celowo lub przypadkowo. Trudno poj , by Absolut sam w sobie by tak z o ony, skonfliktowany i niespokojny. W kreacjonizmie odpowiedzialno za z o spada na stworzone istoty wolne (anio owie i ludzie) lub jest wynikiem sta ych praw przyrody. Idealny wiat, o jakim marzy Leibniz, wiat, w którym nie by oby adnego z a, jest raczej niemo liwy, chyba eby Bóg ci gle ingerowa i poprawia usterki za pomoc cudów. Wtedy jednak cud przesta by by znakiem Bo ego dzia ania, a sta by si jednym z elementów praw natury. Próba relatywizacji z a w tym sensie, e co dla nas jest z em, nie musi by z em dla Absolutu (jak komar dla s onia) nie jest zbyt szcz liwym wyj ciem, bo o istocie z a nie decyduje jego wielko , tylko odchylenie od normy. Nawe ma e z o jest z em. Panteista mo e nawet odmawia Bogu przymiotu dobroci i mi osierdzia, ale w takim uj ciu jedyny panteistyczny byt by by zarazem osobowy i nieosobowy: osobowy w poszczególnych ludziach, nieosobowy w pozosta ych elementach wiata. Ale takie uj cie prowadzi oby znów do uznania pluralizmu, którego monizm unika. To prawda, e sama ontyczna absolutno Boga nie rozstrzyga aby o Jego osobowo ci (tzn. o intelekcie i wolnej woli), ale niektóre racje rozumowe wskazuj , e jednak Bóg powinien by bytem osobowym. Wynika to np. z istnienia skomplikowanych uk adów funkcjonalnych, o ile ich powstanie t umaczy si ostatecznie dzia aniem my li, a nie przypadku i konieczno ci. Tylko Bóg osobowy mo e uszcz liwi cz owieka i spe ni jego duchowe pragnienia w osobowym dialogu. Tylko Bóg osobowy mo e by prawodawc , je li uzna si , e poczucie obowi zku jest wszczepione przez Stwórc w sumienie cz owieka. I tylko Bog osoba mo e by stwórc cz owieka jako osoby, je li nie uzna si innego wyja nienia genezy ludzkiego gatunku, np. w procesie ewolucji. Nie jest równie bez znaczenia dla poczucia bezpiecze stwa u cz owieka, czy si pojmuje Boga w duchu panteizmu czy teizmu. Bóg podlegaj cy zmienno ci losów, Bóg 31 Por. P. Lenartowicz SJ, Elementy filozofii zjawiska biologicznego, Kraków 1986, ss. 419-422. Stanis aw Ziemia ski SJ cierpi cy w swojej naturze nie by by gwarantem bezpiecze stwa dla cz owieka32. To prawda, e takie pragmatyczne podchodzenie do Boga nie jest najlepszym argumentem za Jego osobowo ci , ale obok innych argumentów i ten jest nie do pogardzenia. Jako mocny argument przeciw monizmowi zarówno materialistycznemu jak i panteistycznemu mo na wysun fakt wiadomo ci w asnego ja, które dane jest jako nieredukowalne i odr bne zarówno od innych osób, jak i od przedmiotów fizycznych. wiadomo odr bno ci naszego ja przemawia za odrzuceniem pogl du o istnieniu jednego numerycznie i jako ciowo bytu33. Gdyby to ja by o cz stk jakiej ukrytej, absolutnej wiadomo ci kosmicznej, takiej, jak g osi np. New Age, to mi dzy wszystkimi cz stkowymi wiadomo ciami poszczególnych ja ludzkich powinna by jaka harmonia i zgodno . A tymczasem jak e cz sto pogl dy ludzi s rozbie ne, a nawet sprzeczne. Czy kosmiczna wiadomo mo e równocze nie my le i nie my le , my le to i zarazem co przeciwnego, przy za o eniu monistycznym, e jest to wiadomo jednego bytu? Do ryzykowne jest te przypisywanie Absolutowi zmienno ci w tym celu, aby ocali panteistyczne rozumienie Boga. Aby jaki byt by zmienny, powinien spe ni dwa warunki: sk ada si z cz ci, które mo e utraci , oraz posiada nad sob jak przyczyn , która mo e spowodowa w nim zmian . Oba te warunki nie realizuj si w Bogu. Gdyby bowiem Bóg by z o ony, wiadczy oby to o Jego przygodno ci, a wi c wymaga by nad sob wy szego bytu, a ostatecznie Absolutu. Gdyby za mia nad sob wy sz przyczyn , to ta przyczyna lub jaka jeszcze wy sza by aby absolutem. Samo sprowadzanie bytów odr bnie istniej cych do jakiego typu jedno ci, do jakiej wspólnej zasady, nie jest jeszcze przekre laniem indywidualno ci bytów. Jest to synteza my lna. To umys dostrzega pewne podobie stwa, czyli analogie mi dzy rzeczami. Podobie stwa te wynikaj z tego, e pewne doskona o ci s rozdzielone pomi dzy ró ne byty tak, e ka dy z nich ma tak sam doskona o (akt), czasem ponadto w ró nym stopniu, ale nie t sam numerycznie. Ró ni si za te byty mo no ci , tzn. ka dy z nich jest innym podmiotem. W aspekcie wi c aktu s zbie ne, w aspekcie mo no ci rozbie ne, w sumie s podobne. W arystotelesowskim seminominalizmie dostrzega si w odr bnie istniej cych bytach pewne natury o strukturach optymalnych. One pozwalaj na utworzenie poj cia pluralizmu jako ciowego. Najwa niejszy jednak jest pluralizm numeryczny, pluralizm jednostek. wiadczy o nim wzgl dnie samodzielne zachowanie si cz stek fizycznych, nie wbudowanych w jak struktur . Tak e jednostki ywe s odr bne, cho powi zane z innymi ró nymi relacjami. Maj i one pewn swobod dzia ania niezale nie od innych jednostek. W bytach ywych ich cz ci sk adowe s podporz dkowane ca o ci; istniej wi c potencjalnie lub wirtualnie i mog si w danych warunkach uaktualni i usamodzielni , jak np. sadzonki porzeczek z odci tych ga zek. Cz owiek jako uk ad funkcjonalny ró ni si od stosu kamieni, który jest zbiorem przypadkowym, niefunkcjonalnym. W uk adzie funkcjonalnym wszystkie cz ci musz by precyzyjnie dopasowane; w konglomeracie ilo i w asno ci elementów nie graj istotnej roli. Gdy chodzi o rodzaj istnienia, to w filozofii klasycznej odró nia si istnienie substancjalne od istnienia przypad o ciowego. Ta ró nica pochodzi od tre ci, jak istnienie uaktualnia. Substancja jest analogatem pierwszym w stosunku do przypad o ci. Ona istnieje sama w sobie, przypad o normalnie wymaga dla swojego istnienia substancji jako podmiotu. Poj cie bytu jest wi c analogiczne, rozpada si na kategorie: substancj i przypad o ci. Wydaje si , e po tych uwagach mo na uzna pluralizm bytowy, tzn. istnienie wielu jednostek o ró nej tre ci za uzasadniony i na tym pluralizmie budowa pierwsz przes ank argumentu, e istniej w wiecie byty przygodne. Pora wi c przej do omówienia drugiej przes anki argumentu. 4. Zasada racji dostatecznej Z t 32 33 zasad wi e si kilka problemów: problem jej sformu owania, zasi gu oraz warto ci Por. E.L. Mascall, Istnienie i analogia, Warszawa 1961, s. 192-194. Por. S. Ziemia ski SJ, Próba reinterpretacji Trzeciej drogi w. Tomasza z Akwinu, Studia Philosophiae Christianae , 13 (1977) z. 2, ss. 149-150. Filozofia analityczna a argument z przygodno ci epistemologicznej. a) W zale no ci od wyznawanego systemu filozofowie ró nie t zasad formu uj . Podajmy kilka przyk adów. U Leibniza, który pierwszy wprowadzi t zasad , spotykamy sformu owanie: Nic nie jest prawdziwe, nic si nie staje, nic nie istnieje bez dostatecznego powodu. Na pierwszy rzut oka w tym sformu owaniu mamy po czenie poj cia racji w trzech ró nych jego znaczeniach: racji prawdy, stawania si i istnienia. To odró nienie jest zrozumia e w klimacie pokantowskim, kiedy oddzielono byt od poznania. W filozofii klasycznej natomiast, jako e ens et verum convertuntur, ostatni racj logiczn prawdziwo ci jakiego s du jest podanie racji ontologicznej. Fr. Sawicki wyra a t zasad : Ka dy byt jest wyt umaczalny co do faktu istnienia albo przez to, e jego istnienie jest konieczne, albo w razie niekonieczno ci, przez uwarunkowanie bytem koniecznym. 34 M.A. Kr piec podaje dwie formu y, pozytywn i negatywn : Wszystko, co jest, ma to, dzi ki czemu jest (istnieje) i jest tym, czym jest . Racj bytu jest to, bez czego dany byt nie jest tym, czym jest. 35 J. Dorda proponuje formu : Do bytu nale y prócz cechy istnie co najmniej jedna jeszcze cecha, która stanowi z cech istnie implikacj i jest tej implikacji poprzednikiem. 36 I. Ziemi ski pisze: Zasada ta, najkrócej mówi c, wyra a ma racjonalny (dorzeczny, nieabsurdalny) porz dek i struktur wiata (bytu). G osi ona bowiem, e cokolwiek istnieje, musi mie racj swego istnienia; tzn. to, e np. dana rzecz istnieje lub e ma takie a nie inne cechy, nie jest absolutnym przypadkiem, pozbawionym jakichkolwiek uzasadnie czy wyja nie , lecz ma dostateczn racj b d to w samej rzeczy, b d to w czym istniej cym poza ni 37. Najprostsze sformu owanie poda M.A. Kr piec w wersji pozytywnej. Negatywne sformu owanie mo e dotyczy tak e racji koniecznej. Jest ono ontologiczne i w tym odbiega od sformu owania Leibniza. b) Gdy chodzi o zasi g tej zasady, to niektóre sformu owania s alternatywne i obejmuj byty przygodne lub Boga jako byt konieczny, inne za ograniczaj si do bytów przygodnych. W argumentacji za istnieniem Boga wystarczy sformu owanie ograniczone do bytów zale nych. Najciekawsza jest formu a zaproponowana przez J. Dord . Filozof ten komentuj c wywody Fr. Sawickiego stwierdza przy okazji, e w a ciwie racja dostateczna uto samia si z przyczyn sprawcz . Inne czynniki, wymieniane przez Arystotelesa jako przyczyny: celowa, materialna i formalna, Dorda kwalifikuje jako racje konieczne. c) Pozostaje jeszcze sprawa warto ci epistemologicznej zasady racji dostatecznej (ZRD). Zachodzi pytanie, czy jest ona oczywista, czy te mo e by sprowadzona do jakiej wcze niejszej zasady. Fr. Sawicki twierdzi, wbrew Willemsowi i Franzelinowi, e nie jest ona ani bezpo rednio ani po rednio oczywista, ale jest postulatem rozumu, aktem zaufania w jego zdolno poznawcz . Otó Willems sprowadza zaprzeczenie zasady racji dostatecznej do zaprzeczenia zasady niesprzeczno ci. J. Dorda precyzuje i koryguje w zasadzie s uszny, jego zdaniem, pogl d Willemsa: By bez racji oznacza bezpo rednio nieodró nialno bytu od niebytu na mocy tautologii logicznej: [( p q) . ( p q)] [ p (q. q)]. Otó zasada sprzeczno ci bezpo rednio oznacza, e fa szem jest nieodró nialno bytu od niebytu. Wskutek powy szej tautologii, kto przyjmuje dla bytu brak racji istnienia, tym samym przyjmuje nieodró nialno istnie od nie istnie , czyli zaprzecza zasadzie sprzeczno ci (q. q) 38. Inny argument za t zasad jest argumentem niewprost. Wykazuje on, e odrzucenie ZRD jest samowywrotne. Mianowicie kto przeczy zasadzie racji, ten czyni to w imi jakiej racji, a wi c przecz c musi j stwierdza . ZRD stanowi niezb dny postulat bada naukowych. Poj cie racji w tych badaniach jest rozumiane jako cel, czy motyw ludzkiego dzia ania, jako wyja nienie indywidualnego zdarzenia przez podanie jego Cytowane za: J. Dorda, Definicja i zasada racji dostatecznej wed ug ks. Franciszka Sawickiego, Rkps w Archiwum Prowincji Polski Po udniowej Tow. Jez w Krakowie, nr 2536, s. 61. 35 M.A. Kr piec, S. Kami ski, Z.J. Zdybicka, P. Jaroszy ski, Wprowadzenie do filozofii, Lublin 1992, s. 55. 34 36 Definicja i zasada..., wersja pó niejsza. 37 Op. cit., Kwartalnik Filozoficzny , XXV (1997) z. 3, s. 91. 38 Op. cit., s. 63. Stanis aw Ziemia ski SJ przyczyny i podporz dkowanie pod ogólne prawo, lub jako oczywisto wynikaj ca z dedukcji39. Przyk adem takiego wyja niania jest odkrycie czarnych dziur . Nie wida ich bezpo rednio, poniewa nie wysy aj wiat a, a jednak uznaje si ich istnienie, na podstawie prawa grawitacji, poniewa inaczej nie mo na wyja ni okr nego ruchu gwiazd wokó niewidzialnego rodka, jak tylko przez przyj cie istnienia w centrum orbity cia a o wielkiej masie. Bez za o enia ZRD sukcesy nauki by yby niemo liwe; nikt nie podejmowa by bada , gdyby nie by przekonany o powi zaniu ze sob bytów. Odrzuci t zasad mo na tylko za cen rezygnacji z wszelkiego my lenia40. Aby ZRD w jej w szym sensie, tj. bez alternatywy dla bytu przygodnego i koniecznego, mo na by o zastosowa do konkretnych wypadków, trzeba stwierdzi , e dana w asno czy forma nie wynika z jej podmiotu. By a o tym mowa w punkcie 1. i 3. tego artyku u. Wskazówk takiego przygodnego powi zania jest relacja wieloznaczna, tzn. rozproszenie danej doskona o ci po wielu ró ni cych si podmiotach, ustopniowanie doskona o ci, a tak e mo liwo odebrania jej komu lub czemu w procesie zmiany. To przygodne powi zanie wymaga wyja nienia w jakim bycie koniecznym, absolutnym. Ten byt by by owym brutalnym faktem , o którym wspominaj A. Flew i T. Pennelhum i który ju poza sob wyja nienia nie potrzebuje41. 5. Konkluzywno argumentu B. Russell i K. Nielsen podkre laj brak wynikania mi dzy przes ankami argumentu z przygodno ci a jego wnioskiem. Twierdz oni, e argument nie prowadzi do bytu koniecznego i transcendentnego, lecz co najwy ej do bytu immanentnego i sko czonego42. Otó argument ten nie jest tylko zastosowaniem schematu logicznego, ale przede wszystkim pokazywaniem zwi zków bytowych, przy czym nie mo e si obej bez wyra aj cych je zda . Popatrzmy jednak, jak B. Russell dowodzi nieistnienia Boga: Z Autobiografii J. S. Milla zaczerpn takie zdanie: Je li wszystko musi mie przyczyn , to bóg musi mie j równie . Sam za stwierdzi : Nie ma powodu, dla którego wiat nie móg by zacz istnie bez przyczyny 43. Ten dowód mo na podwa y , neguj c pierwsz przes ank i stwierdzaj c w zale no ci od sformu owania ZRD, e albo nie wszystko musi mie przyczyn , tylko to co niesamoistne, albo wszystko musi mie przyczyn w sobie lub poza sob . W obydwu wypadkach inaczej si rozumie przyczyn . Zdanie za o samopowstawaniu wiata jest wyra nym, arbitralnym zaprzeczeniem ZRD. K. Nielsen za opiera swoj krytyk na zasadzie brzytwy Ockhama: Czy nie mo e istnie jaki niesko czony ci g wzajem zale nych bytów przypadkowych i tak in infinitum? Dlaczego mamy mno y byty bez potrzeby i przyjmowa konieczno istnienia jakiego bytu lub istoty, która jest niesko czona i w dodatku istnieje w sposób samoistny? Je li jest to jedyna racja, jak podaje K. Nielsen, to chyba wystarczaj co podwa yli my j w p. 1. Inny zarzut nawi zuje do krytyki argumentów przeprowadzonej przez I. Kanta. Kant sugeruje, e poszukiwanie racji dla fenomenów wynika ze struktury umys u ludzkiego. Bóg dla tego umys u to tylko idea regulatywna, a ca y argument kosmologiczny ostatecznie sprowadza si do ontologicznego. Sk d si jednak wzi ten pogl d Kanta? Kant ... dokona metodycznego zamachu na fakt dany w naturze aktu poznawczego danej w bezpo rednim do wiadczeniu: to, co w akcie poznawczym dane jest dopiero in cognitione reflexa, a mianowicie podmiot poznaj cy, uwa a Kant za logicznie wcze niej dane, ni to, co faktycznie jest wcze niej dane, bo dane in cognitione directa 44. Je li wi c zamiast idealizmu kantowskiego przyjmie si klasyczny realizm poznawczy, zarzut subiektywizmu upadnie. Natrafiamy natomiast na inn przeszkod , wynikaj c z natury rozumowania redukcyjnego. Wiadomo, e schemat wyja niania nie gwarantuje niezawodno ci. Stosowany w naukach przyrodniczych 39 Por. M.K. Munitz, The Mystery of Existence. An Essay in Philosophical Cosmology, New York 1974, s. 170. Por. H.A. Meynell, The Intelligible Univers..., s. 101, 104-105. Por. A.N. Flew, God and Philosophy, London 1996, s. 83 nn. 42 Por. S. Kowalczyk, op. cit, s. 38; K. Nielsen, op. cit. s. 210-211. 43 Dlaczego nie jestem chrze cijaninem, t . A. Kurlandzka, Warszawa 1956, s. 9-10. 40 41 44 J. Dorda, op. cit., s. 68. Filozofia analityczna a argument z przygodno ci prowadzi do konkuruj cych ze sob hipotez o mniejszym lub wi kszym stopniu prawdopodobie stwa. Hipotezy te s jednak obalalne. Czy hipoteza Boga nie podlega tym samym ograniczeniom? Trzeba odpowiedzie , e nie. Ró nica polega na tym, e w naukach przyrodniczych rozpatrujemy zagadnienia szczegó owe, przy czym same fakty do wyja nienia i prawa, pod które je podci gamy, nie s wystarczaj co poznane, dokonuje si wielu uproszcze w budowaniu modeli. Dlatego mo e si tam zdarzy , e dana hipoteza nie jest s uszna. Natomiast w metafizyce mowa jest o faktach podstawowych, prostych, a prawa, którymi si pos ugujemy w rozumowaniu, s ogólne i jasne. Dlatego i rozumowania metafizyczne s niezawodne, a hipoteza Boga bezkonkurencyjna, co starali my si wykaza w trakcie rozwa a . Zdaniem P. Edwardsa i K. Nielsena w argumencie z przygodno ci pope nia si paralogizm b dnego ko a. Ich zdaniem bowiem w za o eniach argumentu ju zawiera si wniosek45. Za o eniami tymi s : 1) wiat jest przygodny; 2) Pe ne wyja nienie wiata mo e da tylko byt konieczny; 3) Ostateczne wyja nienie istnienia wiata musi istnie i by transcendentne wobec wiata. Wystarczy nieco zmodyfikowa te przes anki, aby zarzut odsun . Niech przes anki te przybior nast puj c posta : 1) Je li wiat jest przygodny, to wymaga wyja nienia poza sob ; 2) ZRD wymaga, by dla wyja nienia istnienia wiata przygodnego przyj istnienie bytu koniecznego; 3) Przyczyna realnego wiata musi by tak e realna i transcendentna. Samo stwierdzenie przygodno ci jakiego bytu i jej opis nie przes dza o istnieniu Boga. Potrzeba jeszcze zasady pomostowej, jak jest ZRD. Pozostaje nam jeszcze zastanowi si nad nast puj cym rozumowaniem: Czy pochodzenie wiata od Boga jest konieczne, czy przygodne (kontyngentne). Je eli konieczne, to z jednej strony istnienie wiata jest równie konieczne (przynajmniej z uwagi na konieczne dzia anie koniecznej przyczyny), z drugiej Bóg nie jest bytem pod ka dym wzgl dem absolutnym i samowystarczalnym, poniewa musi stwarza wiat. [...] Je eli natomiast pochodzenie wiata od Boga jest kontyngentne, nadal pozbawione jest wyja nienia (dostatecznej racji), staje si bowiem zupe nie przypadkowe 46. Rozumowanie to by oby s uszne, gdyby my próbowali pozna wiat dedukcyjnie rozwa aj c natur Boga. My jednak tej natury intuicyjnie nie znamy, poznajemy j tylko przez analogi i niedoskonale, w argumencie z przygodno ci zatem wychodzimy od strony wiata i stwierdzamy tylko to, e byty przygodne same siebie nie t umacz , potrzebny wi c jest byt konieczny. Ten byt konieczny nie musi jednak stwarza wiata, w a nie dlatego, e wiat nie jest tak absolutnie doskona y, by Bóg czu si zniewolony t jego doskona o ci . Z przygodno ci wi c i ograniczono ci wiata wynika, e mog yby istnie inne wiaty i dlatego Bóg realizuje swoje idee i plany w sposób wolny. Znaczy to, e wiat jest dzie em bezinteresownej mi o ci. Por. P. Edwards, The Cosmological Argument, The Rationalist Annual 1959, s. 75; K. Nielsen, op. cit. s. 216. Podobne stanowisko zajmuje arcb. M. Jaworski, Zagadnienie reinterpretacji punktu wyj cia filozoficznego poznania Boga, w: Studia z filozofii Boga , t. 2, Warszawa 1973, s. 179-180, twierdz c, e tego rodzaju [...] zasada przyczynowo ci wyra a ju zale no bytu 45 przygodnego od Boga. 46 I. Ziemi ski, op. cit., z. 3, s. 107. Stanis aw ZIEMIA SKI SJ ANALYTISCHE PHILOSOPHIE UND DAS KONTINGENZARGUMENT Zusammenfassung In seiner Enzyklika Fides et ratio zählt Papst Johannes Paul II. Positivismus, Materialismus, Szientismus und Relativismus zu den antimetaphysischen Systemen. Er wirft den Positivisten und Neupositivisten besonders vor, dass sie, nachdem sie die Metaphysik für ungültig erklärt hatten, folglich auch die Argumente für Gottes Existenz in Frage gestellt haben. Statt die Philosophie der Religion und die Gotteslehre als berechtigte Teilgebiete der Philosophie anzuerkennen, beschränkten sie sich auf Analyse der religiösen Sprache. In der früheren Periode hatten die englischen Analytiker der Sprache der Religion jeden Sinn abgesprochen. Jetzt sind sie gegen eine solche Sprache weniger kritisch eingestellt. Es hat sich nämlich heraufgestellt, dass die antimetaphysische Einstellung des Positivismus nicht mehr haltbar ist. Im vorliegenden Artikel wollen wir prüfen, ob die Einwände gegen das klassische Kontingenzargument, die von den englischen Analytikern, wie B. Russell, P. Edwards, A. Kenny, K. Nielsen u.a. erhoben werden, noch gelten. Die Kontingenz kann vielfältig, z.B. logisch und ontologisch, verstanden werden. Im vorliegenden Artikel wird die Kontingenz als eine labile Verbindung von Elementen definiert, die ohne jede gegenseitige natürliche Tendenz zueinander zusammengesetzt sind. Dagegen wird das Notwendige als ein Sein verstanden, dessen Verneinung bzw. Vernichtung zur Verneinung bzw. Vernichtung der Existenz der Welt führt. Der Verfasser des Artikels ist der Meinung, dass die Welt nichts anderes ist als die Gesamtheit der Seienden. Die Existenz jedes einzelnen Seiendes muss gesondert ontologisch aufgeklärt werden. Um etwas als kontingent zu betrachten, reicht es nicht festzustellen, dass es sich ändert oder dass es zeitlich ist. Vielmehr gilt etwas als kontingent, wenn es aus metaphysischen Elementen zusammengesetzt ist. Die Bedingung dafür ist die Vielfalt der Individuen, der Arten und Kategorien. Unter dieser Voraussetzung will der Autor den materialistischen und pantheistischen Monismus überwinden. Der absolute Monismus kollidiert mit unserer natürlichen Überzeugung, dass die Welt aus Individuen besteht. Unser transzendentales Ego lässt sich nicht in ein kosmisches Bewusstsein einverleiben und mit ihm zerschmelzen. Auch der Pantheismus lässt sich nicht vertreten. Die Welt, die sich ändert, trägt nämlich das Stigma des Bösen und der Unvollkommenheit an sich und kann darum nicht ein Teil des Göttlichen sein. Ebensowenig kann unser Ego mit dem Göttlichen Ego identifiziert werden, denn die Gedanken einzelner Menschen sind verschieden, ja, stehen öfter im Widerspruch zueinander. Weiter wird über der Gültigkeit des Prinzips des zureichenden Grundes diskutiert. Der Autor stimmt P. Johann Dorda zu, der sagte, dass dieses Prinzip nicht nur logisch, sondern auch ontologisch formuliert werden sollte, denn in der realistischen, klassischen Philosophie stimmt die Erkenntnis mit der Realität völlig überein. Ohne dieses Prinzip würden wir leicht Widersprüchen preisgegeben mit der Folge, dass es unmöglich würde, Wissenschaft zu betreiben. Wir müssten dann unsere Erkenntnisfähigkeit bezweifeln. Im letzten Teil des Artikels wird die Schlüssigkeit des Arguments geprüft. Die Meinung von B. Russell und K. Nielsen wird in Frage gestellt. Der erste hält willkürlich daran fest, dass Gott eines höheren Grundes bedürfe, und er lässt eine Möglichkeit der Selbstenstehung der Welt zu. Der letztere nimmt eine unendliche Reihe abhängiger Seienden als sinvoll an. Der Autor versucht dann, einige Einwände der Analytiker zurückzuweisen. Er bestreitet die Ansicht, dass die Suche nach einer entgültigen Erklärung nur eine der Vernunft eingeborene Tendenz sei. Er weisst nach, dass sich die sogenannte metaphysische Reduktion im Gegensatz zur wissenschaftlichen als fehlerfrei erweist, weil die metaphysischen Prämissen einfach und klar sind. Schliesslich weisst er den Einwand ab, dass das kosmologische Kontingenzargument einen Zirkelschluss darstelle. Er ist der Meinung, dass der Begriff der Kontingenz erst zusammen mit dem Prinzip des zureichenden Grundes die Rolle eines Beweises spielt. Das Kontingenzargument beginnt nicht mit einer Analyse der Gottesidee, sondern fängt mit einer Beobachtung und Forschung der Seienden in der Welt an, um zur Anerkennung des letzten Grundes des Alls zu kommen.