Walka o granice: 1918-1921 [w:] Polski wiek XX: Dwudziestolecie

Transkrypt

Walka o granice: 1918-1921 [w:] Polski wiek XX: Dwudziestolecie
Andrzej Nowak
Walka o granice: 1918–1921
Walka o granice: 1918–1921
idmo krążyło po Europie wieku XIX – widmo
Rzeczypospolitej: wielkiego państwa, o wielowiekowej tradycji
swego szczególnego istnienia w mniej więcej stabilnych,
okrawanych tylko stopniowo od wschodu granicach. Granice
z 1772 r., z chwili przed pierwszym rozbiorem, wyryte były
głęboko w świadomości historycznej nie tylko jego obywateli
i ich dziedziców, ale także w pamięci elit politycznych mo−
carstw, które rozbiory przeprowadziły i na nich skorzystały.
To było groźne dla nich memento. Te granice tworzyły silny,
oczywisty niemal układ odniesienia dla potencjalnych aspiracji
niepodległościowych Polaków. Każda próba zamknięcia ich
w węższych ramach, w imię „politycznego realizmu”, kończyła
się w XIX w. niepowodzeniem, a raczej katastrofą: najpierw
Księstwa Warszawskiego – w próbie jego rozszerzenia w 1812 r.,
potem kongresowego Królestwa Polskiego (1815–1830)
– w buncie przeciw odcięciu odeń wschodnich Ziem Zabranych,
wreszcie polityki przywracania autonomii dla tegoż Królestwa
przez margrabiego Wielopolskiego – zakwestionowanej rady−
kalnie jako niewystarczająca przez powstanie styczniowe.
Rzeczpospolita bezprecedensowym aktem wymazana zo−
stała z mapy kontynentu w momencie, gdy jej elity weszły już
– jako pierwsza wspólnota polityczna w Europie Wschodniej
i Środkowej – na drogę budowy nowoczesnego narodu. Ale
73
Andrzej Nowak
jakiego? Polskiego oczywiście. Po polsku mówiącego (co
potwierdzały podręczniki Komisji Edukacji Narodowej), mniej
politycznie zdecentralizowanego niż dawniej (Konstytucja
3 maja nic nie wspomina o Litwie). Gdyby Rzeczpospolita
przetrwała europejski kryzys końca XVIII w. i realizowała nadal
swój program modernizacji, musiałby on prędzej czy później
ujawnić potężne napięcia właśnie wokół tych kwestii: języka
edukacji, administracji, armii – trzech instytucji, które w innych
państwach XIX w. przekształcały „chłopów we Francuzów”,
czy Niemców, czy Włochów. Czy chłop z Ukrainy albo z Lit−
wy (białoruski czy „żmudzki”) nie znalazłby inteligenckich
przewodników, którzy uświadomiliby mu, że powinien domagać
się uznania najpierw publicznych praw dla swojego języka
(przeciw polskiemu), potem autonomii, potem…?
W sytuacji rozbiorów tworzenie się nowych, konkuren−
cyjnych wobec polskiego, projektów narodowych w granicach
dawnej Rzeczypospolitej nakładało się na inne zjawisko: mniej
lub bardziej systematyczne wysiłki administracji mocarstw
rozbiorowych, by „wypolszczyć” uzyskane tereny, by osłabić
siłę dominującego na nich kulturalnie i ekonomicznie elementu
polskiego – po to, by umocnić nad nimi kontrolę imperialnego
centrum, łączącą się z innym substratem kulturalno-etnicznym:
rosyjskim czy niemieckim. W tej politycznej konkurencji
nowych panów z dziedzictwem dawnych dojrzałość zyskiwały
programy narodowe etnicznych gospodarzy tych ziem, w szcze−
gólności litewski i ukraiński, ale także białoruski. Z drugiej
strony, w procesie modernizacji, edukowania – także poli−
tycznego – biernych wcześniej w życiu publicznym „mas”,
polskość przesuwała się na zachód, poza granice z 1772 r.,
w głąb ziem utraconych przez państwowość polską na rzecz jej
zachodnich, niemieckojęzycznych sąsiadów już przed wiekami
– na Pomorze, na Śląsk.
74
Walka o granice: 1918–1921
Między historycznym zobowiązaniem, jakie tworzyła
granica przedrozbiorowa, a konsekwencjami polityki depolo−
nizacyjnej prowadzonej przez ponad sto lat przez mocarstwa
rozbiorowe (z wyjątkiem Austro-Wegier po 1866 r.), i wreszcie
realiami zmiany w pojęciu narodu – jako podstawy legitymacji
do budowy i określania kształtu własnego państwa – tworzyła
się nowa „mentalna mapa” Polski na progu XX w. Mapa o nie−
jasnych konturach. Pisała o tym Maria Dąbrowska: „Granice
Polski, te miejsca, gdzie ona się kończy, gdzie styka z innymi
ziemiami, któż z nas umie je dziś wskazać bez omyłki? Myśmy
prawie granic naszych zapomnieli! Kiedy mówimy «Polska,
Polska», nie wiemy nawet, co to za obszar, gdzie się kończy, jak
daleko sięgają w cztery strony te ziemie, które były dziedzictwem
naszych ojców i stają się na nowo Polskim Państwem. Granice
dawnej Rzeczypospolitej Polskiej przed stu z górą laty wsiąkły
w dziedziny trzech obcych państw, zostały przez nie wessane
i pożarte. Zrobili nasi wrogowie wszystko, aby zatracić ich
ślad” (M. Dąbrowska, O zjednoczonej Polsce, jej mieszkańcach
i gospodarstwie, Warszawa–Kraków 1921, s. 9–10). Te słowa
zapisane zostały w 1921 r., kiedy to widmo nieistniejącej przez
123 lata Rzeczypospolitej zaczęło przybierać kształt realny
– nowy: kształt II Rzeczypospolitej.
Był on rezultatem walki. Udział w niej wzięli geopolityczni
spadkobiercy mocarstw rozbiorowych: Rosja Sowiecka (i, przez
pewien czas, Rosja „biała”), Niemcy, a także... Czechosłowacja.
Uczestniczyły w niej także te siły, które wspierały programy
narodowo-polityczne konkurujące z polskim o miejsce na
wschodnich kresach dawnej Rzeczypospolitej: ukraiński, litew−
ski i najsłabszy z nich, białoruski. W dużym stopniu wpływały
na bieg i rezultat tej walki także zwycięskie w I wojnie światowej
mocarstwa zachodnie – przede wszystkim Wielka Brytania
i Francja, w mniejszym stopniu USA – które miały ambicje
75
Andrzej Nowak
podyktowania nowego porządku europejskiego na zasadzie
kompromisu między głoszonymi przez siebie pryncypiami
(prawa narodów do samostanowienia) i swoimi strategiczno−ekonomicznymi interesami. Oczywiście, uczestnikiem owej
walki było samo społeczeństwo polskie, jego wybory i jego
determinacja; konkurujące w nim (ale przecież zarazem – o tym
pamiętajmy – w zasadniczym celu zbieżne) programy polityczne
i wizje odbudowanej Rzeczypospolitej, a nade wszystko armia,
która swym „duchem” i organizacją mogła do owych programów
dorosnąć albo im nie sprostać.
Walka o granice zagrożonej, a potem zlikwidowanej
Rzeczypospolitej trwała od konfederacji barskiej, poprzez dzieło
Sejmu Czteroletniego, wojnę polsko-rosyjską 1792 r., kolejne
powstania i lata cichej pracy organicznej. W fazę rozstrzygającą
jednak weszła wtedy, gdy trzy imperia, które dokonały rozbiorów
i stały na ich straży, runęły we wzajemnym konflikcie i rewolucji.
Polska, a raczej siły polityczne ją reprezentujące, przygotowy−
wały się do tego momentu od dawna. I nie zmarnowały czasu do
jesieni 1918 r. Stawka na dwie orientacje przyniosła rezultaty.
Dobre i złe. Od 1916 r. na terenie zajętego przez Niemcy
i Austro-Węgry Królestwa Polskiego tworzyły się legalne za−
wiązki polskiej administracji, policji, wojska także. Orientacja
na Ententę dała sprawie polskiej reprezentację dyplomatyczną
wobec zwycięskich ostatecznie w wojnie mocarstw, ale także
uformowane u ich boku jednostki wojskowe: we Francji i w Ro−
sji. Istnienie dwóch orientacji w czasie wojny powodowało
jednak także, iż z chwilą jej zakończenia i wejścia wraz z tym
w decydujacą fazę „sprawy polskiej” – czas odpowiedzi na
pytania o kształt i granice odbudowanego państwa – Polska nie
miała wspólnego programu i wspólnej reprezentacji. W szcze−
gólności w odniesieniu do kwestii związanych z granicami
i układem stosunków z sąsiadami na wschodzie.
76
Walka o granice: 1918–1921
Zanim jednak przyszło do decydujących rozstrzygnięć tych
kwestii, trzeba było najpierw zlikwidować okupację niemiecko−austriacką kraju, uzgodnić ewakuację blisko półmilionowej
armii niemieckiej z Ukrainy, Białorusi i Litwy tak, aby nie
skończyła się ona katastrofą dla młodego państwa polskiego,
dalej – stworzyć jeden, uznany przez całe społeczeństwo i zara−
zem przez zwycięskie mocarstwa zachodnie, rząd, jednolitą
administrację i armię. I to się udało! Ten, zdumiewająco szyb−
ki, sukces organizacyjny oparty był na szerokim poparciu
społecznym dla budowy polskiego państwa, na woli walki o to
państwo, wyrażonej już w powszechnej akcji rozbrajania nie−
mieckich i austriackich posterunków i garnizonów na przełomie
października i listopada 1918 r. Podobną wolę wykazywali
jednak także nowi (w sensie politycznym) sąsiedzi Polski
– Ukraińcy, Litwini czy Czesi. Powstawało od razu pytanie, czy
stosunki pomiędzy nimi i naturalne w punkcie wyjścia spory
o ich rozgraniczenie, rozstrzygnie kompromis – czy siła?
Kiedy pod wpływem nieuchronnej już klęski Niemiec
w końcu października 1918 r. zaczął się w Europie Wschodniej
i Środkowej rozwiewać fantom Pax Germanica, odpowiedzi
na te pytania zaczęły tworzyć fakty dokonane. W pierwszej
kolejności ujawnił się konflikt polsko-czechosłowacki (a ściślej:
polsko-czeski) wokół Śląska Cieszyńskiego. Wielka manifestacja
Polaków w Cieszynie zobowiązała 27 października powołaną
kilka dni wcześniej Radę Narodową do działania na rzecz
zjednoczenia tego obszaru z Polską. Dzień później w Pradze
ogłoszone zostało utworzenie państwa czechosłowackiego. Czte−
ry dni później Polacy rozbroili austriacki garnizon, uprze−
dzając podobną akcję szykowaną przez Czechów. 5 listopada
wydawało się, że kompromis jest do osiągnięcia: Polska Rada
Narodowa i czeski Národní Výbor pro Slezsko zawarły układ
o podziale Śląska Cieszyńskiego według zasady etnograficznej
77
Andrzej Nowak
(powiat bielski i cieszyński do Polski, frydecki do Czech,
frysztacki podzielony). Przywódcy czechosłowackiego państwa,
z późniejszym prezydentem Tomášem Masarykiem na czele, byli
jednak zdeterminowani, by zagarnąć cały Śląsk Cieszyński (choć
według ostatniego spisu z 1910 r. ludność polska stanowiła tu
ok. 55 proc., a czeska 27 proc.), z jego bogatymi złożami węgla,
silnym hutnictwem i ważnym węzłem kolejowym. 23 stycznia
1919 r. wojska czechosłowackie napadły na przyznaną Polsce
w ramach porozumienia z 5 listopada część Śląska Cieszyńskie−
go. Słabe w tym rejonie siły polskie nie były w stanie stawić
skutecznego oporu. Większość polskich sił zbrojnych była w tym
czasie zaangażowana w Galicji Wschodniej w walce z Ukraiń−
cami.
Kolejna próba kompromisu, zawieranego z początkiem
lutego pod naciskiem mocarstw zwycięskiej Ententy między
Romanem Dmowskim i Edvardem Benešem, nie zamknęła
sprawy. Próba zbrojnego opanowania całego Śląska Cieszyń−
skiego przez Czechów zatrzymana została przez polskie od−
działy dopiero 26 lutego na linii Olzy: przy Polsce pozostał tylko
wschodni Cieszyn. Dyplomacja czeska okazała się cierpliwa
i skuteczna w swych staraniach na rzecz potwierdzenia dokona−
nego zbrojnie zaboru. Doczekała się na właściwy moment, kiedy
w lipcu 1920 r. Polska, pod naciskiem sowieckiej ofensywy,
zmuszona była prosić o pomoc mocarstwa Ententy. Premier
Władysław Grabski, w zamian za obietnicę uzyskania takiej
pomocy, zgodził się na konferencji w Spa (10 lipca 1920)
przyjąć niekorzystne dla Polski decyzje Rady Najwyższej En−
tenty w sprawie podziału Śląska Cieszyńskiego. 28 lipca taka
decyzja została ogłoszona: ze spornych terenów Śląska Cie−
szyńskiego, a także Spiszu i Orawy, Polska otrzymała 1000 km2
ze 143 tys. mieszkańców, Czechosłowacja zaś 1250 km2
z 283 tys. mieszkańców (w tym ponad stutysięczną mniejszoś−
78
Walka o granice: 1918–1921
cią polską). W związku z tą krzywdzącą Polskę decyzją Ignacy
Paderewski złożył protest w liście do przewodniczącego Rady
Najwyższej, premiera Francji Alexandre’a Mille­randa, gdzie
stwierdził, iż wykopała ona „przepaść pomiędzy dwoma
narodami, której nic wypełnić nie zdoła”.
Walkę o tę granicę – południową – Polska przegrała. Ale
przegrała ją także Czechosłowacja. Współpraca między Polską
i Czechosłowacją, geopolitycznie jakże uzasadniona, została
u zarania nowej niepodległości obu państw zrujnowana przez
nieugięte, niegotowe na żaden kompromis stanowisko Pragi,
która zdecydowała się wykorzystać śmiertelne zagrożenie
niepodległości swego północnego sąsiada latem 1920 r., byle
tylko wykroić z jego terytorium pożądany kawałek terytorium.
Zmiast współpracy, w 1938 r. przyszedł czas na polski, jakże
smutny rewanż.
Dlaczego jednak aspiracje terytorialne Pragi zostały popar−
te przez liderów Ententy, a racje Warszawy, mimo iż opierały
się w tym wypadku na zasadzie woli zainteresowanej ludności,
zostały w 1920 r. odrzucone przez zachodnie mocarstwa?
Jedną z istotnych przyczyn tego nastawienia, negatywnie
wpływającego na zabiegi polskiej dyplomacji nie tylko w spo−
rze terytorialnym z Czechosłowacją, było to, iż próba przy−
obleczenia w ciało owego widma Rzeczypospolitej, jakie
krążyło od końca XVIII w., musiała uderzyć w same fundamenty
geopolitycznego „porządku” wschodniej połowy Europy, do
jakiego przyzwyczajona była wyobraźnia polityczna elit także
tych mocarstw, które go w I wojnie podważyły. Tymczasem
Czechosłowacja powstawała wyłącznie na gruzach monarchii
habsburskiej, której zagłada została w pełni zaakceptowana
przez zwycięskie mocarstwa. Jej istnienie, nawet w tak
ekstrawaganckim kształcie, jaki uzyskała po dołączeniu do niej
jeszcze Rusi Zakarpackiej, w niczym nie niepokoiło wyobraźni
79
Andrzej Nowak
politycznej przywódców Ententy. Ewentualny rewanżyzm ze
strony Austrii ani nawet (choć to już był poważniejszy problem)
Węgier, ani tym bardziej Polski – nie spędzał im snu z powiek.
Polska natomiast musiała być odbudowana przede wszystkim
kosztem i Niemiec, i Rosji imperialnej.
Czy można zapewnić w Europie trwały porządek między−
narodowy, jeśli wyalienuje się zeń i Niemcy, i Rosję – jeśli oba
te mocarstwa będą zdeterminowane, by ten porządek podważyć?
To pytanie stawiali sobie przywódcy zwycięskich mocarstw,
stawiają je post factum także historycy dyplomacji tego czasu.
I wskazują najczęściej „nienasycone polskie apetyty”, „polski
imperializm” – jako jedną z istotnych przyczyn niepowodzenia
wersalskiego systemu. Polska „wzięła” za dużo. Komu „wzięła”?
Oczywiście – Niemcom i Rosji (już sowieckiej), przez co te
dwa mocarstwa nie pogodziły się nigdy z układem wersalskim
i doprowadziły ostatecznie do jego zniszczenia. Tak brzmi
„werdykt” m.in. Henry’ego Kissingera czy George’a Kennana.
I z tej perspektywy patrzyli – i działali przeciw polskim aspi−
racjom terytorialnym po I wojnie – przywódcy anglosascy Ententy,
z najbardziej konsekwentnym pod tym względem premierem
brytyjskim Davidem Lloydem George’em (choć pierw−
szy, przed nim jeszcze, geopolityczną „szkodliwość” istnienia
Polski, w każdym razie silnej i niezależnej od obu jej wielkich
sąsiadów, zauważył jeszcze w 1916 r. ówczesny sekretarz
Foreign Office, lord Arthur Balfour).
Dyplomatyczna aktywność Romana Dmowskiego oraz
Ignacego Paderewskiego na konferencji pokojowej w Paryżu,
a z drugiej strony fakty dokonane, tworzone przez kolejne
polskie powstania: najpierw wielkopolskie (od grudnia 1918
do lutego 1919), potem trzy kolejne śląskie (sierpień 1919,
sierpień 1920 i maj–czerwiec 1921) wpłynęły na ostateczny
kształt granicy polsko-niemieckiej, ograniczając skutki zdecy−
80
Walka o granice: 1918–1921
dowanej woli brytyjskiego premiera, by „nie rozdrażniać Niem−
ców” ustępstwami terytorialnymi wobec Polski: Gdańsk, choć
był częścią I Rzeczypospolitej, do II Rzeczypospolitej nie
został włączony; plebiscyty, zarządzone na Warmii, Mazurach
i Powiślu przyniosły rezultat, jakiego oczekiwał Lloyd George
– sporne ziemie pozostały przy Niemczech; plebiscyt na Śląsku
(oraz trzecie powstanie) doprowadziły do podziału, z którym
(tak jak z utratą pomorskiego „korytarza” na mocy decyzji
konferencji paryskiej) Niemcy się nie pogodziły. Tu kompromis
nie był możliwy. Z kalkulacji prowadzonej w imię „wyższego”,
europejskiego porządku wynikało, że można go było osiągnąć
tylko kosztem słabszego – by zaspokoić silniejszego.
To był także punkt wyjścia refleksji politycznej zwycię−
skich mocarstw Ententy nad rozgraniczeniem Polski i Rosji.
Żywa przez 1919 rok wiara, że możliwa będzie Rosja nie−
bolszewicka, „biała”, powodowała, że Paryż stał wówczas na tym
samym stanowisku co Londyn: nie akceptować żadnych zmian
terytorialnych kosztem Rosji, wykraczających poza wytyczoną
już na kongresie wiedeńskim granicę Królestwa Polskiego.
Podsumowaniem tego stanowiska stała się deklaracja Rady
Najwyższej Ententy z 8 grudnia 1919 r. w sprawie tymczasowej
wschodniej granicy Polski, która miała przebiegać od północ−
nej części Suwalszczyzny wzdłuż wschodniej granicy Biało−
stockiego i wzdłuż Bugu do dawnej granicy Królestwa Pol−
skiego i Galicji, nie wchodząc na teren Małopolski. Uchwała ta
nie przekreślała co prawda na przyszłość roszczeń terytorialnych
Polski na wschód od tej linii, ale mogła być (i była później
– przez dyplomację Rosji w jej sowieckim wcieleniu) wyko−
rzystywana jako potwierdzenie tezy, iż takie roszczenia były−
by już tylko wyrazem „polskiego imperializmu”. Kiedy w lipcu
1920 r. Polska zmuszona była prosić mocarstwa zachodnie
o pomoc w obliczu bolszewickiej ofensywy, brytyjski minister
spraw zagranicznych, lord George Curzon wystosował notę do
6 − Polski wiek XX
81
Andrzej Nowak
sowieckiego komisarza spraw zagranicznych, Georgija Czi−
czerina, w której przedłużył ową linię z 8 grudnia na południe,
przecinając nią Małopolskę na wschód od Przemyśla. Ta linia,
choć faktycznie narysowana przez sekretarza Lloyda George’a,
Philipa Kerra, przeszła następnie do historii pod nazwiskiem
nadawcy noty – jako linia Curzona. W nocie z 11 lipca 1920 r. mia−
ła ona oznaczać granicę, której przekroczenie przez Rosję So−
wiecką spowoduje jakąś formę interwencji mocarstw Ententy na
rzecz Polski. W II wojnie światowej przybrać miała inny sens:
uzasadnienia zaboru, jakiego dokonał Związek Sowiecki w pak−
cie z Hitlerem we wrześniu 1939 r. – wzdłuż podobnej linii.
W latach 1919–1920 jednak mocarstwa zachodnie nie decy−
dowały ostatecznie o biegu granic na wschodzie Europy. Roz−
strzygały o nich relacje sił, interesów, determinacji politycznych
i społecznych aktorów tej części kontynentu, a także... granice
wyobraźni politycznej ich elit. Polska i jej elity polityczne
odgrywały w tej grze rolę współdecydującą (co tylko powięk−
szało irytację niezdolnych do ich okiełznania na tym odcinku
mocarstw zachodnich). Kiedy mówimy o tej roli, jaka wiąże
się z próbą urzeczywistnienia polskiej „polityki wschodniej”,
pytanie, czy był w owej polityce możliwy kompromis, wydaje
się może jeszcze bardziej istotne niż w relacjach z południowym
sąsiadem. Powraca ono najboleśniej w historii rozstrzygającego
się w latach 1918–1920 sporu polsko-litewskiego i polsko−ukraińskiego. Najczęściej przedstawia się ten spór i próbuje
odpowiedzieć na owo pytanie, przeciwstawiając dwa programy
czy dwie wizje polskiej polityki wschodniej: „federacyjną”
(Józefa Piłsudskiego) oraz „inkorporacyjną” (Romana Dmow−
skiego) i szukając w tej pierwszej szansy na kompromis ze
wschodnimi sąsiadami. Przyjrzyjmy się tej kwestii nieco bliżej.
Hasło federalizmu, dobrze zakotwiczone już we wcześniej−
szych koncepcjach Piłsudskiego z lat 1893–1905, oznaczać
miało praktycznie chęć oderwania od Rosji ziem zabranych
82
Walka o granice: 1918–1921
I Rzeczypospolitej i odbudowania – jak to najefektowniej ujął
Michał Römer, świadek narodzin tych koncepcji – Imperium
Wschodniego, opartego na fundamentach historycznych Wiel−
kiego Księstwa Litewskiego. Według jednych miało ono przy−
brać postać ścisłej federacji polsko-litewskiej (czy też litewsko−białoruskiej) i polsko-ukraińskiej, wedle innych, w tym i same−
go Römera, miały je tworzyć trzy co najmniej, albo i cztery,
posiadające odrębną państwowość człony: Polska, Ukraina,
Litwa, z ewentualnie wyodrębnioną Białorusią. Inni jeszcze
badacze podkreślają raczej pragmatyczne nastawienie Piłsud−
skiego, jego polityczny realizm i dystans wobec wszelkiego
rodzaju doktryn politycznych, w tym i federalizmu, reprezen−
towanego wiernie przez część jego otoczenia (m.in. Leona
Wasilewskiego czy Tadeusza Hołówkę). Sam Naczelnik Państwa
dał niezwykle dobitne świadectwo swego stanowiska w słynnym
liście do Wasilewskiego z 8 kwietnia 1919 r., gdzie pisał m.in.:
„Nie chcę być ani imperialistą, ani federalistą, dopóki nie mam
możności mówienia w tych sprawach z jaką taką powagą – no
i z rewolwerem w kieszeni” (J. Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. V,
red. K. Świtalski, Warszawa 1937, s. 72–74). Ów rewolwer
w kieszeni, gromadzenie realnej siły we własnej dyspozycji,
polityka faktów dokonanych – taka miała być przede wszystkim
zasada działania Piłsudskiego, także w jego polityce wschodniej,
której celem była po prostu wielkość Polski i jej maksymalne
zabezpieczenie.
Dla rozstrzygnięcia kwestii federalizmu zasadnicze zna−
czenie praktyczne miała Litwa (łącznie z Białorusią). Dla sprawy
zabezpieczenia Polski przed wielkim sąsiadem ze wschodu
i możliwości zbudowania nowego, trwałego porządku, nowej
równowagi strategicznej na wschodzie Europy kamieniem
probierczym pozostawała natomiast Ukraina. Bez Litwy – ze
stolicą w Wilnie – nie mogła powstać federacja, nawiązująca
83
Andrzej Nowak
do spuścizny I Rzeczypospolitej. Bez stabilnej niepodległości
30-milionowej Ukrainy nie było możliwe trwałe zaryglowanie
ekspansjonizmu i Rosji, i bolszewizmu w kierunku zachodnim.
Pierwsza z tych kwestii, odnowa tradycji Wielkiego Księstwa
Litewskiego, była bezspornie bliska sercu Piłsudskiego
– świadomego dziedzica tej tradycji. Sprawa druga, ukraińska,
była już przede wszystkim zagadnieniem czystej kalkulacji
strategicznej.
Gdy Piłsudski wracał z magdeburskiego więzienia do War−
szawy, stosunki odradzającej się Polski z Ukrainą i Rosją nie
były, rzecz jasna, czystym polem. Trwała już faktyczna wojna
polsko-ukraińska o Lwów i panowanie nad całą Galicją
Wschodnią. Bolszewicy szykowali się do wielkiego marszu na
zachód – na ziemie litewsko-ruskie dawnego Wielkiego Księstwa
i dalej, przez Polskę, do Niemiec. Politycy zwycięskiej Ententy
nie zamierzali tymczasem jeszcze rezygnować z odbudowania
nie-bolszewickiej Rosji, gotowi na razie do uznania Polski
wyłącznie w granicach etnograficznych, i Finlandii. W tej sytu−
acji swój debiut w roli sternika polityki wschodniej odno−
wionego państwa polskiego musiał Piłsudski ograniczyć do
przyjęcia linii minimum: przygotowania do obrony przed
zagrożeniem bolszewickim, powstrzymania ostatecznych, unie−
możliwiających na przyszłość porozumienie, rozstrzygnięć
w stosunkach z Ukrainą, przy jednoczesnym poszukiwaniu
możliwego do przyjęcia przez Ententę kompromisu z fawo−
ryzowaną przez nią, ale na razie nieco widmową, „białą Rosją”.
Tę linię, nawiązującą świadomie do projektów Narodowej
Demokracji i kierowanego przez nią polskiego przedstawiciel−
stwa politycznego w Paryżu, wyrażały jasno nieopublikowane
do dzisiaj w całości instrukcje Naczelnika Państwa z listo−
pada i grudnia 1918 r., przeznaczone dla delegacji mającej go
reprezentować na konferencji w Paryżu oraz dla gen. Tadeusza
84
Walka o granice: 1918–1921
Rozwadowskiego, dowodzącego Wojskiem Polskim na froncie
ukraińskim. W instrukcjach dla Rozwadowskiego Piłsudski
zwracał uwagę na stanowisko Ententy, „która według wszelkich
dotychczasowych wiadomości nie chce uznać Ukrainy i prag−
nie kwestię ruską traktować jako kwestię rosyjską”. Zalecał
w tej sytuacji przejściową okupację wojskową Galicji
Wschodniej, która pozwoliłaby tymczasowo nie rozstrzygać
kwestii politycznych. O nich chciał Piłsudski dyskutować, gdy
wyklaruje się sytuacja tam, gdzie – jak pisał – było „źródło
sprawy ruskiej, to znaczy w Kijowie” (odpis listu J. Piłsudskiego
do gen. T. Rozwadowskiego z 28 listopada 1918 r. znajduje
się w Papierach Aleksandra Kawałkowskiego w Bibliotece
Polskiej w Paryżu – akc. 3505, t. IV, dok. 392). Tam, po upadku
postawionego przez Niemcy hetmanatu Pawła Skoropadskiego,
o przewagę miała walczyć prąca od wschodu bolszewicka
armia, trwająca na brzegach Morza Czarnego rosyjska Armia
Ochotnicza, i wreszcie gospodarze tej ziemi – Ukraińcy,
rzecznicy niepodległości swojego kraju, skupieni wokół
Dyrektoriatu i Symona Petlury.
W trwałość panowania bolszewików na wschodzie Europy
nikt wciąż jeszcze nie wierzył, choć strach przed ich ekspansją,
nie tylko ideologiczną, ale wprost militarną, po zwinięciu
niemieckiego Ober Ostu, stał się na przełomie 1918 i 1919 r.
uczuciem nader realnym i dobrze uzasadnionym. Ten strach,
docierający także do Paryża, Piłsudski – podobnie jak Dmowski
– pragnął wykorzystać do uzyskania zgody mocarstw Ententy
na wyjście Polski, jako bastionu obronnego przed owym
zagrożeniem, poza bezdyskusyjnie uznane wschodnie granice
minimum: granice Królestwa Polskiego z 1914 r. Linia argu−
mentacji przyjęta przez Dmowskiego, a zaprezentowana Pił−
sudskiemu osobiście przez Stanisława Grabskiego w czasie
grudniowego spotkania w Belwederze, została przez Naczelnika
85
Andrzej Nowak
Państwa tymczasowo zaakceptowana. Nie miał jeszcze żadnych
realnych argumentów, argumentów siły, które pozwoliłyby
mu ją podważyć (warto pamiętać, że wciąż zabiegał dopiero
o uznanie swej władzy w Warszawie przez mocarstwa, a sil−
niejszą od Wojska Polskiego w kraju armią gen. Józefa Hallera
dysponował nadal Komitet Narodowy Polski). W Instrukcji dla
swej delegacji na konferencję pokojową do Paryża pisał więc
Piłsudski wprost: „We wszystkich sprawach kresów wschodnich
od Galicji wschodniej po Litwę i we wszystkiem, co związane
jest z Rosją należy reprezentować jednolicie kierunek obrany
przez nar[odową] demok[rację]. Trzeba się starać wytłomaczyć
rządom Entente, że Rosja przeszedłszy długotrwałą ciężką
chorobę wewnętrzną pozostanie na dłuższy okres czasu słaba,
chora, ze wpływem demoralizującym na swych sąsiadów
dokoła”. Receptą na ową zogniskowaną w Rosji chorobę
powojenną Europy Wschodniej miało być „rozbudowanie
Polski”. Zdania instrukcji dotyczące „kwestii ruskiej i litewskiej”
wskazywały jednak na zgoła inaczej niż u Romana Dmowskiego
rozłożone przez Piłsudskiego akcenty w wizji zabezpieczenia
owej rozbudowy od wschodu. Jego przedstawiciele w Paryżu
mieli się „wypowiadać za samodzielną formacją ukraińskiego
państwa i w stosunku do tego nowo powstałego organizmu
państwowego zachować przyjaźń i neutralność”, uznając
jednocześnie odrębność Litwinów i próbując przekonywać ich
do korzyści płynących dla nich także ze wznowienia tradycji
Wielkiego Księstwa Litewskiego (Instrukcja J. Piłsudskiego
z 18/19 grudnia 1918 r., Archiwum Michała Mościckiego, t. 3/4,
nr 529, Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku).
W jednym już zatem z pierwszych dokumentów myśli
politycznej Piłsudskiego jako Naczelnika Państwa o rozwią−
zaniu spraw wschodnich pojawiają się obok siebie co najmniej
rozbieżne wątki: zgoda na inkorporacyjną koncepcję Narodowej
86
Walka o granice: 1918-1921
Demokracji, jako być może łatwiejszą podstawę do kompromisu
z nie-bolszewicką Rosją i popierającymi ją mocarstwami En−
tenty, z drugiej zaś – zachęta do próbnego bodaj zaprezentowania
na szerszym, dyplomatycznym forum stanowiska zawierającego
ideę oddzielenia Rosji i Polski państwowością ukraińską oraz
litewską (litewsko-białoruską), sfederowaną ewentualnie z Pol−
ską. Obydwa te, tak sprzeczne z pozoru, kierunki spotykały się
jednak w punkcie, który stanowiło wspólne (i Piłsudskiego,
i Dmowskiego) przekonanie, że między Rosją a Niemcami nie
ma miejsca na słabą, ściągniętą do minimum etnograficznych
granic Polskę. O ile porywająca wyobraźnię spadkobiercy
rodu Billewiczów wizja federacji narodów dawnego Wielkiego
Księstwa Litewskiego wydawała się niemal całkowicie nierealna,
o tyle koncepcja inkorporacyjna mogła być przyjęta jako
gwarancja swego rodzaju przestrzeni ochronnej, osłaniającej
Polskę przed niebezpieczeństwem ze wschodu, dającej jej szansę
rozwoju i bardziej wyrównanej rywalizacji także z pokonanym
przeciwnikiem na zachodzie. O tym, że w niesprzyjających
warunkach politycznych nie należy przeciwstawiać idei federacji
i inkorporacji, mówił Piłsudski otwarcie i w lutym 1919 r. do
Władysława Baranowskiego, swego zaufanego wysłannika
do Paryża, a powtórzyć musiał w grudniu 1919 r., co zapisał
z kolei w swoim Diariuszu Kazimierz Świtalski (W. Baranowski,
Rozmowy z Piłsudskim 1916–1931, oprac. R. Świętek, Warszawa
1990, s. 64; K. Świtalski, Diariusz 1919–1935, oprac. A. Gar−
licki i R. Świętek, Warszawa 1992, s. 40–41). Najwyraźniej
jednak uzupełnianie się obu tych perspektyw w poszukiwaniu
praktycznych koncepcji rozwiązania spraw wschodnich przez
Piłsudskiego ukazuje obszerny, wart jednak zacytowania, frag−
ment innej z jego instrukcji – z 30 listopada 1918 r.:
„Granice przyszłej Polski winny jej zabezpieczać możność
ekspansji na wschód [to podkreślenie i następne podajemy za
87
Andrzej Nowak
oryginałem] i pełnię działań kolonizacyjnych. Kolonizacja na
wschodzie stanowi konieczny warunek odrodzenia i rozwoju
zrujnowanego przemysłu, jedyne pole zatrudnienia masy bez−
robotnych, inaczej skazanych na emigrację przymusową.
[...] Stwierdzić należy, iż chcemy dobrych sąsiedzkich sto−
sunków z Rosją. Ułożenie przyjazne tych stosunków jest
tym łatwiejsze, że ekspansja obu narodów idzie w kierunku
wschodnim. Rosja zrujnowana, wycieńczona upływem krwi, nie
jest zdolną do powrotu ekspansywnego na zachód. Nie odbierając
przeto Rosji żadnych ziem jej własnych, a w szczególności nie
sięgając po żadne jej bogactwa rolne, Polska zabezpieczyć
sobie musi dostatecznie teren ekspansji własnej, oraz ustalić
wygodną i trwałą granicę państwową na wschodzie. Ta granica
wkluczać [sic] powinna Litwę, Pińszczyznę, zachodnią część
Wołynia i tereny przemysłowe środkowej Galicji. Litwa winna
być złączona z Polską z uwagi na konieczność kolonizacji,
na wspólnotę historyczną, na tradycję religijną, wspomnienia
unickie [sic] i wreszcie na to mnóstwo pracy kulturalnej, jaką
Polacy w nią włożyli. [...] W ostateczności jednakże, gdyby
Litwa jako całość nie weszła w skład państwa polskiego i przy−
łączoną została do innego państwowego organizmu, w takim
wypadku Polska nastawać by musiała na to, by właściwa
Litwa została ograniczoną do jej obszaru etnograficznego, bez
Mińszczyzny białoruskiej i Wileńszczyzny polskiej. Polskie
wpływy na Litwie są w obecnej chwili jedyną ostoją społeczną
tego kraju przeciwko bolszewizmowi i jeżeli nie będzie nam
danem Litwę jako zaporę budować, niechybny jest wylew
bolszewizmu na te kraje. W Galicji nasze minimum narodowe
jest linią obejmującą Lwów i Kałusz; ewentualnie w układzie
dobrowolnym z Rosją gotowi jesteśmy ustąpić z części Galicji
wschodniej w zamian za ustępstwa ze strony rosyjskiej na
terenach litewskich i białoruskich. Wschodnia granica Polski
88
Walka o granice: 1918–1921
musi być w porozumieniu z Rosją wyrównana, dawać Polsce
osłonę bezpośredniej linii kolejowej z Wilna przez Kowel do
Lwowa, zaś między Rosją a Polską winna zostawiać pas błot
i lasów Prypeci. Obszar Pińszczyzny całkowicie zniszczony,
stanowi granicę błotną, teren niezdatny do poruszania wielkich
mas wojskowych. Przez ten teren przechodzić winna wschodnia
linia kolejowa Polski, Równo [sic] – Pińsk – Wilno, co najmniej
zaś Polska powinna posiadać w swym ręku linię kolejową
Drohobycz – Lwów – Kowel – Pińsk – Łuniniec – Baranowicze
– Wilno. W ten sposób Rosji ustępuje się wszystkie tereny
urodzajne, nie potrzebujące wkładów ani pracy rekonstrukcyjnej.
Sobie zaś samym bierzemy zniszczone kraje podatne na nasz sil−
ny kolonizacyjny materiał” (Instrukcja J. Piłsudskiego, 30 listo−
pada 1918 r., Archiwum Michała Mościckiego, t. 3/4, nr 210,
Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku).
Program terytorialny przedstawiony w powyższej instruk−
cji, nieodbiegający od wizji Dmowskiego prezentowanej równo−
legle na posiedzeniach Komitetu Narodowego Polskiego, sta−
nowił minimum, o jakie również Piłsudski gotów był walczyć
w każdych warunkach – by powstałe państwo polskie mogło się
w ogóle utrzymać między potężnymi sąsiadami. Na taki program
miał niewątpliwe przyzwolenie zdecydowanej większości
polskiej opinii politycznej. Z hołubionego od lat w wyobraźni
politycznej bardziej ambitnego projektu rozbicia rosyjskiego
imperium przez podtrzymanie niepodległej Ukrainy Naczelnik
Państwa wszakże nie rezygnował.
W pierwszych miesiącach 1919 r., korzystając z militarnego
zwarcia z bolszewikami na froncie litewsko-białoruskim, a tak−
że z ówczesnej słabości rozproszonych ośrodków „białej”
Rosji, mógł Piłsudski spróbować polityki faktów dokonanych
w dziedzinie federacji, odnowienia związku z historyczną
Litwą. Liczył, że przekona do tej idei prezydenta Wilsona za
89
Andrzej Nowak
pośrednictwem premiera Paderewskiego, a także uzyska bodaj
désinteressement Anglików i Francuzów, którzy chwilowo nie
mieli mocniejszego oparcia dla swych nadziei odbudowania
silnej nie-bolszewickiej Rosji.
Do tej idei jednak nie przekonał Piłsudski przede
wszystkim jej głównych, pierwszych adresatów: Litwinów.
Próbował do nich dotrzeć na progu swej akcji militarnej,
mającej na celu odebranie Wilna z rąk sowieckich w kwietniu
1919 r. Realizatorem tej misji został Michał Römer, skierowany
w połowie kwietnia 1919 r. przez Naczelnika Państwa do
tajnych rozmów z czołowymi politykami istniejącego już
przecież państwa litewskiego. Nie dali się oni jednak pozyskać
do koncepcji federacyjnej: na Litwie bowiem przeważała
zdecydowanie pod względem politycznym ta orientacja, którą
w Polsce reprezentowała linia Romana Dmowskiego: idea
budowy państwa narodowego. Chwila krótkiego wahania w tych
rozmowach, prowadzonych potajemnie w Kownie 17 kwietnia,
była może jedyną, kiedy kompromis polsko-litewski wydawał się
możliwy (najobszerniej zrelacjonował i przeanalizował zarazem
tę nieudaną misję jej głowny uczestnik: M. Römer, Kulisy misji
kowieńskiej, „Arcana”, nr 70–71 (lipiec–październik 2006),
s. 33–81). Kiedy mimo fiaska misji Römera Piłsudski wkroczył
na czele wojska polskiego do Wilna – mimo ponawianych
deklaracji federacyjnych – oznaczało to kres nadziei na dobro−
wolne dla obu stron wytyczenie granicy polsko-litewskiej.
Zaczynała się otwarta walka: o stolicę dla Litwy, o historyczno−kulturalne centrum – dla Polaków. Litwini, w przytłaczającej
większości, pozostali na stanowisku wytyczonym już w nocie
swego rządu z 23 grudnia 1918 r., domagającej się od Polski
uznania niezawisłości Litwy ze stolicą w Wilnie. Polacy, w przy−
tłaczającej wiekszości, uznali za swoją rezolucję Sejmu
Ustawodawczego z 4 kwietnia 1919 r., wzywającą do „trwałego
90
Walka o granice: 1918–1921
zjednoczenia z Rzecząpospolitą Polską północno-wschodnich
dzielnic Polski z ich stolicą Wilnem”. Odezwa wydana przez
Piłsudskiego po wkroczeniu do wyzwolonego z rąk sowieckich
Wilna, 22 kwietnia – Do mieszkańców byłego Wielkiego
Księstwa Litewskiego – nie była już w stanie przywrócić unii.
Pozostawało już tylko otwarte pytanie: jak się podzielić? Litwini
poprosili w tej sprawie o interwencję mocarstwa Ententy.
Marszałek Ferdinand Foch wyznaczył 26 lipca 1919 r. na ich
prośbę linię rozgraniczenia wojsk polskich i litewskich na
Suwalszczyźnie. Linia Focha, jak się okazało, miała na tym od−
cinku trwale wytyczyć przebieg granicy. Walki jednak trwały
jeszcze ponad rok. W lipcu 1920 r. Litwini, byle tylko odzyskać
Wilno, postawili na sukces zagrażającej istnieniu Polski
ofensywy Armii Czerwonej, zawierając 12 lipca układ z Rosją
Sowiecką. Kiedy Polakom udało się odeprzeć Armię Czerwoną
spod Warszawy, rozpoczęły się regularne walki zbrojne z Lit−
winami – odzyskano z ich rąk Suwałki i Sejny, powracając do
linii Focha. Po krótkich rokowaniach potwierdziła ją umowa
polsko-litewska z 7 października 1920 r. W tym samym dniu,
licząca 14 tys. żołnierzy grupa gen. Lucjana Żeligowskiego,
pozorując niesubordynację wobec rozkazów Naczelnego
Dowództwa Wojska Polskiego, podjęła przygotowania do
wymarszu na Wilno, zajęte przez Litwi­nów na mocy ich układu
z bolszewikami. Uzgodniona faktycznie z Piłsudskim ak­cja
była próbą obejścia trudności dyplomatycznych, jakie oficjalna
próba odwojowania Wilna przez Polskę napotkałaby ze strony
mocarstw zachodnich. Dwa dni później Żeligowski opanował
sporną stolicę. W imieniu rządu litewskiego protest przeciwko
tej akcji złożył w Lidze Narodów Oskar Miłosz. Przygotowane
przez Ligę projekty podziału Litwy na autonomiczne kantony
zostały odrzucone przez obie strony. Liga zrezygnowała w stycz−
niu 1922 r. z dalszego pośrednictwa, a w marcu tego roku Sejm
91
Andrzej Nowak
Ustawodawczy uchwalił objęcie władzy państwowej na ziemi
wileńskiej przez Rząd RP.
Siła miała także rozstrzygnąć toczący się równolegle spór
polsko-ukraiński, choć w nim kompromis wydawał się – teo−
retycznie – bliższy. Spór bowiem nie dotyczył formalnie sto−
licy, a tylko peryferii obu „obszarów narodowych”. Lwów,
Galicja Wschodnia nie były jednak zwyczajną peryferią: dla
ukraińskiego ruchu narodowego był to teren, na którym mógł ten
ruch rozwijać się najswobodniej i zakorzenić najgłębiej – utrata
tego miasta i tego obszaru oznaczała podcięcie siły narodowej
tożsamości Ukrainy w skali całego kraju. Dla Polski – Lwów
był drugą obok Warszawy, a może nawet wskutek wiekszej
swobody pod austriackim zaborem – pierwszą kulturalną stolicą,
historycznym centrum polskości. Konflikt wybuchł zatem
natychmiast, kiedy tylko załamała się kontrola austriackiego
zaborcy (rozjemcy) na tym obszarze. Rozpoczęli go 1 listopada
1918 r. Ukraińcy, zajmując nieoczekiwanie Lwów i ogłaszając
w nim suwerenność Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej.
Zorganizowana samorzutnie przez miejscowych Polaków obro−
na przeciwstawiła się tej akcji. Państwo polskie, stopniowo
– od połowy listopada – w miarę swoich możliwości, udzielać
zaczęło rodakom, obrońcom Lwowa militarnego wsparcia.
Walki o miasto przekształciły się w ukraińsko-polską wojnę
o Galicję Wschodnią. Tę wojnę Polska militarnie wygrała – do
połowy 1919 r. Politycznie mogła ją wygrać, wraz z Ukrainą,
bodaj tylko w jednym momencie. Wtedy mianowicie, kiedy
skierowana przez przedstawicieli Ententy, zainteresowanych
przerwaniem walk polsko-ukraińskich i stworzeniem wspólnego
frontu antybolszewickiego, misja gen. Josepha Barthelemy’ego,
doprowadziła do przejściowego zawieszenia broni we wchod−
niej Galicji. Z końcem lutego 1919 r. gen. Barthelemy zapro−
ponował przyjęcie rozgraniczenia, które po stronie polskiej
92
Walka o granice: 1918–1921
pozostawiałoby Lwów oraz zagłebie naftowe z Drohobyczem
i Borysławiem, pozostała część – 70 proc. – Galicji Wschodniej
pozostałaby pod kontrolą Zachodnioukraińskiej Republiki
Ludowej. Jeśli kiedykolwiek była szansa na polsko-ukraiński
kompromis, to w tym momencie. Politycy ZURL wierzyli
jednak w siłę swojej armii, która wznowiła oblężenie Lwowa
z początkiem marca. Nie dali się przekonać nie tylko misji
alianckiej, ale także występującemu w imieniu ich pobratymców
znad Dniepru, atamana Ukraińskiej Republiki Ludowej, Symona
Petlury, który podpowiadał im, że od wschodu zbliża się
niebezpieczeństwo większe niż Polacy – ofensywa bolszewickiej
Rosji. Po odrzuceniu linii kompromisu, program pełnej aneksji
Galicji przez Polskę, broniony na konferencji pokojowej w Pary−
żu przez polskiego delegata, Romana Dmowskiego, zyskał dodat−
kowy – poza poparciem większości polskiej opinii publicznej –
argument. „Nienawiść zatruła krew pobratymczą” – raz jeszcze.
Ale czy bez reszty?
Do próby wyjścia poza program aneksjonistyczny w sto−
sunku do Ukrainy Piłsudski potrzebował dużo więcej sił mili−
tarnych niż na wyprawę wileńską z kwietnia 1919 r. Musiał
także faktycznie czekać na zwycięskie dla Polski wygaszenie
wojny z Ukraińcami w Galicji Wschodniej – innego rozwiązania
nie zaakceptowałaby wielka część polskiej opinii politycznej.
Musiał wreszcie czekać na to, aż minie – trwający od wiosny
do jesieni 1919 r. – okres triumfów najpierw adm. Kołczaka,
a potem gen. Denikina, odnawiający nacisk zachodnich mocarstw
Ententy na rzecz odbudowania sojuszniczego imperium rosyjs−
kiego (oczywiście z całą Ukrainą jako jego częścią).
Wiosną 1920 r. Piłsudski był wreszcie gotów rzucić na
stół wielkiej strategicznej gry o przyszłość Europy Wschodniej
po I wojnie światowej własną, starannie przygotowaną kartę
ukraińską. Przeciw nie tylko bolszewikom, ale przeciw Rosji,
93
Andrzej Nowak
każdej Rosji. Zabiegał zatem o skuteczne, przygotowane na
podyktowanych przez siebie warunkach, porozumienie narodów
zachodnich „okrain” imperium, którego osią był sojusz Warsza−
wy i Kijowa, o postawienie Ukrainy jako „przegrody między
Polską i Rosją”. Tłumacząc sens całego przedsięwzięcia niechęt−
nie nastawionej do przedłużania wojny, a zwłaszcza do popierania
ukraińskich aspiracji niepodległościowych, znacznej części opi−
nii politycznej w Polsce, Piłsudski odwoływał się przede wszyst−
kim do argumentu przeciwrosyjskiego, nie przeciwbolszewic−
kiego. Ukraina miała być tamą dla rosyjskiego imperializmu.
Komunikat polityczny Dowództwa Frontu Wołyńskiego z 1 mar−
ca 1920 r. głosił to bez ogródek: „Naczelnik Państwa i rząd
polski stoją na stanowisku bezwzględnego osłabienia Rosji,
aby zmniejszyć niebezpieczeństwo grożące Polsce od Rosji tak
bolszewickiej, jak i monarchicznej. [...] Rząd polski zamierza
poprzeć ruch narodowy ukraiński, aby stworzyć samodzielne
państwo ukraińskie, a przez to znacznie osłabić Rosję,
odbierając jej okolice najbogatsze w zboże i skarby ziemne”
(cyt. za: Sąsiedzi wobec wojny 1920 r. Wybór dokumentów,
oprac. J. Cisek, Londyn 1990, s. 159–160). Niekiedy, jak
w rozmowie Piłsduskiego z nuncjuszem apostolskim, arcy−
biskupem Rattim, ale także w publicystyce politycznej, przy−
gotowującej propagandowo przyjecie sojuszu z Petlurą,
pojawiały się akcenty pogłębiające wizje konfliktu do rangi
zderzenia cywilizacyjno-kulturowego, w którym Polska wracała
do roli „tarczy i miecza” Zachodu w jego „odwiecznej walce”
z naporem Wschodu. Ukraina, jak przedkładał Naczelnik Pań−
stwa późniejszemu papieżowi Piusowi XI, miała być swego
rodzaju przedłużeniem i kontynuatorką misji Polski w tej dzie−
dzinie (informuje o tym notatka K. Świtalskiego z 26 maja 1920 r.
z wcześniejszego spotkania J. Piłsudskiego z nuncjuszem A.
Rattim, w: K. Świtalski, Diariusz..., s. 49).
94
Walka o granice: 1918–1921
Ofensywa na Kijów miała dać szansę Petlurze, by usta−
bilizować państwowość ukraińską. Sens polityczny tej akcji,
bez ujawniania najgłębiej skrytych planów dotyczących samej
Rosji, najdobitniej wyłożył Piłsudski mającemu go zastąpić
w dowodzeniu na Froncie Ukraińskim gen. Antoniemu
Listowskiemu: „Idąc w głąb Ukrainy, ale tylko do granic [17]72,
przez to samo nie uznajemy rozbioru i głosząc samostijność
na tych ziemiach jakby poprawiamy błędy naszych przodków.
Chcemy dać [Ukrainie] możność samookreślenia i rządzenia
się przez własny naród. [...] Postawiłem na kartę, gram ostatnią
stawkę, żeby coś zrobić na przyszłość dla Polski, choć takim
sposobem osłabić możliwość przyszłej potężnej Rosji i, jeżeli
się uda, dopomóc stworzeniu Ukrainy [...] Ale w tym sęk, czy
ta Ukraina powstanie, czy ma dostatecznie sił i ludzi, żeby
się stworzyć i zorganizować, bo przecież wiecznie tu siedzieć
nie możemy. [...] Granic [17]72 r. tworzyć nie mogę, jak
kiedyś chciałem, Polska nie chce tych kresów, Polska nie chce
ponosić ofiar, wszystkie partie się wyraźnie wypowiedziały, nie
chcemy ponosić kosztów, ani nic dać. A bez wysiłków, ofiar,
nic stworzyć nie można! Zatem innego wyjścia nie ma – jak
spróbować stworzyć samostijną Ukrainę. Petlura tu nie odgrywa
żadnej roli, jest narzędziem, nic więcej. A jeżeli nic się nie uda
zrobić, pozostawimy ten chaos własnym losom. Niech się burzy,
trawi, wyniszcza, osłabia, zjada. W takim stanie nie będzie też
nam groźnym na długie lata! A dalej... przyszłość wskaże!” (cyt.
za: A. Nowak, Rozmowy z Józefem Piłsudskim. Z Dziennika gen.
Antoniego Listowskiego, „Arcana”, nr 23 (5/1998), s. 42–44).
Piłsudski zakładał polską osłonę militarną Ukrainy mak−
simum do jesieni. Własne błędy militarne, sowieckie uderzenie
na północy, a przede wszystkim brak istotnego wsparcia lud−
ności ukraińskiej dla kolejnej próby budowania od nowa włas−
nej państwowości wspieranej przez obce bagnety, wreszcie
95
Andrzej Nowak
faktyczny brak determinacji (a może i sił po prostu) społe−
czeństwa polskiego, by realizować półkonspiracyjnie przygoto−
wany plan wielkiej polityki wschodniej Naczelnika Państwa
– wszystko to złożyło się na niepowodzenie tego planu. W lip−
cu Piłsudski z rozdrażnieniem konstatował, że Ukraińcy sami
muszą robić fakty dokonane, wbrew opinii Europy Polska nie
może dłużej angażować się w militarne wspieranie Petlury,
z drugiej zaś strony, wbrew opinii zdecydowanej wiekszości
Polaków sam nie może pomóc Petlurze zaczerpnąć sił z tego
źródła ukraińskiego żywiołu niepodległościowego, które na
pewno jeszcze nie wyschło – z Galicji Wschodniej. Wcześniej
już, w maju 1920 r., w czasie rozmowy z Romanem Dmowskim,
wyrażającym oczywiście swoje zastrzeżenia co do akcji two−
rzenia niepodległej Ukrainy, która według niego odwrócić się
miała z pewnością przeciw Polsce, Piłsudski dał upust swemu
rozdrażnieniu słabością narzędzia, jakie ofiarowała mu historia:
„jak Polacy są tacy durnie, że opanować jej [Ukrainy] nie
potrafią, to nie są lepszego losu warci” (cytuje tę wypowiedź
Juliusz Zdanowski w zapisie rozmowy z R. Dmowskim z 29
maja 1920 r., zanotowanej w swoim Dzienniku, t. 3, s. 122 rkps
7862, Biblioteka PAU w Krakowie).
Latem 1920 r. rozgrywał się najbardziej dramatyczny akt –
już nie walki o granice, ale o istnienie, i to nie tylko niepodległej
Polski, ale także sporej części Europy. Bolszewicy, którzy
już od listopada 1918 r. obiecywali (ustami Stalina) zburzyć
„polskie przepierzenie” oddzielające rewolucję rosyjską od spo−
dziewanego centrum rewolucji w Niemczech, po nieudanej
próbie z przełomu 1918–1919 r. wykonania tego zadania, pono−
wili ją – zgodnie z planem strategicznym wytyczonym jeszcze
na przedwiośniu 1920 r. „Przez trupa białej Polski – na Ber−
lin” – to głośne hasło wydanego na progu lipca 1920 r. rozka−
zu dowódcy idącego na Warszawę Frontu Zachodniego, Michaiła
96
Walka o granice: 1918–1921
Tuchaczewskiego, opisywało już świat bez granic: świat (a ra−
czej na razie tylko Europę) sowieckiej wspólnoty. 23 lipca
Lenin pisał do Stalina: „Zinowiew, Bucharin i także ja uważam,
że należałoby w tej chwili pobudzić rewolucję we Włoszech.
Uważam osobiście, że należy w tym celu sowietyzować Węgry,
a być może także Czechy i Rumunię”. Stalin, który obiecywał
w ciągu tygodnia zająć Lwów, następnego dnia odpowiadał:
„Teraz, kiedy mamy Komintern, pokonaną Polskę i mniej czy
bardziej przyzwoitą Armię Czerwoną [...] byłoby grzechem nie
pobudzić rewolucji we Włoszech. [...] Należy postawić kwestię
organizacji powstania we Włoszech i w takich jeszcze nie
okrzepłych państwach, jak Węgry, Czechy (Rumunię przyjdzie
rozbić). [...] Najkrócej mówiąc: trzeba podnieść kotwicę i puś−
cić się w drogę, póki imperializm nie zdążył jako tako pod−
reperować swojej rozwalającej się fury” (telegram Lenina do
Stalina z 23 lipca 1920 r., cyt. za: Komintern i ideja mirowoj
riewolucji. Dokumienty, Moskwa 1998, s. 186; telegram
Stalina do Lenina z 24 lipca 1920 r., cyt. za: Bolszewistskoje
rukowodstwo. Pieriepiska. 1912–1927, Moskwa 1996, s. 148).
Podniecony otwierającymi się perspektywami Lenin jeszcze
12 sierpnia nawoływał ze zniecierpliwieniem: „Z politycznego
punktu widzenia jest arcyważne, aby dobić Polskę” (cyt. za:
W. I. Lenin, Nieizwiestnyje dokumienty 1891–1922, red. J. N.
Amiantow, J. A. Achapkin i W. T. Łoginow, Moskwa 1999,
s. 361–362).
Polska jednak dobić się nie dała. Rozczarowanie Lenina
było wielkie. Zderzenie z siłą ugruntowanego w zdecydowanej
większości społeczeństwa dojrzałego patriotyzmu było dla
bolszewików zjawiskiem nowym. Kolejna, druga już próba
sowietyzacji Polski, o wiele poważniejsza od tej z przełomu 1918
i 1919 r., rozbiła się o to, co Richard Pipes nazwał europejskim
nacjonalizmem, a co tak korzystnie wyróżniło Polskę od anomii
7 − Polski wiek XX
97
Andrzej Nowak
społecznej, na której bolszewicy zbudowali swój sukces w Rosji,
na Ukrainie czy na Białorusi. „Przeklęta, ciemna Polska” – jak
pisał 4 września Kliment Woroszyłow, towarzysz Stalina z walk
pod Lwowem – wykazała „szowinizm i tępą nienawiść do
«ruskich»” (cyt. za: Bolszewistskoje rukowodstwo..., s. 156–157).
Nie było już mowy – przez następnych 20 lat – o sowieckiej
Czechosłowacji, Węgrzech, Rumunii, w mocy pozostały traktaty
pokojowe bolszewików z „burżuazyjnymi” rządami małych
republik bałtyckich. System wersalski został na 20 lat ocalony
w bitwie warszawskiej, a później niemeńskiej. Wraz z nim
ocalała szansa niepodległego rozwoju Europy Środkowo−Wschodniej. Przynajmniej jej części i przynajmniej na pewien
czas.
To był najważniejszy rezultat polskiej walki o granice:
granice Europy Wschodniej. Zmęczone już sześcioletnią wojną
społeczeństwo polskie, przy braku wsparcia dla jakiejkolwiek
samodzielnej akcji polskiej ze strony mocarstw zachodnich,
gotowe już było przyjąć ten kompromis graniczny, jaki tylko
zaoferuje pokój, a zarazem da Polsce minimum strategicznego
bezpieczeństwa na najbliższe lata. Piłsudski ten werdykt
zaakceptował – werdykt, którego podsumowaniem stały się
ustalenia polsko-sowieckiej konferencji pokojowej w Rydze.
Czy mogło być inaczej? Obrońcy tezy o nieugiętej wierności
Piłsudskiego ideałom federalizmu i walki za wolność naszą
i waszą ostatnią linię obrony dla takiego poglądu znajdują
właśnie w interpretacji rokowań pokojowych w Rydze. Zgodnie
z ową tezą, mocno zresztą utrwaloną w historiografii, a zwłasz−
cza w publicystyce – Piłsudski chciał wznowić swój program
federacyjny i wojnę z bolszewikami o jego zrealizowanie.
Znakomici znawcy tematu, Janusz Cisek i Włodzimierz Suleja,
twierdzą wręcz, że jesienią 1920 r. Piłsudski nie wyrzekł się
jeszcze idei połączenia węzłem federacyjnym Polski, Ukrainy
98
Walka o granice: 1918–1921
i Białorusi, a w wyjątkowo sprzyjających okolicznościach na−
wet Łotwy. Na przeszkodzie stanąć miała „zdrada” jego pro−
gramu, dokonana w Rydze przez przedstawicieli Sejmu w dele−
gacji pokojowej (z reprezentantem Narodowej Demokracji,
Stanisławem Grabskim na czele). W szczególności przejawem
owej paraliżującej inicjatywę Naczelnika Państwa „zdrady”
miało być przeforsowane rzekomo wyłącznie z inicjatywy
przedstawiciela endecji wyrzeczenie się opanowanego już przez
Wojsko Polskie Mińska białoruskiego – jako potencjalnego
ośrodka nowej akcji federacyjnej na wschodzie.
Nie dysponujemy żadnym świadectwem na temat ewen−
tualnego sprzeciwu Piłsudskiego wobec decyzji terytorialnych
podejmowanych w Rydze: decyzji o faktycznym podziale Ukrai−
ny i Białorusi między Polskę i Rosję sowiecką. Piłsudski wiedział
niewątpliwie, że decyzja o wyrzeczeniu się Mińska nie została
podjęta przez samego Grabskiego, ale była w rzeczywistości
efektem współpracy lidera endecji z przedstawicielem PPS na
rokowaniach w Rydze – Norbertem Barlickim. To oni, wraz
z Władysławem Kiernikiem z PSL „Piast”, przeforsowali nie
tyle wyrzeczenie się, ale raczej zamianę Mińska na strategiczny
korytarz oddzielający Rosję sowiecką od Litwy i dający
Polsce wspólną granicę z Łotwą. Wydaje się, że ta zamiana
bardziej zgadzała się z zasadniczo nastawionym na strategiczne
„konkrety” myśleniem Piłsudskiego, niż wyrażana wobec
oddania Mińska opozycja Leona Wasilewskiego i Feliksa Perla,
którzy istotnie chcieli potraktować stolicę Białorusi jako magnes
dla skupienia wokół niej propolskiego ruchu narodowego.
Wobec niepowodzenia na odcinku litewskim – widocznego
wyraźnie już w 1919 r., oraz załamania się planów związanych
z Ukrainą – latem 1920 r., w czasie rokowań ryskich Piłsudski
nie wiązał już żadnych odrębnych nadziei z kwestią białoruską.
Ta pozostawała zawsze dla niego funkcją powodzenia na
99
Andrzej Nowak
odcinku litewskim bądź ukraińskim. Sam Naczelnik Państwa nie
znajdował w Mińsku sił do wsparcia jakiejkolwiek poważniejszej
akcji narodowej białoruskiej, akcji federacyjnej. „Nie podobał
się mnie wasz Mińsk – zwierzał się po wizycie w tym mieście
jeszcze 18 września 1919 r. – zanadto rusko-żydowskim du−
chem pachnie, na ulicy nie słychać innego jak rosyjski języka”
(cytuje tę wypowiedź jej świadek, Jerzy Osmołowski, w swoich
Wspomnieniach, t. 3, Oddział Rękopisów Biblioteki Jagielloń−
skiej, rkps 9819 III, k. 602–603).
Piłsudski nie protestował przeciw ustaleniom pokojowym
w Rydze, gdyż zdawał sobie sprawę z faktu, że nie ma społecz−
nego przyzwolenia na kontynuowanie wojny. Widział niepowo−
dzenie swoich wielkich planów i wyciągał z tego praktyczne
wnioski. Wracał świadomie do swego planu strategicznego
minimum, opisanego jeszcze w instrukcjach dla delegacji
Naczelnika Państwa na konferencję pokojową w Paryżu. Ten
plan, koncentrujący się na zabezpieczeniu Polski przed agresją
ze wschodu najprostszymi środkami, oznaczał przekreślenie
federacji. Jak wspominał jeden z najbardziej zaufanych
współtwórców polityki wschodniej Komendanta, Michał Sokol−
nicki, przed podpisaniem pokoju ryskiego Piłsudski tak
formułował swoje postulaty: „Podstawą strategicznej obrony
państwa muszą być błota pińskie [...] Granica przyszła musi
dać Polakom możliwość ruchu roszującego, czyli linię przez
Łuniniec; Polska nie powinna sięgać po Mińsk, obejmując je−
dynie mięszane [!] ludnościowo rusko-litewsko-polskie okręgi,
bez przewagi liczebnej czy kulturalnej ludności obcej; wresz−
cie na Wołyniu tyle tylko, ile potrzeba dla łączności z Mało−
polską wschodnią. [...] «Ja nie chcę stwarzać między Polską
a Rosją spornych na przyszłość problematów granicznych»”
(M. Sokolnicki, Józef Piłsudski a zagadnienie Rosji, „Niepod−
ległość”, t. II, Londyn 1950, s. 65).
100
Walka o granice: 1918–1921
Czy była to cyniczna zdrada własnego programu? Była to
raczej nieuchronna konsekwencja jego porażki w 1920 r. Warto na
koniec zastanowić się nad jej przyczynami. Strategia realizowana
przez Piłsudskiego w 1920 r., choć nawiązywała do 200-letniej
tradycji polskiej myśli o rozbiciu rosyjskiego imperium siłami
zniewolonych w jego granicach narodów, była w istocie drugą
po niemieckiej praktyczną próbą znalezienia alternatywy dla
panowania Rosji nad obszarem bałtycko−czarnomorskiego
Międzymorza. Litwini i Ukraińcy – główni potencjalni partnerzy
tej strategii – znajdowali się już w chwili jej praktycznego podję−
cia w stanie otwartej walki z Polską o granice. To w oczywisty
sposób utrudniało porozumienie. Również same tradycje
I Rzeczypospolitej okazywały się bardziej przeszkodą niż po−
mocą w budowaniu zaufania do intencji planów Piłsudskiego.
Polska wreszcie, inaczej niż kilka lat wcześniej Cesarstwo
Niemieckie, nie budziła swymi możliwościami militarnymi
czy potencjałem gospodarczym respektu. Piłsudski korzystał
raczej ze swoistej luki siły, jaka powstała po I wojnie
światowej, w czasie wojny domowej w Rosji na wschodzie
Europy. Nie chciał zmarnować tego krótkiego momentu,
gdy maksymalne naprężenie polskiego wysiłku mogło
przeważyć przejściowo sparaliżowane potencje wielkich są−
siadów. Jednak nie tylko Ententa, ale również ludność
wschodnioeuropejskiego Międzymorza zachowywała w pamięci
raczej doświadczenie potęgi Rosji (i Niemiec), którą mogłyby
zrównoważyć – gdyby chciały – mocarstwa zachodnie, nie zaś
osamotniona Polska, startująca przecież w 1918 r. z tego samego
pułapu co pozostałe, pozbawione własnej państwowości narody
tego regionu.
Fantom Pax Polonica ulotnił się jeszcze przed podpisaniem
pokoju w Rydze. Nie dowiemy się więc nigdy, jak praktycznie
byłby on wyglądał. Piłsudski musiał porzucić marzenia o doko−
101
Andrzej Nowak
naniu geostrategicznej rewolucji w Europie Wschodniej. Mówił,
że potrzebuje do jej przeprowadzenia ludzi, co potrafią bicze
kręcić z piasku i mur głową przebijać. Znalazł ich za mało. Nie
zdobył zaufania, a może inaczej – nie przełamał nieufności – tych,
od których udziału zależało powodzenie jego projektów: naro−
dów dawnej Rzeczypospolitej. W tragicznym splocie historycz−
nych okoliczności, zawiązanym przecież nie dopiero w 1918 r.,
ale wieki wcześniej, uwięzła szansa na porozumienie (kompro−
mis) między nimi.
Do rangi symbolu urasta bliskość daty, która kończy
polityczny proces formowania granic II Rzeczypospolitej i innej
– która zapowiada likwidację tego państwa. 24 marca 1922 r.
Sejm Ustawodawczy uchwalił objęcie władzy państwowej na
ziemi wileńskiej przez Rzeczpospolitą. Trzy tygodnie później,
16 kwietnia, Niemcy i Rosja Sowiecka podpisały w Rapallo
we Włoszech traktat w sprawie wznowienia stosunków przyja−
cielskich i handlowych. Dwa mocarstwa, które od XVIII w.
kontrolowały los Europy Wschodniej i Środkowej i po 1918 r.
nie pogodziły się ani z istnieniem niepodległej Rzeczypospolitej
między nimi, ani tym bardziej z jej granicami, wchodziły na
drogę strategicznej współpracy. Jej celem była nade wszystko
zmiana granic.
102

Podobne dokumenty