Walka o granice: 1918-1921 [w:] Polski wiek XX: Dwudziestolecie
Transkrypt
Walka o granice: 1918-1921 [w:] Polski wiek XX: Dwudziestolecie
Andrzej Nowak Walka o granice: 1918–1921 Walka o granice: 1918–1921 idmo krążyło po Europie wieku XIX – widmo Rzeczypospolitej: wielkiego państwa, o wielowiekowej tradycji swego szczególnego istnienia w mniej więcej stabilnych, okrawanych tylko stopniowo od wschodu granicach. Granice z 1772 r., z chwili przed pierwszym rozbiorem, wyryte były głęboko w świadomości historycznej nie tylko jego obywateli i ich dziedziców, ale także w pamięci elit politycznych mo− carstw, które rozbiory przeprowadziły i na nich skorzystały. To było groźne dla nich memento. Te granice tworzyły silny, oczywisty niemal układ odniesienia dla potencjalnych aspiracji niepodległościowych Polaków. Każda próba zamknięcia ich w węższych ramach, w imię „politycznego realizmu”, kończyła się w XIX w. niepowodzeniem, a raczej katastrofą: najpierw Księstwa Warszawskiego – w próbie jego rozszerzenia w 1812 r., potem kongresowego Królestwa Polskiego (1815–1830) – w buncie przeciw odcięciu odeń wschodnich Ziem Zabranych, wreszcie polityki przywracania autonomii dla tegoż Królestwa przez margrabiego Wielopolskiego – zakwestionowanej rady− kalnie jako niewystarczająca przez powstanie styczniowe. Rzeczpospolita bezprecedensowym aktem wymazana zo− stała z mapy kontynentu w momencie, gdy jej elity weszły już – jako pierwsza wspólnota polityczna w Europie Wschodniej i Środkowej – na drogę budowy nowoczesnego narodu. Ale 73 Andrzej Nowak jakiego? Polskiego oczywiście. Po polsku mówiącego (co potwierdzały podręczniki Komisji Edukacji Narodowej), mniej politycznie zdecentralizowanego niż dawniej (Konstytucja 3 maja nic nie wspomina o Litwie). Gdyby Rzeczpospolita przetrwała europejski kryzys końca XVIII w. i realizowała nadal swój program modernizacji, musiałby on prędzej czy później ujawnić potężne napięcia właśnie wokół tych kwestii: języka edukacji, administracji, armii – trzech instytucji, które w innych państwach XIX w. przekształcały „chłopów we Francuzów”, czy Niemców, czy Włochów. Czy chłop z Ukrainy albo z Lit− wy (białoruski czy „żmudzki”) nie znalazłby inteligenckich przewodników, którzy uświadomiliby mu, że powinien domagać się uznania najpierw publicznych praw dla swojego języka (przeciw polskiemu), potem autonomii, potem…? W sytuacji rozbiorów tworzenie się nowych, konkuren− cyjnych wobec polskiego, projektów narodowych w granicach dawnej Rzeczypospolitej nakładało się na inne zjawisko: mniej lub bardziej systematyczne wysiłki administracji mocarstw rozbiorowych, by „wypolszczyć” uzyskane tereny, by osłabić siłę dominującego na nich kulturalnie i ekonomicznie elementu polskiego – po to, by umocnić nad nimi kontrolę imperialnego centrum, łączącą się z innym substratem kulturalno-etnicznym: rosyjskim czy niemieckim. W tej politycznej konkurencji nowych panów z dziedzictwem dawnych dojrzałość zyskiwały programy narodowe etnicznych gospodarzy tych ziem, w szcze− gólności litewski i ukraiński, ale także białoruski. Z drugiej strony, w procesie modernizacji, edukowania – także poli− tycznego – biernych wcześniej w życiu publicznym „mas”, polskość przesuwała się na zachód, poza granice z 1772 r., w głąb ziem utraconych przez państwowość polską na rzecz jej zachodnich, niemieckojęzycznych sąsiadów już przed wiekami – na Pomorze, na Śląsk. 74 Walka o granice: 1918–1921 Między historycznym zobowiązaniem, jakie tworzyła granica przedrozbiorowa, a konsekwencjami polityki depolo− nizacyjnej prowadzonej przez ponad sto lat przez mocarstwa rozbiorowe (z wyjątkiem Austro-Wegier po 1866 r.), i wreszcie realiami zmiany w pojęciu narodu – jako podstawy legitymacji do budowy i określania kształtu własnego państwa – tworzyła się nowa „mentalna mapa” Polski na progu XX w. Mapa o nie− jasnych konturach. Pisała o tym Maria Dąbrowska: „Granice Polski, te miejsca, gdzie ona się kończy, gdzie styka z innymi ziemiami, któż z nas umie je dziś wskazać bez omyłki? Myśmy prawie granic naszych zapomnieli! Kiedy mówimy «Polska, Polska», nie wiemy nawet, co to za obszar, gdzie się kończy, jak daleko sięgają w cztery strony te ziemie, które były dziedzictwem naszych ojców i stają się na nowo Polskim Państwem. Granice dawnej Rzeczypospolitej Polskiej przed stu z górą laty wsiąkły w dziedziny trzech obcych państw, zostały przez nie wessane i pożarte. Zrobili nasi wrogowie wszystko, aby zatracić ich ślad” (M. Dąbrowska, O zjednoczonej Polsce, jej mieszkańcach i gospodarstwie, Warszawa–Kraków 1921, s. 9–10). Te słowa zapisane zostały w 1921 r., kiedy to widmo nieistniejącej przez 123 lata Rzeczypospolitej zaczęło przybierać kształt realny – nowy: kształt II Rzeczypospolitej. Był on rezultatem walki. Udział w niej wzięli geopolityczni spadkobiercy mocarstw rozbiorowych: Rosja Sowiecka (i, przez pewien czas, Rosja „biała”), Niemcy, a także... Czechosłowacja. Uczestniczyły w niej także te siły, które wspierały programy narodowo-polityczne konkurujące z polskim o miejsce na wschodnich kresach dawnej Rzeczypospolitej: ukraiński, litew− ski i najsłabszy z nich, białoruski. W dużym stopniu wpływały na bieg i rezultat tej walki także zwycięskie w I wojnie światowej mocarstwa zachodnie – przede wszystkim Wielka Brytania i Francja, w mniejszym stopniu USA – które miały ambicje 75 Andrzej Nowak podyktowania nowego porządku europejskiego na zasadzie kompromisu między głoszonymi przez siebie pryncypiami (prawa narodów do samostanowienia) i swoimi strategiczno−ekonomicznymi interesami. Oczywiście, uczestnikiem owej walki było samo społeczeństwo polskie, jego wybory i jego determinacja; konkurujące w nim (ale przecież zarazem – o tym pamiętajmy – w zasadniczym celu zbieżne) programy polityczne i wizje odbudowanej Rzeczypospolitej, a nade wszystko armia, która swym „duchem” i organizacją mogła do owych programów dorosnąć albo im nie sprostać. Walka o granice zagrożonej, a potem zlikwidowanej Rzeczypospolitej trwała od konfederacji barskiej, poprzez dzieło Sejmu Czteroletniego, wojnę polsko-rosyjską 1792 r., kolejne powstania i lata cichej pracy organicznej. W fazę rozstrzygającą jednak weszła wtedy, gdy trzy imperia, które dokonały rozbiorów i stały na ich straży, runęły we wzajemnym konflikcie i rewolucji. Polska, a raczej siły polityczne ją reprezentujące, przygotowy− wały się do tego momentu od dawna. I nie zmarnowały czasu do jesieni 1918 r. Stawka na dwie orientacje przyniosła rezultaty. Dobre i złe. Od 1916 r. na terenie zajętego przez Niemcy i Austro-Węgry Królestwa Polskiego tworzyły się legalne za− wiązki polskiej administracji, policji, wojska także. Orientacja na Ententę dała sprawie polskiej reprezentację dyplomatyczną wobec zwycięskich ostatecznie w wojnie mocarstw, ale także uformowane u ich boku jednostki wojskowe: we Francji i w Ro− sji. Istnienie dwóch orientacji w czasie wojny powodowało jednak także, iż z chwilą jej zakończenia i wejścia wraz z tym w decydujacą fazę „sprawy polskiej” – czas odpowiedzi na pytania o kształt i granice odbudowanego państwa – Polska nie miała wspólnego programu i wspólnej reprezentacji. W szcze− gólności w odniesieniu do kwestii związanych z granicami i układem stosunków z sąsiadami na wschodzie. 76 Walka o granice: 1918–1921 Zanim jednak przyszło do decydujących rozstrzygnięć tych kwestii, trzeba było najpierw zlikwidować okupację niemiecko−austriacką kraju, uzgodnić ewakuację blisko półmilionowej armii niemieckiej z Ukrainy, Białorusi i Litwy tak, aby nie skończyła się ona katastrofą dla młodego państwa polskiego, dalej – stworzyć jeden, uznany przez całe społeczeństwo i zara− zem przez zwycięskie mocarstwa zachodnie, rząd, jednolitą administrację i armię. I to się udało! Ten, zdumiewająco szyb− ki, sukces organizacyjny oparty był na szerokim poparciu społecznym dla budowy polskiego państwa, na woli walki o to państwo, wyrażonej już w powszechnej akcji rozbrajania nie− mieckich i austriackich posterunków i garnizonów na przełomie października i listopada 1918 r. Podobną wolę wykazywali jednak także nowi (w sensie politycznym) sąsiedzi Polski – Ukraińcy, Litwini czy Czesi. Powstawało od razu pytanie, czy stosunki pomiędzy nimi i naturalne w punkcie wyjścia spory o ich rozgraniczenie, rozstrzygnie kompromis – czy siła? Kiedy pod wpływem nieuchronnej już klęski Niemiec w końcu października 1918 r. zaczął się w Europie Wschodniej i Środkowej rozwiewać fantom Pax Germanica, odpowiedzi na te pytania zaczęły tworzyć fakty dokonane. W pierwszej kolejności ujawnił się konflikt polsko-czechosłowacki (a ściślej: polsko-czeski) wokół Śląska Cieszyńskiego. Wielka manifestacja Polaków w Cieszynie zobowiązała 27 października powołaną kilka dni wcześniej Radę Narodową do działania na rzecz zjednoczenia tego obszaru z Polską. Dzień później w Pradze ogłoszone zostało utworzenie państwa czechosłowackiego. Czte− ry dni później Polacy rozbroili austriacki garnizon, uprze− dzając podobną akcję szykowaną przez Czechów. 5 listopada wydawało się, że kompromis jest do osiągnięcia: Polska Rada Narodowa i czeski Národní Výbor pro Slezsko zawarły układ o podziale Śląska Cieszyńskiego według zasady etnograficznej 77 Andrzej Nowak (powiat bielski i cieszyński do Polski, frydecki do Czech, frysztacki podzielony). Przywódcy czechosłowackiego państwa, z późniejszym prezydentem Tomášem Masarykiem na czele, byli jednak zdeterminowani, by zagarnąć cały Śląsk Cieszyński (choć według ostatniego spisu z 1910 r. ludność polska stanowiła tu ok. 55 proc., a czeska 27 proc.), z jego bogatymi złożami węgla, silnym hutnictwem i ważnym węzłem kolejowym. 23 stycznia 1919 r. wojska czechosłowackie napadły na przyznaną Polsce w ramach porozumienia z 5 listopada część Śląska Cieszyńskie− go. Słabe w tym rejonie siły polskie nie były w stanie stawić skutecznego oporu. Większość polskich sił zbrojnych była w tym czasie zaangażowana w Galicji Wschodniej w walce z Ukraiń− cami. Kolejna próba kompromisu, zawieranego z początkiem lutego pod naciskiem mocarstw zwycięskiej Ententy między Romanem Dmowskim i Edvardem Benešem, nie zamknęła sprawy. Próba zbrojnego opanowania całego Śląska Cieszyń− skiego przez Czechów zatrzymana została przez polskie od− działy dopiero 26 lutego na linii Olzy: przy Polsce pozostał tylko wschodni Cieszyn. Dyplomacja czeska okazała się cierpliwa i skuteczna w swych staraniach na rzecz potwierdzenia dokona− nego zbrojnie zaboru. Doczekała się na właściwy moment, kiedy w lipcu 1920 r. Polska, pod naciskiem sowieckiej ofensywy, zmuszona była prosić o pomoc mocarstwa Ententy. Premier Władysław Grabski, w zamian za obietnicę uzyskania takiej pomocy, zgodził się na konferencji w Spa (10 lipca 1920) przyjąć niekorzystne dla Polski decyzje Rady Najwyższej En− tenty w sprawie podziału Śląska Cieszyńskiego. 28 lipca taka decyzja została ogłoszona: ze spornych terenów Śląska Cie− szyńskiego, a także Spiszu i Orawy, Polska otrzymała 1000 km2 ze 143 tys. mieszkańców, Czechosłowacja zaś 1250 km2 z 283 tys. mieszkańców (w tym ponad stutysięczną mniejszoś− 78 Walka o granice: 1918–1921 cią polską). W związku z tą krzywdzącą Polskę decyzją Ignacy Paderewski złożył protest w liście do przewodniczącego Rady Najwyższej, premiera Francji Alexandre’a Milleranda, gdzie stwierdził, iż wykopała ona „przepaść pomiędzy dwoma narodami, której nic wypełnić nie zdoła”. Walkę o tę granicę – południową – Polska przegrała. Ale przegrała ją także Czechosłowacja. Współpraca między Polską i Czechosłowacją, geopolitycznie jakże uzasadniona, została u zarania nowej niepodległości obu państw zrujnowana przez nieugięte, niegotowe na żaden kompromis stanowisko Pragi, która zdecydowała się wykorzystać śmiertelne zagrożenie niepodległości swego północnego sąsiada latem 1920 r., byle tylko wykroić z jego terytorium pożądany kawałek terytorium. Zmiast współpracy, w 1938 r. przyszedł czas na polski, jakże smutny rewanż. Dlaczego jednak aspiracje terytorialne Pragi zostały popar− te przez liderów Ententy, a racje Warszawy, mimo iż opierały się w tym wypadku na zasadzie woli zainteresowanej ludności, zostały w 1920 r. odrzucone przez zachodnie mocarstwa? Jedną z istotnych przyczyn tego nastawienia, negatywnie wpływającego na zabiegi polskiej dyplomacji nie tylko w spo− rze terytorialnym z Czechosłowacją, było to, iż próba przy− obleczenia w ciało owego widma Rzeczypospolitej, jakie krążyło od końca XVIII w., musiała uderzyć w same fundamenty geopolitycznego „porządku” wschodniej połowy Europy, do jakiego przyzwyczajona była wyobraźnia polityczna elit także tych mocarstw, które go w I wojnie podważyły. Tymczasem Czechosłowacja powstawała wyłącznie na gruzach monarchii habsburskiej, której zagłada została w pełni zaakceptowana przez zwycięskie mocarstwa. Jej istnienie, nawet w tak ekstrawaganckim kształcie, jaki uzyskała po dołączeniu do niej jeszcze Rusi Zakarpackiej, w niczym nie niepokoiło wyobraźni 79 Andrzej Nowak politycznej przywódców Ententy. Ewentualny rewanżyzm ze strony Austrii ani nawet (choć to już był poważniejszy problem) Węgier, ani tym bardziej Polski – nie spędzał im snu z powiek. Polska natomiast musiała być odbudowana przede wszystkim kosztem i Niemiec, i Rosji imperialnej. Czy można zapewnić w Europie trwały porządek między− narodowy, jeśli wyalienuje się zeń i Niemcy, i Rosję – jeśli oba te mocarstwa będą zdeterminowane, by ten porządek podważyć? To pytanie stawiali sobie przywódcy zwycięskich mocarstw, stawiają je post factum także historycy dyplomacji tego czasu. I wskazują najczęściej „nienasycone polskie apetyty”, „polski imperializm” – jako jedną z istotnych przyczyn niepowodzenia wersalskiego systemu. Polska „wzięła” za dużo. Komu „wzięła”? Oczywiście – Niemcom i Rosji (już sowieckiej), przez co te dwa mocarstwa nie pogodziły się nigdy z układem wersalskim i doprowadziły ostatecznie do jego zniszczenia. Tak brzmi „werdykt” m.in. Henry’ego Kissingera czy George’a Kennana. I z tej perspektywy patrzyli – i działali przeciw polskim aspi− racjom terytorialnym po I wojnie – przywódcy anglosascy Ententy, z najbardziej konsekwentnym pod tym względem premierem brytyjskim Davidem Lloydem George’em (choć pierw− szy, przed nim jeszcze, geopolityczną „szkodliwość” istnienia Polski, w każdym razie silnej i niezależnej od obu jej wielkich sąsiadów, zauważył jeszcze w 1916 r. ówczesny sekretarz Foreign Office, lord Arthur Balfour). Dyplomatyczna aktywność Romana Dmowskiego oraz Ignacego Paderewskiego na konferencji pokojowej w Paryżu, a z drugiej strony fakty dokonane, tworzone przez kolejne polskie powstania: najpierw wielkopolskie (od grudnia 1918 do lutego 1919), potem trzy kolejne śląskie (sierpień 1919, sierpień 1920 i maj–czerwiec 1921) wpłynęły na ostateczny kształt granicy polsko-niemieckiej, ograniczając skutki zdecy− 80 Walka o granice: 1918–1921 dowanej woli brytyjskiego premiera, by „nie rozdrażniać Niem− ców” ustępstwami terytorialnymi wobec Polski: Gdańsk, choć był częścią I Rzeczypospolitej, do II Rzeczypospolitej nie został włączony; plebiscyty, zarządzone na Warmii, Mazurach i Powiślu przyniosły rezultat, jakiego oczekiwał Lloyd George – sporne ziemie pozostały przy Niemczech; plebiscyt na Śląsku (oraz trzecie powstanie) doprowadziły do podziału, z którym (tak jak z utratą pomorskiego „korytarza” na mocy decyzji konferencji paryskiej) Niemcy się nie pogodziły. Tu kompromis nie był możliwy. Z kalkulacji prowadzonej w imię „wyższego”, europejskiego porządku wynikało, że można go było osiągnąć tylko kosztem słabszego – by zaspokoić silniejszego. To był także punkt wyjścia refleksji politycznej zwycię− skich mocarstw Ententy nad rozgraniczeniem Polski i Rosji. Żywa przez 1919 rok wiara, że możliwa będzie Rosja nie− bolszewicka, „biała”, powodowała, że Paryż stał wówczas na tym samym stanowisku co Londyn: nie akceptować żadnych zmian terytorialnych kosztem Rosji, wykraczających poza wytyczoną już na kongresie wiedeńskim granicę Królestwa Polskiego. Podsumowaniem tego stanowiska stała się deklaracja Rady Najwyższej Ententy z 8 grudnia 1919 r. w sprawie tymczasowej wschodniej granicy Polski, która miała przebiegać od północ− nej części Suwalszczyzny wzdłuż wschodniej granicy Biało− stockiego i wzdłuż Bugu do dawnej granicy Królestwa Pol− skiego i Galicji, nie wchodząc na teren Małopolski. Uchwała ta nie przekreślała co prawda na przyszłość roszczeń terytorialnych Polski na wschód od tej linii, ale mogła być (i była później – przez dyplomację Rosji w jej sowieckim wcieleniu) wyko− rzystywana jako potwierdzenie tezy, iż takie roszczenia były− by już tylko wyrazem „polskiego imperializmu”. Kiedy w lipcu 1920 r. Polska zmuszona była prosić mocarstwa zachodnie o pomoc w obliczu bolszewickiej ofensywy, brytyjski minister spraw zagranicznych, lord George Curzon wystosował notę do 6 − Polski wiek XX 81 Andrzej Nowak sowieckiego komisarza spraw zagranicznych, Georgija Czi− czerina, w której przedłużył ową linię z 8 grudnia na południe, przecinając nią Małopolskę na wschód od Przemyśla. Ta linia, choć faktycznie narysowana przez sekretarza Lloyda George’a, Philipa Kerra, przeszła następnie do historii pod nazwiskiem nadawcy noty – jako linia Curzona. W nocie z 11 lipca 1920 r. mia− ła ona oznaczać granicę, której przekroczenie przez Rosję So− wiecką spowoduje jakąś formę interwencji mocarstw Ententy na rzecz Polski. W II wojnie światowej przybrać miała inny sens: uzasadnienia zaboru, jakiego dokonał Związek Sowiecki w pak− cie z Hitlerem we wrześniu 1939 r. – wzdłuż podobnej linii. W latach 1919–1920 jednak mocarstwa zachodnie nie decy− dowały ostatecznie o biegu granic na wschodzie Europy. Roz− strzygały o nich relacje sił, interesów, determinacji politycznych i społecznych aktorów tej części kontynentu, a także... granice wyobraźni politycznej ich elit. Polska i jej elity polityczne odgrywały w tej grze rolę współdecydującą (co tylko powięk− szało irytację niezdolnych do ich okiełznania na tym odcinku mocarstw zachodnich). Kiedy mówimy o tej roli, jaka wiąże się z próbą urzeczywistnienia polskiej „polityki wschodniej”, pytanie, czy był w owej polityce możliwy kompromis, wydaje się może jeszcze bardziej istotne niż w relacjach z południowym sąsiadem. Powraca ono najboleśniej w historii rozstrzygającego się w latach 1918–1920 sporu polsko-litewskiego i polsko−ukraińskiego. Najczęściej przedstawia się ten spór i próbuje odpowiedzieć na owo pytanie, przeciwstawiając dwa programy czy dwie wizje polskiej polityki wschodniej: „federacyjną” (Józefa Piłsudskiego) oraz „inkorporacyjną” (Romana Dmow− skiego) i szukając w tej pierwszej szansy na kompromis ze wschodnimi sąsiadami. Przyjrzyjmy się tej kwestii nieco bliżej. Hasło federalizmu, dobrze zakotwiczone już we wcześniej− szych koncepcjach Piłsudskiego z lat 1893–1905, oznaczać miało praktycznie chęć oderwania od Rosji ziem zabranych 82 Walka o granice: 1918–1921 I Rzeczypospolitej i odbudowania – jak to najefektowniej ujął Michał Römer, świadek narodzin tych koncepcji – Imperium Wschodniego, opartego na fundamentach historycznych Wiel− kiego Księstwa Litewskiego. Według jednych miało ono przy− brać postać ścisłej federacji polsko-litewskiej (czy też litewsko−białoruskiej) i polsko-ukraińskiej, wedle innych, w tym i same− go Römera, miały je tworzyć trzy co najmniej, albo i cztery, posiadające odrębną państwowość człony: Polska, Ukraina, Litwa, z ewentualnie wyodrębnioną Białorusią. Inni jeszcze badacze podkreślają raczej pragmatyczne nastawienie Piłsud− skiego, jego polityczny realizm i dystans wobec wszelkiego rodzaju doktryn politycznych, w tym i federalizmu, reprezen− towanego wiernie przez część jego otoczenia (m.in. Leona Wasilewskiego czy Tadeusza Hołówkę). Sam Naczelnik Państwa dał niezwykle dobitne świadectwo swego stanowiska w słynnym liście do Wasilewskiego z 8 kwietnia 1919 r., gdzie pisał m.in.: „Nie chcę być ani imperialistą, ani federalistą, dopóki nie mam możności mówienia w tych sprawach z jaką taką powagą – no i z rewolwerem w kieszeni” (J. Piłsudski, Pisma zbiorowe, t. V, red. K. Świtalski, Warszawa 1937, s. 72–74). Ów rewolwer w kieszeni, gromadzenie realnej siły we własnej dyspozycji, polityka faktów dokonanych – taka miała być przede wszystkim zasada działania Piłsudskiego, także w jego polityce wschodniej, której celem była po prostu wielkość Polski i jej maksymalne zabezpieczenie. Dla rozstrzygnięcia kwestii federalizmu zasadnicze zna− czenie praktyczne miała Litwa (łącznie z Białorusią). Dla sprawy zabezpieczenia Polski przed wielkim sąsiadem ze wschodu i możliwości zbudowania nowego, trwałego porządku, nowej równowagi strategicznej na wschodzie Europy kamieniem probierczym pozostawała natomiast Ukraina. Bez Litwy – ze stolicą w Wilnie – nie mogła powstać federacja, nawiązująca 83 Andrzej Nowak do spuścizny I Rzeczypospolitej. Bez stabilnej niepodległości 30-milionowej Ukrainy nie było możliwe trwałe zaryglowanie ekspansjonizmu i Rosji, i bolszewizmu w kierunku zachodnim. Pierwsza z tych kwestii, odnowa tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego, była bezspornie bliska sercu Piłsudskiego – świadomego dziedzica tej tradycji. Sprawa druga, ukraińska, była już przede wszystkim zagadnieniem czystej kalkulacji strategicznej. Gdy Piłsudski wracał z magdeburskiego więzienia do War− szawy, stosunki odradzającej się Polski z Ukrainą i Rosją nie były, rzecz jasna, czystym polem. Trwała już faktyczna wojna polsko-ukraińska o Lwów i panowanie nad całą Galicją Wschodnią. Bolszewicy szykowali się do wielkiego marszu na zachód – na ziemie litewsko-ruskie dawnego Wielkiego Księstwa i dalej, przez Polskę, do Niemiec. Politycy zwycięskiej Ententy nie zamierzali tymczasem jeszcze rezygnować z odbudowania nie-bolszewickiej Rosji, gotowi na razie do uznania Polski wyłącznie w granicach etnograficznych, i Finlandii. W tej sytu− acji swój debiut w roli sternika polityki wschodniej odno− wionego państwa polskiego musiał Piłsudski ograniczyć do przyjęcia linii minimum: przygotowania do obrony przed zagrożeniem bolszewickim, powstrzymania ostatecznych, unie− możliwiających na przyszłość porozumienie, rozstrzygnięć w stosunkach z Ukrainą, przy jednoczesnym poszukiwaniu możliwego do przyjęcia przez Ententę kompromisu z fawo− ryzowaną przez nią, ale na razie nieco widmową, „białą Rosją”. Tę linię, nawiązującą świadomie do projektów Narodowej Demokracji i kierowanego przez nią polskiego przedstawiciel− stwa politycznego w Paryżu, wyrażały jasno nieopublikowane do dzisiaj w całości instrukcje Naczelnika Państwa z listo− pada i grudnia 1918 r., przeznaczone dla delegacji mającej go reprezentować na konferencji w Paryżu oraz dla gen. Tadeusza 84 Walka o granice: 1918–1921 Rozwadowskiego, dowodzącego Wojskiem Polskim na froncie ukraińskim. W instrukcjach dla Rozwadowskiego Piłsudski zwracał uwagę na stanowisko Ententy, „która według wszelkich dotychczasowych wiadomości nie chce uznać Ukrainy i prag− nie kwestię ruską traktować jako kwestię rosyjską”. Zalecał w tej sytuacji przejściową okupację wojskową Galicji Wschodniej, która pozwoliłaby tymczasowo nie rozstrzygać kwestii politycznych. O nich chciał Piłsudski dyskutować, gdy wyklaruje się sytuacja tam, gdzie – jak pisał – było „źródło sprawy ruskiej, to znaczy w Kijowie” (odpis listu J. Piłsudskiego do gen. T. Rozwadowskiego z 28 listopada 1918 r. znajduje się w Papierach Aleksandra Kawałkowskiego w Bibliotece Polskiej w Paryżu – akc. 3505, t. IV, dok. 392). Tam, po upadku postawionego przez Niemcy hetmanatu Pawła Skoropadskiego, o przewagę miała walczyć prąca od wschodu bolszewicka armia, trwająca na brzegach Morza Czarnego rosyjska Armia Ochotnicza, i wreszcie gospodarze tej ziemi – Ukraińcy, rzecznicy niepodległości swojego kraju, skupieni wokół Dyrektoriatu i Symona Petlury. W trwałość panowania bolszewików na wschodzie Europy nikt wciąż jeszcze nie wierzył, choć strach przed ich ekspansją, nie tylko ideologiczną, ale wprost militarną, po zwinięciu niemieckiego Ober Ostu, stał się na przełomie 1918 i 1919 r. uczuciem nader realnym i dobrze uzasadnionym. Ten strach, docierający także do Paryża, Piłsudski – podobnie jak Dmowski – pragnął wykorzystać do uzyskania zgody mocarstw Ententy na wyjście Polski, jako bastionu obronnego przed owym zagrożeniem, poza bezdyskusyjnie uznane wschodnie granice minimum: granice Królestwa Polskiego z 1914 r. Linia argu− mentacji przyjęta przez Dmowskiego, a zaprezentowana Pił− sudskiemu osobiście przez Stanisława Grabskiego w czasie grudniowego spotkania w Belwederze, została przez Naczelnika 85 Andrzej Nowak Państwa tymczasowo zaakceptowana. Nie miał jeszcze żadnych realnych argumentów, argumentów siły, które pozwoliłyby mu ją podważyć (warto pamiętać, że wciąż zabiegał dopiero o uznanie swej władzy w Warszawie przez mocarstwa, a sil− niejszą od Wojska Polskiego w kraju armią gen. Józefa Hallera dysponował nadal Komitet Narodowy Polski). W Instrukcji dla swej delegacji na konferencję pokojową do Paryża pisał więc Piłsudski wprost: „We wszystkich sprawach kresów wschodnich od Galicji wschodniej po Litwę i we wszystkiem, co związane jest z Rosją należy reprezentować jednolicie kierunek obrany przez nar[odową] demok[rację]. Trzeba się starać wytłomaczyć rządom Entente, że Rosja przeszedłszy długotrwałą ciężką chorobę wewnętrzną pozostanie na dłuższy okres czasu słaba, chora, ze wpływem demoralizującym na swych sąsiadów dokoła”. Receptą na ową zogniskowaną w Rosji chorobę powojenną Europy Wschodniej miało być „rozbudowanie Polski”. Zdania instrukcji dotyczące „kwestii ruskiej i litewskiej” wskazywały jednak na zgoła inaczej niż u Romana Dmowskiego rozłożone przez Piłsudskiego akcenty w wizji zabezpieczenia owej rozbudowy od wschodu. Jego przedstawiciele w Paryżu mieli się „wypowiadać za samodzielną formacją ukraińskiego państwa i w stosunku do tego nowo powstałego organizmu państwowego zachować przyjaźń i neutralność”, uznając jednocześnie odrębność Litwinów i próbując przekonywać ich do korzyści płynących dla nich także ze wznowienia tradycji Wielkiego Księstwa Litewskiego (Instrukcja J. Piłsudskiego z 18/19 grudnia 1918 r., Archiwum Michała Mościckiego, t. 3/4, nr 529, Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku). W jednym już zatem z pierwszych dokumentów myśli politycznej Piłsudskiego jako Naczelnika Państwa o rozwią− zaniu spraw wschodnich pojawiają się obok siebie co najmniej rozbieżne wątki: zgoda na inkorporacyjną koncepcję Narodowej 86 Walka o granice: 1918-1921 Demokracji, jako być może łatwiejszą podstawę do kompromisu z nie-bolszewicką Rosją i popierającymi ją mocarstwami En− tenty, z drugiej zaś – zachęta do próbnego bodaj zaprezentowania na szerszym, dyplomatycznym forum stanowiska zawierającego ideę oddzielenia Rosji i Polski państwowością ukraińską oraz litewską (litewsko-białoruską), sfederowaną ewentualnie z Pol− ską. Obydwa te, tak sprzeczne z pozoru, kierunki spotykały się jednak w punkcie, który stanowiło wspólne (i Piłsudskiego, i Dmowskiego) przekonanie, że między Rosją a Niemcami nie ma miejsca na słabą, ściągniętą do minimum etnograficznych granic Polskę. O ile porywająca wyobraźnię spadkobiercy rodu Billewiczów wizja federacji narodów dawnego Wielkiego Księstwa Litewskiego wydawała się niemal całkowicie nierealna, o tyle koncepcja inkorporacyjna mogła być przyjęta jako gwarancja swego rodzaju przestrzeni ochronnej, osłaniającej Polskę przed niebezpieczeństwem ze wschodu, dającej jej szansę rozwoju i bardziej wyrównanej rywalizacji także z pokonanym przeciwnikiem na zachodzie. O tym, że w niesprzyjających warunkach politycznych nie należy przeciwstawiać idei federacji i inkorporacji, mówił Piłsudski otwarcie i w lutym 1919 r. do Władysława Baranowskiego, swego zaufanego wysłannika do Paryża, a powtórzyć musiał w grudniu 1919 r., co zapisał z kolei w swoim Diariuszu Kazimierz Świtalski (W. Baranowski, Rozmowy z Piłsudskim 1916–1931, oprac. R. Świętek, Warszawa 1990, s. 64; K. Świtalski, Diariusz 1919–1935, oprac. A. Gar− licki i R. Świętek, Warszawa 1992, s. 40–41). Najwyraźniej jednak uzupełnianie się obu tych perspektyw w poszukiwaniu praktycznych koncepcji rozwiązania spraw wschodnich przez Piłsudskiego ukazuje obszerny, wart jednak zacytowania, frag− ment innej z jego instrukcji – z 30 listopada 1918 r.: „Granice przyszłej Polski winny jej zabezpieczać możność ekspansji na wschód [to podkreślenie i następne podajemy za 87 Andrzej Nowak oryginałem] i pełnię działań kolonizacyjnych. Kolonizacja na wschodzie stanowi konieczny warunek odrodzenia i rozwoju zrujnowanego przemysłu, jedyne pole zatrudnienia masy bez− robotnych, inaczej skazanych na emigrację przymusową. [...] Stwierdzić należy, iż chcemy dobrych sąsiedzkich sto− sunków z Rosją. Ułożenie przyjazne tych stosunków jest tym łatwiejsze, że ekspansja obu narodów idzie w kierunku wschodnim. Rosja zrujnowana, wycieńczona upływem krwi, nie jest zdolną do powrotu ekspansywnego na zachód. Nie odbierając przeto Rosji żadnych ziem jej własnych, a w szczególności nie sięgając po żadne jej bogactwa rolne, Polska zabezpieczyć sobie musi dostatecznie teren ekspansji własnej, oraz ustalić wygodną i trwałą granicę państwową na wschodzie. Ta granica wkluczać [sic] powinna Litwę, Pińszczyznę, zachodnią część Wołynia i tereny przemysłowe środkowej Galicji. Litwa winna być złączona z Polską z uwagi na konieczność kolonizacji, na wspólnotę historyczną, na tradycję religijną, wspomnienia unickie [sic] i wreszcie na to mnóstwo pracy kulturalnej, jaką Polacy w nią włożyli. [...] W ostateczności jednakże, gdyby Litwa jako całość nie weszła w skład państwa polskiego i przy− łączoną została do innego państwowego organizmu, w takim wypadku Polska nastawać by musiała na to, by właściwa Litwa została ograniczoną do jej obszaru etnograficznego, bez Mińszczyzny białoruskiej i Wileńszczyzny polskiej. Polskie wpływy na Litwie są w obecnej chwili jedyną ostoją społeczną tego kraju przeciwko bolszewizmowi i jeżeli nie będzie nam danem Litwę jako zaporę budować, niechybny jest wylew bolszewizmu na te kraje. W Galicji nasze minimum narodowe jest linią obejmującą Lwów i Kałusz; ewentualnie w układzie dobrowolnym z Rosją gotowi jesteśmy ustąpić z części Galicji wschodniej w zamian za ustępstwa ze strony rosyjskiej na terenach litewskich i białoruskich. Wschodnia granica Polski 88 Walka o granice: 1918–1921 musi być w porozumieniu z Rosją wyrównana, dawać Polsce osłonę bezpośredniej linii kolejowej z Wilna przez Kowel do Lwowa, zaś między Rosją a Polską winna zostawiać pas błot i lasów Prypeci. Obszar Pińszczyzny całkowicie zniszczony, stanowi granicę błotną, teren niezdatny do poruszania wielkich mas wojskowych. Przez ten teren przechodzić winna wschodnia linia kolejowa Polski, Równo [sic] – Pińsk – Wilno, co najmniej zaś Polska powinna posiadać w swym ręku linię kolejową Drohobycz – Lwów – Kowel – Pińsk – Łuniniec – Baranowicze – Wilno. W ten sposób Rosji ustępuje się wszystkie tereny urodzajne, nie potrzebujące wkładów ani pracy rekonstrukcyjnej. Sobie zaś samym bierzemy zniszczone kraje podatne na nasz sil− ny kolonizacyjny materiał” (Instrukcja J. Piłsudskiego, 30 listo− pada 1918 r., Archiwum Michała Mościckiego, t. 3/4, nr 210, Instytut Józefa Piłsudskiego w Nowym Jorku). Program terytorialny przedstawiony w powyższej instruk− cji, nieodbiegający od wizji Dmowskiego prezentowanej równo− legle na posiedzeniach Komitetu Narodowego Polskiego, sta− nowił minimum, o jakie również Piłsudski gotów był walczyć w każdych warunkach – by powstałe państwo polskie mogło się w ogóle utrzymać między potężnymi sąsiadami. Na taki program miał niewątpliwe przyzwolenie zdecydowanej większości polskiej opinii politycznej. Z hołubionego od lat w wyobraźni politycznej bardziej ambitnego projektu rozbicia rosyjskiego imperium przez podtrzymanie niepodległej Ukrainy Naczelnik Państwa wszakże nie rezygnował. W pierwszych miesiącach 1919 r., korzystając z militarnego zwarcia z bolszewikami na froncie litewsko-białoruskim, a tak− że z ówczesnej słabości rozproszonych ośrodków „białej” Rosji, mógł Piłsudski spróbować polityki faktów dokonanych w dziedzinie federacji, odnowienia związku z historyczną Litwą. Liczył, że przekona do tej idei prezydenta Wilsona za 89 Andrzej Nowak pośrednictwem premiera Paderewskiego, a także uzyska bodaj désinteressement Anglików i Francuzów, którzy chwilowo nie mieli mocniejszego oparcia dla swych nadziei odbudowania silnej nie-bolszewickiej Rosji. Do tej idei jednak nie przekonał Piłsudski przede wszystkim jej głównych, pierwszych adresatów: Litwinów. Próbował do nich dotrzeć na progu swej akcji militarnej, mającej na celu odebranie Wilna z rąk sowieckich w kwietniu 1919 r. Realizatorem tej misji został Michał Römer, skierowany w połowie kwietnia 1919 r. przez Naczelnika Państwa do tajnych rozmów z czołowymi politykami istniejącego już przecież państwa litewskiego. Nie dali się oni jednak pozyskać do koncepcji federacyjnej: na Litwie bowiem przeważała zdecydowanie pod względem politycznym ta orientacja, którą w Polsce reprezentowała linia Romana Dmowskiego: idea budowy państwa narodowego. Chwila krótkiego wahania w tych rozmowach, prowadzonych potajemnie w Kownie 17 kwietnia, była może jedyną, kiedy kompromis polsko-litewski wydawał się możliwy (najobszerniej zrelacjonował i przeanalizował zarazem tę nieudaną misję jej głowny uczestnik: M. Römer, Kulisy misji kowieńskiej, „Arcana”, nr 70–71 (lipiec–październik 2006), s. 33–81). Kiedy mimo fiaska misji Römera Piłsudski wkroczył na czele wojska polskiego do Wilna – mimo ponawianych deklaracji federacyjnych – oznaczało to kres nadziei na dobro− wolne dla obu stron wytyczenie granicy polsko-litewskiej. Zaczynała się otwarta walka: o stolicę dla Litwy, o historyczno−kulturalne centrum – dla Polaków. Litwini, w przytłaczającej większości, pozostali na stanowisku wytyczonym już w nocie swego rządu z 23 grudnia 1918 r., domagającej się od Polski uznania niezawisłości Litwy ze stolicą w Wilnie. Polacy, w przy− tłaczającej wiekszości, uznali za swoją rezolucję Sejmu Ustawodawczego z 4 kwietnia 1919 r., wzywającą do „trwałego 90 Walka o granice: 1918–1921 zjednoczenia z Rzecząpospolitą Polską północno-wschodnich dzielnic Polski z ich stolicą Wilnem”. Odezwa wydana przez Piłsudskiego po wkroczeniu do wyzwolonego z rąk sowieckich Wilna, 22 kwietnia – Do mieszkańców byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego – nie była już w stanie przywrócić unii. Pozostawało już tylko otwarte pytanie: jak się podzielić? Litwini poprosili w tej sprawie o interwencję mocarstwa Ententy. Marszałek Ferdinand Foch wyznaczył 26 lipca 1919 r. na ich prośbę linię rozgraniczenia wojsk polskich i litewskich na Suwalszczyźnie. Linia Focha, jak się okazało, miała na tym od− cinku trwale wytyczyć przebieg granicy. Walki jednak trwały jeszcze ponad rok. W lipcu 1920 r. Litwini, byle tylko odzyskać Wilno, postawili na sukces zagrażającej istnieniu Polski ofensywy Armii Czerwonej, zawierając 12 lipca układ z Rosją Sowiecką. Kiedy Polakom udało się odeprzeć Armię Czerwoną spod Warszawy, rozpoczęły się regularne walki zbrojne z Lit− winami – odzyskano z ich rąk Suwałki i Sejny, powracając do linii Focha. Po krótkich rokowaniach potwierdziła ją umowa polsko-litewska z 7 października 1920 r. W tym samym dniu, licząca 14 tys. żołnierzy grupa gen. Lucjana Żeligowskiego, pozorując niesubordynację wobec rozkazów Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego, podjęła przygotowania do wymarszu na Wilno, zajęte przez Litwinów na mocy ich układu z bolszewikami. Uzgodniona faktycznie z Piłsudskim akcja była próbą obejścia trudności dyplomatycznych, jakie oficjalna próba odwojowania Wilna przez Polskę napotkałaby ze strony mocarstw zachodnich. Dwa dni później Żeligowski opanował sporną stolicę. W imieniu rządu litewskiego protest przeciwko tej akcji złożył w Lidze Narodów Oskar Miłosz. Przygotowane przez Ligę projekty podziału Litwy na autonomiczne kantony zostały odrzucone przez obie strony. Liga zrezygnowała w stycz− niu 1922 r. z dalszego pośrednictwa, a w marcu tego roku Sejm 91 Andrzej Nowak Ustawodawczy uchwalił objęcie władzy państwowej na ziemi wileńskiej przez Rząd RP. Siła miała także rozstrzygnąć toczący się równolegle spór polsko-ukraiński, choć w nim kompromis wydawał się – teo− retycznie – bliższy. Spór bowiem nie dotyczył formalnie sto− licy, a tylko peryferii obu „obszarów narodowych”. Lwów, Galicja Wschodnia nie były jednak zwyczajną peryferią: dla ukraińskiego ruchu narodowego był to teren, na którym mógł ten ruch rozwijać się najswobodniej i zakorzenić najgłębiej – utrata tego miasta i tego obszaru oznaczała podcięcie siły narodowej tożsamości Ukrainy w skali całego kraju. Dla Polski – Lwów był drugą obok Warszawy, a może nawet wskutek wiekszej swobody pod austriackim zaborem – pierwszą kulturalną stolicą, historycznym centrum polskości. Konflikt wybuchł zatem natychmiast, kiedy tylko załamała się kontrola austriackiego zaborcy (rozjemcy) na tym obszarze. Rozpoczęli go 1 listopada 1918 r. Ukraińcy, zajmując nieoczekiwanie Lwów i ogłaszając w nim suwerenność Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Zorganizowana samorzutnie przez miejscowych Polaków obro− na przeciwstawiła się tej akcji. Państwo polskie, stopniowo – od połowy listopada – w miarę swoich możliwości, udzielać zaczęło rodakom, obrońcom Lwowa militarnego wsparcia. Walki o miasto przekształciły się w ukraińsko-polską wojnę o Galicję Wschodnią. Tę wojnę Polska militarnie wygrała – do połowy 1919 r. Politycznie mogła ją wygrać, wraz z Ukrainą, bodaj tylko w jednym momencie. Wtedy mianowicie, kiedy skierowana przez przedstawicieli Ententy, zainteresowanych przerwaniem walk polsko-ukraińskich i stworzeniem wspólnego frontu antybolszewickiego, misja gen. Josepha Barthelemy’ego, doprowadziła do przejściowego zawieszenia broni we wchod− niej Galicji. Z końcem lutego 1919 r. gen. Barthelemy zapro− ponował przyjęcie rozgraniczenia, które po stronie polskiej 92 Walka o granice: 1918–1921 pozostawiałoby Lwów oraz zagłebie naftowe z Drohobyczem i Borysławiem, pozostała część – 70 proc. – Galicji Wschodniej pozostałaby pod kontrolą Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. Jeśli kiedykolwiek była szansa na polsko-ukraiński kompromis, to w tym momencie. Politycy ZURL wierzyli jednak w siłę swojej armii, która wznowiła oblężenie Lwowa z początkiem marca. Nie dali się przekonać nie tylko misji alianckiej, ale także występującemu w imieniu ich pobratymców znad Dniepru, atamana Ukraińskiej Republiki Ludowej, Symona Petlury, który podpowiadał im, że od wschodu zbliża się niebezpieczeństwo większe niż Polacy – ofensywa bolszewickiej Rosji. Po odrzuceniu linii kompromisu, program pełnej aneksji Galicji przez Polskę, broniony na konferencji pokojowej w Pary− żu przez polskiego delegata, Romana Dmowskiego, zyskał dodat− kowy – poza poparciem większości polskiej opinii publicznej – argument. „Nienawiść zatruła krew pobratymczą” – raz jeszcze. Ale czy bez reszty? Do próby wyjścia poza program aneksjonistyczny w sto− sunku do Ukrainy Piłsudski potrzebował dużo więcej sił mili− tarnych niż na wyprawę wileńską z kwietnia 1919 r. Musiał także faktycznie czekać na zwycięskie dla Polski wygaszenie wojny z Ukraińcami w Galicji Wschodniej – innego rozwiązania nie zaakceptowałaby wielka część polskiej opinii politycznej. Musiał wreszcie czekać na to, aż minie – trwający od wiosny do jesieni 1919 r. – okres triumfów najpierw adm. Kołczaka, a potem gen. Denikina, odnawiający nacisk zachodnich mocarstw Ententy na rzecz odbudowania sojuszniczego imperium rosyjs− kiego (oczywiście z całą Ukrainą jako jego częścią). Wiosną 1920 r. Piłsudski był wreszcie gotów rzucić na stół wielkiej strategicznej gry o przyszłość Europy Wschodniej po I wojnie światowej własną, starannie przygotowaną kartę ukraińską. Przeciw nie tylko bolszewikom, ale przeciw Rosji, 93 Andrzej Nowak każdej Rosji. Zabiegał zatem o skuteczne, przygotowane na podyktowanych przez siebie warunkach, porozumienie narodów zachodnich „okrain” imperium, którego osią był sojusz Warsza− wy i Kijowa, o postawienie Ukrainy jako „przegrody między Polską i Rosją”. Tłumacząc sens całego przedsięwzięcia niechęt− nie nastawionej do przedłużania wojny, a zwłaszcza do popierania ukraińskich aspiracji niepodległościowych, znacznej części opi− nii politycznej w Polsce, Piłsudski odwoływał się przede wszyst− kim do argumentu przeciwrosyjskiego, nie przeciwbolszewic− kiego. Ukraina miała być tamą dla rosyjskiego imperializmu. Komunikat polityczny Dowództwa Frontu Wołyńskiego z 1 mar− ca 1920 r. głosił to bez ogródek: „Naczelnik Państwa i rząd polski stoją na stanowisku bezwzględnego osłabienia Rosji, aby zmniejszyć niebezpieczeństwo grożące Polsce od Rosji tak bolszewickiej, jak i monarchicznej. [...] Rząd polski zamierza poprzeć ruch narodowy ukraiński, aby stworzyć samodzielne państwo ukraińskie, a przez to znacznie osłabić Rosję, odbierając jej okolice najbogatsze w zboże i skarby ziemne” (cyt. za: Sąsiedzi wobec wojny 1920 r. Wybór dokumentów, oprac. J. Cisek, Londyn 1990, s. 159–160). Niekiedy, jak w rozmowie Piłsduskiego z nuncjuszem apostolskim, arcy− biskupem Rattim, ale także w publicystyce politycznej, przy− gotowującej propagandowo przyjecie sojuszu z Petlurą, pojawiały się akcenty pogłębiające wizje konfliktu do rangi zderzenia cywilizacyjno-kulturowego, w którym Polska wracała do roli „tarczy i miecza” Zachodu w jego „odwiecznej walce” z naporem Wschodu. Ukraina, jak przedkładał Naczelnik Pań− stwa późniejszemu papieżowi Piusowi XI, miała być swego rodzaju przedłużeniem i kontynuatorką misji Polski w tej dzie− dzinie (informuje o tym notatka K. Świtalskiego z 26 maja 1920 r. z wcześniejszego spotkania J. Piłsudskiego z nuncjuszem A. Rattim, w: K. Świtalski, Diariusz..., s. 49). 94 Walka o granice: 1918–1921 Ofensywa na Kijów miała dać szansę Petlurze, by usta− bilizować państwowość ukraińską. Sens polityczny tej akcji, bez ujawniania najgłębiej skrytych planów dotyczących samej Rosji, najdobitniej wyłożył Piłsudski mającemu go zastąpić w dowodzeniu na Froncie Ukraińskim gen. Antoniemu Listowskiemu: „Idąc w głąb Ukrainy, ale tylko do granic [17]72, przez to samo nie uznajemy rozbioru i głosząc samostijność na tych ziemiach jakby poprawiamy błędy naszych przodków. Chcemy dać [Ukrainie] możność samookreślenia i rządzenia się przez własny naród. [...] Postawiłem na kartę, gram ostatnią stawkę, żeby coś zrobić na przyszłość dla Polski, choć takim sposobem osłabić możliwość przyszłej potężnej Rosji i, jeżeli się uda, dopomóc stworzeniu Ukrainy [...] Ale w tym sęk, czy ta Ukraina powstanie, czy ma dostatecznie sił i ludzi, żeby się stworzyć i zorganizować, bo przecież wiecznie tu siedzieć nie możemy. [...] Granic [17]72 r. tworzyć nie mogę, jak kiedyś chciałem, Polska nie chce tych kresów, Polska nie chce ponosić ofiar, wszystkie partie się wyraźnie wypowiedziały, nie chcemy ponosić kosztów, ani nic dać. A bez wysiłków, ofiar, nic stworzyć nie można! Zatem innego wyjścia nie ma – jak spróbować stworzyć samostijną Ukrainę. Petlura tu nie odgrywa żadnej roli, jest narzędziem, nic więcej. A jeżeli nic się nie uda zrobić, pozostawimy ten chaos własnym losom. Niech się burzy, trawi, wyniszcza, osłabia, zjada. W takim stanie nie będzie też nam groźnym na długie lata! A dalej... przyszłość wskaże!” (cyt. za: A. Nowak, Rozmowy z Józefem Piłsudskim. Z Dziennika gen. Antoniego Listowskiego, „Arcana”, nr 23 (5/1998), s. 42–44). Piłsudski zakładał polską osłonę militarną Ukrainy mak− simum do jesieni. Własne błędy militarne, sowieckie uderzenie na północy, a przede wszystkim brak istotnego wsparcia lud− ności ukraińskiej dla kolejnej próby budowania od nowa włas− nej państwowości wspieranej przez obce bagnety, wreszcie 95 Andrzej Nowak faktyczny brak determinacji (a może i sił po prostu) społe− czeństwa polskiego, by realizować półkonspiracyjnie przygoto− wany plan wielkiej polityki wschodniej Naczelnika Państwa – wszystko to złożyło się na niepowodzenie tego planu. W lip− cu Piłsudski z rozdrażnieniem konstatował, że Ukraińcy sami muszą robić fakty dokonane, wbrew opinii Europy Polska nie może dłużej angażować się w militarne wspieranie Petlury, z drugiej zaś strony, wbrew opinii zdecydowanej wiekszości Polaków sam nie może pomóc Petlurze zaczerpnąć sił z tego źródła ukraińskiego żywiołu niepodległościowego, które na pewno jeszcze nie wyschło – z Galicji Wschodniej. Wcześniej już, w maju 1920 r., w czasie rozmowy z Romanem Dmowskim, wyrażającym oczywiście swoje zastrzeżenia co do akcji two− rzenia niepodległej Ukrainy, która według niego odwrócić się miała z pewnością przeciw Polsce, Piłsudski dał upust swemu rozdrażnieniu słabością narzędzia, jakie ofiarowała mu historia: „jak Polacy są tacy durnie, że opanować jej [Ukrainy] nie potrafią, to nie są lepszego losu warci” (cytuje tę wypowiedź Juliusz Zdanowski w zapisie rozmowy z R. Dmowskim z 29 maja 1920 r., zanotowanej w swoim Dzienniku, t. 3, s. 122 rkps 7862, Biblioteka PAU w Krakowie). Latem 1920 r. rozgrywał się najbardziej dramatyczny akt – już nie walki o granice, ale o istnienie, i to nie tylko niepodległej Polski, ale także sporej części Europy. Bolszewicy, którzy już od listopada 1918 r. obiecywali (ustami Stalina) zburzyć „polskie przepierzenie” oddzielające rewolucję rosyjską od spo− dziewanego centrum rewolucji w Niemczech, po nieudanej próbie z przełomu 1918–1919 r. wykonania tego zadania, pono− wili ją – zgodnie z planem strategicznym wytyczonym jeszcze na przedwiośniu 1920 r. „Przez trupa białej Polski – na Ber− lin” – to głośne hasło wydanego na progu lipca 1920 r. rozka− zu dowódcy idącego na Warszawę Frontu Zachodniego, Michaiła 96 Walka o granice: 1918–1921 Tuchaczewskiego, opisywało już świat bez granic: świat (a ra− czej na razie tylko Europę) sowieckiej wspólnoty. 23 lipca Lenin pisał do Stalina: „Zinowiew, Bucharin i także ja uważam, że należałoby w tej chwili pobudzić rewolucję we Włoszech. Uważam osobiście, że należy w tym celu sowietyzować Węgry, a być może także Czechy i Rumunię”. Stalin, który obiecywał w ciągu tygodnia zająć Lwów, następnego dnia odpowiadał: „Teraz, kiedy mamy Komintern, pokonaną Polskę i mniej czy bardziej przyzwoitą Armię Czerwoną [...] byłoby grzechem nie pobudzić rewolucji we Włoszech. [...] Należy postawić kwestię organizacji powstania we Włoszech i w takich jeszcze nie okrzepłych państwach, jak Węgry, Czechy (Rumunię przyjdzie rozbić). [...] Najkrócej mówiąc: trzeba podnieść kotwicę i puś− cić się w drogę, póki imperializm nie zdążył jako tako pod− reperować swojej rozwalającej się fury” (telegram Lenina do Stalina z 23 lipca 1920 r., cyt. za: Komintern i ideja mirowoj riewolucji. Dokumienty, Moskwa 1998, s. 186; telegram Stalina do Lenina z 24 lipca 1920 r., cyt. za: Bolszewistskoje rukowodstwo. Pieriepiska. 1912–1927, Moskwa 1996, s. 148). Podniecony otwierającymi się perspektywami Lenin jeszcze 12 sierpnia nawoływał ze zniecierpliwieniem: „Z politycznego punktu widzenia jest arcyważne, aby dobić Polskę” (cyt. za: W. I. Lenin, Nieizwiestnyje dokumienty 1891–1922, red. J. N. Amiantow, J. A. Achapkin i W. T. Łoginow, Moskwa 1999, s. 361–362). Polska jednak dobić się nie dała. Rozczarowanie Lenina było wielkie. Zderzenie z siłą ugruntowanego w zdecydowanej większości społeczeństwa dojrzałego patriotyzmu było dla bolszewików zjawiskiem nowym. Kolejna, druga już próba sowietyzacji Polski, o wiele poważniejsza od tej z przełomu 1918 i 1919 r., rozbiła się o to, co Richard Pipes nazwał europejskim nacjonalizmem, a co tak korzystnie wyróżniło Polskę od anomii 7 − Polski wiek XX 97 Andrzej Nowak społecznej, na której bolszewicy zbudowali swój sukces w Rosji, na Ukrainie czy na Białorusi. „Przeklęta, ciemna Polska” – jak pisał 4 września Kliment Woroszyłow, towarzysz Stalina z walk pod Lwowem – wykazała „szowinizm i tępą nienawiść do «ruskich»” (cyt. za: Bolszewistskoje rukowodstwo..., s. 156–157). Nie było już mowy – przez następnych 20 lat – o sowieckiej Czechosłowacji, Węgrzech, Rumunii, w mocy pozostały traktaty pokojowe bolszewików z „burżuazyjnymi” rządami małych republik bałtyckich. System wersalski został na 20 lat ocalony w bitwie warszawskiej, a później niemeńskiej. Wraz z nim ocalała szansa niepodległego rozwoju Europy Środkowo−Wschodniej. Przynajmniej jej części i przynajmniej na pewien czas. To był najważniejszy rezultat polskiej walki o granice: granice Europy Wschodniej. Zmęczone już sześcioletnią wojną społeczeństwo polskie, przy braku wsparcia dla jakiejkolwiek samodzielnej akcji polskiej ze strony mocarstw zachodnich, gotowe już było przyjąć ten kompromis graniczny, jaki tylko zaoferuje pokój, a zarazem da Polsce minimum strategicznego bezpieczeństwa na najbliższe lata. Piłsudski ten werdykt zaakceptował – werdykt, którego podsumowaniem stały się ustalenia polsko-sowieckiej konferencji pokojowej w Rydze. Czy mogło być inaczej? Obrońcy tezy o nieugiętej wierności Piłsudskiego ideałom federalizmu i walki za wolność naszą i waszą ostatnią linię obrony dla takiego poglądu znajdują właśnie w interpretacji rokowań pokojowych w Rydze. Zgodnie z ową tezą, mocno zresztą utrwaloną w historiografii, a zwłasz− cza w publicystyce – Piłsudski chciał wznowić swój program federacyjny i wojnę z bolszewikami o jego zrealizowanie. Znakomici znawcy tematu, Janusz Cisek i Włodzimierz Suleja, twierdzą wręcz, że jesienią 1920 r. Piłsudski nie wyrzekł się jeszcze idei połączenia węzłem federacyjnym Polski, Ukrainy 98 Walka o granice: 1918–1921 i Białorusi, a w wyjątkowo sprzyjających okolicznościach na− wet Łotwy. Na przeszkodzie stanąć miała „zdrada” jego pro− gramu, dokonana w Rydze przez przedstawicieli Sejmu w dele− gacji pokojowej (z reprezentantem Narodowej Demokracji, Stanisławem Grabskim na czele). W szczególności przejawem owej paraliżującej inicjatywę Naczelnika Państwa „zdrady” miało być przeforsowane rzekomo wyłącznie z inicjatywy przedstawiciela endecji wyrzeczenie się opanowanego już przez Wojsko Polskie Mińska białoruskiego – jako potencjalnego ośrodka nowej akcji federacyjnej na wschodzie. Nie dysponujemy żadnym świadectwem na temat ewen− tualnego sprzeciwu Piłsudskiego wobec decyzji terytorialnych podejmowanych w Rydze: decyzji o faktycznym podziale Ukrai− ny i Białorusi między Polskę i Rosję sowiecką. Piłsudski wiedział niewątpliwie, że decyzja o wyrzeczeniu się Mińska nie została podjęta przez samego Grabskiego, ale była w rzeczywistości efektem współpracy lidera endecji z przedstawicielem PPS na rokowaniach w Rydze – Norbertem Barlickim. To oni, wraz z Władysławem Kiernikiem z PSL „Piast”, przeforsowali nie tyle wyrzeczenie się, ale raczej zamianę Mińska na strategiczny korytarz oddzielający Rosję sowiecką od Litwy i dający Polsce wspólną granicę z Łotwą. Wydaje się, że ta zamiana bardziej zgadzała się z zasadniczo nastawionym na strategiczne „konkrety” myśleniem Piłsudskiego, niż wyrażana wobec oddania Mińska opozycja Leona Wasilewskiego i Feliksa Perla, którzy istotnie chcieli potraktować stolicę Białorusi jako magnes dla skupienia wokół niej propolskiego ruchu narodowego. Wobec niepowodzenia na odcinku litewskim – widocznego wyraźnie już w 1919 r., oraz załamania się planów związanych z Ukrainą – latem 1920 r., w czasie rokowań ryskich Piłsudski nie wiązał już żadnych odrębnych nadziei z kwestią białoruską. Ta pozostawała zawsze dla niego funkcją powodzenia na 99 Andrzej Nowak odcinku litewskim bądź ukraińskim. Sam Naczelnik Państwa nie znajdował w Mińsku sił do wsparcia jakiejkolwiek poważniejszej akcji narodowej białoruskiej, akcji federacyjnej. „Nie podobał się mnie wasz Mińsk – zwierzał się po wizycie w tym mieście jeszcze 18 września 1919 r. – zanadto rusko-żydowskim du− chem pachnie, na ulicy nie słychać innego jak rosyjski języka” (cytuje tę wypowiedź jej świadek, Jerzy Osmołowski, w swoich Wspomnieniach, t. 3, Oddział Rękopisów Biblioteki Jagielloń− skiej, rkps 9819 III, k. 602–603). Piłsudski nie protestował przeciw ustaleniom pokojowym w Rydze, gdyż zdawał sobie sprawę z faktu, że nie ma społecz− nego przyzwolenia na kontynuowanie wojny. Widział niepowo− dzenie swoich wielkich planów i wyciągał z tego praktyczne wnioski. Wracał świadomie do swego planu strategicznego minimum, opisanego jeszcze w instrukcjach dla delegacji Naczelnika Państwa na konferencję pokojową w Paryżu. Ten plan, koncentrujący się na zabezpieczeniu Polski przed agresją ze wschodu najprostszymi środkami, oznaczał przekreślenie federacji. Jak wspominał jeden z najbardziej zaufanych współtwórców polityki wschodniej Komendanta, Michał Sokol− nicki, przed podpisaniem pokoju ryskiego Piłsudski tak formułował swoje postulaty: „Podstawą strategicznej obrony państwa muszą być błota pińskie [...] Granica przyszła musi dać Polakom możliwość ruchu roszującego, czyli linię przez Łuniniec; Polska nie powinna sięgać po Mińsk, obejmując je− dynie mięszane [!] ludnościowo rusko-litewsko-polskie okręgi, bez przewagi liczebnej czy kulturalnej ludności obcej; wresz− cie na Wołyniu tyle tylko, ile potrzeba dla łączności z Mało− polską wschodnią. [...] «Ja nie chcę stwarzać między Polską a Rosją spornych na przyszłość problematów granicznych»” (M. Sokolnicki, Józef Piłsudski a zagadnienie Rosji, „Niepod− ległość”, t. II, Londyn 1950, s. 65). 100 Walka o granice: 1918–1921 Czy była to cyniczna zdrada własnego programu? Była to raczej nieuchronna konsekwencja jego porażki w 1920 r. Warto na koniec zastanowić się nad jej przyczynami. Strategia realizowana przez Piłsudskiego w 1920 r., choć nawiązywała do 200-letniej tradycji polskiej myśli o rozbiciu rosyjskiego imperium siłami zniewolonych w jego granicach narodów, była w istocie drugą po niemieckiej praktyczną próbą znalezienia alternatywy dla panowania Rosji nad obszarem bałtycko−czarnomorskiego Międzymorza. Litwini i Ukraińcy – główni potencjalni partnerzy tej strategii – znajdowali się już w chwili jej praktycznego podję− cia w stanie otwartej walki z Polską o granice. To w oczywisty sposób utrudniało porozumienie. Również same tradycje I Rzeczypospolitej okazywały się bardziej przeszkodą niż po− mocą w budowaniu zaufania do intencji planów Piłsudskiego. Polska wreszcie, inaczej niż kilka lat wcześniej Cesarstwo Niemieckie, nie budziła swymi możliwościami militarnymi czy potencjałem gospodarczym respektu. Piłsudski korzystał raczej ze swoistej luki siły, jaka powstała po I wojnie światowej, w czasie wojny domowej w Rosji na wschodzie Europy. Nie chciał zmarnować tego krótkiego momentu, gdy maksymalne naprężenie polskiego wysiłku mogło przeważyć przejściowo sparaliżowane potencje wielkich są− siadów. Jednak nie tylko Ententa, ale również ludność wschodnioeuropejskiego Międzymorza zachowywała w pamięci raczej doświadczenie potęgi Rosji (i Niemiec), którą mogłyby zrównoważyć – gdyby chciały – mocarstwa zachodnie, nie zaś osamotniona Polska, startująca przecież w 1918 r. z tego samego pułapu co pozostałe, pozbawione własnej państwowości narody tego regionu. Fantom Pax Polonica ulotnił się jeszcze przed podpisaniem pokoju w Rydze. Nie dowiemy się więc nigdy, jak praktycznie byłby on wyglądał. Piłsudski musiał porzucić marzenia o doko− 101 Andrzej Nowak naniu geostrategicznej rewolucji w Europie Wschodniej. Mówił, że potrzebuje do jej przeprowadzenia ludzi, co potrafią bicze kręcić z piasku i mur głową przebijać. Znalazł ich za mało. Nie zdobył zaufania, a może inaczej – nie przełamał nieufności – tych, od których udziału zależało powodzenie jego projektów: naro− dów dawnej Rzeczypospolitej. W tragicznym splocie historycz− nych okoliczności, zawiązanym przecież nie dopiero w 1918 r., ale wieki wcześniej, uwięzła szansa na porozumienie (kompro− mis) między nimi. Do rangi symbolu urasta bliskość daty, która kończy polityczny proces formowania granic II Rzeczypospolitej i innej – która zapowiada likwidację tego państwa. 24 marca 1922 r. Sejm Ustawodawczy uchwalił objęcie władzy państwowej na ziemi wileńskiej przez Rzeczpospolitą. Trzy tygodnie później, 16 kwietnia, Niemcy i Rosja Sowiecka podpisały w Rapallo we Włoszech traktat w sprawie wznowienia stosunków przyja− cielskich i handlowych. Dwa mocarstwa, które od XVIII w. kontrolowały los Europy Wschodniej i Środkowej i po 1918 r. nie pogodziły się ani z istnieniem niepodległej Rzeczypospolitej między nimi, ani tym bardziej z jej granicami, wchodziły na drogę strategicznej współpracy. Jej celem była nade wszystko zmiana granic. 102