Dobre wróżki
Transkrypt
Dobre wróżki
Dawno, dawno temu dziką i zarośniętą bujnymi lasami Ziemię zamieszkiwały najdziwniejsze stwory i fantastyczne istoty. Po lasach biegały swobodnie elfy, trolle, kasztaniaki, żółędziaki, krasnoludki i jednorożce, razem żartując, grając w berka, psocąc i hałasując. Cała planeta pogrążona więc była w wielkim chaosie! Utrzymaniem w ryzach całej tej hałaśliwej i rozbieganej gromady dziwnych stworów zajmowały się magiczne wróżki. Ktoś przecież musiał! Musiały, czy nie musiały, wróżki bardzo swoje zajęcie lubiły. Mimo że wymagało nie lada krzepy i cierpliwości. Wyobraźcie sobie tylko, jak utrzymać porządek wśród istot posiadających potężne magiczne moce, nietypowe przyzwyczajenia czy zaskakujące pomysły. Na przykład takie jednorożce... Miały one tak piękne dusze, że ciągle chciały komuś pomagać, wyświadczać przysługi, przymilać się. To było miłe, ale jak długo można było znosić ich słodkie oczy i ciągłe narzucanie się? To stawało się po czasie nieznośne i należało je uczyć, że umiar wskazany jest we wszystkim. A z kolei trolle, to były dopiero rozrabiaki. Nie przejmowały się zupełnie higieną osobistą, w każdym miejscu lasu można było znaleźć ich dłuuugo używane skarpety! A krasnoludki? Małe takie, chude. Przecież takiego krasnoludka całkiem łatwo można rozdeptać... Nie dziwota, że magiczne wróżki urabiały się po pachy. Swoją robotę wykonywały na dwa sposoby. Dobre wróżki stawiały na organizowanie psotnikom czasu, rozwijały ich pasje, organizowały kreatywne zabawy i chwaliły za postępy. Walczyły z nudą, najczęstszą przyczyną psot i nieporządku. Złe wróżki głównie zdzierały gardła. Wrzeszczały i rozstawiały stwory po kątach (a raczej pod drzewami i w dziuplach). Łatwo zgadnąć, które z nich były bardziej lubiane przez leśną hałastrę i które były chętniej słuchane. Czy ten świat miał w ogóle coś wspólnego z naszym współczesnym? Wbrew pozorom całkiem sporo! Miały się o tym okazję przekonać dwie dobre wróżki: Hania Kowalska oraz Grażyna Mączyńska... *** Dobre wróżki, pomimo tego, że dzięki czarom mogły załatwiać wiele na skróty, były ambitnymi bestiami. Magię wykorzystywały jak najrzadziej, zastępując ją swoim rozsądkiem i pedagogicznym doświadczeniem. Co miesiąc, bez żadnych wyjątków, wszystkie wróżki spotykały się pod magicznym Dębem Czasu. Dlaczego tam? Ponieważ było to miejsce w lesie najbardziej charakterystyczne i najbardziej dostojne. Ogromny dąb o pniu tak grubym, że nawet kilkaset wróżek nie potrafiłoby go objąć nazywano Dębem Czasu, ponieważ posiadał magiczne moce przedzierania się przez warstwy czasoprzestrzeni. Nikt jednak nie wiedział, jak uruchomić w nim tą wielką siłę. Krążyły oczywiście o tym różne legendy, jednak praktycznego pożytku z nich nie było. Aż do pewnego słonecznego wiosennego dnia, w którym odbyć się miało kolejne zebranie wróżek...