Tomasz Jaroszek, Zenon Komar, zawód spekulant, Bankier

Transkrypt

Tomasz Jaroszek, Zenon Komar, zawód spekulant, Bankier
Źródło: Tomasz Jaroszek - Bankier.pl
Zenon Komar, zawód: spekulant
Każdy człowiek codziennie spekuluje, z tym, że albo się do tego przyznaje albo nie.
Tak długo, jak pan kupuje i sprzedaje ryzyko, jest pan spekulantem - mówi Zenon
Komar, autor „Sztuki spekulacji po latach”- Spekulacja to nic złego. Dobrze byłoby w
końcu przywrócić honor temu słowu i pamiętać o jego pozytywnym znaczeniu.
Co Pana skłoniło do napisania tej książki raz jeszcze? Tak zmieniły się
rynki? Czy Pan tak się zmienił, jako jego uczestnik?
Pierwsza książka była napisana dla siebie. Zawsze
wiedziałem, że niektóre rzeczy nie były w niej
dopracowane tak, jak powinny, ale tempo
wydawania dyktowane potrzebą zaspokojenia
prawdziwego głodu wszelkiej literatury na temat
rynków kapitałowych, było na początku lat
dziewięćdziesiątych tak wielkie, że wspólnie z
wydawcą zdecydowaliśmy o skróceniu prac nad nią. Jakiś czas temu pewien młody
człowiek prowadzący księgarnię internetową, zaczął mnie zasypywać pytaniami o
nowe wydanie. Sięgnąłem po książkę, przeczytałem ją ponownie i uznałem, że skoro
jest zapotrzebowanie na jej wznowienie po 15 latach, to muszę najpierw wznowić
prace nad jej aktualizacją, uzupełnieniem i poprawą niedociągnięć. I tak się stało.
Co się zmieniło przez te lata od poprzedniego wydania? Książkę
rozszerzył Pan znacząco.
Co się zmieniło? Wszystko i nic. Zmieniła się technologia handlowania, która bardzo
przypomina to, co się zmieniło w telefonii komórkowej. Inaczej wyglądała
dwadzieścia lat temu, a zupełnie inaczej dzisiaj. Nowe technologie teleinformatyczne
i rozwój internetu zmieniły nasze życie, możliwości, myślenie. Dlaczego miałyby
ominąć rynki kapitałowe? Giełda też się zmieniła. Inaczej się składało zlecenie
dwadzieścia lat temu, a inaczej robi się to dzisiaj. Natomiast to, co się nie zmieniło to
emocje, które nami targają. Strach, chciwość, nadzieja, desperacja, euforia - te
uczucia się nie zmieniły. Rozpalały i mroziły ludzi tysiąc lat temu i tak pozostanie, i za
sto lat, i tak długo, jak świat będzie istniał. A my jesteśmy przecież ludźmi - aż i tylko.
A chciwość nadal jest dobra, tak jak mówił Gordon Gekko w filmie Wall
Street?
Jest i nie jest. Nadmierna chciwość na pewno nie, ale z drugiej strony ona również
motywuje do osiągania celów. Bez nich nie byłoby rozwoju, tak jak i bez lenistwa,
które powszechnie uważa się za motor postępu.
A chciwość spekulantów? Tytuły prasowe: ataki spekulantów, ataki na
walutę, spekulanci psują giełdę. A Pan twierdzi, że spekulant to zawód
jak każdy inny.
Czy na pewno mówi Pan o spekulacjach, a nie o nieuczciwościach, od których nie jest
wolny żaden zawód? Zawód spekulanta jest jak każdy inny, ale wymagający wiedzy,
inteligencji, odporności psychicznej i przez to chyba jest trudniejszy niż inne zawody.
Spekulant pochodzi od słowa łacińskiego „speculare” albo „speculatio”, co oznacza
obserwować, postrzegać rzeczy z różnej perspektywy. Nie ma nic wspólnego z
kupowaniem cukru tylko dlatego, że ktoś nie mógł swojego kilograma kupić, prawda?
Politycy mówią, że trzeba skończyć ze spekulacjami. To błąd. Spekulanci zapewniają
płynność na rynku i pełnią na nim bardzo ważną funkcję. Są potrzebni. Na całym
świecie od dziesiątków lat są niezbędni, doceniani i szanowani. W Polsce otacza się
ich aurą wstydliwości i pyta czy nie czują się łobuzami? Albo jest to przejaw
kompleksów albo bezradności i niezrozumienia. I dlatego warto o tym mówić,
wyjaśniać i odczarowywać, a nieuczciwość i działania niezgodne z prawem trzeba
traktować tak, jak na to zasługują.
Zatem wszyscy jesteśmy spekulantami?
Każdy człowiek codziennie spekuluje, z tym, że albo się do tego przyznaje albo nie. W
języku polskim spekulacja jest używana w większości w pejoratywnym znaczeniu.
Zbigniew Mentzel, który napisał przedmowę do mojej książki pokazuje, że nawet w
słowniku języka polskiego, wydanym w '94 roku, a więc nie za czasów Gomułki czy
jeszcze wcześniej, definicja jest również pejoratywna, a to już jest niebywałe, bo to
jest '94 rok. Chciałbym zwrócić honor temu słowu. Spekulacja nie jest złem, tak
samo, jak nie jest nim myślenie, rozważanie, wyciąganie wniosków i uczciwe
działanie.
Sądzi Pan, że każdy może zostać giełdowym spekulantem?
Oczywiście, że nie. Podobnie jak nie każdy może zostać lekarzem, prawnikiem,
nurkiem czy pilotem. Jak każdy zawód i ten wymaga wiedzy, predyspozycji,
zamiłowania, siły charakteru czy odporności na stres i ogromnej samodyscypliny.
Były już takie eksperymenty. Maklerzy uczyli ludzi niezwiązanych z
giełdą, zarabiania pieniędzy według określonych zasad. Myśli Pan, że to
możliwe czy jednak decydującym elementem jest psychika samego
inwestora?
W książce „Droga żółwia”, czytamy o dwóch dżentelmenach, którzy mieli na ten
temat przeciwstawne zdania. Richard Denis założył się z Billem Erhardem, że można
nauczyć skutecznego zarabiania na giełdzie ludzi, niemających o niej pojęcia. I
okazało się, że można, ale oczywiście nie wszystkich. Jest parę rzeczy niezbędnych do
opanowania, bez których po prostu nie może się to zajęcie obejść. To naprawdę nie
powinno dziwić - tłumaczem chińskiego też nie może być każdy, prawda?
Czyli teoretycznie da się, ale słabym ogniwem jest tu człowiek.
Od posiadania wiedzy do umiejętności podjęcia decyzji ciągle daleka droga. Proszę
pozwolić na przykład, który często przytaczam. Robert Prechter - światowej sławy
analityk techniczny, znawca Elliota, doskonale prognozujący zachowania rynku sam
nie gra, nie spekuluje. Próbował, ale wysiłek i stany, przez które przechodził, silne
emocje, które nim targały, i w końcu wyczerpanie psychiczne, którego doświadczał,
spowodowały, iż podjął decyzję o nie spekulowaniu. Pozostał przy tym, w czym jest
doskonały, zostawił tę część działania na rynku, z którą się źle czuł. To jest
prawidłowe działanie, trzeba znać swoje możliwości, trzeba znać samego siebie i do
tego próbuję w swych książkach przekonać.
Czyli w tej trójce Mind, Method, Money, to Mind zasadniczo byłby
najtrudniejszy.
Absolutnie tak. Van Tharp, powiedział, że ucząc rzeszę inwestorów uznał, że
najważniejsza jest właśnie kwestia psychiki i zarządzania pieniędzmi, czyli Money
management. Uważał, że tak naprawdę to właśnie Money management jest kluczowy.
Metody są ważne, ale bez dyscypliny ich stosowania nie mają sensu. Musimy
kierować się zasadami i regułami. Zawarliśmy sami ze sobą pakt. To w nas trwa ta
prawdziwa walka.
A co z tymi spekulantami, którzy czerpią zyski z problemów państw?
Wiele teorii już powstało, a bankructwa Grecji dalej nie widać.
W tym pytaniu jest mnóstwo negatywnych emocji. Ono z założenia sugeruje
nieuczciwość spekulacji. A to błąd i chyba właśnie nieuczciwość.To postrzeganie
świata, w którym ten, kto ma pieniądze z założenia musiał być nieuczciwy. Czyli
znowu wracamy do definicji. Jak ma to znaczy, że ukradł? A może bardzo dobrze grał
albo szczęście mu sprzyjało. Może to niezbyt szczęśliwy przykład, ale gra w totolotka i
wygrana w nim jest uczciwa, bo nie wymaga wiedzy i umiejętności? A wygrana na
giełdzie jest nieuczciwa, bo co? To błędny tok myślowy. Tak nie można postrzegać
świata, bo nie prowadzi to do niczego dobrego.
Ale wracając do bankructw państw czy ich finansowych problemów. Przyczyna tkwi
bardziej w polityce rozdawnictwa i błędnym kole pogłębiającego się zadłużania, a nie
w spekulacjach indywidualnych graczy, To bardzo populistyczne argumenty.
A może po prostu lubimy jak ktoś ponosi odpowiedzialność za nasze
porażki?
Na pewno jest w tym część prawdy. To bardzo ludzkie. Łatwiej jest znaleźć obcego
winnego niż winy szukać w samym sobie.
Ciągle Pan spekuluje? Jest pan teraz w rynku?
Oczywiście. Niektóre spekulacje są trafione, a niektóre nie.
Czyli nie każda transakcja musi się udać.
Nie musi i nie może. To wbrew matematyce. Nie zawsze nasze prognozy się spełniają.
Mało tego, większość się nie udaje. Chodzi generalnie o to, żeby na transakcjach
nieudanych tracić mniej niż zyskiwać na udanych.
W takich niepewnych czasach i przy dużych wahaniach na rynku, co
poradziłby Pan giełdowym graczom?
W jakich niepewnych czasach? A które czasy były pewne? W każdej chwili czasy są
zmienne.
I trzeba się do tego przyzwyczaić.
Bessę widać gołym okiem.
Pułapka jest gdzie indziej. Jak rynek idzie na dół, sprzedajemy, i do widzenia. To jest
takie proste. Nie kupujemy. Jeśli kupujemy, kładziemy głowę pod gilotynę. Liczymy
na to, że może nas nie uderzy. Ale spadające ceny są przynętą. Ceny są przecież
znacznie niższe niż były wczoraj, przedwczoraj, tydzień, miesiąc temu. Jak coś
kosztowało 20 zł, a teraz 10, a zaraz 5, to może warto już kupić. I jesteśmy w pułapce.
I tu łapie się spadające noże.
Zabrało mi trochę czasu żeby to zrozumieć, że coś, co spadło 80 procent może spaść
jeszcze raz 80 procent i jeszcze raz 80 procent i jeszcze raz 80 procent. Za każdym
razem mamy nadzieję, że to jest to ostatnie 80 procent. To nie jest wydumany
przykład. Mogę pokazać cały szereg amerykańskich czy polskich akcji, gdzie tak się
dzieje. Akcje Citibanku swego czasu były kwotowane po 60 dolarów, spadły do 40
dolarów, czyli ponad 30 procent. Potem było 30, potem 20, 66 procent niżej. Można
kupować, prawda? Żeby uprościć opowieść: w marcu 2009 roku wartość jednej akcji
była kwotowana poniżej dolara. Dzisiaj po dwóch latach ożywienia i hossy kosztują
poniżej 3 dolarów. W Polsce wystarczy spojrzeć na wykres spółki Bioton czy
Petrolinvest. Wykresy bardzo wyraźnie pokazywały: „Sprzedawaj głupcze!”. Ale
zarówno na Wall Street w Nowym Jorku, jak i na Książęcej w Warszawie sprzedaje
się nadzieje. Nadzieje, nie pewniki.
Proste metody, „tnij straty, daj zyskom rosnąć”. Coś więcej?
Tak, ale przede wszystkim bądź po
stronie rynku. Niech rynek cię prowadzi.
On pokazuje, dokąd idzie. Oczywiście są
formacje zapowiadające zmianę trendu
… wtedy zmieniamy naszą pozycję. To
nie jest aż takie skomplikowane. Jeśli
jesteśmy nastawieni cały czas na kupno.
kiedy chcemy kupować, kupować,
kupować, to w bessie zawsze przegramy.
Rynek to twój przyjaciel, niech cię
prowadzi.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Tomasz Jaroszek, Bankier.pl
Foto PAP B. Zborowski