Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Transkrypt
Pobierz w pdf - CzytajZaFREE.pl
Wczasy Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl Autor: WyzwaniaLit Trzeci dzień siedziała nad tym cholernym scenariuszem. Po co ona bierze tyle zleceń na raz? – myślała ocierając ręką spocone czoło. W upalne lato w małym mieszkaniu z oknami wychodzącymi na ruchliwą ulicę nie sposób zadbać o komfortową temperaturę. Wietrzenie nie wchodzi w grę, bo huk jest nie do wytrzymania, za to kiedy okna są zamknięte, jest parno jak przy rozpalonym grillu w skwarne popołudnie. Ratowała się wiatrakami, ale wentylatorowy wiatr we włosach prezentował się kojąco jedynie w meksykańskich telenowelach i reklamach szamponów do włosów, ale w jej przypadku doprowadzał ją jedynie do chronicznej chrypki. Głośny dzwonek telefonu oderwał ją od użalania się nad sobą. Odruchowo sięgnęła do tylnej kieszeni spodni, niemniej tym razem była ona pusta. Gdzie ja go znowu posiałam? – pomyślała zirytowana. Nerwowo odsuwając krzesło od biurka potrąciła szklankę z wodą, która już celująco przechylała się w stronę laptopa jakby chcąc sowicie go zalać niczym powódź południową Polskę. Szczęśliwie wykazała się iście szelmowskim refleksem łapiąc szklankę w locie ratując jednocześnie komputer i swoje dobre imię. Lodowaty dreszcz przeszedł jej po gorących plecach. Natychmiast odezwał się jej nierozłączny przyjaciel dialog wewnętrzny bezczelnie podsuwając jej kwestie, które niechybnie usłyszałaby od Krzyśka - jak zwykle nie uważasz, o czym ty myślisz, kobieto, tyle razy ci mówiłem, nie stawia się szklanek przy komputerze! Jasne, że nie stawia się szklanek przy komputerze, każdy głupi to wie! Niech go szlag! W międzyczasie telefon zamilkł, po czym rozległ się sygnał sms’a. Zaraz cię dopadnę i módl się, żebyś nie był moim mężem – pomyślała rozglądając się nerwowo za komórką. Wiecznie mu powtarza, żeby nie zawracał jej głowy, kiedy dziecko w przedszkolu, a ona ma chwilę spokoju, żeby nadgonić zaległości w pracy. Ale zaraz, o jakich my zaległościach mówimy. Jak się ma tygodniowe terminy na przetłumaczenie scenariusza na serial, to o czym ta rozmowa. Ech, machnęła ręką z impetem, aż jej blond czupryna zwisająca do łokci zafalowała jak łany zboża na wietrze. Tak to jest jak człowiek jest miły, rzetelny i wiecznie mu brakuje kasy, wtedy każde gówno da sobie wcisnąć. Agata jest tłumaczką audiowizualną od kiedy urodziła się Jagódka. Wcześniej, pomiędzy studiami a macierzyństwem uczyła angielskiego znudzonych pracowników korporacji i nawet lubiła tę pracę. Miała stały harmonogram, lekcje były przeważnie rano albo wieczorem, więc resztą dnia mogła dysponować jak jej się żywnie podobało – rozmarzyła się. Mogła sobie spacerować po parku, posiedzieć w ulubionej kafejce, czy pójść do księgarni poczytać książki zapadając się w wygodnym fotelu dyskretnie ustawionym pomiędzy Strona: 1/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl regałami – wprost rozpływała się we wspomnieniach. Tymczasem teraz piastuję funkcję matki Agaty od zlewozmywaków - westchnęła. W skrócie, w kategorii dom sprząta, gotuje i supermarketuje, w kategorii dziecko bawi, uczy i pielęgnuje, w kategorii praca zasuwa na co najmniej trzech tekstach na raz żonglując terminami jak płonącymi pochodniami, zawsze gotowymi poparzyć to tu to tam. W kategorii czas wolny nie operuje w ogóle z powodu braku takowego, ale za to w kategorii zmęczenie materiału króluje niepodzielnie już nawet nie pamięta od kiedy. Dodatkowo tak zwany wiek średni dyszący jej na karku całej sprawy nie ułatwia. Uważny czytelnik zadaje sobie teraz pytanie dlaczego Agata tak robi. Odpowiedź jest prostsza niż ktokolwiek mógłby sobie wyobrazić – nigdy nie przyszło jej do głowy, że mogłoby być inaczej. Ponownie z zamyślenia wyrwał ją dźwięk telefonu. Co ja dziś taka nostalgiczna jestem – pomyślała. Wciąż go nie namierzyła, więc udała się w kierunku odgłosu dzwonka. Ostatecznie celem jej poszukiwań okazała się torebka zwyczajowo rzucona byle gdzie, która, ani chybił, była zamknięta na zamek błyskawiczny, który, ostatnimi czasy dramatycznie się zacinał, o czym nie nauczyła się jeszcze pamiętać. Dopadła ją zgrabnym susem z połowy pokoju i zaczęła mocować się z suwakiem jak z wijącą dżdżownicą uparcie stawiającą na swoim. Tymczasem telefon dzwonił, i dzwonił, i dzwonił … Módl się żebyś nie był Krzyśkiem - pomyślała ponownie, gdy ostatecznie zwyciężyła na polu walki człowiek – torebka. - Cześć Franek, co jest? – rzuciła pośpiesznie do słuchawki. Ty, drugi raz do ciebie dzwonię, co nie odbierasz? Jest robota, dobrze płacę – był to jej wiecznie roztargniony przyjaciel, producent filmowy, dostarczyciel większości zleceń. Nie ma mowy, żadnej roboty nie wezmę, nie znam się, nie orientuję się, zarobiona jestem, poza tym jutro jadę na urlop, JUTRO! – powtórzyła jakby od tego zależało jej życie. Te, wiem, że jutro i dlatego dzwonię dzisiaj, no bądźmy logiczni! Będzie płacone jak za ekspres. Masz na myśli superekspres – wyrwało się jej mimowolnie, bo oczywiście nie miała zamiaru nic dodatkowego brać za jakąkolwiek kwotę. Nie ma takiej stawki superekspres, jest normalna, jest pośpieszna i ekspres! Superekspres nie ma w cenniku – usilnie zażartował, choć wcale mu nie było do śmiechu. - Co ty Franek, odbiło ci? – znali się od zawsze, więc wiedziała kiedy coś jest nie tak. Nie, moja droga, przeciwnie, jestem w dobrym nastroju, więc postanowiłem cię wzbogacić. - Wzbogacić, dobre mi co! – burknęła – o ile? O całego, okrągłego tysiaka – odparł niewzruszony jak skała. – Będziesz miała na waciki jak znalazł. Spadaj – wzruszyła ramionami po raz pierwszy zastanawiając się po co ona wciąż tkwi w tej rozmowie. – Masz jeszcze coś? Nie, nie, nie odkładaj słuchawki, Agatko, królowo najjaśniejsza błogosławiona pomiędzy tłumaczami - porzucił rolę beztroskiego żartownisia – ja na poważnie, moja głowa leży już pod toporem, a ten zbliża się do obnażonego karku, ratuj najmilejsza! Strona: 2/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Goń się Franek – roześmiała się – mam już dość tych twoich ciągłych ratuj sratuj! Żadnej roboty nie biorę, jutro rano wyjeżdżam na tak zwane wczasy rodzinne! Kropka, a raczej wykrzyknik! - A zrobiłoby ci różnicę koteczku jakbyś pojechała wieczorem? – wyjąkał niepewnie. - Wieczorem mówisz, a co to jest? Trzydziestosekundówka promo na Euro, prosta sprawa, trzy stronki podwójna interlinia – wyrzucał z siebie jak z karabinu maszynowego – zapomniałem, jak boga kocham zapomniałem, przez ten kretyński serial „Wieczna udręka” już mi się wszystko mytla srytla. RA! - To ty teraz bokami w reklamie robisz, czy co? – zdziwiła się. To taka fuszka od szefowej, wiesz, jak ja się jej boję, ale zapomniałem jak jakaś siksa na stażu – utyskiwał – z Euro są takie regulacje, że wszystko trzeba zatwierdzać w UEFA … jutro jest termin i ona mi jaja urwie, Agata, boję się, ratuj błagam … - jęczał jak stare gacie. Od kiedy siedzisz na tych trzech stronkach, co? – wysyczała gotowa poderżnąć mu gardło. - Od trzech dni – zawahał się – no dobrze, wygrałaś, od tygodnia … Ty zawszony kundlu, nienawidzę cię! Zawsze mi to robisz, już ci, idioto, kalendarz kupiłam, a ty wciąż szuflandię uprawiasz! – żachnęła się nie na żarty – Niech cię sczyści, cholera jasna! Po tych słowach, starym zwyczajem, Franek zamilkł wywierając na nią niemą presję. - Dobra stary, ale ty to mówisz Krzyśkowi! – jak zawsze złamała się pod jego naporem. - No co ty, w życiu, dlaczego ja? - wystraszył się. - Bo zapomniałeś gamoniu, to dzwonisz i tłumaczysz! No dobra, – zgodził się, gdyż znacznie bardziej bał się szefowej niż jej męża – wygrałaś, jak zwykle. - Jak zwykle to ty mi gniota wcisnąłeś po godzinach – machnęła ręką – Idź do diabła! - Pa… – Franek odłożył słuchawkę w pośpiechu jakby w obawie, że ona się rozmyśli. Pięknie, stary mnie zabije, znowu sobie dałam robotę wcisnąć i to dzień przed wyjazdem. No nic, musze trzymać fason i mamić go tym tysiakiem. Było nie było taka okrąglutka sumka piechotą nie chodzi. Co niby miałam zrobić, zostawić go na pastwę losu, a raczej żmijowatej szefowej – tłumaczyła się sama przed sobą. W końcu to on dostarcza mi większość zleceń, ostatnio nawet w nadmiarze, ale cóż, taka praca wolego strzelca, czasem nie ma nic, a czasem wszystko na raz. Teraz szybciutko polecę po dziecko do przedszkola, potem posadzę ją przed telewizorem, a sama oblecę tę promówkę w trzy godzinki, a scenariusz dokończę w nocy, albo jutro rano. Krzyśkowi powiem, że to żadna różnica czy wyjedziemy rano czy wieczorem – szczegółowo planowała każdy oddech. Cholera, muszę jeszcze spakować walizki – nerwowa myśl przebiegła jej przez rozgrzaną do czerwoności Strona: 3/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl głowę. Jasne, ty musisz spakować – konstruktywnie zagadał dialog wewnętrzny - niech on spakuje, powyciągaj parę ciuchów, a on niech poukłada w walizkach, a co! Potem dorzucisz kosmetyki i gotowe. Jak czegoś zabraknie, to dokupicie na miejscu, przecież masz dodatkowego tysiaka – skwitował. O jaki milutki się zrobił ten mój dialog wewnętrzny – pomyślała – zwyczajowo się ze mnie naśmiewa, albo karci, a dzisiaj proszę, doradza i jak mądrze! Zbudowana tą myślą chwyciła torebkę i wybiegła w pośpiechu. W przedszkolu zaczęły się pierwsze komplikacje. Już w progu natknęła się na mamę Zuzi i przypomniała sobie, że dziś jest dzień wspólnych zabaw dziewczynek na pobliskim placu zabaw. Szlag! Oczywiście na śmierć zapomniała, ale jak widać mama Zuzi nie. Pewnie Jagoda też pamięta. Szlag, szlag, szlag! Cześć Agata, co jest? Pół godziny czekamy na ciebie – powiedziała Czesia z przekąsem. – Dzwoniłam do ciebie ze trzy razy, telefon ci padł, czy co? Jasna cholera, zostawiłam go w domu – chwyciła się za głowę. Już widziała oczami wyobraźni wkurzonego Krzyśka, który dzwoni co 5 minut, żeby ją zbesztać za tę fuchę. Pewnie pomyśli, że specjalnie nie odbieram i będzie jeszcze gorzej. - Cholerny Franek! - Słucham? Jaki Franek? Nic, Czesia, nic. Już biorę małą i lecimy – speszona pognała po dziecko. – Mam pół godzinki, jutro wyjeżdżamy na urlop, sorry – rzuciła w przelocie. Jagoda bardzo się ucieszyła na widok mamy i podbiegając do niej już z daleka krzyczała: Mamo, idziemy z Zuzią na huśtawki, hura! – jej roześmiana buzia mówiła wyraźnie, że w pół godziny raczej się nie zmieszczą – dzisiaj będziemy się huśtać tak wysoko i Zuzia będzie mnie uczyć skakać z huśtawki. Już miała mnie uczyć w przedszkolu, ale pani powiedziała, że jak mi mama pozwoli to proszę bardzo, ale w przedszkolu nie wolno. Pozwolisz mi mamusiu prawda, pozwolisz … No nie, co tym kobietom przychodzi do głowy mówić dzieciom takie rzeczy, nie do wiary! Przecież wiadomo, że mama nie pozwoli, tyle, że po takim tekście trudniej to wyegzekwować. No i co mi teraz będziesz doradzał mądralo? – zirytowana zwróciła się do swojego dialogu wewnętrznego, ale ten odpowiedział krótko – na kłopoty Bednarski! Co za bezczelność – odrzekła - a już zaczynałam cię lubić! Cudownym zrządzeniem losu Czesia też była w niedoczasie, więc, mimo protestów obu dziewczynek udało im się zamknąć w pół godziny, nie licząc drogi na plac zabaw, a następnie szarpaniny przy huśtawkach o to skakanie. Zdesperowana Agata musiała nawet uciec się do lekkomyślnej obietnicy kupienia dziecku zabawki w drodze do domu. Nieszczęśliwie pierwszym napotkanym obiektem z zabawkami był osiedlowy kiosk. Jagoda wypatrzyła go już chyba z kilometra. - Mamo, tam są zabawki, co mi kupisz? Jagódko, kupimy zabawkę, ale nie tutaj – odpowiedziała spokojnie naiwnie sądząc, że stanowczym głosem uzyska pozytywny rezultat w działaniu. Mamo, ale tu są zabawki, ja chcę tego konika! – mała do okrzyków dołączyła wyrywanie się i wicie. Strona: 4/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl - Kochanie – wciąż jeszcze spokojna siłowała się z walczącym dzieckiem. - To dmuchane kółko do pływania, mamo! – rozwrzeszczała się z całych sił. Już dobrze dziecko, już dobrze – była na skraju cierpliwości - obiecałam, że ci kupię zabawkę, więc ci kupię, ale tutaj są same dziadowskie. Kupimy coś porządniejszego gdzie indziej, dobrze? A co mi tu pani – z wrzaskiem wysunęła głowę z okienka kiosku pudrowana lafirynda z blond tapirem – dziadowskie zabawki? Zaraz mi to paniusiu odszczekasz, czekaj ty! A co mi się tu pani wtrąca w wychowywanie dziecka – już zupełnie niespokojnie odwrzeszczała Agata – w kiosku siedzieć i bilety podawać, a nie ludzi pouczać! No co za chamówa! – czerwona jak burak kioskarka wrzeszczała wniebogłosy – czekaj ty, jak ja cię zaraz dorwę. - Mamusiu, boję się – zapiszczała dziewczynka – uciekamy, nie lubię tej pani. Szybkim krokiem oddaliły się z miejsca zdarzenia. Doprawdy niewiarygodne, cham na chamie w tym mieście – myślała idąc ze spuszczoną głową, dzięki czemu mogła uniknąć konfrontacji wzrokowej z przypadkowymi świadkami tego zdarzenia. Co za babsko! – od razu włączył się dialog wewnętrzny - jak się tak darła z tym blond tapirem i czerwoną gębą, aż się chciało zaśpiewać „Polska biało-czerwoni!” – śmiał się do rozpuku. Nie ma się z czego nabijać, kretynie – odburknęła i sama zaczęła się śmiać odczuwając chwilową ulgę. Chwilową, ponieważ właśnie Jagoda zorientowała się, że idą wprost do domu, a zabawka wciąż nie kupiona. Dziecko postanowiło wziąć sprawy w swoje ręce: Mamo, masz zamiar mi kupić tę zabawkę czy nie? No tak czy nie? – powtórzyła dla wzmocnienia teatralności tej sceny. Mam, córeczko, mam – odpowiedziała zrezygnowana i skierowała się w stronę najbliższego sklepu. Kupowanie zabawki zajęło im kolejną godzinę, bo najpierw dziecko wydziwiało, potem ona sobie przypomniała, że musi kupić parę drobiazgów, przy kasie była długa kolejka, a zegar cyk, cyk, cyk... Kup sobie piwko – podpowiedział jej dialog wewnętrzny – będziesz miała jak znalazł na nocne tłumaczenie i weź też drugie dla Krzyśka, żeby mu się lepiej walizki pakowało – łobuz zwijał się ze śmiechu. Co za mądrala – pomyślała Agata. Niech bóg ma mnie w swojej opiece – zmęczona zwróciła się o wsparcie do najwyższej znanej sobie instancji odwoławczej. Po co to brałaś od Franka, po co w ogóle odbierałaś telefon! – małżonek grzmiał jej teraz pod czachą jak ksiądz proboszcz z ambony. A odwalcie się wszyscy ode mnie – pomyślała wkładając do koszyka dwa duże piwa, tak w razie czego. Po powrocie odetchnęła z ulgą, bo jego wciąż nie było w domu. Wiedziała, że to cisza przed burzą, ale i tak się cieszyła, bo bardzo potrzebowała chwili spokoju, żeby ochłonąć. Wstawiła piwa do lodówki i z duszą na ramieniu poszła sprawdzić, co się działo w telefonie podczas jej nieobecności. No pięknie, dwanaście nieodebranych połączeń, nogi się pod nią ugięły. Po co mi ten tysiak – przeleciało jej przez spanikowaną głowę. Nie dla tysiaka to zrobiłaś tylko dla przyjaciela – przypomniał jej dialog wewnętrzny – bo masz dobre serduszko, naiwności ty moja, a ja ci zawsze powtarzam, że za każde dobro przyjdzie ci dwa razy zapłacić. Dwa razy! – powtórzył przyprawiając ją o chwilową palpitację serca. Strona: 5/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl Usiadła przed komputerem i z drżącym sercem wgapiała się w mail od Franka uplasowany na czołowej pozycji w zakładce nieprzeczytane. Niestety, im dłużej się wgapiała, tym bardziej bała się go otworzyć wiedząc, że Franek często łże bezpardonowo zaniżając ilość stron tekstu do przetłumaczenia. Nie otwieraj tego – ostrzegał ją dialog wewnętrzny - te ciągłe fuchy zabijają twoje małżeństwo. Nie otwieraj tego, to zabija. Nie otwieraj tego, to zabija … – dudnił jak kordon wojska maszerujący po moście. Nie pomagasz – odpowiadała mu coraz bardziej strwożona. W końcu zebrała się w sobie i kliknęła w tę tykającą bombę zegarową po czym odetchnęła z ulgą. Franek nie kłamał, naprawdę były to tylko trzy strony z podwójną interlinią. Byłby to najprzyjemniejszy tysiączek w mojej karierze – pomyślała gdyby nie te okoliczności towarzyszące. Ostatecznie wzruszyła ramionami na znak, że się poddaje po czym spojrzała na zegarek. Była siódma wieczorem. Dobra, miała godzinkę do usypiania Jagody, postanowiła spiąć pośladki i przez ten czas sieknąć fuszkę dla Franka. Wydawało jej się, że to świetny plan, więc ochoczo zabrała się do roboty. Niemniej, jak wiadomo, dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane. Wraz z pierwszą linijką usłyszała zgrzyt wkładanego klucza do zamka w drzwiach wejściowych i kolejny raz tego upalnego dnia lodowaty dreszcz przeleciał jej po gorących plecach. KRZYSIEK – rozświetlił się na czerwono pulsujący banner na monitorze komputera. Zrezygnowana oparła czoło na dłoni wieńczącej lewe przedramię wsparte łokciem o blat biurka i mocno zacisnęła oczy oczekując na najgorsze. Mam przesrane – przeszło jej przez głowę i to była ostatnia, umiarkowanie neutralna myśl jaka ją nawiedziła tego wieczora. *** Do Chorwacji jechali 18 godzin bez postoju, nie licząc krótkich przerw na sikanie. Jagoda szybko zasnęła, więc mieli kilka godzin spokoju. Krzysiek nie odezwał się do niej ani słowem przez całą drogę. Nie pozwolił też włączyć radia, chcąc ją dobić do reszty. - Mam gdzieś twoje tortury – oszukiwała się w myślach wyciągając z torebki mp3. Na co się gapisz, widok nieciekawy – ni z tego ni z owego odezwał się dialog wewnętrzny – lepiej mi powiedz jakie masz plany! Gówno cię to obchodzi – krzyknęła bezwiednie. Speszona spojrzała kątem oka na Krzyśka, ale ten ani drgnął. - Acha, wkurzony nie na żarty – kontynuował dialog. Nic nie odpowiedziała, postanowiła z nim definitywnie zerwać po tym jak zeszłej nocy paskudnie się wtrącał w nie swoje sprawy. Powiedz mu to, powiedz mu tamto, nie daj się, teraz płacz – nie dało się normalnie kłócić przy tym jego akompaniamencie. Wreszcie zrezygnowana oświadczyła, że ona odpada, bo ma robotę a ten, w sensie, że Krzysiek, może sobie tutaj zostać i dalej się drzeć, jeśli taka jego wola. No bo czy to jej wina, że go wkurzyli w pracy, że on nie lubi zmian, a ona przecież dobrze wiedziała, że zaplanował wyjazd wcześnie rano, że mu się jutro nie chce iść z Jagódką na plac zabaw, poza tym czy ona wie, jakie te dzieciaki są wkurzające, jak latają i drą się wniebogłosy ... Do tego walizki, co za kretyński pomysł! Czy ktoś kiedyś widział, żeby facet pakował walizki na wyjazd rodzinny, podkreślam rodzinny! Strona: 6/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl W końcu oboje zamilkli gdzieś tak około drugiej nad ranem, więc była bardzo zmęczona, kiedy zasiadła przed komputerem, aby dokończyć tłumaczenie scenariusza, a następnie tę nieszczęsną promówkę. W tym czasie niezadowolony Krzysiek udał się spakować cholerne walizki, ale z góry jej zapowiedział, żeby się nie spodziewała bóg wie czego! To była ostatnia kwestia, jaką do niej wypowiedział tego wieczora, a raczej poranka. Pracowała bez wytchnienia do 8 rano po czym padła zmęczona jak górnik dołowy po trzeciej szychcie. Po dwóch godzinach obudziła się z czerwonymi i popuchniętymi oczami. Była sama w domu. Wzięła szybki prysznic i zasiadła do poprawek z mokrą głową i bez śniadania. Pracowała szybko i nadzwyczaj przytomnie, co ją samą wprawiło w zadziwienie połączone z samo zachwytem. Szczęśliwie uporała się ze wszystkim do obiadu, a tymczasem ich wciąż nie było do domu. Przez chwilę miała nawet chęć, żeby do niego zadzwonić, ale się powstrzymała. Była zmęczona, ale nie głupia, trzeba mieć swoją dumę, no tak czy nie? Zaraz po przyjeździe na miejsce rozochocona Jagódka zażyczyła sobie iść na plażę, żeby zobaczyć morze. On tylko burknął, że jest zmęczony, ale jak mama chce to proszę bardzo. Poszła, bo nic mądrzejszego nie przyszło jej do głowy. Stała teraz nieruchomo wpatrzona w horyzont spokojnego, błękitnego morza zastanawiając się co począć z tymi dwoma tygodniami, jakie miała przed sobą. Tymczasem mała pląsała radośnie wokół niej co raz donosząc jakąś muszelkę albo kamyczek. Przy jakiejś dwudziestej którejś wciskanej mamie do ręki zdobyczy nagle zakrzyknęła TATA i poleciała na łeb na szyję nie zważając na kamieniste podłoże. Agata nie odwracała się, bo zwyczajnie nie wiedziała jak się ma zachować. Pierwszy raz tak mocno się pokłócili, więc nie dysponowała żadną edukacyjną retrospekcją, na której mogłaby się teraz wesprzeć jak staruszka na drewnianej lasce z wygodnie wyrobioną rączką. Słyszała za plecami zbliżające się kroki, ale trwała niewzruszona jak skała! Raptem poczuła odgarniane ręką włosy, a następnie miły pocałunek na szyi, po czym rozległ się jego cichy szept: Nic się nie martw, powiedziałem Frankowi, że kolejne fuchy musi najpierw ustalać ze mną! Strona: 7/7 Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl