wiesci_ratowickie_12_sierpien_2012

Transkrypt

wiesci_ratowickie_12_sierpien_2012
Pocztówka z dawnych Ratowic
Schifferdorf - wioska barkarzy - tak
o Ratowicach mówiło się przed wojną...
Wieści
Ratowickie
Nakład: 300 egz. Gazeta bezpłatna
Nr 12, sierpień 2012
Sezon ogórkowy
Gdzie można się
jeszcze wybrać
w czasie wakacji?
Czyli ponownie:
Cudze chwalicie,
swego nie znacie.
Pod niebo
po raz drugi!
3
3
Lato w pełni, wakacje już za półmetkiem. Madonna zagrała koncert i świat
się nie zawalił. Nieco emocji dostarczyły nam zmagania olimpijczyków.
Za to letnia aura nadal daje nam się we znaki. Zupełnie, jakby nie mogła
zdecydować się, czy chce nam zapewnić piękną opaleniznę i świetne
wspomnienia z wyjazdów, czy zrobić na złość, zalewając ogródki, ciskając
piorunami w linie energetyczne i zrywając dachy domów.
W tym numerze znajdziecie,
drodzy Czytelnicy, kilka ciekawych porad na trudne warunki
pogodowe. Liczymy, że okażą
się pomocne w przetrwaniu.
Czas wakacyjny to czas pozdrowień przesyłanych z odległych krańców naszego kraju, bądź z odległych krańców
świata, jeśli ktoś ma szczęście.
W ciągu kilku ostatnich lat jednak telefony komórkowe zastąpiły tradycyjne pocztówki.
Dlatego, żeby zachęcić do kultywowania tej sympatycznej
i ciekawej tradycji, dołączamy do tego numeru upominek w postaci kartki pocztowej
z Ratowicami.
Popatrzymy też w przymrużeniem oka, ale z nostalgią także,
na dzieciaki. Zarówno te, które
po kilka lat mają dzisiaj, jak i te,
które kilka lat miały już jakiś czas
temu. Czyli też i na nas samych.
Ponownie także, bo wydaje
nam się, że nigdy za wiele przypominania, zachęcamy do czynnego udziału w tworzeniu naszej gazety. Jest to przecież także
i Wasza sprawa.
Każdego z odrobiną fantazji, lekkim piórem, czy po prostu z odpowiednią siłą przebicia, zapraszamy do współpracy.
Nikomu nic na siłę zlecać nie
będziemy. Ale dobry pomysł
na tekst czy problem do porusze-
nia zawsze z chęcią przyjmiemy
i wykorzystamy. Przepisy, anegdoty, wspominki, przemyślenia.
Stare zdjęcia, które trafią do kolejnych numerów, byście wspomnieniami na nich utrwalonymi mogli podzielić się z tymi,
którzy na nich są, a często nawet
o tym nie wiedzą. To wszystko,
co może być Waszym dziełem,
na pewno znajdzie się w gazecie.
Chętnych i odważnych zapraszamy do naszej skrzynki
kontaktowej w Bibliotece (która teraz czynna jest do 16!) lub
do wysyłania maili na adres podany w “stopce redakcyjnej”
na stronach bieżącego numeru.
Zespół redakcyjny
Ustawiamy witacze
Już niebawem w Ratowicach
pojawią się WITACZE – to popularna nazwa tablic ustawianych
przy wjazdach do miejscowości.
Ich zadaniem jest witanie mieszkańców i odwiedzających nas
gości.
Witacz to także promocja wsi wzbogacona o element
wizualno- informacyjny.
Projekt umieszczenia tablic
realizuje Towarzystwo Przyjaciół
Ratowic , które skierowało swoją ofertę wykonania zadania pu-
blicznego z zakresu działań wspomagających rozwój wspólnot
i społeczności lokalnych do Wydziału Rozwoju Obszarów Wiejskich Urzędu Marszałkowskiego
Województwa Dolnośląskiego.
Dzięki temu, że Ratowice
uczestniczą w inicjatywie „Odnowa Wsi Dolnośląskiej”, mogliśmy otrzymać wsparcie finansowe z budżetu Województwa
Dolnośląskiego na realizację naszego przedsięwzięcia w kwocie
4500 zł. Nasz pomysł wspomaga
również Gmina Czernica deklarując pomoc finansową w wysokości 500 zł .
Założenia programu „Odnowa
Wsi
Dolnośląskiej”
to między innymi wykorzystywanie potencjału wewnętrznego mieszkańców i ich zaangażowania na rzecz swojej
miejscowości.
Proponujemy zatem konkurs
dla wszystkich mieszkańców
na hasło – przywitanie, które
umieścimy na witaczach w na-
Po sukcesie zeszłorocznej imprezy rowerowej, która odbyła się
w Ratowicach i ściągnęła zawodników z całej Polski, zapraszamy razem z organizatorami na II
edycję RTC DIRT JAM.
Impreza odbędzie się 1 września, w sobotę poprzedzającą
Dożynki. W programie imprezy:
zawody sportowe z wręczaniem
nagród, pokazy akrobatyczne
mrożące krew w żyłach, a wieczorem zabawa taneczna. Do białego rana! Liczymy na wzorową
frekwencję i głośne oklaskiwanie
wszystkich odważnych.
szej miejscowości. Serdecznie zapraszam do udziału w konkursie.
Propozycje powitania w formie krótkiego hasła składającego
się z kilku wyrazów proszę przekazywać elektronicznie na adres
e-mail: [email protected] lub
zostawić w skrzynce redakcyjnej
dostępnej w bibliotece. Wszystkie
propozycje wydrukujemy na łamach gazetki. Propozycje hasła
należy składać do dnia 31.08.2012r
Zadbajmy wspólnie aby witacze
przyczyniły się do poprawy estetyki naszej miejscowości i wprawiały w dobry nastrój mieszkańców
i odwiedzających nas gości.
Pozdrawiam. Magdalena Brandys
Dzieci tamtych rodziców
2
Wieści Ratowickie
Nr 12, sierpień 2012
W wakacyjnym jeszcze nastroju, pozwalamy sobie na dowcipny tekst nieznanego bliżej autora,
wspominającego swoje dzieciństwo w latach osiemdziesiątych. Może przypomnimy sobie nasze
dzieciństwo? Może zastanowimy się co daje szczęście naszym pociechom…
Byliśmy
wychowywani
w sposób, który psychologom
śni się zazwyczaj w koszmarach
zawodowych, czyli patologiczny. Na szczęście, nasi rodzice
nie wiedzieli, że są patologicznymi rodzicami. My nie wiedzieliśmy, że jesteśmy patologicznymi
dziećmi. W tej słodkiej niewiedzy przyszło nam spędzić nasz
wiek dziecięcy. Wspominamy
z nostalgią lata 80.
Wszyscy należeliśmy do bandy osiedlowej i mogliśmy bawić
się na licznych budowach. Gdy
w stopę wbił się gwóźdź, matka
go wyciągnęła i odkażała ranę
fioletem. Następnego dnia znowu szliśmy się bawić na budowę. Matka nie drżała ze strachu,
że się pozabijamy. Wiedziała,
że pasek uczy zasad BHZ (Bezpieczeństwo i Higiena Zabawy).
Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Szkolny
pedagog nie wysyłał nas z tego
powodu do psychologa rodzinnego. Skakaliśmy z balkonu
na odległość. Łomot spuścił nam
sąsiad. Ojciec postawił mu piwo.
Do szkoły chodziliśmy półtorej kilometra piechotą. Ojciec
twierdził, że mieszkamy zbyt
blisko szkoły, on chodził pięć
kilometrów.
Współczuliśmy koledze z naprzeciwka, on codziennie musiał
chodzić na lekcje pianina. Miał
pięć lat. Rodzice byli oburzeni
maltretowaniem dziecka w tym
wieku. My również.
Nie chodziliśmy do prywatnego przedszkola. Rodzice nie
martwili się, że będziemy opóźnieni w rozwoju. Uznawali,
że wystarczy jeśli zaczniemy się
uczyć od zerówki.
Nikt nie latał za nami z czapką, szalikiem i nie sprawdzał
czy się spociliśmy. Z chorobami
sezonowymi walczyła babcia.
Do walki z grypą służył czosnek,
miód, spirytus i pierzyna.
Do lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i sarny. Mama nie bała
się ze zje nas wilk, zarazimy się
wścieklizną albo zginiemy. Skoro zaś tam doszliśmy, to i wrócimy. Oczywiście na czas. Powrót
po bajce był nagradzany burą lub
paskiem.
Gdy sąsiad złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał
nam karę. Sąsiad nie obrażał
się o skradzione jabłka, a ojciec
o zastąpienie go w obowiązkach
wychowawczych. Ojciec z sąsiadem wypijali wieczorem piwo jak zwykle.
na spacer, udając szanowne państwo z pudelkiem. Ojciec powiązał nas na sznurkach i też
wyprowadził na spacer. Zwróciliśmy wolność psu, na zawsze.
A on nadal łaził za nami i nie
miał pretensji.
Mogliśmy dotykać inne
zwierzęta. Nikt nie wiedział,
co to są choroby odzwierzęce. Sikaliśmy na dworze. Zimą trzeba
było sikać tyłem do wiatru, każdy dzieciak to wiedział.
Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na Policję, żeby zakablować rodziców.
Oczywiście, chętnie skorzystalibyśmy z tej wiedzy. Niestety,
pasek był wtedy pomocą dydaktyczną, a Policja zajmowała
się sprawami dorosłych. Swoje
sprawy załatwialiśmy regularną
bijatyką na podwórku. Rodzice trzymali się od tego z daleka.
Nikt, z tego powodu, nie trafiał
do poprawczaka.
Pies łaził z nami - bez smyczy i kagańca. Załatwiał się gdzie
chciał, nikt nie zwracał nam
uwagi.
Raz
uwiązaliśmy
psa
na sznurku i poszliśmy z nim
Stara sąsiadka, którą nazywaliśmy wiedźmą, goniła nas
z laską. Ciągle chodziła na nas
skarżyć. Rodzice nadal kazali
się jej kłaniać i nosić za nią zakupy. Wszystkim starym wiedźmom musieliśmy mówić „dzień
dobry”. A każdy dorosły miał
prawo na nas to „dzień dobry”
wymusić.
Dziadek pozwalał nam zaciągnąć się swoją fajką. Potem się
głośno śmiał, gdy powykrzywiały się nam gęby. Trzymaliśmy się
z daleka od fajki dziadka.
Nikt nas nie odprowadzał.
Każdy wiedział, że należy iść
lewą stroną ulicy i nie wpaść pod
samochód, bo będzie łomot.
Czasami mogliśmy jeździć w bagażniku starego fiata, zwłaszcza gdy byliśmy zbyt
umorusani, by siedzieć wewnątrz. Woziliśmy siebie nawzajem na bagażnikach, ramach
i kierownicach rowerów. Nikomu nie trzeba było ochraniaczy
na kolana. O kaskach też nie
myśleliśmy.
Ganialiśmy się po ścierniskach, drapiąc łydki do krwi.
Czasami chowaliśmy się lub
spaliśmy na stogach siana, nie
przejmując się, że gdzieś mogą
ukrywać się widły.
Gotowaliśmy sobie obiady z deszczówki, piasku, trawy i sarnich bobków. Czasami
próbowaliśmy to jeść. Jedliśmy
niemyte owoce prosto z drzewa i piliśmy wodę ze strugi.
Nikt nie umarł. Żarliśmy placek
drożdżowy babci do nieprzytomności. Nikt nam nie liczył
kalorii.
Nikt nam nie mówił, że jesteśmy ślicznymi aniołkami. Dorośli wiedzieli, że dla nas, to wstyd.
Nikt się nie bawił z babcią, opiekunką lub mamą. Od zabawy
mieliśmy siebie nawzajem.
Mieliśmy tylko kilka zasad
do zapamiętania. Wszyscy takie
same. Poza nimi, wolność była
naszą własnością. Wychowywali nas sąsiedzi, stare wiedźmy,
przypadkowi przechodnie i koledzy ze starszej klasy. Wszyscy przeżyliśmy, nikt nie trafił
do więzienia. Nie wszyscy skończyli studia, ale każdy z nas zdobył zawód.
Niektórzy wychowują swoje
dzieci według zaleceń psychologów. Nie odważyli się zostać patologicznymi rodzicami.
A my dziękujemy rodzicom za to, że wtedy jeszcze nie
wiedzieli, jak należy nas „dobrze” wychować. To dzięki nim
spędziliśmy dzieciństwo bez
ADHD, bakterii, psychologów,
zamkniętych placów zabaw
i lekcji baletu.
A wydawało się nam,
że wszystkiego nam zabraniają!
Źródło: www.polonialasvegas.com
Nr 12, sierpień 2012
Wieści Ratowickie
3
Gdzie można się jeszcze wybrać
w czasie wakacji? Czyli ponownie:
Cudze chwalicie, swego nie znacie.
W poprzednim numerze „Wieści” proponowaliśmy krótkie wycieczki do miejsc położonych na zachód
od Ratowic. Tym razem wybieramy się w przeciwną stronę.
zz JELCZ-LASKOWICE, RUINY ZAMKU
NA WYSPIE
Niestety, prawdopodobnie
mało kto o nich wie, a zarówno
one, jak i teren wokół nich, warte
są zobaczenia. Budowlę wzniesiono najprawdopodobniej w XIII
wieku, pełniła wtedy rolę dworu,
a dopiero wiek później przebudowano ją na zamek. W XVII wieku,
w wyniku pożaru a później wojny
trzydziestoletniej, z zamku zostały tylko ruiny. Niestety już go nie
odbudowano.
Dziś niewiele już po tej niegdyś zapewne okazałej budowli widać, jednak miejsce jest
z pewnością godne polecenia
nie tylko lokalnym turystom.
Można w ciszy i spokoju przespacerować się wzdłuż starego koryta Odry, obejrzeć ruiny, wyciszyć się z dala od zgiełku. Widoki
niezapomniane.
Z Ratowic dojedziemy tam
rowerem przemieszczając się polną się drogą wzdłuż Odry (ok.
5 km.). Wybierając się tam warto zwrócić uwagę na stan wody
w Odrze. Gdy jest wysoki, do ruin
możemy nie dotrzeć suchą nogą.
zz JELCZ-LASKOWIC, PAŁAC
Warto obejrzeć także pałac
w Jelczu-Laskowicach, położony
w samym centrum miasta - pierwotny budynek pochodzi z 1558
roku, gruntownie został przebudowany w 1779 roku na pałac
dla Johanna Franza von Saurma-Jeltscha. W drugiej połowie
XIX w. dokonano kolejnej przebudowy i w tej postaci przetrwał
do dzisiejszych czasów. Pałac nie
został zniszczony w czasie II wojny światowej. W chwili obecnej
w obiekcie znajduje się Urząd
Miasta i Gminy.
zz STAW, LASY
Gdy już jesteśmy w Jelczu-Laskowicach, proponujemy wybrać
się na wypoczynek nad jelczański
staw (co ciekawe, stawów w okoli-
cy jest więcej), a później pojeździć
rowerami po tutejszych lasach
(są już nowe ścieżki rowerowe!).
Można również spacerować, biegać, uprawiać nordic-walking...
Niech tylko nikogo nie zdziwi gdy natknie się nagle w lesie
na bunkier. To, jak łatwo się domyślić, pozostałości po II wojnie
światowej.
Piękna pogoda, zapach lasu,
świeże powietrze… dlaczego nie?
zz CHWAŁOWICE, HANNA
Miłośnikom jazdy konnej
oraz zwolennikom hipoterapii,
polecamy chwałowicką stadninę
koni. Chwałowice znajdują się zaraz za Jelczem-Laskowicami, dojazd z Ratowic jest niezmiernie
łatwy. Kolejna stadnina znajduje
się z kolei w Hannie (droga przez
las do Bystrzycy Oławskiej).
zz OLEŚNICA MAŁA
Zaledwie kilkanaście kilometrów za Oławą, w miejscowości Oleśnica Mała, znajdziemy
piękny XIII-wieczny pałac, jeden z największych na Dolnym
Śląsku. Tutaj jest już bardzo wiele do zobaczenia, zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz pałacu.
Zabytkowe stropy, rokokowy piec
kaflowy, barokowa figura św. Jana
Nepomucena – to tylko nieliczne z historycznych atrakcji, które
tu obejrzymy.
Co ciekawe, tereny należały
niegdyś do Templariuszy. Istnieją przypuszczenia, że być może
gdzieś w okolicach znajduje się
skarb zakonu! Choć to zapewne tylko legenda, sama Oleśnica
Zamek Książąt Oleśnickich w Oleśnicy, fot. P. Nowicki
Mała wydaje się w związku z tym
jeszcze ciekawszym miejscem…
zz OLEŚNICA
Kilkanaście kilometrów
od Jelcza Laskowic mamy Oleśnicę – miasto naprawdę godne
odwiedzenia. Warto się po nim
przespacerować, a później – koniecznie! - odwiedzić tamtejszy
Aquapark, a właściwie Oleśnicki
Kompleks Rekreacyjny. Znajduje się tu bowiem nie tylko basen
(otwarty i kryty) ze zjeżdżalniami, ale także siłownia, kort tenisowy, ścianka wspinaczkowa, gabinet masażu i fizjoterapii oraz
saunarium z grotą solną!
W mieście także wiele zabytków, w tym zamek oleśnicki, XV-wieczny ratusz oraz XIII-wieczna Bazylika św. Jana Apostoła.
zz BRZEG
Kilkanaście kilometrów za
Oławą w stronę Opola znajdziemy urokliwe miasto Brzeg, historycznie przynależne do Dolnego
Śląska. Warto tu zwiedzić renesansowy Zamek Piastów Śląskich
z XIII-XVI wieku, zwany Śląskim
Wawelem, zespół zamkowy (wraz
z kaplicą) jest wpisany na listę zabytków klasy międzynarodowej.
Wśród zabytków znajdziemy
także gotycki kościół pw. św. Mikołaja, (1370-1417) i barokowy
kościół Podwyższenia Krzyża Św.
z XVIII wieku, z iluzjonistycznymi freskami Jana Kubena z lat
1739-1745, Ratusz, z XIV wieku, piękne kamieniczki w rynku.
Polecamy także spacer uliczkami
wokół rynku, gdzie co kawałek
można przysiąść, odpocząć, zjeść
dobre lody.
Agata Marszałek
Źródła: Wikipedia.pl, Gminaolawa.pl, Zamki.net.pl, Atol.olesnica.pl, Dobremiejsca.pl
WYJAZDY
NA BASEN!
Przypominamy wszystkim miesz-
kańcom Ratowic o cotygodniowych
wyjazdach do Aquaparku w Oleśnicy organizowanych przez Społeczny
Komitet Mieszkańców Kamieńca
Wr. , Łan i Czernicy w ramach projektu „Zdrów jak Ryba”.
Przejazd autobusem jest bezpłatny.
Odjazdy autobusu z Ratowic w każdy wtorek w godz.:
Ratowice 1 -18.48
Ratowice Rynek – 18.51
Wejście na basen: 19.40 - 21.10,
powrót do Ratowic ok. 22.00
Organizator nie zapewnia opieki
nad osobami nieletnimi.
Regulamin projektu „Zdrów jak
ryba” znajduje się na stronie:
www.spolecznykomitet.pl
Cennik i regulamin korzystania
z Parku Wodnego dostępny jest
na stronie: www.atol.olesnica.pl
4
Wieści Ratowickie
Wieści kulinarne
Nr 12, sierpień 2012
PRZETWARZAMY CO SIĘ DA…
GOTUJEMY…
Konfitura z cukini (polski ananas)
1 kg oczyszczonej cukinii, 70 dag cukru, 1,5 szklanki wody, parę kropel esencji ananasowej, kawałek cynamonu, kilka goździków, kilka ziaren kolendry
Na konfiturę wybrać cukinię dużą, młodą o średnicy odpowiadającej szerokości słoików.
Umytą cukinię obrać ze skórki, przekroić w poprzek na pół, wydrążyć gniazda nasienne i pokroić w krążki ok. 1-1,5 cm grubości Włożyć do garnka z wrzącą, lekko osoloną
wodą i gotować, aż nabiorą przejrzystości. W rondlu ugotować syrop z dodatkiem przypraw aromatycznych. Ugotowaną cukinię osączyć, włożyć do syropu i gotować na małym ogniu. Usmażoną włożyć do słoików razem z syropem, ale wyjąć przyprawy. Słoiki
zamknąć, można je krótko pasteryzować. Konfiturę taką można stosować do ciast zamiast bakalii.
Papryka w pomidorach
4 kg papryki, 4 słoiczki przecieru pomidorowego, 1 szkl. cukru, 1 szkl. oleju, 0,5 szkl.
octu, 2 łyżki soli, 4-6 goździków, starta gałka muszkatołowa.
Pokrojoną i obgotowaną lekko paprykę odcedzić. Zalać sosem i smażyć do miękkości
papryki. Nałożyć do słoiczków i zagotować, ok. 20 minut.
Sałatka Karoliny
Jeśli ktoś nie wie, co zrobi ze zbliżającym się nawałem ogórków, polecam przepis
na pyszną, lekko pikantną sałatkę. Ten oraz inne przepisy możecie znaleźć w sieci,
na www.absolutnie-apetyczne.blogspot.com
Solanka:
1 szklanek soli, 9 szklanek zimnej wody
Zalewa:
2,5 szklanki octu, 3,5 szklanki wody, 3 szklanki cukru, 2 łyżki Vegety, 1 łyżka płatków
chili, 3 liście laurowe, 1/2 opakowania gorczycy, ziele angielskie
Warzywa:
ok. 4 kg ogórków gruntowych, 3 cebule, 4 duże czerwone papryki, 4 papryczki chili
Ogórki, papryki i cebulę kroję w plasterki i w dużym garnku zalewam przygotowaną
solanką. Odstawiam na trzy godziny, po czym odsączam. W kolejnym garnku mieszam
składniki na zalewę, ziele angielskie dorzucając wedle gustu. Doprowadzam do wrzenia i gotuję ok. minutę. Odstawiam do przestygnięcia. Miękkie już warzywa rozkładam
do umytych słoiczków, zalewam. Zakręcam dokładnie i zagotowuję pod przykryciem
aż pokrywki “chwycą” (czyli jakieś 3 minuty).
Wielkość słoików zależy kompletnie od gustu, osobiście jednak wolę te małe, po pesto
lub koncentracie pomidorowym. Są bardziej poręczne, a zawartość znika, nie mając cienia szansy na zastanie się w lodówce. Jeśli zostanie trochę zalewy można użyć jej do innych przetworów - młodej cukinii, papryczek chili z czosnkiem, czy patisonów.
Przesoliłaś …
Potrawę , przede wszystkim zupę lub sos , da się uratować , jeżeli włożysz do niej cały
duży ziemniak i ugotujesz go do miękkości, a następnie wyjmiesz . Dobrym sposobem
jest także wrzucenie czerstwej bułki lub skórek od chleba – pieczywo nasiąknie , pochłaniając nadmiar soli. Pamiętaj jednak , aby usunąć je z zupy lub sosu , zanim całkowicie się rozpadnie . Wrzuć białko z jednego lub dwóch jaj. Ścinające się białko wchłonie
nadmiar soli. Ścięte białko wyjmij starannie łyżką cedzakową lub przecedź zupę lub sos.
Dodaj jedną łyżkę piure w proszku i dwie łyżki śmietany , potrawę starannie wymieszaj
i już nie gotuj .
Polewa czekoladowa jest matowa
Troszkę koniaku rozprowadź pędzelkiem po powierzchni polewy.
Cebula nie wyciśnie łez z oczu
Jeśli przed pokrojeniem włożysz ją na pół godziny do lodówki .
Kotlety mielone i farsze będą pulchniejsze
Jeśli przyrządzisz je z dodatkiem bułki namoczonej w gazowanej wodzie mineralnej.
Marchewka zachowa więcej wartości odżywczych i szybciej zmięknie
Jeśli ugotujesz ją w całości w małej ilości wody, a następnie pokroisz i podgrzejesz.
Warzywa zachowają więcej witamin
Jeśli posolisz je pod koniec gotowania , gdy już są prawie miękkie.
Sałata lekko przywiędła
Na kilka minut zanurz ją w zimnej wodzie , w której wcześniej rozpuściłaś łyżkę cukru
lub łyżeczkę soku z cytryny.
Usuwanie nieprzyjemnych zapachów:
Ryba smażona: Aby zmniejszyć zapach smażonej ryby , do tłuszczu należy włożyć
ziemniak obrany i pokrojony na grube plasterki , dodać kilka kropli soku z cytryny lub
połówkę obranego jabłka .
Cebula : Zapach cebuli usuniesz z dłoni , pocierając je sokiem z cytryny lub przed myciem – solą.
Przypalone mleko: Wymyj blat kuchenki wodą z octem . Tak samo usuniesz przykre
zapachy z lodówki.
Źródło: W. Jackowska „Dom na wiosnę”
GRILLUJEMY…
zz Grillować można praktyczne wszystko i na wiele sposobów. Najpopularniejsza jest metoda bezpośrednia – na ruszcie, bez pokrywy. Tak piecze się potrawy nie wymagające dłuższego przyrządzania, np.
steki lub kiełbaski . Większe kawałki mięsa, kurczaki, polędwice, schaby i warzywa grilluje się metodą
pośrednią - produkty owija się w folię aluminiową
lub kładzie na tackach, tak, aby tłuszcz nie skapywał wprost do paleniska . Potrawom można również
na różne sposoby dodawać aromatu np. przez wrzucanie do żaru owocu jałowca lub kawałków drewna
owocowego (jabłoni, wiśni ) .
zz Mięso do grillowania najlepiej jest zamarynować
albo przynajmniej posypać przyprawami – wiele
z nich ma cenne właściwości zdrowotne . Należy jednak zachować umiar, szczególnie używając soli, która
zabija właściwy smak potraw.
zz Potrawy przyrządzone na grillu tracą nadmiar tłuszczu, ale zachowują swoje wartości odżywcze . I dobrze, bo wiadomo,że im mniej tłuszczów zwierzęcych
jemy, tym lepiej . Dobrze przyrządzone na grillu mięso powinno być kruche i delikatne.
zz Ostatnio coraz modniejsze staje się grillowanie warzyw . Kiedy mięso jest już gotowe, a żar mniejszy,
wtedy możesz na ruszcie położyć warzywa . Miękkie,
np. pomidory wymagają podłożenia folii aluminiowej, natomiast te z twardszą skórką, jak : bakłażany,
ogórki, czosnek czy papryka możesz układać bezpośrednio na ruszcie.
zz Warzywa lub owoce zawinięte w folię i zagrzebane
w popiele mogą być wspaniałym uzupełnienie mięsnych potraw. Musisz jednak wiedzieć, że np. pieczarki grilluje się ok. 5 minut, kolbę kukurydzy od 20
do 25 minut a cebulę 45-50 minut . Smakiem pieczonych owoców będziemy mogli cieszyć się znacznie
szybciej, bo już po 8-10 minutach mamy gotowego
banana brzoskwinię czy pomarańczę, ale na jabłko
trzeba czekać ok. 30 minut.
E. Kożuchowska („Gazeta Sołecka”)
GRILLOWANE BANANY
4 banany, cukier waniliowy, tarty imbir lub cynamon
Banany przekrój wzdłuż na pół. Posyp startym imbiremnajlepiej przez małe sitko, tak, aby miąższ był przykryty
oraz cukrem waniliowym. Na ruszcie ułóż folię aluminiową, na nią banany i zwiń folię w tak zwaną kopertę zaginając brzegi. Grilluj, zaglądając co kilka minut pod folię,
do momentu kiedy miąższ będzie odchodził od skórki.
Grillowane banany wyśmienicie smakują z bitą śmietaną.
Nr 12, sierpień 2012
Wieści Ratowickie
Pocztówka z dawnych Ratowic
5
Schifferdorf - wioska barkarzy - tak o Ratowicach mówiło się przed wojną...
zz Joanna Walczak jako jedyna
z wioski pamięta niemieckie
czasy.
Dla większości tutejszych
mężczyzn wybór drogi życiowej
był prosty: albo uprawa ziemi,
albo żegluga na Odrze. Ci, którzy kochali przygodę, wybierali to drugie. Najpierw pracowali
na łodziach starszych marynarzy,
z czasem za odłożone pieniądze
mogli kupić sobie własne barki.
Przewozili węgiel, cement, zboże i drzewo, z Kędzierzyna-Koźla aż do Szczecina i Berlina. Ale
to nie wszystko. W 1890 w wiosce
powstała mała stocznia rzeczna,
Ratowice rozpoczęły produkcję
własnych barek. Pod koniec działalności stoczni pracowało tam
kilkadziesiąt osób. Między innymi młoda stenotypistka Johanna Troche. Kiedy jesienią 1947
roku transport kolejowy zabierał
w głąb Niemiec jej rodziców, siostrę, sąsiadów i przyjaciół - ona
była już związana z Eugeniuszem
Walczakiem. Dzisiaj jest jedyną
mieszkanką wioski, która pamięta tamte, niemieckie Ratowice.
zz Przy piwie i kiełbaskach
- Wtedy w ogóle ruch na Odrze był większy - opowiada Joanna Walczak. - Oprócz barek, które przewoziły węgiel, mieliśmy
też własny statek pasażerski.
Co niedziela mały parowiec „Johanna” przywoził gości
z Wrocławia. Wielkomiejscy kupcy i urzędnicy bawili się w gospodzie najbogatszego mieszkańca
wioski - pana Treske. W ogrodzie wysadzanym kasztanami
pili piwo i kosztowali kiełbasek
z miejscowej rzeźni, grali w kręgle i słuchali orkiestry usadowionej na specjalnym podeście.
Po południu „Johanna” zawoziła
ich z powrotem do Wrocławia.
Latem mieszkańcy Ratowic
mieli pełne ręce roboty, ale zimą
mogli poświęcić czas na życie towarzyskie i na zabawę. To wtedy
przeważnie wyprawiano wesela, szkoła organizowała występy
dzieci, a każda z miejscowych
organizacji - wiejski chór, Związek Marynarzy Śródlądowych,
także Stowarzyszenie Weteranów I Wojny Światowej - miała
swój dzień, kiedy gospoda należała tylko do nich. Zwyczajem, który bardzo lubiły dzieci,
było uroczyste powitanie maja.
Mężczyźni ustawiali wówczas
w centrum wioski wysoki słup,
ozdobiony u góry wieńcem.
Gdy tylko był gotowy, chłopcy
wspinali się na sam szczyt, żeby
z wieńca urwać dla siebie kiełbaski i inne smakołyki.
zz Kosztowne złudzenia
Pani Walczak bywała w domu
właściciela gospody, w rzeźni Treskego. Pamięta jego syna
Georga. Przystojny i wykształcony, miał odziedziczyć po ojcu
majątek. W 1939 jako pierwszy z wioski dostał powołanie
na front. Niedługo potem rodzice otrzymali zawiadomienie
o jego śmierci. W Ratowicach
chyba po raz pierwszy wojna pokazała swoje złowieszcze oblicze.
A przecież mieszkańcy wioski
dali się uwieść Hitlerowi.
Wcześniej wielu z nich jeździło do Oławy po zapomogi dla
bezrobotnych, teraz nowy kanclerz zapewnił im pracę przy budowie autostrad. Podobały im się
też program socjalny Führera,
wycieczki zakładowe i tanie kolonie dla dzieci z rodzin wielodzietnych. Nieprzekonani byli tylko
komuniści. Spierali się w gospodzie z członkami NSDAP. Po kilku piwach kończyły się docinki
słowne, a w ruch szły kufle, stoły
i ławy.
Te bijatyki były zapowiedzią
gorętszych czasów politycznych,
ale chyba nikt nie spodziewał się,
do czego są zdolni naziści. Dopiero kiedy wrocławskie Gestapo urządziło w Ratowicach karny
obóz pracy, mieszkańcy już nie
mogli mieć złudzeń. - Na więźniów było żal patrzyć - wspomina
Joanna Walczak. - Wynędzniali,
w łachmanach, wyglądali okropnie. Nie mogliśmy nic zrobić.
Moja mama chciała ich poczęstować kromką chleba czy ziemniakami, ale esesmani nie pozwalali
na to.
Noc z 20 na 21 stycznia 1945.
Syreny i rozkaz opuszczenia Ratowic do rana. Joanna Walczak
opowiada własną wersję traumy
niemieckich wysiedleńców. 25
stopni mrozu, zaspy po kolana
i trzy tygodnie marszu. Dotarli
aż pod granicę Czech z Niemcami. Ale nie przeszli do Bawarii.
Po kapitulacji zdecydowali się
wrócić do swojej ojczyzny.
zz Dwa transporty
W pierwszych latach po wojnie, obok polskich repatriantów
mieszkało w Ratowicach jeszcze
kilkuset Niemców. Wielu z nich
pracowało w stoczni, bo wykwalifikowanych robotników z Polski
brakowało. Rodzina Joanny musiała opuścić swój dom. Dostali przydział do dużego budynku,
gdzie mieszkało kilka niemieckich rodzin. W lipcu 1946 w tym
samym domu pokój otrzymał
Eugeniusz Walczak. Pochodził
z Wielkopolski i znał niemiecki,
a mama Joanny zaczęła zapraszać
go na obiady. Wraz z kolegą inżynierem miał na nowo uruchomić
zdewastowaną przez Sowietów
stocznię. Po dwóch miesiącach
Walczak nie tylko rozpoczął remonty pierwszych barek, ale
u zaprzyjaźnionej rodziny Troche
znalazł sobie narzeczoną.
W 1946 roku polskie władze zorganizowały pierwszy
transport ludności niemieckiej
do Niemiec. Ci, którzy odjechali wtedy, trafili na zachód. Ojciec
Joanny został jeszcze w Ratowicach. Był potrzebny w stoczni.
Wyjechał z rodziną i pozostałymi
Niemcami transportem w 1947.
Mieli pecha, wewnątrzniemiecka granica była już zamknięta,
zostali w NRD. Tymczasem Joanna musiała załatwić sobie polskie obywatelstwo i nauczyć się
języka. Pomogła jej lektura gazet. Dopytywała męża, co znaczą
poszczególne słowa. Codzienne
życie wśród Polaków sprawiło, że rozumiała i mówiła coraz
więcej.
zz Mój Heimat
Przez 10 lat nie widziała swoich rodziców. Dopiero po odwilży w 1956 dostali pozwolenie na przyjazd do Polski. Byli
niezadowoleni z warunków życia w NRD. Zanim dostali własne mieszkanie, gnieździli się
w jednym pokoju u gospodarza,
u którego pracował ojciec.
Potem Joanna zaczęła odwiedzać rodzinę w NRD, ale
aż do upadku komunizmu nie
były to częste wizyty. W latach
90., kiedy wolno już było swobodnie podróżować, chciała nadrobić stracony czas. Pół
roku spędziła w Niemczech.
Odwiedziła Bremę, Hamburg,
Kolonię, Düsseldorf, wszędzie
tam miała znajomych i rodzinę.
W 1997 roku w piśmie przesiedleńców z powiatów oławskiego i strzelińskiego ukazała się
jej relacja z powodzi tysiąclecia:
11 lipca 1997. Woda sięga już
do połowy ogrodu i podwórka. Wozy policyjne wzywają
ludzi do ewakuacji. Zabieramy nasze rzeczy, wnosimy meble do góry. Dostajemy worki
z piaskiem. Rzucamy je przed
drzwi do domu. Ulicą już płynie
woda, zalewa piwnicę, łazienkę
i pokoje. Przykry widok, aż dławi w gardle.
Kiedy do Ratowic przyjeżdżają dawni mieszkańcy wioski, zawsze wstępują do swojej
rodaczki.
- Spotykamy się co dwa lata,
kiedyś przyjeżdżał pełny autobus, do czterdziestu osób. Szli
na cmentarz, obchodzili wioskę, a my mieliśmy pełno gości.
Teraz jest już tych ludzi coraz
mniej - opowiada Joanna Walczak. - Nieraz koleżanki pytały mnie, czy nie żałuję, że stąd
nie wyjechałam.. A ja im odpowiadałam krótko. Tu mam swój
Heimat, swoją rodzinę, więc
gdzie będzie mi lepiej?
Tekst i fot.: Xawery Piśniak
Żródło: Gazeta Powiatowa -Wiadomości
Oławskie z 14.10.2008
6
Wieści Ratowickie
Nr 12, sierpień 2012
„W progi Boże w godnym ubiorze”
Chciałabym na łamach „ Wieści Ratowickich „ podzielić się z czytelnikami swoimi refleksjami z lektury
artykułu w lipcowym, 28. numerze tygodnika „ Niedziela”. W artykule tym, jego autor, ks. Marcin
Nabożny zamieścił wywiad z prezes Zarządu Krajowego Instytutu Akcji Katolickiej panią Haliną
Szydełko. Rozmowa dotyczy ogólnopolskiej akcji zainicjowanej przez członków Akcji Katolickiej pod
hasłem „ W progi Boże w godnym ubiorze”, a dotyczącej zwracania większej uwagi na to, w jakim
ubiorze wchodzimy do miejsc kultu religijnego. Pani prezes zauważyła, że może są ważniejsze tematy
w życiu chrześcijan niż to, w jakim stroju wchodzimy do kościołów, ale jednocześnie zaraz dodała,
że „kto nie jest wierny w rzeczach małych nie może być wierny w rzeczach wielkich”.
Wiele osób uważa, że nie
ma znaczenia, w co się ubierzemy, ważne jest abyśmy w ogóle
do kościoła przyszli. Nie można
się z takim stwierdzeniem zgodzić - stwierdziła pani Szydełko
i jako argument przytoczyła wydarzenie opisane w Piśmie Świętym. W Ewangelii Św. Mateusza
w przypowieści „O uczcie królewskiej” Pan Jezus opowiada m.in
o przybyłym na wesele gościu,
który przyszedł na ucztę w nieodpowiednim stroju. „Przyjacielu jakżeś tu wszedł nie mając
stroju weselnego?- pytał król, gospodarz uczty. Czytając ten fragment Ewangelii czujemy, ze słowa
te odnoszą się do czegoś więcej niż
do stroju. Owszem to nasze serce
ma być przede wszystkim przygotowane na spotkanie z Bogiem.
Czy jednak strój nie jest ważny,
skoro Pan Jezus posłużył się takim przykładem ? Strój oddaje
nasz stosunek do rangi wydarzenia, w którym bierzemy udział.
Zwróćmy uwagę na to, że inaczej
ubierzemy się na spotkanie towarzyskie, a inaczej ubierzemy się
na oficjalną uroczystość w gronie ludzi, którzy oczekują od nas
szacunku. Niestety w dzisiejszych
czasach coraz trudniej o wyczucie, co jest stosowne na konkretną
okazję. Czy to znaczy, że w związku ze zmianą obyczajów ludzie nie
przywiązują już takiego znaczenia
do ubioru. Nie do końca tak jest.
Na co dzień widzimy choćby pracowników znanych firm, banków
ubranych w garnitury lub kostiumy. To z szacunku do klienta
i dbałości o wizerunek firmy.
A co w takim razie z szacunkiem
dla Boga? Jaki ubiór jest odpowiedni? Odpowiedzieć można jednym słowem – godny. To,
co widzimy w środkach masowego przekazu niestety bardzo
wypacza nasz pogląd na pojęcie
godnego stroju. Nie tak dawno
wielkim nietaktem było zobaczyć w telewizji kogoś z odkrytymi ramionami czy w spódniczce
mini. Dzisiaj dla wielu ludzi taki
widok nie jest niczym niestosownym. Bo nie o zgorszenie tu chodzi, ale o poszanowanie miejsca
godnym strojem. W każdą niedzielę, możemy zobaczyć w naszym kościele ludzi, którzy z racji swego ubioru bardziej pasują
na plażę czy do nocnego klubu,
niż do świątyni. Może problem
jest w tym, że im nikt nie powiedział, iż taki ubiór jest niestosowny - zauważyła pani prezes.
Przyznam szczerze, że kampania
Akcji Katolickiej na rzecz godnego ubioru, w jakim wchodzimy do naszych kościołów jest
bardzo potrzebna w naszej, polskiej rzeczywistości. Na zachodzie czy południu Europy nie
Gościnne występy chóru parafialnego
W dniu 5 sierpnia br. ratowicki chór parafialny „Vox Angelorum” miał
zaszczyt uświetnić mszę św. odpustową ku czci NMP Królowej Aniołów
w Bystrzycy Oławskiej. Chór został zaproszony przez księdza Tadeusza
Rogackiego proboszcza tejże parafii.
Chórzyści wykonali klasyczne pieśni, m.in. „Panis Angelicus” Cesara Francka, „Laudate
Dominum” Charlesa Gounoda i Kantatę Maryjną ks. I. O.
Mańskiego, przez którą chór
dziękował Matce Bożej za
zdrowie, za sukcesy artystyczne, jednocześnie prosząc o siły
na każdy dzień. Akompaniował
pan Sebastian Merunowicz.
Usłyszeliśmy wiele ciepłych
słów i pochwał, co jeszcze bardziej zmotywowało wszystkich
do dalszej pracy i do podnoszenia swoich umiejętności.
Po mszy św. chórzyści zostali zaproszeni na okazały po-
częstunek w świetlicy wiejskiej,
który przygotowały mieszkanki Bystrzycy Oławskiej we
współpracy z Sołtysem i Radą
Sołecką. Wszyscy mieli wielką
radość ze wspólnego przebywania i dzielenia się pasją dla
śpiewu.
Był to drugi w tym roku występ poza parafią. W niedzielę
24 czerwca chór śpiewał podczas sumy odpustowej w parafii
p.w. św. Piotra i Pawła w Mąkoszycach w woj. opolskim.
Tam także chórzyści zostali bardzo serdecznie przyjęci
przez księdza Antoniego Akińczę proboszcza, który gościł
nas już po raz trzeci. Oczywiście nie obyło się bez smacznego poczęstunku i ciepłych słów
od księży z dekanatu.
Ten rok to już szósta rocznica istnienia chóru parafialnego, czas wielu koncertów, poznawania pięknego repertuaru
muzyki sakralnej, muzyków,
którzy wspierali i wspierają
to wspólne dzieło pomagając
i sprawiając, iż poziom chóru
z roku na rok jest coraz wyższy.
Jeśli ktoś kocha muzykę
i Pana Boga to jest to miejsce
właśnie dla niego.
Dobrosława Głowacka-Dubiec
kierownik chóru
widzimy tego, co u nas w Polsce.
Nie do pomyślenia jest, aby tam
do kościoła wszedł ktoś w krótkich spodenkach, spodniczce
mini, trampkach lub w bluzce
z odkrytymi ramionami czy plecami. Czy potrzebne są aż tablice informacyjne przed wejściem
do kościołów, żeby nam przypominać, w jakim ubiorze nie godzi się wchodzić do miejsc kultu
religijnego? I nie ma znaczenia
czy jest to kościół katolicki, prawosławna cerkiew, protestancki
zbór, żydowska synagoga.
Zachęcam wszystkich do refleksji na ten temat w czasie naszych wakacyjnych podróży.
Mam nadzieję że kampania Akcji Katolickiej pod hasłem „
W progi Boże w godnym ubiorze” zyska poparcie w naszej parafii, dekanacie, diecezji i w całym kraju.
M. Wańczyk
Policja
w Kamieńcu
Wrocławskim
Rewir Dzielnicowych
Kamieniec Wr
(KP Osiedle)
ul. Kolejowa 3,
55-002 Kamieniec Wr.
telefon (71) 340 29 04
godziny pracy
Poniedziałek - Piątek
8:00 - 16:00
Nr 12, sierpień 2012
Wieści Ratowickie
7
Pocztówka z wakacji
Skąd się wzięły pocztówki? Obecnie z całą pewnością nie da się ustalić, kto wyprodukował pierwszą pocztówkę. Spór
o pierwszeństwo toczyło już ponad sto lat temu kilkanaście miejscowości i państw. Różne źródła podają różne wersje. Za
najstarsze kartki uważane są m. in. kartki wydawane w czasie wojny prusko - francuskiej w 1870 r. przez obie strony konfliktu,
a także pochodząca z tego samego roku widokówka Serba Petara Manojlovicia przedstawiająca smoka na tle zabudowy
miejskiej, znana jedynie z przedwojennej reprodukcji. Swój akcent w „prehistorii” pocztówki ma także Dolny Śląsk.
Za jedne z najstarszych kartek
na świecie uważane są pocztówki
ilustrujące najwyższy szczyt Karkonoszy, Śnieżkę, datowane na 1873
r. Bardzo możliwe, że gdzieś w zapomnianej stercie szpargałów leżą
kartki starsze od obecnie znanych,
których odkrycie zmieni naszą wiedzę o początkach pocztówki. Pod
koniec XIX wieku widokówki zyskały olbrzymią popularność. Pocztówka jako wygodny, tani i atrakcyjny
środek korespondencji stała się produktem masowym. Okres od końca
XIX wieku do zakończenia pierwszej
wojny światowej nazywany jest jej
złotym okresem. Widokówka pełniła wtedy funkcje nie tylko użytkowe,
była także obiektem pasji kolekcjonerskiej sporej części społeczeństwa.
Na całym świecie organizowano
wystawy, wydawano specjalistyczne pisma i zrzeszano się w klubach
kolekcjonerskich.
Gromadzenie
pocztówek nazywano sportem kartkowym, a kolekcjonerami stawały się nawet osoby z najwyższych
sfer społecznych z głową Kościoła,
papieżem Piusem X na czele oraz
władcami państw.
Krajem, który od początku przodował w liczbie i rodzajach wydawanych kartek były Niemcy. Nawet
w małych wsiach działał często edytor, który wydawał lokalne pocztów-
ki. W dużych miastach takich jak
Wrocław czy Lipsk liczba wydawanych motywów dochodziła do dziesiątek tysięcy, a przecież obok pocztówek topograficznych ukazywały
się pocztówki okazjonalne, dotyczące większości dziedzin ludzkiej
aktywności. Dzięki temu do naszych czasów, mimo zawirowań
dziejowych, zachowało się bardzo
dużo pocztówek, które w ostatniej
dekadzie stały się znowu przedmiotem pasji kolekcjonerskiej.
Do ciekawostek można zaliczyć
to, że największą pocztówkę o wymiarach 14,3x8,76 m wykonali studenci Drake University w Des Moines, USA, a najwyższa cena, jaką
zapłacono za pocztówkę wynosiła
710 000 $
Sam polski termin pocztówka
zawdzięczamy Henrykowi Sienkiewiczowi, który wygrał w 1900 roku
konkurs na zwięzłą nazwę ilustrowanej karty pocztowej.
Pierwsze karty pocztowe
nie wyglądały tak jak współczesne pocztówki. Karty te nie miały
w ogóle obrazków. Pojawiły się one
później, ale nie od razu oparte były
na fotografii. Początkowo wykorzystywano technikę litografii, a dopiero później fotografię. Co warte
zaznaczenia, karty pocztowe wydawane do 1904 roku miały obra-
Obowiązki właścicieli psów
Na podstawie uchwały Nr XXXIV/330/2006 Rady Gminy
Czernica z dnia 30.06.2006 w sprawie uchwalenia regulaminu
utrzymania czystości i porządku na terenie gminy Czernica
oraz ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach
z dnia 13.09.1996 (Dz. U. 2005 Nr 236, poz. 2008 ze zm.)
Właściciele
psów
mają
obowiązek:
1) Zarejestrowania psa w Urzędzie Gminy Czernica
2) Oznakowania psa znaczkiem identyfikacyjnym, wydawanym bezpłatnie przez Urząd Gminy
w Czernicy.
3) Systematycznego szczepienia
psów przeciwko wściekliźnie.
4) Sprawowania stałego i skutecznego dozoru nad swoimi zwie-
rzętami, nie wypuszczania ich poza
granice nieruchomości.
Zwolnienie zwierząt domowych
z uwięzi dopuszcza się wyłącznie
na terenach zielonych do tego przeznaczonych i specjalnie oznakowanych w sytuacji, gdy właściciel ma
możliwość sprawowania kontroli
nad psem.
Zwolnienie przez właściciela psa
ze smyczy na terenie nieruchomości może mieć miejsce w sytuacji,
zek na tej samej stronie co miejsce
które z nich prezentowaliśmy w na-
na treść wiadomości. Na odwrocie zaś był tylko adres. Od tej granicznej daty zaczęły się pojawiać
ilustracje na całą stronę, a miejsce
na adres znalazło się obok treści
wiadomości. Forma kart pocztowych dalej ewoluowała, podlegając
modom i tak jest do dziś. Wraz
z nowymi technikami uszlachetniania druku pojawiają się coraz
to nowe wzory i rozwiązania w tej
dziedzinie.
Przed II wojną światową powstało kilkanaście pocztówek
przedstawiających Ratowice. Najstarsze, znane ok. 1890 roku. Nie-
szej gazecie. Niestety z czasem
i rozwojem techniki i komunikacji
telefonicznej i sms, stopniowo zapominamy o wysyłaniu pocztówek.
Dlatego w tym numerze „Wieści”
zachęcając Was do tradycyjnej korespondencji przekazujemy jedną
z widokówek wydanych niedawno
przez Towarzystwo Przyjaciół Ratowic. Wyślijcie ją z wakacyjnymi
pozdrowieniami do kogoś kogo
lubicie.
gdy nieruchomość jest ogrodzona w sposób uniemożliwiający jej
opuszczenie przez psa i wykluczający dostęp osób trzecich.
Psy pozostawione bez nadzoru
stanowią zagrożenie dla zdrowia ludzi, oraz dzikich zwierząt w związku
z tym, widząc przypadki zwolnienia
psy ze smyczy, brak kagańca u ras
niebezpiecznych lub niewłaściwe
zabezpieczenie posesji umożliwiające przedostanie się psa poza ogrodzenie należy niezwłocznie wezwać
policję, aby uniknąć tragedii.
Nie wolno wyprowadzać zwierząt na tereny rekreacyjne (boiska,
place zabaw).
Należy również pamiętać
o sprzątaniu po swoim pupilu, pamiętając, że po tych samych ścież-
kach, po których spacerujemy
z psem, chodzą na spacer rodziny
które nie potrafią omijać „min”. Jeśli schylenie się w celu sprzątnięcia
nieczystości po swoim pupilu stanowi dla Ciebie problem, pozostań
z psem na swojej posesji, tam psie
odchody nie są problemem dla osób
trzecich.
Jeśli widzisz, że Twój sąsiad
łamie przepisy w postępowaniu ze zwierzętami i tym samym
utrudnia życie innym, zgłoś problem policji, jeśli nieodpowiedzialny posiadacz psa zostanie ukarany
mandatem karnym, może przemyśli
swoje postępowanie.
Beata Jagielska
Żródło: Wikipedia.pl , „Historia pocztówki w pigułce - fakty znane i mniej znane” M.
Kotkowski
Autor: Małgorzata Dąbrowska
Żródło: Biuletyn Informacyjny Gminy Czernica, nr 22
8
Wieści Ratowickie
Nr 12, sierpień 2012
Bądź mądry przed szkodą
Ostatnio dość często nawiedzają Polskę gwałtowne burze. Silne wiatry, deszcze oraz burze
są naturalnymi zjawiskami pogodowymi i występują z różną siłą na całym świecie. Są zjawiskami, które
szybko się przemieszczają. Wszystkie są jednak niebezpieczne. Powodują zagrożenie dla życia i zdrowia
ludzi oraz duże straty materialne.
Pojedyncze uderzenia pioruna
to 125 mln woltów elektryczności
- wystarczająco, by zasilić 100-watową żarówkę przez ponad 3 miesiące, lub by poważnie zranić, a nawet zabić człowieka. Piorun to coś,
z czym należy się “obchodzić”
ostrożnie. Czy Twoja rodzina jest
bezpieczna?
Bądź mądry przed szkodą.
Uderzenie pioruna może skończyć
się pożarem, uszkodzeniem konstrukcji budynku, przepaleniem
instalacji elektrycznej, telewizora,
lodówki, wszystkiego, co jest włączone do instalacji. Może spowodować również śmierć na miejscu.
Prawidłowe zachowanie powinno być uzależnione od miejsca
naszego pobytu.
zz W domu:
1. Zapewnijmy sobie dostęp
do mediów np. poprzez przenośne
radio (z bateriami) oraz awaryjne
oświetlenie np. latarkę, świeczki,
a także żywność, wodę oraz niezbędne lekarstwa.
2. Zastanówmy się nad ewentualnymi drogami i miejscem ewa-
je skutecznie przed otwarciem.
Pamiętajmy również, że w czasie burzy nie należy podchodzić
do okien.
5. Nie wychodźmy lub wyjeżdżajmy z domu, jeśli nie musimy (przełóżmy odwiedziny lub
zakupy).
6. Wyłączmy urządzenia elektryczne i gazowe - mogą one zostać uszkodzone, a osoba przebywająca w ich pobliżu – porażona,
7. Unikajmy korzystania z telefonów komórkowych.
kuacji. Jeżeli jesteśmy w centrum
burzy lub huraganowego wiatru
zejdźmy do bezpiecznego pomieszczenia na najniższej kondygnacji
domu, np. piwnic i usiądźmy pod
ścianą nośną, z daleka od przeszklonych drzwi i okien.
3. Usuńmy wcześniej z balkonów, tarasów wszystkie przedmioty, które mogą zostać porwane
przez wiatr i stworzyć dodatkowe
zagrożenie.
4. Sprawdźmy zamknięcie
okien i drzwi oraz zabezpieczmy
zz W terenie:
O ile to możliwe, wejdźmy jak
najszybciej do najbliższego budynku i tam przeczekajmy burzę. Jeśli
nie ma takiej możliwości:
1. Nie zatrzymujmy się i nie
szukajmy schronienia pod drzewami, słupami energetycznymi (jeżeli
linia ulegnie zerwaniu zostaniemy
porażeni prądem), niestabilnymi konstrukcjami np. wiaty oraz
wszystkimi wysokimi elementami,
bo one przyciągają pioruny.
2. Unikajmy otwartej przestrzeni. Wykorzystajmy jako schro-
Międzynarodowy konkurs plastyczny dla dzieci „TU JESTEM U SIEBIE”
Stowarzyszenie Południowo-Zachodnie Forum Samorządu Terytorialnego „Pogranicze”
w Lubaniu, w imieniu swojego niemieckiego partnera, zaprasza dzieci z Dolnego Śląska
w wieku od 3 do 14 lat do udziału w międzynarodowym polsko- niemiecko-czeskim
konkursie zatytułowanym „Tu jestem u siebie”. Prace można nadsyłać do 31 sierpnia 2012 r.
Konkurs został ogłoszony
przez Saksońskie Kuratorium
ds. Obszarów Wiejskich w Miltitz (www.slk-miltitz.de) z okazji
15. Dożynek Saksońskich, które w tym roku odbędą się od 21
do 23 września w miejscowości Sebnitz (Niemcy). Po stronie
polskiej organizację konkursów
wspiera Stowarzyszenie „Pogranicze” z Lubania. Partnerem czeskim jest zaś organizacja Venkovsky Prostor z Liberca.
Organizatorzy zapraszają dzieci z Dolnego Śląska, Saksonii
i północnej części Czech do pokazania miejsc, sytuacji w których
uczestnicy „są u siebie”, czują się
dobrze lub jak w domu, związanych z pięknymi bądź pełnymi
emocji momentami, które przeżyli. Być u siebie, czuć się dobrze
można bowiem zarówno na wsi
jak i w mieście, nad jeziorem, stawem czy też rzeką, na łące bądź
w lesie, w górach lub nad morzem,
w domu bądź daleko od niego,
w zwyczajnych lub niezwykłych
miejscach, w regionie w którym
mieszkamy lub poza nim, ale także w rodzinie, wśród krewnych
i przyjaciół.
Na autorów najlepszych prac
czekają nagrody, które zostaną wręczone laureatom 22 września w Sebnitz w Niemczech.
Nagrodzone prace zostaną także zaprezentowane na wystawie
pokonkursowej.
Szczegółowe informacje nt. warunków udziału są dostępne na stronie internetowej Stowarzyszenia „Pogranicze”
pod adresem www.pogranicze-csb.home.pl.
Prace konkursowe można nadsyłać do 31 sierpnia 2012 r. * na adres:Stowarzyszenie Południowo-Zachodnie Forum Samorządu Terytorialnego „Pogranicze”ul. Armii Krajowej 30, 59-800 Lubańz dopiskiem na kopercie:
„Międzynarodowy konkurs plastyczny”
* Decyduje data wpływu pracy do organizatora. Prace konkursowe otrzymane przez organizatora po 31.08.2012 nie będą podlegały ocenie.
nienie istniejące budowle: most,
wiadukt, przepusty lub inne stałe
konstrukcje. Jeżeli nie mamy możliwości takiego ukrycia się, wykorzystajmy zagłębienia terenu (rów,
głęboki dół).
3. Odsuńmy się od metalowych
przedmiotów i ich nie dotykajmy.
4. Wyjdźmy natychmiast
z wody.
5. Osoby przebywające w większej grupie powinny się rozproszyć,
6. Unikajmy używania telefonu komórkowego. Najlepiej go
wyłączmy.
zz Gdy jedziemy pojazdem:
1. Pamiętajmy o możliwych silnych podmuchach podczas jazdy.
2. Nie zatrzymujmy się pod
drzewami. Często dochodzi
do przygniecenia samochodu
przez powalone wiatrem konary
i drzewa.
3. Jeśli zaskoczy nas burza,
a nie możemy wejść do bezpiecznego budynku, pozostańmy
w samochodzie.
(B.J.)
Źródło: (KG PSP/ MSW / mw, mag)
Zespół redakycjny:
Jan Duda, Beata Jagielska,
Karolina Małas
e-mail:
[email protected]
skład i łamanie:
Przemysław Nowicki
Wieści
Ratowickie
wydawane są przez:
Towarzystwo Przyjaciół
Ratowic
ul. Wrocławska 111, Ratowice,
55-003 Czernica
Dyżury redakcyjne odbywają
się w każdy poniedziałek
o 17 w Biblitece

Podobne dokumenty