Jastrzębska Spółka stanęła na rozdrożu

Transkrypt

Jastrzębska Spółka stanęła na rozdrożu
Jastrzębska Spółka stanęła na rozdrożu
Utworzono: czwartek, 01 lipca 2010
Strajk jest najgorszą metodą rozwiązywania sporów – powtarzają do znudzenia specjaliści zajmujący się dialogiem społecznym. Ten
najgorszy ze sposobów wybrali pracownicy Jastrzębskiej Spółki Węglowej. W referendum, przeprowadzonym 7 i 8 kwietnia ok. trzech
czwartych załogi spółki opowiedziało się za organizacją akcji protestacyjnej i przeciwko jej upublicznieniu. W referendum głosowało
78,5 proc. pracowników JSW. 96,2 proc. z nich chce strajku, 95,5 proc. było przeciwnych prywatyzacji.
Frekwencja w referendum była bardzo wysoka. W kopalni Pniówek, do godz. 14 w pierwszym dniu głosowania, do urn poszło 40 proc.
załogi. Fot.: Jarosław Galusek
– Zarząd przyjął do wiadomości wynik referendum, mimo że przedstawiciele spółki nie byli obecni podczas otwierania urn i nie pełnili
funkcji obserwatorów – informuje Katarzyna Jabłońska-Bajer, rzeczniczka JSW.
Konsekwencją referendum była decyzja komitetu protestacyjno-strajkowego o organizacji całodobowego strajku, który ma się odbyć
18 kwietnia.
– Chcemy, żeby zarząd usiadł do stołu rozmów. Aby osiągnąć ten cel, będziemy strajkować tak długo, jak Budryk, a może nawet i
dłużej. Wynik referendum pokazał, że to strona społeczna jest uprawniona do wypowiadania się w imieniu załogi – mówi Zdzisław
Chętnicki, przewodniczący ZZ Kadra w JSW.
Być może związkowcy z Jastrzębskiej Spółki nie będą zmuszeni do demonstrowania uporu, który charakteryzował ich kolegów z
Ornontowic, bowiem dzisiaj o godz. 13.00 zwaśnione strony mają usiąść do rozmów.
Rachunek zysków i strat
Doba strajku to dla Jastrzębskiej Spółki Węglowej ok. 30 mln zł utraconych przychodów – wynika z szacunków TG. Na tym jednak nie
koniec. Przed planowanym debiutem giełdowym niepokoje społeczne bezpośrednio przełożyć się mogą na zainteresowanie
inwestorów walorami spółki, a tym samym na wartość akcji. A to strata dla wszystkich pracowników, bo zgodnie z deklaracją zarządu
JSW oraz ministerstw Skarbu i Gospodarki – akcje otrzymają wszyscy zatrudnieni w spółce. Na proteście i towarzyszącym mu
medialnym zamieszaniu zyskać może wąska grupa liderów związkowych – i to niekoniecznie związanych z JSW. Nie ma lepszego
momentu na gromadzenie kapitału politycznego niż strajk zorganizowany na krótko przed wyborami. Co zyska załoga na
upublicznieniu spółki? Po pierwsze – darmowe akcje.
– Akcje spółki otrzymają wszyscy pracownicy grupy JSW, a także załoga wnoszonego obecnie do JSW Kombinatu
Koksochemicznego Zabrze. JSW, chcąc wesprzeć pracowników nieuprawnionych, których w Grupie JSW jest aż 13,8 tysiąca,
zobowiązała się pokryć koszty nabycia ich akcji, co oznacza, że pracownicy nieuprawnieni nie poniosą żadnych kosztów. Oznacza to,
że wszyscy obejmą akcje za darmo – zapewniają członkowie zarządu w wydanym oświadczeniu.
Drugim bonusem są pięcioletnie gwarancje pracy. Choć strona społeczna krzywi się na propozycję zawartą w pakiecie pracowniczym,
w myśl której załoga otrzymać ma o połowę krótsze niż postulowano gwarancje zatrudnienia, to nie sposób nie zauważyć, że bez
przeprowadzenia procesu upublicznienia gwarancje pracy dla pracowników zatrudnionych na czas nieokreślony wynoszą trzy
miesiące – tyle, ile trwa okres wypowiedzenia umowy o pracę. Zarząd JSW wyszedł także z propozycją wprowadzenia nowego,
motywacyjnego systemu wynagrodzeń, który jego zdaniem umożliwi wzrost płac do poziomu oczekiwanego przez załogę.
Przypomnijmy, że w spółce od 11 stycznia trwa spór zbiorowy na tle płacowym, w którym związki zawodowe domagają się
10-procentowych podwyżek.
Kto zje tę żabę
Nie sposób nie odnieść wrażenia, że obecny spór w JSW jest nie tyle konfliktem argumentów, ile raczej konfliktem ambicji. Być może
strona społeczna nie postawiłaby sprawy na ostrzu noża, gdyby nie – delikatnie mówiąc – ostrożna postawa MSP, które cały ciężar
negocjacji zrzuciło na barki zarządu. To prawda, że organizacje z Jastrzębskiej Spółki Węglowej nie są tak łatwym partnerem jak
związkowcy z Bogdanki, ale z drugiej strony nikt nie godzi się być lekceważony jako rozmówca, nawet przez przedstawicieli
Ministerstwa Skarbu. Na istotny problem wskazał także Jerzy Markowski, były wiceminister gospodarki. Załoga JSW od kilkunastu
miesięcy przekonywana była do debiutu giełdowego wizją wielkich inwestycji, realizowanych za środki pozyskane z prywatyzacji. Od
niedawna wiadomo już, że inaczej niż było to w przypadku Bogdanki, pieniądze z upublicznienia nie trafią do spółki, lecz do skarbu
państwa. Nie tylko związkowcy, ale także przedstawiciele górniczego establishmentu, jak np. Janusz Olszowski, prezes GIPH,
uważają taką ścieżkę za „bandycką prywatyzację”. Ostatnim, choć bardzo istotnym, niedopatrzeniem jest niedostateczne
informowanie załogi. Jak przyznaje rzeczniczka JSW, wiadomości o pakiecie pracowniczym przygotowanym dla pracowników spółki
trafiły do kopalń JSW w dniu referendum.
– Czekaliśmy półtora miesiąca na zatwierdzenie tego dokumentu przez Ministerstwo Gospodarki i Ministerstwo Skarbu. Do czasu
otrzymania ostatecznej wersji, podpisanej przez ministrów Pawlaka i Grada, mieliśmy związane ręce – wyjaśnia Katarzyna
Jabłońska-Bajer.
O strajku myślą także pracownicy Kombinatu Koksochemicznego Zabrze, który wkrótce zostanie wniesiony do JSW. Jak mówi
przewodnicząca zakładowej Solidarności Irena Przybysz, strona społeczna domaga się podpisania pakietu socjalnego dla ponad
tysiąca pracowników i gwarancji utrzymania inwestycji. Związkowcy z KK Zabrze zwrócili się w tej sprawie do ministra Aleksandra
Grada.
Anna Zych