FRAGMENT PROLOG 30 stycznia 1933 roku Franklin Delano

Transkrypt

FRAGMENT PROLOG 30 stycznia 1933 roku Franklin Delano
FRAGMENT
PROLOG
30 stycznia 1933 roku Franklin Delano Roosevelt obchodził swoje 51. urodziny; niewiele ponad
miesiąc później miał zostać prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Tego samego dnia Adolf Hitler został powołany na stanowisko kanclerza Niemiec; w niespełna dwa
miesiące Reichstag miał go uczynić absolutnym włodarzem państwa.
Obaj przywódcy, obejmując swoje urzędy, musieli zmierzyć się z podobnymi problemami, wybrali
jednak odmienne rozwiązania. A wskutek swoich politycznych wyborów w nieuchronny sposób
znaleźli się na kursie kolizyjnym.
W niemieckiej III Rzeszy Führer przejął kraj cierpiący z powodu zwątpienia i niepewności, tkwiący
w szponach ekonomicznej zapaści tak głębokiej, iż sytuacja zdawała się być bez wyjścia. Dla
Hitlera rozwiązeniem stało się uczynienie Żydów kozłami ofiarnymi, winnymi wszelkich
narodowych chorób. W jego mniemaniu pozbycie się ludności żydowskiej miało uwolnić kraj od
wszelkich dolegliwości. Hitler nigdy nie wahał się przed zastosowaniem tego „lekarstwa”, nigdy
nie krył się z nim. Do maja 1939 roku tysiące Żydów uciekły już z kraju, tysiące zamknięto w
obozach koncentracyjnych, tysiące stale się ukrywało. Choć nie uruchomiono jeszcze komór
gazowych, wielu ludzi w obozach ginęło z powodu niedożywienia i maltretowania, a rządy
światowych mocarstw wiedziały już, co dzieje się w Dachau czy Buchenwaldzie.
W Ameryce w 1933 roku Roosevelt również stanął w obliczu dramatycznej sytuacji. Najgorszy
kryzys gospodarczy w historii doprowadził do chaosu w bankowości, armia bezrobotnych liczyła
12 milionów ludzi, naród podupadał na duchu.
W 1935 roku amerykański izolacjonizm umocniono poprzez wprowadzenie pierwszej ustawy o
neutralności – Stany Zjednoczone nie chciały zajmować żadnej ze stron rysującego się konfliktu.
Żydzi w Niemczech – w chwili przejęcia władzy przez Hitlera żyło ich tam około 500 tysięcy – byli
w rozterce. Niektórzy uznawali rządy Hitlera za chwilowe odchylenie od normy i czekali, niestety
na próżno, na zmianę stanu rzeczy. Inni starali się uciec. Nielegalnie przekraczali granice
Szwajcarii, Holandii, Belgii i Francji, niekiedy rozmyślnie łamali prawo, aby trafić do więzienia, co
było bezpieczniejszą opcją niż odesłanie do Niemiec. Niewielki procent dotarł do Ameryki lub
Anglii. Dla większości uwięzionych w nazistowskich obozach koncentracyjnych i tych, którym
groziła śmierć, ucieczka była możliwa tylko wówczas, gdy potrafili przekonać nazistów, że mają
zarezerwowane miejsce na pokładzie statku, który wywiózłby ich z ojczyzny. Niewiele jednak było
dostępnych takich statków, a jeszcze mniej państw, które zechciałyby przyjąć takich pasażerów.
W 1939 roku Wielka Brytania, zmagająca się z arabską rewoltą na Bliskim Wschodzie, drastycznie
zmniejszyła liczbę imigrantów, którym pozwalała osiedlić się w Palestynie. U siebie przyjęła już 25
tysięcy uchodźców. Potraktowała uciekinierów z większą wyrozumiałością niż inne kraje Europy,
lecz rząd Jej Królewskiej Mości przygotowywał się do powszechnej wojny. Brytyjczycy bez
entuzjazmu podchodzili do przyjmowania większej liczby przybyszów z państwa, z którym Wielka
Brytania stawała do walki.
Francja, zalana około 250 tysiącami uciekinierów, w znacznej mierze ofiarami wojny domowej w
Hiszpanii, oświadczyła, że nasycenie kraju imigrantami osiągnęło już poziom krytyczny.
Niewielkie grupy niemieckich uchodźców wpuszczano do niektórych państw
południowoamerykańskich, afrykańskich czy należących do Brytyjskiej Wspólnoty Narodów, ale z
pewnością nie tylu, ilu szukało przystani. Na końcu tułaczej drogi znalazł się także Szanghaj: w
ciągu dwóch lat znalazło tu schronienie 15 tysięcy osób. Jednak nawet otwarte na oścież wrota
Szanghaju wkrótce miały się zatrzasnąć, kiedy Japończycy rozpoczęli okupację portu.
Prezydent Roosevelt zawrócił się z apelem do świata o wyznaczenie odpowiedniego obszaru, „w
którym uchodźcy mogliby zostać przyjęci w niemal nieograniczonej liczbie”. Hitler zaproponował
Madagaskar. Roosevelt zwrócił się listownie do władz w Rzymie w sprawie Etiopii. Mussolini
odpowiedział na to pomysłem „udostępnienia obszarów Rosji”. Związek Radziecki uważał, że
bardziej odpowiednia byłaby Alaska. Amerykanie z kolei zaproponowali Angolę. Portugalia uznała
inne miejsca w Afryce za bardziej godne uwagi. Stany Zjednoczone opowiedziały się wówczas za
środkowoafrykańskimi wyżynami jako miejscem azylu dla niemieckich Żydów, którzy w
większości byli przedstawicielami zawodów typowych dla klasy średniej, sklepikarzami czy
przedsiębiorcami, przez wieki doskonale obytymi z cywilizacją europejską.
Dolina Orinoko w Wenezueli, Meksyk, pewien płaskowyż w południowo-zachodniej Afryce,
Tanganika, Kenia, Rodezja Północna, Niasa – cały zestaw żenujących propozycji został
przeanalizowany, rozważony i odrzucono przez różne rządy narodowe albo rozmaite organizacje
żydowskie. Tymczasem większość uchodźców, co zrozumiałe, pragnęła dostać się do legendarnej
krainy nieograniczonych możliwości – Ameryki.
Przez całe lata 30. XX wieku Stany Zjednoczone sztywno przestrzegały swojego starego prawa
imigracyjnego. Do pierwszych osadników amerykańskich należeli głównie Brytyjczycy,
Irlandczycy i przedstawiciele innych narodów północnoeuropejskich należących do rasy białej.
Kiedy wprowadzono system kwotowy, przysłużył się on utrzymaniu status quo: dopuszczalny limit
przyjęć imigrantów z danego państwa zależał proporcjonalnie od liczby osadników z tego państwa,
którzy przebywali w Ameryce na przełomie XVIII i XIX wieku. Tym sposobem system kwotowy,
wprowadzony w XIX stuleciu po to, aby powstrzymać masowy napływ osób „niepożądanych”, w
1939 roku zadziałał jako środek zapobiegawczy w zupełnie innej sytuacji.
Stany Zjednoczone były przygotowane do przyjęcia każdego roku 25 957 imigrantów z Niemiec.
Liczba ta była stosunkowo wysoka w normalnych czasach, lecz w dramatycznej sytuacji Żydów
niemieckich zdecydowanie za niska. Tak czy inaczej pozostawała jeszcze jedna istotna kwestia:
ponieważ Żydów niemieckich nie należało traktować jak zwykłych Niemców, ilu powinno
przypadać Żydów na 25 957 obywateli Niemiec wpuszczanych co roku do Stanów Zjednoczonych?
Odpowiedź na ogół zależała od osobistych skłonności i sympatii amerykańskich urzędników
konsularnych w III Rzeszy.
Odrzucano wszelkich kandydatów, którzy „prawdopodobnie wymagaliby opieki państwa”. Zdaniem
wielu urzędników konsularnych suma dziesięciu reichsmarek tj. około czterech dolarów, którą
niemieckie władze pozwalały wywieźć uchodźcom, była niewystarczająca. Urzędnicy amerykańscy
nie zawsze potrafili też zrozumieć, że uciekinierzy nie mogli dostać od przedstawicieli
nazistowskiej administracji osobistych referencji wymaganych przy staraniu się o azyl w Stanach
Zjednoczonych.
Eleanor Roosevelt, żona prezydenta USA, ze współczuciem przychylała się do próśb uciekinierów;
popierała każde działanie wspierające pomoc dla uchodźców. Jej mąż, Franklin Delano Roosevelt,
był jednak politykiem, który doskonale zdawał sobie sprawę, jak ryzykowne jest ignorowanie opinii
publicznej. Większość amerykańskiego elektoratu, podobnie jak dzisiaj, wolała nie angażować się
w cudze sprawy. Znaczna część społeczeństwa – po części klasa średnia, ale głównie
prowincjonalna Ameryka i tak zwane niebieskie kołnierzyki – otwarcie przyznawała się do
antysemityzmu. Sporą część tej populacji stanowili wcześniejsi imigranci z państw Europy
Środkowowschodniej, gdzie antysemityzm występował dość powszechnie. Dodatkowo już w
Ameryce podlegali oni wypływom takich ludzi, jak ojciec Charles E. Coughlin, duchowny z
Detroit, który głosił nazistowskie idee w swoich audycjach w niedzielne popołudnia odbieranych
przez 15 milionów słuchaczy. W Yorkville, w samym sercu amerykańskiego nazizmu, przywódca
nazistowskiej organizacji German American Bund, Fritz Julius Kuhn, znalazł szczególnie podatną
publiczność, a nazistowskie wiece w Madison Square Garden gromadziły tłumy.
Gabinet Roosevelta w zasadzie składał się z ludzi niezainteresowanych poruszaniem tego problemu.
Niektórzy starsi członkowie ekipy rządzącej, tacy jak sekretarz stanu Cordell Hull, zostali wybrani
na swoje stanowiska nie ze względu na charyzmę czy dyplomatyczne zdolności i intelektualne
zalety, ale dlatego, że stanowili przydatny pomost pomiędzy prezydentem i konserwatywnymi
senatorami. A większość kongresmanów zajmowała skrajnie izolacjonistyczne stanowisko.
W 1939 roku w trakcie kampanii wyborczej badania opinii publicznej wykazały, że 83 procent
elektoratu sprzeciwia się zwiększeniu limitu uchodźców, którym zezwalano na osiedlenie się w
kraju. Przekaz był czytelny: prezydent mógł zmienić amerykańskie prawo imigracyjne, ale tylko z
narażeniem własnej kariery politycznej.
Uciekinierzy z III Rzeszy, którzy chcieli udać się do Stanów Zjednoczonych, o ile tylko spełnili
wszystkie formalne wymogi, zostawali objęci kwotą imigracyjną. W ten sposób trafiali na bardzo
długą listę oczekujących, a gdy przychodziła ich kolej, otrzymywali zgodę na wjazd do kraju. W
1939 roku wielu na liście objętych kwotą imigracyjną dowiedziało się, że oczekiwanie potrwa całe
lata. Wiedzieli, że nie przeżyją takiej zwłoki, musieli zatem znaleźć jakieś inne miejsce poza
Niemcami, w którym mogliby poczekać na swoją kolej wpuszczenia do Ameryki. Niewiele
zaprzyjaźnionych państw oferowało, taki w gruncie rzeczy, tymczasowy azyl.
Kuba była jedynym państwem sąsiadującym ze Stanami Zjednoczonymi, które wyrażało zgodę na
przyjęcie większej liczby uciekinierów – za odpowiednią opłatą. Pytanie brzmiało, do których
kubańskich polityków należało się zawrócić z pieniądzmi?
Na początku maja 1939 roku zaczęła zbierać się obsada całego dramatu - 937 mężczyzn, kobiet i
dzieci. Niektórzy ukrywali się przed władzami, inni przebywali w obozach koncentracyjnych,
jeszcze inni dopiero czekali na uwięzienie – wszyscy szukali możliwości ucieczki.
Decyzja wyrażająca zgodę na opuszczenie statkiem Niemiec przez grupę Żydów, zapadła podczas
roboczego obiadu w pewnej prywatnej jadalni apartamentu w hotelu Adlon w Berlinie w kwietniu
1939 roku.
Dla marszałka Rzeszy, Hermanna Göringa, wyrażenie zgody na rejs oznaczało praktyczne
tymczasowe wyjście z problemu. Akceptował dyrektywę Führera, nakazującą ostateczne
rozwiązanie kwestii żydowskiej. Ale w drodze do osiągnięciem celu opowiadał się również za tym,
by pozwolić Żydom na wyjazd. Naturalnie uciekinierzy zapłaciliby III Rzeszy możliwie najwyższą
cenę. W grę wchodziło skonfiskowanie majątków i wszelkich dóbr, za wyjątkiem osobistej odzieży,
czy też nałożenie horrendalnie wysokich podatków, najlepiej spłacanych w obcej walucie,
niezbędnej do pobudzenia chwiejącej się gospodarki niemieckiej oraz do zakupu surowców na
potrzeby zbliżającej się wojny.
Naziści najbardziej zainteresowanie byli sposobem, w jaki można byłoby wykorzystać statek i jego
pasażerów już po opuszczeniu Niemiec. Doktor Joseph Goebbels, minister oświecenia narodowego
i propagandy III Rzeszy, rozmawiał o tym otwarcie na roboczym obiedzie. Rejs powinien zostać w
pełni wykorzystany do celów propagandowych. Niemiecki naród miał się dowiedzieć, że
przedsięwzięcie to stanowi część operacji generalnego „sprzątania domu”; cały świat natomiast
miał przekonać się, że Niemcy pozwalają Żydom opuścić kraj swobodnie i bez szwanku.
Gospodarz, admirał Wilhelm Canaris, szef Abwehry, wywiadu wojskowego, spokojnie
przeanalizował sytuację. Gdy tylko wrócił do swojego gabinetu na drugim piętrze gmachu przy
Tirpitz Ufer 72/76, rozpoczął opracowywanie planu działania. Statek miał zostać wykorzystany w
ważnej misji szpiegowskiej. Tym sposobem w maju 1939 roku SS „St. Louis” wyruszył na morze
niepewności – jeden z ostatnich statków, które opuściły nazistowskie Niemcy, zanim Europę
ogarnęła wojna.