Biuletyn Historyczny
Transkrypt
Biuletyn Historyczny
Biuletyn Historyczny NR 4 (II) - ORGAN STUDENCKIEGO KOŁA NAUKOWEGO HISTORYKÓW UŚL. - KATOWICE - MARZEC 1995 Apel DZIŚ W NUMERZE: Szukamy następców. Tak krótko możemy określić priorytetowe zadanie, które ostatnio sobie postawiliśmy. Nikt nie jest wieczny, Niedługo już będziemy goście w murach szanownego wydziału. Jeżeli masz ciekawe pomysły. Chcesz się „pobawić" w dziennikarza, reportera, publicystę zgłoś się do naszego Biuletynu. Ze swej strony przyrzekamy, że żaden ciekawy pomysł nie zostanie przez nas pominięty, ani zapomniany. Zapraszamy również do współpracy w Studenckim Kole Naukowym Historyków, gdzie czeka na Was ciekawa oferta programowa. Nie stój, nie czekaj, DZIAŁAJ. Zarząd Koła. Podziękowanie: Studenckie Koło Naukowe Historyków w tym miejscu chce podziękować Panu Dziekanowi WNS prof. dr hab. Janowi Iwankowi za życzliwość i wsparcie finansowe, bez którego nasz Biuletyn nie mógłby się ukazywać. Zjazd historyków w Gdańsku - część 2 • Relacja z III Ogólnopolskiego Zjazdu Kół Historyków • polskiej satyrze politycznej w latach 1733-1735 • • Filipie Kallimachu • Żołnierski pech • muzułmanach w Bośni • Polski komandos • Powstania i powstanka Zjazd historyków w Gdańsku - część 2 1. Referat prof. dr hab. Henryka Kocója Dnia 21.09.1994 r. na Zjeździe Historyków Polskich w Gdańsku prof. dr hab. Henryk Kocój wygłosił referat pt. „Stosunek Prus do powstania kościuszkowskiego w świetle korespondencji Fryderyka Wielkiego z posłem pruskim w Warszawie Ludwikiem Buchholtzem". Niewątpliwie referat ten obrazuje zainteresowania Profesora problemem międzynarodowej sytuacji polskich zrywów powstańczych w XVIII i XIX wieku i stosunku europejskich mocarstw do tychże. Tekst ten przybliża nam postawę króla Prus wobec insurekcji i zmiany w jego działaniach, jakie nastąpiły wraz z rozwojem sytuacji w Rzeczpospolitej. Obrazuje również rolę posła pruskiego Buchholtza jako głównego źródła informacji o działaniach wojennych, sytuacji politycznej i konfliktach wewnątrz powstania. Poniższy tekst, niestety z powodu szczupłości naszego wydawnictwa, stanowi skrót większej całości. Nie ulega wątpliwości, że stosunek Prus do powstania kościuszkowskiego a zwłaszcza ich rola w czasie bitwy pod Szczekocinami, zajęcie przez wojska pruskie Krakowa, udział Fryderyka Wilhelma II w oblężeniu Warszawy i powstanie wielkopolskie są faktami w głównych zarysach dobrze znanymi. Stosunkowo słabo zbadana jest rola dyplomacji pruskiej w Berlinie i bilateralne stosunki pruskorosyjskie, czy prusko-austriackie w czasie powstania. Dzięki przebadaniu większości listów Fryderyka Wilhelma II skierowanych do Buchholtza, możemy prześledzić dokładnie główne zarysy polityki pruskiej wobec Polski w poszczególnych etapach powstania. Szczekociny i odstąpienie od oblężenia Warszawy stanowią wyraźną cezurę w polityce i strategii Prus. Opinie Fryderyka Wilhelma II zawarte w jego listach o przywódcach powstania i szansach Polaków, o ich rachubach na pomoc zagraniczną w pewnym sensie wzbogacają naszą wiedzę o powstaniu. Dlatego też warto do nich sięgać by zrozumieć w jak beznadziejnej sytuacji Polacy podjęli swą nierówną walkę. Listy te wskazują nam również jak wielki wysiłek podjęły Prusy wspólnie z Rosją w celu ostatecznego stłumienia powstania i przygotowania podstaw pod ostateczny rozbiór Polski, Było oczywistym, że między Berlinem a Petersburgiem na początku 1794 r. panowała stała nieufność. Dla króla pruskiego polityka Rosji wobec głównych problemów europejskich ciągle przedstawiała się zagadkowo. Dlatego też Buchholtz otrzymał polecenie za pośrednictwem polityków i generałów rosyjskich uzyskiwać informacje na temat przygotowań wojennych Rosji. Jak miało wynikać z depeszy Fryderyka do Buchholtza z początku lutego 1794 r.- nic nie wskazywało na to, że dojdzie do wybuchu powstania w Polsce. Katarzyna II była zadowolona z upokarzającej polityki jaką prowadził ówczesny rząd polski. Króla pruskiego interesował również rozwój bilateralnych stosunków rosyjsko-tureckich i możliwość wojny między tymi państwami. Interesowały go także dane dotyczące zaborczej polityki Austrii wobec Turcji na tle jej dotychczasowych niepowodzeń w wojnie z Francją. Fryderyk Wilhelm II z niesłabnącym zainteresowaniem śledził rozwój wewnętrznych spraw w Polsce. Zastanawiał się nad konsekwencjami marszu Madalińskiego. Specjalnie oburzał go fakt pogwałcenia terytorium pruskiego przez ten oddział. Fryderyk był bardzo zaniepokojony doniesieniami o panującym w Polsce wzburzeniu. Winą za to obciążał generała Igelstroema, który nie zapobiegł tym wydarzeniom. Trafnie przewidywał, że Imperatorowa Rosji nie będzie zadowolona z poczynań swojego generała. W związku z tym król pruski rozpoczął koncentracje odpowiednich sił wojskowych. Bezpośrednio po otrzymaniu depeszy Buchholtza z 29 marca z wiadomością o proklamowaniu w Krakowie powstania, król pruski wyraził pogląd, zgodny zresztą z wolą Igelstroema. by dwa dwory, pruski i rosyjski, porozumiały się jak najszybciej ze sobą i starały się zdusić zło w zarodku. Fryderyk oceniając krakowski manifest powstańczy Kościuszki wyraził pogląd, że proklamowane w nim zasady równości i niepodległości są wprowadzone na wzór Rewolucji Francuskiej, stanowiąc wyjątkowe niebezpieczeństwo dla panującego porządku. Król pruski sądził, że z klęski Tormasowa pod Racławicami należy wyciągnąć właściwą nauczkę. Na przyszłość powinno się uzgadniać wszelkie działania wojskowe między Rosją a Prusami. W swej depeszy z 13 kwietnia Fryderyk wskazywał na to, że zwycięstwo Polaków pobudzi odwagę powstańców, wzmocni ich fanatyzm i powiększy silę ich stronnictw. Trzeba przyznać, że Fryderyk Wilhelm J ł w sprawie propozycji Igelstroema odnośnie zajęcia przez Prusaków Krakowa, a także wkroczenia do krakowskiego i sandomierskiego wypowiedział się negatywnie. Nie chciał on niepotrzebnie zadrażniać stosunków z Austrią i zdawał sobie sprawę, że tereny te w przyszłości przypadną właśnie Austrii. Fryderyk pilnie zwracał uwagę na pobyt Ignacego Potockiego, Kołłątaja, Weysenhoffa i Zajączka w Dreźnie i domagał się od Buchholtza stałych raportów na temat ich kontaktów ze spiskowcami warszawskimi. Fryderyk polecił Buchholtzowi by nie prowadził żadnych rokowań z nowo ustanowionymi władzami Warszawy zwłaszcza po rewolucji 17 kwietnia. Polecił mu by nie odpowiadał na żadne polskie noty dyplomatyczne, gdyż to mogłoby świadczyć o pośrednim uznaniu nowych władz, a zarazem wywołać' niezadowolenie Rosji. Król pruski w swych żądaniach wobec swego posła w Warszawie poszedł dość daleko i zażądał od niego listy osób z Prus Południowych sympatyzujących z powstańcami. 16 V 1794 r. Fryderyk ponownie zabronił Buchholtzowi nawiązywać rokowań z władzami polskimi, a zwłaszcza z Dzieduszyckim. Obawiał się bardzo by archiwa poselstwa pruskiego nie dostały się w ręce powstańców i polecił posłowi by je spalił. Zwycięstwo pod Szczekocinami bardzo ucieszyło króla pruskiego. Podawał, że Polacy stracili od 1200 do 1300 ludzi, 500 jeńców i 17 dział. Bardzo ostro ocenił odezwę Rady Najwyższej Narodowej opublikowaną po tej bitwie i wkroczeniu Prusaków do Krakowa. Jego zdaniem tego typu odezwa skierowana przeciw Prusom i Rosji może tylko pogorszyć położenie przywódców powstania. Nakazał sporządzić dokładną listę osób związanych z systemem jakobińskim w Warszawie. Fryderyk Wilhelm II przywiązywał ustawicznie dużą rolę do informacji wywiadowczych Buchholtza i nie chciał się zgodzić na to by udał się on na urlop do Karlsbadu. Bardzo ciekawe informacje zawiera korespondencja króla pruskiego z okresu oblężenia Warszawy - np. 5 sierpnia spodziewał się, że Warszawa szybko skapituluje. Gdy doszły do niego wiadomości o powstaniu w Wielkopolsce był głęboko przekonany 0 szybkim uspokojeniu sytuacji. Uważał, że wiadomości napływające z Prus Południowych o rozszerzeniu się powstania są mocno przesadzone. Sądził, że kapitulacja Warszawy doprowadzi skutecznie do uspokojenia „buntowników". Sukces wojsk pruskich z 26 i 27 sierpnia miał również pomóc w tym procesie. Z satysfakcją odnotował wiadomość o upadku Wilna i szybkim zbliżaniu się Rosjan do Wisły. Z zadowoleniem powitał fakt wkroczenia wojsk austriackich do Polski. Bardzo interesował się losem Poznania. Król pruski był niewątpliwie bardzo poważnie zaniepokojony tym, że powstanie w Wielkopolsce wbrew pierwotnym przewidywaniom odnosiło pewne sukcesy. Swoje zaangażowanie militarne w poznańskim wykorzystał jako pretekst do usprawiedliwienia się, że w skutek tego jego armia nie będzie mogła skutecznie pomagać Suworowowi w ostatecznym opanowaniu Warszawy. Trzeba przy/nać, że akcja Madalińskiego 1 Dąbrowskiego mocno niepokoiła Prusaków. Ich sukcesy wpływały bardzo poważnie na pogorszenie nastrojów ówczesnych sfer rządowych w Berlinie. Buchholtz domagał się nawet w związku z tym, aby zastosowano pewne daleko idące represje. Proponował on zatrzymać córkę Ignacego Potockiego, która prze bywała w Hamburgu. Jest znamienne, że nawet po zdobyciu Warszawy przez Suworowa, król pruski nadal ponawiał żądania by Buchholtz przekazywał na bieżąco wiadomości dotyczące działań wojennych i spraw wewnętrznych Polski. Władca Prus okazał się zaciętym wrogiem przywódców powstania a zwłaszcza Ignacego Potockiego i Hugona Kołłątaja. W liście do Buchholtza z 18 VI1794 r. podawał na przykład zmyśloną wiadomość, że Kołłątaj zbiegł z Warszawy z 30 tyś. dukatów i że ma zamiar udać się do Szweq'i. W piśmie do władz lokalnych polecił by pilnie go śledzono i zatrzymano. Wiadomość o kapitulacji Warszawy i ostatecznym zwycięstwie Suworowa wywołała głębokie zadowolenie władcy Prus. Kończyło to insurekcję i zapewniło stopniowe wygasanie walk na terenach zajętych przez Prusaków. Streścił Zbigniew Faruga (który dysponuje pełnym tekstem i udostępnia go wszystkim zainteresowanym). 2. Referat dr hab. Wiesława Kaczanowicza Referat dr hab. Wiesława Kaczanowicza pt. „Regionalizm w ideologii Cesarstwa Rzymskiego lat 235-284" wygłoszony 19.09 1995 roku na XV Zjeździe Historyków w Gdańsku, poruszał kwestię regionalizmu na podstawie znanych nam monet władców Cesarstwa Rzymskiego panujących w latach zawartych w tytule referatu. Do władców tych należeli: Decjusz (249-251), Gallien (253-268), Postumus (260-269), Klaudiusz II Gocki (268270), Kwintyllus (270), Aurelian (270-275), Probus (276-282) oraz Marek Julian (około 284-285). W rzymskim mennictwie cesarskim okresu lat 235-284 wystąpiło 39 emitetów. Przytoczonych 8 cesarzy i uzurpatorów to zaledwie ok. 20,5 % owej globalnej liczby emitetów. W pierwszej części swego referatu autor podkreśla ważność monet dla badań nad różnymi aspektami ideologii państwowej Cesarstwa Rzymskiego. Na poparcie tej tezy autor wysuwa trzy argumenty: - w pierwszym, że monety są źródłem bezpośrednim, - w drugim, że za ich rozpowszechnianiem po całym Imperium, szło propagowanie informacji zawartych na monetach i wreszcie, dzięki temu, iż rzymskich monet używały różne grupy społeczne, miały one na ich świadomość pewien wpływ. Autor pokrótce omawia jakie monety obowiązywały w interesującym go okresie, a następnie przechodzi do omówienia emisji monet za kadencji poszczególnych władców. Kończąc swój referat autor wymienił kilka cech monet związanych z regionalizmem, na które trzeba zwrócić uwagę przy omawianiu tego tematu. Między innymi podkreślił fakt, że spośród kilkudziesięciu władców rzymskich, tylko kilku zamieściło na wybijanych przez siebie monetach motyw regionalny. Także nie wszystkie prowincje należące do Cesarstwa Rzymskiego są na tych monetach przedstawione. Streściła Bożena Czwojdrak III Ogólnopolski Zjazd Historyków - Studentów RP W dniach 6-9 grudnia 1994 r. odbył się we Wrocławiu III Ogólnopolski Zjazd Historyków - Studentów RP. Wzięło w nim udział 208 osób z czternastu uczelni. Nasz Uniwersytet reprezentowała tylko jedna osoba. I nie należy się temu dziwić, gdyż w przeciwieństwie do innych ośrodków akademickich, które swoim delegatom zapewniały zwrot kosztów podróży oraz diety, katowiccy członkowie Koła Studentów mieli do wyboru: albo w ogóle nie wziąć udziału w Zjeździe, albo pokryć wszelkie wydatki z własnej kieszeni. Uroczystego otwarcia Zjazdu dokonał Rektor Uniwersytetu Wrocławskiego prof. dr hab. W. Wrzesiński, a wykład inauguracyjny pt. „Masowe deportacje ludności w ZSRR w latach II wojny światowej" wygłosił prof. dr hab. S. Ciesielski. Po tej ceremonii wstępnej rozpoczęła się praca w grupach roboczych. Było ich pięć: l/ Starożytność i średniowiecze, 2/ W kręgu miast i kronik średniowiecznych, 3/ Historia nowożytna, 4/ Historia XIX i XX wieku, 5/ Historia militarna. W sumie wygłoszono 53 referaty, wśród których znajdowała się praca reprezentanta US1. - koi. Grzegorza Chochorowskiego pt.„Rządy namiestnicze Jana Kropidły w Pannonhalma". Największą popularnością cieszyła się sekcja, w której poruszano sprawy związane ze starożytnością i średniowieczem. Tu też wygłoszono najwięcej rozpraw. Przy czym dominowały tu referaty młodych mediewistów /ze starożytności były tylko dwa/. Dużą uwagę zwróciły na siebie wypowiedzi: A. Studzińskiego z UMCS z Lublina pt. „Spominki o Ciołkach - indoeuropejska tradycja trzech funkcji w tradycji polskiej szlachty" oraz J. Walu- sza z UAM w Poznaniu pt. „Załamanie gospodarcze w okresie wczesnofeudalnym, czyli o pierwszym polskim kryzysie gospodarczym". O ile praca kol. J. Walusza wzbudziła zachwyt swoją rzetelnością a także niekonwencjonalnym, całkiem nowym podejściem do zagadnienia, to referat koi. A Studzińskiego wywołał wręcz burzę, kilkakrotnie - zresztą nieskutecznie - przerywaną przez prowadzących. Audytorium podzieliło się na dwie grupy: podzielających bądź zwalczających założenia tej pracy. Zresztą obie rozprawy wnosiły wiele nowego do historiografii. Było to cechą charakterystyczną referatów wygłoszonych w tej grupie. Żaden nie polegał na streszczeniu jednej książki, tak jak w innych sekcjach. Dlatego śmiało można rzec, iż była to najlepiej przygotowana sekcja. Wśród osób, które wzięły udział w Zjeździe dało się wyróżnić reprezentantów UJ. Włożyli oni sporo pracy, by dobrze przygotować się do wyjazdu. Wystarczyło wysłuchać ich referatów, by się o tym przekonać. Chociaż nie zawsze trzymały się one tematu /np. praca kol. M .Gancarza pt „Plany krucjaty antybizantyjskiej w połowie XII wieku"/, to przyznać trzeba, że np. kol B. Klich musiała poświęcić dużo czasu, by przygotować swój referat pt.„Biblijne wzorce obrazu możnowładztwa w Kronice Polskiej Anonima Galia", dzięki któremu to usiłowała pchnąć polską historiografię na nowe tory. c.d.n. Grzegorz Chochorowski Polska satyra polityczna w okresie walki o tron między Stanisławem Leszczyńskim a Augustem III w latach 1733-1735 Z wojną północną ściśle związane były sprawy polskie. Na mocy traktatu w Altranstadt zawartego 2 X 1706 roku August formalnie zrzekał się tytułu króla Polski, a panem sytuacji stawał się Stanisław Leszczyński. Jednak do czasu, gdyż klęska Karola XII pod Połtawą (1709), położyła kres jego pięcioletniemu królowaniu. Stanisław Leszczyński musiał uchodzić z Ojczyzny, a późniejsza śmierć Karola XII w 1718 roku w dość zagadkowych okolicznościach (jeśli nie morderstwo) pozbawiała go politycznego protektora. Traktat pokojowy w Nystad z 10 IX 1721 r. kończył co prawda wojenną zawieruchę, lecz nie odpędzał czarnych chmur zbierających się nad Rzeczpospolitą. Rosja nie przestawała być silnym krajem po śmierci Piotra I (1725), a władzę sprawowała jego bratanica księżniczka kurlandzka Anna (1730-1740). Prusy pod rządami króla-sierżanta Fryderyka Wilhelma I nie odgrywały jeszcze tak złowróżbnej roli jaką spełniły za Fryderyka II (1740-1786). Sytuacja wewnętrzna Rzeczpospolitej po śmierci Augusta II nadal się komplikuje. Z podmiotu politycznego - jakim była Polska w wieku XVII staje się przedmiotem gry politycznej. Szlachcie polskiej wydawało się, że tak jak dawniej może decydować o sprawach państwa. Drogę do korony Leszczyńskiemu umożliwiła francuska dyplomacja i francuskie pieniądze. Trzeba pamiętać również i o tym, że od 1725 r. jest on teściem króla Ludwika XV, który ożenił się z jego córką Marią Leszczyńską. Główny realizator tego pomysłu ambasador francuski w Warszawie Antoine Felix markiz de Monty wywiązał się ze swego zadania doskonale. Dnia 12 IX 1733 r. o godzinie 16.00 trzynaście tysięcy zgromadzonej na polu elekcyjnym szlachty obrało królem Polski Stanisława Leszczyńskiego. Jednak była to radość krótkotrwała, gdyż do Rzeczpospolitej wkroczyły korpusy rosyjskie, a później saskie. Traktat trzech orłów wydał swoje zatrute owoce. Przy zbrojnym poparciu Rosji 5 X 1733 r. królem Polski został ogłoszony August III Wettin. Przykładem krótkiej acz zjadliwej satyry, która wyrażała polityc/.ną rzeczywistość jest utwór zatytułowany: „Na Elekcyą Augusta III Anno 1733 na Pradze". Utwór ten chce zdyskredytować Augusta III oraz jego sojuszników, a personalnie biskupa poznańskiego Stanisława Józefa Hozjusza, który obwołał królem Wettina: „Dziwować się nie trzeba głupiej nieuwadze/ że w karczmie Elekcyą stanęła na Pradze/ Bo chłopi z Moskalami obierali Sasa / I chłopa Hozyusza mieli za prymasa/ A zapewne chcąc w równey wszystko trzymać parze/ Ukoronują swego Elekta w browarze", Tymczasem król Stanisław wraz ze stronnikami i Montim uchodzi do Gdańska, jedynego miejsca, w którym mógł czuć się bezpiecznie. Wierna mu szlachta nie godzi się z zastanym porządkiem rzeczy. Szlachta województwa sandomierskiego zgromadzona na sejmiku w Opatowie postanowiła zawiązać konfederację nie godząc się na pogwałcenie prawa. Marszałkiem konfederatów sandomierskich zastał obrany Adam Tarło a poszczególni członkowie konfederacji przysięgą zobowiązali się, że: „...całości Oyczyzny, Praw y Wolności Rzeczypospolitey, wolney Elekcyi bronić y własnymi piersiami zastępować będą, przy Dostojeństwie Nayaśnieyszego Króla J.M. Stanisława Pierwszego wolnemi y zgodnemi głosami obranego stawać do ostatnich sił będę...". c. d.n. Jacek Kaniewski Kilka słów o spotkaniu Filipa Kallimacha z rodziną Rytwiańskich Eksperiens, czyli Filip Kallimach to znana postać włoskiego poety i polityka związana ściśle z polskim średniowieczem. A dokładniej pisząc z czasami Kazimierza Jagiellończyka i Jana Olbrachta. Z panowaniem tego pierwszego władcy splatają się losy rodziny Rytwiańskich, którzy dzięki dziadkowi Wojciechowi Jastrzębcowi oraz własnemu talentowi i zdolnościom wyrośli na potężnych panów, piastując najważniejsze urzędy, W tej sytuacji, kiedy po zorganizowaniu i wykryciu zamachu na życie Pawła II i kiedy obarczony przywództwem tego spisku przez swoich uwięzionych towarzyszy, Kallimach po wielu przygodach trafił do Królestwa Polskiego jego spotkanie z Rytwiańskimi było nieuniknione. Utwierdzał go w tym Grzegorz z Sanoka, w którego posiadłości w Dunajowie schronił się przed ścigającymi go wysłannikami Pawła II. Kallimachowi potrzebna była pomoc jakiegoś potężnego pana polskiego, mającego na dworze królewskim znaczne wpływy, który wstawiłby się za nim. Ideal- ny do tej roli okazał się Dersław, najstarszy z braci Rytwiańskich. Wobec tego Filip pisze piękną elegię do starosty sandomierskiego, o tym, że miał sen, który go dręczy. W śnie tym tonie, zalewają go fale wzburzonego morza i nagle - gdy już nie czuje gruntu pod nogami - do wody wskakuje potężny wilk i ratuje go. Prawdopodobnie ów wilk przesądził sprawę, ujęty nim Dersław skutecznie agitował za Kallimachem u króla. Aczkolwiek wcześniej musiał się mocno sprzeciwiać, gdyż w wydanym w 1491 r. tomiku wierszy Filip pomija utwór ku czci Dersława, z zemsty, że tak musiał się poniżyć przed potężnym panem. O wiele lepsze stosunki łączyły Kallimacha z młodszym z braci - Janem, który miał szczęście być dobrym znajomym Piotra z Bnina - przyjaciela poety, dzięki temu uniknął ostrego pióra Filipa. Bożena Czwojdrak Żołnierski pech Gdy zakończyła się I wojna światowa, Duńczycy (i nie tylko oni) uwierzyli w wieczny pokój. Gdy w 1933 r. Hitler doszedł do władzy i niektórzy duńscy politycy zaczęli mówić o dozbrojeniu armii, premier Stamning zapytał; Vad kan det nyttte można by przełożyć na: I o co chodzi?). W październiku 1936 r. lotnictwo duńskie podczas manewrów przez 12 dni obrzucało bombami wycofany ze służby pancernik obrony wybrzeża „Olfert Fischer". Z 386 użytych bomb trafiło w cel 12. Gdy w 1940 r. na polecenie szefa Abwehry, admirała Canarisa, któremu nie podobał się pomysł ataku na Danię i Norwegię, powiadomiono zainteresowanych o planowanej niemieckiej agresji - rząd duński zareagował zakazem kopania okopów wzdłuż granicy i w ogóle robienia czegokolwiek, co Niemcom mogłoby się nie spodobać. Co więcej, dowódca duńskiej marynarki zakazał strzelania do atakujących Niemców chyba, że oni zaczęliby strzelać pierwsi (ale po co mieliby to robić?). Zresztą po wojnie ów admirał miał stanąć przed sądem, ale zmarł. Rankiem 9 IV 1940 r. straż graniczna próbowała powstrzymać dużą ilość umundurowanych ludzi usiłujących bez pozwolenia przekroczyć granicę. Przybysze nie chcieli jednak pokazać paszportów, a strażników było za mało. W tym samym czasie lodołamacz „Hansestadt Danzig" wiozący niemiecki desant do Kopenhagi najpierw minął duński torpedowiec patrolujący przed portem (i nic), potem przepłynął obok pancernika obrony wybrzeża „Peder Skram" (i nic), a wreszcie został oświetlony przez reflektor z fortu Trekoner (i,i,i...nic). Gdy zdziwieni pojawieniem się niezapowiedzianych gości gwardziści królewscy strzegący pałacu Amalienborg, zaczęli na wszelki wypadek strzelać zebrał się duński rząd i...przedstawiciele wojska chcieli walczyć! - ale pod warunkiem, że król opuści Kopenhagę. Król nie chciał. Rząd skapitulował. Garnizon z Roskilde uciekł do Halsingor, załadował się na okręt hydrograficzny „Froya" i udał się do Szwecji. W taki oto sposób ów garnizon i marynarze „Froyi" ratowali honor duńskiej armii i marynarki. W tym czasie Duńczycy wstawali z łóżek i szli do pracy. Pewnie trochę ich dziwił widok obcych ludzi w obcych mundurach, ale w końcu jest tyle innych zmartwień... Tego dnia zginęło 13 Duńczyków, a 23 zostało rannych. Straty niemieckie są trudniejsze do ustalenia. Przyjmuje się liczbę 20 zabitych i rannych. Jeżeli chodzi o samych zabitych to .spotkałem się 7. liczbą ...2 (być może trochę zaniżoną). I oto przechodzimy do głównego zagadnienia. Wojska niemieckie atakujące Danię i armia duńska liczyły razem ładne kilkadziesiąt tysięcy ludzi. Z tego zginęło kilkunastu, a więc niecały promil (0,001) użytych wojsk. Pomyślmy, jakim pechowcem trzeba być, aby się w tej liczbie znaleźć... Aleksander Drozdowski Bośniaccy muzułmanie reliktem czasów Od trzech lat środki masowego przekazu zalewają nas informacjami o wojnie w Bośni i Hercegowinie. Starcia serbsko-muzułmańsko-chorwackie są na porządku dziennym. Jednak mało kto orientuje się w tym, kim są bośniaccy muzułmanie? W Socjalistycznej Federacyjnej Republice Jugosławii bośniackich muzułmanów określało się jako zislamizowanych Serbów i Chorwatów. Obecnie w tzw. Konfederacji Chorwacko-Muzułmańskiej Bośni i Hercegowiny dominują dwie teorie pochodzenia narodu muzułmańskiego. Pierwsza określa ich jako zislamizowanych Chorwatów. Druga jako potomków Bogomilców, sekty która osiedliła się w Bośni w XII w. Z zrozumiałych dla wszystkich względów, obydwie teorie odrzucają możliwość przechodzenia Serbów na islam. Tłumaczone jest to życzliwym stosunkiem Wielkiej Porty do narodu serbskiego, która w 1557 r. wskrzesiła serbski prawosławny patriarchat w Pecu (Kosowo), co miało hamować islamizację Serbów. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Interesujące jest to, że przywilej ten został wydany przez Wielkiego Wezyra Mehmeda Paszę Sokolovici - bośniackiego Serba, ofiarę „daniny krwi", który jako mały chłopiec został wcielony do janczarów. W imperium osmańskim wiele wysokich stanowisk państwowych obsadzonych było przez sturczonych Serbów, a język serbski w kancelarii Wielkiej Porty używany był na drugim miejscu po tureckim. Również dla Serbów zachętą był fakt, że ludność muzułmańska płaciła lżejsze podatki i zwolniona była z „daniny krwi". Nową religię wybierała głównie szlachta, ratując się tym sposobem przed degradacją społeczną. Na przełomie XVII i XVIII wieku doszło do wojny Świętej Ligii z Turcją i związanej z tym Wielkiej Wędrówki Serbów, którzy na czele z patriarchę Arseniuszem, w obawie przed zemstą turecką za wzniecenie powstania, opuścili w latach 1689/90 tereny Kosova. Jedną z konsekwencji tego było przyłączenie patriarchatu serbskiego do konstantynopolitańskiego, co spowodowało hellenizację kościoła serbskiego. Wywołało to kolejną falę masowego przechodzenia Serbów na islam. Nasuwają się również wątpliwości jeżeli chodzi o teorię bogomilską. Pod koniec XII wieku w Bośni rządzonej przez bana Kulina pojawiają się reprezentanci sekty Bogomiłów. Bogomilizm ostro występował przeciwko kościołowi i jego nauce, hierarchii, był zdecydowanym przeciwnikiem porządku feudalnego. W tym czasie Bośnia była pod silnym wpływem katolickich Węgier, ekonomiczne postulaty Bogomiłów spotkały się z silnym poparciem półschrystianizowanego ludu i feudałów bośniackich. W pierwszej połowie XII wieku powstała heretycka organizacja religijna „kościół bośniacki", dzięki czemu Bośnia otrzymała miano jedynego w Europie państwa heretyckiego. Na teren Bośni z polecenia zarówno papieża rzymskiego jak i patriarchy konstantynopolitańskiego urządzano krucjaty. Mimo tego w chwili podboju Bośni i Hercegowiny przez Turków większość jej ludności była wyznania bogomilskiego. Chrześcijańskie krucjaty i opozycja do kościoła zachęcały bogomilców do przejścia na islam. Według wielu historyków jedną z przyczyn przechodzenia Bogomilców na islam było podobieństwo obu religii, a szczególnie brak hierarchii kościelnej. Jednak samo przechodzenie Bogomilców na islam nie kwestionuje obecności w tym procesie Serbów. Nasuwa się pytanie - jaki substrat etniczny był nośnikiem bośniackiego bogomilizmu. Na pewno nie byli to tylko Chorwaci. W IX wieku większość Bośni była zamieszkana przez serbskie plemiona wchodzące w skład związku Serbów Zagórskich. Hercegowina w tym czasie zamieszkana była przez serbskie plemiona Triebian i Zahumlan, które tworzyły odrębny organizm państwowy. Natomiast północno-zachodnia Bośnia i Posawina związane były z Chorwacją. Na terenie Serbii Zagorskiej jak i Hercegowinie, Chorwaci pojawili się dopiero w X wieku. Bogomilizm rozwijał się również w rdzennej Serbii (tzw. Raszce), gdzie dzisiaj większość ludności to muzułmanie. Region ten dzisiaj nazywany jest Sandzakiem Novi Pazar i choć nie jest terenem Bośni i Hercegowiny to jego muzułmańska ludność określana jest jako naród bośniacko-muzułmański. Patrząc z dystansu na różne purystyczne i nie pozbawione szowinizmu teorie genezy narodu bośniacko-muzułmańskiego najbardziej trafna wydaje się teoria głoszona w byłej SFR Jugosławii, w której po II wojnie światowej marszałek Tito jugosłowiańskim muzułmanom nadał status narodu. Narodu, któremu dzisiaj odmawia się państwowości i należnego mu miejsca w Europie. Piotr Żurek Polski komandos Mało kto zna postać podpułkownika Władysława Smrokowskiego, a przecież to bardzo ciekawa sylwetka żołnierza i człowieka, która niewątpliwie zaintryguje Was swym niezwykle interesującym życiem. Urodzony 25 X 1909 r. w Krakowie z ojca Józefa i matki Anieli z domu Jakubiec, w 1928 r. ukończył IV Gimnazjum w Krakowie. Następnie przez, rok studiuje na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale w 1929 r. porzucił go i wstąpił do Szkoły Podchorążych Piechoty w Ostrowie-Komorowie, którą ukończył w 1932 r. i otrzymał przydział służbowy do 3 Pułku Strzelców Podhalańskich w Bielsku. W 1935 r. zostaje przeniesiony na stanowisko instruktora do Szkoły Podchorążych Rezerwy przy 4 Pułku Strzelców Podhalańskich w Cieszynie, który wchodził w skład 21 Dywizji Piechoty Górskiej. W Szkole Podchorążych aż do 1939 r. szkoli i wycho- wuje przyszłych oficerów rezerwy 21 DPG. Wrzesień zastaje go na stanowisku zastępcy komendanta szkoły. Następnie jako porucznik dowodził 8 kompanią strzelecką i 3 kompanią ckm w 4 PSP. Brał udział we wszystkich walkach pułku, a specjalnie się odznaczył w czasie natarcia 3 batalionu na most i hród na Dunajcu koło Biskupic. W czasie bitwy pod Koziejówką nacierał na czele dwóch kompanii na przeważające siły wroga. Po nieudanych walkach pod Ulowem i Tomaszowem Lubelskim w dniu 25 września zebrał trzy rozproszone kompanie pod swoją komendą i próbował przebić się za San. Kilka ataków nie dało efektu i oddział podzielił się na grupy. Prowadząc najliczniejszą z nich przekroczył granicę węgierską 28 września. Dowódca 4 PSP wystawił wniosek na przyznanie Smrokowskiemu Virtuti Militari, ale w związku z ówczesną sytuacją wniosek nie mógł trafić do odpowiednich władz. Poprzez Węgry dociera do Francji, gdzie 3 V 1940 r. zostaje awansowany do stopnia kapitana. W kampanii francuskiej bierze udział we wszystkich walkach 3 Śląskiego Pułku l Dywizji Grenadierów i pełni służbę w sztabie tego pułku. Po wykonaniu rozkazu „4444" (rozproszenia się oddziałów) przedziera się na południe do strefy nieokupowanej. Po drodze zostaje ciężko ranny w nogę podczas starcia z patrolem niemieckim, jednak żołnierze przenoszą go w bezpieczne miejsce. Smrokowskiemu grozi gangrena oraz niewola, ale z pomocą wiernych mu żołnierzy dociera do Lyonu, a stamtąd po wyleczeniu przez Hiszpanię i Portugalię dociera do Wielkiej Brytanii. Za kampanię francuską gen. Duch przedstawia go do odznaczenia orderem Virtuti Militari, V klasy, który tym razem zostaje mu nadany (otrzymuje także francuski Croix de Guerre). W 1941 r. wchodzi w skład misji wojskowej gen. Ducha w Windsor w Kanadzie, która organizowała pobór Polaków zamieszkałych w Kanadzie do Wojska Polskiego. Po fiasku misji wraca do Wielkiej Brytanii i służy w 2 batalionie l Brygady Strzelców. W sierpniu 1942 r. kapitan Smrokowski zostaje dowódcą l Samodzielnej Kompanii „Commando", szkoli ją i przygotowuje do akcji. Kompania wchodzi w skład 10 Międzyalianckiego Zgrupowania Commando jako 6 kompania. Po przeszkoleniu jednostka ta wraz ze swym dowódcą została uznana za jedyną spośród kompanii 10 MZC gotową do akcji i w dniu 5 X 1943 r. żegnana przez Naczelnego Wodza gen. Kazimierza Sosnkowskiego popłynęła do Algieru, gdzie przez 2 miesiące była szkolona w trudnych warunkach terenowych. Następnie została przerzucona do Tarentu i weszła w skład 2 Special Service Brigade (brytyjskich oddziałów Commando), po czym objęła górski odcinek w środkowych Abruzzach. c.d.n. Piotr Werner Powstania i „powstanka” Wiosną 1944 r. wybucha powstanie narodowe we Francji. Tamtejszy ruch oporu jest już w pełnym rozkwicie - w 1942 r. utworzono Armię Podziemną, w lutym 1944 FFI (Forces Francaises de 1'Interieur) - Francuskie Siły Wewnętrzne, a Francuska Partia Komunistyczna działała już przed wojną, więc konspiracja to dla niej nie nowość (wciągano w to ludzi z obozowisk maquis). Akcje zbrojne ruchu oporu przybierały na sile - organizowano strajki, masowe manifestacje w ważniejsze święta narodowe, później atakowano garnizony niemieckie i wysadzano pociągi. Powołanie FFI stworzyło formalne ramy zjednoczenia sił zbrojnych, jednakże poszczególne organizacje, oddziały partyzanckie czy też zgrupowania maquis starały się utrzymać maksymalną autonomię. Organa planowania wojskowego de Gaulle'a opracowały koncepcję użycia sił podziemia w okresie wyzwolenia. Francuskie władze wojskowe w Londynie poleciły utworzenie w okresie przedpowstaniowym dużych zgrupowań maąuis w rejonach alpejskich i pirenejskich - winne były one atakować wycofującego się nieprzyjaciela oraz zapewnić samodzielne wyzwolenie możliwie największych obszarów kraju. Jednakże Niemcy szybko likwidowali te placówki i narzucona przez Londyn metoda koncentracji okazała się błędem. Walka podziemna przybiera na sile. Zaczęto stosować - na co zwracam szczególną uwagę - kontrterror: rozstrzeliwanie jeńców niemieckich w przypadku stosowania przez wroga krwawych represji. Celem ataków ruchu oporu staje się kolej. W końcu nadchodzi 6 VI 1944 r. - akcja „Overlord", dzień „J" i wybuch powstania narodowego. Liczne departamenty zostały wyzwolone, ale niestety bez Paryża. Niemcy chcieli go utrzymać jak najdłużej, tym bardziej, że alianci nie mieli w planach zdobycia miasta - zakładali otoczenie go i wyzwolenie za jakieś 4 miesiące od operacji „Overlord". Jasne jest, że w takim wypadku paryżanie chcieli wyzwolić się sami. Jednakże przywódcy ruchu oporu mieli na ten temat różne zdania - Rząd Tymczasowy (23 VI) na czele z delegatem de Gaulle'a - A. Parodiem był przeciwny powstaniu uważając, że jest skazane na klęskę, natomiast Paryski Komitet Wyzwolenia A. Tolleta uważał, że tylko szybki wybuch powstania stanie na drodze Niemcom, którzy chcą przekształcić Paryż w silny węzeł oporu na linii Sekwany. Obawiano się także aby władzy w Paryżu nie przejęło Resistanse (Krajowa Rada Ruchu Oporu utworzona 27 V 1942 r. przez Jeana Moulina) będące pod silnym wpływem komunistów. Okręg FFI przystąpił do przygotowania powstania. 10 sierpnia wybuchł strajk generalny kolejowego węzła paryskiego, a 14 sierpnia wyszło na ulicę pod trójkolorowymi sztandarami tysiące paryżan. FFI odcięło drogi prowadzące do Paryża - 18 VIII Paryski Komitet Wyzwolenia proklamował powstanie. c.d.n. Bożena Czwojdrak Adres Redakcji: Instytut Historii Uniwersytetu Śląskiego, ul. Bankowa 11, 40-007 Katowice Redaguje zespół: Bożena Czwojdrak, Zbigniew Faruga, Bartek Kamiński, /red. naczelny/ Miłosz Omastka, Wojtek Płosa Skład: Bożena Czwojdrak, Piotr Greiner Łamanie: Zbigniew Kantyka