Biuletyn Historyczny

Transkrypt

Biuletyn Historyczny
Biuletyn Historyczny
NR 4 (II) - ORGAN STUDENCKIEGO KOŁA NAUKOWEGO HISTORYKÓW UŚL. - KATOWICE - MARZEC 1995
Apel
DZIŚ W NUMERZE:
Szukamy następców. Tak krótko możemy określić priorytetowe zadanie, które
ostatnio sobie postawiliśmy. Nikt nie jest wieczny, Niedługo już będziemy goście
w murach szanownego wydziału.
Jeżeli masz ciekawe pomysły. Chcesz się „pobawić" w dziennikarza, reportera,
publicystę zgłoś się do naszego Biuletynu. Ze swej strony przyrzekamy, że żaden
ciekawy pomysł nie zostanie przez nas pominięty, ani zapomniany. Zapraszamy
również do współpracy w Studenckim Kole Naukowym Historyków, gdzie czeka na
Was ciekawa oferta programowa.
Nie stój, nie czekaj, DZIAŁAJ.
Zarząd Koła.
Podziękowanie:
Studenckie Koło Naukowe Historyków w tym miejscu chce podziękować Panu
Dziekanowi WNS prof. dr hab. Janowi Iwankowi za życzliwość i wsparcie finansowe,
bez którego nasz Biuletyn nie mógłby się ukazywać.
Zjazd historyków w
Gdańsku - część 2
•
Relacja z III
Ogólnopolskiego Zjazdu Kół
Historyków
•
polskiej satyrze politycznej w latach 1733-1735
•
•
Filipie Kallimachu
•
Żołnierski pech
•
muzułmanach w Bośni
•
Polski komandos
•
Powstania i powstanka
Zjazd historyków w Gdańsku - część 2
1. Referat prof. dr hab. Henryka Kocója
Dnia 21.09.1994 r. na Zjeździe Historyków Polskich w Gdańsku prof. dr hab.
Henryk Kocój wygłosił referat pt. „Stosunek Prus do powstania kościuszkowskiego w świetle korespondencji Fryderyka
Wielkiego z posłem pruskim w Warszawie Ludwikiem Buchholtzem". Niewątpliwie referat ten obrazuje zainteresowania Profesora problemem międzynarodowej sytuacji polskich zrywów powstańczych w XVIII i XIX wieku i stosunku
europejskich mocarstw do tychże. Tekst
ten przybliża nam postawę króla Prus wobec insurekcji i zmiany w jego działaniach, jakie nastąpiły wraz z rozwojem sytuacji w Rzeczpospolitej. Obrazuje
również rolę posła pruskiego Buchholtza
jako głównego źródła informacji o działaniach wojennych, sytuacji politycznej
i konfliktach wewnątrz powstania. Poniższy tekst, niestety z powodu szczupłości
naszego wydawnictwa, stanowi skrót
większej całości.
Nie ulega wątpliwości, że stosunek Prus
do powstania kościuszkowskiego
a zwłaszcza ich rola w czasie bitwy pod
Szczekocinami, zajęcie przez wojska pruskie Krakowa, udział Fryderyka Wilhelma
II w oblężeniu Warszawy i powstanie
wielkopolskie są faktami w głównych zarysach dobrze znanymi. Stosunkowo słabo zbadana jest rola dyplomacji pruskiej
w Berlinie i bilateralne stosunki pruskorosyjskie, czy prusko-austriackie w czasie
powstania. Dzięki przebadaniu większości listów Fryderyka Wilhelma II skierowanych do Buchholtza, możemy prześledzić
dokładnie główne zarysy polityki pruskiej
wobec Polski w poszczególnych etapach
powstania. Szczekociny i odstąpienie od
oblężenia Warszawy stanowią wyraźną
cezurę w polityce i strategii Prus. Opinie
Fryderyka Wilhelma II zawarte w jego listach o przywódcach powstania i szansach
Polaków, o ich rachubach na pomoc zagraniczną w pewnym sensie wzbogacają
naszą wiedzę o powstaniu. Dlatego też
warto do nich sięgać by zrozumieć w jak
beznadziejnej sytuacji Polacy podjęli swą
nierówną walkę. Listy te wskazują nam
również jak wielki wysiłek podjęły Prusy
wspólnie z Rosją w celu ostatecznego stłumienia powstania i przygotowania podstaw pod ostateczny rozbiór Polski,
Było oczywistym, że między Berlinem
a Petersburgiem na początku 1794 r. panowała stała nieufność. Dla króla pruskiego
polityka Rosji wobec głównych problemów europejskich ciągle przedstawiała
się zagadkowo. Dlatego też Buchholtz otrzymał polecenie za pośrednictwem polityków i generałów rosyjskich uzyskiwać
informacje na temat przygotowań wojennych Rosji. Jak miało wynikać z depeszy Fryderyka do Buchholtza z początku lutego 1794 r.- nic nie wskazywało na to, że
dojdzie do wybuchu powstania w Polsce.
Katarzyna II była zadowolona z upokarzającej polityki jaką prowadził ówczesny
rząd polski. Króla pruskiego interesował
również rozwój bilateralnych stosunków
rosyjsko-tureckich i możliwość wojny
między tymi państwami. Interesowały go także dane dotyczące
zaborczej polityki Austrii wobec Turcji na tle jej dotychczasowych
niepowodzeń w wojnie z Francją. Fryderyk Wilhelm II z niesłabnącym zainteresowaniem śledził rozwój wewnętrznych spraw w
Polsce. Zastanawiał się nad konsekwencjami marszu Madalińskiego. Specjalnie oburzał go fakt pogwałcenia terytorium
pruskiego przez ten oddział. Fryderyk był bardzo zaniepokojony
doniesieniami o panującym w Polsce wzburzeniu. Winą za to
obciążał generała Igelstroema, który nie zapobiegł tym wydarzeniom. Trafnie przewidywał, że Imperatorowa Rosji nie będzie
zadowolona z poczynań swojego generała. W związku z tym
król pruski rozpoczął koncentracje odpowiednich sił wojskowych. Bezpośrednio po otrzymaniu depeszy Buchholtza z 29
marca z wiadomością o proklamowaniu w Krakowie powstania,
król pruski wyraził pogląd, zgodny zresztą z wolą Igelstroema.
by dwa dwory, pruski i rosyjski, porozumiały się jak najszybciej
ze sobą i starały się zdusić zło w zarodku. Fryderyk oceniając
krakowski manifest powstańczy Kościuszki wyraził pogląd, że
proklamowane w nim zasady równości i niepodległości są wprowadzone na wzór Rewolucji Francuskiej, stanowiąc wyjątkowe
niebezpieczeństwo dla panującego porządku. Król pruski sądził,
że z klęski Tormasowa pod Racławicami należy wyciągnąć właściwą nauczkę. Na przyszłość powinno się uzgadniać wszelkie
działania wojskowe między Rosją a Prusami. W swej depeszy z
13 kwietnia Fryderyk wskazywał na to, że zwycięstwo Polaków
pobudzi odwagę powstańców, wzmocni ich fanatyzm i powiększy silę ich stronnictw. Trzeba przyznać, że Fryderyk Wilhelm J ł w sprawie propozycji Igelstroema odnośnie zajęcia przez
Prusaków Krakowa, a także wkroczenia do krakowskiego i sandomierskiego wypowiedział się negatywnie. Nie chciał on niepotrzebnie zadrażniać stosunków z Austrią i zdawał sobie sprawę,
że tereny te w przyszłości przypadną właśnie Austrii. Fryderyk
pilnie zwracał uwagę na pobyt Ignacego Potockiego, Kołłątaja,
Weysenhoffa i Zajączka w Dreźnie i domagał się od Buchholtza
stałych raportów na temat ich kontaktów ze spiskowcami warszawskimi. Fryderyk polecił Buchholtzowi by nie prowadził żadnych rokowań z nowo ustanowionymi władzami Warszawy
zwłaszcza po rewolucji 17 kwietnia. Polecił mu by nie odpowiadał
na żadne polskie noty dyplomatyczne, gdyż to mogłoby świadczyć o pośrednim uznaniu nowych władz, a zarazem wywołać'
niezadowolenie Rosji. Król pruski w swych żądaniach wobec
swego posła w Warszawie poszedł dość daleko i zażądał od
niego listy osób z Prus Południowych sympatyzujących z powstańcami. 16 V 1794 r. Fryderyk ponownie zabronił Buchholtzowi
nawiązywać rokowań z władzami polskimi, a zwłaszcza z Dzieduszyckim. Obawiał się bardzo by archiwa poselstwa pruskiego
nie dostały się w ręce powstańców i polecił posłowi by je spalił.
Zwycięstwo pod Szczekocinami bardzo ucieszyło króla pruskiego. Podawał, że Polacy stracili od 1200 do 1300 ludzi, 500 jeńców
i 17 dział. Bardzo ostro ocenił odezwę Rady Najwyższej Narodowej opublikowaną po tej bitwie i wkroczeniu Prusaków do Krakowa. Jego zdaniem tego typu odezwa skierowana przeciw Prusom
i Rosji może tylko pogorszyć położenie przywódców powstania.
Nakazał sporządzić dokładną listę osób związanych z systemem
jakobińskim w Warszawie. Fryderyk Wilhelm II przywiązywał
ustawicznie dużą rolę do informacji wywiadowczych Buchholtza
i nie chciał się zgodzić na to by udał się on na urlop do Karlsbadu.
Bardzo ciekawe informacje zawiera korespondencja króla pruskiego z okresu oblężenia Warszawy - np. 5 sierpnia spodziewał
się, że Warszawa szybko skapituluje. Gdy doszły do niego wiadomości o powstaniu w Wielkopolsce był głęboko przekonany
0 szybkim uspokojeniu sytuacji. Uważał, że wiadomości napływające z Prus Południowych o rozszerzeniu się powstania są
mocno przesadzone. Sądził, że kapitulacja Warszawy doprowadzi skutecznie do uspokojenia „buntowników". Sukces wojsk
pruskich z 26 i 27 sierpnia miał również pomóc w tym procesie.
Z satysfakcją odnotował wiadomość o upadku Wilna i szybkim
zbliżaniu się Rosjan do Wisły. Z zadowoleniem powitał fakt
wkroczenia wojsk austriackich do Polski. Bardzo interesował się
losem Poznania. Król pruski był niewątpliwie bardzo poważnie
zaniepokojony tym, że powstanie w Wielkopolsce wbrew pierwotnym przewidywaniom odnosiło pewne sukcesy. Swoje zaangażowanie militarne w poznańskim wykorzystał jako pretekst do
usprawiedliwienia się, że w skutek tego jego armia nie będzie
mogła skutecznie pomagać Suworowowi w ostatecznym opanowaniu Warszawy. Trzeba przy/nać, że akcja Madalińskiego
1 Dąbrowskiego mocno niepokoiła Prusaków. Ich sukcesy wpływały bardzo poważnie na pogorszenie nastrojów ówczesnych
sfer rządowych w Berlinie. Buchholtz domagał się nawet
w związku z tym, aby zastosowano pewne daleko idące represje.
Proponował on zatrzymać córkę Ignacego Potockiego, która prze
bywała w Hamburgu. Jest znamienne, że nawet po zdobyciu
Warszawy przez Suworowa, król pruski nadal ponawiał żądania
by Buchholtz przekazywał na bieżąco wiadomości dotyczące
działań wojennych i spraw wewnętrznych Polski. Władca Prus
okazał się zaciętym wrogiem przywódców powstania a zwłaszcza Ignacego Potockiego i Hugona Kołłątaja. W liście do Buchholtza z 18 VI1794 r. podawał na przykład zmyśloną wiadomość, że
Kołłątaj zbiegł z Warszawy z 30 tyś. dukatów i że ma zamiar udać
się do Szweq'i. W piśmie do władz lokalnych polecił by pilnie go
śledzono i zatrzymano. Wiadomość o kapitulacji Warszawy i ostatecznym zwycięstwie Suworowa wywołała głębokie zadowolenie władcy Prus. Kończyło to insurekcję i zapewniło stopniowe
wygasanie walk na terenach zajętych przez Prusaków.
Streścił Zbigniew Faruga (który dysponuje pełnym
tekstem i udostępnia go wszystkim zainteresowanym).
2. Referat dr hab. Wiesława Kaczanowicza
Referat dr hab. Wiesława Kaczanowicza pt. „Regionalizm w ideologii Cesarstwa Rzymskiego lat 235-284" wygłoszony 19.09
1995 roku na XV Zjeździe Historyków w Gdańsku, poruszał
kwestię regionalizmu na podstawie znanych nam monet władców Cesarstwa Rzymskiego panujących w latach zawartych
w tytule referatu. Do władców tych należeli: Decjusz (249-251),
Gallien (253-268), Postumus (260-269), Klaudiusz II Gocki (268270), Kwintyllus (270), Aurelian (270-275), Probus (276-282) oraz
Marek Julian (około 284-285). W rzymskim mennictwie cesarskim
okresu lat 235-284 wystąpiło 39 emitetów. Przytoczonych 8 cesarzy i uzurpatorów to zaledwie ok. 20,5 % owej globalnej liczby
emitetów.
W pierwszej części swego referatu autor podkreśla ważność
monet dla badań nad różnymi aspektami ideologii państwowej
Cesarstwa Rzymskiego. Na poparcie tej tezy autor wysuwa trzy
argumenty: - w pierwszym, że monety są źródłem bezpośrednim,
- w drugim, że za ich rozpowszechnianiem po całym Imperium,
szło propagowanie informacji zawartych na monetach i wreszcie,
dzięki temu, iż rzymskich monet używały różne grupy społeczne,
miały one na ich świadomość pewien wpływ. Autor pokrótce
omawia jakie monety obowiązywały w interesującym go okresie,
a następnie przechodzi do omówienia emisji monet za kadencji
poszczególnych władców. Kończąc swój referat autor wymienił
kilka cech monet związanych z regionalizmem, na które trzeba
zwrócić uwagę przy omawianiu tego tematu. Między innymi
podkreślił fakt, że spośród kilkudziesięciu władców rzymskich,
tylko kilku zamieściło na wybijanych przez siebie monetach
motyw regionalny. Także nie wszystkie prowincje należące do
Cesarstwa Rzymskiego są na tych monetach przedstawione.
Streściła Bożena Czwojdrak
III Ogólnopolski Zjazd Historyków - Studentów RP
W dniach 6-9 grudnia 1994 r. odbył się we Wrocławiu III
Ogólnopolski Zjazd Historyków - Studentów RP. Wzięło w nim
udział 208 osób z czternastu uczelni. Nasz Uniwersytet reprezentowała tylko jedna osoba. I nie należy się temu dziwić, gdyż
w przeciwieństwie do innych ośrodków akademickich, które
swoim delegatom zapewniały zwrot kosztów podróży oraz diety,
katowiccy członkowie Koła Studentów mieli do wyboru: albo
w ogóle nie wziąć udziału w Zjeździe, albo pokryć wszelkie
wydatki z własnej kieszeni. Uroczystego otwarcia Zjazdu dokonał Rektor Uniwersytetu Wrocławskiego prof. dr hab. W. Wrzesiński, a wykład inauguracyjny pt. „Masowe deportacje ludności
w ZSRR w latach II wojny światowej" wygłosił prof. dr hab. S.
Ciesielski. Po tej ceremonii wstępnej rozpoczęła się praca w grupach roboczych. Było ich pięć: l/ Starożytność i średniowiecze,
2/ W kręgu miast i kronik średniowiecznych, 3/ Historia nowożytna, 4/ Historia XIX i XX wieku, 5/ Historia militarna.
W sumie wygłoszono 53 referaty, wśród których znajdowała się
praca reprezentanta US1. - koi. Grzegorza Chochorowskiego
pt.„Rządy namiestnicze Jana Kropidły w Pannonhalma". Największą popularnością cieszyła się sekcja, w której poruszano
sprawy związane ze starożytnością i średniowieczem. Tu też
wygłoszono najwięcej rozpraw. Przy czym dominowały tu referaty młodych mediewistów /ze starożytności były tylko dwa/.
Dużą uwagę zwróciły na siebie wypowiedzi: A. Studzińskiego
z UMCS z Lublina pt. „Spominki o Ciołkach - indoeuropejska
tradycja trzech funkcji w tradycji polskiej szlachty" oraz J. Walu-
sza z UAM w Poznaniu pt. „Załamanie gospodarcze w okresie
wczesnofeudalnym, czyli o pierwszym polskim kryzysie gospodarczym". O ile praca kol. J. Walusza wzbudziła zachwyt swoją
rzetelnością a także niekonwencjonalnym, całkiem nowym podejściem do zagadnienia, to referat koi. A Studzińskiego wywołał
wręcz burzę, kilkakrotnie - zresztą nieskutecznie - przerywaną
przez prowadzących. Audytorium podzieliło się na dwie grupy:
podzielających bądź zwalczających założenia tej pracy. Zresztą
obie rozprawy wnosiły wiele nowego do historiografii. Było to
cechą charakterystyczną referatów wygłoszonych w tej grupie.
Żaden nie polegał na streszczeniu jednej książki, tak jak w innych
sekcjach. Dlatego śmiało można rzec, iż była to najlepiej przygotowana sekcja. Wśród osób, które wzięły udział w Zjeździe dało
się wyróżnić reprezentantów UJ. Włożyli oni sporo pracy, by
dobrze przygotować się do wyjazdu. Wystarczyło wysłuchać ich
referatów, by się o tym przekonać. Chociaż nie zawsze trzymały
się one tematu /np. praca kol. M .Gancarza pt „Plany krucjaty
antybizantyjskiej w połowie XII wieku"/, to przyznać trzeba, że
np. kol B. Klich musiała poświęcić dużo czasu, by przygotować
swój referat pt.„Biblijne wzorce obrazu możnowładztwa w Kronice Polskiej Anonima Galia", dzięki któremu to usiłowała
pchnąć polską historiografię na nowe tory.
c.d.n.
Grzegorz Chochorowski
Polska satyra polityczna w okresie walki o tron między
Stanisławem Leszczyńskim a Augustem III w latach 1733-1735
Z wojną północną ściśle związane były sprawy polskie. Na
mocy traktatu w Altranstadt zawartego 2 X 1706 roku August
formalnie zrzekał się tytułu króla Polski, a panem sytuacji stawał
się Stanisław Leszczyński. Jednak do czasu, gdyż klęska Karola
XII pod Połtawą (1709), położyła kres jego pięcioletniemu królowaniu. Stanisław Leszczyński musiał uchodzić z Ojczyzny,
a późniejsza śmierć Karola XII w 1718 roku w dość zagadkowych
okolicznościach (jeśli nie morderstwo) pozbawiała go politycznego protektora. Traktat pokojowy w Nystad z 10 IX 1721 r. kończył
co prawda wojenną zawieruchę, lecz nie odpędzał czarnych
chmur zbierających się nad Rzeczpospolitą. Rosja nie przestawała
być silnym krajem po śmierci Piotra I (1725), a władzę sprawowała jego bratanica księżniczka kurlandzka Anna (1730-1740).
Prusy pod rządami króla-sierżanta Fryderyka Wilhelma I nie
odgrywały jeszcze tak złowróżbnej roli jaką spełniły za Fryderyka II (1740-1786). Sytuacja wewnętrzna Rzeczpospolitej po
śmierci Augusta II nadal się komplikuje. Z podmiotu politycznego - jakim była Polska w wieku XVII staje się przedmiotem gry
politycznej. Szlachcie polskiej wydawało się, że tak jak dawniej
może decydować o sprawach państwa. Drogę do korony Leszczyńskiemu umożliwiła francuska dyplomacja i francuskie pieniądze. Trzeba pamiętać również i o tym, że od 1725 r. jest on
teściem króla Ludwika XV, który ożenił się z jego córką Marią
Leszczyńską. Główny realizator tego pomysłu ambasador francuski w Warszawie Antoine Felix markiz de Monty wywiązał się
ze swego zadania doskonale. Dnia 12 IX 1733 r. o godzinie 16.00
trzynaście tysięcy zgromadzonej na polu elekcyjnym szlachty
obrało królem Polski Stanisława Leszczyńskiego. Jednak była to
radość krótkotrwała, gdyż do Rzeczpospolitej wkroczyły korpusy rosyjskie, a później saskie. Traktat trzech orłów wydał swoje
zatrute owoce. Przy zbrojnym poparciu Rosji 5 X 1733 r. królem
Polski został ogłoszony August III Wettin.
Przykładem krótkiej acz zjadliwej satyry, która wyrażała polityc/.ną rzeczywistość jest utwór zatytułowany: „Na Elekcyą Augusta III Anno 1733 na Pradze". Utwór ten chce zdyskredytować
Augusta III oraz jego sojuszników, a personalnie biskupa poznańskiego Stanisława Józefa Hozjusza, który obwołał królem
Wettina: „Dziwować się nie trzeba głupiej nieuwadze/ że w karczmie Elekcyą stanęła na Pradze/ Bo chłopi z Moskalami obierali
Sasa / I chłopa Hozyusza mieli za prymasa/ A zapewne chcąc
w równey wszystko trzymać parze/ Ukoronują swego Elekta
w browarze",
Tymczasem król Stanisław wraz ze stronnikami i Montim uchodzi do Gdańska, jedynego miejsca, w którym mógł czuć się bezpiecznie. Wierna mu szlachta nie godzi się z zastanym porządkiem rzeczy. Szlachta województwa sandomierskiego zgromadzona na sejmiku w Opatowie postanowiła zawiązać konfederację nie godząc się na pogwałcenie prawa. Marszałkiem konfederatów sandomierskich zastał obrany Adam Tarło a poszczególni członkowie konfederacji przysięgą zobowiązali się, że:
„...całości Oyczyzny, Praw y Wolności Rzeczypospolitey, wolney
Elekcyi bronić y własnymi piersiami zastępować będą, przy Dostojeństwie Nayaśnieyszego Króla J.M. Stanisława Pierwszego
wolnemi y zgodnemi głosami obranego stawać do ostatnich sił
będę...".
c. d.n.
Jacek Kaniewski
Kilka słów o spotkaniu Filipa Kallimacha z rodziną Rytwiańskich
Eksperiens, czyli Filip Kallimach to znana postać włoskiego
poety i polityka związana ściśle z polskim średniowieczem.
A dokładniej pisząc z czasami Kazimierza Jagiellończyka i Jana
Olbrachta. Z panowaniem tego pierwszego władcy splatają się
losy rodziny Rytwiańskich, którzy dzięki dziadkowi Wojciechowi Jastrzębcowi oraz własnemu talentowi i zdolnościom wyrośli
na potężnych panów, piastując najważniejsze urzędy, W tej sytuacji, kiedy po zorganizowaniu i wykryciu zamachu na życie
Pawła II i kiedy obarczony przywództwem tego spisku przez
swoich uwięzionych towarzyszy, Kallimach po wielu przygodach trafił do Królestwa Polskiego jego spotkanie z Rytwiańskimi
było nieuniknione. Utwierdzał go w tym Grzegorz z Sanoka,
w którego posiadłości w Dunajowie schronił się przed ścigającymi go wysłannikami Pawła II. Kallimachowi potrzebna była
pomoc jakiegoś potężnego pana polskiego, mającego na dworze
królewskim znaczne wpływy, który wstawiłby się za nim. Ideal-
ny do tej roli okazał się Dersław, najstarszy z braci Rytwiańskich.
Wobec tego Filip pisze piękną elegię do starosty sandomierskiego, o tym, że miał sen, który go dręczy. W śnie tym tonie, zalewają
go fale wzburzonego morza i nagle - gdy już nie czuje gruntu pod
nogami - do wody wskakuje potężny wilk i ratuje go. Prawdopodobnie ów wilk przesądził sprawę, ujęty nim Dersław skutecznie
agitował za Kallimachem u króla. Aczkolwiek wcześniej musiał
się mocno sprzeciwiać, gdyż w wydanym w 1491 r. tomiku
wierszy Filip pomija utwór ku czci Dersława, z zemsty, że tak
musiał się poniżyć przed potężnym panem. O wiele lepsze stosunki łączyły Kallimacha z młodszym z braci - Janem, który miał
szczęście być dobrym znajomym Piotra z Bnina - przyjaciela
poety, dzięki temu uniknął ostrego pióra Filipa.
Bożena Czwojdrak
Żołnierski pech
Gdy zakończyła się I wojna światowa, Duńczycy (i nie tylko oni)
uwierzyli w wieczny pokój. Gdy w 1933 r. Hitler doszedł do
władzy i niektórzy duńscy politycy zaczęli mówić o dozbrojeniu
armii, premier Stamning zapytał; Vad kan det nyttte można by
przełożyć na: I o co chodzi?). W październiku 1936 r. lotnictwo
duńskie podczas manewrów przez 12 dni obrzucało bombami
wycofany ze służby pancernik obrony wybrzeża „Olfert Fischer".
Z 386 użytych bomb trafiło w cel 12. Gdy w 1940 r. na polecenie
szefa Abwehry, admirała Canarisa, któremu nie podobał się
pomysł ataku na Danię i Norwegię, powiadomiono zainteresowanych o planowanej niemieckiej agresji - rząd duński zareagował zakazem kopania okopów wzdłuż granicy i w ogóle robienia
czegokolwiek, co Niemcom mogłoby się nie spodobać. Co więcej,
dowódca duńskiej marynarki zakazał strzelania do atakujących
Niemców chyba, że oni zaczęliby strzelać pierwsi (ale po co
mieliby to robić?). Zresztą po wojnie ów admirał miał stanąć
przed sądem, ale zmarł. Rankiem 9 IV 1940 r. straż graniczna
próbowała powstrzymać dużą ilość umundurowanych ludzi usiłujących bez pozwolenia przekroczyć granicę. Przybysze nie
chcieli jednak pokazać paszportów, a strażników było za mało.
W tym samym czasie lodołamacz „Hansestadt Danzig" wiozący
niemiecki desant do Kopenhagi najpierw minął duński torpedowiec patrolujący przed portem (i nic), potem przepłynął obok
pancernika obrony wybrzeża „Peder Skram" (i nic), a wreszcie
został oświetlony przez reflektor z fortu Trekoner (i,i,i...nic). Gdy
zdziwieni pojawieniem się niezapowiedzianych gości gwardziści
królewscy strzegący pałacu Amalienborg, zaczęli na wszelki wypadek strzelać zebrał się duński rząd i...przedstawiciele wojska
chcieli walczyć! - ale pod warunkiem, że król opuści Kopenhagę.
Król nie chciał. Rząd skapitulował. Garnizon z Roskilde uciekł do
Halsingor, załadował się na okręt hydrograficzny „Froya" i udał
się do Szwecji. W taki oto sposób ów garnizon i marynarze „Froyi" ratowali honor duńskiej armii i marynarki. W tym czasie
Duńczycy wstawali z łóżek i szli do pracy. Pewnie trochę ich
dziwił widok obcych ludzi w obcych mundurach, ale w końcu
jest tyle innych zmartwień...
Tego dnia zginęło 13 Duńczyków, a 23 zostało rannych. Straty
niemieckie są trudniejsze do ustalenia. Przyjmuje się liczbę 20
zabitych i rannych. Jeżeli chodzi o samych zabitych to .spotkałem
się 7. liczbą ...2 (być może trochę zaniżoną). I oto przechodzimy
do głównego zagadnienia. Wojska niemieckie atakujące Danię
i armia duńska liczyły razem ładne kilkadziesiąt tysięcy
ludzi. Z tego zginęło kilkunastu, a więc niecały promil (0,001)
użytych wojsk. Pomyślmy, jakim pechowcem trzeba być, aby
się w tej liczbie znaleźć...
Aleksander Drozdowski
Bośniaccy muzułmanie reliktem czasów
Od trzech lat środki masowego przekazu zalewają nas informacjami o wojnie w Bośni i Hercegowinie. Starcia serbsko-muzułmańsko-chorwackie są na porządku dziennym. Jednak mało
kto orientuje się w tym, kim są bośniaccy muzułmanie? W Socjalistycznej Federacyjnej Republice Jugosławii bośniackich muzułmanów określało się jako zislamizowanych Serbów i Chorwatów. Obecnie w tzw. Konfederacji Chorwacko-Muzułmańskiej
Bośni i Hercegowiny dominują dwie teorie pochodzenia narodu
muzułmańskiego. Pierwsza określa ich jako zislamizowanych
Chorwatów. Druga jako potomków Bogomilców, sekty która
osiedliła się w Bośni w XII w. Z zrozumiałych dla wszystkich
względów, obydwie teorie odrzucają możliwość przechodzenia
Serbów na islam. Tłumaczone jest to życzliwym stosunkiem
Wielkiej Porty do narodu serbskiego, która w 1557 r. wskrzesiła
serbski prawosławny patriarchat w Pecu (Kosowo), co miało
hamować islamizację Serbów. Wydaje się to jednak mało prawdopodobne. Interesujące jest to, że przywilej ten został wydany
przez Wielkiego Wezyra Mehmeda Paszę Sokolovici - bośniackiego Serba, ofiarę „daniny krwi", który jako mały chłopiec został
wcielony do janczarów. W imperium osmańskim wiele wysokich
stanowisk państwowych obsadzonych było przez sturczonych
Serbów, a język serbski w kancelarii Wielkiej Porty używany był
na drugim miejscu po tureckim. Również dla Serbów zachętą był
fakt, że ludność muzułmańska płaciła lżejsze podatki i zwolniona
była z „daniny krwi". Nową religię wybierała głównie szlachta,
ratując się tym sposobem przed degradacją społeczną.
Na przełomie XVII i XVIII wieku doszło do wojny Świętej Ligii
z Turcją i związanej z tym Wielkiej Wędrówki Serbów, którzy na
czele z patriarchę Arseniuszem, w obawie przed zemstą turecką
za wzniecenie powstania, opuścili w latach 1689/90 tereny Kosova. Jedną z konsekwencji tego było przyłączenie patriarchatu
serbskiego do konstantynopolitańskiego, co spowodowało hellenizację kościoła serbskiego. Wywołało to kolejną falę masowego
przechodzenia Serbów na islam.
Nasuwają się również wątpliwości jeżeli chodzi o teorię bogomilską. Pod koniec XII wieku w Bośni rządzonej przez bana
Kulina pojawiają się reprezentanci sekty Bogomiłów. Bogomilizm
ostro występował przeciwko kościołowi i jego nauce, hierarchii,
był zdecydowanym przeciwnikiem porządku feudalnego. W tym
czasie Bośnia była pod silnym wpływem katolickich Węgier,
ekonomiczne postulaty Bogomiłów spotkały się z silnym poparciem półschrystianizowanego ludu i feudałów bośniackich.
W pierwszej połowie XII wieku powstała heretycka organizacja
religijna „kościół bośniacki", dzięki czemu Bośnia otrzymała miano jedynego w Europie państwa heretyckiego. Na teren Bośni
z polecenia zarówno papieża rzymskiego jak i patriarchy konstantynopolitańskiego urządzano krucjaty. Mimo tego w chwili
podboju Bośni i Hercegowiny przez Turków większość jej ludności była wyznania bogomilskiego. Chrześcijańskie krucjaty i opozycja do kościoła zachęcały bogomilców do przejścia na islam.
Według wielu historyków jedną z przyczyn przechodzenia Bogomilców na islam było podobieństwo obu religii, a szczególnie
brak hierarchii kościelnej. Jednak samo przechodzenie Bogomilców na islam nie kwestionuje obecności w tym procesie Serbów. Nasuwa się pytanie - jaki substrat etniczny był nośnikiem
bośniackiego bogomilizmu. Na pewno nie byli to tylko Chorwaci.
W IX wieku większość Bośni była zamieszkana przez serbskie
plemiona wchodzące w skład związku Serbów Zagórskich. Hercegowina w tym czasie zamieszkana była przez serbskie plemiona Triebian i Zahumlan, które tworzyły odrębny organizm
państwowy. Natomiast północno-zachodnia Bośnia i Posawina
związane były z Chorwacją. Na terenie Serbii Zagorskiej jak
i Hercegowinie, Chorwaci pojawili się dopiero w X wieku. Bogomilizm rozwijał się również w rdzennej Serbii (tzw. Raszce),
gdzie dzisiaj większość ludności to muzułmanie. Region ten
dzisiaj nazywany jest Sandzakiem Novi Pazar i choć nie jest
terenem Bośni i Hercegowiny to jego muzułmańska ludność
określana jest jako naród bośniacko-muzułmański.
Patrząc z dystansu na różne purystyczne i nie pozbawione szowinizmu teorie genezy narodu bośniacko-muzułmańskiego najbardziej trafna wydaje się teoria głoszona w byłej SFR Jugosławii,
w której po II wojnie światowej marszałek Tito jugosłowiańskim
muzułmanom nadał status narodu. Narodu, któremu dzisiaj odmawia się państwowości i należnego mu miejsca w Europie.
Piotr Żurek
Polski komandos
Mało kto zna postać podpułkownika Władysława Smrokowskiego, a przecież to bardzo ciekawa sylwetka żołnierza i człowieka, która niewątpliwie zaintryguje Was swym niezwykle interesującym życiem.
Urodzony 25 X 1909 r. w Krakowie z ojca Józefa i matki Anieli
z domu Jakubiec, w 1928 r. ukończył IV Gimnazjum w Krakowie.
Następnie przez, rok studiuje na Uniwersytecie Jagiellońskim, ale
w 1929 r. porzucił go i wstąpił do Szkoły Podchorążych Piechoty
w Ostrowie-Komorowie, którą ukończył w 1932 r. i otrzymał
przydział służbowy do 3 Pułku Strzelców Podhalańskich w Bielsku. W 1935 r. zostaje przeniesiony na stanowisko instruktora do
Szkoły Podchorążych Rezerwy przy 4 Pułku Strzelców Podhalańskich w Cieszynie, który wchodził w skład 21 Dywizji Piechoty Górskiej. W Szkole Podchorążych aż do 1939 r. szkoli i wycho-
wuje przyszłych oficerów rezerwy 21 DPG. Wrzesień zastaje go
na stanowisku zastępcy komendanta szkoły. Następnie jako porucznik dowodził 8 kompanią strzelecką i 3 kompanią ckm w 4
PSP. Brał udział we wszystkich walkach pułku, a specjalnie się
odznaczył w czasie natarcia 3 batalionu na most i hród na Dunajcu koło Biskupic. W czasie bitwy pod Koziejówką nacierał na
czele dwóch kompanii na przeważające siły wroga. Po nieudanych walkach pod Ulowem i Tomaszowem Lubelskim w dniu 25
września zebrał trzy rozproszone kompanie pod swoją komendą
i próbował przebić się za San. Kilka ataków nie dało efektu
i oddział podzielił się na grupy. Prowadząc najliczniejszą z nich
przekroczył granicę węgierską 28 września. Dowódca 4 PSP
wystawił wniosek na przyznanie Smrokowskiemu Virtuti
Militari, ale w związku z ówczesną sytuacją wniosek nie mógł
trafić do odpowiednich władz. Poprzez Węgry dociera do Francji,
gdzie 3 V 1940 r. zostaje awansowany do stopnia kapitana. W
kampanii francuskiej bierze udział we wszystkich walkach 3
Śląskiego Pułku l Dywizji Grenadierów i pełni służbę w sztabie
tego pułku. Po wykonaniu rozkazu „4444" (rozproszenia się
oddziałów) przedziera się na południe do strefy nieokupowanej.
Po drodze zostaje ciężko ranny w nogę podczas starcia z
patrolem niemieckim, jednak żołnierze przenoszą go w
bezpieczne miejsce. Smrokowskiemu grozi gangrena oraz
niewola, ale z pomocą wiernych
mu żołnierzy dociera do Lyonu, a stamtąd po wyleczeniu przez
Hiszpanię i Portugalię dociera do Wielkiej Brytanii. Za kampanię
francuską gen. Duch przedstawia go do odznaczenia orderem
Virtuti Militari, V klasy, który tym razem zostaje mu nadany
(otrzymuje także francuski Croix de Guerre). W 1941 r. wchodzi
w skład misji wojskowej gen. Ducha w Windsor w Kanadzie,
która organizowała pobór Polaków zamieszkałych w Kanadzie
do Wojska Polskiego. Po fiasku misji wraca do Wielkiej Brytanii
i służy w 2 batalionie l Brygady Strzelców. W sierpniu 1942 r.
kapitan Smrokowski zostaje dowódcą l Samodzielnej Kompanii
„Commando", szkoli ją i przygotowuje do akcji. Kompania wchodzi w skład 10 Międzyalianckiego Zgrupowania Commando jako
6 kompania. Po przeszkoleniu jednostka ta wraz ze swym dowódcą została uznana za jedyną spośród kompanii 10 MZC gotową
do akcji i w dniu 5 X 1943 r. żegnana przez Naczelnego Wodza
gen. Kazimierza Sosnkowskiego popłynęła do Algieru, gdzie
przez 2 miesiące była szkolona w trudnych warunkach terenowych. Następnie została przerzucona do Tarentu i weszła w skład
2 Special Service Brigade (brytyjskich oddziałów Commando), po
czym objęła górski odcinek w środkowych Abruzzach.
c.d.n.
Piotr Werner
Powstania i „powstanka”
Wiosną 1944 r. wybucha powstanie narodowe we Francji. Tamtejszy ruch oporu jest już w pełnym rozkwicie - w 1942 r. utworzono Armię Podziemną, w lutym 1944 FFI (Forces Francaises de
1'Interieur) - Francuskie Siły Wewnętrzne, a Francuska Partia
Komunistyczna działała już przed wojną, więc konspiracja to dla
niej nie nowość (wciągano w to ludzi z obozowisk maquis). Akcje
zbrojne ruchu oporu przybierały na sile - organizowano strajki,
masowe manifestacje w ważniejsze święta narodowe, później
atakowano garnizony niemieckie i wysadzano pociągi.
Powołanie FFI stworzyło formalne ramy zjednoczenia sił zbrojnych, jednakże poszczególne organizacje, oddziały partyzanckie
czy też zgrupowania maquis starały się utrzymać maksymalną
autonomię. Organa planowania wojskowego de Gaulle'a opracowały koncepcję użycia sił podziemia w okresie wyzwolenia.
Francuskie władze wojskowe w Londynie poleciły utworzenie
w okresie przedpowstaniowym dużych zgrupowań maąuis
w rejonach alpejskich i pirenejskich - winne były one atakować
wycofującego się nieprzyjaciela oraz zapewnić samodzielne wyzwolenie możliwie największych obszarów kraju. Jednakże Niemcy szybko likwidowali te placówki i narzucona przez Londyn
metoda koncentracji okazała się błędem. Walka podziemna przybiera na sile. Zaczęto stosować - na co zwracam szczególną uwagę
- kontrterror: rozstrzeliwanie jeńców niemieckich w przypadku
stosowania przez wroga krwawych represji. Celem ataków ruchu
oporu staje się kolej. W końcu nadchodzi 6 VI 1944 r. - akcja
„Overlord", dzień „J" i wybuch powstania narodowego. Liczne
departamenty zostały wyzwolone, ale niestety bez Paryża. Niemcy
chcieli go utrzymać jak najdłużej, tym bardziej, że alianci nie
mieli w planach zdobycia miasta - zakładali otoczenie go i wyzwolenie za jakieś 4 miesiące od operacji „Overlord". Jasne jest, że
w takim wypadku paryżanie chcieli wyzwolić się sami. Jednakże
przywódcy ruchu oporu mieli na ten temat różne zdania - Rząd
Tymczasowy (23 VI) na czele z delegatem de Gaulle'a - A. Parodiem był przeciwny powstaniu uważając, że jest skazane na
klęskę, natomiast Paryski Komitet Wyzwolenia A. Tolleta uważał,
że tylko szybki wybuch powstania stanie na drodze Niemcom,
którzy chcą przekształcić Paryż w silny węzeł oporu na linii
Sekwany. Obawiano się także aby władzy w Paryżu nie przejęło
Resistanse (Krajowa Rada Ruchu Oporu utworzona 27 V 1942 r.
przez Jeana Moulina) będące pod silnym wpływem komunistów.
Okręg FFI przystąpił do przygotowania powstania. 10 sierpnia
wybuchł strajk generalny kolejowego węzła paryskiego, a 14
sierpnia wyszło na ulicę pod trójkolorowymi sztandarami tysiące
paryżan. FFI odcięło drogi prowadzące do Paryża - 18 VIII
Paryski Komitet Wyzwolenia proklamował powstanie.
c.d.n.
Bożena Czwojdrak
Adres Redakcji: Instytut Historii Uniwersytetu Śląskiego, ul. Bankowa 11, 40-007 Katowice
Redaguje zespół: Bożena Czwojdrak, Zbigniew Faruga, Bartek Kamiński,
/red. naczelny/ Miłosz Omastka, Wojtek Płosa
Skład: Bożena Czwojdrak, Piotr Greiner
Łamanie: Zbigniew Kantyka