dr Mateusz Zatorski

Transkrypt

dr Mateusz Zatorski
Zwykły dzień, zwykli ludzie
Życie każdego oddziału szpitalnego ma swój niepowtarzalny rytm.
Wyznaczają go w
pierwszej kolejności plany zabiegów i określone procedury leczenia. Równie istotnym elementem
jest codzienny harmonogram dnia, otwierany porannymi pobraniami krwi i śniadaniem, a zamykany
ostatnim obchodem lekarzy dyżurnych. Każdy, kto choć raz spędził w szpitalu kilka dni, wie, że rytm
ten zależy nie tylko od dwóch wymienionych wyżej aspektów. O niepowtarzalności miejsca decydują
przede wszystkim pracujący w nim ludzie i przebywający pacjenci.
Zapraszam więc do krótkiej podróży po korytarzach Klinika Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej
Instytutu Transplantologii im. T. Orłowskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Podczas każdej podróży warto jednak wiedzieć, czego się szuka, lub czego warto się w jej wyniku
dowiedzieć. W szpitalu, do którego zapraszam, wykonuje się największą w Polsce ilość zabiegów
przeszczepów nerki od żywych dawców. Czy ma to jakiś wpływ na miejsce, pracujący w nim
personel medyczny, na specyfikę pacjentów?
Korytarze kliniki nie wyglądają inaczej niż w innych tego typu jednostkach. No może czuje
się tu nieco ducha historii. Szpital ma już bowiem przeszło sto lat. Wyremontowane i wypełnione
nowoczesną aparaturą pokoje wciąż zadziwiają swoją wielkością. Przez okna wpada nieco więcej
światła, a ceglane mury są latem odrobinę chłodniejsze. Nie ma jednak co ukrywać, że nawet w tak
nietypowym gmachu żaden z pacjentów nie chce pozostawać dłużej niż to konieczne. Pod tym kątem
nie różni się więc od innych oddziałów szpitalnych. Może więc kluczem do podróży i zrozumienia
rytmu tego miejsca są pracujący w nim ludzie?
Proszę sobie wyobrazić, że nasza podróż nie jest zapowiedziana. Wchodzimy więc w nurt
obowiązków jednego z poranków Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej. Stojąc w miejscu
widzimy, jak kolejne „białe fartuchy” przepływają przed naszymi oczami. Każdy ma jakąś funkcję do
spełnienia, każdy gdzieś się spieszy. Wygląda to, w oczach laika, jak biała, sprawnie działająca
maszyna. Lub taniec do muzyki, której nie jesteśmy w stanie usłyszeć. W pokoju lekarskim nie
zamykają się drzwi. Do pokoi pacjentów wciąż ktoś wchodzi lub wychodzi z chorymi. Przy konsoli
pielęgniarek trwają rozmowy. W sekretariacie co chwilę dzwoni telefon. Im dłużej stoimy w miejscu,
tym bardziej wydaje nam się, że uchwyciliśmy rytm tego miejsca. Gdy jesteśmy już o tym niemal
zupełnie przekonani, zaskakuje nas, że nagle to tempo zwalnia.
W sali konferencyjnej zbiera się zespół odpowiedzialny za kwalifikację żywych dawców
nerki. Na dzisiejszym spotkaniu są obecni - kierownik kliniki Prof. Andrzej Chmura, kierujący
Strona 1 z 4
programem żywych dawców nerki na terenie kliniki Prof. Artur Kwiatkowski, chirurg dr n. med.
Rafał Kieszek , nefrolodzy dr Marta Serwańska- Świętek, dr n. med. Jolanta Gozdowska, dr Dorota
Zygier, radiolog dr n. med. Piotr Palczewski, i psycholog dr n. hum. Mateusz Zatorski. Drzwi do sali
są uchylone, widzimy więc początek spotkania.
Rzutnik wyświetla opis pacjenta - biorcy i
potencjalnego dawcy. Wiem, że cechą naganną jest podsłuchiwanie i podglądanie, ale ciężko się
oprzeć, gdy słyszy się tak dokładny opis medyczny obu omawianych osób. Na ekranie pojawiają się
kolejne wyniki badań i zdjęcia diagnostyczne. Spotkanie prowadzi Prof. Kwiatkowski wraz z inną
osobą, której przez lekko uchylone drzwi nie jesteśmy w stanie zobaczyć. Każdy z uczestników
opisuje dokładnie dziedzinę badań, w której jest ekspertem. Potem rozpoczyna się dyskusja nad
aspektami daleko wykraczającymi poza problemy medyczne.
Kontekst rodzinny, współpraca z
pacjentem. W tym właśnie momencie zauważamy, że współprowadzącą spotkanie jest jeszcze jedna
osoba - koordynator żywego dawcy nerki mgr. Aleksandra Tomaszek. Charakteryzując w ożywiony
sposób dawcę i biorcę domyka jednocześnie drzwi , przez które śledziliśmy spotkanie.
Teraz już wiemy, czego warto dowiedzieć się o tym miejscu. To spotkanie, ten zespół, temat
jaki poruszał i w jaki sposób o nim mówiono. Mamy wrażenie, że to naprawdę coś ważnego i
jednocześnie wychodzącego poza to, czym standardowo zajmuje się medycyna w Polsce. Spotkanie
kończy się. Uczestnicy wychodzą, kończąc jeszcze żywe dyskusje na korytarzu. Kolejno znikają w
gabinetach, korytarzach i salach pacjentów.
Nasz cel - wiedza.
Nie jesteśmy umówieni, ale
ryzykujemy. Prosimy, wychodzących jako ostatni ze spotkania dr. Kieszka i mgr Tomaszek, o parę
słów wyjaśnienia. Pani Aleksandra zaprasza do spotkania z dawcą po przeszczepie. Właśnie idzie go
odwiedzić. Pan Rafał zgadza się odpowiedzieć jedynie na trzy pytania, ponieważ za chwilę zaczyna
kolejny zabieg.
Dlaczego angażuje się Pan w żywe dawstwo nerki?
Dlatego, że w to wierzę. Ta krótka odpowiedź chyba najdokładniej odzwierciedla moje emocje
związane z transplantologią, a szczególnie z przeszczepianiem nerek od żywych dawców. Spotykając
się na co dzień z pacjentami dializowanymi poza oczywistymi symptomami choroby na którą cierpią i
bezsilnością wobec tej choroby, tym co bardzo zwraca moją uwagę jest bezradność rodziny. Bliscy
chorych na schyłkowa niewydolność nerek „chorują” razem z nimi. Podporządkowują swoje życie
chorej osobie, widzą jak choroba powoli, dzień po dniu odbiera im bliską osobę i chcą to zmienić.
Oddanie nerki celem przeszczepienia daje im taką szansę. Dzięki licznym pracom naukowym i
badaniom wiemy, że pobranie nerki od osoby zdrowej nie powoduje pogorszenia stanu zdrowia
dawcy. Patrząc na radość dawcy, który mając świadomość, ratuje bliskiej osobie zdrowie i życie
odnoszę wrażenie, że jest to sytuacja gdzie obie strony coś zyskują. Chora osoba wraca do
normalnego życia, do pełnej aktywności zawodowej, społecznej, rodzinnej, a dawca zyskuje poczucie,
Strona 2 z 4
że zdołał pomóc bliskiej osobie. Taki dar powoduje, że cała rodzina „uwalnia” się od choroby, a więź
emocjonalna pogłębia się. Ta świadomość, a także możliwość uczestniczenia w tak niepowtarzalnych
sytuacjach powoduje, że jest to tak fantastyczna dziedzina medycyny i transplantologii.
Kim są członkowie zespołu Kliniki Chirurgii Ogólnej i Transplantacyjnej kwalifikującego biorcę
i dawcę?
Świadomość, że operujemy zdrowego człowieka, który oddaje swój narząd bliskiej osobie z nadzieją,
że w ten sposób ratuje jej zdrowie i życie jest bardzo obciążająca psychicznie. Tutaj nie ma miejsca na
błąd, nonszalancję czy brak profesjonalizmu. W związku z tym wymagania wobec zespołu są
szczególne. Nie tylko są to świetni specjaliści w swoich dziedzinach, ale także osoby głęboko
zaangażowane w ideę przeszczepiania nerek od żywych dawców. Uważam, że jest to fundament tego
zespołu i wielka zasługa Prof. Kwiatkowskiego i Prof. Chmury, którzy swoim entuzjazmem potrafili
zgromadzić wokół siebie takich ludzi.
Czy oddałby Pan nerkę, gdyby pojawiła by się taka konieczność losowa?
To bardzo trudne i jednocześnie bardzo proste pytanie. Trudne ponieważ nigdy nie byłem w takiej
sytuacji więc moja odpowiedź jest hipotetyczna. Z drugiej strony bardzo proste, mając możliwość
pomocy bliskiej mi osobie, a jednocześnie posiadając wiedzę specjalistyczną na ten temat i mając za
sobą widok tylu szczęśliwych pacjentów i ich bliskich, którym udało nam się pomóc nie wahałbym się
ani chwili.
Na więcej odpowiedzi i rozmowy z innymi członkami zespołu możemy liczyć, jeżeli
umówimy się w przyszłości. Dostajemy jednak informację, że wiedzę o Klinice i realizowanych na jej
terenie zabiegach przeszczepów od żywych dawców nerki można też znaleźć na stronie
http://www.zywydawcanerki.com/. Cały czas pozostaje jednak niedosyt. Tym bardziej, że Pani
Aleksandra, nie chce odpowiadać na nasze pytania. Uważa, że to nie ona jest w tym procesie
najważniejsza. Mówi tylko, że jeżeli chcemy zrozumieć, co tu się dzieje, musimy poznać dawcę i
biorcę.
Wchodzimy, odziani w fartuch pożyczony od Pani Aleksandry, do pokoju, w którym na
jednym łóżku leży dawca, a na drugim biorca nerki. Ojciec (dawca) i syn (biorca). Łóżka są od
siebie oddalone na wyciągnięcie ręki. Przeszczep był zaledwie trzy dni temu. O tym , że dawcę
poddano operacji, świadczy tylko kontekst szpitalny i ostrożniejsze poruszanie się po pokoju. Biorcę
otacza większa ilość aparatury . Widać też wyraźnie, że ciało jest jeszcze rozregulowane po
poważnym zabiegu. Dziwne jednak, jak w takiej sytuacji organizm potrafi domagać się czego innego
niż psychika. Biorca żartuje cały czas z Panią Aleksandrą i zaczepia ojca, który stoi teraz nad jego
Strona 3 z 4
łóżkiem. Czyni wyrzuty tacie, że gdyby dbał bardziej o swoje zdrowie, to nerka „sikałaby” od razu na
stole operacyjnym , a nie dzień po operacji. Dawca ripostuje, że jak mu się nerka nie podoba, to może
ją oddać. Śmiech powoduje u obydwu Panów grymas bólu ze względu na szwy pooperacyjne.
Pani Aleksandra zgadza się na zadanie trzech pytań. Ale komu? Możemy wybrać. Jesteśmy
zmieszania i nie bardzo wiemy, jak zareagować na to co widzimy. Próbujemy.
Czy trudno jest podjąć decyzję o oddaniu nerki osobie bliskiej?
Dawca: Nie. W mojej sytuacji to była decyzja jedyna z możliwych. Przyznam się jednak, że
wydawała się zupełnie oczywista tylko na początku. W trakcie kwalifikacji i podczas kolejnych rozmów
zdałem sobie sprawę z jej wagi dla mnie i dla syna. Czas dał mi jednak pewność, że decyzja jest
słuszna.
Pan nie miał wątpliwości? Tata przecież ryzykuje dla Pana zdrowie?
Biorca: Zdaję sobie z tego sprawę. Na początku nie zgodziłem się na zabieg. Ale, podobnie jak w
sytuacji taty, kontakt z zespołem kwalifikacyjnym i czas na przemyślenie spowodował, że moje obawy
się zmniejszyły. Także nasze rozmowy z tatą wniosły dużo do jego i mojej postawy.
Czy dobrze odbieram to miejsce i pracujące w nim osoby jako niezwykłe? To znaczy wydaje mi
się, że biorą Panowie udział w czymś, co wykracza poza standardowe procedury medyczne?
Biorca: Nie wiem… Tato co ty na to powiesz?
Dawca: Powiem jak ja to odbieram. Tak, widać profesjonalizm pracujących tu osób. Czuję też coś
więcej – autentyczne zainteresowanie i troskę. To rodzi poczucie bezpieczeństwa, które dla nas jest
bardzo ważne. Czy sam zabieg jest niezwykły? Dla mnie jest to możliwość przejęcia części roli, jaką
dwadzieścia pięć lat temu przyjęła moja żona. Przedwczoraj ja też dałem życie mojemu dziecku. Tak,
to jest niezwykłe.
Autor: Przewodnik
Wszelkie podobieństwo postaci dawcy i biorcy do pacjentów Kliniki jest przypadkowe. Zawarte w wywiadzie z
pacjentami treści są głosem zebranym podczas licznych spotkań i rozmów.
Strona 4 z 4