nowy marsyliusz
Transkrypt
nowy marsyliusz
NOWY MARSYLIUSZ czy NOWA MASONERIA pismo krytycznie myślących obywateli numer 2 sierpień 2006 “Lecz próżno przeczyć aż za dobrze stwierdzonym faktom: nawroty barbarzyństwa, działanie wbrew dorobkowi kultury są możliwe. (...) Przekonanie, że się posiadło absolutną prawdę, pokusa wyregulowania raz na zawsze zgrzytliwego mechanizmu historii musi skłaniać do sięgania po środki skrajnie radykalne, rozgrzeszać z ich użycia. Pełna, niczym nie ograniczona władza jest głównym warunkiem spełnienia celu. Kto ją raz zdobył, temu już łatwo zdecydować się na niezbędną, w przekonaniu posiadacza prawdy, operację usunięcia wszystkiego, co zawadza zbawiennej, wszystko wyjaśniającej ideologii. Oczyszczenie pola polegać musi przede wszystkim na unieszkodliwieniu ludzi nie przekonanych lub podejrzanych o skłonność do dziedziczenia niewłaściwego bagażu. Tak oto w czasie nieraz zastraszająco krótkim przemierza się w tył drogę stuleci (...).” Paweł Jasiennica “Rozważania o wojnie domowej” Tak więc estetyka może być pomocna w życiu nie należy zaniedbywać nauki o pięknie Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać kształt architektury rytm bębnów i piszczałek kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów Zbigniew Herbert “Potęga smaku “ NM nr 2/2006_______________________________1 SPIS TREŚCI OBYŚ ŻYŁ W CIEKAWYCH CZASACH W TEATRZE ŻYCIA SPOŁECZNEGO: • Ile w nas historii? • Kobiety rewolucji PEŁNYM GŁOSEM: • Tradycje Wielkiej Rewolucji Francuskiej • Czy grozi nam rewolucja? • Mój stosunek do rewolucji! W POSZUKIWANIU ODPOWIEDZI • Paradygmat zrównoważonego rozwoju DO GÓRY NOGAMI • Odpowiedzialność obywatelska Autorzy: Piotr Frączak i Marzena Mendza-Drozd OD REDAKCJI Konieczność wyboru to już nasza codzienność. Wybieramy między Rzeczpospolitą, a Gazeta Wyborczą, między wyjściem do kina a filmem w telewizji, między Ludwikiem a Ajaxem. Dokonujemy wyborów dużych i małych, ważnych i mało znaczących. Ciągle jednak zmuszeni jesteśmy do podejmowania decyzji między tym, a tamtym. Tym niechętniej więc zastanawiamy się nad kwestiami, do których codzienność nas nie zmusza. Tym trudniej skłonić nas do wyborów, które nie mają bezpośredniego wpływu na jakość naszego życia. Nie mamy czasu, ochoty, cierpliwości. Po co opowiadać się po tej czy tamtej stronie? Po co zastanawiać się czy Rewolucja Francuska jest bliższa mojej postawie, czy też wolę tradycję Wojen Krzyżowych? Zapis w Konstytucji Europejskiej ani mnie ziębi ani grzeje (gdyby odbywało się referendum i tak bym nie poszedł/poszła). Jednomandatowe okręgi wyborcze czy wybory proporcjonalne? Co mnie to w końcu obchodzi. Uznać niezdane matury za zdane? Przecież ja mam to już za sobą! Lepszy jest tytuł “Nowy Marsylisz” czy “Nowa Masoneria”? Mogą być obydwa – jak dla mnie żadna różnica. W ten sposób funkcjonuje większość z nas. Ale decyzje są podejmowane. Ktoś dokonuje takich wyborów! KTOŚ kształtuje nasze życie: każdy z tych wyborów osobno może nie wpływać bezpośrednio na to co się ze mną dzieje. Jak długo? Czy w którymś momencie nie obudzimy się jednak w innej rzeczywistości? I nie zapytamy: jak to się stało? kto nam to zrobił? Otóż robimy to sobie sami. Sami sobie ograniczamy prawo do bycia na wolnym rynku – rynku idei, pomysłów i rozwiązań. REDAKCJA NM nr 2/2006_______________________________2 Obyś żył w ciekawych czasach Marzena Mendza-Drozd Ile w nas historii? Obserwatorzy i komentatorzy aktualnych, polskich wydarzeń zwłaszcza ci, nastawieni bardziej krytycznie niż życzyłyby sobie tego partie wchodzące w skład koalicji często używają argumentu o populizmie. Mówią, że Samoobrona jest populistyczna, a PiS, wchodząc z nią w alianse – a nawet i bez tego - również. Wszyscy razem – cała koalicja – jest populizmem do trzeciej potęgi. Populizm traktowany jest tutaj jako strategia polegająca na nieodpowiedzialnym wygłaszaniu haseł, które mogą spodobać się znacznej części opinii publicznej, manipulowaniu emocjami społecznymi (i napięciami) tak, żeby uzyskać jak największe poparcie czy na składaniu obietnic bez pokrycia. Problem (zarzut?) populizmu nie jest specyficznie polski. Guy Sorman, filozof i publicysta (w Polsce znany z „Made in USA” i ostatnio wydanej „Rok koguta. O Chinach, rewolucji i demokracji” ) w Dzienniku z 22-23 lipca br. poddaje analizie populizm francuski, koncentrując się na dwóch ekstremach życia politycznego: skrajnej lewicy i równie skrajnej prawicy. I choć Sorman uważa, że „oba francuskie populizmy nie posiadają dokładnego odpowiednika w innych krajach Europy”, to jednak źródła zarówno polskiego jak i francuskiego populizmu widzi w historii. Twierdzi, że polski populizm „ma swoje korzenie w radykalnie odmiennej przeszłości: w doświadczeniu narodu będącego ofiarą” i „stanowi reakcję na działania tych, którzy próbują odebrać polskiemu narodowi ten historyczny status”. W wypadku Francji – zdaniem Sormana - początki populizmu dają się umiejscowić w historii bardziej precyzyjnie. Za Françisem Furetem powtarza pogląd, że „lewicowy populizm sięga korzeniami rewolucji z lat 1789-1793”. Nasi komuniści - pisze - uważają się za jej spadkobierców. Ale jego zdaniem także prawicowi ekstremiści (Front Narodowy) sięgają do tradycji Rewolucji Francuskiej. Sorman uważa, że wywodzą się oni „z tradycji odrzucenia idei, które niosła rewolucja. (…). Stan aktualny jest więc taki, że „Lewicowe ekstremum nadal naśladuje Terror, uważając, że nie został jeszcze zakończony i że nadal pozostali przy życiu arystokraci (dziś znani jako kapitaliści) (…) a prawa strona sceny politycznej nie jest w stanie zaakceptować (…) narzucenia egalitaryzmu”. Zdaniem Sormana „Rok 1789 nadal dzieli Francuzów” a „dzieje rewolucji, kontrrewolucji, dechrystianizacji (…) pozostają potężnym źródłem kulturowym idei populistycznych”. Z perspektywy Francuza, zaniepokojonego własnymi, francuskimi kłopotami społecznymi i gospodarczymi, Polska musi wyglądać inaczej. Polscy populiści mogą jawić się mniej groźnymi, polski populizm bardziej uzasadniony. Jeśli jednak przyjąć – choćby częściowe - wyjaśnienie Sormana co do źródeł dzisiejszych francuskich problemów, korzeniami tkwiących w 1789 roku, to może warto zastanowić się czy nie ma ono charakteru, mimo wszystko, bardziej generalnego. Rewolucja Francuska odbiła się bowiem szerokim echem w Europie. Zmieniła w dużym stopniu porządek świata: przyniosła system państwowej i świeckiej edukacji, pojęcie praw człowieka nabrało współczesnego znaczenia, koncepcja nowożytnego państwa, stosującego obowiązujące prawo jednakowo wobec wszystkich zyskała nowy wymiar. Czy – jeśli korzystaliśmy z jej osiągnięć - nie zaraziliśmy się także jej chorobami? NM nr 2/2006_______________________________3 Pełnym Głosem Tradycje Wielkiej Rewolucji Francuskiej Jest rok 1789. We Francji trwa kryzys finansowy. Król wzywa na pomoc od dawna lekceważony parlament. Przedstawiciele stanu trzeciego postanawiają wykorzystać trudną sytuację i domagają się konstytucji. Wydarzenia zaczynają toczyć się bardzo szybko. Konstytuuje się rewolucyjny sztab główny. Rozpoczyna się oblężenie Bastylii, której dowódca szybko kapituluje. W prowincjach zaczyna się podpalanie zamków i opactw, mnożą się rozboje. Rewolucja nabiera rozpędu. Najpierw zachodzą intensywne zmiany znoszące wszystkie instytucje poprzedniego ładu społecznego i politycznego. Zniesiona zostaje pańszczyzna i przywileje szlacheckie. Po Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela zlikwidowane są prowincje i następuje podporządkowanie kleru państwu. Jeszcze wydaje się, że możliwa jest stabilizacja. A jednak do głosu dochodzą coraz bardziej radykalnie nastawieni przywódcy, aż do ekstremistycznych Jakobinów Robespierre’a. Ci tylko czekają na pretekst, żeby wezwać do ostatecznego obalenia monarchii. „Ojczyzna jest niebezpieczeństwie” – to hasło zyskuje społeczną aprobatę. W paryskich więzieniach giną ludzie, król zostaje zdetronizowany. Francja staje się republiką. Władzę powoli przejmuje Komitet Ocalenia Publicznego. Wszelkie przejawy krytyki, uznawane za działalność kontrrewolucyjną atakowane są bezlitośnie. Przyjęta -demokratyczna - konstytucja, zakładająca powszechne prawo głosu, referenda i obieralny rząd, pozostaje tylko na papierze. Komitety Bezpieczeństwa Powszechnego utrzymują pod kontrolą cały kraj dzięki sieci komitetów lokalnych. Szaleje terror. Rewolucja pochłania kolejne ofiary, w tym Dantona i jego towarzyszy, a zaraz potem Robespierre’a – głównego zwolennika terroru. Jest rok 1794. Teraz rewolucja zwalnia tempo. Chociaż nadal brakuje stabilizacji władzy wykonawczej, żądza krwi słabnie. Na mocy kolejnej konstytucji wyłoniony zostaje Dyrektoriat mający sprawować władzę wykonawczą. Następuje zamach stanu przeprowadzony przez gen. Bonaparte i w końcu ustanowienie cesarstwa. Podziały w społeczeństwie francuskim nabierają mniejszego znaczenia wobec świeżo sformułowanej misji podboju świata. “Na poziomie subiektywnym terror rewolucyjny przejawia się przekonaniem o konieczności heroicznych czynów i wielkich ofiar w obronie rewolucji. Pojawienie się terroru rewolucyjnego jest dowodem, że rewolucyjny program transformacji systemu poniósł klęskę.” Piotr Pacewicz “Pomiędzy myślą a rzeczywistością. Rewolucja społeczna jako zjawisko psychologiczne” Ossolineum Wrocław 1983 NM nr 2/2006_______________________________4 Marzena Mendza-Drozd Czy grozi nam rewolucja? Jest rok 2006. W Polsce od ostatnich wyborów (parlamentarnych i prezydenckich minęło 10 miesięcy. 10 miesięcy niespodzianek, nagłych zwrotów akcji, nieoczekiwanych zmian miejsc. Najpierw nieoczekiwane wyniki wyborów. Potem objęcie funkcji premiera przez mało znanego polityka zwycięskiej partii. Zerwane rozmowy koalicyjne, zamieszanie w Sejmie, groźba nowych wyborów, pakt stabilizacyjny a potem nieoczekiwana koalicja. Ostatnio zmiana na stanowisku premiera, której przyczyny wydają się być nie do końca jasne. Nikt już chyba nie wie, co będzie jutro, jaki jest plan na najbliższy miesiąc, o perspektywie roku nie warto nawet mówić. W filmie sensacyjnym ciągłe trzymanie widza w napięciu byłoby atutem. W świecie rzeczywistym bardziej pożądana jest przewidywalność. pojawiała się w ostatnim okresie nad wyraz często (np. Czekając na rewolucję moralną - M. Środy, Nie grozi nam brunatna rewolucja – M. Szułdrzyńskiego, Rewolucja kulturalna? – A. Rycharda). W języku socjologii przez rewolucję rozumie się zastąpienie siłą jednej władzy przez drugą. Ale już w potocznym rozumieniu pojęcie to traktowane jest szerzej: zwykle oznacza głębokie i szybkie zmiany. Język potoczny chętnie bowiem wykorzystuje niektóre słowa w nowym kontekście, choćby dla podkreślenia stosunku (pozytywnego lub nie) do obserwowanych zjawisk albo dla wyrażenia emocji, związanych z bieżącymi wydarzeniami. W tym sensie rewolucja – jeśli przejrzeć tytuły w prasie codziennej – z różnymi przymiotnikami obietnice zapewnienia sprawiedliwości społecznej, no i sztandarowe wezwanie do odcięcia się od poprzedniego porządku społecznego? politycznego? gospodarczego? na rzecz budowy nowego ładu w IV RP, nasuwają mimo woli pewne skojarzenia. Czy wsłuchując się uważnie w wypowiedzi czołowych polityków i formułowane przez nich hasła nie słyszymy w nich rewolucyjnego zapału do wprowadzania zmian politycznych, społecznych i kulturowych? Warto pamiętać, że wydarzeniem, które nadało rewolucji jej pełne, nowożytne znaczenie (jako przewrót polityczny i całkowite obalenie określonego systemu rządów wraz z jego podstawami społecznymi, kulturalnymi i gospodarczymi) była – jak pisze Norman Davies1 - rewolucja francuska. Potem były inne, ale to od tego momentu w historii europejskie społeczeństwa nabrały przekonania, że świat da się wywrócić do góry nogami. Dlatego można odwołać się do tego przykładu jako swoistego punktu odniesienia. Cóż wynika z tego porównania? Jaki jest związek rewolucji W komentarzach prasowych i francuskiej z tym, co można obserwować telewizyjnych pojawiają się różne obawy. obecnie? Formułowane są różne mniej lub bardziej Oczywiście byłoby ogromnym wymyślne porównania tego, co się dzieje. Teatr, nadużyciem poszukiwanie prostych odwołań do zabawa w piaskownicy itp. Analiza deklaracji, ówczesnych wydarzeń czy atmosfery. Ani wystąpień czy wywiadów z czołowymi intensywność reform, ani ich zakres, ani sposób politykami partii mającej większość w ich przeprowadzania porównać się nie da. Parlamencie może prowadzić jeszcze w jedną Chociaż… podnoszony argument o konieczności stronę. Można, bez większych kłopotów, zmiany konstytucji, rozszerzenia lustracji i jego odnaleźć w nich specyficzny rys rewolucyjnego praktyczne wdrażanie, postulat odnowy zapału. moralnej i jego realizacja, hasło solidarności i 1 Norman Davies “Europa”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998 NM nr 2/2006_______________________________5 Czy przyjęta retoryka, nie ma ciągle na nowo Mają prawo do porządku w państwie i mają udowadniać, że podejmowane działania okażą prawo do równości. Jak daleko stąd do haseł się konieczne i nieuchronne? rewolucji francuskiej? W tym samym duchu Niech za przykład posłuży wywiad wypowiadał się w exposé 10 listopada 2005 (Dziennik, 21 kwietnia br.) przeprowadzony z premier Marcinkiewicz: „Chcemy odebrać Jarosławem Kaczyńskim przez Cezarego państwo pasożytującym na nim patologicznym Michalskiego, w którym na pytanie w jakim układom (…). Chcemy je oddać jego celu PiS szło do wyborów, pada odpowiedź: prawowitym właścicielom – obywatelom żeby oczyścić, zreformować i skonsolidować Rzeczypospolitej” i dalej „Polskie państwo jest państwo. Idea „oczyszczenia”, jedna z zepsute. Zepsute na podobieństwo mechanizmu, kluczowych dla rewolucji francuskiej, zwłaszcza który nie wypełnia należycie funkcji, dla których w jej radykalnym okresie, we współczesnych został stworzony. I zepsute moralnie. W takich deklaracjach polityków pojawia się zresztą nad warunkach sprawowanie władzy nie może być wyraz często. W wypowiedzi podczas debaty skuteczne”. Trzeba zatem walczyć o wolność, sejmowej 17 lutego 2006 o stu dniach rządu szef równość i braterstwo. No i podstawowy dla PiS partii rządzącej mówił: „Nasze państwo jest pomysł zbudowania IV RP, o którym premier spatologizowane i bardzo głęboko uwikłane w Marcinkiewicz mówił w exposé: „za hasłem IV niedobre układy” i dalej „PiS zmianę tej sytuacji RP nie stoi myślenie magiczne tylko czytelnej symboliki dla traktuje jako swoje posłannictwo”. A więc jeśli poszukiwanie wyzwalania niepodległego państwa od patologie tkwią głęboko, jeśli „układ” wżarł się we wszystkie sfery życia, to praktycznie jedyną brzemienia postkomunizmu”. To, co było receptą jest także głęboko sięgająca zmiana wcześniej jawi się zatem jako największe zło, porządku społecznego, politycznego i trzeba to zniszczyć, stworzyć wszystko od gospodarczego. Trzeba więc zastosować początku, urządzić świat na nowo, lepiej i drastyczne cięcia. Ale nie są one tylko wynikiem sprawiedliwiej. Już nikt nie pamięta, że Edmund programu – to jest misja, posłannictwo – Burke, krytyk wydarzeń z 1789 roku twierdził, oczyścić państwo dla dobra ludu. W dalszej że zmiany rewolucyjne, prowadzić mogły tylko części prezes PiS mówił: „Ta perspektywa do zerwania ciągłości procesu dziejowego i (kompromitacji układu i jego obrońców – przyp. „śmierci” społeczeństwa? W wywiadzie z aut.) wywołała tak wielki lęk, że powstała Agnieszką Kublik i Moniką Olejnik (GW 4-5 koncepcja (…) restauracyjna: dużo zmienić, lutego 2006) prezes PiS mówił: „ W 1989 roku żeby wszystko pozostało po staremu (…). No, zrodził się złudny pomysł, że można do systemu ale zwolennicy restauracji przegrali. Zwyciężyła który stworzył PRL dodać dwa zupełnie nowe i koncepcja zdecydowanej, radykalnej zmiany. sprzeczne z nim elementy (…) swobody (…)”. A więc trzeba walczyć, bo wróg nie śpi. obywatelskie i procedury demokratyczne i z Jak twierdzi prezes Kaczyński „w Polsce dzisiaj drugiej wolność gospodarczą. (…) A trzeba było mamy triumf insynuacji. Stanęła tu do walki w zbudować nowe państwo (…) i trzeba było zwartym ordynku, łże elita III RP.” Jest wróg – budować nową hierarchię społeczną (…). nie do końca określony – ale wiadomo, że Trzeba w Polsce dokonać wielkich zmian. (…) będzie się bronił, trzeba więc - zgodnie z Ja chcę przede wszystkim oczyścić państwo. koncepcją polityków Prawa i Sprawiedliwości – (…) To jest bardzo trudne zadanie, bo układ jest zniszczyć układ, wtedy będzie lepiej – potężny, sięga (…) wszędzie. Do jego cokolwiek by to miało znaczyć. Trzeba – jak zniszczenia trzeba nowych instytucji, bo stare są twierdzi PiS - rozmontować mityczny stolik i w ogromnej mierze pod jego wpływem”. I trzeba zaprowadzić porządek we wszystkich sferach rzecz jasna odrodzenia wartości, które „ostatnio życia społecznego i gospodarczego. Wszystko miały się bardzo niedobrze: przyzwoitość, to dla dobra zwykłych Polaków, bo mają prawo tradycja, patriotyzm, rodzina”. żyć w państwie solidarnym i sprawiedliwym. To jeden zestaw przywoływanych NM nr 2/2006_______________________________6 demokracja”2 poddał analizie rolę jaką w dyskursie Jakobinów odgrywają dwa słowa: czystka i denuncjacja. Jego zdaniem demokracja poszukiwana przez Jakobinów „jest ustrojem obliczonym na ludzi cnotliwych, mającym swą podstawę w obyczajach, stosującym wobec wrogów postępu logikę wykluczenia”. Zasadniczy cel czystki ma charakter polityczny, lecz zgodnie z jakobińską koncepcją polityki jest też nierozłącznie związany z moralnością, to znaczy z cnotą. Jak zatem w tym kontekście brzmią hasła lustracji, obejmującej coraz szersze grupy społeczno-zawodowe? Czy od rzeczy będzie przypomnienie wprowadzonego w czasie rewolucji francuskiej tzw. prawa o podejrzanych, które zobowiązywało wszystkich obywateli do zadenuncjowania każdego, kogo można by podejrzewać o złą wolę w stosunku do władz? Wytworzyło on atmosferę szpiegostwa, donosicielstwa, nieograniczonych podejrzeń. Dziś w inny sposób, z innymi konsekwencjami podejrzany staje się każdy, kto ośmieli się krytykować poczynania partii rządzącej. Nie idzie na szczęście na szafot, ale ryzykuje tym, że uznany zostanie za sprzyjającego korupcji, uwikłanego w mafijne układy. Robespierre w swojej mowie tuż przed pójściem na gilotynę mówił tak: „Rząd rewolucyjny zasługuje na waszą uwagę. Jeśli dziś zostanie on rozwiązany, to jutro nie będzie już wolności. Nie wolno rzucać na niego oszczerstw”3. PiS prowadzi skrupulatne statystyki dotyczące formułowanych pod jego adresem uwag krytycznych (nazywanych – nie przypadkowo – atakami). Nawet instytucje, które – jak pisze S. Że przesada? Nadużycie? Że kontekst Niesiołowski (GW 14 lipca 2006) – nie chcą być zbyt odległy, żeby w ogóle stawiać w nim bezwolnie posłuszne, należy poddać politycznej aktualne wydarzenia? Rzecz dyskusyjna. Piotr kontroli lub po prostu zlikwidować. Wierzbicki w tekście „Porachunki osobiste” Za takimi jak przytoczone wyżej (i (GW 4-5 lutego 2006) pisał o Partii Cnoty i wieloma innymi) wypowiedziami polityków PiS Partii Poprawności Politycznej. „Żywiołem bez wątpienia stoi silne przekonanie o Partii Cnoty (można zgadywać o kogo chodzi – konieczności podejmowania wciąż nowych przyp. aut.) jest podejrzenie. Od podejrzeń nie wyzwań. Prowadzić wojnę na wielu frontach, jest wolny nikt. (…) Zagrożenie zmusza do zdemontować wszystko, zacząć od nowa. E. czujności. Kto ma pilnować kogo? (…) Terror 2 Za: Bronisław Baczko “Hiob, mój przyjaciel” ideowy Partii Cnoty zbiera żniwo”. Lucien Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001 Jaume w książce „Dyskurs Jakobinów a 3 Jean-Francois Fayard “100 dni Robespierr'a” Bellona, wartości. Prezydent RP Lech Kaczyński po zaprzysiężeniu 23 grudnia 2005 jako kluczowe wymieniał inne: sprawiedliwość, solidarność, uczciwość. Mówił: „Ogromne różnice, jakie mają dzisiaj miejsce, muszą być systematycznie niwelowane”. A więc równość! „Państwo nieprawidłowo wykonuje swe zadania i dlatego musi być oczyszczone i przebudowane. Obok moralnej zmiany, nowej postawy rządzących jest to podstawowy warunek do spełnienia społecznych (…) oczekiwań. (…) Mamy zmienić Polskę (…) zmienić ją koniecznie trzeba”. A więc znów zmiana, konieczność zbudowania porządku społecznego na nowo. I dalej „Polsce potrzebna jest nowa ustawa zasadnicza, która będzie lepiej niż obecna odpowiadać potrzebom czasu (…). A więc nowa konstytucja – rewolucja francuska także akcentowała wprowadzenie konstytucji, zmieniano ją z resztą parokrotnie. Trzeba zrekonstruować stary porządek, zaprowadzić ład moralny, wyeliminować tych, którzy nie są po naszej stronie (łże-elity), stworzyć społeczeństwo oparte na zapomnianych wartościach. I trzeba być czujnym, bo układ jest wszędzie, zasadza się, żeby zdyskredytować nasz program, osłabić naszą siłę. Trzeba przeprowadzić szeroką lustrację, żeby nikt skompromitowany nie dostał się w nasze szeregi. Trzeba stworzyć Centralne Biuro Antykorupcyjne, aby tropić wszelkie przejawy wykorzystywania stanowisk dla niecnych celów (przy okazji zbadać co jeszcze się da). Trzeba stworzyć społeczeństwu państwo silne i solidarne. Sprawiedliwe. Warszawa 2006 NM nr 2/2006_______________________________7 Burke4 krytykując rewolucję pisał jednak: „Nauki o konstruowaniu, odnawianiu czy reformowaniu państwa nie można przyswoić sobie a priori. Nauka o rządzeniu jest praktyczna i ma służyć praktycznym celom, wymaga doświadczenia i to większego niż to, jakie w toku całego swojego życia może zyskać nawet najmądrzejsza i najbardziej spostrzegawcza osoba: dlatego właśnie z najwyższą ostrożnością powinien postępować każdy, kto decyduje się na rozebranie budowli, która (…) w zadowalającym choćby stopniu służyła wspólnym celom społeczeństwa lub chce ją zbudować od nowa, nie mając przed oczyma modeli i wzorów o potwierdzonej użyteczności”. Jaki jest ten model, którym kierują się dzisiejsi politycy, jaka jest jego użyteczność? To dość trudno odgadnąć obserwując dotychczasowe posunięcia. Jean-Francois Fayard w książce „100 dni Robespierre’a” pisze: Francja rewolucyjna zgromadziła wszystkie ingrediencje, potrzebne do upichcenia totalitaryzmu etatystycznego: kult jednostki, donosicielstwo podniesione do rangi cnoty obywatelskiej, monopol partyjny, chore pragnienie całkowitego kontrolowania gospodarki, patologiczny zapał do panowania nad sumieniami”. Co z tego, w głoszonych dzisiaj hasłach można odnaleźć? Ale rewolucja nie może trwać wiecznie. Jej celem – jak twierdził A.N. Condorcet5 nie jest ani utrwalanie doświadczenia rewolucyjnego, ani podtrzymywanie rewolucyjnego rozmachu. Rewolucja jest po to, żeby osiągnęła swój cel i ustąpiła miejsca republikańskim instytucjom. Czy po 10 miesiącach od wygranych wyborów nie przyszedł już czas na pierwsze efekty? Pierwsze sukcesy? Początek stabilizacji? A może wśród polityków PiS znajdują się wierni czytelnicy Tocqueville’a i pamiętając jego słowa z „Dawny ustrój i rewolucja”, że „doświadczenie wskazuje, że dla złych rządów momentem najbardziej niebezpiecznym bywa na ogół ten, w którym taki rząd zabiera się za reformę”, traktują 4 5 Za: “Historia europejskiej myśli społecznej. Wybór tekstów źródłowych” Wydawnictwo Wyższej Szkoły Pedagogicznej, Rzeszów 2000 Za: Bronislaw Baczko, op. cyt. je jak przestrogę? Nie wiadomo. Widać jednak, że retoryka rewolucyjna sprawdza się dobrze. Notowania z sondaży wahają się w bezpiecznych granicach, poparcie społeczne nie spada na łeb, na szyję. Dlaczego ją zmieniać, skoro nie trzeba robić rewolucji, bo wystarczają same rewolucyjne zawołania? W oczywisty sposób porównywanie dzisiejszej rzeczywistości do rewolucji francuskiej (czy też do rewolucji w ogóle) jest ryzykowne. Nikt rozsądny nie będzie szukał daleko idących podobieństw jeśli idzie o metody działania, zakres ich oddziaływania i skutki ich wprowadzania. Różnice są oczywiste. Poszukiwanie dalekiego echa zawołań, haseł i retoryki stosowanej obecnie i w czasie rewolucyjnych przemian nie jest jednak od rzeczy. Być może chęć lub rzeczywista potrzeba wprowadzenia zmian musi rządzić się radykalizmem haseł i skłonnością do przesady. Może to jednak być broń obosieczna. Gdzie przebiega ta subtelna granica między koniecznością zyskania akceptacji społecznej dla niezbędnych reform a przygotowaniem gruntu do powszechnego niezadowolenia? Rewolucja francuska miała przecież prowadzić do lepszego świata. Zniesienia nierówności i wprowadzenia większej sprawiedliwości społecznej. To, co spowodowała różniło się znacznie od zapowiedzi. Nawet jeśli długofalowo przyniosła pewne pozytywne zmiany, wprowadziła także chaos i eskalację społecznego niezadowolenia. Po części odpowiedzialność za to ponosili ówcześni politycy i przyjęty przez nich sposób komunikacji ze społeczeństwem. Co się stać może i dziś, jeśli masy niezadowolonych zachęcone ciągłym nawoływaniem do walki, zainspirowane bezustannym wzywaniem do poszukiwania wroga zdecydują się wreszcie szukać szczęśliwszych rozwiązań? Zechcą do haseł dołożyć faktyczne działanie? Kto wtedy stanie na mównicy i weźmie odpowiedzialność za chaos? To jest podstawowe źródło obaw i lęków. NM nr 2/2006_______________________________8 Piotr Frączak Mój stosunek do rewolucji! “Począwszy od Powstania Kościuszkowskiego wszystkie nasze zrywy niepodległościowe w swej – bogatszej lub uboższej – warstwie ideologicznej inspirowane były dziedzictwem mniej lub bardziej odległym, ale rzeczywistym, Wielkiej Rewolucji Francuskiej. To co było w nich poza rodzimym, gorącym patriotyzmem i chęcia zrzucenia niewoli, zawsze – poprzez sympatie do wszelkich ruchów rewolucyjnych – czerpało z tamtego kapitału ideowego. Fantazjując na temat: co by było gdyby któreś z powstań zwyciężyło i wywalczyło Polsce niepodległość, można przypuszczać, że ideologia tego państwa musiałaby niezwłocznie postawić Polaka-Katolika w opozycji do rządu, który chciałby realizowac w praktyce swe radykalne hasła ustrojowe” Bohdan Cywiński “Rodowody Niepokornych” Jacques Chirac, nawołując do poparcia Konstytucji Europejskiej, nazwał ją “córką” Rewolucji Francuskiej. Ten frazes polityczny, obliczony na zainteresowanie Francuzów referendum, każe jednak dokładniej zastanowić się czy dziś, po zakończeniu zimnej wojny (dla wielu mogącej kojarzyć się z końcem historii), po zamknięciu XX-tego wieku (wieku rewolucyjnego totalitaryzmu) coś jeszcze z nauk XVIII-wiecznych wydarzeń można uznać za pouczające. Jak rozumieć rewolucję? Myślenie o rewolucji wpada zazwyczaj na dwa przeciwstawne tory. Jedni mówią, że rewolucja jest wypadkiem przy pracy. Jej przyczyną są błędy władzy, prowadzące do sytuacji patowej lub też obiektywne trudności (np. kataklizmy). A najlepiej, oba te czynniki. W tej koncepcji rewolucji mogłoby nie być, jest jakąś pomyłką, błędem, katastrofą. Gdyby nie to, wszystko by się jakoś ułożyło. Zupełnie inny typ myślenia traktuje rewolucję jako coś nieuchronnego. Złe decyzje czy obiektywne trudności (np. susza) mogą stać się jedynie punktem zapalnym. Źródło rewolucji tkwi bowiem w systemie społecznym, który wymaga zmian, ale tym zmianom nie chce się poddać, gdyż oznaczają one klęskę albo przynajmniej niepewność dla tych, którzy podejmują decyzje i je wykonują. Te dwa podejścia kształtują dwie zasadniczo odmienne postawy. “Konserwatywną”, która mówi, że należy robić wszystko aby do rewolucji nie dopuścić oraz “postepową”, która uważa, że do rewolucji należy doprowadzić jak najszybciej. Specjalnie używam tu anachronicznych już trochę określeń, ale wydaje się, że dobrze oddają one istotę podziałów (choć w dalszej części tekstu będę używał określeń “przeciwnik” i “zwolennik” rewolucji). Bowiem bez rozwoju i postępu nie ma rewolucji, są co najwyżej, jak stwierdza Camus w “Człowieku zbuntowanym”, bunty niewolników, którzy nie chcą zmieniać systemu, chcą tylko w starym systemie stać się panami. Rewolucja zakłada przecież nową jakość. Co dały nam rewolucje? Pytanie, które może sobie zadać myślący człowiek, brzmi “jak oceniam tamte, najgłośniejsze rewolucje?”. “Gdybym żył wówczas, po której stronie bym się opowiedział?” Wobec takiego pytania nasze ogólne przekonanie o tym czy rewolucja jest dobra, czy zła traci na wyrazistości. Czy masy biedoty, pozbawionej praw i chleba, miały prawo wystąpić przeciw nieudolnej i skorumpowanej władzy? “Przeciwnik” powie, że to bez sensu. I tak w ostatecznym NM nr 2/2006_______________________________9 rozrachunku wszystkim w wyniku rewolucji się pogorszyło. “Zwolennik” uzna, że nawet jeżeli to bez sensu, to w sytuacji głodu, gdy życie najbliższych jest zagrożone, protest jest konieczny. I to protest nie przeciw naturze, której anomalie znacznie się do tego głodu przyczyniły, ale przeciw instytucjom i osobom, które przyczyniły się do tego stanu rzeczy, a nawet czerpią z tej sytuacji zyski. “Zwolennik” doda jeszcze, że w dłuższej perspektywie się to opłaciło. Zrównanie obywateli wobec prawa, uchwalenie Karty Praw Człowieka i Obywatela, uwłaszczenie chłopów to wszystko w ostatecznym rozrachunku uformowało dzisiejszą Europę. “Przeciwnik” zaś odpowie, że “sukcesy” owe okupione zostały niezliczonymi ofiarami (w wojnie domowej, w wyniku terroru, a także w wojnach zewnętrznych) i rozpoczęciem procesu, który zakończył się w efekcie zwycięstwem bolszewizmu i hitleryzmu. Czy rewolucja jedno ma imię? Cały ten spór wydaje się nie mieć racjonalnych rozstrzygnięć. Jeżeli mówimy o rewolucji bolszewickiej to jest ona zła, ale rewolucja Solidarności już dobra. Dlaczego? Czy oceniamy efekty? I które z nich mają największą wartość? Czy zgadzamy się z tezą Leszka Nowaka, że liczą się tylko przegrane rewolucje? A może jest tak (pod czym chętnie podpisaliby się trockiści i anarchiści), że żadna rewolucja nie była zwycięska? Że w każdej do władzy dochodzili ludzie, którzy szybko odbudowywali stare struktury. Teza radykałów? A skąd! Wystarczy zajrzeć do książki “O rewolucji” Hanny Arent, do rozdziału pod tytułem “Władza rewolucyjna i jej wrogowie”, aby przekonać się, że w każdej rewolucji spontanicznie powstawały formy oddolnej władzy, które następnie likwidowane były z równą zaciętością przez rewolucjonistów (walka bolszewików z wolnością sowietów) i kontrrewolucjonistów. Jak więc do rewolucji mają odnieść się spadkobiercy “postępowców”, czyli tych, którzy uważają, że jeżeli system społeczno-polityczny jest w swej istocie patologiczny to trzeba go zmienić. Choć niekoniecznie siłą – mamy jednak trochę przykładów zwycięstwa rewolucji w oparciu o zasadę non-violence (bez przemocy). Jak opowiedzieć się za rewolucją, występując jednocześnie przeciw dobrodusznym mordercom spod znaku Robespierre’a i Lenina? Czy rewolucja może być odgórna? To przewrotne pytanie. W istocie bowiem oznacza wątpliwość czy władza sama może zrobić rewolucję? I tu dochodzimy do sedna. Jeżeli rewolucja jest tylko odwróceniem wszystkiego do góry nogami, to z logicznego punktu widzenia nie ma przeciwskazań. Hitler doszedł do władzy i w dużej części za pomocą tłumów tworzył nowy porządek. Czy to była rewolucja? Jednak nie. Wiele się zmieniło, wiele osób straciło majątek i życie, ale wiele elementów starego porządku zostało. Wojsko, wielka własność (tak przemysłowa, jak i ziemska) w istocie nie została naruszona. Wartości, które stały u podstaw Rzeszy Niemieckiej nie zostały wywrócone, zostały wręcz umocnione poza granice rozsądku. Dla mnie rewolucja jest momentem, gdy stary system przestaje sprawnie funkcjonować, staje się niewydolny i żadne reformy go nie zmienią. Tak było w Polsce w latach osiemdziesiątych. “Ancien regime” był niereformowalny, choć mógł trwać – szczególnie pod opieką Związku Radzieckiego – jeszcze bardzo długo. I tak jednak byłby trapiony kolejnymi “rewolucjami”, które byłyby coraz trudniejsze do stłumienia. Wreszcie w 1989 roku Rewolucja się dokonała. Pewnie nie tak, jak niektórzy, mając w pamieci rok 1980, sobie wyobrażali, ale jednak stała się faktem. W tej chwili próbuje się zadekretować rewolucję odgórną. Nawet najszersza zgoda, co do oceny stanu rzeczy i konieczności radykalnych zmian nie jest jednak powodem do popierania procesu, który sam z siebie jest patologiczny. To właśnie posiadanie władzy i przekonanie, iż cel uświęca środki, było przyczyną terroru rewolucji. Jeśli potrzebujemy rewolucji – to jakiej? Zarządzonej przez partię sprawującą władzę? Zaprojektowanej przez NM nr 2/2006_______________________________10 takich czy innych polityków? Otóż moim zdaniem nie. Potrzebujemy rewolucji, ale rewolucji obywatelskiej. Potrzebujemy nowej Solidarności, która nie przejmie władzy, ale spowoduje, że ta i każda następna włądza będzie się liczyła z opinią publiczną, że będzie działała na rzecz dobra wspólnego. Żeby tak się stało nie wystarczą żadne struktury, konieczna jest zmiana mentalności społecznej, stworzenie opinii publicznej, która nie zamiast pasjonować się “kryminałkami” typu, kto był agentem, będzie miała zdanie co do kierunków rozwoju, sposobu rozwiązywania problemów. Zmiany rewolucyjne dokonują się bowiem przede wszystkim w ludziach. Bez tych zmian każda rewolucja musi odwołać się do przymusu i doprowadzić do swego zaprzeczenia. Wtedy nie uwalnia z ucisku, ale stwarza nowy. W TEATRZE ŻYCIA SPOŁECZNEGO Marzena Mendza-Drozd Kobiety rewolucji Zwykle, kiedy mówi się o rewolucji francuskiej, pierwsze skojarzenie przywodzi na myśl Deklarację Praw Człowieka i Obywatela. Zwykle mówi się, że dzięki rewolucji francuskiej pojęcie praw człowieka nabrało nowego znaczenia. Zwykle nie pamięta się, że z tych praw wyłączone były kobiety. Fakty są takie, że rewolucja nie przyniosła kobietom nic dobrego, żadnego wyzwolenia, żadnej równości, żadnych praw. Mężczyzn-rewolucjonistów, walczących o równość obywateli, myśl o zmianie statusu społecznego kobiet przerażała. Do tego stopnia, że w 1793 roku wydano zakaz tworzenia jakichkolwiek klubów kobiecych. Założycielki Towarzystwa Obywatelek Republikanek i Rewolucjonistek przekonały się szybko o tym, że próba zorganizowania się – choćby w słusznych celach – napotykała na natychmiastowy opór. Przeciw tego rodzaju pomysłom występowali liderzy rewolucji: Robespierre i Saint-Just, ale także wielu innych, jak np. Chaumette, atakujący sam pomysł uczestniczenia kobiet w życiu publicznym jako sprzeczny z naturą: „Jest to okropne, sprzeczne z prawami natury, by kobieta chciała być mężczyzną. (…) Od kiedy to wolno kobietom odrzucać własną płeć i robić z siebie mężczyzn? Od kiedy to jest w zwyczaju, by kobieta porzucała świętą troskę o dom, kołyskę swych dzieci i występowała na trybunę publiczną by wygłaszać przemówienia? Czy natura dała nam piersi, byśmy karmili dzieci? Natura powiedziała kobiecie: bądź kobietą!’ Robespierre, zręczny polityk, nie pozostawał w tyle. Przewrotnie argumentował, że kobiety nie powinny być dopuszczane do spraw publicznych, gdyż groziło im, że wpadną w pułapkę pozbawionych skrupułów mężczyzn. Wielokrotnie głosił więc, że warunkiem niezbędnym do zapewnienia praw kobietom, w tym prawa do publicznej wypowiedzi, jest zmiana mężczyzny, w tym jego natury. Nie stało to więc sprzeczności z deklarowaną zasadą równości wobec prawa – trzeba było tylko odłożyć w czasie jej realizację w stosunku do kobiet. Na takie wypowiedzi część kobiet reagowała sprzeciwem. A więc wszystko jest porządku jeśli rodzą dzieci, wykonują dowolnie ciężką pracę, nadają się nawet na gilotynę? – pytały. Do stania w kolejkach po chleb, do pracy przy wykonywaniu artykułów dla armii, wożenia węgla lub podkuwania koni? Zachęcane NM nr 2/2006_______________________________11 słowami francuskich patriotów: „Obywatelki! Natura daje wam tyle czasu wolnego. Poświęćcie go na służbę ojczyźnie, bądźcie republikankami. (…) Poświęćcie cały wasz czas na szycie mundurów dla naszych republikańskich żołnierzy a wasza wspaniałomyślna troska da wam słodką radość!” miały znaleźć zadowolenie w prostych, domowych czynnościach i w pomocy walecznym rewolucjonistom. Do udziału w dyskusji publicznej już się nie nadawały. Wtedy były za słabe i bezbronne. Choć mogły zostać skazane na śmierć za poglądy kontrrewolucyjne, ale prawa głosu jednak nie miały. Olimpia de Gouges, która od samego początku rewolucji pisała dramaty i pamflety polityczne była jedną z tych, których taka argumentacja nie przekonywała. Rozwścieczona niedopuszczeniem kobiet do Zgromadzenia Narodowego wydała w 1791 roku Deklarację Praw Kobiety i Obywatelki, jako replikę na Prawa Człowieka i Obywatela: • Kobieta rodzi się wolna i zachowuje takie same prawa jak mężczyzna. • Celem wszelkich stowarzyszeń o charakterze politycznym jest przestrzeganie naturalnych i niezbywalnych praw mężczyzny i kobiety. Są to: prawo do wolności, do własności, do bezpieczeństwa i do oporu przeciwko uciskowi. • • • • Zasada wszelkiej niezawisłości tkwi w narodzie, który nie jest niczym innym jak związkiem kobiety i mężczyzny. (…) Jedyną granicę w egzekwowaniu naturalnych praw kobiety stanowi tyrania mężczyzny, który występuje przeciwko tym prawom. Prawo natury i rozumu zabrania wszelkich działań na szkodę społeczeństwa (…). Prawo musi być wyrazem woli powszechnej; wszyscy obywatele, zarówno kobiety, jak i mężczyźni, powinni współdziałać w jego tworzeniu. Wszystkim obywatelom, równym w obliczu prawa, muszą przysługiwać takie same prawa do wszelkich zaszczytów, pozycji i stanowisk (…) bez różnicy, poza tymi tylko, które wynikają z ich zasług i talentów. • (…) Kobiety przestrzegają nakazów prawa tak samo jak mężczyźni. • Żadnej kobiety nie można poddawać karze, z wyjątkiem kar nakładanych na mocy prawa ogłoszonego przed popełnieniem danego przestępstwa i stosującego się do kobiet. • Każda kobieta, w stosunku do której zostanie orzeczona wina, podlega wszelkim nakazom prawa. • Nikogo nie wolno prześladować z racji podstawowych przekonań. Kobieta ma prawo wejść na szafot; musi mieć zatem także prawo wejść na trybunę. • Każda obywatelka ma pełne prawo powiedzieć „Jestem matką twojego dziecka” i żadne barbarzyńskie uprzedzenia nie mogą jej skłaniać do ukrywania prawdy. • Gwarancja praw kobiet pociąga za sobą absolutną zasadę służby państwu. • Kobieta i mężczyzna mają taki sam wkład w utrzymanie instytucji użyteczności publicznej. • Obywatelki i obywatele mają jednakowe prawo do kontrolowania potrzeby opodatkowania. • Wszystkie kobiety, zjednoczone z racji wniesionego przez siebie wkładu ze wszystkimi mężczyznami, mają prawo żądać od wszystkich urzędników NM nr 2/2006_______________________________12 państwowych sprawozdania z działalności. • Żadne społeczeństwo, w którym nie ma gwarancji praw i rozdziału władzy, nie jest społeczeństwem konstytucyjnym. • Własność jest wspólna lub rozdzielona równo między obie płcie6. Tekst deklaracji, o której w ogóle mało kto dziś pamięta – pozostał wyłącznie ciekawostką. Olimpia de Gouges za wystąpienie przeciw Robespierrowi została w 1793 roku zgilotynowana z jego osobistego rozkazu. Nie była jedyna. Liczba kobiet, które – często płacąc za to własnym życiem – przyczyniły się do upadku Robespierre’a, jest duża. Ich nazwiska są w większości nie znane. Z nielicznymi wyjątkami. Jednym z nich jest Anne Josephe Therouangue de Mericourt, nazwana „amazonką wolności”, która była założycielką legionu żeńskiej milicji. „Igły i wrzeciona – pisała w 1791 roku – nie są jedyną bronią, jaką umiemy się posługiwać”. Innym jest Mary Wollstonecraft, która przyjechała do Paryża z Londynu. Jej broszura z 1792 „W obronie praw człowieka” była rozszerzeniem postulatów Olimpii de Gouges. Poglądy tych i wielu innych kobiet nie znajdowały większego zrozumienia w przywódczych kręgach rewolucyjnych. W czerwcu 1793 roku kobietom jednoznacznie odmówiono praw obywatelskich. Nie przeszkadzało to jednak ściągać siłą licznych kobiet na posiedzenia trybunału rewolucyjnego, gdzie miały pod przymusem obrzucać wyzwiskami tych, których akurat wskazano. Innym zadaniem, do którego były chętnie kierowane było wycie u stóp szafotu i opluwanie skazańców jadących na gilotynę. Dziś rzadko podnosi się fakt, prostytucja nigdy nie osiągnęła takich rozmiarów jak w czasie rewolucji w Paryżu. Choć wszelkie jej 6 cyt. wg przekładu angielskiego na potrzeby wystawy w University College w Londynie: Wollstonecraft, Women and the French Revolution, Londyn 1992. formy były oficjalnie potępiane, tolerowano ją w życiu codziennym. Co więcej, policja polityczna wręcz wysyłała na ulicę dziewczęta w charakterze konfidentów, donoszących na swoich klientów. Brano nawet pod uwagę możliwość subwencjonowania z tajnych zasobów państwa kurtyzan, będących agentkami państwowymi. Kobiety czasów rewolucji francuskiej zapłaciły ogromną cenę. Stanowiły ponad jedną trzecią skazanych przez trybunał rewolucyjny. Uwzględniając zmarłe w więzieniach, liczba ofiar sięga dwóch tysięcy. Jeśli dodać to tego kobiety, które zginęły w czasie zamieszek i marszów protestacyjnych w Paryżu, Lyonie i Marsylii liczba ofiar wzrasta do ponad 10 tysięcy. A jeśli uwzględnić także te, które zostały zgwałcone przez rozszalałych rewolucjonistów, a następnie zabitych, można mówić już o stu do stu pięćdziesięciu tysiącach. W kwestii praw nie osiągnęły nic. Choć potwierdzono powszechność praw obywatelskich i zasadę równości wobec prawa, to zasadę równego podziału majątku ograniczono do spadkobierców płci męskiej – miała ona przetrwać jeszcze bardzo wiele lat. Kobiety zamężne oficjalnie uznano za niezdolne do zawierania jakichkolwiek umów. Taki był bilans rewolucji z punktu widzenia kobiet. Zwykle, kiedy mówi się o rewolucji francuskiej, pierwsze skojarzenie przywodzi na myśl zastąpienie jednej tyranii inną. Zwykle mówi się, że rewolucja francuska to terror i okrucieństwo. Zwykle nie pamięta się, że dotykał także kobiety. oprac. na podstawie: • Norman Davies „Europa”, Wydawnictwo Znak, Kraków 1998 • Jean-François Fayard „100 dni Robespierre’a”, Bellona, Warszawa 2006 NM nr 2/2006_______________________________13 W poszukiwaniu odpowiedzi Piotr Frączak Paradygmat zrównoważonego rozwoju W poprzednim numerze próbowalismy sformułować paradygmat społeczeństwa obywatelskiego odnoszący się do integracji społecznej. Poniżej spojrzenie z tej samej perspektywy na rozwój zrównoważony nietrwałości zatrudnienia. Zgodnie z nauczaniem Jana Pawła II, solidarność i współuczestnictwo to gwarancje moralne, dzięki którym ludzie i narody są nie tylko narzędziami, ale stają się twórcami własnej przyszłości. Oto dlaczego należy dążyć do «globalizacji solidarności» i do tego, by globalizacja ekonomiczna nie wykluczała jednostek ani narodów. Idea zrównoważonego rozwoju dotyczy zwiększenia szans na zaspokajanie potrzeb ludzi poprzez dalszy rozwój gospodarczy i społeczny, ale bez szkody dla środowiska i oszczędzając naturalne zasoby. Niekontrolowany wzrost gospodarczy oparty na ekstensywnej gospodarce w istocie jest rozwojem prowadzonym kosztem środowiska, a co za tym idzie w sposób znaczący wpłynie na jakość życia przyszłych pokoleń. Już w tej chwili odczuwamy skutki rozwoju gospodarczego XIX i XX wieku. Rozwój zrównoważony jest wyrazem odpowiedzialności za przyszłość i z tej perspektywy musi być brany pod uwagę przy ocenie wszelkich działań podejmowanych przez społeczeństwo obywatelskie. Wydaje sie jednak, że aksjologiczne założenia nie przekładają sie jeszcze na świadomość społeczną, a co za tym idzie również na polityczna praktykę. Jeżeli zdamy sobie sprawę, że ciągle z punktu widzenia oceny rozwoju głównym wskaźnikiej jest Produkt Krajowy Brutto, który jako wskaźnik jest bardzo zawodny, gdyż określa produkcję nie patrząc na jej znaczenie zarwnóo dla gospodarki jak i jakości życia. Konkurencyjny miernik stosowany w pracach UNDP HDI (Human Development Index), biorący pod uwagę obok PKB na głowę mieszkańca równiez dane dotyczące edukacji i zdrowia1 nie znajduje jeszcze wystarczającego zrozumienia w badaniach porównawczych, a przecież jego korelacja z PKB przekłada się na traktowanie każdej produkcji jako wskaźnika rozwoju. W istocie oznacza to, że wyprodukowanie nikomu nie potrzebnego “bubla”, dla którego w czasie produkcji zniszczono ileś tam nieodnawialnych zasobów jest z punktu widzenia wskaźników czymś “wartościowym”, podczas gdy wiele działań wolontariackich, opierających się na bezgotówkowej wymianie usług nie znajduje tu odzwierciedlenia. Zasada dobra wspólnego Zasada solidarności W kontekście zrównoważonego rozwoju zasada ta oznacza przede wszystkim solidarność z przyszłymi pokoleniami, zobowiązanie społeczności i grup żyjących współcześnie na rzecz przyszłych pokoleń do zachowania dla nich zasobów, środowiska życia i środowiska kulturowego. Oznacza także zobowiązanie na rzecz tych, których nigdy nie zobaczymy, z którymi nie wiąże nas ani wspólnota regionalna, ani narodowa, ani wspólnota interesów, a którym mimo to trzeba pomagać. Zadaniem edukacji obywatelskiej jest nadawanie solidarności wymiaru ogólnoświatowego, aby zasada ta dotyczyła przede wszystkim najuboższych regionów świata. Choć globalizacja gospodarki i rozwój nowych technologii stwarzają realne możliwości postępu, przyczyniają się zarazem do pogłębienia problemu bezrobocia, dyskryminacji i skrajnej Wspieranie aktywności jednostek i grup na rzecz rozwoju wymaga przeformułowania celów rozwoju tak aby celem była jakość życia, a nie wzrost gospodarczy za wszelką cenę, Dobrem wspólnym są w tym kontekście przede wszystkim zasoby naturalne, w tym surowce, klimat, przyroda ożywiona (np. gatunki zagrożone wyginięciem i ochrona bioróżnorodności), a także wartości kulturalne i społeczne (w tym różnorodność kulturowa). Racjonalne gospodarowanie tymi zasobami, opieranie się na odnawialnych źródłach energii, ograniczanie produkcji odpadów, zmiana zachowań konsumenckich. Rolą społeczeństwa obywatelskiego jest umiejętność ograniczania potrzeb konsumpcyjnych na rzecz rozwijania potrzeb niematerialnych (twórczość, tradycja, więzi, kultura, duchowość), dzialania na rzecz wszelkiego rodzaju profilaktyk (szczególnie w zakresie zdrowia), społecznej kontroli nad działaniami rozwojowymi. Zasada pomocniczości Agenda 21 będąca praktyczną propozycją wprowadzania w życie zasad ekorozwoju zakłada budowanie strategii poczynając od lokalnych społeczności. Tam właśnie w oparciu o lokalne zasoby (rozwój endogeniczny) i lokalną kulturę przy zrozumieniu uwarunkowań globalnych (myśl globalnie działaj lokalnie) należy wspierać “lokalne ekonomie” w oparciu m.in. o zasady ekonomii społecznej. Wspieranie ruchów i organizacji na rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i środowiska naturalnego, w tym ruchu na rzecz ochrony środowiska i ruchu konsumenckiego to oddolne budowanie odpowiedzialności za najblizsze otoczenie i cały świat. Partycypacja społeczna jako warunek konieczny budowania strategi rozwoju zrównoważonego to praktyczny wymiar zasady pomocniczości. Zasada dialogu Dialog jest integralną częścią strategii zrównoważonego rozwoju. Istotą zrównoważonego rozwoju jest bowiem uwzględnianie, i równoważenie tak, wydawałoby się, momentami sprzecznych wymiarów życia społecznego jak ład środowiskowo-przestrzenny, gospodarczy, społeczny i polityczno-instytucjonalny. Dlatego też tak ważną rolę przewiduje się w ekorozwoju ide partnerstwa miedzysektorowego, gdzie łączą się zasoby, umiejętności instytucji działających w oparciu o inne zasady. Partnerstwo publiczno-prywatne, publiczno-społeczne i partnerstwo trójsektorowe (administracja publiczna, biznes, organizacje pozarządowe) to metody współpracy oparte na ciągłym dialogu, poszukiwaniu optymalnych rozwiązań. NM nr 2/2006_______________________________14 Do Góry Nogami Piotr Frączak Odpowiedzialność obywatelska Wróciłem właśnie z kilkudniowych wakacji. A nie od dziś wiadomo, że wakacje są głównie po to, aby móc krytycznie spojrzeć na to, co na co dzień wydaje się najbardziej oczywiste, bezdyskusyjne. Toczymy np. namiętne spory na temat tego, jak zwiększyć odpowiedzialność obywatelską i czy Polacy nie chodzą do wyborów, bo są za mało wyedukowani, czy dlatego, że jako odpowiedzialni obywatele nie chcą już brać udziału w kolejnej farsie wyborczej. Z perspektywy kocyka nad jeziorem temat ten wydał mi się odległy. Być może frekwencje wyborczą można uznać za dobry wskaźnik zaangażowania obywateli, ale z merytorycznego punktu widzenia udział w głosowaniu jest bez znaczenia. To co dla mnie z perspektywy horyzontalnej (przy lekko uniesionej głowie, by widzieć dzieci pluskające się w wodzie) jest głównym miernikiem obywatelskości, to przede wszystkim śmiecie. To, że nie jesteśmy obywatelami widać na każdym kroku. Choć może jesteśmy coraz bardziej cywilizowani. Toy-toyka przy kąpielisku, ajent dbający, aby z kosza śmiecie nie wysypywały się na zewnątrz - czyli postęp. Ale już ilość petów na metr kwadratowy, butelek w przydrożnych krzakach, papierków po lodach i wszystkiego innego śmiecia powoduje że człowiekowi odechciewa się wszystkiego. Co więcej, wydaje się, że ten stan rzeczy nikomu nie przeszkadza. Nie mówię już o służbach publicznych, których nie widziałem, ale o samych mieszkańcach i turystach, milcząco akceptujących fakt zaśmiecenia. Tu nie ma mowy o odpowiedzialności obywatelskiej i to nie dlatego, że ktoś śmieci, ale dlatego, że nawet gdyby ktoś poczuł się obywatelem, to może poprzestać na posprzątaniu kilku papierków, czego nikt nawet nie zauważy... Ale moja obywatelska bezradność pchnęła mnie do rozważań o tym, jakie są przyczyny absolutnie antyobywatelskich postaw Polaków. Bo czy można nazwać odpowiedzialnym zachowaniem to, że całe rodziny pływają pod wielkim napisem „Kąpielisko niestrzeżone. Kąpiel wzbronina”? Ten napis niepokoił mnie jako rodzica i jako obywatela. Jako ojciec miałem wątpliwości czy mogę dziecku pozwolić na wejście do wody – może sallmonella lub niebezpieczne dno? Jako obywatel miałem wątpliwość czy powinienem tak bezradnie przyglądać się łamaniu przepisów. Mój dylemat rozwiązał się sam, gdy okazało się, że napis jest tylko po to, aby dzierżawca terenu nie odpowiadał za ewentualne wypadki. A przecież tak naprawdę bardzo mu zależy, aby jak najwięcej osób nie przestrzegało ustanowionego przez niego przepisów. W tej sytuacji nie zdziwił mnie masowy ruch obywatelskiego nieposłuszeństwa, jaki miałem okazję obserwować podczas wypoczynku. Otóż z powodu suszy władze lokalne wydały zakaz podlewania ogródków. Ten, początkowo dla mnie uzasadniony odpowiedzialnością za dobro wspólne przepis – może zabraknąć wody dla wszystkich – spotkał się ze zrozumieniem wśród mieszkąńców i ... zupełnym jego ignorowaniem. Mieszkańcy nie chcieli poświęcić z trudem i niemałym kosztem NM nr 2/2006_______________________________15 wyhodowanych ogródków na ołtarzu wspólnoty. Ta nieobywatelska postawa ukłuła moje obywatelskie sumienie – w końcu łamane jest prawo, dobro wspólne zagrożone, a ja nic. Na szczęście przypomniałem sobie tablicę na kąpielisku i uświadomiłem, że władze gminy wydały zakaz nie po to, aby był on przestrzegany (jestem głęboko przekonany, że nawet rodzina wójta go łamała), ale dla spokoju sumienia władzy – jakby zabrakło wody to oni przecież zarządzenie wydali. A ja głupi w porywie zapału zastanawiałem się jak można by beczkowozami z pobliskiego jeziora wodę do podlewania dowozić, organizować wzajemną pomoc sąsiedzką. Panie, a komu to do szczęścia potrzebne … I zaraz zamarzyły mi się tabliczki z napisem „Wyrzucaj śmieci gdzie popadnie”, bo wtedy i ja bym nie przejmował się nieobywatelskimi postawami rodaków, i władza uzyskałaby wreszcie posłuch. Bowiem zgodnie z głębokim rozsądkiem, charakterystycznym dla Króla w Małym Księciu, dobry władca potrafi zarządzić nawet zachód słońca (oczywiście o odpowiedniej godzinie), zgodnie z zasadą, że „autorytet opiera się na rozsądku”. Ogłoszenia bezpłatne To, co dzieje się w naszym kraju, przekroczyło akceptowalne granice. Dotąd można było się śmiać, narzekać, złorzeczyć, ale w pewnym momencie należy zacząć działać. Więcej: http://akcja.obywatelska.com Założenia Akcji Obywatelskiej • • • • Akcja Obywatelska jest ruchem niezależnym od wszelkich partii politycznych - jest ruchem apartyjnym. Akcja Obywatelska jest ruchem, który pragnie, aby Polska była krajem rządzonym wg standardów europejskich, a nie łupem wyrywanym sobie przez kolejne partie, bądź ich koalicje. Akcja Obywatelska jest ruchem, który skupia szybko rosnącą rzeszę obywateli Polski, zaniepokojonych obecną sytuacją. Obywateli o różnych przekonaniach politycznych. Akcja Obywatelska narodziła się w Internecie, ale swój rozwój na pewno będzie kontynuować w świecie rzeczywistym. NM nr 2/2006_______________________________16