nowy marsyliusz

Transkrypt

nowy marsyliusz
NOWY MARSYLIUSZ
czy
NOWA MASONERIA
pismo krytycznie myślących obywateli
numer 2
sierpień 2006
“Lecz próżno przeczyć aż za dobrze stwierdzonym faktom: nawroty barbarzyństwa, działanie wbrew dorobkowi
kultury są możliwe. (...) Przekonanie, że się posiadło absolutną prawdę, pokusa wyregulowania raz na zawsze
zgrzytliwego mechanizmu historii musi skłaniać do sięgania po środki skrajnie radykalne, rozgrzeszać z ich
użycia. Pełna, niczym nie ograniczona władza jest głównym warunkiem spełnienia celu. Kto ją raz zdobył, temu
już łatwo zdecydować się na niezbędną, w przekonaniu posiadacza prawdy, operację usunięcia wszystkiego, co
zawadza zbawiennej, wszystko wyjaśniającej ideologii. Oczyszczenie pola polegać musi przede wszystkim na
unieszkodliwieniu ludzi nie przekonanych lub podejrzanych o skłonność do dziedziczenia niewłaściwego
bagażu. Tak oto w czasie nieraz zastraszająco krótkim przemierza się w tył drogę stuleci (...).”
Paweł Jasiennica “Rozważania o wojnie domowej”
Tak więc estetyka może być pomocna w życiu
nie należy zaniedbywać nauki o pięknie
Zanim zgłosimy akces trzeba pilnie badać
kształt architektury rytm bębnów i piszczałek
kolory oficjalne nikczemny rytuał pogrzebów
Zbigniew Herbert “Potęga smaku “
NM nr 2/2006_______________________________1
SPIS TREŚCI
OBYŚ ŻYŁ W CIEKAWYCH CZASACH W TEATRZE ŻYCIA SPOŁECZNEGO:
• Ile w nas historii?
• Kobiety rewolucji
PEŁNYM GŁOSEM:
• Tradycje Wielkiej Rewolucji Francuskiej
•
Czy grozi nam rewolucja?
•
Mój stosunek do rewolucji!
W POSZUKIWANIU ODPOWIEDZI
• Paradygmat zrównoważonego rozwoju
DO GÓRY NOGAMI
• Odpowiedzialność obywatelska
Autorzy: Piotr Frączak i Marzena Mendza-Drozd
OD REDAKCJI
Konieczność wyboru to już nasza codzienność. Wybieramy między
Rzeczpospolitą, a Gazeta Wyborczą, między wyjściem do kina a filmem w telewizji,
między Ludwikiem a Ajaxem. Dokonujemy wyborów dużych i małych, ważnych i mało
znaczących. Ciągle jednak zmuszeni jesteśmy do podejmowania decyzji między tym,
a tamtym.
Tym niechętniej więc zastanawiamy się nad kwestiami, do których
codzienność nas nie zmusza. Tym trudniej skłonić nas do wyborów, które nie mają
bezpośredniego wpływu na jakość naszego życia. Nie mamy czasu, ochoty,
cierpliwości. Po co opowiadać się po tej czy tamtej stronie? Po co zastanawiać się
czy Rewolucja Francuska jest bliższa mojej postawie, czy też wolę tradycję Wojen
Krzyżowych? Zapis w Konstytucji Europejskiej ani mnie ziębi ani grzeje (gdyby
odbywało się referendum i tak bym nie poszedł/poszła). Jednomandatowe okręgi
wyborcze czy wybory proporcjonalne? Co mnie to w końcu obchodzi. Uznać niezdane
matury za zdane? Przecież ja mam to już za sobą! Lepszy jest tytuł “Nowy Marsylisz”
czy “Nowa Masoneria”? Mogą być obydwa – jak dla mnie żadna różnica.
W ten sposób funkcjonuje większość z nas. Ale decyzje są podejmowane. Ktoś
dokonuje takich wyborów! KTOŚ kształtuje nasze życie: każdy z tych wyborów osobno
może nie wpływać bezpośrednio na to co się ze mną dzieje. Jak długo? Czy w którymś
momencie nie obudzimy się jednak w innej rzeczywistości? I nie zapytamy: jak to się
stało? kto nam to zrobił? Otóż robimy to sobie sami. Sami sobie ograniczamy prawo
do bycia na wolnym rynku – rynku idei, pomysłów i rozwiązań.
REDAKCJA
NM nr 2/2006_______________________________2
Obyś żył w ciekawych czasach
Marzena Mendza-Drozd
Ile w nas historii?
Obserwatorzy i komentatorzy aktualnych, polskich wydarzeń zwłaszcza ci, nastawieni
bardziej krytycznie niż życzyłyby sobie tego partie wchodzące w skład koalicji często używają
argumentu o populizmie. Mówią, że Samoobrona jest populistyczna, a PiS, wchodząc z nią w
alianse – a nawet i bez tego - również. Wszyscy razem – cała koalicja – jest populizmem do trzeciej
potęgi. Populizm traktowany jest tutaj jako strategia polegająca na nieodpowiedzialnym
wygłaszaniu haseł, które mogą spodobać się znacznej części opinii publicznej, manipulowaniu
emocjami społecznymi (i napięciami) tak, żeby uzyskać jak największe poparcie czy na składaniu
obietnic bez pokrycia.
Problem (zarzut?) populizmu nie jest specyficznie polski. Guy Sorman, filozof i publicysta
(w Polsce znany z „Made in USA” i ostatnio wydanej „Rok koguta. O Chinach, rewolucji i
demokracji” ) w Dzienniku z 22-23 lipca br. poddaje analizie populizm francuski, koncentrując się
na dwóch ekstremach życia politycznego: skrajnej lewicy i równie skrajnej prawicy.
I choć Sorman uważa, że „oba francuskie populizmy nie posiadają dokładnego
odpowiednika w innych krajach Europy”, to jednak źródła zarówno polskiego jak i francuskiego
populizmu widzi w historii. Twierdzi, że polski populizm „ma swoje korzenie w radykalnie
odmiennej przeszłości: w doświadczeniu narodu będącego ofiarą” i „stanowi reakcję na działania
tych, którzy próbują odebrać polskiemu narodowi ten historyczny status”.
W wypadku Francji – zdaniem Sormana - początki populizmu dają się umiejscowić w
historii bardziej precyzyjnie. Za Françisem Furetem powtarza pogląd, że „lewicowy populizm sięga
korzeniami rewolucji z lat 1789-1793”. Nasi komuniści - pisze - uważają się za jej spadkobierców.
Ale jego zdaniem także prawicowi ekstremiści (Front Narodowy) sięgają do tradycji Rewolucji
Francuskiej. Sorman uważa, że wywodzą się oni „z tradycji odrzucenia idei, które niosła rewolucja.
(…). Stan aktualny jest więc taki, że „Lewicowe ekstremum nadal naśladuje Terror, uważając, że
nie został jeszcze zakończony i że nadal pozostali przy życiu arystokraci (dziś znani jako
kapitaliści) (…) a prawa strona sceny politycznej nie jest w stanie zaakceptować (…) narzucenia
egalitaryzmu”. Zdaniem Sormana „Rok 1789 nadal dzieli Francuzów” a „dzieje rewolucji,
kontrrewolucji, dechrystianizacji (…) pozostają potężnym źródłem kulturowym idei
populistycznych”.
Z perspektywy Francuza, zaniepokojonego własnymi, francuskimi kłopotami społecznymi i
gospodarczymi, Polska musi wyglądać inaczej. Polscy populiści mogą jawić się mniej groźnymi,
polski populizm bardziej uzasadniony. Jeśli jednak przyjąć – choćby częściowe - wyjaśnienie
Sormana co do źródeł dzisiejszych francuskich problemów, korzeniami tkwiących w 1789 roku,
to może warto zastanowić się czy nie ma ono charakteru, mimo wszystko, bardziej generalnego.
Rewolucja Francuska odbiła się bowiem szerokim echem w Europie. Zmieniła w dużym stopniu
porządek świata: przyniosła system państwowej i świeckiej edukacji, pojęcie praw człowieka
nabrało współczesnego znaczenia, koncepcja nowożytnego państwa, stosującego obowiązujące
prawo jednakowo wobec wszystkich zyskała nowy wymiar. Czy – jeśli korzystaliśmy z jej osiągnięć
- nie zaraziliśmy się także jej chorobami?
NM nr 2/2006_______________________________3
Pełnym Głosem
Tradycje Wielkiej
Rewolucji Francuskiej
Jest rok 1789. We Francji trwa kryzys finansowy. Król wzywa na pomoc od dawna
lekceważony parlament. Przedstawiciele stanu trzeciego postanawiają wykorzystać trudną
sytuację i domagają się konstytucji. Wydarzenia zaczynają toczyć się bardzo szybko.
Konstytuuje się rewolucyjny sztab główny. Rozpoczyna się oblężenie Bastylii, której
dowódca szybko kapituluje. W prowincjach zaczyna się podpalanie zamków i opactw,
mnożą się rozboje. Rewolucja nabiera rozpędu. Najpierw zachodzą intensywne zmiany
znoszące wszystkie instytucje poprzedniego ładu społecznego i politycznego. Zniesiona
zostaje pańszczyzna i przywileje szlacheckie. Po Deklaracji Praw Człowieka i Obywatela
zlikwidowane są prowincje i następuje podporządkowanie kleru państwu. Jeszcze wydaje
się, że możliwa jest stabilizacja. A jednak do głosu dochodzą coraz bardziej radykalnie
nastawieni przywódcy, aż do ekstremistycznych Jakobinów Robespierre’a. Ci tylko czekają
na pretekst, żeby wezwać do ostatecznego obalenia monarchii. „Ojczyzna jest
niebezpieczeństwie” – to hasło zyskuje społeczną aprobatę. W paryskich więzieniach giną
ludzie, król zostaje zdetronizowany. Francja staje się republiką. Władzę powoli przejmuje
Komitet Ocalenia Publicznego. Wszelkie przejawy krytyki, uznawane za działalność
kontrrewolucyjną atakowane są bezlitośnie. Przyjęta -demokratyczna - konstytucja,
zakładająca powszechne prawo głosu, referenda i obieralny rząd, pozostaje tylko na
papierze. Komitety Bezpieczeństwa Powszechnego utrzymują pod kontrolą cały kraj dzięki
sieci komitetów lokalnych. Szaleje terror. Rewolucja pochłania kolejne ofiary, w tym
Dantona i jego towarzyszy, a zaraz potem Robespierre’a – głównego zwolennika terroru.
Jest rok 1794. Teraz rewolucja zwalnia tempo. Chociaż nadal brakuje stabilizacji władzy
wykonawczej, żądza krwi słabnie. Na mocy kolejnej konstytucji wyłoniony zostaje
Dyrektoriat mający sprawować władzę wykonawczą. Następuje zamach stanu
przeprowadzony przez gen. Bonaparte i w końcu ustanowienie cesarstwa. Podziały w
społeczeństwie francuskim nabierają mniejszego znaczenia wobec świeżo sformułowanej
misji podboju świata.
“Na poziomie subiektywnym terror rewolucyjny przejawia się
przekonaniem o konieczności heroicznych czynów i wielkich ofiar w
obronie rewolucji. Pojawienie się terroru rewolucyjnego jest dowodem,
że rewolucyjny program transformacji systemu poniósł klęskę.”
Piotr Pacewicz “Pomiędzy myślą a rzeczywistością. Rewolucja społeczna jako
zjawisko psychologiczne” Ossolineum Wrocław 1983
NM nr 2/2006_______________________________4
Marzena Mendza-Drozd
Czy grozi nam rewolucja?
Jest rok 2006. W Polsce od ostatnich
wyborów (parlamentarnych i prezydenckich
minęło 10 miesięcy. 10 miesięcy niespodzianek,
nagłych zwrotów akcji, nieoczekiwanych zmian
miejsc. Najpierw nieoczekiwane wyniki
wyborów. Potem objęcie funkcji premiera przez
mało znanego polityka zwycięskiej partii.
Zerwane rozmowy koalicyjne, zamieszanie w
Sejmie, groźba nowych wyborów, pakt
stabilizacyjny a potem nieoczekiwana koalicja.
Ostatnio zmiana na stanowisku premiera, której
przyczyny wydają się być nie do końca jasne.
Nikt już chyba nie wie, co będzie jutro, jaki jest
plan na najbliższy miesiąc, o perspektywie roku
nie warto nawet mówić. W filmie sensacyjnym
ciągłe trzymanie widza w napięciu byłoby
atutem. W świecie rzeczywistym bardziej
pożądana jest przewidywalność.
pojawiała się w ostatnim okresie nad wyraz
często (np. Czekając na rewolucję moralną - M.
Środy, Nie grozi nam brunatna rewolucja – M.
Szułdrzyńskiego, Rewolucja kulturalna? – A.
Rycharda).
W języku socjologii przez rewolucję
rozumie się zastąpienie siłą jednej władzy przez
drugą. Ale już w potocznym rozumieniu pojęcie
to traktowane jest szerzej: zwykle oznacza
głębokie i szybkie zmiany. Język potoczny
chętnie bowiem wykorzystuje niektóre słowa w
nowym kontekście, choćby dla podkreślenia
stosunku
(pozytywnego
lub
nie)
do
obserwowanych zjawisk albo dla wyrażenia
emocji, związanych z bieżącymi wydarzeniami.
W tym sensie rewolucja – jeśli przejrzeć tytuły
w prasie codziennej – z różnymi przymiotnikami
obietnice
zapewnienia
sprawiedliwości
społecznej, no i sztandarowe wezwanie do
odcięcia się od poprzedniego porządku
społecznego? politycznego? gospodarczego? na
rzecz budowy nowego ładu w IV RP, nasuwają
mimo woli pewne skojarzenia. Czy wsłuchując
się uważnie w wypowiedzi czołowych polityków
i formułowane przez nich hasła nie słyszymy w
nich rewolucyjnego zapału do wprowadzania
zmian politycznych, społecznych i kulturowych?
Warto pamiętać, że wydarzeniem, które
nadało rewolucji jej pełne, nowożytne znaczenie
(jako przewrót polityczny i całkowite obalenie
określonego systemu rządów wraz z jego
podstawami społecznymi, kulturalnymi i
gospodarczymi) była – jak pisze Norman
Davies1 - rewolucja francuska. Potem były inne,
ale to od tego momentu w historii europejskie
społeczeństwa nabrały przekonania, że świat da
się wywrócić do góry nogami. Dlatego można
odwołać się do tego przykładu jako swoistego
punktu odniesienia.
Cóż wynika z tego
porównania? Jaki jest związek
rewolucji
W
komentarzach
prasowych
i francuskiej z tym, co można obserwować
telewizyjnych pojawiają się różne obawy. obecnie?
Formułowane są różne mniej lub bardziej
Oczywiście
byłoby
ogromnym
wymyślne porównania tego, co się dzieje. Teatr, nadużyciem poszukiwanie prostych odwołań do
zabawa w piaskownicy itp. Analiza deklaracji, ówczesnych wydarzeń czy atmosfery. Ani
wystąpień
czy wywiadów z czołowymi intensywność reform, ani ich zakres, ani sposób
politykami partii mającej większość w ich przeprowadzania porównać się nie da.
Parlamencie może prowadzić jeszcze w jedną Chociaż… podnoszony argument o konieczności
stronę. Można, bez większych kłopotów, zmiany konstytucji, rozszerzenia lustracji i jego
odnaleźć w nich specyficzny rys rewolucyjnego praktyczne
wdrażanie,
postulat
odnowy
zapału.
moralnej i jego realizacja, hasło solidarności i
1
Norman Davies “Europa”, Wydawnictwo Znak,
Kraków 1998
NM nr 2/2006_______________________________5
Czy przyjęta retoryka, nie ma ciągle na nowo Mają prawo do porządku w państwie i mają
udowadniać, że podejmowane działania okażą prawo do równości. Jak daleko stąd do haseł
się konieczne i nieuchronne?
rewolucji francuskiej? W tym samym duchu
Niech za przykład posłuży wywiad wypowiadał się w exposé 10 listopada 2005
(Dziennik, 21 kwietnia br.) przeprowadzony z premier Marcinkiewicz: „Chcemy odebrać
Jarosławem Kaczyńskim przez Cezarego państwo pasożytującym na nim patologicznym
Michalskiego, w którym na pytanie w jakim układom (…). Chcemy je oddać jego
celu PiS szło do wyborów, pada odpowiedź: prawowitym właścicielom – obywatelom
żeby oczyścić, zreformować i skonsolidować Rzeczypospolitej” i dalej „Polskie państwo jest
państwo. Idea „oczyszczenia”, jedna z zepsute. Zepsute na podobieństwo mechanizmu,
kluczowych dla rewolucji francuskiej, zwłaszcza który nie wypełnia należycie funkcji, dla których
w jej radykalnym okresie, we współczesnych został stworzony. I zepsute moralnie. W takich
deklaracjach polityków pojawia się zresztą nad warunkach sprawowanie władzy nie może być
wyraz często. W wypowiedzi podczas debaty skuteczne”. Trzeba zatem walczyć o wolność,
sejmowej 17 lutego 2006 o stu dniach rządu szef równość i braterstwo. No i podstawowy dla PiS
partii rządzącej mówił: „Nasze państwo jest pomysł zbudowania IV RP, o którym premier
spatologizowane i bardzo głęboko uwikłane w Marcinkiewicz mówił w exposé: „za hasłem IV
niedobre układy” i dalej „PiS zmianę tej sytuacji RP nie stoi myślenie magiczne tylko
czytelnej
symboliki
dla
traktuje jako swoje posłannictwo”. A więc jeśli poszukiwanie
wyzwalania
niepodległego
państwa
od
patologie tkwią głęboko, jeśli „układ” wżarł się
we wszystkie sfery życia, to praktycznie jedyną brzemienia postkomunizmu”. To, co było
receptą jest także głęboko sięgająca zmiana wcześniej jawi się zatem jako największe zło,
porządku
społecznego,
politycznego
i trzeba to zniszczyć, stworzyć wszystko od
gospodarczego. Trzeba więc zastosować początku, urządzić świat na nowo, lepiej i
drastyczne cięcia. Ale nie są one tylko wynikiem sprawiedliwiej. Już nikt nie pamięta, że Edmund
programu – to jest misja, posłannictwo – Burke, krytyk wydarzeń z 1789 roku twierdził,
oczyścić państwo dla dobra ludu. W dalszej że zmiany rewolucyjne, prowadzić mogły tylko
części prezes PiS mówił: „Ta perspektywa do zerwania ciągłości procesu dziejowego i
(kompromitacji układu i jego obrońców – przyp. „śmierci” społeczeństwa? W wywiadzie z
aut.) wywołała tak wielki lęk, że powstała Agnieszką Kublik i Moniką Olejnik (GW 4-5
koncepcja (…) restauracyjna: dużo zmienić, lutego 2006) prezes PiS mówił: „ W 1989 roku
żeby wszystko pozostało po staremu (…). No, zrodził się złudny pomysł, że można do systemu
ale zwolennicy restauracji przegrali. Zwyciężyła który stworzył PRL dodać dwa zupełnie nowe i
koncepcja zdecydowanej, radykalnej zmiany. sprzeczne z nim elementy (…) swobody
(…)”. A więc trzeba walczyć, bo wróg nie śpi. obywatelskie i procedury demokratyczne i z
Jak twierdzi prezes Kaczyński „w Polsce dzisiaj drugiej wolność gospodarczą. (…) A trzeba było
mamy triumf insynuacji. Stanęła tu do walki w zbudować nowe państwo (…) i trzeba było
zwartym ordynku, łże elita III RP.” Jest wróg – budować nową hierarchię społeczną (…).
nie do końca określony – ale wiadomo, że Trzeba w Polsce dokonać wielkich zmian. (…)
będzie się bronił, trzeba więc - zgodnie z Ja chcę przede wszystkim oczyścić państwo.
koncepcją polityków Prawa i Sprawiedliwości – (…) To jest bardzo trudne zadanie, bo układ jest
zniszczyć układ, wtedy będzie lepiej – potężny, sięga (…) wszędzie. Do jego
cokolwiek by to miało znaczyć. Trzeba – jak zniszczenia trzeba nowych instytucji, bo stare są
twierdzi PiS - rozmontować mityczny stolik i w ogromnej mierze pod jego wpływem”. I trzeba
zaprowadzić porządek we wszystkich sferach rzecz jasna odrodzenia wartości, które „ostatnio
życia społecznego i gospodarczego. Wszystko miały się bardzo niedobrze: przyzwoitość,
to dla dobra zwykłych Polaków, bo mają prawo tradycja, patriotyzm, rodzina”.
żyć w państwie solidarnym i sprawiedliwym.
To
jeden
zestaw
przywoływanych
NM nr 2/2006_______________________________6
demokracja”2 poddał analizie rolę jaką w
dyskursie Jakobinów odgrywają dwa słowa:
czystka i denuncjacja. Jego zdaniem demokracja
poszukiwana przez Jakobinów „jest ustrojem
obliczonym na ludzi cnotliwych, mającym swą
podstawę w obyczajach, stosującym wobec
wrogów
postępu
logikę
wykluczenia”.
Zasadniczy cel czystki ma charakter polityczny,
lecz zgodnie z jakobińską koncepcją polityki jest
też nierozłącznie związany z moralnością, to
znaczy z cnotą. Jak zatem w tym kontekście
brzmią hasła lustracji, obejmującej coraz szersze
grupy społeczno-zawodowe? Czy od rzeczy
będzie przypomnienie wprowadzonego w czasie
rewolucji
francuskiej
tzw.
prawa
o
podejrzanych, które zobowiązywało wszystkich
obywateli do zadenuncjowania każdego, kogo
można by podejrzewać o złą wolę w stosunku do
władz? Wytworzyło on atmosferę szpiegostwa,
donosicielstwa, nieograniczonych podejrzeń.
Dziś w inny sposób, z innymi konsekwencjami
podejrzany staje się każdy, kto ośmieli się
krytykować poczynania partii rządzącej. Nie
idzie na szczęście na szafot, ale ryzykuje tym, że
uznany zostanie za sprzyjającego korupcji,
uwikłanego w mafijne układy. Robespierre w
swojej mowie tuż przed pójściem na gilotynę
mówił tak: „Rząd rewolucyjny zasługuje na
waszą uwagę. Jeśli dziś zostanie on rozwiązany,
to jutro nie będzie już wolności. Nie wolno
rzucać na niego oszczerstw”3. PiS prowadzi
skrupulatne statystyki dotyczące formułowanych
pod
jego
adresem
uwag
krytycznych
(nazywanych – nie przypadkowo – atakami).
Nawet instytucje, które – jak pisze S.
Że przesada? Nadużycie? Że kontekst Niesiołowski (GW 14 lipca 2006) – nie chcą być
zbyt odległy, żeby w ogóle stawiać w nim bezwolnie posłuszne, należy poddać politycznej
aktualne wydarzenia? Rzecz dyskusyjna. Piotr kontroli lub po prostu zlikwidować.
Wierzbicki w tekście „Porachunki osobiste”
Za takimi jak przytoczone wyżej (i
(GW 4-5 lutego 2006) pisał o Partii Cnoty i wieloma innymi) wypowiedziami polityków PiS
Partii Poprawności Politycznej. „Żywiołem bez wątpienia stoi silne przekonanie o
Partii Cnoty (można zgadywać o kogo chodzi – konieczności podejmowania wciąż nowych
przyp. aut.) jest podejrzenie. Od podejrzeń nie wyzwań. Prowadzić wojnę na wielu frontach,
jest wolny nikt. (…) Zagrożenie zmusza do zdemontować wszystko, zacząć od nowa. E.
czujności. Kto ma pilnować kogo? (…) Terror
2
Za: Bronisław Baczko “Hiob, mój przyjaciel”
ideowy Partii Cnoty zbiera żniwo”. Lucien
Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2001
Jaume w książce „Dyskurs Jakobinów a 3 Jean-Francois Fayard “100 dni Robespierr'a” Bellona,
wartości. Prezydent RP Lech Kaczyński po
zaprzysiężeniu 23 grudnia 2005 jako kluczowe
wymieniał inne: sprawiedliwość, solidarność,
uczciwość. Mówił: „Ogromne różnice, jakie
mają dzisiaj miejsce, muszą być systematycznie
niwelowane”. A więc równość! „Państwo
nieprawidłowo wykonuje swe zadania i dlatego
musi być oczyszczone i przebudowane. Obok
moralnej zmiany, nowej postawy rządzących jest
to podstawowy warunek do spełnienia
społecznych (…) oczekiwań. (…) Mamy
zmienić Polskę (…) zmienić ją koniecznie
trzeba”. A więc znów zmiana, konieczność
zbudowania porządku społecznego na nowo. I
dalej „Polsce potrzebna jest nowa ustawa
zasadnicza, która będzie lepiej niż obecna
odpowiadać potrzebom czasu (…). A więc nowa
konstytucja – rewolucja francuska także
akcentowała
wprowadzenie
konstytucji,
zmieniano ją z resztą parokrotnie. Trzeba
zrekonstruować stary porządek, zaprowadzić ład
moralny, wyeliminować tych, którzy nie są po
naszej
stronie
(łże-elity),
stworzyć
społeczeństwo
oparte
na
zapomnianych
wartościach. I trzeba być czujnym, bo układ jest
wszędzie, zasadza się, żeby zdyskredytować
nasz program, osłabić naszą siłę. Trzeba
przeprowadzić szeroką lustrację, żeby nikt
skompromitowany nie dostał się w nasze
szeregi. Trzeba stworzyć Centralne Biuro
Antykorupcyjne, aby tropić wszelkie przejawy
wykorzystywania stanowisk dla niecnych celów
(przy okazji zbadać co jeszcze się da). Trzeba
stworzyć społeczeństwu państwo silne i
solidarne. Sprawiedliwe.
Warszawa 2006
NM nr 2/2006_______________________________7
Burke4 krytykując rewolucję pisał jednak:
„Nauki o konstruowaniu, odnawianiu czy
reformowaniu państwa nie można przyswoić
sobie a priori. Nauka o rządzeniu jest praktyczna
i ma służyć praktycznym celom, wymaga
doświadczenia i to większego niż to, jakie w
toku całego swojego życia może zyskać nawet
najmądrzejsza i najbardziej spostrzegawcza
osoba: dlatego właśnie z najwyższą ostrożnością
powinien postępować każdy, kto decyduje się na
rozebranie budowli, która (…) w zadowalającym
choćby stopniu służyła wspólnym celom
społeczeństwa lub chce ją zbudować od nowa,
nie mając przed oczyma modeli i wzorów o
potwierdzonej użyteczności”. Jaki jest ten
model, którym kierują się dzisiejsi politycy, jaka
jest jego użyteczność? To dość trudno odgadnąć
obserwując dotychczasowe posunięcia.
Jean-Francois Fayard w książce „100 dni
Robespierre’a” pisze: Francja rewolucyjna
zgromadziła wszystkie ingrediencje, potrzebne
do upichcenia totalitaryzmu etatystycznego: kult
jednostki, donosicielstwo podniesione do rangi
cnoty obywatelskiej, monopol partyjny, chore
pragnienie
całkowitego
kontrolowania
gospodarki, patologiczny zapał do panowania
nad sumieniami”. Co z tego, w głoszonych
dzisiaj hasłach można odnaleźć?
Ale rewolucja nie może trwać wiecznie.
Jej celem – jak twierdził A.N. Condorcet5 nie
jest
ani
utrwalanie
doświadczenia
rewolucyjnego,
ani
podtrzymywanie
rewolucyjnego rozmachu. Rewolucja jest po to,
żeby osiągnęła swój cel i ustąpiła miejsca
republikańskim instytucjom. Czy po 10
miesiącach od wygranych wyborów nie
przyszedł już czas na pierwsze efekty? Pierwsze
sukcesy? Początek stabilizacji? A może wśród
polityków PiS znajdują się wierni czytelnicy
Tocqueville’a i pamiętając jego słowa z „Dawny
ustrój i rewolucja”, że „doświadczenie
wskazuje, że dla złych rządów momentem
najbardziej niebezpiecznym bywa na ogół ten, w
którym taki rząd zabiera się za reformę”, traktują
4
5
Za: “Historia europejskiej myśli społecznej. Wybór
tekstów źródłowych” Wydawnictwo Wyższej Szkoły
Pedagogicznej, Rzeszów 2000
Za: Bronislaw Baczko, op. cyt.
je jak przestrogę? Nie wiadomo. Widać jednak,
że retoryka rewolucyjna sprawdza się dobrze.
Notowania z sondaży wahają się w
bezpiecznych granicach, poparcie społeczne nie
spada na łeb, na szyję. Dlaczego ją zmieniać,
skoro nie trzeba robić rewolucji, bo wystarczają
same rewolucyjne zawołania?
W oczywisty sposób porównywanie
dzisiejszej
rzeczywistości
do
rewolucji
francuskiej (czy też do rewolucji w ogóle) jest
ryzykowne. Nikt rozsądny nie będzie szukał
daleko idących podobieństw jeśli idzie o metody
działania, zakres ich oddziaływania i skutki ich
wprowadzania.
Różnice
są
oczywiste.
Poszukiwanie dalekiego echa zawołań, haseł i
retoryki stosowanej obecnie i w czasie
rewolucyjnych przemian nie jest jednak od
rzeczy. Być może chęć lub rzeczywista potrzeba
wprowadzenia zmian musi rządzić się
radykalizmem haseł i skłonnością do przesady.
Może to jednak być broń obosieczna. Gdzie
przebiega ta subtelna granica między
koniecznością zyskania akceptacji społecznej
dla niezbędnych reform a przygotowaniem
gruntu do powszechnego niezadowolenia?
Rewolucja francuska miała przecież prowadzić
do lepszego świata. Zniesienia nierówności i
wprowadzenia
większej
sprawiedliwości
społecznej. To, co spowodowała różniło się
znacznie
od
zapowiedzi.
Nawet
jeśli
długofalowo przyniosła pewne pozytywne
zmiany, wprowadziła także chaos i eskalację
społecznego
niezadowolenia.
Po
części
odpowiedzialność za to ponosili ówcześni
politycy i przyjęty przez nich sposób
komunikacji ze społeczeństwem.
Co się stać może i dziś, jeśli masy
niezadowolonych
zachęcone
ciągłym
nawoływaniem do walki, zainspirowane
bezustannym wzywaniem do poszukiwania
wroga zdecydują się wreszcie szukać
szczęśliwszych rozwiązań? Zechcą do haseł
dołożyć faktyczne działanie? Kto wtedy stanie
na mównicy i weźmie odpowiedzialność za
chaos? To jest podstawowe źródło obaw i
lęków.
NM nr 2/2006_______________________________8
Piotr Frączak
Mój stosunek do rewolucji!
“Począwszy od Powstania Kościuszkowskiego wszystkie nasze zrywy niepodległościowe w
swej – bogatszej lub uboższej – warstwie ideologicznej inspirowane były dziedzictwem mniej
lub bardziej odległym, ale rzeczywistym, Wielkiej Rewolucji Francuskiej. To co było w nich
poza rodzimym, gorącym patriotyzmem i chęcia zrzucenia niewoli, zawsze – poprzez
sympatie do wszelkich ruchów rewolucyjnych – czerpało z tamtego kapitału ideowego.
Fantazjując na temat: co by było gdyby któreś z powstań zwyciężyło i wywalczyło Polsce
niepodległość, można przypuszczać, że ideologia tego państwa musiałaby niezwłocznie
postawić Polaka-Katolika w opozycji do rządu, który chciałby realizowac w praktyce swe
radykalne hasła ustrojowe”
Bohdan Cywiński “Rodowody Niepokornych”
Jacques Chirac, nawołując do poparcia
Konstytucji Europejskiej, nazwał ją “córką”
Rewolucji Francuskiej. Ten frazes polityczny,
obliczony na zainteresowanie Francuzów
referendum, każe jednak dokładniej zastanowić
się czy dziś, po zakończeniu zimnej wojny (dla
wielu mogącej kojarzyć się z końcem historii),
po zamknięciu XX-tego wieku (wieku
rewolucyjnego totalitaryzmu) coś jeszcze z nauk
XVIII-wiecznych wydarzeń można uznać za
pouczające.
Jak rozumieć rewolucję?
Myślenie o rewolucji wpada zazwyczaj
na dwa przeciwstawne tory. Jedni mówią, że
rewolucja jest wypadkiem przy pracy. Jej
przyczyną są błędy władzy, prowadzące do
sytuacji patowej lub też obiektywne trudności
(np. kataklizmy). A najlepiej, oba te czynniki.
W tej koncepcji rewolucji mogłoby nie być, jest
jakąś pomyłką, błędem, katastrofą. Gdyby nie
to, wszystko by się jakoś ułożyło.
Zupełnie inny typ myślenia traktuje
rewolucję jako coś nieuchronnego. Złe decyzje
czy obiektywne trudności (np. susza) mogą stać
się jedynie punktem zapalnym. Źródło rewolucji
tkwi bowiem w systemie społecznym, który
wymaga zmian, ale tym zmianom nie chce się
poddać, gdyż oznaczają one klęskę albo
przynajmniej niepewność dla tych, którzy
podejmują decyzje i je wykonują.
Te dwa podejścia kształtują dwie
zasadniczo
odmienne
postawy.
“Konserwatywną”, która mówi, że należy robić
wszystko aby do rewolucji nie dopuścić oraz
“postepową”, która uważa, że do rewolucji
należy doprowadzić jak najszybciej. Specjalnie
używam tu anachronicznych już trochę określeń,
ale wydaje się, że dobrze oddają one istotę
podziałów (choć w dalszej części tekstu będę
używał określeń “przeciwnik” i “zwolennik”
rewolucji). Bowiem bez rozwoju i postępu nie
ma rewolucji, są co najwyżej, jak stwierdza
Camus w “Człowieku zbuntowanym”, bunty
niewolników, którzy nie chcą zmieniać systemu,
chcą tylko w starym systemie stać się panami.
Rewolucja zakłada przecież nową jakość.
Co dały nam rewolucje?
Pytanie, które może sobie zadać myślący
człowiek, brzmi “jak oceniam tamte,
najgłośniejsze rewolucje?”. “Gdybym żył
wówczas, po której stronie bym się
opowiedział?” Wobec takiego pytania nasze
ogólne przekonanie o tym czy rewolucja jest
dobra, czy zła traci na wyrazistości. Czy masy
biedoty, pozbawionej praw i chleba, miały
prawo wystąpić przeciw nieudolnej i
skorumpowanej władzy? “Przeciwnik” powie,
że to bez sensu. I tak w ostatecznym
NM nr 2/2006_______________________________9
rozrachunku wszystkim w wyniku rewolucji się
pogorszyło. “Zwolennik” uzna, że nawet jeżeli
to bez sensu, to w sytuacji głodu, gdy życie
najbliższych jest zagrożone, protest jest
konieczny. I to protest nie przeciw naturze,
której anomalie znacznie się do tego głodu
przyczyniły, ale przeciw instytucjom i osobom,
które przyczyniły się do tego stanu rzeczy, a
nawet czerpią z tej sytuacji zyski. “Zwolennik”
doda jeszcze, że w dłuższej perspektywie się to
opłaciło. Zrównanie obywateli wobec prawa,
uchwalenie Karty Praw Człowieka i Obywatela,
uwłaszczenie chłopów to wszystko w
ostatecznym
rozrachunku
uformowało
dzisiejszą Europę. “Przeciwnik” zaś odpowie,
że
“sukcesy”
owe
okupione
zostały
niezliczonymi ofiarami (w wojnie domowej, w
wyniku terroru, a także w wojnach
zewnętrznych) i rozpoczęciem procesu, który
zakończył się w efekcie zwycięstwem
bolszewizmu i hitleryzmu.
Czy rewolucja jedno ma imię?
Cały ten spór wydaje się nie mieć
racjonalnych rozstrzygnięć. Jeżeli mówimy o
rewolucji bolszewickiej to jest ona zła, ale
rewolucja Solidarności już dobra. Dlaczego?
Czy oceniamy efekty? I które z nich mają
największą wartość? Czy zgadzamy się z tezą
Leszka Nowaka, że liczą się tylko przegrane
rewolucje? A może jest tak (pod czym chętnie
podpisaliby się trockiści i anarchiści), że żadna
rewolucja nie była zwycięska? Że w każdej do
władzy dochodzili ludzie, którzy szybko
odbudowywali stare struktury. Teza radykałów?
A skąd! Wystarczy zajrzeć do książki “O
rewolucji” Hanny Arent, do rozdziału pod
tytułem “Władza rewolucyjna i jej wrogowie”,
aby przekonać się, że w każdej rewolucji
spontanicznie powstawały formy oddolnej
władzy, które następnie likwidowane były z
równą zaciętością przez rewolucjonistów (walka
bolszewików z wolnością sowietów) i
kontrrewolucjonistów. Jak więc do rewolucji
mają odnieść się spadkobiercy “postępowców”,
czyli tych, którzy uważają, że jeżeli system
społeczno-polityczny jest w swej istocie
patologiczny to trzeba go zmienić. Choć
niekoniecznie siłą – mamy jednak trochę
przykładów zwycięstwa rewolucji w oparciu o
zasadę non-violence (bez przemocy). Jak
opowiedzieć się za rewolucją, występując
jednocześnie
przeciw
dobrodusznym
mordercom spod znaku Robespierre’a i Lenina?
Czy rewolucja może być odgórna?
To przewrotne pytanie. W istocie
bowiem oznacza wątpliwość czy władza sama
może zrobić rewolucję? I tu dochodzimy do
sedna. Jeżeli rewolucja jest tylko odwróceniem
wszystkiego do góry nogami, to z logicznego
punktu widzenia nie ma przeciwskazań. Hitler
doszedł do władzy i w dużej części za pomocą
tłumów tworzył nowy porządek. Czy to była
rewolucja? Jednak nie. Wiele się zmieniło,
wiele osób straciło majątek i życie, ale wiele
elementów starego porządku zostało. Wojsko,
wielka własność (tak przemysłowa, jak i
ziemska) w istocie nie została naruszona.
Wartości, które stały u podstaw Rzeszy
Niemieckiej nie zostały wywrócone, zostały
wręcz umocnione poza granice rozsądku.
Dla mnie rewolucja jest momentem, gdy
stary system przestaje sprawnie funkcjonować,
staje się niewydolny i żadne reformy go nie
zmienią. Tak było w Polsce w latach
osiemdziesiątych.
“Ancien regime” był
niereformowalny, choć mógł trwać –
szczególnie pod opieką Związku Radzieckiego –
jeszcze bardzo długo. I tak jednak byłby
trapiony kolejnymi “rewolucjami”, które byłyby
coraz trudniejsze do stłumienia. Wreszcie w
1989 roku Rewolucja się dokonała. Pewnie nie
tak, jak niektórzy, mając w pamieci rok 1980,
sobie wyobrażali, ale jednak stała się faktem.
W tej chwili próbuje się zadekretować
rewolucję odgórną. Nawet najszersza zgoda, co
do oceny stanu rzeczy i konieczności
radykalnych zmian nie jest jednak powodem do
popierania procesu, który sam z siebie jest
patologiczny. To właśnie posiadanie władzy i
przekonanie, iż cel uświęca środki, było
przyczyną terroru rewolucji. Jeśli potrzebujemy
rewolucji – to jakiej? Zarządzonej przez partię
sprawującą władzę? Zaprojektowanej przez
NM nr 2/2006_______________________________10
takich czy innych polityków? Otóż moim
zdaniem nie. Potrzebujemy rewolucji, ale
rewolucji obywatelskiej. Potrzebujemy nowej
Solidarności, która nie przejmie władzy, ale
spowoduje, że ta i każda następna włądza będzie
się liczyła z opinią publiczną, że będzie działała
na rzecz dobra wspólnego. Żeby tak się stało nie
wystarczą żadne struktury, konieczna jest
zmiana mentalności społecznej, stworzenie
opinii publicznej, która nie zamiast pasjonować
się “kryminałkami” typu, kto był agentem,
będzie miała zdanie co do kierunków rozwoju,
sposobu rozwiązywania problemów. Zmiany
rewolucyjne dokonują się bowiem przede
wszystkim w ludziach. Bez tych zmian każda
rewolucja musi odwołać się do przymusu i
doprowadzić do swego zaprzeczenia. Wtedy nie
uwalnia z ucisku, ale stwarza nowy.
W TEATRZE ŻYCIA SPOŁECZNEGO
Marzena Mendza-Drozd
Kobiety rewolucji
Zwykle, kiedy mówi się o rewolucji francuskiej, pierwsze skojarzenie przywodzi
na myśl Deklarację Praw Człowieka i Obywatela. Zwykle mówi się, że dzięki
rewolucji francuskiej pojęcie praw człowieka nabrało nowego znaczenia.
Zwykle nie pamięta się, że z tych praw wyłączone były kobiety.
Fakty są takie, że rewolucja nie
przyniosła kobietom nic dobrego, żadnego
wyzwolenia, żadnej równości, żadnych praw.
Mężczyzn-rewolucjonistów,
walczących
o
równość obywateli, myśl o zmianie statusu
społecznego kobiet przerażała. Do tego stopnia,
że w 1793 roku wydano zakaz tworzenia
jakichkolwiek klubów kobiecych. Założycielki
Towarzystwa Obywatelek Republikanek i
Rewolucjonistek przekonały się szybko o tym,
że próba zorganizowania się – choćby w
słusznych
celach
–
napotykała
na
natychmiastowy opór. Przeciw tego rodzaju
pomysłom występowali liderzy rewolucji:
Robespierre i Saint-Just, ale także wielu innych,
jak np. Chaumette, atakujący sam pomysł
uczestniczenia kobiet w życiu publicznym jako
sprzeczny z naturą: „Jest to okropne, sprzeczne z
prawami natury, by kobieta chciała być
mężczyzną. (…) Od kiedy to wolno kobietom
odrzucać własną płeć i robić z siebie mężczyzn?
Od kiedy to jest w zwyczaju, by kobieta
porzucała świętą troskę o dom, kołyskę swych
dzieci i występowała na trybunę publiczną by
wygłaszać przemówienia? Czy natura dała nam
piersi, byśmy karmili dzieci? Natura
powiedziała kobiecie: bądź kobietą!’
Robespierre, zręczny polityk, nie
pozostawał w tyle. Przewrotnie argumentował,
że kobiety nie powinny być dopuszczane do
spraw publicznych, gdyż groziło im, że wpadną
w pułapkę pozbawionych skrupułów mężczyzn.
Wielokrotnie głosił więc, że warunkiem
niezbędnym do zapewnienia praw kobietom, w
tym prawa do publicznej wypowiedzi, jest
zmiana mężczyzny, w tym jego natury. Nie stało
to więc sprzeczności z deklarowaną zasadą
równości wobec prawa – trzeba było tylko
odłożyć w czasie jej realizację w stosunku do
kobiet. Na takie wypowiedzi część kobiet
reagowała sprzeciwem. A więc wszystko jest
porządku jeśli rodzą dzieci, wykonują dowolnie
ciężką pracę, nadają się nawet na gilotynę? –
pytały. Do stania w kolejkach po chleb, do pracy
przy wykonywaniu artykułów dla armii, wożenia
węgla lub podkuwania koni? Zachęcane
NM nr 2/2006_______________________________11
słowami francuskich patriotów: „Obywatelki!
Natura daje wam tyle czasu wolnego.
Poświęćcie go na służbę ojczyźnie, bądźcie
republikankami. (…) Poświęćcie cały wasz czas
na
szycie
mundurów
dla
naszych
republikańskich
żołnierzy
a
wasza
wspaniałomyślna troska da wam słodką
radość!” miały znaleźć zadowolenie w prostych,
domowych czynnościach i w pomocy
walecznym rewolucjonistom.
Do udziału w dyskusji publicznej już się
nie nadawały. Wtedy były za słabe i bezbronne.
Choć mogły zostać skazane na śmierć za
poglądy kontrrewolucyjne, ale prawa głosu
jednak nie miały. Olimpia de Gouges, która od
samego początku rewolucji pisała dramaty i
pamflety polityczne była jedną z tych, których
taka
argumentacja
nie
przekonywała.
Rozwścieczona niedopuszczeniem kobiet do
Zgromadzenia Narodowego wydała w 1791 roku
Deklarację Praw Kobiety i Obywatelki, jako
replikę na Prawa Człowieka i Obywatela:
•
Kobieta rodzi się wolna i zachowuje
takie same prawa jak mężczyzna.
•
Celem wszelkich stowarzyszeń o
charakterze politycznym jest
przestrzeganie naturalnych i
niezbywalnych praw mężczyzny i
kobiety. Są to: prawo do wolności, do
własności, do bezpieczeństwa i do oporu
przeciwko uciskowi.
•
•
•
•
Zasada wszelkiej niezawisłości tkwi w
narodzie, który nie jest niczym innym
jak związkiem kobiety i mężczyzny.
(…) Jedyną granicę w egzekwowaniu
naturalnych praw kobiety stanowi
tyrania mężczyzny, który występuje
przeciwko tym prawom.
Prawo natury i rozumu zabrania
wszelkich działań na szkodę
społeczeństwa (…).
Prawo musi być wyrazem woli
powszechnej; wszyscy obywatele,
zarówno kobiety, jak i mężczyźni,
powinni współdziałać w jego tworzeniu.
Wszystkim obywatelom, równym w
obliczu prawa, muszą przysługiwać takie
same prawa do wszelkich zaszczytów,
pozycji i stanowisk (…) bez różnicy, poza
tymi tylko, które wynikają z ich zasług i
talentów.
•
(…) Kobiety przestrzegają nakazów
prawa tak samo jak mężczyźni.
•
Żadnej kobiety nie można poddawać
karze, z wyjątkiem kar nakładanych na
mocy prawa ogłoszonego przed
popełnieniem danego przestępstwa i
stosującego się do kobiet.
•
Każda kobieta, w stosunku do której
zostanie orzeczona wina, podlega
wszelkim nakazom prawa.
•
Nikogo nie wolno prześladować z racji
podstawowych przekonań. Kobieta ma
prawo wejść na szafot; musi mieć zatem
także prawo wejść na trybunę.
•
Każda obywatelka ma pełne prawo
powiedzieć „Jestem matką twojego
dziecka” i żadne barbarzyńskie
uprzedzenia nie mogą jej skłaniać do
ukrywania prawdy.
•
Gwarancja praw kobiet pociąga za sobą
absolutną zasadę służby państwu.
•
Kobieta i mężczyzna mają taki sam
wkład w utrzymanie instytucji
użyteczności publicznej.
•
Obywatelki i obywatele mają jednakowe
prawo do kontrolowania potrzeby
opodatkowania.
•
Wszystkie kobiety, zjednoczone z racji
wniesionego przez siebie wkładu ze
wszystkimi mężczyznami, mają prawo
żądać od wszystkich urzędników
NM nr 2/2006_______________________________12
państwowych sprawozdania z
działalności.
•
Żadne społeczeństwo, w którym nie ma
gwarancji praw i rozdziału władzy, nie
jest społeczeństwem konstytucyjnym.
•
Własność jest wspólna lub rozdzielona
równo między obie płcie6.
Tekst deklaracji, o której w ogóle mało
kto dziś pamięta – pozostał wyłącznie
ciekawostką. Olimpia de Gouges za wystąpienie
przeciw Robespierrowi została w 1793 roku
zgilotynowana z jego osobistego rozkazu. Nie
była jedyna. Liczba kobiet, które – często płacąc
za to własnym życiem – przyczyniły się do
upadku Robespierre’a, jest duża. Ich nazwiska
są w większości nie znane. Z nielicznymi
wyjątkami. Jednym z nich jest Anne Josephe
Therouangue de Mericourt, nazwana „amazonką
wolności”, która była założycielką legionu
żeńskiej milicji. „Igły i wrzeciona – pisała w
1791 roku – nie są jedyną bronią, jaką umiemy
się
posługiwać”.
Innym
jest
Mary
Wollstonecraft, która przyjechała do Paryża z
Londynu. Jej broszura z 1792 „W obronie praw
człowieka” była rozszerzeniem postulatów
Olimpii de Gouges. Poglądy tych i wielu innych
kobiet nie znajdowały większego zrozumienia w
przywódczych kręgach rewolucyjnych. W
czerwcu 1793 roku kobietom jednoznacznie
odmówiono praw obywatelskich.
Nie przeszkadzało to jednak ściągać siłą
licznych kobiet na posiedzenia trybunału
rewolucyjnego, gdzie miały pod przymusem
obrzucać wyzwiskami tych, których akurat
wskazano. Innym zadaniem, do którego były
chętnie kierowane było wycie u stóp szafotu i
opluwanie skazańców jadących na gilotynę.
Dziś rzadko podnosi się fakt, prostytucja
nigdy nie osiągnęła takich rozmiarów jak w
czasie rewolucji w Paryżu. Choć wszelkie jej
6
cyt. wg przekładu angielskiego na potrzeby
wystawy w University College w Londynie:
Wollstonecraft, Women and the French
Revolution, Londyn 1992.
formy były oficjalnie potępiane, tolerowano ją w
życiu codziennym. Co więcej, policja polityczna
wręcz wysyłała na ulicę dziewczęta w
charakterze konfidentów, donoszących na
swoich klientów. Brano nawet pod uwagę
możliwość subwencjonowania z tajnych
zasobów państwa kurtyzan, będących agentkami
państwowymi.
Kobiety czasów rewolucji francuskiej
zapłaciły ogromną cenę. Stanowiły ponad jedną
trzecią skazanych przez trybunał rewolucyjny.
Uwzględniając zmarłe w więzieniach, liczba
ofiar sięga dwóch tysięcy. Jeśli dodać to tego
kobiety, które zginęły w czasie zamieszek i
marszów protestacyjnych w Paryżu, Lyonie i
Marsylii liczba ofiar wzrasta do ponad 10
tysięcy. A jeśli uwzględnić także te, które
zostały
zgwałcone
przez
rozszalałych
rewolucjonistów, a następnie zabitych, można
mówić już o stu do stu pięćdziesięciu tysiącach.
W kwestii praw nie osiągnęły nic. Choć
potwierdzono
powszechność
praw
obywatelskich i zasadę równości wobec prawa,
to
zasadę
równego
podziału
majątku
ograniczono do spadkobierców płci męskiej –
miała ona przetrwać jeszcze bardzo wiele lat.
Kobiety zamężne oficjalnie uznano za niezdolne
do zawierania jakichkolwiek umów. Taki był
bilans rewolucji z punktu widzenia kobiet.
Zwykle, kiedy mówi się o rewolucji
francuskiej,
pierwsze
skojarzenie
przywodzi na myśl
zastąpienie jednej
tyranii inną.
Zwykle mówi się, że
rewolucja francuska to terror i
okrucieństwo. Zwykle nie pamięta się, że
dotykał także kobiety.
oprac. na podstawie:
• Norman Davies „Europa”, Wydawnictwo
Znak, Kraków 1998
• Jean-François
Fayard
„100
dni
Robespierre’a”, Bellona, Warszawa 2006
NM nr 2/2006_______________________________13
W poszukiwaniu odpowiedzi
Piotr Frączak
Paradygmat zrównoważonego rozwoju
W poprzednim numerze próbowalismy
sformułować paradygmat społeczeństwa obywatelskiego odnoszący się do integracji społecznej.
Poniżej spojrzenie z tej samej perspektywy na
rozwój zrównoważony
nietrwałości zatrudnienia. Zgodnie z nauczaniem Jana Pawła II,
solidarność i współuczestnictwo to gwarancje moralne, dzięki
którym ludzie i narody są nie tylko narzędziami, ale stają się
twórcami własnej przyszłości. Oto dlaczego należy dążyć do
«globalizacji solidarności» i do tego, by globalizacja
ekonomiczna nie wykluczała jednostek ani narodów.
Idea zrównoważonego rozwoju dotyczy zwiększenia
szans na zaspokajanie potrzeb ludzi poprzez dalszy rozwój
gospodarczy i społeczny, ale bez szkody dla środowiska i
oszczędzając naturalne zasoby. Niekontrolowany wzrost
gospodarczy oparty na ekstensywnej gospodarce w istocie jest
rozwojem prowadzonym kosztem środowiska, a co za tym idzie
w sposób znaczący wpłynie na jakość życia przyszłych pokoleń.
Już w tej chwili odczuwamy skutki rozwoju gospodarczego XIX
i XX wieku. Rozwój zrównoważony jest wyrazem
odpowiedzialności za przyszłość i z tej perspektywy musi być
brany pod uwagę przy ocenie wszelkich działań podejmowanych
przez społeczeństwo obywatelskie.
Wydaje sie jednak, że aksjologiczne założenia nie
przekładają sie jeszcze na świadomość społeczną, a co za tym
idzie również na polityczna praktykę. Jeżeli zdamy sobie sprawę,
że ciągle z punktu widzenia oceny rozwoju głównym
wskaźnikiej jest Produkt Krajowy Brutto, który jako wskaźnik
jest bardzo zawodny, gdyż określa produkcję nie patrząc na jej
znaczenie zarwnóo dla gospodarki jak i jakości życia.
Konkurencyjny miernik stosowany w pracach UNDP HDI
(Human Development Index), biorący pod uwagę obok PKB na
głowę mieszkańca równiez dane dotyczące edukacji i zdrowia1
nie znajduje jeszcze wystarczającego zrozumienia w badaniach
porównawczych, a przecież jego korelacja z PKB przekłada się
na traktowanie każdej produkcji jako wskaźnika rozwoju. W
istocie oznacza to, że wyprodukowanie nikomu nie potrzebnego
“bubla”, dla którego w czasie produkcji zniszczono ileś tam
nieodnawialnych zasobów jest z punktu widzenia wskaźników
czymś “wartościowym”, podczas gdy wiele działań
wolontariackich, opierających się na bezgotówkowej wymianie
usług nie znajduje tu odzwierciedlenia.
Zasada dobra wspólnego
Zasada solidarności
W kontekście zrównoważonego rozwoju zasada ta
oznacza przede wszystkim solidarność z przyszłymi
pokoleniami, zobowiązanie społeczności i grup żyjących
współcześnie na rzecz przyszłych pokoleń do zachowania dla
nich zasobów, środowiska życia i środowiska kulturowego.
Oznacza także zobowiązanie na rzecz tych, których nigdy nie
zobaczymy, z którymi nie wiąże nas ani wspólnota regionalna,
ani narodowa, ani wspólnota interesów, a którym mimo to trzeba
pomagać. Zadaniem edukacji obywatelskiej jest nadawanie
solidarności wymiaru ogólnoświatowego, aby zasada ta
dotyczyła przede wszystkim najuboższych regionów świata.
Choć globalizacja gospodarki i rozwój nowych technologii
stwarzają realne możliwości postępu, przyczyniają się zarazem
do pogłębienia problemu bezrobocia, dyskryminacji i skrajnej
Wspieranie aktywności jednostek i grup na rzecz
rozwoju wymaga przeformułowania celów rozwoju tak aby
celem była jakość życia, a nie wzrost gospodarczy za wszelką
cenę, Dobrem wspólnym są w tym kontekście przede wszystkim
zasoby naturalne, w tym surowce, klimat, przyroda ożywiona
(np.
gatunki
zagrożone
wyginięciem
i
ochrona
bioróżnorodności), a także wartości kulturalne i społeczne (w
tym różnorodność kulturowa). Racjonalne gospodarowanie tymi
zasobami, opieranie się na odnawialnych źródłach energii,
ograniczanie produkcji odpadów,
zmiana zachowań
konsumenckich. Rolą społeczeństwa obywatelskiego jest
umiejętność ograniczania potrzeb konsumpcyjnych na rzecz
rozwijania potrzeb niematerialnych (twórczość, tradycja, więzi,
kultura, duchowość), dzialania na rzecz wszelkiego rodzaju
profilaktyk (szczególnie w zakresie zdrowia),
społecznej
kontroli nad działaniami rozwojowymi.
Zasada pomocniczości
Agenda 21 będąca praktyczną propozycją wprowadzania
w życie zasad ekorozwoju zakłada budowanie strategii
poczynając od lokalnych społeczności. Tam właśnie w oparciu o
lokalne zasoby (rozwój endogeniczny) i lokalną kulturę przy
zrozumieniu uwarunkowań globalnych (myśl globalnie działaj
lokalnie) należy wspierać “lokalne ekonomie” w oparciu m.in. o
zasady ekonomii społecznej. Wspieranie ruchów i organizacji na
rzecz ochrony dziedzictwa kulturowego i środowiska
naturalnego, w tym ruchu na rzecz ochrony środowiska i ruchu
konsumenckiego to oddolne budowanie odpowiedzialności za
najblizsze otoczenie i cały świat. Partycypacja społeczna jako
warunek
konieczny
budowania
strategi
rozwoju
zrównoważonego to praktyczny wymiar zasady pomocniczości.
Zasada dialogu
Dialog jest integralną częścią strategii zrównoważonego
rozwoju. Istotą zrównoważonego rozwoju jest bowiem
uwzględnianie, i równoważenie tak, wydawałoby się,
momentami sprzecznych wymiarów życia społecznego jak ład
środowiskowo-przestrzenny,
gospodarczy,
społeczny
i
polityczno-instytucjonalny. Dlatego też tak ważną rolę
przewiduje
się
w
ekorozwoju
ide
partnerstwa
miedzysektorowego, gdzie łączą się zasoby, umiejętności
instytucji działających w oparciu o inne zasady. Partnerstwo
publiczno-prywatne,
publiczno-społeczne
i
partnerstwo
trójsektorowe (administracja publiczna, biznes, organizacje
pozarządowe) to metody współpracy oparte na ciągłym dialogu,
poszukiwaniu optymalnych rozwiązań.
NM nr 2/2006_______________________________14
Do Góry Nogami
Piotr Frączak
Odpowiedzialność obywatelska
Wróciłem właśnie z kilkudniowych wakacji. A nie od dziś wiadomo, że wakacje są głównie po
to, aby móc krytycznie spojrzeć na to, co na co dzień wydaje się najbardziej oczywiste,
bezdyskusyjne. Toczymy np. namiętne spory na temat tego, jak zwiększyć odpowiedzialność
obywatelską i czy Polacy nie chodzą do wyborów, bo są za mało wyedukowani, czy dlatego, że
jako odpowiedzialni obywatele nie chcą już brać udziału w kolejnej farsie wyborczej. Z
perspektywy kocyka nad jeziorem temat ten wydał mi się odległy. Być może frekwencje
wyborczą można uznać za dobry wskaźnik zaangażowania obywateli, ale z merytorycznego
punktu widzenia udział w głosowaniu jest bez znaczenia.
To co dla mnie z perspektywy
horyzontalnej (przy lekko uniesionej
głowie, by widzieć dzieci pluskające się w
wodzie) jest głównym miernikiem
obywatelskości, to przede wszystkim
śmiecie. To, że nie jesteśmy obywatelami
widać na każdym kroku. Choć może
jesteśmy coraz bardziej cywilizowani.
Toy-toyka przy kąpielisku, ajent dbający,
aby z kosza śmiecie nie wysypywały się na
zewnątrz - czyli postęp. Ale już ilość
petów na metr kwadratowy, butelek w
przydrożnych krzakach, papierków po
lodach i wszystkiego innego śmiecia
powoduje że człowiekowi odechciewa się
wszystkiego. Co więcej, wydaje się, że ten
stan rzeczy nikomu nie przeszkadza. Nie
mówię już o służbach publicznych,
których nie widziałem, ale o samych
mieszkańcach i turystach, milcząco
akceptujących fakt zaśmiecenia. Tu nie ma
mowy o odpowiedzialności obywatelskiej
i to nie dlatego, że ktoś śmieci, ale dlatego,
że nawet gdyby ktoś poczuł się
obywatelem, to może poprzestać na
posprzątaniu kilku papierków, czego nikt
nawet nie zauważy...
Ale moja obywatelska bezradność
pchnęła mnie do rozważań o tym, jakie są
przyczyny absolutnie antyobywatelskich
postaw Polaków. Bo czy można nazwać
odpowiedzialnym zachowaniem to, że całe
rodziny pływają pod wielkim napisem
„Kąpielisko
niestrzeżone.
Kąpiel
wzbronina”? Ten napis niepokoił mnie
jako rodzica i jako obywatela. Jako ojciec
miałem wątpliwości czy mogę dziecku
pozwolić na wejście do wody – może
sallmonella lub niebezpieczne dno? Jako
obywatel
miałem
wątpliwość
czy
powinienem tak bezradnie przyglądać się
łamaniu
przepisów.
Mój
dylemat
rozwiązał się sam, gdy okazało się, że
napis jest tylko po to, aby dzierżawca
terenu nie odpowiadał za ewentualne
wypadki. A przecież tak naprawdę bardzo
mu zależy, aby jak najwięcej osób nie
przestrzegało ustanowionego przez niego
przepisów.
W tej sytuacji nie zdziwił mnie
masowy
ruch
obywatelskiego
nieposłuszeństwa, jaki miałem okazję
obserwować podczas wypoczynku. Otóż z
powodu suszy władze lokalne wydały
zakaz podlewania ogródków. Ten,
początkowo dla mnie uzasadniony
odpowiedzialnością za dobro wspólne
przepis – może zabraknąć wody dla
wszystkich – spotkał się ze zrozumieniem
wśród mieszkąńców i ... zupełnym jego
ignorowaniem. Mieszkańcy nie chcieli
poświęcić z trudem i niemałym kosztem
NM nr 2/2006_______________________________15
wyhodowanych ogródków na ołtarzu
wspólnoty. Ta nieobywatelska postawa
ukłuła moje obywatelskie sumienie – w
końcu łamane jest prawo, dobro wspólne
zagrożone, a ja nic. Na szczęście
przypomniałem sobie tablicę na kąpielisku
i uświadomiłem, że władze gminy wydały
zakaz nie po to, aby był on przestrzegany
(jestem głęboko przekonany, że nawet
rodzina wójta go łamała), ale dla spokoju
sumienia władzy – jakby zabrakło wody to
oni przecież zarządzenie wydali. A ja
głupi w porywie zapału zastanawiałem się
jak można by beczkowozami z pobliskiego
jeziora wodę do podlewania dowozić,
organizować wzajemną pomoc sąsiedzką.
Panie, a komu to do szczęścia potrzebne
…
I zaraz zamarzyły mi się tabliczki z
napisem
„Wyrzucaj
śmieci
gdzie
popadnie”, bo wtedy i ja bym nie
przejmował
się
nieobywatelskimi
postawami rodaków, i władza uzyskałaby
wreszcie posłuch. Bowiem zgodnie z
głębokim rozsądkiem, charakterystycznym
dla Króla w Małym Księciu, dobry władca
potrafi zarządzić nawet zachód słońca
(oczywiście o odpowiedniej godzinie),
zgodnie z zasadą, że „autorytet opiera się
na rozsądku”.
Ogłoszenia bezpłatne
To, co dzieje się w naszym kraju, przekroczyło akceptowalne granice. Dotąd można
było się śmiać, narzekać, złorzeczyć, ale w pewnym momencie należy zacząć działać.
Więcej: http://akcja.obywatelska.com
Założenia Akcji Obywatelskiej
•
•
•
•
Akcja Obywatelska jest ruchem niezależnym od wszelkich partii politycznych - jest
ruchem apartyjnym.
Akcja Obywatelska jest ruchem, który pragnie, aby Polska była krajem rządzonym wg
standardów europejskich, a nie łupem wyrywanym sobie przez kolejne partie, bądź ich
koalicje.
Akcja Obywatelska jest ruchem, który skupia szybko rosnącą rzeszę obywateli Polski,
zaniepokojonych obecną sytuacją. Obywateli o różnych przekonaniach politycznych.
Akcja Obywatelska narodziła się w Internecie, ale swój rozwój na pewno będzie
kontynuować w świecie rzeczywistym.
NM nr 2/2006_______________________________16

Podobne dokumenty