go zaliczało się prawo życia i śmierci. Jego źródł

Transkrypt

go zaliczało się prawo życia i śmierci. Jego źródł
V. Prawo śmierci i władza nad życiem
119
każdym razie, zarówno w swej unowocześnionej i ograniczonej for­
mie, jak i w dawnej formie absolutnej, prawo nad życiem i śmier­
cią działa niesymetrycznie. Prawo do życia realizuje suweren przez
dokonanie lub zaniechanie prawomocnego zabójstwa - swoją
władzę nad życiem wyraża wyłącznie przez śmierć, której wolno
mu się domagać. Orzekanie o „życiu i śmierci" jest w istocie pra­
V. PRAWO
ŚMIERCI I
WŁADZA NAD
ŻYCIEM
Do charakterystycznych przywilejów suwerennej władzy dłu·
go zaliczało się prawo życia i śmierci. Jego źródłem była z pew·
nością starożytna patria potestas, na mocy której ojciec rzym·
skiej rodziny „dysponował" życiem zarówno swoich dzieci, jak
wem do s k a z a n i a na śmierć lub p o z o s t a w i e n i a przy
życiu, jego symbolem jest zresztą miecz. Trzeba by może odnieść
ów jurydyczny kształt do historycznego typu społeczeństwa, w któ­
rym władza sprawowana była zasadniczo jako instancja pobiera­
nia haraczu, mechanizm ściągania daniny, prawo przywłaszcza­
nia sobie części bogactw, wymuszania produktów, dóbr, usług,
niewolników; ten, co życie „dawał", mógł je odbierać. U teorety•
ków klasycznych występuje już bardzo złagodzona forma wspo·
pracy i krwi. Było to przede wszystkim prawo łupu rzeczy, czasu,
mnianego prawa. Nie uznają, iźby przysługiwało suwerenowi wo·
bee poddanych absolutnie i bezwarunkowo, lecz jedynie w przy·
władnięcia celem zgładzenia.
padku, gdy władca jest zagrożony w swej egzystencji - coś w ro·
dzaju prawa do repliki. Chce go obalić lub kwestionuje jego pra·
wa wróg zewnętrzny? Może wówczas legalnie prowadzić wojn�
i domagać się od swych poddanych udziału w obronie państwa;
nie „zakładając wprost ich śmierci'', pozostaje w zgodzie z pra·
wem „wystawiając ich życie na niebezpieczeństwo": w ten sposób
dochodzi swego nad nimi prawa do życia i śmierci „pośrednio" 1,
Kiedy zaś jeden z nich powstaje przeciwko niemu i łamie jego pra·
wo, może zawładnąć życiem buntownika w sposób bezpośredni:
zabije go za karę. Tak rozumiane prawo życia i śmierci nie jest
już przywilejem absolutnym, lecz uwarunkowanym obroną i prze·
trwaniem suwerena. Czy należy widzieć w tym, za Hobbesem,
przeniesienie na księcia przyrodzonego prawa każdego człowie·
ka do ratowania swojego życia kosztem cudzej śmierci? A może
nasunie się wniosek, że specyficzne prawo zrodziło się z wykształ·
cenia nowego jurydycznego podmiotu, to znaczy suwerena?2 W
1 S. Pufendorf,
2
Le Droit de la nature (tłum. franc. 1734), s. 445.
„Podobnie jak ciało złożone posiadać może właściwości, jakich nie spotyka si�
ciał i wreszcie życia; kulminację tego prawa stanowił przywilej za­
Głębokie przekształcenie opisanych mechanizmów władzy do­
konywało się na Zachodzie od epoki klasycznej. „Pobór daniny'',
przestając być ich formą najważniejszą, wchodził w skład innych
poczynań, zmierzających do pobudzania, umacniania, kontrolo­
wania, nadzorowania, powiększania i organizowania ujarzmia­
nych sił: zadaniem władzy stawało się raczej ich wytwarzanie,
wzmacnianie i porządkowanie niż tamowanie, przygniatanie lub
niszczenie. Odtąd prawo śmierci przemieszcza się, szuka oparcia
w potrzebach i oddaje się na usługi władzy, która panuje nad ży­
ciem. Śmierć, ugruntowana na prawie suwerena do obrony czy na
żądaniu obronnych posług, okazuje się drugą stroną prawa orga­
nizmu społecznego do zapewnienia, zachowania. i rozwijania włas­
nego życia. Wszelako wiek XIX zapoczątkował krwawsze niż kie­
dykolwiek wojny; nigdy też przedtem, toutes proportions gardees,
reżimy nie gotowały swoim ludom takich holocaustów. Straszliwa
w żadnym z ciał prostych tworzących całość, tak też ciało moralne za sprawą samego
połączenia osób, z których się składa, posiadać może pewne prawa formalnie nie
przynależne żadnemu z uczestników i tylko kierownicy mogą je stosować". Pufendorf,
Le Droit de la nature, s. 452.
Wola wiedzy
120
V. Prawo śmierci i władza nad życiem
121
władza zadawania śmierci - i to, być może, przydaje jej w pew­
mywaniu, wzmacnianiu, pomnażaniu i porządkowaniu życia? Naj­
nym stopniu siły i cynizmu, za pomocą którego rozciąga swe gra­
wyższy wymiar kary jest dla takiej władzy jednocześnie granicą,
nice - mieni się teraz dopełnieniem władzy sprawowanej rzeczy­
skandalem i sprzecznością. Toteż powołuje się w takich przypad­
wiście nad życiem, pragnącej nim kierować, ulepszać je i pomna­
kach nie tyle na ciężar zbrodni, ile na wynaturzenie zbrodniarza,
żać, oddziaływać nań za pomocą systemu ścisłej kontroli i całościo­
jego niepoprawność i na ochronę społeczeństwa. Legalnie zabija
wej regulacji. Wojny nie są już toczone w obronie suwerena, lecz
się ludzi, którzy stanowią dla innych coś w rodzaju biologicznego
w imię ochrony egzystencji wszystkich; tresuje się całe populacje,
zagrożenia.
aby wybijały się wzajemnie pod hasłem ich życiowych konieczno­
Rzec można, iż miejsce starego prawa do z a d a w a n i a śmier­
ści: masakry stały się życiodajne. W charakterze administratorów
ci lub p o z o s t a w i a n i a przy życiu zajęła moc z a c h o w a­
życia i przetrwania, ciał i rasy mnóstwo rządów mogło prowadzić
n i a przy życiu lub w t r ą c a n i a w śmierć. Tak by się tłumaczy­
mnóstwo wojen i mordować mnóstwo ludzi. I oto koło się zamy­
ła dyskwalifikacja śmierci, widoczna w odstępowaniu od towarzy­
ka - im bardziej technologia nastawia wojny na totalne wynisz­
szących jej rytuałów. Staranne uniki mniej się wiążą z nowym lę­
czenie, tym dobitniej decyzja o ich wszczęciu lub zakończeniu pod­
kiem, który by śmierć czynił dla naszych społeczeństw nienawi­
porządkowana jest nagiej kwestii przetrwania. Zagrożenie atomo­
stną, niż z modelami władzy ustawicznie się do śmierci odwraca­
we doprowadza dziś ten proces do końca: władza gotująca śmier­
jącymi. Przejście na drugi świat oznaczało niegdyś zmianę doczes­
telne unicestwienie jednej populacji, z drugiej strony gwarantuje
nego suwerena na innego, nieporównanie potężniejszego, i otoczo­
innej przetrwanie. Taktyczna zasada bitew polegająca na tym, że
ne było wspaniałym ceremoniałem o politycznym rodowodzie.
można zabijać, aby móc żyć, przekształciła się w strategiczną za­
Obecnie władza bierze w ryzy cały bieg życia; śmierć jest jego koń­
sadę międzypaństwową; jednakże zagrożonym istnieniem nie jest
cem, momentem wymknięcia się, najbardziej tajemnym i prywat­
już jurydyczna suwerenność, lecz biologiczne istnienie populacji.
nym punktem egzystencji. Nic dziwnego, że samobójstwo - po­
Ludobójstwo marzy się nowoczesnym władzom nie jako przywró­
czytywane niegdyś za zbrodnię uzurpacji prawa do śmierci, jakim
cenie dawnego prawa do zabijania; możliwe jest dzięki temu, że
dysponował wyłącznie suweren na ziemi lub w zaświatach - zna­
władza występuje i sprawowana jest na poziomie życia, gatunku,
lazło się wśród pierwszych zachowań uczynionych przedmiotem
rasy i masowych zjawisk ludnościowych.
zainteresowania dziewiętnastowiecznej analizy socjologicznej; na
Mógłbym posłużyć się przykładem kary śmierci. Długo wystę­
kresach i w szczelinach władzy panującej nad życiem ukazywa­
powała obok wojny jako inna postać prawa miecza; tak odpowia­
ło ono osobiste prawo jednostki do umier�nia. Obstawanie przy
dał suweren komuś, kto atakował jego wolę, prawo, osobę. Skaza­
własnej śmierci, tak dziwne, a jednocześnie zachodzące tak regu­
ni na szafot trafiają się coraz rzadziej, podczas gdy wciąż przybywa
larnie, tak uporczywie się manifestujące, w niewielkim tylko stop­
ofiar wojny. Jednak to z tych samych powodów pierwsi stają się
niu dające się objaśnić na podstawie szczególnych okoliczności
mniej, drudzy zaś bardziej liczni. Odkąd władza podjęła się stero­
czy jednostkowych przypadków, od początku zdumiewać musia­
wania życiem, trudniej przychodzi jej egzekwowanie kary śmierci.
ło społeczeństwo, w którym władza polityczna podjęła się zadania
Nie ma mowy o kiełkowaniu uczuć humanitarnych, dyktuje to ra­
kierowania życiem.
cja bytu i logika funkcjonowania władzy. Jakżeby mogła realizo.
__
,_
n<>iwv7"�ze
orerogatywy za pomocą wyroków śmierci,
Od XVII wieku owa władza nad życiem rozwijała się rzeczywi­
ście pod dwiema głównymi postaciami; nie są one antytetyczne,
stanowia raczej dwa bieguny rozwoju połączone wiązką stosun-
122
Wolo wir.I
V Prawo śmierci i władza nad życiem
1
ków pośrednich. Wydaje się, iż najpierw ukształtował się bi un
osadzony na ciele jako na maszynie: tresurę, doskonalenie spr11w
ności, wydobywanie sił, wzrost użyteczności odpowiadający wm
stowi posłuszeństwa, integrację z systemami skutecznej kontroli
ekonomicznej zapewnia a n a t o m o p o l i t y c z n a w ł a d „,
n a d c i a ł e m, której poczynania mają charakter technik dy
plinarnych. Biegun drugi, uformowany nieco później, około po
łowy XVIII wieku, skupił się na ciele-gatunku, poddanym rnech11
nizmowi życia i służącym jako podłoże procesów biologiczny h
- rozmnażania, urodzin i umieralności, stanu zdrowia, ciągło I
życia, długowieczności - oraz wszelkich warunków wywołuj
cych ich przemiany; opanowanie tych procesów polega na wi lu
interwencjach i k o n t r o l o w a n y c h r e g u l a c j a c h - j I
to b i o p o l i t y k a p o p u l a c j i. Organizacja władzy nad 7.
ciem skupia się na dwóch biegunach: dyscypliny ciała i reguła ·jl
ludnościowych. Wprowadzona w dobie klasycyzmu wielka t h
oologia o podwójnym, anatomicznym i biologicznym, profilu, in·
dywidualizująca i klasyfikująca, zwrócona ku dokonaniom ciuł11
i spoglądająca na procesy życia, charakteryzuje władzę, któr j
funkcją naczelną nie jest odtąd zabijanie, lecz zagarnianie ży I
,
we wszystkich jego przejawach.
Starodawną potęgę śmierci, symbol władzy suwerennej, starun·
nie pokrywa teraz administracja ciał i wyrachowane zarządzani
życiem. Szybki w klasycyzmie rozwój rozmaitych instytucji dy
cyplinarnych - szkół, kolegiów, koszar, warsztatów - pojawi
nie się przy tym w polu praktyk politycznych i ekonomiczny h
problemów przyrostu naturalnego, długowieczności, zdrowia pub­
licznego, zasiedlenia, migracji oznacza więc eksplozję wieloraki h
technik służących ujarzmianiu ciał i kontroli populacji. Rozpocey·
na się era „biowładzy". W XVIII wieku oba kierunki jej rozwoju
są jeszcze wyraźnie rozdzielone. Po stronie dyscypliny figurują ta·
kie instytucje, jak szkoła lub armia; rozważania o taktyce, szkol .
niu, wychowaniu, porządku społecznym przechodzą od czysto w �­
skowych analiz marszałka de Saxe do politycznych mrzonek Gui·
berta czy Servana. Po stronie regulacji populacyjnych marny d
•
•
•
•
123
mografię, szacowanie proporcji między zasobami a mieszkańca­
mi zestawianie bogactw z ich obiegiem, żywotów z prawdopodob­
ny � czasem ich trwania: prace Quesnaya, Moheau, �iis� milcha.
Filozofia „Ideologów" jako teoria idei, znaku, osobmczeJ ge�ezy
doznań, lecz także społecznego układu interesów, Ideologia Jako
doktryna przyuczania, lecz także umowy i prawidłowego ukształ­
towania organizmu społecznego stanowi bez wątpienia abstrak­
cyjny dyskurs, w którym usiłowano skoordynować obie techniki
władzy i zespolić je w jedną ogólną teorię. W istocie nie wyartyku­
łowały się one na poziomie spekulatywnego dyskursu lecz pod
�
postacią konkretnych poczynań, które w wieku XIX lDlały ukon­
stytuować wielką technologię władzy: wśród najważniejszych z
tych przedsięwzięć znalazło się urządzenie seksualności.
Biowładza była, próżno w to wątpić, niezbędnym elementem
rozwoju kapitalizmu - mógł przetrwać jedynie za cenę kontrolo­
wanego wtłoczenia ciał w aparat wytwórczy i dostosowania �ja­
wisk populacyjnych do procesów ekonomicznych. Wymagał Jed­
nak czegoś więcej: potrzebne mu było wzmaganie jednych i dru­
gich, ich umacnianie przy jednoczesnej pożyteczno� i posłuszeń:
stwie·' potrzebne były metody władania, zdolne mtensyfikowac
moc. sprawność, w ogóle życie, bez umniejszania zni�wole� a;
podczas gdy rozwój wielki�h aparatów państwow�ch Jako i �­
.
s t y t u c j i władzy zapewmał utrzymame st?sunkow produ�CJl,
zalążki anatomo- i biopolityki, czyli wynalezion� w XVIII wie� u
t e c h n i k i władzy, obecne na wszystkich poziomach orgamz­
mu społecznego i spożytkowane przez rozmaite insty�ucje (�odzi­
nę podobnie jak armię, szkołę czy policję, medycynę mdyw1dual­
.
.
ną czy administrację zbiorowości), działały na pozi�mie �ro�­
sów ekonomicznych, ich przebiegu, sił napędowych i wspieraJą­
cych; działały także w charakterze czynników społecznej segrega­
cji i hierarchizacji, wpływając na odpowiednie si� zarówno sto­
.
sunków, jak procesów gospodarczych, gwarantując stosunki pa­
nowania i efekty hegemonii; sprzęgnięcie akumulacji ludności z
akumulacją kapitału, skupienie ludzkich grup w zależności od
ekspansji sił wytwórczych i zróżnicowanego podziału zysku było
124
Wola wiedzy
po części możliwe dzięki realizacji biowładzy, przybierającej roz­
maite postacie i korzystającej z wielorakich metod. Osaczenie ży­
wego ciała, jego szacowanie i rozdzielcze zarządzanie jego siłami
były w owym momencie nieodzowne.
Jak wiadomo, wielokrotnie.podnoszono kwestię roli odgrywa­
nej w pierwszym etapie kapitalizmu przez moralność ascetyczną;
jednak zjawisko zachodzące w XVIII wieku w niektórych krajach
Zachodu pod wpływem rozwoju kapitalizmu było czymś innym,
może czymś rozleglejszym od nowej moralności, która zdawała
się dyskwalifikować ciało; oznaczało zaś tak ważną sprawę, jak
wejście życia w historię, na teren technik politycznych - podda­
nie zjawisk właściwych życi� gatunkowemu człowieka wiedzy i
władzy. Nie twierdzę bynajmniej, iż doszło wówczas do pierwsze­
go kontaktu życia z historią. Przeciwnie, nacisk biologii na histo­
rię pozostawał przez tysiąclecia niesłychanie silny; przede wszy­
st�im zaraza i głód ujmowały w dramatyczne formy ów związek,
ktory dlatego występował pod znakiem śmierci; natomiast proces
wywołany rozwojem gospodarczym, a zwłaszcza rozkwitem osiem­
nastowiecznego rolnictwa, zwyżkowaniem produkcji i zasobów,
szybszym od wzrostu demograficznego i mu sprzyjającym, przy­
tłumił nieco tamte otchłanie grozy: nie licząc kilku wyjątkowych
klęsk, epoka wielkich spustoszeń spowodowanych głodem i dżu­
mą skończyła się przed Rewolucją Francuską - bezpośrednia na­
pastliwość śmierci uległa złagodzeniu. Jednocześnie doskonalenie
nauk dotyczących życia w ogóle, ulepszanie agrotechniki, badania
i zabiegi mające na celu ochronę życia i przetrwanie ludzi przyczy­
niły się do zaniku śmiertelnego strachu: względne okiełznanie ży­
cia oddalało niektóre unicestwiające zagrożenia. W opanowanej
w ten sposób przestrzeni, organizując ją) poszerzając, metody
władzy i wiedzy kierują procesami życia, przystępują do ich kon­
trolowania i modyfikowania. Człowiek Zachodu powoli dowia­
duje się, co znaczy być żywym gatunkiem w żywym świecie, po­
siadać ciało, warunki egzystencji, widoki na przyszłość, zdrowie
osobnicze i zbiorowe, siły zdatne do przekształcenia i przestrzeń
optymalnego ich użycia. Po raz pierwszy zapewne w historii pier-
V. Prawo śmierci i władza nad życiem
125
wiastek biologiczny znajduje odzwierciedlenie w polityce: fakt, że
się żyje, przestaje być nieprzeniknionym podłożem wynurzającym
się od czasu do czasu z fatalnej przypadkowości śmierci; uobecnia
się on po części na obszarze kontrolowanym przez wiedzę, podda­
nym interwencjom władzy. Odtąd nie będzie już ona miała do czy­
nienia wyłącznie z podmiotami prawa, którego ostatecznym wer­
dyktem jest śmierć, ale z żywymi istotami, a wpływ, jaki może na
nie wywrzeć, przejawiać się będzie na poziomie samego życia; wła­
dza dociera do ciała raczej przez opanowanie życia niż przez gro­
źbę uśmiercenia. Skoro miano „biohistorii" nadać można nacis­
kom, w których nurt życia i procesy historyczne znajdują wzajem­
ne odniesienia, należałoby mówić o „biopolityce" dla określenia
zespołu poczynań wprowadzających życie i jego mechanizmy w
dziedzinę trzeźwych kalkulacji i z władzy-wiedzy tworzących
czynnik przekształcenia ludzkiego bytu; co nie oznacza, by życie
integrowało się bez reszty z technikami dominacji i kierowania
- wymyka się im ustawicznie. Poza światem zachodnim grasuje
głód w stopniu większym niż kiedykolwiek przedtem; ryzyko po­
noszone przez rodzaj ludzki jest może większe, a w każdym razie
cięższe niż przed powstaniem mikrobiologii. Wszelako „próg bio­
logicznej nowoczesności" danego społeczeństwa pojawia się w mo­
mencie, w którym gatunek zaczyna być stawką we własnych stra­
tegiach politycznych. Przez tysiąclecia człowiek pozostawał tym,
czym był dla Arystotelesa: wyposażonym w życie zwierzęciem,
zdolnym ponadto do egzystencji politycznej; człowiek nowoczes­
ny jest zwierzęciem w polityce, w której postawiona zostaje kwe­
stia jego życia jako żyjącego bytu.
Przekształcenie to miało poważne konsekwencje. Nie jest po­
trzebne eksponowanie zerwania dokonanego wówczas w syste­
mie naukowego dyskursu ani sposobu, w jaki podwójna problema­
tyka życia i człowieka przeniknęła do klasycznej episteme i usta­
nowiła jej nowy podział. Jeśli postawiona została kwestia człowie­
ka - zarówno w związku z jego specyfiką jako żywej istoty, jak i
w odniesieniu do swoistych dlań stosunków z innymi żywymi isto­
tami - to przyczyny jej pojawienia się szukać należy w nowym
126
Wola wiedzy
sposobie wiązania historii z życiem: w dwojakim usytuowaniu
życia - na zewnątrz historii, w postaci biologicznej otoczki, i za.
razem wewnątrz ludzkiej historyczności, przenikniętej technika·
mi wiedzy i władzy. Nie jest również potrzebne eksponowanie roz·
rostu technologii politycznych od tej pory zagarniających ciała,
zdrowie, sposoby odżywiania się i mieszkania, warunki utrzyma·
nia, całą przestrzeń egzystencji.
Inną konsekwencją rozwoju biowładzy jest rola normy, której
ważność wzrasta kosztem jurydycznego systemu prawa. Prawo
nie może być bezbronne, a najdoskonalszą jego bronią jest uśmier·
cenie; tym, którzy je przekraczają, odpowiada bezwzględną groź·
bą - przynajmniej w skrajnych przypadkach. Prawo zawsze od­
wołuje się do miecza. Natomiast władza, biorąca na siebie odpo­
wiedzialność za życie, wymaga mechanizmów ciągłych, regulacyj­
nych i naprawczych. Nie chodzi już o śmierć, stanowiącą stawkę
na polu suwerenności, ale o dystrybucję pierwiastków życia w
dziedzinie wartości i pożytku. Taka władza ma raczej kwalifiko­
wać, mierzyć, oceniać, hierarchizować niż objawiać się w morder­
czym błysku; nie musi wykreślać linii, oddzielającej posłusznych
poddanych suwerena od jego nieprzyjaciół, operuje podziałami
uwzględniającymi normę. Nie twierdzę, że prawo ulega zatarciu
albo że zanikają instytucje wymiaru sprawiedliwości, lecz że coraz
wyraźniej funkcjonuje ono jako norma i że instytucja jurydyczna
coraz mocniej zespala się z continuum aparatów (służby zdrowia,
administracji itp.), pełniących przede wszystkim funkcje regulatyw­
ne. Społeczeństwo normalizujące jest historycznym następstwem
technologii władzy sprawowanej nad życiem. W porównaniu ze
społecznościami sprzed XVIII wieku weszliśmy w fazę jurydycz­
nej regresji; niech nas nie zwodzą Konstytucje spisywane na ca­
łym świecie po Rewolucji Francuskiej, opracowywane i przerabia­
ne Kodeksy, cała nieustająca i pełna wrzawy aktywność legislacyj­
na: to tylko formy, w jakich władza, z istoty swej normalizacyjna,
daje się akceptować.
Siły oporu przeciwko tej nowej jeszcze w XIX wieku władzy
;.,.m<> l<>b - r7vJi n::i 7vcin i czło
·
-�
....
..
.....1....
•
•
• -
--
···-
��
Mv•
„...
V. Prawo śmierci i władza nad życiem
127
ku jako żywej istocie. Od ubiegłego stulecia boje kwestionujące
generalny system władzy nie toczą się już w imię powrotu do daw­
nych praw; nie są też funkcją millenarystycznego marzenia o cza­
sowym cyklu i złotym wieku. Nie czekamy już na cesarza ubogich,
nie spodziewamy się królestwa dnia ostatniego ani nawet przy­
wrócenia rzekomej sprawiedliwości przodków; dążymy do rewin­
dykacji, naszym celem jest życie pojęte w kategoriach podstawo­
wych potrzeb, konkretnej esencji człowieka, wyzyskania jego
zdolności i spełnienia możliwości. Nieważne, czy jest to utopia
- proces walki rysuje się najprawdziwiej; życie jako obiekt poli­
tyczny zostało jakby złapane za słowo i obrócone przeciwko sy­
stemowi, który poddał je kontroli. W o wiele większym stopniu
niż prawo, życie stało się tedy stawką politycznych starć, nawet
jeżeli wyrażają się one poprzez afirmację prawa. „Prawo" do ży­
cia, ciała, zdrowia, szczęścia, zaspokojenia potrzeb, „prawo" do
odnalezienia własnej tożsamości poza wszelkim uciskiem czy „alie­
nacją '', do własnych możliwości, to „prawo", zupełnie niepojęte
dla klasycystycznego systemu jurysdykcji, stało się polityczną rep­
liką na wszystkie nowe metody władzy, które także nie wynikają
z tradycyjnego prawa suwerenności.
Na tym tle zrozumiała staje się ranga seksu jako stawki poli­
tycznej. Sytuuje się on bowiem na styku dwu osi, wzdłuż których
rozwinęła się cała polityczna technologia życia. Z jednej strony
powoduje dyscyplinowanie ciała: tresurę, intensyfikację i dystry­
bucję sił, wyrównywanie i oszczędność ene. rgii, z drugiej zaś, za
sprawą swych globalnych wpływów, regulację odniesioną do zja­
wisk ludnościowych. Wpisuje się jednocześnie w oba rejestry; do­
puszcza najbardziej szczegółowy nadzór, kontrolę każdej chwili,
niebywale drobiazgowe aranżacje przestrzenne, nie kończące się
badania medyczne i psychologiczne, pełną mikrowładzę nad cia­
łem; zarazem otwiera się na zabiegi masowe, szacunki statystycz­
ne, interwencje nastawione na całość organizmu społecznego al­
bo na zbiorowo ujmowane grupy. Stanowi dostęp zarazem do ży-
128
Wola wiedz�
cia ciała i do życia gatunku. Technikom dyscyplinarnym pod u­
wa wzorzec, a regulacjom zasadę. Dlatego w XIX wieku bacznie
śledzono seksualność w najniklejszych przejawach egzystencji,
tropiono ją w zachowaniach, ścigano w marzeniach sennych; do­
patrywano się jej w najmniejszych wybrykach, dostrzegano nawet
we wczesnych latach dzieciństwa; uczyniono z niej szyfr indywi­
dualności podatnej na analizę i tresurę. Równocześnie stała się
wszakże przedmiotem operacji politycznych, posunięć ekonomicz­
nych (pobudzanie lub hamowanie prokreacji), kampanii ideolo­
gicznych, realizowanych pod hasłami moralności lub odpowie·
dzialności: zyskała rangę wskaźnika sił społeczeństwa, jego po­
litycznej energii i biologicznej żywotności. Pomiędzy dwoma bie­
gunami technologii seksu rozciąga się wiele rozmaitych taktyk,
które podług zmieniających się proporcji łączą cele dyscyplinowa­
nia z celami ludnościowych regulacji.
Stąd znaczenie czterech głównych linii ataku, jakimi od dwóch
stuleci napierała polityka seksu. Każda z nich na swój sposób łą­
czyła techniki dyscyplinarne z poczynaniami regulacyjnymi. Dwie
pierwsze bazowały na wymogach regulacji - tematyce gatunku,
potomstwa, zbiorowego zdrowia - by osiągnąć skutki na pozio­
mie dyscypliny; pojęcie seksualności dzieci wykrystalizowało się
w walce o zdrowie rasy (dziecięcą aktywność seksualną przedsta­
wiano od XVIII aż po schyłek XIX wieku jako epidemiczne za­
grożenie, mogące nadszarpnąć nie tylko przyszłe zdrowie doros­
łych, ale również zagrozić losom społeczeństwa i całego gatun­
ku); histeryzacja kobiet, a w konsekwencji poddanie ich ciał i płci
wnikliwym zabiegom medycznym, dokonało się w imię odpowie­
dzialności za zdrowie dzieci, trwałość instytucji rodziny, ocalenie
�połeczeństwa. Odwrotny wzgląd zaważył na kontroli urodzeń i
psychiatryzacji zboczeń: interwencja miała tutaj charakter regula­
cyjny, musiała jednak opierać się na dyscyplinie i tresurze indywi­
dualnej. Mówiąc zwięźle, w punkcie łączącym „ciało" i „popula­
cję" seks staje się zasadniczym celem władzy, której organizacja
skupia się raczej na zarządzaniu życiem niż na groźbie śmierci.
Krew długo pozostawała ważnym elementem w mechanizmach,
V.
Pmwo śmierci
I
wladza nad życiem
129
manifestacjach i rytuałach władzy. W społeczeństwie zdominowa­
nym przez systemy związku, polityczną postać suwerena, zróżni­
cowanie według stanów i kast, znaczenie rodowodów, w społeczeń­
stwie, w którym głód, epidemia i gwałty uprzytamniają czyhającą
śmierć, krew zalicza się do wartości zasadniczych; cena krwi wy­
nika jednocześnie z jej instrumentalnej roli (można pławić się we
krwi), z funkcjonowania w porządku znaków (być takiej a takiej
krwi, mieć wspólną krew, ryzykować własną krwią), a także z jej
nietrwałości (łatwo ją rozlać, wyczerpać, szybko się miesza i psu­
je). Społeczeństwo krwi nazwałbym „sangwinicznym": w uhono­
rowaniu wojny i zmorze głodu, w tryumfie śmierci, w suwerenie
dzierżącym miecz, w siepaczach i torturach władza przemawia
p o p r z e z krew, której r e a l n o ś ć p e ł n i fu n k c j ę s y m­
b o 1 i c z n ą. My natomiast tkwimy w społeczeństwie „seksu", a
raczej w społeczeństwie „z seksualnością": mechanizmy władzy
zwracają się do ciała, życia, rozmnażania, umocnienia gatunku,
jego tężyzny, zdolności panowania lub potencjalnej użyteczności.
Wymieniając zdrowie, potomstwo, rasę, przyszłość rodzaju, żywot­
ność organizmu społecznego, władza mówi
o
seksualności i d o
seksualności, która nie jest oznaką ani symbolem, lecz przedmio­
tem i celem. Nie tyle rzadkość i nietrwałość określa jej wagę, ile
natarczywość, podstępna wszechobecność, fakt, że wszędzie się ją
wznieca i zarazem przed nią drży. Władza ją zarysowuje, pobudza
i spożytkowuje, widząc w niej plenny sens, który wciąż należy kon­
trolować, ażeby się nie wymknął. Seksualność jest s k u t k i e m,
k t ó r y m a w a r t o ś ć s e n s u. Nie twierdzę, że przekształce­
nia znamionujące próg naszej nowoczesności sprowadzają się do
zastąpienia krwi seksem. Nie próbuję wyrazić ducha dwóch cy­
wilizacji lub organizacyjnej zasady dwóch forin kultury; szukam
przyczyn powodujących, iż seksualność, bynajmniej w naszym
społeczeństwie nie uciskana, jest w nim, owszem, permanentnie
podsycana. Przejście naszych społeczeństw od s y m b o 1 i k i
k r w i do a n a l i t y k i s e k s u a 1 n o ś c i dokonało się wsku­
tek nowych poczynań władzy, wypracowanych w dobie klasycyz­
mu i zastosowanych w XIX wieku. Widzimy, że jeśli istnieje coś
9-Historia...
130
Wola wiedzy
po stronie prawa, śmierci, transgresji, symboliki i suwerenności'
.
JCSt to krew; seksualność znajduje się natomiast po stronie normy,
wiedzy, życia, sensu, technik dyscyplinarnych i regulacji.
Sade i pierwsi eugeniści uczestniczyli w owym przejściu od „sang­
winiczności" do „seksualności". Wszelako w chwili, gdy nowo na­
r dzone marzenia o doskonaleniu gatunku zepchnęły cały problem
krwi w silnie nakazową gestię seksu (sztuka dobierania małżeństw,
wywoływania pożądanej płodności, zapewniania zdrowia i długo­
wi czności dzieciom), w chwili gdy nowe pojęcie rasy stara się za111. ć arystokratyczne właściwości krwi, zachowując jedynie da·o się kontrolować skutki seksu, Sade przenosi wyczerpującą
111 llizę płci w sferę rozjątrzonych mechanizmów minionej władzy
uwcrennej, pod stare sztandary całkowicie osadzone we krwi;
rozk sz ocieka krwią - krwią tortur i absolutnej władzy, krwią
k
ly cenną samą w sobie, toczoną wszakże w trakcie najwyższych
I
ot rz�dów ojcobójstwa i kazirodztwa, krwią ludu rozlewaną do
w li, gdyż to, co płynie w jego żyłach, niewarte jest nawet wzmian­
k
Sade'a nie ma dla seksu normy, niewzruszonego prawidła
,
w wiedzionego z jego własnej natury; podlega on natomiast nie-
niczonemu prawu władzy, która cudzych praw nie uznaje;
1
ly zdarza się, że dla zabawy narzuci sobie porządek stopniowań
unnie uszeregowanych w kolejności dni, staje się w tym dzia­
I
l 111 u czystym znakiem jedynej i nagiej suwerenności: rozpasanym
I I IW m wszechmocnego okrucieństwa. Krew wchłonęła seks.
W i locie analityka seksualności i symbolika krwi wywodzą się
·1 f ruwda z dwóch odrębnych systemów władzy, lecz ich następ­
Iw
w czasie nie obywa się (podobnie jak same te systemy) bez
WI 1
mnych zapośredniczeń, interakcji i oddźwięków. Niepokój
kr w i prawo od blisko dwóch stuleci na różne sposoby zakłóca
li
cksualności. Warto podkreślić dwie z tych interferencji,
I
11!1 I ma bowiem znaczenie historyczne, druga stawia zaś proble111
retyczne. Bywało, poczynając od drugiej połowy XIX wie-
I
� 11,
p11
,
i gano po tematy krwi, ażeby powagą historii ożywić i wetyp władzy politycznej, która realizuje się w urządzeniach
kil 111ln ści. W tym miejscu wykształca się rasizm (w postaci no-
V. Prawo śmierci i władza nad życiem
131
woczesnej, państwowej, podszywającej się pod biologię): cała po­
lityka zaludnienia, rodziny, małżeństwa, wychowania, społecznej
hierarchii, własności oraz szereg interwencji zachodzących usta­
wicznie na poziomie ciał, zachowań, zdrowia, życia codziennego
zabarwiają się wówczas i uzasadniają mityczną troską o czystość
krwi i tryumf rasy. Nazizm był niewątpliwie najbardziej naiwnym
i przebiegłym - jedno uzasadnia drugie - złożeniem fantazma­
tów krwi i paroksyzmów władzy dyscyplinarnej. Oniryczna egzal­
tacja wyższością krwi towarzyszyła eugenicznemu porządkowa­
niu społeczeństwa, w czym brały udział krzewiące się i pod osło­
ną ogólnej etatyzacji potężniejące mikrowładze; egzaltacja ta po­
ciągała zarazem za sobą systematyczne ludobójstwo i gotowość
do złożenia samego siebie w ofierze. Historia wykazała, że hitle­
rowska polityka seksu pozostała śmieszną praktyką, podczas gdy
mit krwi przywiódł w rezultacie do największej rzezi, jaką dotych­
czas zapisała ludzka pamięć.
Od schyłku tegoż XIX wieku prześledzić możemy, na przeciw­
nym końcu, teoretyczną pracę nad wpisaniem tematyki seksual­
ności w system prawa, symbolicznego porządku i suwerenności.
Psychoanalizie - a przynajmniej jej najbardziej spójnym pierwia­
stkom - przypada polityczny zaszczyt, że od początku, czyli od
zerwania z neuropsychiatrią zwyrodnienia, odnosiła się nieufnie
do wszystkiego, co nieubłaganie kiełkowało w mechanizmach
władzy podejmującej się kontroli i zawiadywania dniem powszed­
nim seksualności: stąd Freudowskie usiłowania (zapewne w reak­
cji na ówczesny silny wzrost rasizmu), aby w seksualności dopa­
trzyć się zasady prawa - o związku, zakazany� pokrewieństwie,
Ojcu-Suwerenie - jednym słowem, ażeby cały stary porządek
władzy skupić wokół pragnienia. Dzięki temu psychoanaliza, z
nielicznymi wyjątkami, znalazła się w teoretycznej i praktycznej
opozycji wobec faszyzmu. Wszelako owa postawa psychoanalizy
wiązała się z doraźną koniunkturą historyczną. Jakkolwiek odno­
silibyśmy się do Sade'a i Bataille'a, jakichkolwiek spodziewaliby­
śmy się po nich rękojmi „obalenia", nic nie zdoła sprawić, żeby
rozpatrywanie seksualności w kategoriach ustawy, śmierci, krwi
132
Wola wiedzy
i suwerenności nie okazało się w ostatecznym rozrachunku jedy­
133
V. Prawo śmierci i władza nad życiem
dzieć przecząco. W każdym razie niniejsze badania mają wyka­
nie historyczną „retro-wersją". Urządzenie seksualności rozwa­
zać, w jaki sposób poszczególne urządzenia władzy artykułują się
żyć należy na podstawie współczesnych jej technik władzy.
wprost na ciele - na ciałach, funkcjach, procesach fizjologicz­
nych, doznaniach, przyjemnościach; ciało zgoła nie ma być pomi­
nięte, trzeba je za to objaśniać w analizie, w której dziedziny bio­
Powie ktoś, że popadam tutaj w raczej pochopny niż radykalny
logii i historii nie następują po sobie, jak w ewolucjonizmie daw­
historyzm; że zamazuję historycznie trwałe funkcje seksualne na
nych socjologów, lecz tworzą złożoną całość - odpowiednio do
rzecz zjawisk może zmiennych, lecz wątłych, drugorzędnych i w
nowoczesnych technologii władzy nastawionych na życie. A więc
sumie powierzchownych; że tak rozprawiam o seksualności, jak
nie „historia mentalności", rozpatrująca ciała jedynie według spo­
gdyby nie istniał seks. Dopuszczalny byłby zarzut: „Twierdzisz,
sobu, w jaki się je postrzega lub nadaje im sens i wartość, ale „hi­
że skrupulatnie analizujesz procesy piętnowania seksualnością
storia ciał" i sposobu, w jaki osaczono ich najbardziej materialne
ciała kobiecego, życia dzieci, stosunków rodzinnych i sieci powią­
i żywotne pierwiastki.
zań społecznych. Chcesz opisać ów wielki przybór seksualnego
Drugie pytanie, różniące się od pierwszego: czy materialność,
niepokoju zapoczątkowany w XVIII wieku i narastanie gorliwo­
do której się odwołujemy, nie jest materialnością seksu i czy nie
ści, z jaką wszędzie dopatrujemy się seksu. Zgoda; przypuśćmy
jest paradoksalne odtwarzanie historii seksualności na poziomie
też, że mechanizmy władzy rzeczywiście częściej stosowane były
ciał bez poruszenia w minimalnym choćby stopniu kwestii seksu?
do pobudzania i «drażnienia» seksualności niż do jej tłumienia.
Czyż ostatecznie władza sprawowana nad seksualnością nie zwra­
Nie oddalasz się wszakże zbytnio od spraw, od których, jak my­
ca się, w specyficzny sposób, do tego składnika rzeczywistości,
ślisz, się odżegnałeś; w gruncie rzeczy ukazujesz rozpowszechnie­
jakim jest „seks" - seks w ogóle? Da się jeszcze przyjąć, że sek­
nie, zakorzenienie, fiksację seksualności, próbujesz przedstawić
sualność nie znajduje się na zewnątrz władzy, której się narzuca,
coś w rodzaju «stref erogennych» organizmu społecznego. A mo­
że, na odwrót, jest skutkiem i narzędziem poczynań władzy. Czyż
że przeniosłeś tylko na szczebel rozległych procesów mechanizmy,
jednak seks nie jest wobec władzy „obcym ciałem", podczas gdy
które psychoanaliza precyzyjnie wypunktowała w odniesieniu do
dla seksualności stał się ogniskiem, wokół którego roztaczają się
poziomu indywidualnego. Pomijasz pierwotne źródło, które sek­
jej efekty? Właśnie pojęcia s e k s u nie należy przyjmować bez­
sualizację tę umożliwiło, mianowicie seks, i to, że nie przeoczyła
krytycznie. Czy seks naprawdę stanowi punkt zaczepienia dla ma­
go psychoanaliza. Przed Freudem dążono do ścisłego umiejscowie­
nifestacji seksualności, czy może jest pojęciem złożonym, wykształ­
nia seksualności w płci, w jej funkcjach reprodukcyjnych i okreś­
conym historycznie wewnątrz urządzenia sek
. sualności? Można
lonych okolicach anatomicznych; poprzestawano na biologicznym
by w każdym razie wykazać, jak owo pojęcie „seksu" kształtowa­
minimum: narządzie, instynkcie, celowości. Ty zająłeś pozycję od­
ło się poprzez rozmaite strategie władzy i jak się przy tym określa­
wrotnie symetryczną: pozostały ci efekty bez podstawy, rozgałę­
ła jego rola.
zienia bez korzeni, seksualność bez seksu. Jeszcze raz kastracja".
Widzimy, w jaki sposób - wzdłuż wielkich linii rozwoju urzą­
W tym miejscu postawić trzeba dwa pytania. Po pierwsze: czy
dzenia seksualności - kształtował się od XIX wieku pogląd, iż
analiza seksualności jako „urządzenia politycznego" rzeczywi­
poza ciałami, narządami, somatycznymi lokalizacjami, funkcja­
ście implikuje pominięcie ciała, anatomii, domeny biologii i funk­
mi, systemami anatomo-fizjologicznymi, doznaniami, rozkoszą
cjonalności? Myślę, że na to pierwsze pytanie wypada odpowie-
istnieje coś jeszcze innego; coś innego i coś więcej,
co
posiada włas-
134
Wola wiedzy
ne wewnętrzne właściwości i prawa: „seks". I tak w procesie hi­
steryzacji kobiety „seks" określano na trzy sposoby: jako coś, co
przynależy zarówno mężczyźnie, jak kobiecie, albo jako coś, co
z zasady właściwe jest mężczyźnie, czego zaś kobieta nie posiada,
a także jako coś, co samo konstytuuje ciało kobiety, podporząd­
kowuje je funkcjom rozrodczym i ustawicznie niepokoi skutkami
tychże funkcji; w myśl tej strategii odczytywano grę „tego" i „tam­
tego" seksu, całości i cząstki, zasady i braku. W uznaniu seksual­
ności dzieci dopracowano się pojęcia seksu istniejącego (przez fakt
anatomiczny) i nie istniejącego (z punktu widzenia fizjologii); jest
on również obecny, jeśli weźmie się pod uwagę jego aktywność,
i nieobecny - pod kątem celowości reprodukcyjnej; niewątpliwy
w swoich przejawach, pozostaje ukryty, gdy chodzi o następstwa,
których patologiczna groza wystąpi dopiero z czasem; w przypadku
zaś przetrwania seksu dziecięcego u człowieka dorosłego mamy do
czynienia z utajoną przyczynowością, powodującą zniweczenie
seksu dojrzałego Geden z dogmatów medycyny XVIII i XIX wie­
ku zakładał, że przedwcześnie rozbudzony seks niesie bezpłodność,
impotencję, oziębłość, niezdolność do odczuwania rozkoszy, ane­
stezję zmysłów); uznając dziecięcą seksualność, stworzono ideę
seksu wciągniętego w istotną grę obecności i nieobecności, uta­
jenia i jawności; masturbacja i przypisywane jej konsekwencje
byłyby owej gry ilustracją. W rezultacie psychiatryzacji zboczeń
sprowadzono seks do funkcji biologicznych i układu anatomo-fi­
zjologicznego, z którego czerpie on „sens", czyli celowość; wsze­
lako odnosi się on również do instynktu, który w toku własnego
rozwoju i zależnie od przedmiotu, z jakim może być związany, ro­
dzi perwersyjne zachowania i wyjaśnia ich genezę; w ten sposób
„seks" określa się jako plątanina funkcji i instynktu, celowości i
znaczenia; tak pojęty, najlepiej zobrazowany został przez ów mo­
delowy „fetyszyzm", który co najmniej od roku 1877 ·służył jako
nić przewodnia wszelkich innych dewiacji, wykazywał bowiem
jasno fiksację instynktu na przedmiocie, odwołując się do zasady
historycznej spójności i biologicznej nieadekwatności. Wreszcie
przez socjalizację zachowań prokreacyjnych wzięto „seks" w dwa
V. Prawo śmierci i władza nad życiem
135
ognie: zasady rzeczywistości (której bezpośrednią i najdosadniej­
szą formą są wymogi ekonomiczne) oraz ekonomii przyjemności,
która albo próbuje ją obejść, albo jej nie uznaje; najsłynniejszym
z takich „oszustw" jest coitus interruptus: instancja rzeczywistości
zmusza tutaj do skrócenia przyjemności, ale przyjemność jednak
zachodzi, wbrew zalecanej przez rzeczywistość rozwadze. Jak wi­
dzimy, urządzenie seksualności wprowadza pojęcie „seksu" do
swoich rozmaitych strategii; pod czterema wielkimi postaciami:
histerii, onanii, fetyszyzmu i stosunku przerywanego, zostaje on
przedstawiony jako zależny od gry całości i cząstki, zasady i bra­
ku, nieobecności i obecności, funkcji i instynktu, celowości i sen­
su, praw rzeczywistości i rozkoszy. Powoli wznosiło się rusztowa­
nie ogólnej teorii seksu.
Stworzona w ten sposób teoria pełniła w urządzeniu seksualno­
ści szereg funkcji, które uczyniły ją nieodzowną. Pojęcie „seksu"
pozwoliło najpierw zgrupować w sztucznej jedności elementy au­
tonomiczne, funkcje biologiczne, zachowania, doznania, przyjem­
ności; pozwoliło także, by owa fikcyjna jedność działała w charak­
terze przyczynowej zasady, wszechobecnego seksu, wszędzie wy­
krywanego sekretu: seks mógł zatem funkcjonować jako jedyny
element znaczący i powszechny element znaczony. Co więcej, roz­
patrywany zarazem jako anatomia i brak, jako funkcja i stan uta­
jenia, jako instynkt i sens, mógł wykreślić styczną pomiędzy wie­
dzą o ludzkiej seksualności a naukami biologicznymi, zajmujący­
mi się reprodukcją; toteż wiedza ta, która, nie licząc paru chwiej­
nych analogii i przeszczepionych pojęć, niczego naprawdę z owych
dyscyplin nie wzięła, uzyskała na mocy sąsiedztwa gwarancję qua­
si-naukowości; dzięki temu sąsiedztwu niektóre treści biologii i fi­
zjologii mogły posłużyć ludzkiej seksualności jako zasada norma­
lizacji. Na koniec, pojęcie seksu zapewniło istotny zwrot, polega­
jący na odwróceniu wyobrażenia o stosunkach władzy do seksual­
ności; ukazało tę ostatnią zgoła nie w jej zasadniczej i rzeczywistej
relacji do władzy, lecz jako zakorzenioną w swoistej i nieredukowal­
nej instancji, którą władza stara się, o ile to tylko możliwe, zniewo­
lić; w ten sposób pojęcie „seksu" pozwala uniknąć tego, co spra-
136
Wola wiedzy
V. Prawo śmierci i władza nad życiem
137
wia „potęga" władzy; dopuszcza myślenie o nim tylko w katego­
zamianie całego życia na ów seks, na jego prawdę i suwerenność.
ńach dozwolenia i zakazu. Seks, który wydaje nam się instancją
Seks wart jest śmierci. W tym, jak widzimy, ściśle historycznym
nad nami panującą, ów sekret, którym jakoby cali jesteśmy prze­
sensie seks jest dziś przeniknięty instynktem śmierci. Kiedy w od­
siąknięci, ów punkt, który nas fascynuje uwidocznioną władzą
ległych czasach Zachód odkrył miłość, ocenił ją tak wysoko, ażeby
i ukrytym sensem, od którego żądamy ujawnienia, czym jesteśmy,
uczynić śmierć możliwą do przyjęcia. Dziś seks pretenduje do ran­
i wyzwolenia ku samookreśleniu, sekret ów jest zapewne tylko
gi takiego równoważnika, najważniejszego ze wszystkich. I pod­
idealnym punktem, koniecznością, ustanowioną przez urządzenie
czas gdy urządzenie seksualności umożliwia technikom władzy
seksualności i jej funkcjonowanie. Nie powinniśmy sobie wyobra­
opanowywanie życia, fikcyjny punkt seksu przez urządzenie to
żać autonomicznej instancji seksu wtórnie produkującej rozliczne
wyznaczony okazuje się na tyle fascynujący, że człowiek akceptu­
skutki seksualności na całej powierzchni jej styku z władzą. Prze­
je słyszalny w nim pomruk śmierci.
ciwnie, jest to najbardziej wyspekulowany, najbardziej idealny,
Tworząc urojony element „seksu", urządzenie seksualności
a także najbardziej wewnętrzny element urządzenia seksualności,
wyłoniło jeden ze swych zasadniczych funkcjonalnych pierwiast­
zorganizowanego przez władzę ujarzmiającą ciała, ich material­
ków, mianowicie: pragnienie, aby go posiadać, dostępować, od­
ność, siły, energię, doznania, przyjemności.
krywać, wyzwalać, wyrażać w dyskursie, prawdziwie formułować.
Warto dodać, że „seks" pełni jeszcze jedną funkcję, która tam­
Konstatując „seks" jako sam w sobie godny pożądania, każdego
te przenika i wspiera. Tym razem będzie to rola raczej praktyczna
z nas skłoniło do ustawicznego poznawania, wykazywania jego
niż teoretyczna. Każdy musi w istocie przejść przez seks, ustalo­
praw i mocy; w pragnieniu tym jesteśmy gotowi mniemać, iż każ­
ny przez urządzenie seksualności urojony punkt, by zrozumieć
dej władzy przeciwstawiamy prawa naszego seksu; a przecież to
samego siebie (seks jest zarazem elementem ukrytym i zasadą wy­
właśnie mniemanie wiąże nas w istocie z urządzeniem seksualno­
twarzającą sens), zrealizować w pełni swą cielesność (seks jest jej
ści, wydobywającym z głębi nas samych mroczny blask seksu, ni­
rzeczywistą i zagrożoną częścią, symbolicznie ją konstytuującą),
czym miraż, w którym na pozór się rozpoznajemy.
osiągnąć własną tożsamość (do siły popędu seks przyłącza histo­
ńę danej jednostki). Wskutek odwrócenia, rozpoczętego w sposób
„Wszystko jest seksem - mówiła Kate w The Plumed Serpent
-
wszystko jest seksem. Jak piękny może być seks, gdy wypełnia
niewątpliwie podstępny dawno temu, doszliśmy teraz do tego, że
świat i gdy człowiek strzeże jego mocy i świętości. Jest niby słońce,
próbujemy pytać naszą zdolność rozumienia o to, co przez wieki
którego światło was zalewa i przenika".
uznawaliśmy za szaleństwo, bogactwo naszego ciała o to, co długo
Nie odnośmy zatem histońi seksualności do instancji seksu, ale
uchodziło za jego piętno i skazę, naszą tożsamość o to, co dawniej
wykażmy, że „seks" jest historycznie zależny od seksualności. Nie
postrzegaliśmy jako bezimienny mroczny poryw. Dlatego przypi­
umieszczajmy seksu po stronie rzeczywistości, a seksualności po
sujemy temu czemuś znaczenie, odczuwamy przed nim nabożną
stronie mętnych idei i złudzeń; seksualność jest nader realną figu­
trwogę, nie szczędzimy wysiłków poznawczych. W skali stuleci
rą historyczną, to ona zbudowała pojęcie seksu jako wyspekulo­
stało się to coś ważniejsze od naszej duszy, ważniejsze niemal od
wanego elementu potrzebnego do jej funkcjonowania. Nie sądź­
życia; stąd wszelkie zagadki świata wydają się nam błahe w porów­
my, iż mówiąc „tak" seksowi, mówimy „nie" władzy; przeciwnie,
naniu z tkwiącym w każdym z nas niepozornym sekretem, którego
podążamy wówczas tropem ogólnego urządzenia seksualności.
znaczenie sprawia jednak, że przeważa nad całą resztą. Faustow­
Trzeba się wydostać spod instancji seksu, jeżeli przez taktyczne
ski pakt, jakim kusi nas urządzenie seksualności, polega zatem na
odwrócenie rozmaitych mechanizmów seksualności chcemy sid-
138
Wola wiedzy
łom przeciwstawić ciała, przyjemności, wiedzę - w ich wielorako­
ści i możliwości oporu. W kontrataku na urządzenie seksualności
nie seks-pragnienie ma być punktem oparcia, lecz ciała i przyjem­
ności.
„Tyle w przeszłości było krzątaniny - mówił D. H. Lawrence
- zwłaszcza krzątaniny seksualnej, monotonnego i nużącego po­
wtarzania bez śladu równoległego rozwoju myśli i rozumienia.
Obecnie naszym zadaniem jest zrozumieć seksualność. Dzisiaj od
seksualnego aktu ważniejsze jest w pełni świadome zrozumienie
instynktu seksualnegov.
Nadejdzie może dzień zdziwienia. Niepojęta wyda się cywiliza.____
___
cja tak zajadle doskonaląca ogromne aparaty wytwarzania i nisz­
czenia, a znajdująca skądinąd czas i niebywałą cierpliwość na pil­
ne rozpatrywanie niepokojącej istoty seksu; uśmiech wywoła, być
może, przypomnienie niegdysiejszej wiary, że w tej dziedzinie spo­
czywa prawda nie mniej drogocenna niż prawdy wydzierane zie­
mi, gwiazdom, czystym formom ludzkiej myśli; zadziwiać będzie
żarliwość pozorowania, że wydobywamy z mroku seksualność, któ­
rą wszystko - nasze wypowiedzi, zwyczaje, instytucje, rozporzą­
dzenia, nasza wiedza - wytwarzało w pełnym świetle i z hukiem
wypłaszało. I będziemy pytać, czemu tak bardzo chcieliśmy uchylić
prawo do milczenia o najbardziej hałaśliwym z naszych poczynań.
Patrząc wstecz, hałas ten uznamy może za nadmiemy, ale za dziw­
niejszy jeszcze upór, z jakim dostrzegamy w nim tylko odmowę mó­
wienia i rozkaz milczenia. Będziemy pytać, co też mogło nas uczy­
nić tak zarozumiałymi; będziemy dociekać, czemu sobie przypisaliś­
my zasługę, że na przekór tysiącletniej moralności pierwsi przyznali­
śmy seksowi jego rzekome znaczenie, że szczyciliśmy się, iż wresz­
cie w XX wieku zdołaliśmy się wyzwolić z twardej represji chrze­
ścijańskiego ascetyzmu, chciwie i drobiazgowo przedłużonej w im­
peratywach burżuazyjnej ekonomii. I tam, gdzie dziś dopatruje­
my się historii mozolnie·wznoszonej bariery, rozpoznamy raczej
potęgowany przez wieki przypływ złożonego urządzenia, wymu­
szającego mówienie o seksie, koncentrowanie się na nim z uwagą
V. Prawo śmierci i władza nad życiem
i troską, wpajanie przekonania o suwerenności jego prawa, pod­
czas gdy w istocie urabiały nas mechanizmy władczej seksualności.
Z kpiną spotka się zarzut panseksualizmu, czyniony swego cza­
su Freudowi i psychoanalizie. Wszelako ślepi okażą się nie tyle ci,
co zarzut ów sformułowali, ile ci, którzy machnęli nań ręką, jak
gdyby nie wyrażał nic prócz lęków minionej pruderii. Albowiem
pierwsi byli pomino wszystko jedynie zaskoczeni procesem, któ­
ry toczył się od dawna i już ich zewsząd otaczał; złemu duchowi
Freuda przypisywali coś, co przygotowywane było od lat; pomy­
lili się co do daty wprowadzenia do naszego społeczeństwa pow­
szechnego urządzenia seksualności. Drudzy natomiast nie zorien­
towali się w naturze procesu; sądzili, że nagły zwrot Freuda oddał
wreszcie seksowi należną mu część, jakże długo mu odmawianą; nie
dostrzegli, że dobry duch Freuda umieścił go w jednym z przełomo­
wych punktów wyznaczonych począwszy od XVIII wieku przez stra­
tegię wiedzy i władzy oraz że w ten sposób, z cudowną skuteczno­
ścią, godną najwybitniejszych mistyków i duszpasterzy doby kla­
sycyzmu, spełniał sędziwy nakaz poznawania i dyskursywizacji
seksu. Często przywoływane są niezliczone metody, jakimi daw­
ne chrześcijaństwo pobudzało nas do nienawiści ciała; pomyślmy
wszakże o wszystkich podstępach, za pomocą których wpajano
nam od stuleci upodobanie do seksu, czyniono pożądanym jego
poznawanie i wysoko ceniono na ten temat rozprawy; za pomocą
których zachęcano nas również do użycia całej naszej zręczności,
by go uchwycić, i zobowiązywano do wydzierania mu prawdy; za
pomocą których obwiniano nas, że tak długo był nam obojętny.
Właśnie te sztuczki powinny dzisiaj budzić zdziwienie. Możemy
mieć nadzieję, iż być może pewnego dnia, w ramach innej ekono­
mii ciał i przyjemności, trudno będzie pojąć, jak zasadzki zasta­
wiane przez seksualność i władzę tkwiącą u podstaw tego urządze­
nia poddały nas surowemu królowaniu seksu, i to w takim stopniu,
że poświęciliśmy się nie znajdującemu kresu zadaniu sforsowania
jego tajemnicy i wydobycia z cienia najprawdziwszych wyznań.
Jak na ironię urządzenie to utwierdza 'Jas w przekonaniu, że
chodzi o nasze „wyzwolenie".

Podobne dokumenty