2. Jadwiga Sz

Transkrypt

2. Jadwiga Sz
Jack
Zatrzymani w czasie
Umberto Eco powiedział kiedyś: „Kto czyta książki, żyje podwójnie”. Zawsze podobał mi się
ten cytat, zgadzałam się z nim, bo przecież trudno zaprzeczyć temu, że książki są najlepszą
odskocznią od codzienności, pozwalają oderwać się od rzeczywistości i chociaż na chwilę
zapomnieć o otaczającym nas świecie. Nigdy jednak nie zastanawiałam się nad tym, czy ma
on jakieś inne znaczenie, drugie dno. Nigdy, aż do dnia moich osiemnastych urodzin…
***
Popatrzyłam na wieżę, na której znajdował się zegar. Nie wybił on jeszcze
siedemnastej a słońce już dawno schowało się za horyzontem. Wiał silny wiatr, krople
deszczu niczym bicze smagały moją twarz. W tej chwili marzyłam tylko o tym żeby w końcu
znaleźć się w domu. W takie dni najchętniej by się z niego nie wychodziło. Nie odczuwałam
radości z tego, że dzisiaj właśnie obchodzę osiemnaste urodziny, bo niby z czego miałabym
się cieszyć? Przecież urodziny ma się każdego roku. Zresztą pogoda zdecydowanie nie
nakłaniała do tego, żeby cieszyć się z czegokolwiek.
Gdy tylko zamknęłam drzwi wejściowe, usłyszałam głos mamy:
- Mogłabyś przyjść do nas na chwilę? Chcielibyśmy z tobą porozmawiać.
- Wezmę tylko prysznic, strasznie zmarzłam.
Gorąca woda kojąco podziałała na zmęczone ciało i umysł. Mięśnie rozluźniły się a
uczucie przygnębienia jakby zniknęło na moment gdzieś pośród pary wodnej, unoszącej się
w całym pomieszczeniu. Wkładając na siebie suche, pachnące lawendą ubranie, pomyślałam,
że mogłabym zakończyć ten dzień przyjemnym akcentem i sięgnęłam po książkę – prezent,
który dostałam od rodziców. Szczelnie otuliłam się miękkim wełnianym kocem i zaczęłam
czytać.
Otworzyłam oczy. Przez chwilę wpatrywałam się w ciemność panującą w
pomieszczeniu. Senność jeszcze do końca mnie nie opuściła, więc dopiero po chwili
zaczęłam trzeźwo myśleć. Wtedy też przypomniałam sobie, że rodzice chcieli ze mną
porozmawiać. Jak mogłam zapomnieć? Miałam nadzieję, że jeszcze nie śpią. Chcąc
sprawdzić, która jest godzina, zaczęłam szukać obok siebie telefonu. 22:17 – powinni jeszcze
być na nogach. Zdecydowanym ruchem odrzuciłam na bok kołdrę i postawiłam stopy na
podłodze. Ta czynność całkowicie mnie rozbudziła, gdyż zamiast miękkiego, puszystego
dywanu pod stopami poczułam chłód drewnianej podłogi. Rozejrzałam się dookoła – nie
znajdowałam się w swoim pokoju. Tylko łóżko zdawało się należeć do mnie, reszta mebli
była mi zupełnie obca. Myśląc, że jeszcze śnię, mocno uszczypnęłam się w ramię. Nie
pomogło – nadal byłam w pomieszczeniu, które widzę pierwszy raz w życiu, nieświadoma
tego, dlaczego tu jestem i co mnie za chwilę spotka.
Niepewnie wstałam z łóżka i próbowałam znaleźć włącznik światła, latarkę,
cokolwiek – przecież muszę odkryć gdzie i po co się znajduję. Po chwili na ścianie znalazłam
przycisk. Gdy go nacisnęłam, światło zalało całe pomieszczenie, oślepiając mnie na moment.
1
Z przerażeniem odkryłam, że to pomieszczenie nie jest mi zupełnie obce – pokój należał do
Jacoba – głównego bohatera książki, którą czytałam przed snem. Nie wiem, jak miał
wyglądać ten pokój według autora, ale ja właśnie tak go sobie wyobrażałam. Przez chwilę
stałam w miejscu, rozglądając się dookoła. Nie miałam pojęcia, co powinnam zrobić – to
niemożliwe, żebym nagle znalazła się w książce. Uszczypnęłam się jeszcze mocniej, żeby się
obudzić, przecież to musiał być sen. Próbowałam się skupić i znaleźć jakieś wyjście z tej
sytuacji, nic jednak nie przychodziło mi do głowy, dlatego stwierdziłam, że poczekam na
Jacoba. Może, gdy wytłumaczę mu całą sytuację, powie mi co powinnam zrobić, żeby wrócić
do siebie.
Chłopak był teraz w pracy, miał dzisiaj nocną zmianę. Na pewno wróci o piątej, zdrzemnie
się, potem zje śniadanie, weźmie wcześniej przygotowany plecak i uda się na przystanek
autobusowy, który zawiezie go na uczelnię. Prawie nie miał czasu na sen – musiał pracować a
nie chciał rezygnować ze studiów, od dawna marzył, żeby skończyć ten kierunek.
Po przeczytaniu ponad trzystu stron książki o Jacobie, wiedziałam o nim chyba wszystko.
Trochę dziwnie czułam się z tym, że siedzę w czyimś mieszkaniu podczas
nieobecności właściciela. Jak powinnam wytłumaczyć mu, co tu właściwie robię, kiedy już
wróci do domu? Przecież sama tego nie wiedziałam.
Była już prawie północ, miałam więc jeszcze przed sobą pięć godzin oczekiwania na
kogoś, z kim nigdy nie rozmawiałam. Na kogoś, kto w ogóle nie wie o moim istnieniu.
Stwierdziłam, że muszę coś zrobić, bo inaczej zasnę a przecież nie może znaleźć mnie tu
śpiącej. Postanowiłam więc trochę posprzątać w mieszkaniu – on zrobiłby to dopiero
wieczorem po powrocie z uczelni. Gdy myłam ostatni talerz, usłyszałam chrzęst klucza w
zamku. Przerażona spojrzałam na zegarek – za dziesięć czwarta. „Dlaczego już wrócił?
Przecież powinien jeszcze pracować.” – myślałam. Nie zdążyłam ustalić, co mu powiem.
Słyszałam jak rozpina zamek w kurtce i rzuca ją na szafkę stojącą w przedpokoju. Ja stałam
jak sparaliżowana, nie mogąc się ruszyć. Po chwili wszedł do kuchni, wyglądał prawie tak jak
sobie go wyobrażałam, z tym, że na żywo wydawał się jeszcze wyższy.
- Cześć – powiedział z uśmiechem. Wydawał się być zdziwiony tym, że jakaś dziewczyna
stoi w jego kuchni z talerzem w ręku, ale nie sprawiał wrażenia jakby widział mnie pierwszy
raz w życiu.
- Ja… ja… jestem… - nie mogłam wykrztusić z siebie słowa usprawiedliwienia.
- Wiem, kim jesteś – uśmiechnął się jeszcze szerzej - Kate, lat osiemnaście, Watton Road,
Norwich. Tylko nie mam pojęcia, dlaczego śni mi się bohaterka książki, która zmywa moje
naczynia.
- Bohaterka książki? – popatrzyłam na niego jak na wariata. – O czym ty mówisz?
- O tym – powiedział trochę zmieszany i wskazał na coś leżącego na małym stoliku w kuchni.
Odłożyłam talerz na miejsce i sięgnęłam po książkę. Odkryłam, że ma taką samą okładkę jak
ta, którą podarowali mi rodzice. Tytuł i autor też ten sam. Przekartkowałam ją szybko – ani
jedna strona nie była zapisana, same puste kartki.
- Popatrz – powiedziałam i wskazałam przypadkową stronę. – Tu nic nie ma.
- Jak to się stało? – patrzył na zmianę na mnie i na książkę. – Wczoraj jeszcze ją czytałem –
wyjął zakładkę z miejsca, na którym się zatrzymał – wieczorem miałem dokończyć.
- Nie wiem, ja też nie skończyłam czytać książki o tobie…
Teraz to on spojrzał na mnie, jakbym była niespełna rozumu.
- Książki o mnie?!
Następną godzinę spędziliśmy na rozmowie. Opowiedzieliśmy sobie treść powieści,
które opowiadały o nas i próbowaliśmy ustalić, jak się tu znalazłam. Żadne sensowne
wyjaśnienie nie przyszło nam jednak do głowy.
Nagle przypomniałam sobie, że Jacob niedawno wrócił z pracy i musi być wykończony.
2
- Przepraszam, na pewno chciałbyś się wyspać, zanim będziesz musiał iść na uczelnię a ja ci
przeszkadzam.
- W takiej sytuacji chyba będę musiał zrezygnować z dzisiejszych zajęć – uśmiechnął się.
- To może śniadanie? – odwzajemniłam uśmiech.
Po skończonym posiłku zaczęłam się zastanawiać, jak wrócę do domu, przecież
rodzice będą się o mnie martwić. Podzieliłam się tym z Jacobem.
- Nie denerwuj się, coś wymyślimy – powiedział bez cienia niepewności, ale wiedziałam, że
trudno będzie znaleźć wyjście z tej sytuacji. Jesteśmy w Bostonie, do domu mogłabym wrócić
samolotem, ale przecież nie miałam za co kupić biletu. Jacob też raczej nie odłożył pieniędzy
na taki wydatek. Myślenie przerwał nam budzik, który dzwonił w pokoju. Chłopak poszedł go
wyłączyć. Przypomniałam sobie, że widok mojego łóżka stojącego tam może go zdziwić i
poszłam za nim, żeby mu to wytłumaczyć.
- Nie pytaj, skąd się tu wzięło – powiedziałam i usiadłam na łóżku.
Gdy tylko to zrobiłam, w pokoju zrobiło się całkiem ciemno.
- Jacob? Co się stało? – zapytałam niepewnie.
Nie doczekałam się odpowiedzi, więc postanowiłam włączyć światło. Ku mojemu zdziwieniu
nie stałam na drewnianej podłodze, ale na moim puszystym dywanie. Podbiegłam szybko pod
włącznik światła i nacisnęłam go. Jacoba nie było, a ja znajdowałam się we własnym pokoju.
Zegarek wskazywał 22:17, tak jakby czas się zatrzymał. Po raz kolejny miałam pustkę w
głowie. Pomyślałam, że to musiał być sen. Ale czy sny mogą być tak bardzo realistyczne? Nie
znalazłam odpowiedzi na to pytanie i zmęczona zasnęłam.
Następnego dnia po przyjściu ze szkoły chciałam doczytać książkę. Otworzyłam ją i
zobaczyłam, że wszystkie kartki są białe – zupełnie tak jak w tej, która należała do Jacoba.
Znowu wzięłam pod uwagę możliwość, że naprawdę byłam w Bostonie i poznałam bohatera
książki. Miałam mętlik w głowie.
Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek jeszcze stanie się coś podobnego.
Stało się. Nawet szybciej, niż mogłabym to sobie wyobrazić. Już następnego dnia, kiedy na
wyświetlaczu telefonu 22:16 zmieniła się na 22:17, zobaczyłam, że znajduję się w pokoju
Jacoba a on sam siedzi przy biurku.
Po krótkiej wymianie zdań dowiedziałam się, że jak tylko zniknęłam, wskazówki zegarków
wskazały 3:50 - tę godzinę, o której wrócił przedwczoraj z nocnej zmiany.
- Zupełnie tak, jakby czas się zatrzymał – powiedział.
- To samo pomyślałam, gdy znalazłam się w domu po 22 zamiast o 6.
Do Bostonu, w ten nietypowy sposób, podróżowałam jeszcze przez rok, dwa albo trzy
razy w tygodniu. Nie miałam na to wpływu. Gdy wybijała 22:17 po prostu przenosiłam się za
ocean a czas zatrzymywał się w miejscu. Przez ten czas poznałam Jacoba jeszcze lepiej niż
znałam go po przeczytaniu prawie całej książki o nim i bardzo go polubiłam. Nie
wyobrażałam sobie, że mogłabym tak po prostu zaprzestać tych odwiedzin.
A jednak tak się stało. Gdy skończyłam dziewiętnaście lat, mogłam obserwować, jak na
wyświetlaczu pojawia się 22:18 i nadal znajdowałam się w Norwich. Na początku myślałam,
że to tylko chwilowa przerwa, ale po trzech tygodniach uświadomiłam sobie, że to chyba
koniec podróży do Bostonu.
Było mi z tym ciężko, przez ten rok przywiązałam się do Jacoba i stał się on w pewien sposób
częścią mojego życia.
Nie mogłam jednak nic zrobić, nie wiedziałam jak się z nim skontaktować.
3
***
Było lato, siedziałam na ławce w parku niedaleko mojego bloku i czytałam jakiś kryminał.
Uwielbiałam czytać w parku i robiłam to zawsze, gdy tylko pogoda na to pozwalała.
Akcja była tak interesująca, że całkowicie oderwałam się od rzeczywistości. Nagle ktoś
zasłonił mi oczy.
- Alice? – moja przyjaciółka często żartowała w ten sposób, więc byłam pewna, że to ona.
- Niezupełnie – usłyszałam wesoły głos za moimi plecami.
Odwróciłam się szybko i z radością zauważyłam, że swoimi szmaragdowymi oczami patrzy
na mnie Jacob.
4