Ubóstwo a wykluczenie z kultury - Post scriptum

Transkrypt

Ubóstwo a wykluczenie z kultury - Post scriptum
Filip Nalaskowski !
UBÓSTWO A WYKLUCZENIE Z KULTURY -­‐ POST SCRIPTUM !
Swoje badania i wszystkie działania związane z rozprawą doktorską prowadziłem na przestrzeni lat 2004-­‐2006. Odbyłem wtedy serię wielokrotnych, pogłębionych wywiadów prowadzonych metodą Fritza Schutzego. Rozmawiałem z ludźmi, u których identyfikowałem społeczne wykluczenie. Wszystkie prowadzone przez mnie prace badawcze służyły gromadzeniu materiału na użytek, pisanej pod kierunkiem Profesora Zbigniewa Kwiecińskiego, pracy doktorskiej, którą obroniłem w styczniu 2007 roku. Także we wrześniu tamtego roku, nakładem Wydawnictwa Wyższej Szkoły Informatyki i Ekonomii TWP w Olsztynie, ukazała się moja książka zatytułowana Ubóstwo a wykluczenie z kultury jako problem dla edukacji. Szukając swoich respondentów starłem się dotrzeć do ludzi, u których fakt ekskluzji nie budził wątpliwości, wreszcie do takich, którzy w tym stanie tkwili od lat. Przydomowy plac budowy stał się wówczas poligonem moich badań. Niekiedy działo się tak, że prowadzenie badań, rozmów, wywiadów stawało się ważniejsze od samych prac budowlanych. Dotarło to do mnie, kiedy uświadomiłem sobie, że istotnie opóźniam pracę nad domem oddelegowując do wywiadów pracowników zajętych pracami budowlanymi. Ostatecznie oparłem się na relacjach 6 respondentów. Łączyło ich kilka zmiennych. Wszyscy byli ubodzy, to było ubóstwo, które w perspektywie zastosowanej skali obiektywnej nie budziło żadnych wątpliwości. Wszyscy też z badanych byli wykluczeni, czyli spełniali określone w zastosowanej przez mnie definicji warunki. Posłużyłem się nieco zmodyfikowaną definicją partycypacyjną, według której osobą wykluczoną jest ta, która wykazuje istotne dysfunkcje w uczestnictwie w każdej ze wskazanych 3 (4) sfer życia: ekonomicznej, politycznej i społecznej (u mnie to wymiary towarzyski i kulturalny). Każda z badanych osób zamieszkiwała Toruń bądź jego okolice, wszyscy badani byli też w wieku produkcyjnym (z jednym wyjątkiem). Wszyscy respondenci byli też mężczyznami. Dla jasności prezentowanego tu tekstu ważne jest, aby przypomnieć jeszcze o jednym z owoców mojej pracy, jakim była koncepcja katalizatorów. Według definicji z obszaru chemii katalizator to substancja, która umożliwia, jak i przyspiesza zachodzenie reakcji innych substancji. Opierając się na tej definicji zaryzykowałem pogląd, że podobnie ma się to do relacji ubóstwa i wykluczenia. Samo ubóstwo, nawet nie wiadomo jak głębokie jest jedynie warunkiem koniecznym, ale nie wystarczającym dla wystąpienia wykluczenia. Aby zaistniało wykluczenia do ubóstwa należy dodać katalizator, który to umożliwi i przyspieszy proces ekskluzji. Wskazane przez mnie katalizatory to: uzależnienie, konflikt z prawem, wiek, ograniczenia osobowości, system społeczno-­‐gospodarczy, środowisko, stan zdrowia. Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!1
Tutaj inaczej już niż w chemii katalizatory mogły występować wspólnie, a dodatkowo skuteczność ich działania wynikała niejako z ich sumy – czyli im katalizatorów więcej, im były silniejsze, tym szybciej i skuteczniej proces ekskluzji postępował. Minęły niemal dwa lata, od kiedy zamykałem rozdział poświęcony ich losom. Zaszły tu spore zmiany, znaczące na skalę ich biografii. Bo był to bardzo wyjątkowy rok. Obserwując zachodzące zmiany społeczno gospodarcze takie jak niespotykana w swojej skali emigracja zarobkowa na Wyspy, zmniejszające się w Polsce bezrobocie, czy wyraźnie obserwowalny wzrost inwestycji budowlanych, postanowiłem sprawdzić co słychać u moich badanych. Udało mi się z kilkoma z nich nawiązać kontakt, tudzież uzyskać wiarygodne informacje, dotyczące ich sytuacji, od osób trzecich. Tekst niniejszy jest swoistym post scriptum do mojej dysertacji i opublikowanej na jej podstawie książki. To także zaczyn jakościowego badania podłużnego, tak bliskiego mojemu Promotorowi. Śledzenie ludzkich losów jest zajęciem bez wątpienia frapującym. Zwłaszcza, jeśli do badanych dociera się w rytmie pozwalającym zauważyć zachodzące zmiany w sposób skokowy. Wyostrza to różnice i czyni wnioski bardziej wiarygodnymi. Jest jeszcze tu wątek osobisty-­‐badani stali się mi w jakiś sposób bliscy, a ich los pozostaje nadal w sferze mojego żywotnego zainteresowania. Poniżej postaram się w mocno skrótowy sposób przybliżyć losy i obecną sytuację, moich respondentów, na tle ich życia z 2005 roku. Pełniejszy zapis ich życia sprzed lat znajdzie Czytelnik we wskazanej na wstępie książce. !
Andrzejek –Szybki 2005 – Walka o ustatkowanie Badany ten był mieszkańcem wsi. Przyjęło się o nim mówić zdrobniale Andrzejek, lub ze względu na jego specyficzną dynamikę Szybki. Nie posiadał żadnego, poza podstawowym, wykształcenia. Próba budowy własnej rodziny skończyła się wielkim niepowodzeniem, po którym to wrócił do mieszkania z mamą na wsi. Andrzejek utrzymywał się z prac dorywczych-­‐całe zawodowe życie był pomocnikiem majstra. To, co również odróżniało tę osobę od innych to zmyślone opowieści, którymi raczył swoich rozmówców, dotyczące jego przeszłości ale i teraźniejszości. W opowieściach tych stawał się czasem bohaterem ratującym dziecko z pożaru, a to osobą odporną na działanie alkoholu, czasem też mistrzem jakiegoś zawodu. Rzeczywistość, od czasu do czasu, wstydliwie dla Andrzejka weryfikowała jego historie. W ostatniej wykonywanej przez siebie pracy badany był pracownikiem gospodarczym. U pewnej dość zamożnej rodziny z mojej okolicy zajmował się wszystkimi pracami w domu i wokół niego. Kiedy było ciepło pielęgnował ogród, malował płot, czy pomagał dbać o staw. W zimie należało do jego obowiązków doglądanie prawidłowego działania kotłowni, mycie samochodów dbanie o porządek w piwnicy. Miał w tym domu własne pomieszczenie, gdzie mógł się przebierać, wypić kawę, zjeść drugie Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!2
śniadanie. Gospodarze mieli do niego na tyle duże zaufanie, że nawet zdarzało im się prosić go o mieszkanie w ich domu, pilnowanie go pod ich nieobecność. Podobnie jak poprzednio duża część otoczenia starała się Andrzejowi pomóc. Wynajdywano mu dodatkowe zajęcia – fuchy. Dla ułatwienie transportu, któryś z sąsiadów zadeklarował się za zgrabienie liści w ogrodzie oddać mu stary, ale sprawny rower. Gospodarze kupili mu telefon komórkowy. Szybki zarabiał wówczas, po kilku podwyżkach, które zawsze były inicjatywą jego pracodawcy, około 10 złotych na godzinę, pracował około 20 godzin w tygodniu. W opinii gospodarzy Andrzejek był całkowitym abstynentem, pracownikiem solidnym, uczciwym i posłusznym, aczkolwiek pozbawionym jakichkolwiek fachowych kwalifikacji. !
2008 – Walka o odmianę Opisane powyżej zajęcie Andrzejek wykonywał przez dwa lata. Zniknął podobnie jak się pojawił – szybko i bez uprzedzenia, bez słowa wyjaśnienia i pożegnania. Zwyczajnie pewnego razu nie pojawił się, kiedy było to umówione. Telefonu całymi dniami nie odbierał, odrzucał połączenia. Kiedy udawało się nawiązać połączenie, to odbierała jego siostra, choć on podobno był słyszany w tle, ale nie chciał rozmawiać. Wówczas okazało się, że Andrzejek znalazł nową pracę. Znalazł zatrudnienie znowu jako pomocnik majstra na budowie pod Toruniem. Majstrem okazał się być ten sam fachowiec, który przyprowadził badanego na moją budowę. Szybkiemu zaproponowano podobno 10 złotych na godzinę, ale przy daleko większej liczbie godzin tygodniowo. Znając realia tej branży i okolicy można bez ryzyka powiedzieć, że była to praca na czarno. Zdarzało mi się go spotykać jeszcze jesienią, kiedy to wraz ze swoim kolegą-­‐majstrem szli poboczem drogi na przystanek autobusowy. Ostatnie wiadomości o nim mam ze stycznia 2008 roku, od jego dawnych gospodarzy. Podobno Andrzejek już od października był bezrobotny. Ze współpracy z kolegą-­‐majstrem nie był zadowolony, bo ten wyjechał do pracy za granicę nie rozliczywszy połowy należnych Szybkiemu pieniędzy. Andrzejek mieszka cięgle z matką i siostrami na wsi, nie ma pracy, ale też nie odważył się poprosić poprzedniego pracodawcy o ponowne przyjęcie. Właściwie to historia Andrzeja zatoczyła koło. Znalazł się w tym samym miejscu, co dwa lata temu. Koło o tyle inne od poprzednich, że szersze finansowo – ze względu na zapotrzebowanie rąk do pracy zarabiał więcej niż w latach poprzednich. Andrzejek, mimo zmiany zarobków nie potrafił zmienić swojej sytuacji bytowej. Nie wynajął sobie samodzielnego mieszkania. Prawdopodobnie wcześniej to rodzice Andrzejka wraz z rodzicami przyszłej partnerki zaaranżowali ich małżeństwo, teraz mama Szybkiego starał się, do kolejnych związków, syna zniechęcać. Co ciekawe badany podobno przestał się widywać ze swoim 11-­‐letnim synem. W zakresie umiejętności, kwalifikacji – edukacji – również nic się nie zmieniło. Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!3
Odnosząc sytuację Andrzejka do przyszłości można powiedzieć, że jest on już w połowie swojego wieku produkcyjnego. Za 20 lat Szybki będzie zbyt stary, zbyt słaby na pracę. Jak do tej pory nie przepracował jeszcze w swoim życiu ani jednego dnia legalnie, nie nabędzie więc praw do emerytury, renty. Wówczas społeczeństwo, które nie potrafi go dziś zmienić będzie zmuszone łożyć w formie zapomóg, środki na jego egzystencje. Badany pomimo faktu, że zarabiał więcej nie pomyślał o oszczędzaniu. Pieniądze wydawał na droższe produkty, więcej papierosów, od czasu do czasu na inne artykuły, których nie dostarczała mu matka – gospodyni. Co do najbliższej przyszłości to jestem przekonany, że wiosną, kiedy ruszy sezon budowlany, a kolega-­‐majster wróci z zagranicy, Szybki znów dostanie propozycję pracy w charakterze pomocnika murarza. Niesnaski pójdą w niepamięć i tak pozostanie do zimy. !
Jurek 2005 – Czas na uczciwe zajęcie Badany jest młodym człowiekiem, w chwili, gdy go spotkałem miał 23 lata. Mimo to miał już na koncie odbyty wyrok -­‐ 1,5 roku – za rozbój. Poznaliśmy się w jego pierwszych tygodniach na wolności. Ja nic o jego przeszłości nie wiedziałem, a że potrzebowałem akurat stróża zaproponowałem mu zatrudnienie. Dostał kąt do mieszkania – barak socjalny, rower do przemieszczania się i telefon komórkowy do korzystania w sytuacjach alarmowych. W pracy okazał się być pracownikiem nierzetelnym. Często się spóźniał, nawet nie przychodził w ogóle, popijał alkohol, zdarzały się drobne kradzieże osobistych rzeczy innych zatrudnionych robotników. Kiedy już prawie dojrzała u mnie myśl o zwolnieniu Jurka, skradziono mu powierzony rower. Jedynym sposobem na zadośćuczynienie było odpracowanie należności i tak to dalej trwało. Później były poważniejsze kradzieże już na samej budowie. W końcu kiedy powziąłem decyzję o zwolnieniu pracownika on drogą zastraszania próbował wymóc na mnie wypłacenie mu wysokiej odprawy. Wobec mojego zdecydowanego sprzeciwu pojawił się pewnej nocy na budowie i wziął parę narzędzi elektrycznych. Rower, który mu pożyczyłem zginął, telefonu komórkowego nigdy nie odzyskałem (pomimo faktu, że może dwa razy do mnie dzwonił – sytuacje alarmowe – musiałem mu konto doładowywać parę razy), mieszkania i pracy nie docenił. !
2008 -­‐ Uczciwość nie popłaca Dalsze losy Jurka są mi znane z relacji jego znajomego. Krótko po tym jak stracił pracę u mnie nawiązał kontakt z dawnym środowiskiem. Bawił się z kolegami, spędzał z nimi czas. Zabawa polegała głównie na spożywaniu alkoholu na melinach. To kosztuje, badany nie miał stałego źródła dochodu – postanowił kraść. Jego terenem działania stała się niewielka podtoruńska wieś/dzielnica. Założył, że nie jest tam znany, było to tylko kilka minut drogi autobusem od jego osiedla, dodatkowo w miejscowości tej Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!4
wśród mieszkańców dominują ludzie nowo zamieszkali – stosunkowo zamożni. Napadał na młodzież, podobno groził nożem, brał pieniądze i telefony komórkowe. Zdarzyło mu się również dokonać rozboju z pobiciem. Proceder trwał kilkanaście tygodni. W dzielnicy panował już czytelny strach przez bandytą. Policja była uczulona na wezwania z tej miejscowości i choć do najbliższego posterunku było co najmniej 10 km, Jurek został ujęty na gorącym uczynku. Po krótkim procesie Jurek został skazany na 8 lat pozbawienia wolności. Podobno zostało mu udowodnionych kilka przypadków rozboju z użyciem niebezpiecznego narzędzia i pobicie. Dla sądu Jurek był recydywistą – bo tak w istocie było – dodatkowo zostało odwieszona 2,5 roczna kara za wcześniej popełnione czyny. Karę odsiaduje w zakładzie karnym w Potulicach. Kiedy wyjdzie na wolność będzie miał 32 lata i prawie 1/3 całego swojego życia spędzoną za kratami. Józef 2005 – Ślepy tunel Z badanym tym spotkałem się, podobnie jak z innymi, przy okazji zlecenia budowlanego. Na wstępie należy zaznaczyć, że był pracownikiem uczciwym, inteligentnym. Jego zadaniem było wykonanie kompleksowo prac wykończeniowych budynku. W zawartej między nami umowie ujęte były deklaracje o fachowości wykonania, odpowiedzialnym zespole, zasobach potrzebnych narzędzi i sprzętów, oraz zakończeniu prac w terminie 3 miesięcy. Jak się później okazało Józefowi czasem brakowało kompetencji i zastępował fachową wiedzę zdrowym rozsądkiem. Zazwyczaj pracował sam, od czasu do czasu posiłkując się kimś z rodziny lub przypadkowo napotkanym pomocnikiem. Miewał problemy ze sprzętem, bez wahania zwracał się wówczas o pomoc do inwestora. Prace zamiast ustalonych trzech trwały osiem miesięcy. Pomimo tego należy powiedzieć, że Józef się starał, widać było u niego wiele inicjatywy, często też deklarował swoją pomoc w zakresie nie należących do niego obowiązków. Fakt jego wykluczenia, jak to zostało udowodnione, nie podlegał dyskusji. Głównym wówczas czynnikiem był system. Organizacja życia społeczno-­‐gospodarczo-­‐politycznego nie gwarantowała Józefowi i jego wielodzietnej rodzinie funkcjonowania w nurcie kultury. Okazywało się, że pomimo wytężonej, pracy Józef nie był w stanie ze swoich dochodów pokryć wszystkich niezbędnych potrzeb rodziny. Żona badanego była uwięziona w czterech ścianach mieszkania (wynajmowanego) ze względu na konieczność opieki nad 4 dzieci, z których jedno było niepełnosprawne. !
2008 – Światło w tunelu O dalszych kolejach losu badanego wiem od niego samego. Miał szczęście. Boom budowlany w Polsce, oraz emigracja fachowców z kraju dały wymarzone warunki do pracy Józefowi i jemu podobnym. On sam próbował wyjazdów zagranicznych. Nie potrafił się jednak odnaleźć w obcej Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!5
rzeczywistości. Tęsknota za rodziną była też istotnym problemem, a sprowadzanie rodziny było, według jego relacji, zbyt skomplikowane. Józef zaczął otrzymywać oferty zatrudnienia zarówno od prywatnych inwestorów, jak ja, jak i z przedsiębiorstw budowlanych. To już nie on szukał pracy, a praca jego. Mógł dość swobodnie przebierać w ofertach zatrudnienia, radykalnie też wzrosło jego wynagrodzenie. Twierdzi, że najchętniej w tej chwili realizuje duże zlecenia blisko domu, zawsze u prywatnych zleceniodawców. Jak argumentuje daje mu to bardzo przyzwoite pieniądze na miejscu, dodatkowo ma komfort bycia szefem samym dla siebie. Istotną zmianą jest fakt, że udało mu się skompletować względnie stałą ekipę budowlaną, w skład której, poza nim samym, wchodzą pomocnik i inny murarz. Józef kieruje całością, to on jest odpowiedzialny za zlecenia. Udało mu się zainwestować jakieś pieniądze w sprzęt i posiada już bodaj wszystkie potrzebne narzędzia. Dwójka spośród 4 jego dzieci poszła już do szkoły, jedno z dzieci zostało posłane do przedszkola. Szkoła w tym wypadku poza oczywistą funkcją nauczania i wychowania jest też miejscem gdzie dzieci znajdują darmową opiekę, odciążając w tym zakresie żonę badanego. Żona więc, zajmuje się w domu tylko niepełnosprawnym dzieckiem, choć jak twierdzi Józef, są już po konsultacjach medycznych, które mają umożliwić w drodze dość poważnej operacji przywrócenie sprawności dziecku. Taki zabieg jest dość kosztowny, ale jak twierdzi badany może na niego wziąć kredyt, na który go stać. Żona badanego już teraz zdecydowała się na podjęcie pracy. Pracuje w domu i prowadzi rodzaj nieformalnego, dla najbliższego otoczenia, salonu piękności. Strzyże i czesze sąsiadki, wykonuje też makijaże oraz ozdabia paznokcie. Dochody żony wystarczają na przedszkole jednego z dzieci oraz część wydatków związanych z prowadzeniem domu. Badanemu i jego rodzinie udało się wyjść z impasu, w którym tkwili od lat. Było to zasługą zmiany w otaczającym ich systemie. Pojawiła się darmowa opieka dla połowy dzieci – szkoła. Możliwość zaciągnięcia przez Józefa kredytu to nic innego jak zmiany w systemie kredytowania – na przykład kredyty bez zaświadczeń o zarobkach. Badany z rodziną powoli wracają do społeczeństwa. Józef mówi, że wreszcie udaje im się zaoszczędzić jakieś pieniądze. Zmienili meble w kuchni (ciągle wynajmowanego mieszkania). Ostatnio wszyscy razem byli w kinie. !
Dziadek 2005 – Jak sobie radzi samotny emeryt Dziadek, a właściwie Andrzej ma w tej chwili 65 lat. Zatrudniłem go z ogłoszenia, kiedy to odpowiedział na anons w sprawie jakiś drobnych robót wykończeniowych. Już wówczas był dość schorowany, co nie przeszkadzało mu spożywać alkohol jeszcze przez rozpoczęciem pracy. Narzekał na rodzinę, bo w istocie wszyscy bliscy się od niego odwrócili. W znacznej mierze badany sam zapracował sobie na dzisiejszą sytuacje. Jego skłonność do płci przeciwnej, by nie rzec rozwiązłość zaskutkowała Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!6
3 rozwodami i całym gronem kochanek. Nawet w relacji badanego kolejne kroki miłosnej historii jego życia wymagały palenia za sobą mostów. W 2005 roku Dziadek mieszkał na pokoju w mieszkaniu córki, jak twierdził nie mogła go ona wymeldować. Ciągle się dochodziło do kłótni, zdawał się córki szczerze nienawidzić. Wykonywał u mnie drobne roboty wykończeniowe. Raczył wszystkich obecnych opowieściami ze swojego życia. Najczęściej były to historie o kontaktach damsko-­‐męskich, których według jego relacji, i teraz mu nie brakowało. Swoją dynamiką szczerze wszystkim imponował. Od momentu, kiedy pojawił się na budowie od razu było wiadomo, kto tam rządzi. Całość podkreślał krótką rymowanką – Jestem Andrzej /…/awski – mistrz murarski. Dziadek otrzymywał emeryturę nie przekraczającą 700 zł. Wysokość tego świadczenia nie jest w stanie zapewnić mu spokoju finansowego. Stąd też brały się różnorakie strategie dnia codziennego jakie sobie on wypracował. Kupował pieczywo z dnia poprzedniego, w sklepie czytał gazety. Sam byłem świadkiem jak upychał po kieszeniach znalezione na ulicy, zgniecione puszki po piwie. !
2008 – Jak sobie nie radzi samotny emeryt Aby zdobyć informację o dzisiejszym położeniu badanego zadzwoniłem i umówiłem się z nim na kawę – u niego. Ku mojemu zaskoczeniu propozycję przyjął chętnie, wręcz z entuzjazmem. Rozmawialiśmy siedząc w jego maleńkim pokoju. Sytuacja Dziadka uległa dalszemu pogorszeniu. Półtora roku temu otrzymał propozycję dużego zlecenia. Nigdy wcześniej nikt do niego nie dotarł z tak poważną propozycją. Rzecz dotyczyła kompleksowego wykonania wykończenia 3 dużych mieszkań. Co ciekawe już sam zleceniodawca zaproponował Dziadkowi bardzo godziwe pieniądze, przekraczające wartość rocznej emerytury. Ten pomimo wątpliwości zlecenie przyjął. Prace wykonywał sumiennie i nie szczędząc sił. Gdzieś w połowie robót poważnie zasłabł, natychmiast został przewieziony do pobliskiego szpitala. Tam zdiagnozowano u niego zawał serca. Dziś po rekonwalescencji Andrzej nie podejmuje już żadnych prac. Miał szczęście i ostatni pracodawca poczuł się w obowiązku wypłacić mu proporcjonalną część należności. Badany wyraźnie osłabł, miałem wręcz wrażenie, że się o kilka lat zestarzał. Ani w ruchach ani w wyglądzie nawet w rozmowie nie było już możliwe wyczucie jego poprzedniej dynamiki, wręcz swady. W niczym nie przypominał tamtego erotomana gawędziarza, rzutkiego starszego pana. Przestał w ogóle pić alkohol. Mówi, że od braku pieniędzy i rodziny najbardziej mu dokucza nuda. Jego plan dnia to nic więcej jak wyjście do sklepu, a kiedy jest ładna pogoda to i na spacer. Dziadek ciągle zbiera puszki ma ich w swoim pokoiku (ciągle w mieszkaniu córki) już pół całkiem sporego kartonu. Mówi, że wiosną powoli sobie je ponosi do skupu. Pytany o relacje z rodziną (rodzinami),nie ma zbyt wiele do powiedzenia. Widać, że temat ten sprawia mu teraz kłopot. O ile wcześniej bez zahamowań skarżył się na bliskich, teraz nie ma w ogóle Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!7
ochoty o tym rozmawiać – tak jakby wstyd wyparł złość. Z jego słów wywnioskowałem jednak, że rodzina udzieliła mu pomocy w czasie jego choroby i utrzymuje z nim stosunki – wobec poprzedniego stanu jest tu więc znaczący postęp. Domyślam się jednak, że sam badany chciał, aby te relacje były częstsze, intensywniejsze, bliższe, a tak się nie dzieje. !
Zdzisław 2005-­‐2008 – Stabilnie na dnie Badany ten był bezdomny. Formalnie nie miał adresu. Żył z konkubiną i jej córką wynajmując niewielką komórkę w gospodarstwie na obrzeżach miasta. Zdzisław sporą część swojego życia spędził w więzieniu. Można w jego wypadku mówić o swoistej trajektorii dom dziecka – zakład karny – bezdomność. Skazywany był głównie za kradzieże. Od kilkunastu lat jest na wolności. Obecnie utrzymuje się ze zbierania materiałów wtórnych. Zbiera głównie puszki aluminiowe, czasem złom i makulaturę. Ma ściśle ustalony grafik tygodnia. Każdego dnia odwiedza inną dzielnicę miasta, w zależności od przypadającego tam dnia wywózki odpadków. Badany w okresie mojej z nim znajomości nie nadużywał alkoholu, z troską wyrażał się o osobach mu bliskich. Właściwie chciał tylko, aby nie było gorzej, bo specjalnie nie widział możliwości poprawy swojej sytuacji. Co warto zaznaczyć otwarcie deklarował, że nie jest zainteresowany pracą dla kogoś – tłumacząc, że rygor tygodnia i godzin pracy, nadzoru zwierzchników zupełnie mu nie odpowiada. Stąd jego świadoma decyzja o byciu zbieraczem. Faktem jest, że co jakiś czas, widuję go idącego poboczem drogi, prowadzącego rower obładowany towarem. Od czasu do czasu odbędziemy krótką, koleżeńską rozmowę – dlatego wiem, że w ciągu ostatnich 3 lat nie nastąpiły żadne rewolucyjne zmiany w życiu badanego. Stachu 2005 – „Ja wam jeszcze pokażę” Stachu był i jest człowiekiem z subkultury związanej z neohipisami, alternatywą artystyczną. Historia jego jest niczym fragment sinusoidy. Wyrwał się ze wsi z rodziny alkoholika. Skończył szkołę zawodową, odbył służbę wojskową. Następnie przyłączył się do subkultury młodzieżowej. W początku lat dziewięćdziesiątych rozpoczął własną działalność gospodarczą. Długie włosy i gitarę zamienił na garnitur i teczkę. Przez ponad pół dekady z powodzeniem rozwijał firmę. Wspiął się na lokalny szczyt finansowy. Siedziba w centrum miast, kilka aut, prywatne komfortowe mieszkanie w centrum. W tym czasie założył też rodzinę. Sukcesy i dobrobyt skończyły się szybko kiedy państwo zażądało od niego należnych podatków. W ciągu kilku miesięcy spadł na dno. Rodzina się rozpadła. Firma upadła. On sam stracił cały majątek. Wrócił do środowiska alternatywy. Kiedy go poznałem, kiedy odbywały się nasze rozmowy, mieszkał na squacie podejmował już tylko dorywcze prace. Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!8
W rozmowach z nim cięgle dawało się wyczuć pogróżkę powrotu na szczyt. Badany zdawał się jeszcze wierzyć we własną stabilizację, poprawę sytuacji rodzinnej i materialnej. Stachu był przekonany, że znał receptę na sukces – w końcu kiedyś udało mu się go osiągnąć – i tylko kwesną czasu jest kiedy ją ponownie zrealizuje. !
2008 – „A dajcie wy mi wszyscy spokój” Udało mi się z nim nawiązać kontakt mailowy, wymieniliśmy kilka listów. Od czasu naszych spotkań jego sytuacja zmieniła się. Z jakiś względów – nie do końca badany chciał o tym opowiadać – istotnie ograniczono mu prawo do opieki nad dziećmi, które i tak wraz z matką mieszkały daleko poza Toruniem. Odniosłem wrażenie, że Stachu wyraźnie zrewidował swoją postawę. Zdał sobie sprawę, że jest sam. Stracił kontakt z rodzina, ma tylko znajomych z subkultury, ale i tak jest pośród nich wszystkich najstarszy. Zaczął się nawet nieco uskarżać na tę dzisiejszą młodzież gdzie narkotyki i alkohol odgrywają coraz większa rolę i stają się, w miejsc kontestacji głównego nurtu kultury, istotą spotkań i funkcjonowania grup alternatywnych. Badany zdał sobie sprawę również z faktu, że nie jest już w stanie podjąć regularnej, systematycznej pracy. Sam siebie określił jako wolnego ducha już w coraz bardziej średnim wieku. Podjął decyzję o wyjeździe za granicę. W odróżnieniu od całej rzeszy rodaków, Stachu nie wyjechał do pracy, a wyjechał do innego kraju – na południe Hiszpanii. Nawet nie potrafi określić jak długo chce tam zostać. Pytany o swoje funkcjonowanie na obczyźnie mówi, że podobnie jak w Polsce mieszka na squacie (tym razem międzynarodowym), pracuje tylko tyle ile musi. W sezonie zbiera owoce, poza sezonem gra na ulicy na gitarze. Sam chwali się, że chodzi w klapkach i krótkich spodniach, kiedy ma ochotę ogląda zachód słońca nad morzem, popija sangrię. Pytany o to, do kogo i do czego tęskni, pewnie odpowiada, że na pewno nie do Polski jako miejsca i kultury. Nie tęskni nawet do znajomych czy byłej partnerki życiowej – żal mu tylko utraty kontaktu z córkami, siostrą i matką. Przebąkuje coś o tym, że może za kilka tygodni, kilka miesięcy ich odwiedzi, ale póki co nawet nie zdobył się na nawiązanie z nimi kontaktu. Sam swoją obecną sytuację życiową tłumaczy krótka – jak mam być biedny i samotny to wolę tutaj – przynajmniej jest ciepło. Środowisko chyba przestało odgrywać już taką rolę jak niegdyś. Badany bez wielkiego wysiłku i żalu zostawił kolegów i koleżanki z toruńskiej alternatywy. O ile kiedyś środowisko było jego grawitacją, która uniemożliwiała ucieczkę, hamowała wzrost, uniemożliwiała rozwój, o tyle teraz zdaje się zupełnie straciło możliwość oddziaływania na Stacha. Najciekawsze w wypadku tego badanego jest to, że on wcale nie wydaje się być nieszczęśliwym. Nawet, jeśli ma kłopoty i nie może mówić o pełni szczęścia to ubóstwo i wykluczenie nie wydaje się w jego wypadku problemem. Nie ma wiele, ale też nic nie potrzebuje. Do Hiszpanii zabrał nieduży plecak Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!9
i gitarę, a i tak była to lwia część jego dobytku. Sam mówi, że gdyby tylko mógł mieć córki bliżej siebie, to niczego by więcej od życia nie chciał. !
WNIOSKI Spośród wszystkich opisywanych przypadków, tylko sytuacja Józefa, uległa znaczącej poprawie. Badany, jak i cała jego rodzina zdają się wracać do społeczeństwa. Przyczyn jest, z pewnością kilka, ale chyba najistotniejszą z nich był upór, konsekwencja i pracowitość Józefa. Niezależnie od warunków i możliwości rynku on zawsze pracował -­‐ robił swoje – nie poddawał się, nie załamywał. Kiedy to było konieczne pracował nocami, wykonywał po dwa zlecenia na raz. Ogromną rolę w tym względzie odgrywała dla badanego rodzina, tak ogromna motywacja do podejmowania trudnych wyznań miała swoje źródło w silnych związkach uczuciowych badanego z bliskimi. Dalsze zawarte tutaj wnioski będą więc w mniejszej mierze dotyczyć Józefa, który to znacząco poprawił swoją sytuację życiową i niejako wymknął się wykluczeniu. !
Próg Metoda wywiadów narracyjnych Fritza Schutzego, którą posłużyłem się prowadząc podstawowe badania, zakłada między innymi wskazywanie wspólnych dla biografii momentów krytycznych. Opisane powyżej losy badanych w większości uległy zmianom i wydaje się nie ulegać wątpliwości, że ostatnie dwa lata były w ich biografiach swoistym punktem krytycznym, progiem. Integracja z Unią Europejską, otwarcie granic na mocy traktatu z Schengen miało tu istotny wpływ. Dzięki temu Stachu bez najmniejszych problemów, bez aktualnego paszportu dotarł do Hiszpanii. Umożliwienie zmiany miejsca zatrudnienia polskim fachowcom spowodowało ich lawinowe migracje, czego skutkiem były wakaty na naszym rodzimym rynku pracy. Dzięki temu zatrudnienie znaleźli Andrzejek, Józef i Dziadek. Na sytuację tych ostatnich nałożył się również wzrost inwestycji budowlanych w Polsce, które wymogły wzrost zatrudnienia w tym sektorze. Wobec problemów ze znalezieniem pracowników zaczęto ich poszukiwać również wśród niezarejestrowanych (pracujących na czarno) fachowców, posiadających mniejsze, ale i żadne kwalifikacje, czy wreszcie w obszarach tradycyjnie pomijanych jak emeryci. Kolejnym efektem tego stanu rzeczy był znaczący wzrost wynagrodzeń w tej branż, czego i moi badani doświadczyli. Analizując powyższe biografie można stwierdzić, że u prawie wszystkich ostatnie dwa lata były pewnym przełomem, a co za tym idzie mogliśmy obserwować przechodzenie bodaj całego społeczeństwa przez próg, który w skali ostatnich lat porównać można tylko z rokiem 1989 i zmianą systemu polityczno-­‐gospodarczego. Podobnie jak wówczas, tak i teraz oddziaływanie tego przejścia było różne dla różnych grup społecznych i z pewnością nie pozostało bez wpływu na osoby przez mnie badane. Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!10
!
Mit emigracji Co zadziwiające, żaden z moich badanych nie wyjechał do pracy za granicą. Żaden z nich nie dał się ponieść fali migracji. Józef, który był tego najbliżej, nie potrafił, nie był w stanie, wreszcie nie mógł zostawić tu rodziny. Stachu nie wyjechał do pracy, on po prostu wyjechał do Hiszpanii. Jego intencją nie była zmiana zatrudnienia, poprawa sytuacji przez zatrudnienie, a jedynie zmiana miejsca pobytu – na cieplejsze i robi tam dokładnie to samo co robił w Polsce tyle, że teraz jest kłopotem Hiszpanów. Żaden z pozostałych badanych nigdy nie był zagranicą, i też nigdy się nie wybierał. Panuje przekonanie, że jednym ze sposobów na walkę z bezrobociem (→ ubóstwem → wykluczeniem) jest emigracja zarobkowa. Zdrowy rozsądek nakazuje domniemywać, że jeśli ktoś nie może znaleźć pracy w kraju, to może ją znajdzie za granicą, gdzie podobno jest jej więcej. Historia moich badanych zdaje się temu przeczyć. Okazuje się, że jest w naszym społeczeństwie grupa (rodzaj?) ludzi, którzy nie są w stanie wyemigrować. Jakby w ich wypadku emigracja nie ma żadnego sensu. Pomijam już kompetencje językowe – żaden z moich badanych nie posługiwał się językiem obcym. Bezrobotny, schorowany emeryt będzie tylko schorowanym bezrobotnym -­‐ gdziekolwiek się znajdzie. Andrzejek jak nie rodzi sobie w kraju z najprostszymi wyzwaniami życiowymi, tak też sobie nie poradzi na przykład na Wyspach. Jurek jest w więzieniu – bo zawsze prościej jest ukraść, niż zarobić. Do niedawna media epatowały nas obrazkami takich ludzi, którzy w krótkim czasie stawali się, choćby w Londynie, bezdomnymi okupującymi dworzec Victoria, z nadzieją na powrót do domu. Ważne jest abyśmy zdali sobie sprawę, że emigracja jest rozwiązaniem tylko dla części (może nawet bardzo dużej) społeczeństwa. Ci, którzy pozostają to, ci którzy dobrze sobie w kraju radzą, ale i ci, którzy w ojczyźnie zupełnie sobie nie radzą. Pozostaje rodzaj odpadu selekcji społecznej – gdzie możliwość wyjazdu jest tylko kolejnym sitem. !
!
!
Nauka – nie Historię moich badanych łączy jeszcze jeden fakt – niechęć do nauki. W jak wielu przypadkach edukacja mogła stać się rozwiązaniem. Jurek, który z wykształcenia jest cukiernikiem, mógł spróbować nauki w kierunku użyteczniejszego zawodu. Chociaż lokalna gazeta w jednym z wydań (23.02.08) w rubryce „zatrudnię” oferuje aż 9 miejsc pracy od zaraz w zawodzie cukiernik-­‐piekarz. Skądinąd wieku 23 lat można się jeszcze nauczyć niemal wszystkiego. Można się nawet uczyć nieformalnie, to znaczy od fachowców w czasie wspólnej pracy. Można – ale trzeba widzieć w tym sens, i mieć do tego motywację. Podobnie rzecz się ma ze wszystkimi (może poza Józefem) z moich badanych. W ich relacjach szkoła była Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!11
czasem straconym, stąd też nauka, podnoszenie kwalifikacji ich zmiana, to tylko bezsensowne zajęcia. Ostatnie 3 lata życia moich badanych zdają się tę postawę życiową ugruntowywać. !
Przeszłość – teraźniejszość – … i koniec Podobnie jak to miało miejsce wcześnie, tak i teraz daje się zauważyć obojętność badanych wobec przyszłości. Wręcz beztroskę. W pracy doktorskiej wskazałem nawet symptomy świata bez przyszłości. Brak troski o przyszłość materialną – brak oszczędności, brak składek na świadczenia socjalne. Brak troski o własny rozwój – czyli na przykład opisana wyżej niechęć do edukacji. Brak troski o przyszłość bliższego i dalszego otoczenia, czyli niezainteresowanie polityką, czy jakąkolwiek formą współ udziału w formowaniu środowiska. Brak troski o własną rodzinę, czyli bądź to jej trwałość, bądź brak walki o jej przetrwanie. Brak troski o życie po śmierci, czyli niezafrasowanie sprawami religii. Ostatnie lata życia badanych i w tym punkcie potwierdzają wcześniejsze obserwacje. Jurek musiał zdawać sobie sprawę, że popełniając przestępstwa naraża się na więzienie, co więcej miał już doświadczenie poprzedniej wpadki i opiekę kuratora, a i tak nie potrafił się od tego powstrzymać. Nad wolność w przyszłości przedłożył łatwe dzisiaj. Andrzejek, który miał wygodną ciepłą posadę odszedł – w imię chwilowego wyższego zarobku i względów towarzyskich. Zdawał się w ogóle nie mieć wątpliwości w kontekście nadchodzącej zimy, końca sezonu budowlanego, czy uczciwości kolegi. Dziadek, który dopiero dzisiaj zdaje sobie sprawę z wartości rodziny i bliskich, którzy gotowi byliby mu służyć pomocą w trudnych sytuacjach, na przykład takich ja ta w której on się teraz znalazł. Można było się wreszcie poddać, tak jak to uczynił Stanisław, który przestał snuć plany, żyć mrzonkami, zamieniając to na błogą wegetację w cieplejszym kraju. Folder innego świata Rzeczywistość wobec nas, premiuje przebojowość, rzutkość inicjatywę. W cenie są młodzi, kompetentni, przedsiębiorczy. Obecna władza, ale i chyba wszystkie wcześniejsze, stawia na inicjatywę. Państwo daje bardzo konkretną receptę na dobre życie. Nauka – kompetencje, pracowitość – pieniądze, kreatywność-­‐sukces. I w Polsce, jak i w każdym innym kraju świata-­‐ młody, zdolny, pracowity znajdzie zatrudnienie, ma szanse na sukces. Tak działa emigracja zarobkowa. Jeśli u nas jest mało ofert pracy – za granicą jest ich więcej. A co z resztą? Są bądź to osoby już nie młodsze, bądź słabo wyedukowane, bądź ich chęci i możliwości i ambicje ograniczają się kilku godzin pracy tygodniowo. Dla niech nie ma przepisu. Z punktu widzenia społeczeństwa należy dać prawo bytu, egzystencji tym, którzy uczyć się nie chcą, pracować też nie bardzo, ale chcą żyć i chcą mieć. Jeszcze 20 lat temu nie był to w naszym kraju tak znaczący problem. Przy strategii pracy dla wszystkich, w każdym większy zakładzie pracy, w każdym pegeerze znalazł się taki bumelant, który swoje Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!12
obowiązki wykonywał słabo albo w ogóle, ale w masie innych –pracujących – jego postawa się rozmywała i właściwie nikomu nie przeszkadzała. Tak jak każde państwo ma jakieś granice i teren przygraniczny, tak każde społeczeństwo ma swój margines –odpad selekcji społecznej. Nawet najbogatsze państwa świata mają ludzi uboższych, starszych, chorych, mniej pracowitych, mniej zdolnych. Odpad ów patrzy z boku na jadąc pociąg społeczeństwa, nawet bez tęsknoty, zdając sobie sprawę, że nie są w stanie, na ogół nawet nie chcą spróbować się jeszcze do niego dostać. Wykluczeni ci parzą na życie reszty społeczeństwa jak na kolorowy folder, z oferty którego nigdy nie będą mogli skorzystać. !
*** Warto zatem uświadomić sobie sytuację. Emigracja nie rozwiąże wszystkich problemów wykluczenia w naszym kraju – ci najgłębiej wykluczeni nie wyjadą. Dodatkowo u części osób diagnozuje się niechęć do nauki – co właściwie może oznaczać bezsilność wobec nich edukacji. Całość obrazu dopełnia jeszcze ograniczona perspektywa przyszłości, gdzie nie ma jutra. Rodzi się zatem pytanie jaki może być repertuar działań niezbędnych wobec takich osób. Czy czysto cyniczny, niemoralny, nieludzki pozbyć się ich? Wywieźć, wyizolować w gevach? Nikt o zdrowych zmysłach i odrobinie sumienia tego nie zaproponuje. Surowość oceny historycznej i moralnej byłaby tu nieuchronna. Patrząc z drugiej strony to przy dalszym postępie i promocji wyłącznie tych zaradnych i ograniczaniu pomocy dla tych mniej zaradnych, różnice będą się pogłębiać, a patologie przybierać na sile. Na co zostanie skazany odpad społeczny? Ci bardziej inicjatywni uciekną w cień przestępstw. Można wszak jeszcze kraść, porywać, sprzedawać własne ciało. Inni, ci którzy się poddadzą i nie będą skłonni do przestępstw mogą żebrać, zbierać odpadki bogatego społeczeństwa i walczyć o egzystencję z dnia na dzień, zapadać na choroby wynikające z ubóstwa i pomału umierać. Będzie wreszcie grupa desperatów, którzy dla zysku podejmą każde zajęcie (zarówno przestępstwo, jak i wejście na oblodzony dach). Jeśli większość stwierdzi -­‐ ja nie zaryzykuję, bo mam rodzinę. Oni odwrotnie -­‐ zaryzykują, bo mają rodzinę. Wobec braku alternatywy – postawieni przed wyborem albo to, albo nic -­‐ zaryzykują nawet własny życiem. Należy pomagać. Trzeba pogodzić się z faktem, że nie każdy ma szanse odnosić sukcesy. Nie każdy, nawet przy wsparciu otoczenia będzie się rozwijać, krzesać z siebie pracowitość, zaradność. Jako społeczeństwo musimy zdać sobie sprawę z faktu, że istnieje margines, którego egzystencję należy tylko wspierać, aby nie dochodziło do głębszych patologii. Docieramy tutaj do pesymistycznej konstatacji: istnieje grupa ludzi, którym proponowanie wędki jest bezzasadne, bo najlepszym rozwiązaniem i dla społeczeństwa i dla niech samych jest ofiarowanie, po prostu, ryby. !
Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!13
!
Filip Nalaskowski Dysertacja doktorska obroniona w roku 2007 na Wydziale Humanistycznym UMK w Toruniu. Studiował pedagogikę i socjologię. Obecnie zajmuje stanowisko adiunkta na UMK na nowoutworzonym Wydziale Nauk Pedagogicznych. Na realizację badań związanych z doktoratem uzyskał grand KBN. Opublikowane też zostały artykuły dotyczące tej tematyki: Ubóstwo jako obiekt przekazu fabularnego. Próba typologii na podstawie wybranych filmów, Przegląd Badań Edukacyjnych, 2006 nr 2; Wykluczenie społeczne jako przedmiot namysłu naukowego, Rocznik naukowy Wyższej Szkoły Informatyki i Ekonomii TWP w Olsztynie, 2007. Zwieńczeniem całości jest książka Ubóstwo i wykluczenie społeczne jako problem dla edukacji, Wyd. Wyższej Szkoły Informatyki i Ekonomii TWP, Olsztyn 2007. W tej chwili w polu jego zainteresowania naukowego znalazło się szeroko pojęte szkolnictwo wyższe i zjawiska związane z upowszechnianiem tego szczebla edukacji. Na realizację tego projektu uzyskał w 2008 r. grand UMK. Jest pasjonatem sportu i kina. W roku 2001 został wraz z drużyną UMK akademickim wicemistrzem Polski w jeździectwie (skoki). Regularnie gra w squasha.
Zespół Monitorowania Zmian w Kulturze i Edukacji ¦ www.accept.umk.pl
!14

Podobne dokumenty