„Śmierć w Polsce. Męczeństwo volksduetschów”.
Transkrypt
„Śmierć w Polsce. Męczeństwo volksduetschów”.
Edwin Erich Dwinger Oficer SS, nadworny propagandysta Goebbelsa, autor antypolskich książek. Napisał oszczerczy utwór "Der Tod in Polen. Die volksdeutsche Passion" czyli "Śmierć w Polsce. Męczeństwo volksduetschów". Materiały do publikacji dostarczyło mu Gestapo i SD, czyli służba bezpieczeństwa. Kapitel 14: Mit dem Thorner Verschlepptenzug auf Warschau zu. In Wloclawek treibt man den Thorner Zug in die gleiche Turnhalle,…………………………………………… Tamtej nocy maszerowaliśmy do Dobrzelina, gdzie byliśmy zakwaterowani w cukrowni. Ogromnej, stylowej jednostce przemysłowej. Tutaj sporo cierpień z rąk robotników, którzy najwyraźniej byli podburzani do nienawiści do Niemców. (........) Jakie to miało znaczenie dla tych analfabetów, że ¾ Polski jest już okupowane, że prawie wszystkie Polskie armie uciekają tak szybko jak nogi mogą ich unieść. Byliśmy w cukrowni tylko przez 2 godz. Rozkaz wydany podniesionym głosem do wymarszu. Mieliśmy spędzić ten dzień w pobliskim lesie. Komunikat ten napełnił nawet ostatniego z 500 głęboką radością. Wreszcie będzie można spędzić trochę czasu w prawdziwym świetle dnia. I Nie musząc leżeć stłoczeni jak sardynki na brudnych deskach, nie być żywcem zjadanym przez muchy. Najwyraźniej „junaki” boją się powietrznych rajdów – nalotów........ powiedział dr. Raabke, w przeciwnym razie nie byli by tak bardzo zdenerwowani. Nie zdołaliśmy dostać się do lasu, padł rozkaz: natychmiast szybkim marszem do stacji w Żychlinie. Chwilę po wymarszu uświadamiamy sobie, że do tej pory nasz marsz nie był szybkim. Zbliża się nalot, więc ze wszystkich stron strażnicy zaczynają krzyczeć i nas bić. Aż wszystkich 500 internowanych- porwanych bolą od bicia plecy. Niemalże natychmiast jesteśmy wyczerpani do ostatka sił. Ci którzy mogli by przetrwać ten marsz starym sposobem, padają tuzinami na drodze do Żychlina. Pod kolbami karabinów milkniemy na chwilę. Wybuchy wystrzałów działają na pozostałych jak uderzenia bicza, podciągając ich do przodu pomimo słabości. Może w końcu umieszczą nas w wagonach bydlęcych w Żychlinie. Może te tortury wreszcie tam się skończą. Wędrówka w kierunku stacji kolejowej w Żychlinie wzbudza w nas mgliste przekonanie, że jest to nasza ostatnia szansa na przeżycie. Bez tej świadomości setki z nas by upadły i zostały w tym pasie drogi. I rzeczywiście na stacji kolejowej był pociąg towarowy pod parą i kilka wagonów pasażerskich. Mężczyźni zostali stłoczeni w wagonach towarowych po 62 na wagon, a kobiety zaprowadzono do wagonów pasażerskich, gdzie mogły rzeczywiście usiąść na chwilę.