Konferencja wygłoszona przez ks. prof. Janusza
Transkrypt
Konferencja wygłoszona przez ks. prof. Janusza
Konferencja wygłoszona przez ks. prof. Janusza Królikowskiego do Parlamentarzystów w dniu 12 kwietnia 2007 r. na temat Ruchy intronizacyjne w Polsce Więc, jak wiadomo, mamy kwestie intronizacji i ruchy intronizacyjne. Ja tylko chciałbym tutaj na początku zaznaczyć taką rzecz, że ja nie występuję jako przedstawiciel żadnego nurtu, czy żadnej wspólnoty. Nie mam tutaj postawionej kwestii: ani robić apologii, ani zwalczać kogokolwiek; tylko przedstawić pewne nurty i jak można na nie spojrzeć z punktu widzenia teologii; i z drugiej strony także pewne uwagi takie, jakie były, bo wspólnotami i intronizacją zajmowała się Komisja Nauki Wiary przy Episkopacie Polski. Więc to już jest kwestia, która ciągnęła się przez trzy lata, więc zasługuje, są tam pewne wnioski, które zostały już przekazane biskupom w tej sprawie. Generalnie rzecz wygląda tak, że nie ma żadnej przeszkody do tego, by te nurty w jakikolwiek sposób się rozwijały. Oczywiście wymagają one pewnego uporządkowania, takiego, powiedzmy, teologicznego, prawnego, a także pastoralnego. Ale te kwestie to są do zorganizowania w pewnej takiej ogólnej teologicznej perspektywie. I jak można te nurty uzasadnić, co w nich jest szczególnie wartościowego, i myślę tego, co tutaj państwa będzie interesować. Ja zajmowałem się badaniem tych rozmaitych nurtów intronizacyjnych. Udało mi się w Polsce wyodrębnić ich sześć. Z tym, że, no, są nurty, które są bardzo szerokie czy trochę szersze, i są takie nurty, no, nazwijmy je jednostkowymi. Często ich geneza jest taka, że oddzieliły się od tych wspólnot, z którymi zaczynały swoją działalność i poszły w takim swoim kierunku albo ideowym, albo w kierunku takim, no, powiedzmy, nawet, no, nie bójmy się tego powiedzieć, ekonomicznym, bo przerabiają ideę na pieniądze. No, niestety, tak rzecz wygląda często, że… Choćby pan niejaki Leniartek tutaj zajmuje się poza wszelkimi prawami na przykład publikacją rozmaitych pism związanych z Rozalią Celakówną czy związanych z intronizacją, które oczywiście mają jeden pozytywny sens tej działalności jego, że potwierdza, że rzecz jest godna uwagi. No bo te jego książeczki, wydawane marnie, rozchodzą się w grubych tysiącach egzemplarzy, co pokazuje, że rzecz jest godna uwagi. Ja chciałbym tutaj powiedzieć, że w w tym całym nurcie intronizacyjnym są takie trzy nurty, które są, powiedzmy, najbardziej znaczące i one zasługują na uwagę. I to są związane z tym, z czym państwo się spotykają. Otóż pierwszy nurt nazywa się i nosi nazwę intronizacja czy wspólnoty dla intronizacji Najświętszego Serca. Drugi nurt, który w tym nurcie intronizacyjnym występuje, to jest nurt intronizacji Chrystusa Króla. I trzeci nurt, to jest nurt Intronizacji Chrystusa Króla Polski. Na pierwszy rzut oka wydawałoby się, że ta nazwa jest tylko taka nominalna, czyli do pewnego stopnia drugorzędna, bo pewne idee są wspólne wszystkim tym nurtom. Można powiedzieć tak, że w tym nurcie wspólnot dla intronizacji Najświętszego Serca, to jest nurt taki, który sobie stawia przede wszystkim działalność o charakterze takim duchowopastoralnym, zmierzającym do pogłębienia życia chrześcijańskiego w wymiarze indywidualnym, kościelnym, jak i społecznym. W tym drugim nurcie intronizacji Chrystusa Króla mamy ten nurt taki duchowy, pastoralny, ale ten nurt stawia sobie także cele, mocniej akcentując, o charakterze społeczno-politycznym w takim znaczeniu, że tej intronizacji, jako aktowi religijnemu przypisuje pewną funkcję społeczną, a nawet polityczną. I trzeci nurt, który nazywa się Intronizacja Chrystusa Króla Polski, jest to nurt zdominowany, wyrastający oczywiście z pobudek teologicznych, duchowych, ale stawiający sobie bardzo mocno cele o charakterze takim czy o skutkach swojej działalności o charakterze politycznym. W tym nurcie występuje taki schemat, proszę państwa… Jak ktoś należy do tego nurtu czy popiera to, to proszę popatrzeć na to, co ja mówię, jako głos teologa. Otóż stawia sobie taki pewien schemat bardzo zaskakujący z punktu widzenia kościelnego i teologicznego, mianowicie: 1 ogłośmy Jezusa Chrystusa Królem Polski, a w Polsce się zmieni. W Polsce będzie od razu lepiej, w Polsce wszyscy zaczną żyć uczciwie, w Polsce zmieni się system czy postawa społeczna, czy polityczna nawet naszego społeczeństwa. A więc tutaj jest taki pewien mechanizm, który jest przypisywany intronizacji z punktu widzenia społecznego czy politycznego także, który jest bardzo mocny i, trzeba powiedzieć od razu i nie bójmy się tego powiedzieć, że to jest pewien taki mechanicyzm, stosowany do rzeczywistości duchowej, do rzeczywistości takiej społecznej, a nawet politycznej, który nigdy się nie zrealizował. I żadna realizacja praktyczna tego w ten sposób się nie dokona, bo żaden jeszcze, jak państwo dobrze wiedzą, jesteśmy w tym miejscu, że żadna ustawa, żaden dekret, żadna deklaracja jeszcze niczego wprost nie zmieniła. Ona pokazuje tylko pewien kierunek, natomiast wszelki mechanicyzm jest tutaj takim działaniem obcym, a co szczególnie się weryfikuje z punktu widzenia kościelnego i jest to nie do osiągnięcia. Na początku jeszcze trzeba powiedzieć, że - i tutaj być świadomy tego faktu - że żaden z tych nurtów nie ma oficjalnej aprobaty kościelnej ani na poziomie diecezjalnym, ani na poziomie ogólnopolskim. Są to nurty, które mają charakter oddolny, wyrastające z pewnych inicjatyw indywidualnych. Oczywiście nie trzeba się tym przerażać i żadnego problemu tutaj nie ma, bo wiele inicjatyw w Kościele powstało właśnie w taki sposób i one miały wielkie znaczenie, że wspomnę takie znaczące wydarzenie, którego mamy pięćdziesiątą rocznicę, jak Śluby Jasnogórskie, te napisane i przygotowane przez kardynała Wyszyńskiego. Mało kiedy się pamięta o tym, że to nie była inicjatywa wprost kardynała Wyszyńskiego. Jest to inicjatywa, która wyrosła w nurcie tych jego rozmaitych przyjaźni osobistych, zwłaszcza współpracownic. Na szczególne miejsce zasługuje pani Jołowiecka, która skłaniała kardynała Wyszyńskiego do przygotowania tychże Ślubów Jasnogórskich. Kardynał Wyszyński był wtedy w więzieniu, opierał się i argumentem, o którym zresztą sam kardynał Wyszyński zapisał w swoich „Zapiskach więziennych” było to, jak w czasie jednej z rozmów powiedział, taż pani powiedziała tak, że, bo kardynał Wyszyński bronił się, że jest w więzieniu, i jak tam na Jasnej Górze będą śluby, jak można coś takiego takiego robić, gdy biskupi są prześladowani, gdy biskupi są w więzieniu i on sam jest w więzieniu… Wtedy pani Jołowiecka użyła argumentu nie do podważenia mówiąc, że święty Paweł najlepsze swoje listy napisał z więzienia. I na drugi dzień rano na swoim klęczniku w kaplicy pani Jołowiecka znalazła tekst Ślubów Jasnogórskich. Jakimś sposobem zdołała przenieść to z Komańczy na Jasną Górę; to jest tylko jej tajemnica; jak to ukryła zostawiamy naszej wyobraźni i domyślności. W każdym razie zrobiła to skutecznie. A więc to, że coś w punkcie wyjścia nie ma jakiejś tam aprobaty oficjalnej, tylko ma jakąś taką aprobatę na zasadzie przyzwolenia ogólnego, jest wystarczające. Otóż, ja chciałem tylko krótko powiedzieć o genezie intronizacji. Intronizacja jako pewien taki nurt religijny - ja na razie nie wchodzę w to, czego dotyczy; czy Chrystus Król, czy Najświętsze Serce, czy inne problemy, czy inny przedmiot tej intronizacji, ale tej idei intronizacji jako pewnej praktyki - to jest praktyka religijna o charakterze modlitewnym, która ma odniesienie do aprobaty życia chrześcijańskiego. Wyrasta gdzieś tam w drugiej połowie dziewiętnastego wieku i związana jest oczywiście pierwotnie z kultem Najświętszego Serca. Inicjatorem był taki Latynos, ojciec Mateo Bernardo Crowley Bowey, żyjący w latach 18751960, a więc długie życie całe poświęcił na szerzenie kultu Najświętszego Serca. I on jako pierwszy zaproponował intronizację Najświętszego Serca Jezusa; to, co znamy, w rodzinie. To była jego pierwsza praktyka, która została zatwierdzona przez papieża Benedykta XIV. Później on w swoim tym apostolacie doszedł do takiej idei intronizacji także na poziomie narodowym, i takie intronizacje na poziomie narodowym, były w okresie międzywojennym. W latach dwudziestych odbywały się w Hiszpanii, w Belgii - to nie jestem tego pewny - na pewno w Ekwadorze i w jeszcze innych krajach latynoamerykańskich, w Boliwii. Więc tak to był ten nurt, który się rozwijał. A więc nurt intronizacji Najświętszego Serca zarówno w 2 rodzinach, jak i ten nurt na poziomie narodowym ma swoją aprobatę kościelną od ponad stu lat. A więc nie jest to praktyka nowa, która by tworzyła - to jeśli my dzisiaj o tym mówimy jakieś novum, jakiś wyłom, ale ona ma swoją długą historię. Polsce najpierw zajmowali się tym jezuici, potem w latach dwudziestych, trzydziestych zaczęli zajmować się tym sprowadzeni do Polski księża sercanie i oni ten nurt propagowali; zresztą oni do dzisiaj to robią w ramach rekolekcji parafialnych, zwłaszcza tę intronizację w rodzinach. W Polsce to, do czego ten nurt intronizacyjny w tych rozmaitych nurtach nawiązuje, jest Służebnica Boża Rozalia Celakówna, która właśnie poprzez swoje bliskie związki z jezuitami tę intronizację propagowała na poziomie najpierw takim rodzinnym, wspólnotowym. I jednym z elementów w tych jej zapiskach duchowych - bo o objawieniach prywatnych na razie tutaj nie mówmy, bo to jest takie słowo, że żeby było stwierdzone, że tam są jakieś objawienia, to trzeba aprobaty kościelnej dla takiego faktu, natomiast tutaj na ten temat żadnego jeszcze stwierdzenia nie mamy, więc mówmy po prostu, i to jest najlepsze określenie, jakie w tej chwili można używać - zapiski czy dziennik duchowy, czy pisma duchowe - które są wykorzystywane, które mają tę wadę, że nie są jeszcze w komplecie wydane i w komplecie znane, co często sprawia, że te rozmaite wypowiedzi na temat Rozalii i jej przesłania są opracowane na podstawie jakichś tam fragmentarycznych pism, które ci, którzy na ten temat najczęściej wypowiadają się, mają do dyspozycji. A więc, jak wspomniałem, mamy pewną genezę tej idei intronizacji. Kogo ta kwestia historycznie interesuje, że chce mieć uzasadnione, więc mam ostatnie książki, które na ten temat napisałem, kto zdoła sobie wziąć jako pierwszy. Niestety nie mam dla wszystkich, ale można zapisać, jest to dostępne jeszcze w księgarniach. Więc w tym nurcie jesteśmy, który ma swoją długą tradycję i co jest ważne, proszę państwa, to to, że ta idea intronizacji, praktyka intronizacji ma aprobatę kościelną na poziomie papieskim, na poziomie nauczania kościelnego. A więc z tego punktu widzenia sama idea intronizacji to nie jest coś nowego, to nie jest jakiś wymysł, to nie jest jakaś taka sucha propaganda, tylko jest to coś, co ma głębokie zakorzenienie w nauczaniu Kościoła. I teraz, jak ja to widzę z punktu widzenia teologicznego, te rozmaite nurty, które w tej chwili działają, które w tej chwili są obecne w Polsce. Pierwszy nurt, no to najbardziej rozpowszechniony, to jest ruch wspólnot dla intronizacji Najświętszego Serca. Ten ruch wspólnot czy te wspólnoty dla intronizacji Najświętszego Serca, jak wspomniałem, działają na poziomie parafialnym w większości polskich diecezji i mają aprobatę miejscowych biskupów. Taki jest w tej chwili status, że tak powiem, status teologiczno-kanoniczny tych wspólnot. Intronizacja najczęściej odbywa się na poziomie parafialnym. Czasami jest to intronizacja - która jest propagowana - Najświętszego Serca, propagowana na przykład na poziomie jakiegoś miasta, gdzie nawet kilka parafii czy kilka wspólnot w ramach jakiegoś miasta dokonuje jakiegoś ogólnego takiego aktu intronizacji, nazwijmy to pewnej grupy wspólnot parafialnych. W całe szczegóły działalności tutaj nie wchodzimy. To jest ten pierwszy nurt za aprobatą kościelną, działający w taką, powiedzmy, na słowo, nie w oparciu o jakiś tam dokument. Jeśli chodzi o intronizację Chrystusa Króla - zresztą tu przed chwilą dostałem materiały propagandowe - jest intronizacja Chrystusa Króla. Za tą intronizacją w znacznej mierze stoi ksiądz Kiersztyn, były jezuita, ksiądz, którego sytuacja niestety kanoniczna nie jest określona całkiem. Zgromadził wokół siebie dużą grupę ludzi, która propaguje ideę intronizacji Chrystusa Króla poprzez pisma, poprzez figurę Chrystusa Króla. Jest w tym nurcie, proszę państwa, trzeba sobie z tego zdać sprawę, pewna kwestia problematyczna. Nawet to, co tutaj przed chwilą dostałem… Jest tutaj pewna rzecz problematyczna, mianowicie, tutaj jest podpisane, że ksiądz Kiersztyn i zgromadzeni wokół niego ludzie działają w ramach Stowarzyszenia „Róża”. Trzeba powiedzieć, że stowarzyszenie to nie ma aprobaty ani kościelnej, ani cywilnej. Co z punktu widzenia samego prawa jest 3 problematyczne dlatego, że nie wolno używać nazwy „stowarzyszenie”, jeśli nie posiada zatwierdzenia odpowiedniego prawnego. Drugie, tak samo ksiądz Kiersztyn nie jest upoważniony przez nikogo do prowadzenia Biura Postulacji Rozalii Celak. Jakkolwiek jest strona internetowa, jakkolwiek on propaguje niektóre pisma, które są tak nazywane, to jest między innymi wynik tego, że jego sytuacja, bo odszedł od jezuitów, bo mieszka osobno, nie jest inkardynowany do archidiecezji krakowskiej, na której terenie przebywa… A więc jest tutaj jego problem kościelny; nie jest ostatecznie rozwiązany, co nie upoważnia go do podejmowania pewnych działań. Tak samo jak Biuro Postulacji nie może działać, dlatego, że Biuro, Postulację do prowadzenia Postulacji w jakiejś sprawie beatyfikacyjnej deleguje biskup wprost. I to musi być w odpowiedniej…; proces kanoniczny, bo beatyfikacja, kanonizacja jest to proces prawny w Kościele, tego nikt nie może robić z własnej inicjatywy, tylko jest proces, który odbywa się według ściśle określonej procedury, jak zresztą to słyszymy ostatnio w odniesieniu do beatyfikacji czy kanonizacji papieża Sługi Bożego Jana Pawła II. A więc tutaj jest znacząca rzecz problematyczna. I tutaj na Komisji Doktryny Wiary przy Episkopacie było postawione, że jego obowiązkiem, jak również obowiązkiem biskupa, powinno być uregulowanie tej sytuacji. Podobnie tutaj działa z Zakopanego ksiądz Makowski, który również może jest znany, dlatego, że on też czasem prowadzi rekolekcje. Prowadzi rozmaitą działalność, która niestety też jest obarczona pewnym problemem takim kanonicznym, bo też status tego księdza jest taki trochę nieokreślony. Bo oczywiście ma aprobatę czy ma pozwolenie na sprawowanie Mszy świętej, sprawowanie funkcji, bo po dwóch latach udało mi się odkryć, że to jest ksiądz archidiecezji łódzkiej, który przebywa w Zakopanym i który prowadzi działalność bez aprobaty biskupa krakowskiego. To też jest proszę państwa problematyczna rzecz. Więc ja mówię, że to jest problematyczne z punktu widzenia personalnego i także samego stowarzyszenia i samej Postulacji. I trzeba jasno wiedzieć, że są to kwestie problematyczne. Ja tutaj nie wchodzę w ocenianie jego postępowania, bo to mnie nie interesuje, tylko że kanonicznie jest to sytuacja dwuznaczna, bardzo dwuznaczna, powodująca problemy. Oczywiście nikt współpracujący nie wpada z tego powodu w jakąś tam od razu ekskomunikę, no ale autentyczność tego działania może być uważana za wątpliwą. Niemniej jednak ci ludzie, którzy są zgromadzeni wokół tego księdza, no, działają w dobrej wierze i cała ta idea też nie ma, nie jest przynajmniej w takim zakresie bardzo podstawowym całkowicie do wyrzucenia. I wreszcie jest Intronizacja Chrystusa Króla Polski, to, co wspomniałem. Tutaj z tym współdziałają rozmaite stowarzyszenia, z tym nurtem, w takim znanym nurcie wspólnoty polskiej, takim spektakularnym symbolem działania tej wspólnoty polskiej, Stowarzyszenia Wspólnota Polska i kilku innych stowarzyszeń jest tak zwana słynna sprawa, prasa na ten temat pisała, budowanie pomnika Chrystusa Króla koło Tarnowa na Górze św. Marcina. Oczywiście z tego powodu biskup tarnowski obrywa tam niejednokrotnie; mnie też przy okazji się dostało z tego powodu. Problem, proszę państwa, trzeba pamiętać o tym: biskup nie jest przeciwny pomnikowi, tylko jest sytuacja taka, bo jak my słyszymy pomnik, to trzeba uważać na ten pomnik. Bo nikt nie jest przeciwny pomnikowi Chrystusa Króla, tylko jest przeciwny temu pomnikowi. Bo to nie jest jakiś tam pomniczek i figura, jakiś posąg, tylko to ma być dziesięciopiętrowy wieżowiec w formie Chrystusa Króla, a w tymże pomniku ma mieścić się centrum polonii świata, mają się mieścić sklepy, a tam, gdzie Chrystus ma serce, ma być kaplica. Więc to jest taka rzecz trochę na wyrost. Kiedyś koszty tego pomnika były wyliczone na szesnaście milionów dolarów. Wspólnota ta i to stowarzyszenie, które tym się zajmuje już 350 tysięcy zebrało. Przynajmniej tyle figuruje na stronie internetowej. Kiedyś ten pomnik miał być koło Kielc budowany, ale stamtąd został wyrzucony, więc przeniesiona jest rzecz do Tarnowa, z tym, że w ostatnich pozwach pod adresem twórców tej idei sprawa trochę ucichła. 4 A więc to jest sytuacja, jaką my mamy w Polsce w tej chwili i jak można na to popatrzeć od strony teologicznej. Ja chciałem tutaj na początku powiedzieć, że mnie tutaj wydaje się najbardziej uzasadniona - z punktu widzenia teologicznego, a także kościelnego idea intronizacji Najświętszego Serca. Nie wypowiadam się przeciw intronizacji Chrystusa Króla, bo takich racji wprost teologicznych przeciwko temu nie ma. Zostawiamy na boku Jezusa Chrystusa Króla Polski, bo to jest rzecz wymagająca trochę odrębnego popatrzenia, ale najbardziej uzasadniona jest ta idea intronizacji Najświętszego Serca. Z jakiego powodu? Po pierwsze jest spójna z nauczaniem Kościoła, przez nauczanie Kościoła jest ona zaaprobowana, i oprócz tego jest to idea, która ma swoje takie bardzo mocne, teologiczne uzasadnienie. W intronizacji Chrystusa Króla jest pewien problem, pewna trudność, o której zaraz powiem, z punktu widzenia teologicznego. Otóż jeśli chcemy popatrzeć na intronizację, co to jest, to trzeba wyjść i podkreślić kilka elementów, które z tym są związane. Otóż pierwsza rzecz, na jaką trzeba zwrócić uwagę w samej idei intronizacji. Zacznijmy od tego pierwszego słowa. W tej idei intronizacji chodzi o pewną praktykę modlitewną, duchową, która opiera się na tym, że człowiek podejmuje swoją decyzję w dziedzinie wiary i tę decyzję publicznie potwierdza; potwierdza zarówno wspólnotowo, jak i wobec wspólnoty. To jest ten element taki specyficzny intronizacji. Bo my wierzymy, każdy wierzy indywidualnie, mówimy „ja wierzę”. Natomiast w idei intronizacji chodzi o to, żeby to swoje wyznanie wiary wyrazić wspólnotowo, tak jak wyznajemy wiarę wspólnotowo na przykład w ramach liturgii, ale także wobec wspólnoty z elementem pewnego zobowiązania, jakie się tutaj kryje, zobowiązania dotyczącego pewnego stylu życia. Stylu życia związanego z tym, kim aktualnie się jest, czyli ze swoją pozycją społeczną, ze swoją funkcją, ze swoim zawodem. Bo my wiemy dobrze i wszyscy jesteśmy wierzący, mówimy „ja wierzę”, ale każdy zależnie od tego, co robi, w jakim miejscu się znajduje, jaką funkcję pełni; jego wiara wyraża się w taki sposób na zewnątrz trochę inny. W inny sposób przejawia się wiara księdza, w inny sposób na zewnątrz wyraża się wiara parlamentarzysty, jakkolwiek wszyscy mówimy „ja wierzę”. Bo zakres naszego działania i wyrażenia tej wiary, jaką my wyznajemy, jest inny. Inne zobowiązania, inne funkcje, inne zadania. I chodzi tutaj, byśmy wszyscy umieli tę naszą wiarę zastosować i wyrazić w odniesieniu do tego naszego stanu nie tylko duchowego, ale tego naszego stanu wewnętrznego, z którym jesteśmy związani. A więc tutaj jest pewna zasadnicza rzecz. Chodzi o to, tutaj można jeszcze taką rzecz dodać, że w tej intronizacji chodzi o jakby potwierdzenie i jakby wyrażenie tego, że my jesteśmy wierzącymi i dążymy do pełni tego życia chrześcijańskiego nie mimo tego, co robimy. Często tak się pojmuje, że mimo tego, co ja robię, to i tak mogę być święty, tylko chodzi o to, żeby mocno uświadomić sobie fakt, że właściwie poprzez to, co robię, nie mimo tego, co robię, to, co robię, żeby to było moim miejscem własnym wyrażenia mojej wiary. A więc uświęcamy się i dochodzimy do pełni życia chrześcijańskiego nie mimo tego, co robimy, ale właśnie przez to, co robimy. I intronizacja na tym pierwszym takim podstawowym etapie, ona ma nam uświadomić i doprowadzić nas do tego, że my w pełni świadomie… A ta świadomość i ten wymiar zobowiązujący wyraża się przez to, że my dokonujemy to we wspólnocie i wobec wspólnoty. Ja tutaj daję przykład, przykład taki, o którym już wspominałem, i myślę, że to jest tak trochę jak ze ślubem, jak z małżeństwem. Bo oczywiście, ja mówię, że kocham, ale przychodzi taki moment, że trzeba to powiedzieć wobec wspólnoty. I tutaj ma wymiar zobowiązujący, uświadamiający, ponieważ inni to słyszeli, inni to widzą, jest bardzo znaczące. A więc nie wystarczy sobie myśleć, tylko są pewne decydujące sprawy w życiu człowieka, sprawy duchowe, dotyczące wiary, dotyczące życia, które wymagają tego, by wyrazić to wspólnotowo i wobec wspólnoty. Wtedy to, co robię, nabiera szczególnego zobowiązania, ale równocześnie to jest ten wymiar, co daje człowiekowi siłę. Bo jak my sobie coś postanawiamy wewnętrznie, to wiemy tak z naszego doświadczenia, to to jest takie… łatwo 5 się od tego dyspensujemy. Natomiast jeśli do czegoś zobowiązujemy się publicznie, to wtedy to nasze zobowiązanie ma tę moc taką wzmacniającą, że wtedy jesteśmy silniejsi w tym, co wypełniamy, bo zobowiązaliśmy się do czegoś publicznie, a nie tylko gdzieś tam w swoim duchu i w swoim sercu. Stąd właśnie ten ślub jako takie doświadczenie teologiczne, kanoniczne, ale także znane z życia cywilnego, jest czymś, co tutaj nas, co jest mocno związane z ideą intronizacji. A więc tutaj jest taka analogia dzisiaj o ślubach…Nnajczęściej mówi się dzisiaj o ślubie, o ślubach zakonnych w Kościele, jako pewnym rodzaju ślubów, no, ale mamy też to, co Pismo Święte bardzo często podkreśla, że mamy rozmaite śluby i człowiek może ślubować Panu Bogu wszystko, każde dobro, jakie może wypełnić, czy każde wyrzeczenie, jakie podejmuje; ono może być uzasadnione. Druga kwestia i wartość intronizacji polega na tym, że ona ma odniesienie także do Chrystusa. Najświętsze Serce i Chrystus Król. Ja chciałbym tutaj pokazać, wspomnieć taką różnicę i równocześnie podobieństwo. W nauczaniu Kościoła, jak do tej pory, mamy te dwa rodzaje kultu. Bo kult Chrystusa Króla i kult Najświętszego Serca - one zawsze były obecne w Kościele, ale taką formę bardziej oficjalną przyjęły w dziewiętnastym wieku. W dziewiętnastym wieku kult Najświętszego Serca i kult Chrystusa Króla. I był oczywiście już na początku pewien konflikt, jak te dwa rodzaje - bo w końcu tu chodzi o Chrystusa i tu chodzi o Chrystusa - jak te dwie rzeczy pogodzić. I otóż zeszło trochę czasu, z pięćdziesiąt lat, w nauczaniu Kościoła, zanim te dwie rzeczy zostały uzgodnione. Rzecz dzisiaj można ująć tak, że te dwa kulty papież Pius XI połączył ze sobą, czego najlepszym wyrazem jest to, że w uroczystość Chrystusa Króla, na koniec roku kościelnego, takim elementem bardzo szczególnym tej uroczystości jest akt oddania Najświętszemu Sercu. Więc te dwa rodzaje kultu papież połączył. Można by powiedzieć tak, że Najświętsze Serce pokazuje nam treść naszego odniesienia do Chrystusa, czyli to, jak ono się realizuje. Natomiast tym, do czego ten kult Najświętszego Serca ma doprowadzić i o co w tym kulcie chodzi, obrazuje i wyraża królowanie Chrystusa; a więc mamy Najświętsze Serce. Pokazuje nam zasadnicze przymioty czy zasady, którymi kieruje się Chrystus w swoim działaniu zbawczym, w swoim dziele na rzecz człowieka po to, by na końcu zostało ukazane w pełni Jego Królowanie. I chrześcijanin jest wezwany do tego, by Chrystusa naśladować - mówimy o naśladowaniu Najświętszego Serca, po to, żeby poprzez to naśladowanie było widać, na czym polega królowanie Chrystusa w świecie. A więc mamy jakby obudowę, jakby formę i treść. Formą, czyli tym, do czego dążymy, jest królowanie Chrystusa. Natomiast treścią, czyli tym, co przeżywamy, jest kult Najświętszego Serca. I w ten sposób te dwie rzeczy się ze sobą spójnie łączą. Stąd mówię, że bardziej spójne z punktu widzenia teologicznego jest to, by akcent kłaść na Najświętsze Serce po to, by poprzez ten kult Najświętszego Serca objawiało się królowanie Chrystusa. Tu jest taki punkt najbardziej kluczowy, bo jeśli my mówimy „intronizacja Chrystusa Króla”, to mówimy wprost, że uznajemy tylko, że Chrystus jest Królem, jest Władcą. Czyli nakładamy na Chrystusa same przymioty te, które są związane z Chrystusem, z tą Jego funkcją królowania. Natomiast ginie nam cała funkcja przykładu, ginie nam całe miejsce Chrystusa jako Nauczyciela, ginie nam cała funkcja ta duchowa, czyli formowania życia w świetle królowania, poprzez które się dochodzi. To tak można by obrazowo było powiedzieć, że w tym miejscu, do którego dążymy, tą treść, którą mamy, to jest dobro wspólne, w wymiarze na przykład politycznym. Natomiast drogą, którą do tego idziemy, no to jest na przykład kształtowanie postaw życiowych naszych własnych i obywateli. I tutaj te dwie rzeczy się ze sobą jakby zazębiają, że mamy pewien ideał w królowaniu Chrystusa, natomiast w Najświętszym Sercu mamy drogę, która do tego prowadzi. To jest to, co, wydaje mi się, zostało mocno podkreślone w nauczaniu Kościoła i co z punktu widzenia takiego teologicznego jest bardzo przejrzyste, bardzo takie wyraźne, co widać na przykład bardzo wyraźnie w liturgii Kościoła. W uroczystość Chrystusa Króla mamy prefację, w której mówimy o Chrystusie Królu i mówimy, żeby objawiło się, że objawia się Jego królowanie 6 poprzez sprawiedliwość, miłość, prawdę, dobro, czyli wszystkie te zasady życia, życia społecznego. A więc tutaj rzecz bardzo mocno wygląda. Jest rzeczą tutaj godną uwagi to, że papież Jan Paweł II, wcześniej Paweł VI, chociaż mniej, ale Jan Paweł II tę kwestię rozwinął mówiąc tak, że - to było w czasie wizyty we Francji, w miejscu objawień Najświętszego Serca, gdy mówił - że Najświętsze Serce Jezusa jest tym ideałem. Dla chrześcijanina stanowi ośrodek i zasadę, i sposób kształtowania i wprowadzania w świecie cywilizacji miłości. Cywilizacji miłości, która jest najlepszym świadectwem i drogą do tego, że poprzez tę cywilizację miłości, opartą na Sercu, wyraża się królowanie Chrystusa. Do tego samego, żeby wziąć akcent polski, papież Jan Paweł II nawiązał w czasie swojej wizyty w Polsce w Toruniu, w przemówieniu w Toruniu. Jeszcze jedna rzecz związana z intronizacją; taka rzecz bardzo wartościowa, która zasługuje na uwagę. Otóż trzeba powiedzieć, że - i nie trzeba się bać, to tutaj jest taka presja, która dzisiaj na nas wszystkich do pewnego stopnia ciąży - a mianowicie my boimy się i to jest taki pewien lęk zarówno od strony Kościoła, jak i od strony takiej społecznej… Boimy się… i w tym nurcie z jakiego powodu Komisja Nauki Wiary zainteresowała się wspólnotami, zainteresowała się intronizacją Najświętszego Serca. Pytanie było takie: Czy w tych nurtach nie ma przejawów takich jakichś teokracji, czyli tej takiej upadłej już do pewnego stopnia formy sprawowania władzy, że najwyższą władzą jest nie tyle władza Boża nad światem, tylko że jest władza Kościoła. Władza Kościoła nad porządkiem doczesnym. Czyli czy tutaj nie zachodzi jakieś mieszanie kompetencji w świetle tego, co mówił Sobór Watykański II, że Kościół i świat to są dwie rzeczywistości autonomiczne, które… każda ma zakres swój własny działania i oczywiście chrześcijanin jest wezwany do tego, by kształtować porządek doczesny w świetle zasad wiary. Ale kształtować to nie zawsze oznacza podporządkować władzy religijnej. I tutaj pojawiło się pytanie: Czy w tych nurtach tegoż problemu nie ma? I otóż w kulcie Najświętszego Serca, jak i Chrystusa Króla rzeczą bardzo wartościową jest to, że zwracają one uwagę na to, że porządek ten doczesny ma być kształtowany w świetle zasad chrześcijańskich. Tym, co bardziej za tym przemawia i tym, co zachowuje tą autonomię na poziomie takim zewnętrznym bardzo wyraźnie, jest właśnie kult Najświętszego Serca, ponieważ ten kult pokazuje, że zasady chrześcijańskie, te, którymi żyje chrześcijanin, mają kształtować życie społeczne, a także polityczne, bo proszę zauważyć, że kult Najświętszego Serca… bo serce nam się kojarzy z czymś takim indywidualistycznym, pietystycznym, takim mocno zindywidualizowanym. Od samego początku, od objawień świętej Marii Małgorzacie Alacoque jest mocno akcentowane to, że jest to kult, który ma kształtować życie społeczne. Życie społeczne, ma kształtować zasady życia społecznego i w ten sposób ma formować wspólnotę, także tę wspólnotę polityczną. Dzisiaj to jest ten punkt taki newralgiczny, bo wszyscy boją się tego, żeby zasady religijne, by w jakiś sposób one nie były skodyfikowane, czy były wprowadzone, czy nawet nie ocierały się o ten porządek życia politycznego. To jest pewien problem, który dotyka wielu kwestii. Tu trzeba powiedzieć, nawet na poziomie wielu, wielu teologów chrześcijańskich waha się z tym jasnym wypowiedzeniem tej sprawy. Czasami idą tak daleko, że mówią nawet, że porządek polityczny jest poza etyką. To jest to, co można usłyszeć nawet w Polsce. To nie jest rzecz z innego świata. Natomiast w tym kulcie Chrystusa Króla ta idea królowania, ona ma powiedzmy taką lekką wadę, że zdaje się - ja nie mówię, że tak się dzieje, tylko, że zdaje się przynajmniej na pierwszy rzut oka oznaczać - że my chcemy właśnie wprowadzić Chrystusa Króla jako taką pewną władzę nad władzą. Co jest oczywiście z punktu widzenia logicznego, z punktu widzenia teologicznego jest logiczne, bo Bóg jest ponad nami wszystkimi. Tylko jest problem taki, że tutaj pojawia się pewne pytanie. Na przykład, jeśli byśmy ogłosili - ja póki co nie znajduję rozwiązania tego problemu, no ale może, może być inna rzecz… To jest to, co pojawiło się w tej deklaracji sejmowej wtedy, sprzed pewnego czasu. Jeśli ogłaszamy, że Jezus Chrystus jest Królem, i takiego ogłoszenia 7 dokonuje parlament, pytanie jest takie: W jaki sposób jako konsekwencje takiego aktu należy przebudować Konstytucję i porządek konstytucyjny, by ta zasada w pełni została zrealizowana? Jak, ustawić porządek konstytucyjny, żeby ta zasada znalazła odzwierciedlenie? Bo musimy się bronić przed tym, że deklaracje puste, nie tylko że nie wywierają, deklaracje bez zastosowania praktycznego nie tylko nie wywierają żadnego skutku, ale one wręcz osłabiają potem cały system prawny. Tu jest ta zasada, którą już starożytni Rzymianie w swoim systemie prawnym widzieli. Zasada prawna, która nie ma zastosowania, osłabia strukturę prawa. Przeszkadza w tym, żeby prawo spójnie funkcjonowało. Bo jeśli nie funkcjonuje w jednej zasadzie, to poddani bardzo łatwo dyspensują się od wypełniania innych zasad prawnych. Z tym, że to jest pewien problem, pewna kwestia teoretyczna, która wymagałaby poważnego namysłu i jakiegoś takiego rozważnego tutaj przeanalizowania. Bo ja mówię, ja nie mam nic przeciwko temu, temu żeby Chrystus był nazywany Królem - i przecież Go nazywamy Królem wszechświata - żeby tutaj widzieć to jako zasadę nadrzędną. Tylko jest problem właśnie taki, powiedzmy praktyczny, z punktu widzenia społecznego, z punktu widzenia politycznego, prawnego: jak wyprowadzić konsekwencje? Sam papież Jan Paweł II powiedział tak bardzo znacząco z okazji uroczystości Chrystusa Króla, komentując encyklikę „Quas primas” papieża Piusa XI o Chrystusie Królu, że te zasady, które tam papież niemal przed wiekiem sformułował, one są trudne i dzisiaj się ich nie rozumie. Bo tam jest powiedziane tak… Papież to uzasadnia królowanie Chrystusa, odwołując się do tego klasycznego trójpodziału władzy i uzasadnia, że Chrystus posiada władzę najwyższą: władzę sądowniczą, wykonawczą, administracyjną i tak dalej i tak dalej, co potem okazało się, że nie da się tego zastosować, tej formy królowania Chrystusa, nawet w Kościele. W takiej formie w odniesieniu do tego trójpodziału władzy. Sam Kościół w swojej wewnętrznej strukturze i w swoim życiu kieruje się zasadami prawa rzymskiego, które są, powiedzmy, bardziej przystające do sytuacji ludzkiej niż takie ujęcie prawdziwe; ale zbyt mistyczne prawo nie ma zastosowania nawet w Kościele. To trzeba zauważyć. Nawet Kościół nie jest wstanie w swoim systemie władzy zastosować i przenieść tego trójpodziału, który wyprowadził papież Pius XI z Chrystusa Króla, i zastosować go do Kościoła. Kościół w swojej zasadzie prawnej idzie po linii dwóch zasad: że Kościół jest wspólnotą, a każda w wspólnota potrzebuje uporządkowania; i drugą zasadą, że najwyższą zasadą uporządkowania jest Pan Bóg. Ponad tym wszystkim jest Pan Bóg, a celem tego wszystkiego jest zbawienie ludzkie. Nie doszedł Kościół i nie jest w stanie tak przetransponować swego systemu prawnego, żeby on odpowiadał jednoznacznie temu systemowi władzy, który wypływa z tego królowania Chrystusa jako źródła władzy. Więc ja się obawiam, że jeśli Kościół nie jest w stanie tego zastosować, to tym trudniej jest tę zasadę – słuszną, ale mistyczną - zastosować do systemu prawnego na poziomie takim, że tak powiem: ziemia-ziemia, jak to włosi mówią, żeby coś podkreślić, że jest takie niskie, to powtarzają dwa razy: ziemia-ziemia. Tu nie jesteśmy w stanie, myślę, przetransponować systemu prawnego, który by odpowiadał tej zasadzie. I jakkolwiek ona sama w sobie jest słuszna, jest to zasada bardziej duchowa niż zasada legislacyjna czy konstytucyjna, czy jakakolwiek inna. Myślę, że to są te rzeczy, które są najważniejsze w tej intronizacji. Jak wspomniałem, tutaj trzeba, to co zostało powiedziane w ramach prac tej Komisji Nauki Wiary przy Episkopacie. Sam w sobie żaden z tych nurtów intronizacyjnych nie jest obarczony jakimś skrajnym błędem teologicznym. Natomiast w tych trzech nurtach są nurty, które są bardziej spójne i mniej spójne. Oczywiście my to tylko tak tytułem anegdotki: Gdy biskupi polscy byli z wizytą ad limina w Rzymie w Kongregacji Nauki Wiary, arcybiskup Muszyński zapytał właśnie, czy jest uprawnione, żeby nazywać Chrystusa królem Polski. Wtedy arcybiskup Amato, sekretarz Kongregacji Nauki Wiary powiedział: skoro wy w Polsce nazywacie Matkę Bożą Królową Polski, to dlaczego nie chcecie nazywać Chrystusa Królem Polski? Więc z 8 punktu widzenia teologicznego żaden z tych nurtów nie jest związany z jakimś błędem. I popełnia poważny błąd teologiczny czy błąd humanistyczny na przykład ksiądz Kiersztyn, gdy o innych ruchach, które nie utożsamiają się z jego ruchem, wyzywa od herezji i starszy sądem Bożym mnie i moje dzieci. To nie jest postawa nie tylko chrześcijańska, ale to nie jest postawa racjonalna. Bo do tego, by stwierdzić herezję, potrzebny jest w Kościele sąd. Ja nie mogę o nikim powiedzieć, że popełnia herezję. Ja jedynie mogę powiedzieć, że ewentualnie jego nauczanie nie jest zgodne z nauczaniem Kościoła, natomiast ja nie jestem autorytetem, żeby stwierdzić herezję. Do stwierdzenia herezji jest w Kościele potrzebny proces. To jest znowu zasada sprawiedliwości ta, którą kieruje się życie Kościoła. A więc myślę, że tak pokrótce wygląda cała rzecz. 9