DOSTANIESZ WSZYSTKO, CZEGO ZAPRAGNIESZ

Transkrypt

DOSTANIESZ WSZYSTKO, CZEGO ZAPRAGNIESZ
DOSTANIESZ WSZYSTKO,
CZEGO ZAPRAGNIESZ
Wyrażenie „mały tyran’’ stało się bardzo popularne w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Choć eksperci wskazują, że dzieci nie ponoszą żadnej odpowiedzialności za ten „fenomen’’, w obiegu znajduje się wiele pseudoprawd, które próbują zrzucić
całą winę na nie. A ta w całości leży po stronie
dorosłych.
Owi tak zwani mali tyrani charakteryzują się
tym, że wciąż stawiają wymagania, są stale niezadowoleni i bez przerwy dążą do tego, żeby być
w centrum zainteresowania. Nie sposób nie czuć
się przez nich tyranizowanym. Takim dzieciom
brak kompetencji społecznych, są egocentryczne
i nie wykazują współczucia dla innych.
Tak jak każde zachowanie destrukcyjne, również taki schemat zachowania jest symptomem
nieprawidłowego rozwoju rodziny – i to bardzo poważnym symptomem! Jeśli zachowania destrukcyjne przeciągną się poza piąty–szósty rok życia,
może zrobić się niebezpiecznie.
45
Granice demokracji
Takie dzieci spotkamy często w rodzinach, którym pozornie trudno cokolwiek zarzucić, a rodzice
są świadomi swojej roli wychowawczej i wiele się
nad nią zastanawiają.
Ogólnie rzecz biorąc, przyczyn tego zjawiska
można szukać w nieszczęsnej tendencji do upraszczania skomplikowanych problemów. Jest tak, gdy
nowe idee torują sobie drogę w społeczeństwie
albo gdy specjaliści dzielą się nowymi odkryciami
z opinią publiczną.
W ostatnich latach rozpowszechnił się pogląd,
że dzieci mają prawo znać uzasadnienie decyzji rodziców. Ta zasada zrodziła się w pokoleniu, które
zostało wychowane za pomocą rozkazów i posłuszeństwa – i słusznie czuło brak uzasadnienia dla
tego typu wychowania. Była to zatem dobrze pomyślana idea, która jednak – jak wiele innych dobrze pomyślanych idei – uległa trywializacji. Skutki nie dały na siebie długo czekać: kilka lat później pojawiły się hordy dzieci, które były niemalże
uzależnione od uzasadnień. Niezależnie od tego,
co się do nich mówiło, pytały ciągle: a dlaczego?
– i można było mieć pewność, że odpowiedź ich
wcale nie interesuje lub że użyją jej przeciw swoim
rodzicom.
Powyższa zasada była także wypaczana przez
rodziców, którzy manipulowali dziećmi, podając
im takie lub inne uzasadnienia swoich decyzji.
Podobnie pozytywna idea leży u podstaw zjawiska „małych tyranów’’. W zamierzeniu chodziło o to, aby dać dzieciom pewien wpływ na ich
46
własną sytuację. Dzieci miały przestać być przymuszane, a rodzice mieli zrezygnować z roli dyktatora.
Problem polega jednak na tym, że niestety rzeczywistość wygląda zupełnie inaczej: dzieci stały się dyktatorami i odmawiają rodzicom prawa
do podejmowania decyzji.
Przykład: ostatnio miałem przyjemność rozmawiać z rodzicami dziecka-tyrana. Chodziło o dwuipółletnią dziewczynkę, która nie pozwalała odetchnąć swojej rodzinie. Najlepszym tego dowodem
były śniadania, przy których miała do dyspozycji
trzynaście różnych potraw, a jednak żadna jej nie
odpowiadała. Wolałaby pewnie mieć czternaście
zupełnie innych.
Podobny dramat rozgrywał się w czasie pozostałych posiłków i przy różnych innych okazjach.
Oboje rodzice byli dobrze wykształceni i na szczęście nie stracili przy tym wszystkim poczucia humoru. Uznali jednak, że sytuacja w domu staje się
powoli nie do zniesienia. Byli przekonani, że dziecko powinno się traktować dokładnie tak samo jak
innych ludzi. A ponieważ cieszyli się dobrą sytuacją finansową i dysponowali sporymi rezerwami
uczuć, od początku zdecydowali, że nie pozwolą,
aby ich córce czegokolwiek brakowało.
Znamy więcej przykładów z przeszłości, kiedy dochodziło do przedziwnego zjawiska działań
wychowawczych wywołujących skutki odwrotne
do zamierzonych. W latach trzydziestych dwudziestego wieku zauważono, że dzieci, które są stale krytykowane przez rodziców i innych dorosłych,
tracą wiarę w siebie – z czego wyciągnięto wnio47
sek, że dzieci powinno się stale chwalić. Przeoczono jednak fakt, że dzieci tak samo mogą cierpieć
z powodu nadmiaru pochwał, jak i z nadmiaru
krytyki. W dyskusji na temat właściwego wychowania często wpadano w pułapkę polaryzacji stanowisk i myślenia dychotomicznego – tak jakby
były tylko dwie możliwości: czerń i biel.
Dzieci współdziałają
Wiele artykułów na temat wychowania traktuje o dziecięcej zdolności i woli do współdziałania. Dzieci współdziałają – to znaczy: naśladują
w swoim działaniu i myśleniu dorosłych. To naśladowanie może być proste albo odwrotne. Dziecko, które stale styka się z przemocą w domu, może
te zachowania naśladować, kierując swoją agresję
na zewnątrz, ale może też kierować ją przeciw sobie, przejawiając tak zwane zachowania autodestrukcyjne.
Współdziałanie może też mieć klasyczny charakter, kiedy dziecko swoim zachowaniem wprost
informuje rodziców, co robią źle i co powinni
zmienić. Dotyczy to na przykład dorosłych, którzy
pozwalają się tyranizować. Przekładając to na nasz
język, zachowanie dzieci mówi coś takiego:
– Wiem, że chcecie dla mnie jak najlepiej i staracie się, żebym było szczęśliwe i zadowolone.
Ale dajecie mi nie to, co trzeba, dlatego wciąż jestem niezadowolone i roszczeniowe. Nie dlatego,
że dostaję za dużo tego, co dobre, tylko dlatego, że
dostaję za dużo tego, co niepotrzebne. W moim
48
wieku nie wiem jeszcze, co jest dla mnie dobre,
a co złe – a w każdym razie nie potrafię tego wyrazić słowami. Wie to jednak mój organizm, dlatego jestem zadowolone i szczęśliwe, kiedy dostaję
to, co dla mnie dobre, i niezadowolone, kiedy dostaję to, co dla mnie złe. To wszystko dzieje się
jednak poza moją świadomością. Moje reakcje
są niezależne ode mnie i mogę mieć jedynie nadzieję, że będziecie potrafili je właściwie zinterpretować i zrozumiecie, co między nami jest nie
w porządku.
Dzieci mają swój własny, konstruktywny
wkład w dobro rodziny dopiero od około dwóch
i pół do trzeciego roku życia, kiedy są w stanie
powiedzieć: „chcę’’ i „nie chcę’’ – w fazie rozwoju, która właściwie powinna nazywać się wiekiem
samodzielności (a nie wiekiem przekory). Zanim
to nastąpi, są skazane na domyślność rodziców,
którzy z empatią odczytują ich zachowanie jako
sygnały.
Trzeba zatem starać się nie przeoczyć negatywnych i pozytywnych sygnałów, jakie dają dzieci
w tym wieku, chociaż mogą one nam tylko wskazać drogę, a nigdy od razu gotowe rozwiązanie.
Dotyczy to na przykład snu, ponieważ dzieci mają
bardzo zróżnicowane potrzeby w tym względzie
i rodzice muszą włożyć pewien wysiłek w to, żeby
je poznać. Dzieci w wieku poniżej trzech lat nie
wiedzą jeszcze, co jest dla nich dobre, a co złe, są
bardzo wrażliwe i dlatego nie wychodzi im wcale
na dobre, jeśli ich relacja do rodziców nosi całkowicie demokratyczny charakter.
49