W krainie Elfow_tekst do czytania

Transkrypt

W krainie Elfow_tekst do czytania
W krainie Elfów
Autor: Elżbieta Janikowska
Gdzieś bardzo, bardzo daleko, nawet nie wiem dokładnie gdzie,
znajdowała się Kraina Elfów. Przez sam środek krainy przepływała Karminowa
Rzeka. Po jednej stronie rzeki mieszkały Pracowite Elfy, które uwielbiały
gotować, piec, szyć, sprzątać, a po drugiej stronie Elfy Artystyczne, które
kochały malarstwo, poezję, taniec i śpiew. Obie strony Karminowej Rzeki
połączone były tęczowym mostem, dzięki któremu elfy mogły się nawzajem
odwiedzać. Codziennie rano przez most przechodziły setki elfów, bo
Artystyczne Elfy wybierały się na zakupy do Pracowitych Elfów. Kupowały tam
świeżutkie bułeczki, które wprost uwielbiały, nowe czapeczki, które zawsze
były bardzo modne albo sprzedawały swoje najnowsze obrazy Pracowitym
Elfom. Z kolei wieczorami Pracowite Elfy wędrowały na drugą stronę rzeki, aby
wysłuchać koncertów Artystycznych Elfów, obejrzeć jakąś ciekawą sztukę
teatralną albo wspólnie pośpiewać wesołe piosenki. Czasami zostawały trochę
dłużej, aby posprzątać domki Artystycznych Elfów, bo ich własne lśniły
czystością tak, że już nie było tam nic do sprzątania.
I pewnie tak byłoby nadal, gdyby nie pewien feralny dzień. Od samego
rana coś „wisiało w powietrzu”. Dlatego, kiedy po południu z tęczowego mostu
zaczęły dobiegać krzyki, nikt się specjalnie nie zdziwił. Sytuacja przedstawiała
się następująco: elf Malarz wybrał się na drugą stronę rzeki ze swoim nowym
dziełem, z którego był niesamowicie dumny – zachód słońca nad brzegiem
Karminowej Rzeki przestawiał się imponująco. W tym samym czasie elf Piekarz
postanowił sprzedać po przeciwnej stronie rzeki swoje najświeższe wypieki –
cynamonowe bułeczki ze śliwkowym nadzieniem – palce lizać! Obaj spotkali
1
się na środku tęczowego mostu, który był tak wąski, że trzeba było nie lada
zręczności, aby się na nim minąć.
- Usuń się z drogi – burknął Malarz – Przecież widzisz, że niosę dzieło sztuki!
- A ty jesteś ślepy?! – oburzył się Piekarz – Nie widzisz, że mam koszyk ze
świeżymi bułeczkami?! Natychmiast cofnij się i pozwól mi przejść!
- Phi! – prychnął Malarz – Też mi ważna rzecz – bułeczki… Byle głupi potrafi
upiec bułki, malowanie obrazów – to dopiero sztuka!
- Też mi artysta od siedmiu boleści! Może te swoje bazgroły nazwiesz dziełem
sztuki?! – nie dawał za wygraną Piekarz.
Malarz aż spąsowiał ze złości:
- Nic dziwnego, że nie możemy się minąć na moście, bez przerwy objadasz się
swoimi bułkami, grubasie!
Kłótnia rozgorzała na dobre. Zwłaszcza, że po obu stronach mostu
zebrały się inne elfy, które przyłączyły się do zwaśnionych przechodniów na
moście.
- Mamy dosyć waszych bułek, czapek i was samych! – krzyczały Artystyczne
Elfy.
- Zachowajcie dla siebie waszą, pożal się Boże, sztukę i więcej się u nas nie
pokazujcie! – odpowiadały Elfy Pracowite.
W końcu w wielkim gniewie i złości rozeszły się wszystkie do swoich
domów z przekonaniem, że noga żadnego z nich nie stanie po przeciwnej stronie
rzeki. Następnego dnia rano okazało się, że tęczowy most zniknął, zupełnie
jakby w ciągu nocy ktoś go ukradł. Nie było możliwości przedostania się na
drugą stronę Karminowej Rzeki, chyba, że wpław, ale elfy niestety nie umiały
pływać.
- To nawet lepiej – mówiły z przekonaniem Artystyczne Elfy – Przynajmniej nie
będziemy musieli oglądać więcej tych nudnych pracusiów.
- Świetnie! – zacierały ręce Pracowite Elfy – Niech teraz te bezczelne
stworzenia same pieką sobie bułeczki i słuchają swoich koncertów.
2
Mijały kolejne dni. Pracowite Elfy miały w swoich domkach tyle
nowych czapeczek, bułek, rogalików, że zupełnie nie wiedziały, co mają z tym
zrobić. Ich starannie wysprzątane domki lśniły czystością, więc wszystkie
Pracowite Elfy czekała najgorsza klęska – nuda. I Elfom Artystycznym nie
działo się najlepiej. Ich obrazów nikt nie podziwiał, koncertów nie było komu
oklaskiwać, marzyły o świeżutkim pieczywie, ale same nie potrafiły go upiec.
Coraz częściej z tęsknotą spoglądały na drugi brzeg rzeki. Zwłaszcza, że
zarówno Pracowite, jak i Artystyczne Elfy miały po drugiej stronie rzeki wielu
przyjaciół, których coraz bardziej im zaczynało brakować
Któregoś dnia wszystkie elfy zebrały się na brzegach rzeki. Elf Śpiewak
pomachał przyjaźnie ręką w stronę Pracowitych Elfów, co spotkało się z
natychmiastową reakcją innych elfów. Krzyczały do siebie nawzajem, machały
rękoma, nawoływały, ale prawie zupełnie nie słyszały się nawzajem. Wtedy
Artystyczne Elfy przyniosły na brzeg rzeki swoje instrumenty i zaczęły grać
ulubione melodie Pracowitych Elfów. Te z kolei budowały szybciutko małe,
drewniane łódeczki, wkładały do nich bułeczki i rogaliki i puszczały na drugą
stronę rzeki.
Nastał wieczór i elfy musiały rozejść się do swoich domków. Cieszyły się
jednak, że już nie gniewają się na siebie nawzajem i obiecali sobie, że
następnego dnia znowu pojawią się na brzegach rzeki.
Jakież była ich radość, kiedy następnego dnia ujrzały swój utracony
wcześniej tęczowy most. Znowu mogły odwiedzać się wzajemnie, wspólnie
pracować i odpoczywać. I wreszcie było tak jak przedtem. No, może z
wyjątkiem. Przed wejściem na tęczowy most po obu stronach rzeki ustawiono
znaki z takimi oto napisami: „ Tęczowy most przypomina : uśmiech i
uprzejmość to obowiązkowe wyposażenie każdego elfa!”
3

Podobne dokumenty