Lubię świat w skali mikro
Transkrypt
Lubię świat w skali mikro
WYWIAD fot. M. Cukiernik WETERYNARIA W PRAKTYCE Lubię świat w skali mikro Z Jackiem Garncarzem, lekarzem weterynarii specjalizującym się w okulistyce weterynaryjnej, autorem ponad 40 artykułów w czasopismach branżowych i 15 w pismach dla miłośników zwierząt, rozmawia Monika Cukiernik. Dlaczego okulistyka? Okulistą zostałem... przez przypadek. Gdy po skończeniu studiów pracowałem jako asystent w ówczesnej Katedrze Chirurgii Małych Zwierząt Wydziału Weterynarii SGGW, zajmując się chirurgią miękką, pani prof. Halina Zembrzycka próbowała zainteresować mnie okulistyką weterynaryjną. W 1992 r. Szwedzki Związek Kynologiczny zwrócił się do Polskiego Związku Kynologicznego z zapytaniem, jaka jest występowalność chorób dziedzicznych siatkówki u polskiego owczarka nizinnego. Wówczas, kierujący Katedrą Chirurgii, prof. Wojciech Empel, wydelegował mnie do Szwecji. Od tamtej pory sprawy potoczyły się bardzo dynamicznie. Poznałem m.in. prof. Petera Bedforda i prof. Kristinę Narfstrom, którzy roztoczyli nade mną „opiekuńcze skrzydła”. W latach 1996-1998 odbyłem staże z zakresu okulistyki weterynaryjnej w Royal Veterinary College University of London pod kierownictwem prof. Petera Bedforda. Miałem 98 KWIECIEŃ • 4/2012 www.weterynaria.elamed.pl szczęście uczyć się od najlepszych. Stale rozwijałem się w obranym kierunku, z coraz większym zainteresowaniem zgłębiając tajniki okulistyki. Wkrótce otworzył Pan pierwszy w Polsce gabinet okulistyczny. Czy to była trudna decyzja? W marcu 1998 roku otworzyłem Okulistyczny Gabinet Weterynaryjny, zajmujący się wyłącznie okulistyką psów, kotów, koni i innych zwierząt towarzyszących. Moi koledzy pukali się w czoło, a ja nie spałem po nocach, zastanawiając się, czy dopisze klientela. Z perspektywy czasu oceniam, że był to z pewnością odważny, ale i dobry pomysł, bo w niedalekim czasie weterynaria poszła w bardzo wąskie specjalizacje. Jak gabinet funkcjonuje dziś? Przez lata gabinet się rozrósł i zmienił w przychodnię, ale formuła pozostała ta sama – zajmujemy się tylko okulistyką. Obecnie w przychodni oprócz mnie pracuje jeszcze dwóch okulistów [lek. wet. Elwira Buczek, lek. wet. Marta Warzecha – przyp. redakcji] i na stałe zatrudniony jest wykwalifikowany anestezjolog weterynaryjny [lek. wet. Agnieszka Wiśniewska – przyp. redakcji] oraz kilku pracowników technicznych. Posiadamy wysokiej jakości sprzęt diagnostyczny do kompleksowego badania narządu wzroku. Ale diagnostyka to nie wszystko. Sala operacyjna przystosowana jest do wykonywania specjalistycznych zabiegów operacyjnych na gałce ocznej. Do dyspozycji mamy fakoemulsyfikator, mikroskop operacyjny, specjalne narzędzia do mikrochirurgii oka oraz sprzęt anestezjologiczny. Rocznie przyjmujemy ok. 7 tys. pacjentów. Co jest bolączką okulistyki weterynaryjnej w Polsce? Przedmiot okulistyka weterynaryjna np. na warszawskim Wydziale Weterynaryjnym został obecnie „okrojony” do 2 godzin wykładów i to prowa- WYWIAD WETERYNARIA W PRAKTYCE dzonych nie przez specjalistę okulistę! Często brak wiedzy, a co za tym idzie, kulejąca diagnostyka powoduje, że lekarze weterynarii chcą szybko pozbyć się problemu, z którym nie wiedzą, co zrobić, podejmują decyzję o usunięciu gałki ocznej. Tymczasem enukleacja jest najbardziej dramatyczną operacją w okulistyce. Oczywiście, są takie schorzenia, które nie pozostawiają wyboru, ale należą one do rzadkości. Weterynaryjne oko leczy się bardzo długo, dłużej w stosunku do oka ludzkiego. Oko zwierząt ma olbrzymią barierę krew – oko i oko – krew, dlatego przenikanie substancji czynnych z krwi do oka i na odwrót (w przypadku podawania leków miejscowych) jest średnio dwudziestokrotnie słabsze niż u ludzi. Leczenie zatem jest dłuższe i wymaga mocniejszych leków. I tu kolejnym nagminnym błędem (bo liczymy na szybki efekt) jest szafowanie w leczeniu, zwłaszcza miejscowym, środkami steroidowymi (a zastosowanie ich przy np. owrzodzeniu rogówki to wręcz błąd w sztuce). Każdy błąd lub zaniedbanie może wywołać upośledzenie widzenia, pogorszenie stanu oka lub nawet ślepotę. Dlatego tak ważna jest diagnoza i wdrożenie odpowiedniego leczenia. Czy widzenie jednym okiem byłoby niewystarczające do postrzegania świata przez zwierzę? Każde oko „widzi” nieco inny obraz, ponieważ patrzy z innego punktu przestrzeni. Do mózgu trafiają informacje o dwóch obrazach, które zostają przetworzone w jedną interpretację, pozwalając odczuwać głębię przestrzeni. Posiadanie dwojga oczu pozwala na swobodne poruszanie się w przestrzeni i określanie położenia względem innych przedmiotów. Po usunięciu gałki ocznej zwierzęta mają problem np. ze schodzeniem ze schodów czy wyjściem z samochodu. Poza tym wspólne unerwienie gałek ocznych powoduje to, że jeśli usuniemy jedną gałkę oczną i poprzecinamy zarówno nerw wzrokowy, jak i unerwienie współczulne oraz przywspółczulne, to w ponad 50% przypadków drugie oko traci 30% widzenia zewnętrznego. Zatem zabieramy zwierzęciu nie 50% wzroku, lecz dużo więcej – 60%! Dlatego zawsze walczymy, aby niewidzące, ale unerwione oko zostawić. Tylko wtedy drugie oko ma szansę na normalne widzenie. Podkreślam – okulista ma za zadanie leczyć oczy, a nie usuwać je. Od 1993 r. jest Pan członkiem ESVO (European Society of Veterinary Ophthalmology), a od 1998 r. członkiem ISVO (International Society of Veterinary Opthalmology). To niezwykle elitarne grono. Trudno było się tam dostać? Tak jak wspomniałem, pierwsze kontakty z moją „okulistyczną” rodziną (teraz chyba już mogę tak powiedzieć) nawiązałem tuż po studiach. Potem były lata naprawdę wytężonej pracy. Aktywnie uczestniczyłem w kongresach naukowych i warsztatach okulistycznych organizowanych przez ESVO, ECVO (European College of Veterinary Ophthalmologists) i ISVO na całym świecie, podczas których czerpałem wiedzę od znamienitych specjalistów z dziedziny okulistyki. W końcu i oni mnie docenili – zostałem zaproszony do międzynarodowego zespołu realizującego duży projekt badawczy związany z chorobami genetycznymi oczu u polskich owczarków nizinnych (projekt nadzorują Pani Profesor Kristina Narfstrom ze Szwecji i Pan Profesor Simon Petersen Jones z USA). Jednym z celów tego projektu jest opracowanie testu genetycznego w kierunku PRA (postępujący zanik siatkówki) właśnie dla PON-ów. Obecnie, jako jedyna osoba z Europy Środkowej i Wschodniej zdaję egzamin na panelistę Europejskiego Kolegium Okulistów Weterynaryjnych (ECVO). Trzyetapowy egzamin jest piekielnie trudny. Ale równie wielka jest odpowiedzialność po jego zdaniu, gdyż diagnozując choroby genetyczne oczu, kwalifikuję, czy dany pies może być dopuszczony do programu hodowlanego czy też nie, zatem podejmuję decyzję odnośnie zdrowia całej populacji. Zdanie tego egzaminu da mi uprawnienia do wystawiania certyfikatów okulistycznych ważnych w całej Europie. Dwa jego etapy mam już pomyślnie za sobą… Według statystyk liczba psów cierpiących na choroby oczu przenoszone genetycznie stale wzrasta. Dlaczego? Badania okulistyczne mają za zadanie zapobiec przekazywaniu z pokolenia na pokolenie wadliwych genów. Wszystkie psy przeznaczone do hodowli i reprodukcji powinny mieć certyfikat. Certyfikaty okulistyczne na indywidualne zlecenia hodowców może wystawić w Polsce każdy lekarz weterynarii. Czy są one wiarygodne? To pytanie pozostawiam bez odpowiedzi. Aby zdiagnozować choroby genetyczne, potrzebna jest ogromna wiedza i doświadczenie, które gromadzi się przez lata. Mój Mistrz, prof. Bedford, kiedyś mi powiedział, że dopiero gdy zbadam tysięczną siatkówkę, to będę coś o niej wiedział. Wracając jednak do meritum. Brak odpowiednich przepisów powoduje, że sprawa wydawania certyfikatów okulistycznych (i nie tylko) w Polsce jest nadal nierozwiązana. Skuteczne zwalczanie wad wrodzonych możliwe jest jedynie poprzez ścisłą współpracę pomiędzy lekarzami weterynarii a organizacjami hodowców zwierząt. Zwalczanie wad wrodzonych stało się jednym z priorytetów PSLWMZ, dlatego powołano Komisję Stałą ds. Certyfikacji Wad Wrodzonych Zwierząt Towarzyszących. W Komisji działa kilka Sekcji, w tym Sekcja Okulistyczna. W ramach naszej Sekcji póki co rekomendowanych jest tylko 6 lekarzy do wydawania certyfikatów okulistycznych na terenie Polski. Przed nami jeszcze wiele pracy w tej kwestii. Mam tu na myśli organizację szkoleń dla lekarzy, by móc poszerzać to elitarne grono, oraz edukację hodowców, by chcieli badać i przede wszystkim ujawniać wyniki tych badań. Zatem nie wierzę, że był to przypadek. To pasja. Przypadek, ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności „wstrzelony” w moje wewnętrzne „ja”. Od dziecka lubiłem świat w skali mikro – z upodobaniem sklejałem jak najmniejsze modele samolotów. Poza tym widoki dna oka są naprawdę urzekające. Zakochałem się w tych obrazach i proszę mi wierzyć, kocham tę „koronkową robotę”! (śmiech). Moi koledzy po fachu zazdroszczą mi tej okulistyki, bo to dziedzina delikatna i czysta. Fakt, nie trafiają do mnie pacjenci z biegunką... Dziękuję za rozmowę. KWIECIEŃ • 4/2012 www.weterynaria.elamed.pl 99