Alfa Laura Gazda Laura Gazda praca zgłoszona na IV

Transkrypt

Alfa Laura Gazda Laura Gazda praca zgłoszona na IV
Alfa
Laura Gazda
Laura Gazda
praca zgłoszona na IV Międzynarodowy Konkurs Literacki im. Marii Danilewicz Zielińskiej "Słowo i tożsamość"
Alfa
- Chodź do mnie Kelsey - słyszę cichy męski głos w oddali.
Idę ciemnym tunelem, co chwilę potykając się o coś. Nie chcę wiedzieć, co leży na ziemi, ale ciekawość wygrywa.
Rozkładające się ciała ludzkie są rozłożone na całej długości korytarza, zapach zgniłej krwi drażni mnie w nos, co
sprawia, że mam zawroty głowy i czuję ucisk w żołądku. Przeszywa mnie raz po raz dreszcz, może dlatego, że mam na
sobie tylko cienką i krótką sukienkę, która na dodatek ma ślady krwi.
- Chodź do mnie - znów ten sam głos. Wydaje mi się obcy, ale zarazem tak bardzo znajomy. - Piękna moja.
- Twoja? Od kiedy?
Moje nogi z niechęcią poruszają się ku światłu. Nie chcę tego robić, ale coś mnie przyciąga do miejsca, w którym jest
ten mężczyzna.
- Szybciej, Kelsey.
Momentalnie przyspieszam, nie zwracając uwagi na wszystkie trupy pod moimi stopami. Nareszcie dotarłam do
miejsca, z którego dochodzi męski głos. Jestem w opustoszałym pokoju o białych ścianach. Jedyne, co przykuwa moją
uwagę, to wielki, skórzany fotel na samym środku. Jak zgaduję, siedzi na nim ten sam mężczyzna, który mnie wołał.
- Grzeczna dziewczynka – na te słowa znów przeszywa mnie dreszcz – a teraz na kolana i krzycz, jak najgłośniej
potrafisz.
- Co? - pytam zdezorientowana.
- Krzycz albo skończysz jak tamta reszta - odwraca się i wskazuje palcem na tunel. Chcę spojrzeć na jego twarz i
rozszyfrować, kim jest. Niestety, nie udaje mi się to, bo podszedł do mnie od tyłu i teraz mocno trzyma mnie za
ramiona.
- Powiedziałem, krzycz! - dudniący głos obija się o ściany i rozsadza mi głowę.
Otwieram usta, biorę powietrze i krzyczę, jak najgłośniej potrafię. Czuję, jak zdzieram sobie gardło, ale nie mogę
przestać.
- Tak jest - mężczyzna puszcza mnie i staje przede mną. Nadal krzyczę. Przymyka oczy i się uśmiecha, jakby moje
krzyki były zbawieniem. To jest jego lekarstwo...
Gwałtownie otwieram oczy i biorę głęboki wdech. Jestem w swoim łóżku. Szybko patrzę na zegarek. Jest 8:30.
- Znowu się spóźnię!- pospiesznie zaczęłam szukać swoich ciuchów, które mogłam założyć do szkoły. Wrzuciłam na
siebie czysty, biały t-shirt, czarne rurki i czerwone adidasy. Zbiegłam po schodach do kuchni, skąd wzięłam jabłko i
strona 1 / 4
Alfa
Laura Gazda
kluczyki od auta. Miałam dzisiaj szczęście, na drodze nie było dużo samochodów. W przeciągu 20 minut byłam na
parkingu przed moim liceum. W pośpiechu weszłam do szkoły, przepychając się przez kilka osób i byłam już w klasie.
Dzięki Bogu nauczyciel jeszcze nie przyszedł.
- Hejka! - słyszę cienki głos mojej przyjaciółki, która właśnie siada obok mnie.
- Cześć Lydia. Co tam?
- Słyszałaś, że jakiś nowy ma dojść do naszej klasy? Podobno wywalili go już z kilku szkół.
- Za co? - zapytałam bardzo zaciekawiona tym, co mówi rudowłosa.
- Dilerka, bójki i te sprawy. A tak poza tym to słyszałam, że całkiem przystojny.
Przewróciłam oczami. Jak zawsze dla Lydii liczył się wygląd. Już chciałam coś jej powiedzieć, kiedy do klasy wszedł
pan Smith, a za nim wysoki chłopak z opuszczoną głową. Był cały ubrany na czarno, jego skóra była blada a włosy
ciemne.
- To jest Dylan Hale, będzie od teraz z wami chodził do klasy - przedstawił go Smith. – Proszę, usiądź.
Chłopak z uśmiechem na twarzy podszedł do ławki i usiadł obok nas. Kiedy się już rozsiadł, nauczyciel zaczął
prowadzić lekcje.
Nie za bardzo skupiałam się nad tym, co mówił pan Smith, patrzyłam na chłopaka. Byłam pewna, że gdzieś go
widziałam, pytanie tylko - gdzie?
Z przemyśleń wyrwał mnie dzwonek.
- Alleluja! - westchnęła dramatycznie Lydia. - To co, teraz zakupy, mani...
Nie zdążyła dokończyć zdania, gdy ja już byłam w połowie drogi do Dylana.
- Hej, jestem Kelsey – lekko się uśmiechnęłam i wyciągnęłam rękę w stronę bruneta.
- Taaa, fajnie, coś jeszcze? Jak widzisz, piękna, spieszę się trochę.
Ten głos, to jak wypowiedział słowo „piękna”... Ja go znam. Muszę tylko pomyśleć, skąd.
Obudziłam się w swoim pokoju, gwałtownie wstałam z łóżka i natychmiast tego pożałowałam. Zakręciło mi się w
głowie tak mocno, że musiałam przytrzymać się szafki, aby nie stracić równowagi. Poczułam pieczenie na szyi,
dotknęłam bolącego miejsca i syknęłam w momencie, gdy poczułam pod palcami wypuklenie.
- Zostaw to - wzdrygnęłam się na te słowa, nie wiedziałam, że ktoś jest w pokoju. Odwróciłam się w stronę fotela,
który stał w rogu pokoju. Siedział na nim… Dylan.
- Co ty tu robisz? - zapytałam szybko, próbując zachować spokój.
- Chyba ktoś musiał cię zawieźć do domu po tym, jak zemdlałaś - powiedział szorstko.
- Zemdlałam?
strona 2 / 4
Alfa
Laura Gazda
- Tak. Jesteś pierwszą, która zemdlała na mój widok - powiedział z rozbawieniem.
- Na twój widok? - zapytałam zachowując powagę i próbując nie wybuchnąć śmiechem. Co prawda był przystojny, ale
bez przesady.
- Zawsze zadajesz tyle pytań? - zapytał nieco głośniej, niż się spodziewałam.
- Nie. Dobra, nieważne - odpyskowałam – w każdym razie dziękuję, że mnie przywiozłeś i się mną zaopiekowałeś.
Możesz już sobie iść - powiedziałam i zaczęłam się kierować w stronę łazienki. Gdy przechodziłam obok Dylana,
złapał mnie mocno za rękę i obrócił tak, że stałam przodem do niego. Próbowałam się wyrwać, ale bez skutku.
- Musimy sobie coś wyjaśnić, Kelsey - wypowiedział te słowa, mocno ściskając moją rękę. Jestem pewna, że zostanie
siniak.
- Puszczaj albo zacznę krzyczeć - zaczęłam mu grozić, ale Dylan tylko się uśmiechnął.
- No, dawaj - zaczął mnie podpuszczać.
Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam krzyczeć tak głośno, jak tylko mogłam. Jestem pewna, że sąsiedzi to usłyszeli. A on
nic. Zero reakcji. Zabrakło mi oddechu, aby dalej krzyczeć. Wtedy puścił moją czerwoną rękę, a ja usiadłam na wannie
zdezorientowana i zaczęłam się zastanawiać, czy to nie jest mężczyzna z moich sennych koszmarów.
- Widzisz, Kelsey, mnie krzyk nie odstrasza. Mnie motywuje do działania, daje mi energię. Nie jestem jak wszyscy.
Jestem silniejszy. Po śmierci rodziny krzyk to moje zbawienie - zaczął mówić, przy tym wyciągając nóż zza pasa, który
był wokół jego bioder. Po plecach przeszedł mi dreszcz, poczułam wzbierające łzy.
- Nie płacz, nie skrzywdzę cię, kochanie – powiedział, robiąc przy tym krok w moją stronę – nie skrzywdzę swojej.
- Co? - wydusiłam przez łzy. Odgiął kołnierzyk, pokazując na szyi bliznę w kształcie gwiazdy.
- Teraz spójrz na swoją szyję. Jesteśmy teraz partnerami, ja Alfa, a ty Beta.
Podbiegłam do lustra i spojrzałam na szyję. Miałam taki sam znak jak on.
- Nie. Nie jestem taka jak ty!- krzyknęłam, przy tym wskazując palcem na niego. – Ja nie zabijam.
- Jeszcze. Na razie byłaś zbyt grzeczna, ale masz geny mordercy i żeby w to sobie odkryć, musisz kogoś zabić powiedział to bez żadnych emocji, wpatrywał się w moje oczy i czekał na mój ruch. Sekundy mijały, a ja czułam, jakby
mijały wieki. Może miał rację... ale ja… zabójcą?
- Ja Alfa, ty Omega - cały czas te słowa dudniły mi w głowie.
- Co muszę zrobić, żeby zostać Alfą? – powiedziałam, nie patrząc na niego.
- Co? - zapytał zdezorientowany.
- Co muszę zrobić, żeby zostać Alfą?- powtórzyłam dobitnie, patrząc mu w oczy.
- Musisz mnie zabić - powiedział niepewnie – ale nie zrobisz tego.
- Nie wywołuj wilka z lasu - powiedziałam z uniesioną brwią, podchodząc do Dylana.
strona 3 / 4
Alfa
Laura Gazda
- Co masz na myś...- nie zdążył dokończyć, a ja mu jednym ruchem wbiłam mu nóż w brzuch.
- Ojoj mówiłeś coś? - zaśmiałam się. Patrzyłam, jak bezsilnie upada na kolana przede mną. - Miałeś rację jednak płynie
we mnie krew mordercy. Teraz ja jestem Alfą.
„Alfa” Laura Gazda klasa II a Publiczne Gimnazjum w Stawkach (2016 r.).Praca zgłoszona na IV Międzynarodowy
Konkurs Literacki im. Marii Danilewicz Zielińskiej "Słowo i tożsamość"
strona 4 / 4

Podobne dokumenty