Kulturystyka 01

Transkrypt

Kulturystyka 01
Kulturystyka 01
KRÓTKA HISTORIA POPKULTURY
Pierwszym obiektem kultu było – jak wszyscy pamiętamy – słońce. Ludzie pierwotni
oddawali mu cześć, składając pokłony oraz ofiary z ludzi wtórnych.
Zauważyli jednak dosyć szybko (już po pierwszym milionie lat), że wielkiego pożytku z samego
słońca nie mają – światło i ciepło było bowiem za darmo. Prawdziwą żywicielką okazała się
ziemia. Ją więc uczynili obiektem kultu i zaczęli oddawać pokłony do ziemi. Zaczęli też ziemię
uprawiać, co przyniosło im plony – stąd wywodzi się słowo kultywacja (to, co uprawiali do tej
pory, przynosiło im jedynie więcej ludzi). Ale spora część z nich nadal praktykowała kult słońca,
o poranku wołając na jego widok: O! Tak narodził się o!-kultyzm i zabobon, który w postaci
utajonej spotykamy do dzisiaj. Rozpoczęła się epoka dobrobytu, której towarzyszyły istotne
przemiany społeczne – większość ludzi uprawiała kult ziemi (uprawiając ją samą), inni zaś
oddawali hołd tym pierwszym, przywłaszczając sobie owoce ich pracy. Tych drugich nazywamy
homo sapiens
.
Pierwszym przedmiotem kultowym było – oczywiście – koło, które nie wszędzie jednak
znalazło zastosowanie w lokomocji. Archeologia dowodzi, że pojawiło się najpierw na Bliskim
Wschodzie (to dlatego nazywamy te odległe rejony „bliskimi”). Ale na przykład w Meksyku
zmaterializowało się najwcześniej pod postacią sombrero – okalało głowę mężczyzny w
cywilizacji, w której naczelnym środkiem transportu pozostawała kobieta (mężczyźni do dziś nie
kalają się tam pracą). Na naszym kontynencie spopularyzowali koło Rzymianie –
vide
rydwan. Starożytni Grecy obradowali w tym czasie nad kwadraturą koła, w związku z czym
nowożytnym pozostała już tylko turystyka (biuro podróży „Rydwan” działa do dziś w
Atenach). Najbardziej znanym przedmiotem kultu w wiekach średnich był „magiczny puchar”
zwany Świętym Graalem. Nikt go, co prawda, nie widział, ale tzw. kultowość była już wtedy
raczej stanem ducha (sam puchar, jako obiekt kultu, przetrwał aż do naszych czasów w
obrzędach biesiadnych).
Największy umysł doby renesansu, Leonardo da Vinci, eksperymentował z kołem jako
pierwszym fonogramem, jest więc – w pewnym sensie – ojcem współczesnej płyty
gramofonowej. Przewidujący geniusz rejestrował dźwięki na płycie granitowej, ale używane
prze niego igły pochodzenia zwierzęcego (jeż, jeżozwierz – nie mógł znać australijskiej
kolczatki) nie wytrzymały próby czasu i pionierski zapis Leonarda grającego na lirze do dziś nie
został odtworzony. Na szczęście naukowcy z NASA nie zaprzestają prób zrekonstruowania
jego nagrań, a ostatnie rezultaty ich prac napawają optymizmem. Powodzenie projektu stałoby
się największą sensacją 2000 roku, tak w dziedzinie nauki, jak popkultury. Oczekuje się, że
płyta Leonardo na lirze sprzedałaby się dziś w dziesiątkach milionów egzemplarzy (wiadomo,
1/3
Kulturystyka 01
że największe koncerny płytowe zabiegają już o prawa do jej dystrybucji)!
Już najwcześniejsze popisy muzyczne nosiły znamiona kultowości. Nie dysponujemy zapisem
koncertów Liszta, ale wiemy, że nastolatki wyły i mdlały na jego występach – dało to zresztą
początek lisztomanii. Największą „manią” naszej doby była beatlemania – czterech chłopców z
Liverpoolu podbiło świat, zasłaniając sobie czoła grzywkami. Konserwatywni przedstawiciele
„starej gwardii” uznali to za bezczelność. Szereg ciemnych typów – wśród nich niżej podpisany
– padło ofiarą obsesji na punkcie przygód agenta Bonda („007 zgłoś się”). Charakteryzuje ich
tzw. mania prześladowcza – agent Bond często śledził innych.
Najbardziej kultowym zjawiskiem XX wieku okazało się kino, czyli połączenie kultu światła z
kultem dźwięku. Narodziło się „gwiazdorstwo” – rozdrobniona forma kultu słońca, uprawiana
pod osłoną nocy. Gwiazdorstwo manifestowało się także w dzień, przybierając utajnioną postać
fetyszyzmu. Fetyszem (przedmiotem kultowym) mogło stać się wszystko, co przypominało
gwiazdora – w latach 50-tych naszego wieku była to skórzana kurtka (Elvis Presley, Marlon
Brando). Jak się okazało, ludy słowiańskie uprawiały tę formę kultu już wcześniej (w dawnej
polszczyźnie: kultka). Dzięki kinu (dodajmy: amerykańskiemu) powróciliśmy pośrednio do kultu
koła pod postacią tzw. czterech kółek. Dziwne, że na naszym gruncie objawił się on szczególną
admiracją dla pojazdów niemieckich (Kulturkampf) – na olej (Mercedes) i benzynę (Benz).
W kolejnych dekadach popularyzowano w Polsce – powracając niejako do okultu – kult
jednostki. Paradoksalnie: w PRL-u rzeczy kultowe były zakazane, zaś wszystko, co zakazane,
automatycznie uzyskiwało status rzeczy kultowej. Powstało błędne koło: wystarczyło czegoś nie
wydać, by stać się autorem działa kultowego! To destrukcyjne status quo trwało do niedawna,
co tłumaczy brak dzieł kultowych w obecnej dekadzie (rytmy bałkańskie mieszczą się w
kategorii zjawisk biesiadnych – tak jak puchar). Za to miejsca kultowe były (Stonehenge), są
(Manhattan) i będą (ul. Woronicza).
Podróże po miejscach i przedmiotach kultowych – tak w przestrzeni, jak w czasie – nazywamy
kulturystyką (nie mylić z pochodnym znaczeniem słowa, oznaczającym „narcystyczne podróże
po muskulaturze”). Od tej pory będziemy je uprawiać (czyli: kultywować) na niniejszych łamach.
[URODA, 2000]
2/3
Kulturystyka 01
Rysunek: Tomek Broda
3/3